Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

ndnf

Użytkownik
  • Postów

    189
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ndnf

  1. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    Korzystając z przerwy w wypowiedziach innych uczestnków opiszę swój drugi z trzech tripów. Po pierwszej strasznej podróży byłem zaskoczony potęgą fiolki, w której posiadanie wszedłem. Z jednej strony bałem się, z drugiej pragnąłem się przekonać, że nie ma czego się bać. Wróciłem do normalnych obowiązków. W weekend rodzice zaprosili mnie na działkę. Przy okazji miałem pomóc w obłożeniu drzewek słomą i rąbaniu drewna. Zgodziłem się z radością. Przebywanie na łonie natury uspokaja mój umysł, zaś działka jest położona na obrzeżach pięknego parku krajobrazowego, a więc relaks i praca z przyrodą u boku. Byłem zachwycony wyjeżdżając z zasmrodzonego miasta. W rękach trzymałem fiolkę z ekstraktem x21. Następnego dnia po porannej gimnastyce i zdrowym śniadanku udałem się na łąkę z młodszym bratem. Było ciepło jak na środek jesieni. Szliśmy wzdłuż rzeki, aż dotarliśmy na "step". Tak nazywamy rozległe połacie łąk, pastwisk i nieużytków ciągnące się przez 5 kilometrów. Przerwę w marszu zrobiliśmy mniej więcej po środku stepu. Zdjąłem z siebie bluzę i powiedziałem bratu, że mogę się dziwnie zachowywać. W środku pola nie mogłem sobie nic zrobić=] Byłem pełen pozytywnej energii. Zapaliłem. Szybko umieściłem lufkę w kieszeni... Zrobiło mi się zimno, czułem niezwykle wyraźnie każde drganie powietrza. Spojrzałem na ręce. Miałem wrażenie, że są jak chorągwie na wietrze. Ze spokojem obserwowałem jak ręce się gną, łamią, łopoczą. Było mi w nie zimno a to co widziałem mój mózg chciał sklasyfikować jako ból. Wcale mu się nie dziwię bo ręce łamały się w stawach i pomiędzy nimi falując. Ale to nie był ból. Po prostu czułem, że nie mam rąk. Nagle kobiecy głos powiedział : kręć się. I zacząłem. Wirowałem jak najszybciej mogłem w prawo. Moje kończyny były wiatrem a moja głowa balonikiem z helem. Wszystko wirowało, mój umysł stał, wisiał w powietrzu czując zimny wiatr dookoła. Przed sobą zobaczyłem kobietę. Ubrana była w płócienny biały stój przypominający strój baletnicy i rozwinięte bandaże. Wirowała cała jak ja na wietrze. Była piękna i śmiała się za każdym razem gdy nasze twarze spotkały się po równoczenym obrocie. Nagle zniknęła. Czułem, że jestem na łące. Próbowałem poznać skąd przyszedłem, ale nie wiedziałem zupełnie gdzie jest to miejsce. Wszędzie na horyzoncie były te same drzewa, straciłem orientację, ale byłem tak szczęśliwy dzięki tej baletnicy, że śmiałem się na cały głos. Czułem łzy w oczach. Zobaczyłem brata i powiedziałem: Jak dobrze Cię widzieć, zaprowadzisz mnie do domu? Przez chwilę nie widziałem jeszcze co i jak, ale w końcu zacząłem poznawać drogę. Brat się mnie zapytał co paliłem i czegoś się tak śmiałem i czemu tańczyłem na łące. Ja czułem się świetnie, choć miałem lekkiego salviowego muła, ale ten odszedł w chwili gdy zacząłem rąbać drewno i popijać zimne piwo=] Nauczyłem się że pomiędzy paleniami salvia trzeba robić conajmniej 2 tygodnie przerwy, bo szybko wzrasta na nią tolerancja. Moc była dużo słabsza nie poprzednio, jednak dużo bardziej pozytywna.=]
  2. ndnf

    AZOFOSKA

    hmmm na opakowaniu jest napisane że na 1m3 do 2 kg (rozsady-rośliny mało wrażliwe na zasolenie podłoża). 1m3 = 1000dm3= 1000 l, czyli 2000 g : 1000 l = 2 g na litr, a więc 40 g na 20 litrów. Z tego typu nawozem łatwo przedobrzyć więc 50 g to tak dla świętego spokoju, pewnie można dać więcej ale po co ryzykować. Lepiej wydać te kilka złotych na biohumus i ewentualne braki N nim uzupełnić.
  3. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    No ja zapasów nie zrobiłem i też paluje na sadzonkę, ale póki co kiepsko jest=[ salvia mnie unika, ja jej nie będę gonił. Sama przyjdzie jak zechce=] japko to był x21=] tak jak mówisz po całym doświadczeniu zrozumiałem, że salvie pali się tylko z salvią=]
  4. Bądź ku**a odpowiedzialny. Mówisz matce o swoich problemach albo dajesz jej to jednoznacznie do zrozumienia, że coś z Tobą nie halo i przychodzisz najarany do domu. Matka nie zna problemu, ona Ci nie pomoże, może po prostu być koło Ciebie. Zresztą o jej niewiedzy i niemocy świadczy to co zrobiła. Masz problemy z psyche - nie pal. Krótko. Jest tyle rzeczy do robienia na tym świecie, że masz w chooy alternatyw. Jeśli piszesz prawdę, bo równie dobrze możesz być prowokatorem, bo szczerze mówiąc ciężko mi sobie wyobrazić że matex Cie tak wykręca. Szczerze taka historia bardziej pasuje do fety albo helu... Cóż, pozostaje mi życzyć Ci zdrowia i silnej woli. Mnóstwo ludzi życzy Ci dobrze i udziela cennych rad, a ty od początku "opowieści" z żadnej nie skorzystałeś tylko piszesz, że jest gorzej i gorzej. Dużo piszesz, gó**o robisz żeby było lepiej, to będzie gorzej.
  5. Jak wyżej. Oczywiście masz duży dar autosugestii, który w tym momencie działa na Twoją niekorzyść. Założę się, że jak bardzo czegoś chcesz to wszystkie pragnienia prędzej czy później się spełniają, po prostu niektórzy tak mają, w tym ja=] Zastanów się nad tym. Jeśli palenie przeszkadza Ci w życiu i nawiedzają Cie różne schizy, wkręcasz sobie coś czego nie ma albo wyolbrzymiasz problem z powodu wyrzutów sumienia (może coś zaniedbujesz paląc) lub po prostu masz retrospekcje wystarczy, że wsłuchasz się w swoją psychikę, odosobnienie lub wyjazd pomogą. Wcale nie musisz palić mj, jak się źle po niej czujesz to nie pal:) miliony ludzi nie palą i żyją, po prostu musisz zrozumieć, że tego nie potrzebujesz do szczęścia lub że wkręcanie sobie jazd tylko ryje beret=] pozdro.
  6. no można powiedzieć, że historia ludzkości jest pewna takich zatoczeń koła. Pewne problemy się powtarzają, tylko w innych okolicznościach=] mam nadzieję że ludzkość nie dożyje e-dragów i chip- emocji, bo to chyba wszystko idzie nie w tą stronę=] Póki co to fantastyka, przypuszczenia i w kluczowych dla naszego rozwoju momentach powinniśmy zostać przy tym co w nas najlepsze i przy matce ziemi.=] ale to czas pokaże. Ja sam z psychodelicznych podróży czerpię natchnienie i pewne wnioski przekładam na życie codzienne i źle na tym nie wyszedłem=]
  7. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    Jasne marco, że wkleję=] tylko weny potrzeba=] ten był ewidentnie bad tripem, choć nauczył mnie podejścia do salvii. Po prostu spożywałem dar ziemi w złej atmosferze, nieprzygotowany no i przede wszystkim pod wpływem negatywnych emocji. Tak jak napisał japko- nawet gdy myślimy że nie działa, to jednak salvia zmienia myślenie i sposób postrzegania pewnych rzeczy. Po całym doświadczeniu mamy świadomość tego co przeżyliśmy, w jaki sposób kształtowały się nasze myśli i jakie na ich podstawie wyciągnęliśmy wnioski. Jedyne co gubimy "na trzeźwo" to tok myślenia, który zaprowadził nas do tych wniosków. Zresztą każda używka przede wszystkim zmienia tok myślenia, doznania. Nie podoba nam się sam przedmiot, substancja. Podoba nam się nasz inny tok rozumowania, którego wynikiem są nieraz genialne wnioski. Tyczy się to przede wszystkim mj, salvi, grzybów, san pedro, lsd- psychodelików, ponieważ one nie zaburzają kreatywnego myślenia. Nie wypłycają jak alkohol, amfa, mdma itd... Chociaż części podoba się to, że nie myślą(odpoczywają) lub myślą płycej. Dary natury pokazują nam, że my sami jesteśmy w stanie zmienić siebie, swoją sytuację na lepsze, tylko że wymaga to zmiany myślenia. Ile razy miałem tak, że po mj wszystko wydawało mi się łatwiejsze. Gdy jestem "trzeźwy" widzę problem pełniej, co podkopuje niekiedy moja wiarę w siebie. Jeśli rozwiązywałbym z takim nastawieniem jak po mj przypuszczam, że byłoby dużo prościej. Zmierzam do tego, że klucz do zrozumienia, pojęcia i szczęścia mamy w sobie. Teraz krótka interpretacja bad tripa: - kocham otwartą przestrzeń i stały ląd, a znalazłem się w pociągu, w pewnym momencie zniknęła ściana i ujrzałem pola zasłonięte przez twarze narzeczonej - boje się samotności, chce mieć osoby, którym mogę zaufać. W tripie te osoby mnie nie widziały, byłem sam, sprawa mnie przerosła Salvia pokazała mi, że podejście oraz emocje tuż przed zapaleniem są kluczowe. Chciałem rozegrać to na szybko, naćpać się. Dlatego salvia pokazała mi to czego się boję - normalnie mam problemy z widzeniem koloru różowego. Tylko po grzybach dokładnie go rozróżniam do czerwonego (taki ćwierć daltonizm=]) Salvia pokazała mi, że ma wystarczającą moc bym mógł widzieć (nie chodzi tylko o kolor), ale muszę chcieć zobaczyć. Piszę, że to pokazała mi salvia, ale tak na prawdę wszystkie odpowiedzi mam w sobie=] tylko trzeba katalizatora - substancji lub medytacji=] - samopoznania. Jeśli wszyscy ludzie zapalili by salvię i zamknęli balkony na klucz to myślę, że jeżeli ktoś zmontowałby film z nagrań kamer przemysłowych byłaby to najlepsza komedia dokumentalna=] na świecie=]
  8. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    To ożywiamy=] Opiszę swój pierwszy raz, w ogóle jeśli chodzi o salvie nie jestem gejzerem doświadczeń, bo paliłem tą zacną roślinę 3 razy, ale zawsze szedłem na całość w myśl słów Terrenca M., że "prawdziwe doświadczeniem psychodeliczne niesie w sobie wiele emocji, ze strachem włącznie, wywołanym poczuciem straty kontroli". Jako, że bogata przeszłość narkotykowa naznaczyła mnie piętnem rozsądku przy spożywaniu czegokolwiek, wynikającym właśnie z strachu przed nieogarnięciem fazy spotkanie z SD było dla mnie zderzeniem z zupełnie innym doświadczeniem. Już od dawna interesowałem się naturalnymi tripogenami. Mój kolega akurat miał ekstrakt salvi po niższej cenie niż w znanej sieci sklepów, więc zakupiłem cudowną fiolkę i o 16 chłodnego jesiennego popołudnia znalazłem się na osiedlu. Udałem się na pobliski pas nieużytków dzielący bloki od stacji kolejowej. Pośrodku niego stoi blaszana altanka. Na zachód za siatką znajduje się stacja kolejowa, która widać z altany, na północ stare magazyny, na wschód bloki szarego osiedla. Cały poPRLowski krajobraz poprzetykany jest starymi topolami żółknącymi w jesiennym słońcu i psami wysokiej trawy. Usiadłem na altanie ze szklaną fifką w ręce i sercem kołatającym ze strachu. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do pasterzy- uczestników. Za 10 minur była przy mnie narzeczona i ziomek. Bywa tak, że im więcej wiesz teoretycznie o czymś tym ciężej jest przejść do praktycznego używania danej rzeczy. Tak było ze mną i salvią. Przerażony i zainspirowany opisami tripów internautów postanowiłem zmieszać ekstrakt z tytoniem w imię zasady ostrożności. Wyszło po jednym buchu z fifki dla każdego. Czekamy i... nic. Druga fifka. To samo. Trzecia. Coś zaczęło się dziać, ale byłem ostro wkurzony bo po 3 lufach mj jest już bardzo intensywnie, a tutaj wszedł jakiś dziwny spokój, czas zwolnił bieg. Siedzieliśmy na altanie zwróceni w stronę jednego z magazynów na ławce bez jednej deski. Na pobliskich torach w odległości 30 metrów przetaczał się pociąg. A we wnętrzu spokój. Nagle uzmysłowiłem sobie, że profanuje świętą roślinę, ku**a. To był moment, krzyknąłem do zioma chcesz zapalić czystą pierwszy czy ja mam to zrobić? Przypomniałem sobie jakiś hiszpański filmik gdzie ludzie łapali kilka buchów i odpływali. Poinstruowałem ziomka. Ściągnął pierwszego bucha. Długo trzymał. Potem drugiego. W fifce dopalił się żar. Nagle koleżka skoczył na równe nogi i wypuścił fifkę z rąk. Miał dziwnie nieobecne oczy wpatrując się w ziemię. Podniosłem fifkę, kolega usiadł po 3 minutach i zapytał się gdzie byliśmy w tym czasie gdy on stał i z kim rozmawiał przez ten czas. Nikogo rzecz jasna nie było, a ziomek nie powiedział ani jednego słowa stojąc. Gdy jego oczy doszły do siebie poprosiłem żeby patrzył co robię i zabrał fifkę gdy skończę palić. Nabiłem czystą. Złapałem olbrzymią chmurę na całe szkło i trzymałem w płucach... Zaczynało brakować mi powietrza, więc wypuściłem to co zostało. Ostatnie co widziałem to ziomka zabierającego fifkę. Gdy ostatki powietrza opuszczały moje płuca rzeczywisty świat się rozpadł. Dosłownie to co widziałem odleciało razem z buchem. Siedziałem w pociągu. Starym wagonie podmiejskim z różowymi siedzeniami. Siedzenia były zrobione z tworzywa i dziwnie falowały. Miały konsystencję mułu, gęstej cieczy. Po prawej stronie na oścież otwarte było okno przez które wpadały dźwięki jadącego pociągu i szumu wiatru. Wydawało mi się, że słyszę gdzieś w tle śpiew słowika. Pytałem się w duchu gdzie jadę, kiedy mam wysiąść. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem... Siedzenia zaczęły mnie wciągać jak ruchome piaski, grzązłem coraz bardziej. Narastało we mnie uczucie paniki, nie dlatego że nie kontroluje tego co się dzieje, po prostu tonę... To było tak rzeczywiste... To musiała być prawda. Obróciłem się ostro w prawo. Zobaczyłem zawieszoną w różowej cieczy twarz mojej narzeczonej. Patrzyła na mnie, krzyczałem "pomóż mi, pomóż", ale jej twarz nie reagowała. Pociąg przyspieszył, zniknęła ściana z oknem. Widziałem twarz narzeczonej na tle krajobrazu pól i lasów. Pociąg rozwijał ogromną prędkość, a twarz ukochanej zaczęła się multiplikować, ciągnąc się, wydłużając, mnożąc razem z kierunkiem pędu. Zrozpaczony spojrzałem w lewo na ziomka. Siedział na tle zamkniętych drzwi od przedziału. Profilem. Uśmiechał się. Pomyślałem "jak on może się śmiać w tej chwili, przecież to wszystko jest jakieś po*****e, wszystko się pi*****i, tonę, jadę nie wiem gdzie, a moja ukochana mnoży się przez pączkowanie" Zapytałem: z czego się ku**a śmiejesz? Nic. Ponowiłem pytanie. Głowa ziomka z profilu zaczęła obracać się do mnie przodem. We mnie narastało przerażenie. Połowę twarzy, którą widziałem z profilu miał normalną... Drugą z plastikowej cieczy, która spływała w dół i kapała na mój zapadający się w siedzenie tors... Nagle wszystko się skończyło. Siedziałem na ławce bez deski, z której w ogóle ciężko było wstać bez użycia rąk. Poderwałem się z ławki i chciałem uciekać, ale serce mało mi nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie zrozumiałem co się stało. Narzeczona podeszła do mnie i spytała czy wszystko w porządku. Podobno przez parę minut wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w nią, potem w ziomka i nic nie mówiłem. Wydało im się że rozpłynąłem się na ławce. Gdy doszedłem do siebie opowiedziałem im co się stało. Narzeczona oświadczyła, że dziś tego nie chce palić, bo ławka jest dziurawa i zimno i w ogóle... Ja po tym nabrałem zajebistego respektu do tej rośliny, zapaliłem 2 dni później w innych okolicznościach, ale o tym może innym razem=]
  9. podzielam zdanie beboka. 220 stron żeby obalić twierdzenia na których zbudowany jest nasz światopogląd... to raz. Dwa już sam tytuł zapowiada nam, że będzie to książka sensacyjna, z wieloma niedomówieniami. Kto ma wyłączność na prawdę? Nas można wprowadzić w błąd ale środowisko naukowe całej ziemi zaręczam że nie tak łatwo=] pewnych rzeczy nie będziemy pewni nigdy do końca, ale ta książka to beletrystyka:)
  10. to jest synteza, obejmująca kilka naprawdę szerokich pojęć. 220 stron to niewiele jak na takie dzieło.
  11. ndnf

    Wilcza Jagoda

    Bardzo fajny opis technik. W ogóle graty za pomysł na ten dział, bo wiele roślin które można spotkać idąc lasem lub polem na polskiej wsi zawiera tak poszukiwane przez psychonautów składniki. Wszyscy np. słyszeli o wilczej jagodzie, gdy mama będąc na jagodach przestrzegała: nie zbieraj tych z wysokich krzaków. Będąc kiedyś w rejonach Węgrowa zasłyszałem od babci na pewnej wsi, że jakieś 10 lat temu żyła tu pewna kobieta, której umarł mąż. Babcia wpadała w jakieś stany depresyjne, była smutna, izolowała się od mieszkańców wioszy. No i ktoś jej kiedyś polecił robić wywar z kory wilczej jagody. Babina chodziła codziennie do lasu i obierała krzaki z kory, by później zrobić z nich lekarstwo na smutek i samotność. Podobno, na krótki czas pomogło i kobieta zaczęła rozmawiać z innymi, nawet się uśmiechała i brała udział w życiu wsi. Stan ten jednak nie trwał długo, bo po paru miesiącach dziwne myśli znów wróciły. Kobieta zniknęła, zamknęła się pieleszach własnego domu. Gdy nie przyszła w kolejną niedzielę do Kościoła, jakiś troskliwy chłop postanowił ją odwiedzić i... Znalazł martwą siedzącą na fotelu. Tuż obok stała pusta szklanka po wywarze... Nie wiem ile jest prawdy w tej historii, bo rozmowa między mną a babulą wywiązała się pierwotnie na temat wilczych jagód. Być może babula opowiedziała mi to "ku przestrodze", by ostudzić młody umysł przed szukaniem niebezpiecznych wrażeń, ale drewniany wdowy stoi do dziś, choć się już rozpada. Widziałem go i wiem, że nigdy nie spróbuje tej rośliny=]
  12. Bardzo nie zalecana, łatwo przedobrzyć. Ja zapodałem 7 całych, oczywiście startych + woreczek zmielonej i... Lekkie odrealnienie, na oczach miałem mgłę, totalny brak zainteresowania czymkolwiek i obojętność. Chodziłem zrelaksowany, nie czułem upływu czasu. W nocy obudził mnie koszmar, cały obraz się trząsł, nie mogłem wstać z łóżka, bo okropnie spadło mi ciśnienie i przy próbie podniesienia głowy prawie mdlałem. Przeleżałem cały następny dzień w łóżku z podobnymi symptomami. Spałem koło 24 h i mi przeszło. Nie jedzcie tego, chyba że jako dodatek do dań i deserów. Jeśli ktoś koniecznie chce odlecieć po gałce to lepsze są te całe- starte. Trochę roboty jest i smak okropny ale zapijając jakimś sokiem można się pobawić- nabawić bólu głowy;f
  13. należy przy tym wspomnieć, że inhibitor Mao zawarty w rucie stepowej to dość niebezpieczna substancja. Potrafi blokować przyswajanie niektórych składników pokarmowych, także przyjmowanie go wiąże się z dietą. O ile pamiętam przed wypiciem ayahuaski należy przestrzegać odpowiedniego postu. Mao ma za zadanie uwrażliwić na działanie dmt. Podobnie dzieje się gdy zjemy mao z grzybami. Wzmacnia on fazę dwukrotnie. Aya jest u nas niepopularna głównie ze względu na trudny dostęp do składników napoju oraz brak wiedzy w naszej kulturze na jej temat. Podobnie było z szałwią, którą rozpropagowały dopalacze, a przecież salvia była używana przez indian Mazateców, gdy pod ręką nie było kaktusów=] na youtube jest sporo filmów z koneserami aya, a same składniki magicznego napoju są dostępne na magicznychmuchomorach:f
  14. ndnf

    Tripy na grzybach

    Szkoda że dtabela nie zawiera azurescens. Azurki to imo najmocniejsze z grzybów.
  15. ndnf

    Tripy na grzybach

    Dołożę i woje w temacie, bo w klimatach grzybowych obracam się już sporo czasu, zarówno jeśli chodzi o hodowlę jak i konsumpcję. Jeśli chodzi o porównanie łysic do sativy a cubanów do indici to nie zgodzę się z tym. Łysiczka daje dziki, drapieżny haj. Nadaje się on do misji, przygód, bycia w ruchu na łonie przyrody. Cubensisy dają haj relaksacyjny, wchodzą i wychodzą falami, mniej obciążając psychicznie od łysic, jednak dobrze dawkowane też kopią z pazurem. Różnica między jednymi a drugimi polega na wzajemnych proporcjach psylocybiny i psylocyny. Łysiczki mają większe stężenie obu substancji dlatego wagowo je się ich mniej, z drugiej strony mają inne proporcje dwóch głównych składników dlatego dają odmienny haj. To nie znaczy że różne gatunki cubensisów nie różnią się od siebie fazą, owszem tak, ale nieznacznie. Wszystko zależy od opcji jedzenia. Palenie mj w odpowiednich klimatach z odpowiednimi ludźmi ma znaczenie. Jedzenie grzybów tym bardziej. Ważny jest brak stresu, dobre miejsce, otwarta przestrzeń, spokój, dobry pomysł na fazę. Po konsumpcji, na samym wejściu fazy (w zależności od gatunku) towarzyszy nam mniejszy lub większy niepokój. Dlatego tak ważny jest komfort jedzenia. Ja jadam na otwartych przestrzeniach, w drewnianym domu na działce lub lesie. Wtedy czuje bliskość natury, harmonię z otoczeniem. Raz jadłem na osiedlu i cała sztuczność otoczenia bardzo negatywnie wpłynęła na komfort psychiczny... Wylądowaliśmy z narzeczoną na działce, daleko od wścibskich miejskich oczu, komisariatów policji i hałasu. Miejsce to znajduje się obecnie w części parku krajobrazowego, gdzie w biały dzien można natknąć się na sarnę, łosia, zająca, dzika oraz całe mnóstwo ptaków z orłem bielikiem i czaplą siwą na czele. Słońce powoli zachodziło oblewając blaszany dach złoto-pomarańczowymi promieniami. W tej grze świateł cienie wydłużały się, znikały, podobnie jak moje myśli. Nagle doszło do mnie, że mam 20 g suszonych grzybów ze zbioru ponad rok temu. Nie chciałem żeby się zmarnowały i rzuciłem hasło - wywar. Narzeczona zaparzyła pół granka herbaty, do tej gdy odstała 5 minut dorzuciliśmy grzyby. Być może kogoś zastanawia czemu tak dużo, ale jak pisałem wcześniej grzyby miały rok czasu, a dodatkowo osłabiliśmy ich moc dodając do gorącej cieczy - część psylocyny się utleniła. Wywar wypiliśmy na pół dodając cytryny i pospiesznie wyszliśmy z domku, zamykając drzwi, biorąc ze sobą jedynie picie i latarkę. Po pół godzinie zaczął nas pobolewać żołądek. Słońce znajdujące się tuż nad sosnami infromowało nas wymownie- zaraz zapadnie zmrok, podczas gdy my ruszeni pierwszymi oznakami fazy szliśmy wałem starorzecza rzeki, po której biegła linia Curzona. I stało się. Żółte kwiaty, których nazwy nie pamiętam zaczęły falować zręcznie machając szyjkami na boki w grzybowym amoku. Ból brzucha minął, wzięliśmy się za ręce gotowi na ekstatyczną przyjemność początka fazy. Kaskada serotoninowa popłynęła od serca aż do nóg zalewając mnie uczuciem dzikiej rozkoszy. Moja narzeczona szeptem oznajmiła, że ciężko jej iść, że nogi ma zmęczona. Przeszliśmy jakieś 5 kilometrów, została nam wędrówka przez pola. Zapadł zmrok. Drogę oświetlał nam błękitny promień latarki. Było to jedyne statyczne, pewne i nie ruchome miejsce jakie widzieliśmy. Po bokach okrytych mrokiem nocy walały się czarne sylwetki, falowały drzewa przypominające olbrzymich ludzi. W pewnym momencie gdzieś obok poderwał się ptak, strasząc nas niemiłosiernie. Droga wspinała się coraz wyżej, aż na lekkie wzniesienie nad stepem za wałem. Obróciliśmy się do tyłu. Wstała mgła, całe pole za nami było nią osnute. Chwilę później zza chmur wyszedł księżyc rozświetlając bladym światłem całą drogę. Zgasiłem latarkę by podziwiać niezmąconą sztucznym światłem grę dzikiej, nie stłamszonej przyrody. Pragnęliśmy wrócić przez pole. Szliśmy zapalając latarkę tylko na chwilę, by uwolnić cały potencjał wyobraźni naszych umysłów. W oddali zobaczyliśmy światła samochodu. Zbliżał się powoli z naprzeciwka mącąc nasz spokój. Trzeba było widzieć minę kierowcy gdy we mgle zobaczył nas dwoje po środku olbrzymiego stepu z otwartymi na oścież oczami. Nasze twarze były dziwne, jego nieludzka skąpana w mroku, szeroka, ruszająca się. Bez słowa minęliśmy samochód wracając do domu, gdzie czekał nas trance, mechaniczne elfy skaczące z sęka na sęk każdej drewnianej deski, z której zbudowany był ten dom. Na końcu ciepłe łóżko i dotyk drżących dłoni ukochanej osoby badającej nieśmiało ciało partnera...
  16. Mi wystarcza że po zapaleniu ganji następnego dnia mam z rana plucie na żółto przez jakieś pół godziny. Uprawiam sport, chodzę na siłownie i lubie sobie zapalić - wygląda na to że bez vaporyzera się nie obejdzie. Bryndzek jedz dużo owoców i warzyw. Rano najlepiej cytrusy, a na 3 godziny przed snem spożywaj bogatą w tryptofan czekoladę gorzką. Jeśli Ci się chce to pobiegaj przed spaniem, nawet 15 minut. Ważne żebyś się zmęczył, oczywiście dobry sex przed snem bardzo pomaga. Bezsenność minie. Prawdopodobnie przed spaniem masz wysyp różnych nurtujących Cię myśli -> te rozgałęziają się na zasadzie skojarzeń i nie możesz zasnąć cały czas myśląc o sprawach niepotrzebnych. Tu pomaga medytacja, ale nie bezpośrednio przed snem, ale po południu. Uspokój myśli. Bezsenność minie, gwarantuję. co do barku rakotwórczych substancji w dymie to się nie wypowiadam, bo każdy dym nawet z ogniska takie posiada, ale chyba logicznym jest, że kiedy palisz coś bez filtra to wdychasz coś niezdrowego. Na pewno jeden joint to nie paczka fajek nawet nie pół paczki, ale zdrowy nie jest:) Poza tym thc wiąże się z tłuszczami jak część antybiotyków np. tetracyklin w jakiś sposób ograniczając proces tworzenia testosteronu z cholesterolu. Ganja palona codziennie chcemy, czy nie zmniejsza potencję, ogranicza tak jak napisałeś Bryndzek możliwość dłuższej koncentracji. Oczywiście nie każdemu to przeszkadza. Ja sobie nie wyobrażam rozmowy, z którymś z wykładowców na studiach będąc rozkojarzonym, czy też przyswajania grubych tomów opracowań bez pozostania w całkowitym skupieniu. Podobnie jak większość substancji pewna ilość daje pozytywny efekt (np: kreatywność po wypaleniu optymalnej ilości, chęć do zrobienia czegoś), za duża ilość daje efekt odwrotny (zamuła, leń, marazm. Odpowiednia ilość bzykający ndnf, nieodpowiednia ilość śpiący ndnf). Każdy z nas jest inny jak ktoś wyżej mądrze napisał i każdy ma inne priorytety, więc kwestia pozostaje otwarta. Najważniejsze to być w porządku z samym sobą i szanować zdanie innych. Pozdrawiam=]. EDIT Dopiero przeczytałem post Marca. Prawie w tym samym czasie napisaliśmy. Z tą shisha właśnie mam podobną akcje z płucami. Wydaje mi się, że z bongosa i shishy dym bardziej daje po płucu z racji tego że razer z parę wodną wchodzi pod ciśnieniem. Chyba nawet gdzieś o tym czytałem.
  17. JA jestem przeciwnikiem ciągłego palenia z paru powodów. Pierwszym jest ograniczanie swojego potencjału intelektualnego. Baka stosowana często zmniejsza szybkość myślową, czy szybkość reakcji. Wykonując ćwiczenia logiczne robi się je nie gorzej niż normalnie (chyba że jesteś w opór zjarany) ale dużo wolniej. To przekłada się na naukę bo w szkole czy na studiach istnieje coś takiego jak ograniczenie czasowe. Po drugie palenie codzień jest nudne. Nie nazwał bym tego uzależnieniem, ale przyzwyczajeniem, zapchaj dziurą. Jeżeli mj ma być zapchaj dziurą, bo nic wartościowszego nie możemy zrobić w danej chwili, to palenie traci sens. Jaranie ma być przyjemnością lub katalizatorem przemyśleń. Po trzecie uszkadza pamięć krótkotrwałą i nie tylko. Nie palcie przez tydzień, potem palcie małe ilości każdego dnia dwa trzy razy dziennie przez kolejny tydzień, a później zróbcie tygodniową przerwę. Po pół roku spróbujcie sobie przypomnieć tydzień w którym paliliście, a w którym nie. Zobaczycie co lepiej pamiętacie. Ja mam to samo tylko z latami. Moja pamięć z okresu półtora roku kiedy jarałem dzień w dzień jest na maksa fragmentaryczna, pamiętam urywki. Tak samo jak palę dużo mj nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś wyrazu, gdy nie palę dłuższy czas nie mam problemu ze słownictwem:) MJ to nie choroba to nawet nie nałóg, to po prostu zwykła roślina palona dla relaksu i rozrywki. Ludzie demonizują ganje, bo ludzie uwielbiają zrzucać swoje przywary i winę za swój zły stan na coś- człowiek zawsze szuka usprawiedliwienia swoich błędów. To samo jest ze społeczeństwem. Ludzie nienawidzą w innych swoich negatywnych cech. Jeśli nienawidzisz agresywnych ludzi to z pewnością zareagujesz agresją na agresję. Jeśli człowiek kochający zbyt mocno alkohol słyszy o palącym marihuanę to przylepia mu naklejkę ćpuna - porównuje go swoim ograniczonym rozumem z samym sobą, chociaż my wiemy że jest inaczej. Są jednak jednostki, które traktują mj jako ucieczkę od codzienności i to jest niewłaściwe, to rodzaj autodestrukcji. Takich ludzi powinno się leczyć z nałogu (nałogiem jak pisał marco może być nawet oglądanie seriali) palenia mj. Powinno się im pomóc żyć tu i teraz, ale to od nich zależy czy będą chcieli radzić sobie z rzeczywistością. Dla mnie mj jest spokojem, uprawa pomidorów jest pasją, a palenie świetnym sposobem na relaks, dobrą imprezę i zajebisty sex:)
  18. wszystko zleży od psyche:) Dla mnie podstawową receptą na bad tripa jest najaranie się przed jakimś obowiązkiem, o którym wiem tyle że musze go zrobić będąc trzeźwym. I tak np ostatnio spóźniłem się na wykład, bo zapaliłem z kumplami. Weszliśmy 5 minut później do auli. Wszyscy się na nas patrzyli. Zajęliśmy miejsca gdzieś na górze. Ja się wkręciłem w wykład, a kumple mieli zlewe z profesora. Nagle zaczęli śmiać się na cały regulator, co nie do końca zarejestrował mój mózg. Podniosłem oczy, a tu cała aula, czyli jakieś 70 osób patrzy się na mnie, a ja nie wiem o co chodzi. Profesor wkurwiony no i sytuacja mnie przerosła, chciałem się zapaść pod ziemię. Z drugiej strony lubię jazdy na adrenalince po ziole. Kiedyś pojechaliśmy z kumplem PKS-em specjalnie po 30 sztuk jakieś 100 km od naszego miasta. Gdy odebraliśmy wspaniałą naturę spaliliśmy się nią i ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy dotarliśmy do stolicy zaczęły się schody. Musieliśmy przebrnąć przez całe miasto z kulą jarania w gaciach. Mijaliśmy liczne patrole za każdym razem gdy nas nie zatrzymali na naszych twarzach malowała się satysfakcja, że rozpierdalamy system. Po dotarciu do metra i przejechaniu przystanku okazało się, że w połowie wagonu je**e ganją. Wydawało się, że wszyscy się na nas patrzą. Gdzieś znikła pewność siebie i wyszliśmy parę przystanków wcześniej coby przypału nie narobić. W końcu dotarliśmy do domu. W nagrodę najaraliśmy się jak świnie:) Z fizycznych bad tripów najgorszy był pewien raz gdy dostaliśmy od dila jakąś morderczą indyjkę. Upaliliśmy się sporo zanim ją kupiliśmy. Usiedliśmy w osiedlowym kąciku palacza w piwnicu na kanapie i zaczęliśmy jarać. Towar albo był mocny albo moczony w czymś. Po półówce na trzech zaczęły się dziać straszliwe rzeczy. Cały obraz drżał, na moment przestawałem słyszeć grający telewizor i ludzi do okoła. W końcu prawie zemdlałem. Nikt nie zareagował, myślę że kumple mieli podobnie. Powiedziałem że musze się przewietrzyć i wyszedłem puścić pawia. Po tym bez słowa zawinąłem się do domu. Drogi powrotnej nie pamiętam i nie pamiętam kiedy poszedłem spać, ale tak źle wyglądałem, że matka powiedziała mi że jutro mam się zapisac do lekarza. Bad trip pojawia się głównie gdy sytuacja nas przerasta, gdy występuje intensywne uczucie stresu. U jednych może to powodować horror u innych dowolna sytuacja w której czujemy się niekomfortowo. Bad trip jest skutkiem, a nie przyczyną paniki. Przyczyną paniki jesteśmy my i to co uwalnia się w naszym mózgu po mj. Ja na przykład gdy się spale jestem spokojny, bezkonfliktowy, ciężko mnie obrazić, ale gdy ktoś sprawi że poczuje się niekomfortowo to nawiedza mnie bad trip i zlaewają negatywne myśli i emocje. Rzadziej występuje bad trip fizyczny- to bardziej zależy od naszego organizmu i mocy mj. Czasem łatwo jest przedobrzyć z ziołem i może być całkiem nieciekawie.
  19. ale jakby mieli go zgarnąć i skazać to już by to zrobili marco:) idzie w charakterze świadka, bo sprawa musi się odbyć żeby dilla skazali. Idź zeznaj że nie wiesz o co chodzi, sms to jakaś pomyłka, nie pamiętasz że go pisałeś, człowieka nie znasz i nie wiesz co tu robisz. Tylko się ku**a do niczegonie przyznawaj, jak dill może Cie prosić żebyś zeznał że brałeś 2 razy u niego? Znaczy się poszedł na współpracę-> a jak się sprawa skończy to powie na osiedlu że strzeliłeś z dupy. Nic się nie przyznawaj człowieku. A jak sprawa przycichnie i spotkasz dilla to mu solidnie dopierdol, frajerowi.
  20. ndnf

    rak kości

    A powiedz mi z jakiego powodu chcesz iść i o tym porozmawiać z lekarzem? Konopia w naszym kraju ma olbrzymią konkurencję wśród leków przeciwbólowych. Lekarz w żadnym wypadku nie poleci jej stosowania, a to z tego względu, że nie może - nie znajduje się na liście leków, a więc nie znajduje zastosowania w terapiach pomocniczych przy leczeniu nowotworów. Jak będzie nieogarnięty to jeszcze pomyśli, że chcesz go nagrać albo sprawdzić. Jeśli chcesz pomóc dziewczynie to nie marnuj pieniędzy na flaszki tylko dowiedz się więcej o terapii witaminowej. Tu masz pomocniczego linka Terapia megawitaminowej. A tu masz linka do filmu: "Jedzenie ma zna..." . Być może są w Polsce kliniki, które pomogą jej wyleczyć raka nieinwazyjnie i skutecznie. Co do MJ to uświadamiaj ją, a jak masz jej dać zapalić to przez waporyzer - i tak ma mnóstwo toxyn w sobie, po co jej dokładać więcej? Pozdrawiam, życzę jej zdrowia, a Tobie wytrwałości.
  21. świetna fotorelacja budi:) przez chwilę poczułem się jakbym sam tam był. Świetne klimaty, szkoda że nie wiadomo jaka to odmianka, ale z drugiej strony zapytaj polskiego rolnika jaką odmianę pszenicy uprawia... drogie bilety są na Jamajkę?
  22. ndnf

    Marihuana a SEKS

    Najlepszy sex w życiu- po grzybach. Przygody po mj też są fajne, ale dla mnie ważna jest odmiana po jakiej to robię, wg mnie nie każda się nadaje:)
  23. prosty schemat. Jeśli masz boxa to kiełkujesz nasiona i wstawiasz do niego w litrowych donicach z butelek po wodzie na 2 tygodnie. Gdy rośliny podrosną idziesz na spota i wsadzasz je we wcześniej przygotowanych miejscach. Żeby wiedzieć kiedy wsadzić oglądasz sobie pogodę na najbliższy miesiąc. Zwykle najlepiej jest wsadzić pod koniec kwietnia, chociaż czasem trzeba poczekać tydzień, dwa dla świętego spokoju. Boxa można zastąpić nasłonecznionym parapetem tak od 3 tygodnia kwietnia, ewentualnie tydzień-półtora przed dobrą pogodą i wysadzeniem. Ważne jest żeby tak jak napisał fifka nie wyciągnąć rośliny, bo będzie ją mógł złamać mocniejszy podmuch wiatru. Dlatego box jest lepszy na te 2 tygodnie przed wysadzeniem.
  24. ndnf

    Odmiany Konopi - OffTop

    Kolega miał Alaskan Ice- geny haze i ww, potencjał przeogromny. edit: ale indoor, na ouci enie dojdzie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+