Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

Tripy na Salvi Divinorum


ambicja

Recommended Posts

Witam.
Po dłuższej nie obecności uderzam z kooejnym TRIPEM.
Będzie to opis najmocniejszego mojego dotychczasowego przeżycia i spotkania z Salvia
A więc zapraszam do lektury.....trzymajcie sie mocno przypalone? Nie? to poczekam...............
Zaczynamy.

9 Kwiecień 2011 rok godzina 8:30

Dzień zaczął się jak każdy inny tyle, że to była sobota i nie tzreba iśc do roboty, przynajmniej tak sobie załatwiłem

No iw planach miałem na dziś coś naprawdę konkretnego..... o czym rozmyślałem dzien wcześniej wieczorem przy piwku i ładnym skręciku
Mianowicie miałem dziś zapalić salvie ale nei byle jakabo ekstrakt x60 przypalony wczesniej marihuaną no i w ilości większej niż kiedykolwiek bo miało pojść całe 0,5g
Wstałem zjadłem śniadanie, niezbyt ciężkie bo serek twarogowy z ciemnym chlebem popite kefirkiem. Nie lubie jak mi coś ciąży na żoładku przed tripem i w trakcie..może to wywołać nei pożądane efekty, którch naprawde chcielibysmy uniknąc

Dochodziła juz 10:00 a ja nadal się zastanawiałem gdzie zapalić. Czy na dworze czy może wdomu hmmmm...padło na dom jednak bo bezpieczniej a przy tej ilości ekstraktu będie naprawde mocno. Zadzwoniłem do zaufanego przyjaciela by potowarzyszył mi. Ziomek juz zapoznany i dokładnei wiec oc ma robić a czego nie wię cnei bede tu juz pisal co i jak, wazne ze on wie ;p
Przyszedl ziomeczek do mnie po 11....usiedlismy skrecilismy lolka i spalilismy, pogadalismy chwile i jakos sie tak zlozylo ze wyszlismy do znajomych jeszcze a TRIP zaplanowalem na wieczor...bedzie bardziej klimatycznie.
Po 17 bylem w domu...zjadlem znowu lekki posilek i skrecilem lolka.
O 18:20 wbil znowu ziomek saplilismy lolka i czekalismy spokojnie.
Ja o 19:00 zaczalem medytacje i relaksacja oraz oczyszczanie umyslu z niepotrzebnych mysli.
O godzien 20:00 jeszcze nie bylo zbyt ciemno ale churki byly juz mocno pomaranczowe i szarawe...ten moment wydal mi sie najlepszy do ropoczecia TRIPU zycia
Przygotowalem na spokojnie caly sprzecik:

Salvia x60 w ilości 0,5g
Susz Salvi w ilości 2 średnie liście
Zapalniczka żarowa
Bongo duże 75cm

Rozłozylem dwa koce na podlodze jeden na drugim by zwiekszyc komfort...to wazne....nic nie moze nam przeszkadzac..szczegolnie przy tak wyskoch ekstraktach. W tle cicho leciala melodia szumu lasu, strumyka, wodospadu i spiewu ptakow. Caly dzien wesoly bez spiec i nerwow. Same pozytywy to tez bardzo wazne. Nic mnie nie meczylo, zadne nei zalatwione sprawy, klopoty itd Bylo idelanie. Nie czulem nawet lekkiego poddenerwowania moze jedynie adrenaline ktora rosla z minuty na minute
Bylem podekscytowany tym co mialo sie wydarzyc.
Nabilem susz wymieszany z ekstraktem do cybucha..wzialem gleboki oddech i powiedzialm po cichu sobie swoją afirmacje:

"Duchu Salvi, prowadź mnie od początku wizji do jej zakonczenia, ufam Tobie całym sercem i umysłem, ciałem i duszą. Poddaje się Twojej woli jednocześnie prosząc o bezpieczną podróż przez Twój świat"

Po kilku modyfikacjach taka afirmacje teraz zawsze przed podroza odmawiam oczywiscie wierzac w nia a nie oklamujac sie ze ona cos pomoze.

Po Afirmacji przytsapilem do odpalenia działa

Przypalam zapalniczka zarowa cybuch, wciagam powoli dym ktory wypelnia bongo, kilka strzalow i trzymam, nic nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam i nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam ale teraz wypuscilem dym......pierwsze efekty nadeszly niespodziewanei szybko...spocone dlonie...kolysanei na boki....otumanienie, oszolomienie.
Szybko ciagne...bongo napelnia sie na max dymem..puszczam sprzegielko i caly dym wlatuje mi prosto do pluc...ogromna chmura. Ledwo trzyma dym w plucach i bronie sie przed kaszlaniem. Nie pamietm juz czy wypuscilem dym ale wiem ze w miejscu gdzie siedzial moj przyjaciel....obraz nagle sie zatrzasl...wibracje nie ustawaly..narastaly z sekundy na sekunde..trach....obraz pekl jak lustro uderzone kamieniem. Obraz rozsypal sie na dziesiatki kawalkow w ktorych widzialem mojego przyjaciela.....kawaleczki zaczely sie krecic wokol wlasneij osi coraz szybciej i szybciej...uslyszalem straszny swist ktorego nie moglem wytrzymac AAAAA zaczalem krzyczec i zatykac uszy BUM
Czulem ze sie przemieszczac z ogromna predkoscia....balem sie otworzyc oczy ale w koncu sie przelamalem....dookola czern i biale linie...z poczatku nie wiedzialem gdzie jestem i co to jesta ale gdy po paru chwilach zwolnilem a linie przestaly byc liniami ale galaktykami, uswiadomilem sobie ze lecialem z ogromna predkoscia przez wszechswiat.

Zatrzymalem sie..stalem na krawedzi wszechswiata!! Tak to dobieralem..przedemna byla czern i gdzie niegdzie ogromne galaktyki ktore pooowoli sie obracaly....za mna i po bokach bylo biale tlo i czarne plamki, jakis pyl....ktory latal dookola mnie. Zastanawialem sie co to jest ale po chwili cos zaczelo mnie ciagnac do siebie.....byl to walnei jeden z tych malutkich pylkow...bronilem sie probowalem isc w druga str ale nie dalo rady.....zaczal mnie pochlaniac...czulem jak sie rozciagam ale nie czulem bolu...bylo to nawet mile uczucie. Nagle oderwalem sie od wlasnego ciala..tak to odebralem i wpadając w ten pył dostrzeglem siebie stojącego nadal w tym miejscu gdzie opisywalem.
czulem ze znowu sie przemieszczam ale bylo inaczej, nie czulem sie soba do konca, czulem jakby swoje Ja ale gdzies w oddali, teraz bylem jakby bardziej kims innym.
Nagle znalazlem sie w dziwnym miejscu....dziwna kraina Drzewa rosly z gory do dolu i byly cale fioletowe....chmury byla pod moimi stopami a domy byly bo bokavh jakby na scianach w pokoju. Wszytsko to sprawialo ze nie umialem utrzymac koordynacji ruchowej i krecilo mi sie w glowie. Nadal nie umialem oswoic sie z samym soba cos nie gralo. Po chwili mialem dziwne rozne odmienne mysli nakladajace sie na siebie prawie jednoczesnie co powodowalo totalny chaos w mojej glowie. Podeszly do mnie dwie osoby i zapytal sie gdzie tak dlugo bylem i ze czekaly na mnie Zdziwiony odparlem ze chyba mnei z kims pomylili bo ja ich nie znam.
Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i jedna z nich zapytla czy sie dobrze czuje i wszytsko ok ( byla to kobieta sredniego wzrostu, wlosy miala granitowe a twarz bardzo blada. Bradzo przykuly moja uwage jej oczy!! Filoetowo-niebieskie ale kolor byl taki pelny czysty, nie do opisania, bystre spojrzenie, mądre, oczytane, przeszywając en awylot jakby wiedziała wszysto i jeszcze wiecej niz ja sam ). Odpowiedziale, ze tak, wszytsko w porzadku tylko kreci mi sie troche w glowie.
Druga postac to chlopak ( wiek moze cos kolo 16-19 lat wysoki szczuply, twarz rowniez bardzo blada, oczy takie same, wlosy granitowe. Bardzo byli do siebie podobni..moze to rodzenstwo albo matka z synem? Nie wiem.
Poszedlem z nimi.
Pytali mnie o dziwne rzeczy o ktorych nie mialem pojecia.

- Znalazles Odwróconych?
- Jak sie miewa Zaher?
- Pamietam tez slowa: Tranyg, Pamiętliwi, Nabreh

Odpowiadałem, że nie pamietam, nie wiem. To chyba pomyłka jakaś.

Znowu patrzyli na mnie i się uśiechneli i powiedzieli, że chyba zle zniosłem podróż i to skutki uboczne.
Zaprowadzili mnie do domu o kształcie poł księżyca. Wszedłem do środka inie mogłem uwierzyć własnym oczom ale na środku "pkoju" stał jakby ogromny globus. W sumie on lewitował..tyo była nasza ziemia..obracała się powoli...wyglądała idebtycznie jak z programow dokumentalnych. Miala gdzies srednice 5-7m.
na scianach byly jakies rysunki, szkice, wzory...mnóstwo wzorów. Kim oni byli? Gdzie ja jestem? O co tu chodzi? Te i dziesiątki innych mysli przeplataly moja glowe.
Usiadlem. Kobieta przyniosla mi jakis wywar czy cokolwiek to bylo w miseczce i kazala wypic Najdziwniejsze w tym wszytskim bylo to ze gdy do mnie mowila np. Wypij to to jej usta mowily cos innego calkowicie inny wyraz dluzszy i tak bylo z kazdym slowem jakby nie dopasowany lektor do filmu.
Wypilem i odrazu poczulem sie inaczej, pobudzony lekko. ozywiony. euforia
Zasnalem.
Obudzilem sie i wpadlem w panike, totalne oszolomienie. koniec tripa? uffff ale moc!!! Ale co to?! Gdzie ja jestem?
Szok. Jestem dalej w tym domu. Przez drzwi ktore otwieraly sie do gory takie rozsuwane ale wsuwaly sie w gore futryny wbiegl chlopak i zapytal czy wszytsko ok bo uslyszal halasy.
Odpowiedzialem z etak, ze mialem dziwny sen. Popatrzyl na mnie lekko zdziwiony i powiedzial ze chyba jeszcze nei doszedlem do siebie. Przytaknalem.
Gdy wyszedl...zaczalem rozmyslac ile tu juz jestem, i dlaczego to jeszcze trwa? Czy sie zawiesilem? Ale jakby tak bylo to przyjaciel by mnie obudzil czy cos, cokolwiek. Moze wszytsko ok, moze TRIP trwa dopiero kilka minut..nie wiem. Musialem sie ogarnac choc nie bylo to latwe w koncu bylem gdzies w innej galaktyce n akrancu wszechswiata i nie bylem soba ale jakas inna postacia ktorsa oni uwazali chyba za swojego ojca, meza. Musialem improwizowac. Zszedlem kretymi schodami do duzego pomieszczenia gdzie juz czekali na mnie.
Usiadlem przy stole. To chyba bylo sniadanie.
Kobieta sie usmiechnela i zapytla jak sie regenerowalo? hehe regenerowalo;p Zasmialem sie...niekontrolowany odruch.
Spojrzeli na mnie znowu. Opowiedzialem dziekuje, dobrze sie regenerowalo. Na stole lezaly jakies trzy galarety jedna filoetowa, druga niebieska a trzecia zielona i tyle. Zadnych sztuccow ani talerzy. Co ja mam z tym zrobic pomysalem?
Odparle z nie jestem glodny.
Znowu na mnie popatrzyli dziwnie. Chlopak wstal i dotknal galarety niebieskiej a kobieta fioletowej i popatrzyli na mnie jakby chieli mi dac do zrozumiena ze czekaja az dotkne trzeciej. No wiec nie czekajac dlugo dotknalem trzeciej glarety. I wtedy stalo sie....WIR!!! lece w jakims tunelu widze chlopaka i kobite mowia cos do mnie, ja totalnie oszolomiony nie wiem co sie dzieje i nei wiem jak sie z nimi komunikowac, patrza na siebie ze zdziwieniem i BUM znowu jestem w tym pomieszczeniu z galaretami..oddycham szybko i glosno. Podnioslem glowe i widze za patrza na mnie. Kobieta zapytal kim jestem i co tu robie?!
Lekko przestarasozny odparlem ze wszystko im wytlumacze.
Usiadlem i zaczalem mowic co i jak. Ze palilem salvie u siebie na ziemi hehe i przenioslo mnie gdzies na skraj wszechswiata i tam wciagnal mnie pylek i rozsczepilo moja osobowosc lub zamienilo i wrzucilo w cialo kogo kogo znaja a tamten jest w moim ciele teraz lub Bog wie gdzie?!
Chyba nie uwierzyli w to co mowie bo wyszli pospiesznie z domu. Zoastlem sam, nei widzialem co robic, czy uciekac czy poczekac az wroca.
Wybieglem na zewnatrz...moim oczom ukazal sie niezmieski widok ogromnego statku kosmicznego....byl gladki jak szklo, przynajmniej tak mi sie wydawalo. Byl ogromny.
Wyladowal jakies 300-400m odemnie a i tak robil kolosalne wrazenie. Nie wiem ile mogl miec dlugosci ale cos kolo kilometra na bank.
Widzialem jak Ta kobieta z chlopcem biegli w jego kierunku i cos krzyczeli. Postanowilem jednak uciekac...zaczalem biec w kierunku drzew tyle ze one byly na gorze szybko zmienilem kierunek i pobieglem w str, jakis ruin. Bylo ich tam mnóstwo i wszytskie porosniete krzakami, mchem. latwo bylo sie ukryc, Bieglem dosc dlugo az poczulem sie "bezpieczny".
Ulokowałem się na jednym z dużych kamieni.....na wprost mnie była duża polana z niebieską trawą....w oddali horyzont z pod którego wyłaniały się trzy planety...niesamowity widok. Siedziałem tam az się ściemniło. Na niebie pejzaż kolorów..miliardy gwiazd...galaktyki, każda w innym kolorze/kolorach....spadające gwiazdy....kilka księżyców. Patrzyłem jak dziecko zapatrzone w ulubiona bajke i nie mogłem wyjśc z podziwiu...całkowicie zapomnaiałem że to TRIP. Masakra. Poprostu obłęd...nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Rano obudził mnie dziwny chrobot..otworzyłem oczy i spostrzegłem dziwne zwierze..ni to pies ni to kot..ni to nie wiem co hehe chodziło sobie i kopało w ziemi. Było koloru niebiesko-pomarańczowego, przednie łapy dłuższe od tylnych, do połowy ciała sierść granitowa a druga połowa w jakimś pancerzu. Głowa jakby od psa ale taka wydłużona.
Popatrzyłem chwile na niego i udałem sie przed siebie. Ciągle mysalem ile juz czasu minelo "tam", dlaczego jeszcze się nie ocknąłem z tej podrózy. Pewnei salvia znowu zakrzywia mi poczucie czasu ale i tak czułem strach i obawe, że coś jest nie tak. Przecież tutaj już drugi dzien mija....ale w sumie nie wiem ile tu doba nawet trwa i czy tutaj jest coś takiego :( Straciłem już poczucie czasu, nie miałem zadnego odniesienia.

Doszedłem do jakieś wioski. Kilka domków i po środku jakaś wieża.
Obserwowałem chwile i zobaczyłem jak nadlatuje mały "statek". Wylądowałem między domkami...po chwili z jego wnętrza wyszła istota. Miała około 3m wzrostu jak nie więcej, strasznei chuda, cała szaro-granitowa i dookoła niej unosiła się lekka poświata. Stałem i patrzyłem na nią ze zdumieniem. Nagle poczułem jakby ktoś wkradał się do mojej głowy, poczułem ucisk z tyłu głowy i lekki pisk w uszach. Usłyszałem w głowie glosy:
- Kim jestes?!
- Co tu robisz?!
- Gdzie jest Daher? Chyba dobrze zapamiętałem to imię ale nie dam sobie ręki uciąć.

Popatrzyłem przed siebie i zobaczyłem jak ta istota się zbliża do mnie. Nie mogłem się ruszyć, nic powiedzieć. coraz bardziej piszczało mi w uszach. Zacząłem krzyczeć i BUM nastała ciemność.
Obudziłem się nei wiem po jakim czasie ale w jakimś dziwnym pomieszczeniu.
Dookoła były szyby, nademną znajdowała się jakaś kopuła a podemną również była szyba ale jakby taka popękana i fioletowa i dostzregałem pod nią jakieś ruchy jakby jakiegoś wahadła, które przemieszczało się raz w lewo i raz w prawo bez końca.
Po chwili wszedł do środka jakiś starzec i podszedł do mnie mówiąc:
- Zaraz Cie odeślemy tam skądd przybyłeś.

Odpowiedziałem: jak chcą to zrobić?

- Odeślemy Cie.

I wyszedł.

Zaniepokojny zacząłem chodzić po tym pomieszczeniu i szukac wyjścia. Nagle poczułem wibracje i ujrzałem jak wahadło coraz szybciej się rusza. Wystraszyłem się lekko. Wahadło coraz szybciej się ruszało i szybciej i szybciej. Usłyszałem coarz głośniejsze buczenie. nademną na samym czubku kopuły który był skierowany do dołu w moja stronę zaczęly tworzyć się małe wyładowania elektryczne.
Już poważnie wystraszony zacząłem krzyczeć i wołac żeby przestali, że nawewt nei wiedzą skąd przybyłem itd.

Wahadło ruszało się tak szybko że wydawało sie, że stoi w miejscu, widziałem tylko jedną ciągła jasną linie. Wyładowania były już bardzo duże i nagle rozległ sie ogromny HUK!!!
Promien uderzył we mnie i zrobiło się strasznie jasno, biało, żółto, pomaranczowo. Czułem dziwne uczucie jakbym się rozpadał na kawałki, atomy. Każda moja myśl a było ich tysiące żyła własnym życiem, każdą w ciągu jednej sekundy mogłem zbadać na tysiące sposobów, każda po kolei w sekunde i rozumiec ją, rozpracować. To było niesamowite, nie do opisania. Wszystko co było tylko możliwe do zrozumienia, rozkminienia co zajełoby człowiekowi całe zycie a może i by nawet zabrakło ja rozkminiłem w jedną sekunde.

Poczułem, że się przemieszczam z ogromną prędkością. Poczułem dziwne znane mi uczucie, myśli, odczucia i BUm zderzyłem się z czymś lub kimś. Przeplatały mi się myśli dziwne nie zrozumiałe z myślami które znałem z odczuciami i wspomnieniami które miałem od dawna. Poczułem jak coś we mnie wnika w całe moje ciało a jednocześnie coś ze mnei wychodzi, ulatnia się. Straszne uczucie zdobycia czegoś i uciechy z jednoczesny utraceniem czegoś i smutkiem strasznym. Nigdy nie odczuwałem czegoś podobnego. Nie wiem ile to trwało, straciłem calkowicie poczucie czasu. To mogły być nawet wieki a mogła to byc sekunda, nie byłem w stanie tego ogarnąć.

Zatrzymałem się.

Usłyszałem znany mi głos a jednocześnie nie znany. Znowu uczucie pływania, kołysania. Otworzyłem oczy. Ktoś był przedemną, kucał i coś mówił. Kto to jest? Gdzie ja jestem?
Oszołomiony i ogłuszony nie wiedziałem co się dzieje. probowalem wstac ale nie umialem.
Osoba cos mowila do mnie ale widzialem tylko jak rusza wargami, nic nei slyszalem tylko glucha cisze. Po chwili piiiiisk iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
szszszszsszssz eeeeeeeptyyyyyyyyyyyy. niiiiiiicccc Ci nie jest? Zyjesz? hej jak tam? Halo!! Popatrz na mnie!!
Patrzyłem ale kto to jest?
halo to Ja. O stary ale poleciales. Hej wracaj!!
To byl moj ziomek oczywiscie, wrocilem.
Takie cucenie i doprowadzenie mnei do jakiesgos stanu komunikatywnosci trwalo dobre 3-4h
Po tym czasei zaczalem rozmawiac, Ale dziwnei mi sie zdania kleilo i przeplatalem slowa i wychodzil jakis belkot.

Około godziny 2 w nocy ziomek poszedł bo mu kazałem i mówiłem że juz jest ok.
Stoper ktory wlaczyl ziomek od poczatku TRIPA do jego konca pokazał 32 min. hehe jak dla mnie to trwało kilka tygodni albo i dłużej. Tego nie da się opisac słowami żeby to odczuć to tzreba samemu przeżyć.
Nadal jednak miałem lekkie powidoki i czasem przez mojaglowe przechodzily dziwne mysli, niezrozumialem, jakby nie moje bo nie wiem o co chodziło. Do teraz mi się zdarzy ze takie mysli przelatuja mi przez glowe czy jakies wspomnienia nie moje.
Wiem, że to była chyba juz granica moich możliwosci jak narazie, moglo sie skonczyc zle ale naszczescie skonczylo sie dobrze. Dochodziłem dlugo do siebie. Do teraz jeszcze tego nei ogarniam istaram sie to wszytsko pojac. Ale warto bylo, bo ta podroz byla niesamowita.
Pewnie sie zastanawiacie jak ja to wszytsko pamietam tak dobrze. Otoz kiedys tez TRIPY moje przypominaly mix wszytskiego na raz i jak wracalem to pamietalem pare szczegolow ale z czasem to sie wyrabialo a tripy sie wydluzaly a ja coraz wiecej zapmaietywalem no i nie bylo juz mixow ale wszytsko zaczelo tworzyc piekna calosc. I etraz mam TRIPY takie jak opisalem. A pamietam je tak jak np. wyjscie do znajomego na kilka godzin i po powrocie do domu przeciez wiem co robilem, oc zym gadalismy itd. Z tym mam tak samo.

To tyle. Mam nadzieje ze nei zanudzilem i ze ktos moze cos wyciagnie z tego albo pomoze mu to w jego podrozach.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

  • Replies 452
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

  • 1 miesiąc temu...

Super trip! Sprawdź sobie co to znaczy zaher z arabskiego, zaskoczy Cię

Powiem szczerze że ten trip opisuje sceny jak z kilku odcinków serialu Doctor Who, dlatego mam pytanie czy kiedykolwiek to oglądałeś? Bo może odezwało się po latach? W każdym razie zazdroszczę!

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Nie no stary. Czytałem chyba wszystkie Twoje tripy, ale ten to mnie po prostu rozłożył na łopatki. Coś niesamowitego. Wnioskuję, że te tripy są tak realistyczne, że nie można tutaj mówić o śnie. Tymbardziej, że możesz prawie normalnie podczas jego trwania myśleć.

Tak mi się spodobało to opowiadanie, że najchętniej przeczytałbym książkę opartą na tym tripie. Grubaśno na maxa!

thcon22, nie rozumiem dlaczego wyskakujesz tutaj z dxm i fetą?

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

  • 7 miesięcy temu...

Witam
Po długiej nie obecności w temacie..tylko w temacie bo na codzień nie przestawałem eksperymentować z psychodelikami, nie tylko z Salvią ale jako, że jest to temat o Salvi zamieszcze tutaj myślę, że dośc ciekawy Trip jakiego doświadczyłem niespełna miesiąc temu smile.png

Był 22 grudzień, przygotowania świąteczne, choinka, prezenty itd. W powietrzu unosiła się ta cała atmosfera świąteczna, którą zresztą lubie.
Dzień wcześniej odebrałem przesyłkę zaadresowaną do mnie ;p
W środku moje najpiękniejsze skarby, naprawde Mikołaj postarał się w tym roku hehe bo arsenał był pokaźny.
- Susz salvi 100g

- Ekstrakt x5 5g
- Ekstrakt x10 3g
- Ekstrakt x20 3g
- Ekstrakt x35 2g
- Ekstrakt x65 3g
- DMT 500mg ( postać proszku ) jeszcze nie paliłem ale w takiej formie będzie to testowane.

- Meskalina 12tab. ( co odpowiada 2 mega TRIPą lub 3 słabszym )
- Kryształy LSD ( 5szt )
- Grzybki Psilocibe Cubensis McKena 10g
- Grzybki Psilocibe Cubensis Equatorian

Jak widzicie jest co brać

Proszę o nie wysyłanie mi na PW prośb o wysłanie czegoś hehe naprawde bym chciał byście mogli tego pokosztowac ale nie wysylam nic bo nie bede robil przypalu sobie, prosze o wyrozumialosc i zrozumienie.

Po otwarciu paczuszki, naszła mnie ochota na konsumpcje czegos
Padło na salvie x20
Lecz wypadło mi coś i tego dnia nie mogłem zapalić tak więc mamy 22 Grudzień i czas zacząć smile.png


Dzięń zaczął się zwyczajnie, wstałem wypoczęty, do roboty nie trzeba było iść, życ nie umierać a w głowie myśl: " zapale dziś salvie w końcu"
Nie będę opisywał całego dnia bo to nie ma sensu. Około godziny 17 było juz ciemno, sam w domu. Dziewczyna gdzieś u koleżanki więc mam czas dla siebie.
Włączyłem muzyczke tym razem śpiewy szamanów czy tez mnichów w sumie to nie śpiewy ale nucenie jakby chyba wiecie o co kaman. Światło zgaszone, świece się palą brrr nastrój piękny aż ciarki przechodzą.

Rozkładam dwa koce jeden na drugi żeby było miekko i siadam na nich.
Zmierzyłem sobie ciśnienie: 118/74 puls 71

Przygotowuje bongo, zapalniczke żarową, troche suszu salvi który mieszam z ekstraktem x20.
No to do dzieła. Odpalam, przykładam płomien do cybucha, zatykam palcem sprzęgiełko i ciągniemy dyyyymek. Bongo wypełnia się gęstym biało-szarym dymem, ściągam kilka małych buchów około 5-6 i trzymam w płucach po czym wypuszczam dym. Napuszczam do bonga reszte dymu, puszczam sprzęgło i Fuuuuuuuu opróżniam całe bongo. Ledwo powstrzymuje się od kaszlu, łzy mi napływaja do oczu, czuje już jak salvia zaczyna działać, wypuszczam dyyyymmmmmmmmm..................

Wszystko wiruje, zaraz się zacznie, lekkie poddenerwowanie, czuję się jakbym było mocno pijany, wszystko faluje i przybiera na sile z sekundy na sekunde, wyciągam przed siebie ręce i widze na nich tysiące, miliny małych kwadracików jakby klocki lego, które nagle się rozsypuja na jeszcze mniejsze....nie mam rąk ale wcale mnie to nie dziwi to takie naturalne, wogóle się tym nie przejmuje bo mimo, że ich nie widze nadal je czuję, gdy już skończyłem tą myśl, byłem daleko stąd. Leciałem pośród gwiazd, tysiące myśli cisnęło mi się do głowy.
Śmiałem się, czerpałem z tego radość, jeszcze przed chwiła byłemw pokoju a teraz lece wśród gwiazd i mijam kolejne galaktyki z ogromną prędkością i jestem tego na 200% świadom!!!
Gdzie dolece? dokąd zmierzam? jak daleko jestem od domu? takie pytania ciągle przychodzily mi do głowy.
Nagle tor lotu skierowal się na jedną z galaktyk, wleciałem w nia mijając mgławice gwiazd, jakieś planety, słońca BUM ciemny obraz nic nei widziałem czułem natomiast , że już sie nie unosze, leże na czymś twardym.
Obraz zaczął sie rozmywać i ujrzałem sufit, podniosłem sie i dostrzegłem kontury swojego pokoju BUM wszytsko zaczęło się rozmywać i znalazłem się w miejscu mi nie znanym. Nademną przechodziły jakieś istoty, bez przerwy. Podniosłem się i ujrzałem ogromną metropolie w jakiej się znalazłem. Ludzie byli dziwni, ich ciała były jakby rozciągniete, wszyscy byli bardzo wysocy, ciężko mi określić ich wzrost ale coś pomiędzy 2,5 a 3,5m.
Mieli na sobie czarno-szare kombinezony które opinały ich ciała. Twarze mieli bardzo blade a zrenice czarne. Przechodzili obok mnie kazdy w swoja strone, patrzyli na mnie i slyszalem szepty ale w jezyku mi nie znanym, nie rozumailem nic.
Calkowicie bylem zdezorientowany: isc? zostac tu gdzie jestem? co robic? takie pytania przechodzily mi przez mysl w tym momencie. Dodam ze czulem i bylem swiadom wszytskiego jak w zyciu codziennym.
Postanowiłem iśc przed siebie w głowie ciągle setki myśli, ile potrwa TRIP jeszcze? a jak sie zawiesilem i juz nie wroce? a jesli wszytsko bylo fikcją a to jest prawdziwy swiat a ja poprostu tu zylem i szedlem sobie jak codzien ale upadlem uderzylem sie w glowe a cale zycie na ziemi poporstu bylo po urazowym snem i teraz sie ocknalem? co wtedy???? Oszalałbym!! Wkrety po grzybach to nic w porownaniu z tym co dzieje sie w takim stanie na salvi!!
Szybko uporalem sie z dreczacymi myslami, szedlem przed siebie w strone centrum metropoli. Budynki szare, ulice czarne, niebo szaro-czarne, ludzie czaro-blado-czarni. Jezu mozna tutaj dostac depresji w kilka minut!!
Wszystko mnie przytłaczało, cała ta atmosfera dziwna, i ta cisza!!! o tak cisza!!! teraz do mnie dotarło , że tu jest cholernie cicho!!! nie slychac nic!!!
Tylko szepty przechodzących istot. Nie ma pojazdów żadnych, tylko tysiące tych istot. Każda gdzieś idzie, coś robi, nikt nie stoi w miejscu. Nikt z nikmi nie rozmawia. Ciągle się przemieszczają.
Idę przed siebie ciągle, obok chodników były kładki jakieś i gdy ktoś na niej stawał kładka jechała, więc tez stanąłem i zacząlem sunąc na niej. Kładka unosiła się w powietrzu naprawde nie wiele nad ziemią 5-10cm. Poruszała się zpredkoscia moze 20km/h. Bardzo fajhny i wygodny srodek transportu ale jak tym sterowac? kiedy to sie zatrzyma? Lekko spanikowałem.
Przedemną 50m gdzieś, istota tez sunęła na takiej kładce podobnie jak i za mną. Więc narazie postanowilem nic nei robić a jakby co to zeskocze, nie ma co się przejmować......spokojnie.
Sunąłem cały czas pod górkę, na końcu drogi dostrzegłem wynurzającą sie kopułe, zaczęła robić się coraz większa im bardzij zbliżałem się do wierzchołka górki.
Rosła i rosła, pod kopułą zaczęły ujawniać się kolejne elementy budowli, robiła się naprawdę przerażająco ogromna, jej cień dosięgnął mnie, zrobiło się chlodno. Dojechałem do samego wierczhołka wzniesienia i doznałem szoku. Ujrzałem ogromną metropolie u podnóży przeogromnej budowli!!!! Mogła mieć 4-5km wysokości napewno. Unosiły się dookoła niej czarne chumry. Metropolia u jej podnóża wyglądała jak czarna plama. Sunąłem na tej kłade w jej kierunku ale była daleko odemnie. Ciezko mi okreslic odleglosc ale moglo to byc dobre 3-4km. Chcialem zatrzymac kladke ale nei wiedzialem jak: mowilem STOP! Stój! Zatrzymaj się! nic nie skutkowało. Więc zeskoczyłem z niej. Odbiegłem troche od drogi w kierunku drzew rosnących niedaleko. Stanąłem i porzyglądałem się tej ogromnej budowli.
KTo ją wybudowal i po co? Do czego służy? Kopuła na jej szczycie się kręciła, raz wolniej raz szybciej, gdy przyśpieszała niebo robiło się ciemniejsze. Przyśpieszała w coraz to krótszych odstępach czasu. Czułem niepokój.
Stałem tam dobre 10min w sumie nie wiem ile dokładnie, straciłem poczucie czasu. Kopuła kręciła się cały czas szybko już, niebo zrobiło się czarne, zapadł zmrok, było słychać dośc wyraźne buczenie i widać było świecącą na fioletowo kopułę, świeciła coraz bardziej i kręciła się coraz szybciej. Buczenie było już naprawde strasznie głośne, nie słyszałem własnych myśli, kopuła rozświetliła wszytsko wokół na fioletowo.
Istoty jadące na kładkach zatrzymały się, zeszły z kładkem i przykócły zakładając ręce na głowe. Byłem przerażony.
Czułem, że zaraz kopuła eksploduje, buczenie było tak głośne, że rozsadzało mi głowe, złapałem się za nią i zacząłem krzyczeć z bólu........!!!!!
Ciągle natomiast patrzyłem co się stanie. Kopuła zaczęła niszczyć budynek na którym stała i zapadła się pod ziemie.....nastąpiła cisza!!! totalna cisza i piszczenie w uszach.
Z ziemi, gdzie kopuła się zapadła wystrzelił z niebo jasny biały promien światła. Po chwili niebo zrobiło się jasne, biało-niebieskie.....istoty weszły na kładki i pojechały dalej jakby nigdy nic.
Co to było???
Nie mogłem pojąć o co tu chodzi? I czym była ta kopuła?
Zacząłem rozglądać sie wokól i dostrzeglem inne takie same budynki ale daaaleko odemnie, naliczylem ich 12 a napewno jest ich jeszcze wiecej, na kazdym byla taka kopula.
Zacząłem isc w ich kierunku, coraz wolniej i wolniej, ruchy staly sie strasznie ciezkie i meczace, obraz niewyrazny, czulem ze wracam, poddalem sie temu.
Widziałem białe przebłyski i że się przemieszczam.
Buczenie w głowie, sufit, podłoga, moja ręka, słysze swój oddech, szybki oddech. Coś mamrocze, nie moge wydusić z siebie ani słowa, nie umiem sklecic zdania jak uposledzony.
Doczągałem się do łóżka, wszedłem na nie, połozyłem się na plecach i głosno wypuscilem powietrze z pluc. MASAKRA!!!
Czułem ze jestem caly spocony a ubrania sa przemoczone do suchej nitki.
Założyłem na nadgarstek aparat do mierzenia cisnienia ( wprowadzilem to do swoich eksperymentow, zby wiedziec co i jak po TRIPIE )
Ciś. 155/107 Puls 91

Znacznie przekroczone normy. Ale nie dziwie sie.
Dochodziłem do siebie około 15-20min. Po czym zwlokłem się z łóżka, przebrałem i zapisałem to co zapamiętałem z TRIPA.

Uważam, że x20 poradziła i to aż nad to smile.png Piękna podróż, dużo przemyśleń mam teraz. Jest nad czym myśleć. No nic mam nadzieje, że dobrze się czytało i że każdy rozkmini to na swój sposób i zachęcam do podróżownia.

Pozdrawiam JapkoDre

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+