Skocz do zawartości
nasiona konopi

grower

Recommended Posts

Opublikowano

Siaaamanko.

Mieszkam w bloku na 4 piętrze hehe. Dzięki za słowa otuchy :D hehe TRIPY zawsze staram się opisywać bardzo dokładnie i nie stanowi to większego problemu bo wszystkie je pamiętam do dziś, nie pozwalają o sobie zapomnieć :D Mam ochote dzisiaj znowu zapalić ale już mam końcówke ekstraktu więc chyba zostawie na kiedy indziej. Nie no wczoraj to było lekkie przegięcie hehe też sie ciesze, że nic poważnego się nie stało. Najbardziej byłem zaskoczony jak ocknąłem się w kuchni, ja pier.... nad tym się niema żadnej, powtarzam ŻADNEJ kontroli. Tak więc uważajcie. Pozdro ziomki.

  • Replies 452
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Gość gietek00
Opublikowano
Gietek, no ja czułem, że te wszystkie drzewa chcą mi coś powiedzieć, niektóre machały szybko gałązkami. Jedno mówiło coś o tym, żebym nie zapomniał zabrać butelki po coli(miałem ze sobą już pustą), no bo jak mogę śmiecić w lesie, w którym własnie zamieszkałem, że to nie przystoi tak wysoko postawionemu drzewu jak ja :shock: Nigdy tego nie zapomnę. Czułem też obecność jakiejś silnie kobiecej postaci. Co jakiś czas czułem kobiecą dłoń na policzku. To było dziwne i przyjemne.

:peace:

Domyślacie się, kto to mógł być? :D

mi wlasnie wszystko mowilo co mam robic ;p palinik od gazowki tlumaczyl mi jak palic, a gdy wyrzucilem zar do smietnika a byl pusty to worek mowil ze to strasznie go boli a gdy zar przepalil worek widzialem jak znika w jakims tunelu ;p

Opublikowano

Ja jak zapale Salvie to mnie niema. Albo leże gdzieś na pdłodze albo wędruje na nieświadomce po domu hehe. Niemam czegoś takiego, że moge iść przemyć twarz albo stać w kuchni i palnik mi mówi coś tam. Mnie poprostu niema, mam MEGA TRIPA, przenosi mnie to gdzieś cholera wie gdzie tam to się rozgrywa. :D

Jak tam wasze Tripy??? Opisujecie, nie wierze, że nikt tego nie pali :D

Ja zdałem na prawko dzisiaj i jestem MEGA szczęśliwy i coś czuje, że właśnie dzisiaj zapale moją Kochaną Sylwie :D

Pozdrooo.

Opublikowano

Ja wczoraj znow sobie zapalilem ( jednak tylko susz ;) ). Cybuch wpychalem to pelna, i po dwoch ogrooomnych buchach postanowilem sie napic wody... Jednak to juz nie bylo takie latwe...

Butelka z woda, razem ze stolikiem, na ktorym sie znajdowala, zaczela sie oddalac, w koncu oddalila sie tak bardzo, az uznalem, ze juz ja nie dosiegne ;)

Pozniej polozylem sie na lozku i nie wiem dlaczego zachcialo mi sie isc zobaczyc co robi moja siostra. Ale wtedy zauwazylem, ze z mojego pokoju nie ma wyjscia, tzn jest, ale wtedy go nie widzialem :D W ogole nie bylo sciany, na ktorej zwykle byly drzwi, a ksztalt pokoju z prostokatnego zmienil sie na okragly, a ja na lozku, bylem na srodku tego kolka ( a naprawde lozko jest pod sciana ). Zaczalem sie smiac z samego siebie, bo smieszylo mnie to, ze chcialem isc po siostre, a zapomnialem, ze nie mam wyjscia z pokoju :D

W koncu smiech ustal, a wszystko wrocilo do normy. Postawilem reszty nie palic, choc w cybuchu mialem jeszcze dosc duzo ;) Bedzie na kiedy indziej.

Ogolnie tripy po suszu nie sa zle, a jednak teraz przymierzam sie do ekstraktu ;)

Opublikowano

No ładny TRip :D no może nie tyle TRIP co zmiana percepcji i haluny.

Ja wczoraj postanowiłem zapalić dwa średnie liście Salvi i odrobine ekstraktu x5 bo resztki już miałem :cry: i wiecie co? Miałem niezła kurde jazde :D

Wziołem pare buchów, odkładam lufke i wszystko sie trzęsie. Poczułem się znowu jakiś wyobcowany, niby w pokoju ale czułem , że jestem gdzie indziej, wstałem z łóżka podeszłem do ściany i mnie od niej coś przyciągnęło, zaparłem sie rękami ale one zaczęły w nią..... wsiąkać :D szybko je wyciągnęłem i poleciałem na drugą ścianę i znowu to samo, wciągało mnie tam. Z sufitu zaczęły wystawać korzenie a ściany pokryła kora. Zacząłem spadać w dół i znalazłem się na trawce hehe w lesie. Drzewa się poruszały w jeden rytmiczny sposób i zaczęły do mnie przemawiać ale nic nierozumiałem. Oparłem sie o drzewo zupełnie wyluzowany i usłyszałem traszk i stoje pod ścianą w pokoju, wszystkie kolory dość mocno rozmyte, wszystko faluje i niejestem w stanie połapać oco kaman? :D Okazało się, że moja dziewczyna trzasnęła drzwiami wchodząc do pokoju i to mnie musiało wyrwać z tripu, bardzo przyjemnego bo był bardzo spokojny, czułem przyjemność, radość i zero strachu i jakiś obaw.

Niema kontroli nad TRIPAMI i pewnie nie będę ich miał hehe ale z każdym kolejnym razem jak pale i się przenosze gdzieś to umiem się tam bardziej ogarnąc i wiem co robić i czuje tak jak bym wiedział gdzie się znajduje. Salvia wymiata!!! Nigdy niemiałem doczynienia z czymś równie fascynującym. Pozdro.

Opublikowano

:bongo: First time, mój trip raport:

Tak więc nadszedł Salvia Day (S-Day), po przestudiowaniu obszernej teorii na temat sylwi na niecie, przyszedł czas na praktykę :) Razem ze znajomymi (2ch kumpli i kumpela w roli obserwatora) wybraliśmy się w zaciszne zadupie na obrzeżach miasta, gdzie można obcować z naturą bez konieczności spotykania kogokolwiek.

Nasz ekwipunek to 3g suszu, 1g ekstraktu x5 i 1g ekstraktu x10, mini bongo i zapalniczka żarowa.

Po znalezieniu miejscówy, zapaliliśmy. Najpierw nabiliśmy susz... bulbulbul i nic śmiechawka trochę i mikro zamułka, która szybko minęła, wiadomo receptory jeszcze nie wyrobione i praktycznie nikogo nie tryknęło.

Tak samo było przy 2giej i 3 wbitce suszu, jedynie lajtowy klimat się załączał.

Przy 4 wbitce kumpel T. postanowił dodać sobie trochę ekstraktu x10, aby wreszcie Sali coś zdziałała. Od pierwszej wbity minęło może z 20minut i tyle chyba wystarczyło na wyrobienie receptorów, bo T. po odłożeniu bongo zaczął się okropnie śmiać. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego, wstał na jedno kolano i próbował wytłumaczyć M. dlaczego się śmieje ale jedyne co słyszeliśmy to urywki słów, przy wymawianiu których przeszkadzała trochę wirtualna rzeczywistość :) Jak trip T. minął postanowiłem także sam spróbować wersje z ekstraktem x10. Do liścia dosypałem lekko x10, przy zaleceniach T. który przed chwilą powrócił z salvia przestrzeni.

Zapaliłem... bulbulbul... i niekontrolowany dojazd do tyłu, położyłem się na trawie, zamknąłem oczy i wdziałem jak lecę w jakiejś kolorowej przestrzeni, która staje się jakby torami, a ja kawałkiem tych torów, wszystko się wije w różnych kierunkach i kolorach. Trwało to krótką chwilę, po otworzeniu oczu szybko wracam do siebie, receptory już absorbują Sali choć jeszcze nie tak intensywnie.

Qumple zapalili jeszcze raz liście + x10 i znowu ich pokopało mocno, T. zaczął nawet biegać z ekstraktem w ręku po okolicy, niechcąc mi go oddać i opowiadając nie wiadomo o czym. Trza było go mu szybko zabrać, w końcu x10 nie jest takie tanie, by przypadkiem wysypać.

No i nadszedł czas kary, gdy ekipa doszła do siebie, aby ich dogonić i poczuć w końcu potęgę SD wsypałem sobie samego x10 grubo do cybucha i spaliłem sam wszystko w 2ch dużych chmurach (nie wiem jak to zmieściłem w płucach).

Trzymałem chwile dym i puściłem go jednocześnie chichocząc się nie wiedząc z czego.

Śmiałem się mocno, a rzeczywistość powoli robiła się mi coraz bardziej obca po jakiś 10 sekundach coś we mnie z impetem pizdnęło, tak jakby wjechał we mnie Tytanik.

Zobaczyłem jak widok przede mną staje się witrażem, na wszystkim widziałem fraktale, wzory motylo podobne i po chwili tylko one zostały. Nie było już rzeczywistości, nie było wspomnień ani problemów tego świata. Odpłynąłem w nieświadomość, dosłownie odpłynąłem ponieważ unosiłem się na jakiejś kolorowej wstędze (rzecze). Wyginała się ostro w każdym możliwym kierunku jak na kolejce górskiej i bardzo gwałtownie. Płynąłem w niej, a ona sama zmieniała swój kształt, nie miałem nad tym żadnej kontroli, krajobrazy były bardzo bajkowe jak w prze kolorowanym telewizorze. Byłem tylko obserwatorem tego co się działo, tylko czułem i obserwowałem to zjawisko, po drodze mijałem bajkowe krainy, których za bardzo nie pamiętam. Miałem warzenie, że znam to miejsce ale nigdy o nim nie pamiętam, wszystko było bardzo znajome i już kiedyś tu byłem. Faza była naprawdę silna, aż za silna spodziewałem się wielu rzeczy po czytaniu teorii na temat SD, ale na takiego kopa nie byłem gotowy. Miałem odczucie, że jestem połączony z tą rzeko wstęgą kolorów którą płynąłem, jak bym był w niej rozpuszczony. Generalnie to sam stałem się punktem świadomości w zwariowanym kalejdoskopowym świecie, spoglądałem na niego jakby tochę za ramy, istniało tylko teraz, nie myślałem o nim tylko go obserwowałem, a świadomość powoli napływała. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się co się dzieje ale nie w nawiązaniu do tripa, bo nie wiedziałem, że to trip. Zacząłem zastanawiać się badziej egzystencjalnie, kim ja jestem, co się dzieje, co to za świat, czy ten świat to wszystko co istnieje, czy tylko ja istnieje, czy istnieje ktoś jeszcze???? Czułem zagubienie i dezorientacje, nie pamiętałem o rzeczywistości o tym, ze gdzieś na ziemi mieszkam, że metr od mnie siedzą znajomi, że przed chwilą zapodałem sobie takiego masakrycznego bucha.

Ten nowy kalejdoskopowy świat był jedynym światem jaki teraz znałem, centralny reset, stałem się świeżą świadomością istniejącą od kilku chwil, razem z powstaniem tego kolorowego świata.

W mojej głowie mnożyło się coraz więcej pytań pod tytułem co jest grane, wstęga w której płynąłem zakręciła ostro i wrzuciła mnie do zupełnie innej rzeczywistości, która odtwarzała się jak zacięta płyta.

Ta nowa rzeczywistość jest ciężka do opisania ponieważ nie była ona przestrzenna ale jednocześnie była bardzo kolorowa i nieważne co się zrobiło wszystko się powtarzało w koło z coraz to większą intensywnością. Słyszałem dudnienie, każde dudnienie było kolejnym cyklem togo pokręconego świata, cały czas widziałem przed sobą te same kształty, które były bardzo wyraźne dla mnie i bardzo idealne. Były to jakiegoś rodzaju geometryczne kształty, kwadraty z wyprofilowanymi lub zaokrąglanymi krawędziami, po przeanalizowaniu tripa doszedłem do wniosku, że były to elementy witraża, który widziałem na samym początku przygody.

Nieważne gdzie spojrzałem i co się działo te kształty były wszędzie a co najgorsze ja też byłem tylko elementem tego wszystkiego i płynąłem w rytm tego wszystkiego w niekontrolowany sposób. Mnie to przerażało ponieważ odczuwałem swoją nieistotność w tym procesie, gdy cykl się powtarzał ja wraz z nim, pojawiłem się w miejscu początku cyklu. To nie ja sterowałem rzeczywistością tylko ona mną, a była ona przerażająco realna. Zadałem sobie sprawę, że moja cała istota składa i rozkłada się w tych cyklach na części, jeden taki cykl trwał ok 1 sekundy.

Zadałem sobie pytanie, czy to jest wszystko, czy tylko ten zacięty świat istnieje, chciałem uciec z niego, odpocząć od niego, chciłem być ponad tym światem zobaczyć w czym pływam i być czymś więcej niż tylko elementem tego świata, to mnie przerażało. Kompletna dezorientacja, zero wspomnień na temat prawdziwej rzeczywistości w dosłownym znaczeniu, bo nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak ciało. Za to wiedziałem, że ja istnieje jako świadomość i że jestem tutaj zagubiony, sam i porwał mnie wir świata którego nie rozumiem.

Salvia zaczęła słabnąć, zaczęła do mnie powoli docierać rzeczywistość, już wiedziałem, że to trip tylko zastanowiłem się, czy to nie potrwa wieczność, czy rzeczywistość ziemska nie jest tylko elementem tego zaciętego świata, bo i ona wplatała się w synchroniczny sposób. Nie wiedziałem, która z rzeczywistości jest prawdziwsza, obie były tak samo sztuczne, a jednocześnie tak prawdziwe tylko ja byłem naprawdę prawdziwy.

Kiedy odnalazłem się w tym wszystkim trip zmienił się znacznie miałem nad nim kontrole, cofnąłem się do tyłu ale bez poruszania ciała i zobaczyłem ten powtarzający się świat jak i naszą rzeczywistość obok siebie, było tam także kilka innych światów one wszystkie się ze sobą łączyły różnego rodzaju rzekami kolorów lub jakiś energii.

Towarzyszyło mi takie uczucie jakby rozczarowania, że to wszystko co istnieje to jakby tylko iluzja, to tyczyło się także naszego świata, który zbliżał się do mnie nieuchronnie. Miałem wrażenie jakbym wkładał głowę przez ramę od okna do naszej rzeczywistości, że jak się cofnę do tyłu to mogę ją opuścić i wybrać inną z tym, że ona sama do mnie powracała. Przy kolorach jakie widziałem trawa i drzewa zdawały się być szare, nasz świat był najbardziej szarym z tych jakie widziałem. To bardzo dziwne uczucie ale chyba doświadczałem coś na kształt multiwymiarowości, bo gdzie się nie spojrzałem każdy element naszej przestrzeni przekręcał się w kierunku, który nie istnieje i pokazywały się jego symetryczne odpowiedniki zaraz za nim, ciągnące się za sobą w nieskończoność w formie linii ciągłych.

Pod koniec tripa czułem także jakbym miał założone imadło na głowie i to, że moja głowa jest podłączona do innych głów, które się kręcą razem z moją w prawą stronę jakby były po przyczepiane do jakiegoś koła za mną albo zębatki.

Gdy wróciłem na dobre z podróży cały czas ciągnęło mnie w prawą stronę, a szczęka wkręciła mi się z powrotem z lewej jakby powróciła z tej multiwymiarowej przestrzeni. Zostałem na nowo zamontowany ale dalej nie miałem pewności, czy to jest aby prawdziwy świat, bo przecież przed chwilą zobaczyłem jak jest on ulotny i jak tworzy się na moich oczach z elementów innego świata.

Znajomi mieli zemnie beke, bo tarzałem się po trawie brudząc sobie spodnie i próbując coś wytłumaczyć bełkotem qumplowi M. Miałem dosyć, roślina wygięła mi blachy o 180stopni i zresetowała mi umysł na 8 minut, myślałem ,że jestem na nią gotowy, a ona mnie po prostu skarciła i pokazała, że potrafi więcej niż mi się wydaje. Kompletna nieprzewidywalność tripa, nieskończone możliwości podróżowania w dowolnym kierunku i ujrzenie czegoś czego nie da się wpisać w ramy naszej rzeczywistości pod rządna postacią to to co oferuje Lady Sally :)

Po tym co zobaczyłem gierki w jakie ludzie grają przestały mieć dla mnie tak wielkie znaczenie jak i dla kumpla T. Ujrzałem swoją kruchość jak i to, że jestem tylko elementem tego świata, ta roślina naprawdę uczy pokory. widziałem piękno i harmonie, która mnie przeraziła ponieważ byłem tylko jej częściom, a nie kimś więcej.

No chyba tyle jak na pierwszy raz będę testować dalej tylko teraz w lepszym klimacie z chilloutową muzą w tle:)

I mam jeszcze zapytanie do salvianautów, jak radzicie sobie z kontrolowaniem tripa? Czy w ogóle warto z tym walczyć o kontrole, czy wpaść w niego prosto ze skoku na główkę i lecieć z falą. Walka o kontrole przypominała mi walkę z tornadem, być może to wprowadziło mi negatywa w tego trpia.

Gość lowryder#2
Opublikowano

berylium, a możesz napisać bo jestem bardzo ciekawy co podczas tego tripu robiłeś w prawdziwym świecie :?: Zasąłeś :?: straciłeś przytomność :?: A może chodziłeś tu i uwdzie i bełkotałeś głupoty :?:

Znajomi mieli zemnie beke, bo tarzałem się po trawie brudząc sobie spodnie i próbując coś wytłumaczyć bełkotem qumplowi M.

To się działo podczas tripa czy już gdy wróciłeś do tego świata :?: (jeśli to pierwsze to może opisz bardziej jak się zachowywałeś podczas tripa, napewno znajomi ci mówili o tym)

Opublikowano

Bardzo ciekawy i intensywny TRIP. Tylko szkoda, że odrazu rzucasz się na x10 i po tak krótkim paleniu suszu. No ale okej wolny wybór. Ale sam widzisz, że TRIP cie przerósł.

Ja nie walcze z tripami. pale, i kłade się ( to chyba najlepszy sposób ) i naprawde odbrze mieć kogoś przy sobie bo wiem po sobie, że można na nieświadomce podróżować sobie po mieszkanku a potem ocknąć się z rozbitą głową :D hehe zajrzyj do mojego tematu TRIPY NA SALVI DIVINORUM i tam opisuj też swoje kolejne tripy.

Z tripem nie walcz, poddaj mu się całkowice bo i tak z nim nie wygrasz, niema szans, żadnych. Jak zapalisz to niema odwrotu.

Zobaczysz, że z czasem będziesz mógł spokojnie sobie "tam" podróżować i zwidzać te miejsca.

Mój znajomy ( pali salvie od ponad dwóch lat ) i jeden z jego TRIPÓW, MEGA TRIPÓW, wyglądał tak ( dodam, że nigdy o tak mocny tripi nie słyszałem ):

Zapalił x20 i przeniósł się do dżungli, był tam ze znajomymi i szli przez tą dżungle kilka dni, w końcu zaczęli budowac obóz, zrobili jakieś chatki, polowali na zwierzęta, łowili ryby, jedli owoce, czuł głod, zimno, ból itp. 13 dnia poszli gdzieś obczaić teren i doszli do jakiejś wioski i tam były komputery, telewizory i ogólnie pełno sprzętu ale, żadnej żywej duszy, wszytsko przygotowane jakby na ich przybycie :D Po powrocie z tripu długo dochodził do siebie. Zapytałem o te 13dni, no jak to mozliwe? Odpowiedział, że normalnie czuł tak jakby mineło te 13dni, były noce dnie i tak to leciało jak w normalnym życiu. MASAKRA. Pozdro.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Reply to this topic...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+