Skocz do zawartości
nasiona marihuany thc-thc

seedbay

Recommended Posts

Opublikowano

Podziwiam Cię ziom za twoje relacje i wielki szacun za to co osiągnąłeś w podróżach ;) Według pewnej teorii nie ma przeszłości ,teraźniejszości ,przyszłości jako takiej czyli np. "w linii prostej" nie mówiąc już o światach równoległych ;) w.g. niej wszystko istnieje naraz w jednym wielkim wirującym fraktalu.

  • Replies 452
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Opublikowano

Świetna podróz Japko, dawno mnie tu nie było wpadam tylko co jakis czas i odrazu wchodze w ten dział zeby zobaczyc czy jest jakis nowy trip raport, czytałem takze dwa poprzednie ktore byly rownie piekne, ale ten był wyjatkowy widac ze dalej sie rozwijasz i Salivia pozwala ci coraz bardziej zglebiac jej tajemnice. Pozdrawiam i trzymaj tak dalej. Ja do tej pory nie przełamałem strachu przed Panią Salivia moze mnie nie lubi :)

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Kolejny Trip, jak Japko radzi - nie poddaję się ;):

Udaliśmy się z kumplem na dość sporą polanę w lesie. Mieliśmy przy sobie szałwię, bongo, wodę i niestety zwykła zapalniczkę. Wiedziałem jednak, że to w zupełności wystarczy. Paliłem dwukrotnie, gdyż za pierwszym razem czułem niedosyt, jednak bardzo ciężko mi stwierdzić, które efekty towarzyszyły przy którym razie, więc wrzucam je do „jednego worka”.

Ja rozpocząłem podróż jako pierwszy. Nasypałem ok. 0,3g zwykłych szałwiowych liści i sążnie wchłonąłem powstały dym. Momentalnie po tym odsunąłem się na pewną odległość od kolegi. Wszystko prawie natychmiastowo zaczęło się zniekształcać, spajać, zlewać. Wszystkie elementy, które mnie otaczały wydawały się (najprościej to ujmując) jednym wielkim fraktalem, w którym to ja jestem zaokludowany. Doświadczyłem również (jak zwykle) uczucia dyskomfortu spowodowanego nadpotliwością i dziwnym szczypaniem. Tym razem było jednak nieco inaczej. Czułem się dosłownie jakbym miał poprzyczepiane nieskończenie wiele haczyków, linek jak u marionetek, które z każdym moim ruchem zdawały się stabilizować moje położenie (jak naciągi Golden Gate). Usiadłem i miałem bardzo nieprzyjemne wrażenie, że coś mi toruje drogi oddechowe, jakaś ciecz. Próbowałem to przełknąć, zanim zaczerpnę następnego oddechu, ale nie mogłem. Całe szczęście odruch bezwarunkowy przepony wziął górę i się nie udusiłem ;). Postanowiłem od tego momentu cały czas głęboko oddychać, aby mieć pewność tego czynu. Kumpel przez to trochę się zeschizował, ale nie byłem w stanie złożyć kompletnego zdania, aby mu to „zabezpieczenie” wyjaśnić. Po prostu starając się coś powiedzieć dochodziłem maksymalnie do 30% opracowanej wypowiedzi – jakby zbyt bardzo rozpraszały mnie otaczające dziwadła, w tym sam podźwięk moich słów. Jedynym sposobem było szybkie ułożenie zdania na pełnej koncentracji i wypowiedzenie go jak z kartki, bez myślenia w trakcie o czym się mówi. W przeciwnym wypadku – umysł po prostu odpływał w trakcie. Wzbudziło to sporo śmiechu, byłem po prostu tak przyjemnie poirytowany, że nie mogę się komunikować.

Kumpel cały czas trzymał się myśli, że jakaś siła go ciągnie do ziemi (pewnie te haczyki) i chce go zrównać z podłożem. Twierdził też, że ja już dawno zostałem rozwałkowany i leżę jako integralna część gleby :D. Potem znajomy zadokował na pewnej kłodzie i tam dokończył tripa w ciszy. Ja z kolei siedziałem na ziemi i się rozglądałem, rozmyślając – co jeszcze przede mną? Przyznam szczerze, że próbowałem trochę na siłę osiągnąć pewne efekty, wiedząc, że to tylko liście i to w bardzo średniej porcji.

Bardzo interesująca była również kwestia świerszczy, których dźwięk wydawał się być również „zaczepiony” jakimś haczykiem na stałe o moje ucho. Gdy obracałem głową miałem wrażenie, że odgłosy te tak jakby się „zaginały”. Ciężko to określić. Czułem jakby dźwięk był swobodnym sznurkiem przyczepionym do ucha (podobnie jak sznurki od mopa do głowicy). Każdy z pewnością wie jak wpływa na te sznurki siła odśrodkowa przy nawet delikatnym obrocie. Tak właśnie odczuwałem te dźwięki.

Spojrzałem następnie na hałdę jakichś brukowych kamieni. Wydawało mi się, że jest bardzo mała kupka bardzo drobnych ziarenek. Kiedy jednak do nich podchodziłem, znowu doświadczyłem tego fraktalnego uczucia. Wszystko jakby zaczęło się powiększać. Miałem wrażenie, że mógłbym wniknąć jeszcze głębiej wzrokiem. Przyglądając się tak tym kamieniom z odl. 0,1 cm stwierdziłem, że osiągnąłem granicę możliwości ;). Postanowiłem wziąć jednego, do rozmyślania, tak jak Hamlet czaszkę. Chwilę potem krzaki i drzewa (pomimo, że były w różnej odległości) nakładając się z mojej perspektywy na siebie zaczęły przypominać niedźwiedzia, a raczej jego pysk. Rzuciłem więc kamlotem z nadzieją, że nie trafię nic naprawdę żywego (cały czas byłem niestety świadomy, że to są swojego rodzaju halucynacje). Miś rozpadł się jak szklanka o beton, tzn. Nie potłukł, ale jego wizja, wyobrażenie wraz z tym rzutem automatycznie zanikło i zostały zwykłe krzaki.

Kolejną rzeczą był tzw. Wandering. Zacząłem podróżować po okolicy i badać rzeczy. Wszystko dotykałem, bo wydawało się takie inne, epickie. Mientoliłem byle liście, oglądałem chwasty, które to nota bene wydawały się jakby miały swoją własną duszę i charakter. Odchylając je miałem wrażenie jakiegoś w rzeczywistości niewerbalnego kontaktu, który jednak zdawał się być w tym momencie całkowicie werbalnym i normalnym.

Cały czas oczywiście towarzyszyły mi bardzo subtelne zawroty głowy, takie przyjemne kołysanie, jak na wakacjach w Kołobrzegu (musiałem to napisać :D). Cała faza była w ogóle taka epicka, ważna, wzniosła, no inaczej tego opisać nie umiem. Wszystko wydawało się takie nie bez powodu, jakby kryło w sobie głębię tajemnic wszechświata, które czekają na odkrycie.

Na chwilkę zatrzymałem się przy stosie gałęzi i naszło mnie, że przecież coś może być pod nimi (szczerze, to miałem nadzieję, że mózg mi coś „stworzy”). To odgarnianie też miało słynny charakter fraktalny. Odsłaniałem bowiem jedną za drugą, kolejną po wcześniejszej. Czułem się jakbym szukał jakiegoś włazu w Lostach :D. Po pewnym czasie dałem sobie z tym spokój i wpatrywałem się całkiem sporo w swoje dłonie, które zdawały się zostawiać za sobą wizualne „echo”. Jest to chyba najczęściej prezentowany rodzaj halucynacji, więc nie będę tego opisywał, bo każdy chyba wie o co chodzi. Dla mnie jednak to było zupełnie nowe. Następnie przyszedł czas wpatrywania się w niecodziennie pęknięty płaski kamień na ziemi. Najpierw wydawał się być stłuczoną szybą, potem pyskiem albinotycznego lwa (kamień był biały), a na końcu miałem wrażenie, że to odbicie w kałuży drzewa (pęknięcia wyglądały jak drzewo, bez liści, a biały kamień jako tło).

Po tym wszystkim postanowiłem przysiąść na kłodzie, która z perspektywy sprzężonej z wędrówką w jej kierunku wyglądała na horyzontalną. Okazało się jednak, że była zbyt pochyła aby się na niej utrzymać. Oczywiście spadłem. Nie to jednak jest najważniejsze. Kumpel mówił, że to był ułamek sekundy, a ja miałem wrażenie takiego epickiego lotu w slow-motion. Od razu w głowie pojawił mi się obraz z Green Streen Hooligans z piosenką Terence’a Jay’a w tle. Kiedy podróż dobiegała końca i zbieraliśmy się w drogę powrotną spotkaliśmy dwie żaby. Ich wędrówka również wydawała się dla mnie ciekawa, zwłaszcza charakt. „chlap” przy skokach. Byłem tym bardzo głęboko zafascynowany. Kiedy żabka do tego przywaliła z bara w leżącą na jej drodze puszkę, to myślałem, że nie wyrobię ze śmiechu ;).

Sam powrót był dość spokojny w wykonaniu, ale przerażający w założeniu. Mieliśmy bowiem dojść do domu. W lesie było całkowicie ciemno, gdy wychodziliśmy, a na ulicach tyle światła. Nagle uderzył mnie ten kontrast, kolory stały się bardzo żywe. Przybrały również niecodzienne odcienie, np. szczeliny na chodnikach w świetle lamp wydawały się być zardzewiałe. Cały czas idąc nie mogłem jeszcze sformułować swoich myśli. Doszliśmy jednak z kumplem do bardzo ważnego wniosku – pisanie trip reportów w gruncie rzeczy jest bez sensu. Dlaczego? Pisząc taki raport ograniczamy się do naszego werbalnego języka, który to gubi po drodze subtelne odczucia, o które tak naprawdę głownie chodzi. Mało tego, osoba czytająca ma swoją własną wyobraźnię, która w dodatku jest uformowana pod kątem seriali, telewizji i innych współczesnych form rozrywki obrazowej, co prowadzi do błędnej interpretacji. Można to przyrównać z najpierw z niesamowitą kompresją pliku np. mp3, a potem próbie przywrócenia mu dawnej jakości (wczoraj akurat myślałem o zwężającej i potem rozszerzającej się klepsydrze, jednak to porównanie wydało mi się lepsze ;)). Kiedy to już kumpel odbił do domu, mnie czekała jeszcze spora droga. Cały czas idąc miałem wrażenie rozumienia i czucia na własnej skórze 4 wymiaru, jakim jest czas. Zrozumiałem jak powstają elementy w czasie rzeczywistym o prostoliniowym biegu. Nagle spojrzałem na wszystko z innej strony, wszystko co się zmieniało w czasie, zwłaszcza w trakcie ruchu pokrywało się z naturą teseraktu, czyli figury czterowymiarowej. Ciężko to określić, ale chodzi o to takie przechodzenie rzeczy w rzeczy w czasie. Wtedy zrozumiałem, że na ten trop wprowadziło mnie już to uczucie haczyków z samego początku. To odczucie było progiem do poczucia i częściowego zrozumienia natury czasu.

Opublikowano

to mój pierwszy i ostatni raz,szałwia od brata z irlandii,ekstraktx50,bo dla brata wszystko to co najlepsze.

nie czytałem za dużo o co w tym chodzi,miało być spontaniczne,to co przeżyłem to było coś strasznego,ekstaza z horrorem,po machu zwaliło mnie na łóżko,czułem się,że zwijam sie w metrowej średnicy krążek o przekroju jakiś 30 cm,konsystencja raczej twarda,coś jak buk,czy dojrzały włoski ser,miało to w każdym razie słoje.momentalnie poczułem sie nierzeczywisty;że jestem postacią z kreskówki,że zawsze nią byłem i jestem od zawsze w tym czymś w czym jestem.to pewnie przez ten świat który widziałem poprzecinany na plasterki.świat był chyba niebieski jak z plasteliny,pod która jest żółta plastelina, i jakby tą plastelinę przeorać widelcem o nieskończonej ilości zębów.ogólnie świat którego nie pamiętam wyglądał chyba jak z "imaginacji doktora parnasusa",tylko dodatkowo był pocięty.

wszystko wirowało,ja gdzieś leciałem wirując w pozycji pajacyka.

a później nic nie pamiętam;ocknąłem sie na krześle,ponoć się zerwałem (choć nie wiem jak to możliwe)i chciałem gdzieś iść,na szczęście przytomni mnie zawrócili ,choć pewnie i tak bym nigdzie nie doszedł.

pamiętam ohydny smak który chciałem wypluć ,napiłem się piwa,które wyplułem przez okno,napiłem sie wody którą się zadławiłem,na szczęście nie za bardzo,trochę pokaszlałem i przeszło,wtedy już mniej więcej wiedziałem ,ze nie jestem postacią nierzeczywista.

wkur****m się na brata,chciałem go zabić za to co mi zrobił(oczywiście nie dosłownie),w każdym razie miałem żal do niego ,ze mi to dał,no ale za 5 minut byłem mu wdzięczny że przeżyłem jade życia,choć szczerze mówiac nie znajduje w tym żadnej mistyki czy duchowości,może jak to gó**o jest słabsze to lepiej działa.

podsumowując za mocne,prawie nic nie pamiętam z tych 10 min ostrej jazdy.

dzisiaj jestem lekko skołowany,nic mi się nie chce ,czytam jakieś debilne książki,bo na robotę nie mam siły.

Opublikowano

Hmm wreszcie opisze swój trip na salvi:) Do tamtego dnia spaliłem z 10g ale zawsze zwykla zapalniczką i jakieś słabe rzeczy widziałem przy zamkniętych oczach. Tamtego dnia paliliśmy susz z sziszy, i władowaliśmy porządną garść pod węgielek. Po spaleniu ogromnego bucha zacząłem się śmiać (nie tak jak po grzybach, ten śmiech był taki "suchy" ale podobnie pełny i przytłaczający :) ), a po kilku sekundach ze zdziwieniem zauważyłem w powietrzu "anomalie". Kto grał w stalkera ten wie o co chodzi. Dokładnie takie widziałem w powietrzu i jak powiedziałem kolegom to zaczeli sie śmiać. Wtedy kolega sięgnął po wąż a z rękawa wyleciała mu gwiazda. Później ściągnąłem jeszcze jedną większą chmure i rozłożyło mnie na łóżku. Pot zalał mnie całego i nie byłem pewien czy mam otwarte oczy czy zamknięte. Ścisnąłem powieki i wpatrywałem się w ciemność bo widziałem jakby ta ciemność przy zamkniętych oczach się "wygięła". Bardzo często takie coś mam. Ale po chwili ta ciemność się zaczęła zmieniać w taki jakby wielki czarny węgielek zajmujący cały mój punkt widzenia. Węgielek zaczął pękać a w miejscu pęknięć zaczął się żażyć. Jakaś siła ciągnęła mnie do przodu, czułem wyraźnie obecność kobiety. Lecąc chciałem ominąć ten węgielek i poleciałem tak na dół na lewo aż trafiłem na różową wodę. Płynąłem tą wodą w różnych kierunkach, tak jakby to była rzeka zakręcająca co chwila w innym kierunku. W pewnym momencie "różowa woda" zmieniła się w "wode z metalu", i znowu powtórka z płynięcia. Potem trafiłem na taki gumowy taśmociąg, i znowu on także zakręcał w różnych kierunkach. W końcu byłem przekonany że już jestem bardzo daleko, a taśma prowadziła poziomo na wprost. Obok były inne taśmociągi i wszystkie prowadziły do takiego urządzenia. To urządzenie "coś" sprawdzało. Na taśmociągach obok były różny zwierzęta, pamiętam szczura, ale byli też ludzie. Każdy miał zmarszczone czoło i minę z cyklu "ocb". Niektórych maszyna odrzucała a inni jechali dalej. Przejechałem dalej i znowu taśmociąg w różne strony (koledzy mówią że strasznie sie chichotałem wtedy) ale to już była końcówka. Zobaczyłem twarz która po chwili się głupio ale serdecznie uśmiechnęła. Wtedy wszystko zaczęło ciemnieć. Jak się wybudziłem byłem zachwycony. To był mój najmocniejszy trip :)

Opublikowano

technika nowa, eksperymentuj, moze tez kiedys sprobuje z sishy.

Trip zajebisty "lajtowy" tzn bez jakis horrorow. Jesli chodzi o tresc to sobie mozesz interpretowac na 1000 sposobow ale pewnie cos o istocie życia i przemijania jako takiego;)

Opublikowano

Wow Jabolak może krótko opisałeś tego tripa ale jakże bardzo mi przypomniał ten abstrakcyjny stan, a już dawno nie paliłem sali i wiele się zapomniało z tego jak ten stan wygląda. Najpierw jest ta niewinna śmiechawa jakby nigdy nic, a potem delikatnie rzeczywistość się rozjeżdża no i z każdym momentem coraz trudniej ją pochwycić, aż po kilku sekundach już mamy przed oczami taką abstrakcję, że ciężko ogarniać.

Przelatuje się przez jakieś dziwne rzeczy których prawie nie da się porównać do niczego znanego nam, a jak nawet uda nam się coś zinterpretować jako konkretny obiekt to zaraz on się nam rozpływa lub zmienia w co innego i ten nieustanny ruch wszystkiego wokoło.

Pamiętam jak patrzałem na ręce, a one się przekręcały w coś innego, potem jeszcze na nie wszedł inny kawałek czegoś i tak zniknęły one w polu jakiejś totalnie innej plastelinowej masy, a to ple dalej się przekręcało samo na siebie tworząc jeszcze coś innego i tak bez końca i bez możliwości ogarnięcia tego na co się właściwie patrzy.

No i jeszcze te teksty służące do określenia tej dziwnej materii gumowe, plastikowe, wałki, tuby, taśmociągi czy plastelina :)

Ten sam moment wejścia jest niesamowity, taki bardzo płynny, że się można nie skumać w którym momencie wleciało się bardzo daleko, że nie wiadomo gdzie rzeczywistość.

Stalkera nie widziałem ale wiem co to szałwiowa anomalia :)

Opublikowano

Przed pewnym czasem dluzej niz chwile temu. Paliłem 4 hydra ekstraktu x10 zapalniczka żarową. To co się działo to dziwne, było mi mało tej fazy. Tym razem był mężczyzna. I jacyś ludzie czymś jakby kurtyną zrobioną z drewna, latali nade mną trzymając tą kurtyne. Przejechało mi to po nogach i rekach, jak przejezdzało to mi drętwiało. Był śmiech na pytanie. Jakie pytanie? Czy poznam sens życia? Odpowiedzią był śmiech że za mało przygotowany jestem. W pewnym momencie jak widziałem dziwne krztałty to zaczęły się wyginać razem ze mną, i w pewnym momencie zrobiły się w takie paski, i te paski przejeżdżały a mnie wyginało. To było super! ale był świadomy tego że jestem w pokoju, ta świadomość przerwała mi tą faze i wszystko osłabło. Teraz już tego nie ma, ale strasznie rzuca na boki, ciezko cokolwiek pomyśleć napisać. Wiele bym dał za ekstrakt x60

  • 7 miesięcy temu...
Opublikowano

Witam.

Już niedługo nowe TRIPY....zbierałem doświadczenie i naprawdę jest dużo lepiej. Ja juz nie wiem czy podróże były tak dalekie czy poprostu to juz jest nie do pojęcia, tego nie można juz mierzyć w odległościach hehe.

Pozdrawiam.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Hej Japko nie to żebym był niecierpliwy ale może jakiś mały trip raport chociaż. Myślałem, że zaprzestałeś spotkań z Sally, a tu taka miła niespodzianka. Ciekawi mnie strasznie co Ci się przydarzyło. Pozdro

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Reply to this topic...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+