Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

Tripy na Salvi Divinorum


ambicja

Recommended Posts

  • Replies 452
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Japko ostro, ale to racze nie był zbyt miły trip, przynajmniej na początku;)

Ale troche zniechęca do palenia samemu na łonie natury - ktoś tu pisał że czeka na pogodę aby zapalić, bo w domu się boi. Też tak myślałem, ale jak widać wcale tak nie musi być. No chyba że ktoś ma jakaś pustynie do dyspozycji;) Guzem sie nie przejmuj, gorzej jakbyś sobie oko wybił, albo wpadł do jakies wody czy pod samochód itp (bo jednak przeszedłeś 80m). Ja wciąż nie moge się zabrać za susz znowu i ten 4x, no a Ty sobie tak bierzasz 30x i na spacer hehe;)

A i mam pytanie w kwesti technicznej - to Ty mieszasz extrakt z suszem? Myślałem ze zawsze nabijasz liścmi, a na to kładziesz ex i przypalasz, a tak jak wszystko zmieszasz to chyba osłabia efekt końcowy. No przy x30

oczywiscie musiało sponiewierac ale jakby to wypalic czyste na 2 razy z mniejszego bonga to by chyba bylo mocniesze? Pozdro!

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Witam.

Zawsze mieszam ekstrakt z suszem, dokladnie to miele na male kawalki i mieszam i jest wystarczająco mocno :) nie próbowałem samego ekstarktu palić ale czemu niby miało by to osłabić efekt końcowy? I ogólnie chyba ciężko by było nabić sam ekstrakt bo jest zbyt sypki.

Jest nabite 0,2g ekstraktu i obojetne czy jest nabite na początku czy wymieszane....nie zmienia to faktu, że te 0,2g tam jest :)

A palone samo dało by taki sam efekt myślę. Chociaż na logikę biorąc to tu jest ekstrakt palony z suszem więc powinno być mocniej bo susz przecież też daje jakieś efekty :)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

WItam.

Jestem jeszcze pod wpływem Salvinorinu :D Dziwnie się czuję. wszystko ucieka lekko w prawą stronę a ja siedząc na krześle czuję się jak bym siedział pod kątem 45 stp. hehe

Zapaliłem susz i strasznie pokrętna faza mi się włączyła. Najpierw pomyślałem że wkręcam swojego przyjaciela w coś i film poleciał...zrobiłem to wszystko...nagle do mnie doszlo że przecież ja siedze nadal w pokoju i wkręciłem się sam w to, że wkręcam przyjaciela ale uczucie, że to zrobiłem własnie.......nadal pozostaje. Potem strasznie pokrętna myśl mnie naszła i jakby zrozumienie świata aż dostałem strszanej gęsiej skórki aż bolesnej, która nadal się utrzymuje. W tym zrozumieniu naszła mnie również myśl, że świat rzeczywisty jest całkowicie nie rzeczywisty......i tylko świat Salvi jest prawdziwy i ja będąc w nim teraz to dostrzegam...zobaczyłem to wszytsko jakby na płycie chodnikowej która stworzona jest ze wszytskiego co na ziemi i na niej zawrte jest to co pomyślałem :) Niesamowicie cięzko to wytłumaczyć hehe. Dobra uciekam zapalić raz jeszcze :) Hot Raport :)

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Stan w którym się znajdujemy podczas palenia Salvi i tego co doświadczamy wtedy i nie mówie tu teraz o wizjach ale o przemyśleniach - można zrozumieć tylko będać pod wpływem Salvi i to czego się dowiadujemy można wytłumaczyć tylko wtedy tak naprawdę w 99% ale jak wiadomo nie da się tego zrobić podczas fazy....ale też ciężko jest znaleść słowa, którymi można by było to opisać. A po fazie Salvinorum A, już niema takiego stężenia w nas i również nie idzie już opowiedzieć co się zrozumiało pomimo, że to zostaje w nas i wiemy oco chodzi. Wiem, że strasznie to pokrętne ale tak właśnie jest. Hehe Dlatego zachęcam do palenia Salvi, oczywiście z głową i wtedy będziecie wiedzieć o czym pisze.

I bardzo ważne:

Gdy palicie susz i praktycznie nic nie czujecie, nawet jakiegoś falowania obrazu, nie olewajcie tego. Ważne żeby było cicho w pokoju, w kórym to palicie. Skupcie się wtedy, zalecam też zamknięcie oczu ale nie jest to konieczne.

Efekty są zawsze ale więkoszość osób paląc to i nie czujać jakieś tam "fazy" olewa to wstaje zapomina o sprawie a to jest WIELKI błąd. Bo nawet jak "nic" nie czujecie to Salvia działa ale trzeba to dostrzec.

Ja się skupiam, czasem zamykam oczy i otwieram i tak na przemian. I myśli same przychodzą do głowy, rózne, zawiłe, takie których nie da się opisać ale jak ich doświadczycie to będziecie w szoku. I dopiero jak faza zejdzie to zrozumiecie tak naprawdę że niby takie nic ale z drugiej strony było to potężne doświadczenie inne od wszystkich.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

naszła mnie również myśl, że świat rzeczywisty jest całkowicie nie rzeczywisty......i tylko świat Salvi jest prawdziwy i ja będąc w nim teraz to dostrzegam...

dokłądnie tez tak miałem

"Skrecanie przestrzeni" tez hehe

Kazdy dzieciak sie bawił w krecenie w kółko dla wywołania zawrotów głowy.

Kiedy położy sie na ziemi to świat wiruje - coraz mniejsze wiry, aż się zatrzyma całkiem, a tu jest tak jakby "naciągło" przestrzeń, tzn zaczał sie taki jeden wir i zatrzymał i to tak jakiś czas, Albo jakby przestrzen sie składała jak książka.

 

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Ludzie ożywcie ten temat :D

To ożywiamy=]

Opiszę swój pierwszy raz, w ogóle jeśli chodzi o salvie nie jestem gejzerem doświadczeń, bo paliłem tą zacną roślinę 3 razy, ale zawsze szedłem na całość w myśl słów Terrenca M., że "prawdziwe doświadczeniem psychodeliczne niesie w sobie wiele emocji, ze strachem włącznie, wywołanym poczuciem straty kontroli". Jako, że bogata przeszłość narkotykowa naznaczyła mnie piętnem rozsądku przy spożywaniu czegokolwiek, wynikającym właśnie z strachu przed nieogarnięciem fazy spotkanie z SD było dla mnie zderzeniem z zupełnie innym doświadczeniem.

Już od dawna interesowałem się naturalnymi tripogenami. Mój kolega akurat miał ekstrakt salvi po niższej cenie niż w znanej sieci sklepów, więc zakupiłem cudowną fiolkę i o 16 chłodnego jesiennego popołudnia znalazłem się na osiedlu. Udałem się na pobliski pas nieużytków dzielący bloki od stacji kolejowej. Pośrodku niego stoi blaszana altanka. Na zachód za siatką znajduje się stacja kolejowa, która widać z altany, na północ stare magazyny, na wschód bloki szarego osiedla. Cały poPRLowski krajobraz poprzetykany jest starymi topolami żółknącymi w jesiennym słońcu i psami wysokiej trawy.

Usiadłem na altanie ze szklaną fifką w ręce i sercem kołatającym ze strachu. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do pasterzy- uczestników. Za 10 minur była przy mnie narzeczona i ziomek. Bywa tak, że im więcej wiesz teoretycznie o czymś tym ciężej jest przejść do praktycznego używania danej rzeczy. Tak było ze mną i salvią. Przerażony i zainspirowany opisami tripów internautów postanowiłem zmieszać ekstrakt z tytoniem w imię zasady ostrożności. Wyszło po jednym buchu z fifki dla każdego. Czekamy i... nic. Druga fifka. To samo. Trzecia. Coś zaczęło się dziać, ale byłem ostro wkurzony bo po 3 lufach mj jest już bardzo intensywnie, a tutaj wszedł jakiś dziwny spokój, czas zwolnił bieg. Siedzieliśmy na altanie zwróceni w stronę jednego z magazynów na ławce bez jednej deski. Na pobliskich torach w odległości 30 metrów przetaczał się pociąg. A we wnętrzu spokój. Nagle uzmysłowiłem sobie, że profanuje świętą roślinę, ku**a. To był moment, krzyknąłem do zioma chcesz zapalić czystą pierwszy czy ja mam to zrobić? Przypomniałem sobie jakiś hiszpański filmik gdzie ludzie łapali kilka buchów i odpływali. Poinstruowałem ziomka. Ściągnął pierwszego bucha. Długo trzymał. Potem drugiego. W fifce dopalił się żar. Nagle koleżka skoczył na równe nogi i wypuścił fifkę z rąk. Miał dziwnie nieobecne oczy wpatrując się w ziemię. Podniosłem fifkę, kolega usiadł po 3 minutach i zapytał się gdzie byliśmy w tym czasie gdy on stał i z kim rozmawiał przez ten czas. Nikogo rzecz jasna nie było, a ziomek nie powiedział ani jednego słowa stojąc. Gdy jego oczy doszły do siebie poprosiłem żeby patrzył co robię i zabrał fifkę gdy skończę palić. Nabiłem czystą. Złapałem olbrzymią chmurę na całe szkło i trzymałem w płucach...

Zaczynało brakować mi powietrza, więc wypuściłem to co zostało. Ostatnie co widziałem to ziomka zabierającego fifkę. Gdy ostatki powietrza opuszczały moje płuca rzeczywisty świat się rozpadł. Dosłownie to co widziałem odleciało razem z buchem. Siedziałem w pociągu. Starym wagonie podmiejskim z różowymi siedzeniami. Siedzenia były zrobione z tworzywa i dziwnie falowały. Miały konsystencję mułu, gęstej cieczy. Po prawej stronie na oścież otwarte było okno przez które wpadały dźwięki jadącego pociągu i szumu wiatru. Wydawało mi się, że słyszę gdzieś w tle śpiew słowika. Pytałem się w duchu gdzie jadę, kiedy mam wysiąść. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem... Siedzenia zaczęły mnie wciągać jak ruchome piaski, grzązłem coraz bardziej. Narastało we mnie uczucie paniki, nie dlatego że nie kontroluje tego co się dzieje, po prostu tonę... To było tak rzeczywiste... To musiała być prawda. Obróciłem się ostro w prawo. Zobaczyłem zawieszoną w różowej cieczy twarz mojej narzeczonej. Patrzyła na mnie, krzyczałem "pomóż mi, pomóż", ale jej twarz nie reagowała. Pociąg przyspieszył, zniknęła ściana z oknem. Widziałem twarz narzeczonej na tle krajobrazu pól i lasów. Pociąg rozwijał ogromną prędkość, a twarz ukochanej zaczęła się multiplikować, ciągnąc się, wydłużając, mnożąc razem z kierunkiem pędu. Zrozpaczony spojrzałem w lewo na ziomka. Siedział na tle zamkniętych drzwi od przedziału. Profilem. Uśmiechał się. Pomyślałem "jak on może się śmiać w tej chwili, przecież to wszystko jest jakieś po*****e, wszystko się pi*****i, tonę, jadę nie wiem gdzie, a moja ukochana mnoży się przez pączkowanie" Zapytałem: z czego się ku**a śmiejesz? Nic. Ponowiłem pytanie. Głowa ziomka z profilu zaczęła obracać się do mnie przodem. We mnie narastało przerażenie. Połowę twarzy, którą widziałem z profilu miał normalną... Drugą z plastikowej cieczy, która spływała w dół i kapała na mój zapadający się w siedzenie tors...

Nagle wszystko się skończyło. Siedziałem na ławce bez deski, z której w ogóle ciężko było wstać bez użycia rąk. Poderwałem się z ławki i chciałem uciekać, ale serce mało mi nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie zrozumiałem co się stało. Narzeczona podeszła do mnie i spytała czy wszystko w porządku. Podobno przez parę minut wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w nią, potem w ziomka i nic nie mówiłem. Wydało im się że rozpłynąłem się na ławce. Gdy doszedłem do siebie opowiedziałem im co się stało. Narzeczona oświadczyła, że dziś tego nie chce palić, bo ławka jest dziurawa i zimno i w ogóle... Ja po tym nabrałem zajebistego respektu do tej rośliny, zapaliłem 2 dni później w innych okolicznościach, ale o tym może innym razem=]

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

tak teraz sobie myślę :zbakany: jak to jest że są tacy ludzie jak Japko co pala Sd i pala, przecież full ludzi tego próbowało kiedy Sally była w dopalaczach, a jednak mało kto po to sięga drugi czy trzeci raz... Ludziom się po prostu chyba takie rzeczy nie podobają, wolą prostsze doświadczenia;)

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

ciekawe co by to było gdyby podobnie jak teraz z tym światłem, wymyślono że o jakiejś godzinie w jakiś dzień wszyscy przypalają Sally, tzn kto ma. Najlepiej o 24-2 w nocy bo w dzień czy wieczorem nie wszyscy maja warunki itd. Czytałem opis trip ow "sprzerzonych", ale w to to naprawdę nie chce mi sie wierzyć.

ndnf mam nadzieję że kiedyś wkleisz tamtego drugiego tripa:)

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+