Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

ndnf

Użytkownik
  • Postów

    189
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ndnf

  1. Na SLD nie będę głosował na bank, tym bardziej na geja Kalisza^^ Co do Palikota, to się nie zgodzę lampą, ale wypowiadać szerzej na ten temat też nie mam zamiaru. Ja mam po prostu przesyt tych ludzi. Scena polityczna ugrzęzła w miejscu. Teraz przyszedł czas rozliczyć grubego homosia. Pytanie tylko: jak Kalisz przetrwał do dziś? Jego opinia o marysi to kiełbasa, tak jak wypowiedź palikota sprzed kampanii prezydenckiej o "młodych ludziach, którzy niesłusznie idą do więzienia". Ile razy te same zagrywki...
  2. 1. Teoretycznie starczy, jednak lampa kosztuje 200 zł, a hps osramu 150 W nav-t ok. 100 zł, czy mocniejszy (podoban cena).Do hps musisz dokupić odbłyśnik i balast(chyba że sam złożysz i wyniesie Cię mniej), no i wyjdzie Cię drożej, ale... Ciężko jest stwierdzić, czy CFL bliżyły się pod względem wydajności i widma światła do hpsów? Źródeł o tym nie ma i dlatego ludzie używający normalnych pudeł, a nie miniboxów zaopatrują się w hpsy. Odpowiedź na twoje pytanie, czy się nada: Tak. Czy będziesz miał większy plon niż z hpsa? Nie. 2.Ilość roślin uzależniona jest od powierzchni boxa, którego i tak będziesz oświetłał, a z kolei od tego zależy moc lampy. Wsadź 2, góra 3 rośliny. Miałem boxa o podobnych wymiarach z blachy i to był max, chyba że 4-5 automatów wsadzisz:) 3. Ta lampa grzeje się jak hps, wytwarza tyle samo ciepła. HPS grzeje się punktowo, CFL równomierniej, dlatego CFLe można trzymać bliżej roślin, ale wentylujesz tak samo jak hpsa. 220-280 m3/h wentylator wystarczy. 4. Jakie chcesz:) Wybierz jakiegoś mixa od DP np. color mix 4:) Masz tam klasyki same:) Nastukany pisałem trochę Pozdro.
  3. JA w sumie preferuje hybrydy z przewagą sativy, choć zdarzało mi się zapalić czystą sati. Pierwsze wrażenie - sativy nie upierdalają tak jak indyjki. Jesteś najarany, ale nie jesteś ciężki, otumaniony. Indyjki mają to do siebie, że wzmacniają fizyczne odczucia podczas haju: ciężkość nóg, powiek, nagłe zmiany ciśnienia. Z tych ciężkich stanów wypływa wiele pozytywnych cech: działanie nasenne, uspokajające, można sobie wiele życiowych spraw przemyśleć i mocno się wyluzować na fotelu. Sativy, zwłaszcza te czyste o średniej mocy działają inaczej. Energetyzują - nie dają zasnąć, masz siłę pójść poimprezować, rozkminy są lżejsze, więcej jest śmiechu, mniej introspekcji, przemyśleń (choć te czynniki zależą głównie od Twojego charakteru), większość czystych sativ schodzi lżej, nie występuje po nich uczucie zamulenia, a więc nie są dobrymi specyfikami nasennymi. Raczej poprawiają humor. Haj jest headowy, uczucia fizyczne mniejsze ze względu na stężenie innych kannabinioli, dlatego min. fajniej się po nich spaceruje, gra w piłkę. Oczywiście są sativy pokroju super lemon hejza, czy hawaian snow, które działają bardzo mocno. Zdarzyło mi się palić SLH i powiem, że działa jak amfetamina. Do 5 godzin nie byłem w stanie po nim zasnąć. Znowu mój kumpel po spaleniu 0.3 g Mazara- indici zasnął po 20 minutach^^ Uważam, że sativki o średniej mocy warto uprawiać outdoor. Indor nadaje się do mocnych sativ o długim okresie kwitnienia. Chyba liderem w produkcji takich nasion jest GHS.^^ Ważne żebyś pamiętał, że poszczególne odmiany działają na różne osoby w nieco inny sposób, dlatego czasami różnice między hybrydami, a czystymi sativami są subtelne. Wiele zależy od palacza i jego set and settings: klimat, miejsce, temperatura, towarzystwo itd. Jeżeli towarzystwo będzie zamulać nawet po zajebistej sativie, to Ty też będziesz zamulać, będzie Ci się chciało iść do domu, włączyć kompa, a potem spać Ogólnie fajnie tak dobrać sobie odmiany, żeby była między nimi sativka ok 80-100%, hybryda ok 50/50 i czysta indyjka. Wtedy masz bazę do porównań faz^^
  4. To też w sumie trochę uogólnianie, ale zgodzę się że w na Półwyspie masz duże prawdopodobieństwo dostania zajebistej baki. U nas jak znasz jakiegoś growera sytuacja wygląda tak samo. Jeszcze za małolata jak królował osiedlowy upierdalacz i w sumie tylko do niego był dostęp, to znajomy mnie wziął na wycieczkę po naturę. Dostaliśmy staff prosto z outa, suchy, zajebiście żywiczny no po prostu bajka. Nie było co porównywać z miejskim. Teraz zainteresowanie palaczy rośnie, mimo że niektóre mity są powielane i np. u mnie jest tak, że połowa dilli mówi jaką ma odmianę, w większości White Widow albo AK47, cała reszta łyka to jak młode rekiny, ale już co nieco ogarniają jakie odmiany są ok. Widać zainteresowanie^^
  5. Stary musisz zrozumieć jedną rzecz- kraj pochodzenia nie determinuje jakości, to nie kubańskie cygara. Jedynie hasz można oceniać pod względem pochodzenia np: marokański, porównując go do stafu z innego regionu świata i to też nie do końca. Urok mj polega na tym że jest wszechobecna i jest symbolem uniwersalnej idei wolności- występuje aż do koła podbiegunowego i za nim - w iglo małych Eskimosów^, dlatego każdy może mieć holendra, zajebistego skuna itd:)
  6. Biegam 3 razy w tygodniu po 5-8 km z samego rana. Potwierdzam jest coś takiego jak euforia po równym, długim biegu. Powiem nawet więcej, że jeżeli wejdzie się w stan skupienia podczas biegu i nie czuje się tak mocno zmęczona gdy jak się jest rozproszonym to euforia narasta już po pół godzinie. Ma się wrażenie że nic i nikt nie może Cię zatrzymać.
  7. ndnf

    Marihuana a SEKS

    airmax po prostu uśmiechną się w myślach, a myśl upadła na klawiaturę po ak47 też dobrze, znaczy superancko:) bardziej sativove pheno trafiło się najlepszy ino póki co mazar:)
  8. W gruncie rzeczy zgadzam się z adamt7-em. To prawda, że w dzisiejszych czasach właściwie wszystko co spożywamy jest w pewnym stopniu zanieczyszczone, czy toksyczne. Czy to mięso, przez politykę jego "odświeżania", czy woda, która bardzo często ma duży poziom bromu (swoją drogą ludzie pijący wodę mineralną, powinni zapoznać się z rankingami czystości wód. Niektóre z nich są bardziej szkodliwe niż kranówka, w niektórych miejscowościach), niewłaściwe ph, wynikające z nieodpowiednich proporcji składników mineralnych. Oczywiście do tej sterty toksyn można dorzucić również marihuanę, ale będzie to wynikało ze sposobu jej konsumowania. Palenie tradycyjnymi sposobami jest szkodliwe, nie ma co do tego dwóch zdań, tak samo szkodliwe jest stanie na przejściu dla pieszych w oparach wydzielanych przez silniki samochodów. Jeżeli by zmienić sposób palenia na vaporyzację, czynnik szkodliwy nam odchodzi. Sam thc w odpowiednich dawkach ma pozytywne działanie, czego dowodzi rosnące zainteresowanie medyczną marihuaną. Jednak większość z nas - konsumentów, nie jest zainteresowana działaniem medycznym. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - gdy sięgamy po fifkę czy blanta, większość z nas nie myśli "o ale będę zdrowy", "o to pomoże mi w tej chorobie". Medyczna marihuana to znakomita podstawa do legalizacji i broń walczących o nią ludzi, którzy palą (w większości) w celach rozrywkowych. W tym miejscu należy zastanowić się, czy marihuana ma dużą szkodliwość społeczną. Z moich praktyk wynika, że absolutnie nie, poza tym w wielu badaniach, czy WHO, czy programach telewizyjnych typu "porównanie alkohol vs thc", moja opinia znajduje potwierdzenie. Marihuana nie jest społecznie szkodliwa. Oczywiście jak każda substancja zmieniająca perspektywę postrzegania otoczenia może uwydatniać ukryte cechy charakteru lub zwielokrotniać inne, czego skutkiem mogą być chwilowe psychozy-bad tripy. Ktoś może stwierdzić, że MJ nie jest dla niego, ale tak samo jest z każdą używką - zawsze będzie ktoś komu dany specyfik nie odpowiada, wtedy będzie bawił się z czym innym, jednak nie będzie to kwestia samej używki, tylko tego co wydostaje się pod jej wpływem z mózgu. Sam jestem przeciwnikiem codziennego palenia, bo uważam je za szkodliwe dla płuc, tym samym obniżające moją wydolność podczas biegania, czy treningów siłowych. Poza tym kierunek studiów na jakim jestem wymaga analitycznego i perspektywicznego myślenia, które to marihuana przytępia, ale powtarzam - TO JA TAK MAM. JA TO NIE KAŻDY. Dlatego nazywanie kogoś kto spali jointa narkomanem wydaje się tak samo słuszne, jak nazwanie osoby, która pije piwo w weekend, czy po pracy alkoholikiem. Nie twierdzę, że nie ma ludzi uzależnionych od mj, bo są i jest ich sporo. Wiadomo nie od dziś, że każde uzależnienie odwraca uwagę uzależnionego od rzeczywistości, czy niektórych jej aspektów. Pracoholik zaniedbuje rodzinę, zakupoholik roztrwania kasę, alkoholik jedzie po wszystkim, narkomana życie toczy się dookoła używki. Tak jest, ale ze względu na te pojedyncze jednostki w skali całego zjawiska palenia marihuany należy zakazywać jej konsumpcji?! To czy ktoś pali codziennie to jego sprawa. Jeśli nie widzi ujemnych skutków albo nie chce ich przyjąć to wiadomości lub się z nimi godzi, to czemu nie? Każdy odpowiada za siebie, szczególnie w kwestii tego co spożywa, w jaki sposób itd. LEGALIZE IT.
  9. ndnf

    LSD-podróż do piekła

    nie dobrych i złych psychodelików, jest tylko właściwa lub nie intencja konsumenta, i dawka odpowiednia lub trująca:) radze odchodzić od posługiwania się absolutnymi określeniami takimi jak zło czy dobro, wypowiadając się o jakichkolwiek drugach:)
  10. nie pali i palić nie będzie, bo lekarstw nie bierze się bez przyczyny.^^
  11. Dzięki Wam za ciepłe słowa, faktycznie powinienem pomyśleć o vaporyzerze, ale to wszystko działo się w atmosferze strachu, ważna była każda chwila. Myślę, że w czasach kiedy coraz więcej osób choruje na nowotwory mj byłaby świetną alternatywą dla środków przeciwbólowych i pomagała by jakoś żyć z chorobą. Coraz więcej mówi się o alternatywnych sposobach walki z rakiem. Przy okazji choroby babci dowiedziałem się o terapii witaminowej. Jest to terapia eksperymentalna USA, która z powodzeniem zastępuje chemioterapię i inne inwazyjne metody walki z nowotworem. Polega na aplikowaniu bardzo dużych dawek witamin C, B, itp., oraz odpowiedniej diecie. Niestety wielkie koncerny farmaceutyczne boją się o swoje dochody i dlatego blokują wszelkie badania nad środkami naturalnymi. Wierzę, że organizm wsparty naturą może pokonać chorobę. Babcia teraz czuje się świetnie:) W moim otoczeniu jest jeszcze jedna osoba chora na nowotwór, niestety złośliwy i nieuleczalny. Jest to sędziwa osoba i myślę, że mj pomogła by jej spokojnie odejść z tego świata. Bardzo boleje nad tym, że ta pomoc jaką mogę jej udzielić nie odbędzie się drogą legalną, bo raz - ciężko jest kogoś namówić na mj, dwa trochę nie czuje się pewnie na tym gruncie, bo nie jestem lekarzem. Macie rację ważna jest odmiana. W przypadku babci był to passion od kolegi z zeszłorocznego outa. Myślę że każda nieparanoidalna mocna indyjka się nadaje. No i vaporyzer. Oby kiedyś można było leczyć ludzi mj bez kombinowania, bo ona naprawdę pomaga.
  12. Może nie jesteśmy czarnym ludem Jamajki, ale bycie ludźmi rozumnymi, inteligentnymi i walczącymi o swoje niejako zmusza nas do kulturalnego zachowania. NBS pewnie masz rację, że część policjantów to zwykłe ku**y i dranie, ale patrząc na niektórych ludzi stojących pod patykiem miałem to samo wrażenie - nie aktywiści, tylko melanżownicy, stoją napierdalają browar, wódę, patrzą spode łba. Gdzie był ku**a klimat marszu na starcie, bo nie na placu manewrowym pod PK, gdzie słupki zastąpiło szkło po warce czy innym żywcu? Tyle razy było wałkowane żeby nie brać materiału na marsz, tylko upalić się przed i przyjść z dobrym humorem na twarzy i pustymi kieszeniami. Nie zachowywać się jakby to było legalne, bo nie jest. Sam jak oglądałem filmik spod komendy to się krwią zalałem, bo psy jak za czarno-białych czasów PRL się zachowywały. Zomo nie policja, ale to co się stało jest konsekwencją zwykłej nierozważności, której można było zapobiec stosując się do reguł zwykłej ostrożności. Spójrzmy prawdzie w oczy - jeżeli legalizację moglibyśmy wywalczyć drogą tłuczenia psiarni to byśmy ją tłuki, ale to jak zabijanie pojedynczo szerszeni na strychu. Trzeba wy****ć gniazdo - polityków, tzn. przekonać społeczeństwo, media, żeby postanowili coś zrobić w tej sprawie, a nie manifestować pod komisariatem w imię wolności posiadania, skoro jej ku**a nie ma przez tych na górze. Moje wrażenia są średnie jeśli chodzi o marsz. Nie podobały mi się banery reklamowe smartshopów. Nie podobało mi się zachowanie ludzi w moro na którejś z lawet. Nie wiem czy to laweta wolnych konopi taka z reklamą wuyo czy jakoś tak, nie pamiętam, bo matex był przedni. Nie podobał mi się klimat pod patykiem i nie podobało mi się krzyczenie na policje, bo było go za dużo. Fajnie że było nas mnóstwo, że częśc była uśmiechnięta i pozytywna. Fajnie krzyczało się magiczne trzy słowa z uśmiechem na ustach. Podobał mi się motyw podpisywania list żeby przepchnąć ustawę. Jeśli byłby to mój pierwszy marsz to nie poszedłbym na kolejny, ale że opuściłem tylko jeden to będę chodził w imię idei, bo klimat imo coraz gorszy. Pozdrawiam.
  13. Moja babcia zachorowała na raka oka, który pozbawił ją lewej gałki ocznej. Przeszła przez szereg operacji. Po jednej z nich zaczęły się straszliwe bóle na skutek komplikacji przed operacyjnych, w tym nieodpowiedniego ciśnienia w operowanym oku. Babcia z dnia na dzień coraz mniej jadła, często na skutek bólu nie mogła nic przełknąć. Brak przyjmowanego pokarmu i coraz większe dawki leków przeciwbólowych zaczęły mocno upośledzać jej organy wewnętrzne. Dla zilustrowania sytuacji dodam, że babcia zaczynała od apapu, potem był ketoprofen, tramal, a skończyło się na zastrzykach z morfiny. Jasnym jest, że takiego bólu mj nie zwalczy, nie zmniejszy go też do zadowalającego poziomu (jeśli taki poziom istnieje). Większym problemem dla jej dalszej kondycji zdrowotnej były duże dawki mocnych leków przyjmowane na pusty żołądek. Wtedy poczęstowałem babcię mj. Miała wtedy bardzo zciśnięty żołądek, jedyne co jadła to łyżka twarożku dziennie. Marihuana zadziałała tzn. po małej dawce tramalu babcia zapaliła i po około 1,5 godziny zjadła mały posiłek. Później robiliśmy na odwrót. Najpierw ganja, potem posiłek i leki przeciwbólowe. Oprócz lepszego samopoczucia, apetyt wzrósł. Trudno powiedzieć czy do zadowalającego poziomu, ponieważ babcię dalej bolało i to jej po części zmniejszało apetyt, ale jadła połowę miski twarożku, a nie łyżkę. Do tego miała ciut lepszy humor. Na szczęście kolejny, już ostatni zabieg zlikwidował problem bólu, no i babcia ma 65 lat, jest względnie zdrowa i ma się dobrze. Dla części rodziny mj to temat tabu, zresztą babcia też nie chce żebym mówił innym członkom rodziny, że paliła, jednak gdy 2 tygodnie temu podlała sadzonki stojące na parapecie i czekające na outdoor, czego nigdy wcześniej nie robiła. O dziwo nie zapytała też co to jest, tylko się uśmiechała:)
  14. ndnf

    Bezsenność

    Mj jest świetna na sen, ale trzeba dobrać sobie silną indyjkę. Moją odmianą nasenną jest Mazar. Po męczącym dniu mam problem z zaśnięciem, więc palę sobie 2 buszki matexu o 20, a o 22 leżę śpiąc w łóżeczku. Wstaje normalnie o 6,7 bez problemu, bez efektów zamulenia:)
  15. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    Japko patrząc na Twoje tripy odnosi się wrażenie, że każdy lot jest silnie związany z jednym tematem, myślą, ukierunkowaniem mózgu w tej chwili na ten problem. To skarbnica wiedzy o sobie:) Świetne opisy. Każdy psychodelik ma swojego ducha, który przy wyjątkowo mocnych stanach objawia się zażywającemu. U mnie lady Sally to młoda dziewczyna w postrzępionej białej sukience z zielonymi oczami, blond włosami i pięknym uśmiechem. Grzyb to filozof wyglądający jak olbrzymi grzyb z oczami, jego kapelusz ciągle faluje, zmienia się, on sam zjawia się przed szczególnie ważnymi wizjami trzymając mnie w myślach za głowę i obracając ją w konkretną stronę, abym coś zobaczył. Ostatnio też zjawił się pod postacią tygrysa:) Oby temat się rozwijał
  16. Co do marszu w ogóle to byłem w tym roku ostro zawiedziony zachowaniem części ludzi no i psiarnią. Wchodząc na marsz od strony świętokrzyskiej dwóch niebieskich panów podeszło do grupki 12 latków, którzy ewidentnie byli z Centrum i bawili się na obrzeżach patyka. Oczywiście zostali wylegitymowani i przetrzepani... NA samym marszu było mnóstwo osób, które tak na prawdę nie wiedziały po co przychodzą. W chooy chłopaków nakiranych, agresywnych, był nawet typ krzyczący: "kokaina, xtc, ganja, który zapierdalał po całym placu i udawał motyla. Gdy marsz ruszył, tłum odsłonił miejsca bytowania koneserów piwa, wódki, którzy zostawili po sobie taki burdel, że wstyd, po prostu ku**a wstyd że piją, nie palą i śmiecą. Resztę wspominam pozytywnie, no może oprócz kilkakrotnie powtarzanego kto nie skacze ten z policji, do którego nawoływali ludzie z lawet. Jednym słowem trochę jestem rozczarowany zachowaniem ludzi i poziomem infiltracji tłumu przez psiarnie. Okazuje się, że zamiast przypalić sobie, wyluzować i iść bez dowodów rzeczowych, część ludzi (choć bardzo mała) poszła w melanż, no i leżała po chodnikach albo ledwo szła. Ogól trzymał atmosferę.
  17. ndnf

    THC + Alkohol

    Kieliszek wina z dziewczyną, czy piwko z chłopakami nastraja pozytywnie, ale większa ilość alko wypłyca działanie mj, a tego nie chcemu=]alko na susze nie na podróże:)
  18. ndnf

    Bieluń dziędzierzawa

    To nie ofiara rośliny tylko swojej głupoty. Roślina jak roślina w odpowiedniej dawce, wcześniejszym zapoznaniu się z wiedzą o niej nie jest groźna. Inną sprawą jest, że bieluń jest owiany złą legendą, choć nie bezpodstawnie. Mój kolega zawiesił się po nim, ale ostatecznie doszedł do siebie. Wszystko należy z głową. Z ogólnego działania: bieluń jest rośliną która wywołuje halucynacje i uzwierzęca na podobieństwo alkoholu. Haluny nie przypominają tych po grzybach, czy aya. Są realistyczne, nawet bardziej i ogólnie przez mózg akceptowane jako prawdziwe. Jedząc grzyby wiemy, że halucynacje są efektem ich wzięcia i że miną. Po sporej dawce bielunia tego przeświadczenia nie ma. Niektórzy na bieluniu potrafią przez godzinę stać i rozmawiać ze zmarłą osobą, bo są pewni że to ona, odrzucają fakt jej śmierci. Bieluń uwydatnia również nasze najniższe cechy oraz zamyka umysł. Jesteśmy po nim jak pies goniący za piłką. Jeśli bieluń - przewodnik miałby stanąć przed nami w ludzkiej formie byłby to napakowany harlejowiec z rybim wzrokiem. Pozdro:)
  19. ndnf

    Skąd wziął się Wasz nick? ;)

    a ja po prostu skróciłem motto: no drugs no fun i wyszło samo:)
  20. ja dawałem szpadel na 50 l ziemi ale można dać więcej=]
  21. I jak mordy zaczęliście już coś wysadzać. Powiem Wam że oglądam sobie te długoterminowe prognozy pogody i co portal to inne. Jestem w kropce. Do 20 maja czekać nie będę ale sobie myślę że tak na początku maja dam kiełki pod lampę na tydzień dwa. Ta wiosna jest z dupy. Jestem nią rozczarowany na maxa.
  22. ndnf

    Marihuana a SEKS

    Mazar=] albo white skunk. W ogóle mocne indyjki lub hybrydy z przewagą indyjki tak na mnie działają.=] znajdź swoją odmianę=]
  23. Film został wyświetlony w 1961 r., jednak nie znano jeszcze rodzaju substancji zawartej w tych grzybach, to dziwne, bo w 1958 r. została ona wyizolowana i nazwana przez OJCA LSD. Wniosek z tego taki, że film musiał powstać przed tym rokiem, ale nie przed 1955, kiedy dr Wasson udał się do Ameryki Południowej w asyście agentów CIA (nie wiedział o nich raczej), którzy mieli nadzieje uczynić z psylocybiny broń kontrolującą umysły! Całe szczęście, że substancja została wyizolowana przez hoffmana, a nie przez CIA. Wtedy też rozpoczęły się badania na substancjami grzybowymi na Harvardzie. Filmik, który obejrzeliśmy nie ma naukowego charakteru, być może nawet nie jest popularnonaukowy. Ma owiać grzyby pewną mistyczną mgiełką i ukazać je takimi jakie widzi je człowiek zachodu w momencie kiedy nie są oderwana od pierwotnych użytkowników. Film pokazuje do czego używano grzybów i tłumaczy po części czemu rytuał przetrwał przez tysiąclecia i to jest fajne, bo brak tu oceny typowo zachodniej złe/dobre/klepie/nie klepie. Bardzo rzadko na zachodzie używa się grzybów do leczenia psychiki, diagnozowania chorób. Po części dlatego, że od diagnozowania chorób mamy wykwalifikowany personel medyczny, po części dlatego nie ma tradycji leczenia grzybami. Jednak leczenie psychiki shroomami się sprawdza, ale to już offtop. Filmik fajny. Psylocybina od lat 60 zeszła do podziemia wyparta przez lsd i chyba dobrze się stało=] a i źródło dla koneserów: http://www.psilosophy.info/zzajkhfaancdalejcpalbuah
  24. ndnf

    Tripy na Salvi Divinorum

    Japko, lipido, marco dzięki za cenne spostrzeżenia i rąbek wiedzy, bo o tej odwrotnej tolerancji nie wiedziałem i byłbym długo żył w niewiedzy=] W zamian dzielę się z wami ostatnią moją przygodą, która miała miejsce około 2 tygodnie po drugiej i jak to z salvią, poznałem ją z jeszcze innej strony. Były to ostatnie godziny życia magicznej fiolki ekstraktu x21, po tej jeździe postanowiłem nie palić salvi przez dłuższy czas, no i przegapiłem ustawę, ale o tym szkoda pisać, bo się ręce załamują... Znaleźliśmy się u mnie w mieszkaniu. Przyciemniliśmy światło rozsiedliśmy się wygodnie na łóżku i bujanych fotelach. Była nas czwórka: ja, narzeczona, pan R i pan P. Pan P miał doświadczenia z poprzedniego pociągowego tripu, podobnie jak ja, reszta nie obcowała z salvią. Paliliśmy na 4 rury. Strategia była następująca: najpierw każdy po kolei potem wszyscy razem. Pan R dostał napadu śmiechu i krzyczał, że widzi tunel przyszłości, Pan P po zapaleniu pobiegł do łazienki i stanął na desce klozetowej wpatrując się kolorową glazurę, potem powiedział, że nie pamięta co się z nim działo. Narzeczona odmówiła samodzielnego palenia, więc rozpaliłem lufę. Podobnie jak wcześniej wiatr połamał mi ręce i zabrał nad sufit w pokoju. Ściany bloku pękały a moim oczom ukazało się czyste wieczorne niebo. Spokój zmącił świst parowej lokomotywy, zobaczyłem ją przez chwilę, pędziła przez pola z zawrotną prędkością, tym razem widziałem ją od zewnątrz. Była piękna. Po chwili wróciłem na łóżko. Wszystkie 3 palenia odbyły się w przeciągu 5-10 minut i wtedy zdecydowaliśmy się wszyscy zapalić, łącznie z moją kobietą. Nie wiem co mieli inni, nie pamiętam tego. Wiem że zobaczyłem olbrzymią, majestatyczną lokomotywę pędzącą przez pola. Wyrzucała z siebie kłęby dymu. Zapragnąłem nią być i stałem się nią. Krzyknąłem: Ludzie wsiadać, nie ma czasu gnić w tej dziurze, jedziemy! Poderwałem się z łóżka, widziałem twarz narzeczonej zmiażdżonej mocą sd na fotelu. Pan R swymi niewidzącymi oczami spojrzał w moje i jakby telepatycznie wyczuł, że należy podnieść moją ukochaną i przytwierdzić rękoma do moich pleców. To trwało ułamki sekund, a może wieki... Ruszyliśmy wszyscy 4 po mieszkaniu, nagle poczułem się stłamszony. Widziałem niebo, pola, miasta, widziałem swój pokój, ale zupełnie inny... Wypadliśmy na korytarz. Pan R intonował cały czas rytmicznie: salvia, salvia, salvia w rytm uderzeń kół pociągu, ja rozgrzany spocony z gorąca wyrzucałem metry sześcienne pary z pary z ust. Jechaliśmy nocą przez kanion otoczeni ciemnymi ścianami korytarza, wypadliśmy na klatkę, wtedy zaczęło do mnie docierać gdzie jestem i udało mi się nie zejść po schodach by wyjechać na dwór, ale zawróciłem już ogołocony z wizji. Padłem wycieńczony na łóżko jakbym dopiero co biegał, było mi gorąco. Pan R śmiał się do rozpuku i mówił, że naprawdę jechał przez las pociągiem (lasem były ściany korytarza), narzeczona dziękowała mi że wydarłem ją z dziwnego stanu rozpuszczania się na fotelu i zabrałem w podróż. Pan P nic nie mówił zamknięty w sobie prawdopodobnie jakąś wizją, której doświadczył przed wspólnym paleniem. Powiedział tylko że dzięki jeździe wyłączył mózg i nie wkręcał sobie dziwnych rzeczy- po prostu jechał. Fantastyczne grupowe doświadczenie=]
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+