Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

"PSYCHODELIKOZOFIA" - Wasze rozkminy


Gość marco86

Recommended Posts

Zastanawiam się, czy i na ile wierzycie w "prawdziwośc świata salviowego". Jak ktoś nie wie ocb to dla niego to będą jedynie "halucynacje po narkotykach". Ale jak się tam jest nawet na tych lekkich poziomach, to ma się wrażenie jakby tamten salviowy świat był bardziej rzeczywisty niż "normalny", tak jakbym się właśnie "przebudził" - przynajmniej ja tak mam. Chodzi mi o to czy wierzycie, że po SD można dotknąc "jakiejs innej rzeczywistości" czy jestescie przekonani ze to tylko wasze "halucynacje"?

Oto pewna sutra z podręcznika jogi sprzed ponad 2tys lat:
"Moce powstałe przez urodzenie się, leki, zaklęcia, ascezę i skupienie (Js.III.1)"

Nawet oświecony autor potwierdza że dzięki "lekom", czyli prawdopodobnie ziołom i grzybom można osiągnąć "moce", no mi tu chodzi głównie o "moc wiedzy o bycie". Oczywiście nie zachęcam nikogo do bezmyślenego "rozwoju duchowego przez ćpanie", bo pewnie wiele tu ślepych uliczek i pułapek, ale faktem jest że psychodeliki były wykorzystywane w każdej starożytnej religii. Zresztą co do tej sutry to dalej autor wyjaśnia że tylko moce uzyskane przez skupienie czyli medytacje sa trwałe i najwyższe etc.

Ostatnio czytałem o teorii która mówi że gatunek homo sapiens zawdzięcza swoje istnienie psylocybinie - tzn. że dzięki grzybką jakies tam małpoludy narobiły sobie zmnian w DNA i przez to zaczęła się gwałtownie rozwijać kora mózgowa. No ale to oczywiście teoria. Co zaś do szamanizmu to np. Eliade twierdzi że "szamanizm narkotykowy" jest przejawem "degeneracji rzemiosła" tzn. że w początkowym okresie, chyba chodziło o neolit, szamani opierali się głównie na transie uzyskanym przez autosugestię, bębenki, medytację etc. a dopiero potem zaczęli "z lenistwa" wspomagać się psychodelikami. No jak widzicie 2 zupełnie przeciwstawne teorie. Jednak faktem jest że SD której całe właściwości ludzkośc poznała praktycznie dopiero dzięki Siebertowi niecałe 17 lat temu.
Efekty zaś jakie wywołuje są podobne do wizji hinduskich joginów i ogólnie pokrywa się z wschodnimi filozofiami tzn, hinduizmem i buddyzmem, no a przeciez tamci ludzie na pewno nie znali SD, zresztą nawet szamani z Oxeaca nie znali jej pełnej włąściwości bo nie znali ekstraktówm a i prawdopodobnie wcale jej nie palili, przez co oczywiście działąła znacznie śłabiej.

Tak że aby nie offtopować Japkowi możemy sobie tutaj podyskutować na takie tematy nie tylko związane z SD oczywiście

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Zapytajmy najpierw co jest rzeczywiste. Czy sen jest mniej rzeczywisty od "rzeczywistości"? Dla TWOJEGO organizmu to to samo, bo i tak aktualny odbiór rzeczywistości to halucynacje spowodowane przez szyszynkę.

Gdy zapalisz ziółko zmieniasz chemię mózgu (zmieniasz mózg) i co wtedy pozostaje rzeczywiste? TWOJE próbkowanie wszechświata pod wpływem substancji się zmienia, tak samo jak próbkowanie zwierzęcia czy rośliny jest odmienne. Co więc jest rzeczywiste?

Czy to że my ludzie odbieramy wszechświat jako 3D i mamy zainstalowane gruntownie systemy operacyjne od A do Z, to czyni nasz świat rzeczywistym?

Podczas fazy SD wpływasz do swojego inter-kosmosu (mógzu). Teraz odpowiedz sobie, czy TWÓJ inter-kosmos jest mniej prawdziwy niż kosmos. W swoim inter-kosmosie TY jesteś BOGIEM, tu na ziemi nie czujesz tego.

Czym jest rzeczywistość? To jest gruntowne pytanie. Jeśli ktoś chce rozkminiać temat bardziej 'dziecinnie' na podstawie próbkowania zbliżonego do katolickiego wierzenia w piekło, niebo. Lub w sposób który nauczyły nas baśnie "gdzieś tam jest inny świat" to zapraszam do dyskusji.

Oto mój punkt widzenia. Wszystko to rzeczywistość.

marco86 czemu fazy na tak silnym narkotyku jak SD miały by być mniej rzeczywiste niż 'rzeczywistość' skoro wyciskasz ze swojej szyszynki maksimum.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Muminek: nie do końca masz rację - to że to co "widzimy" jest tylko zniekształconym obrazem otaczającej rzeczywistości to sie zgodzę, ale jednak w tym wycinku któy Homo sapiens jest w stanie odbierać i rozumieć jest tyle rzeczy wspólnych dla różnych osobników, tak że możemy tworzyć jakieś pojęcia ogólne.

To co wiidzimy to raczej "iluzje" niż "halucynacje".

A co się dzieje w Twoim śnie to tylko "Twoja rzeczywistość".

Zgadam się że rzeczywistośc to wszystko co jest i że możemy ogarnąc tylko nieeielki wycinek z tej rzeczywistości. Chodzi mi głównie o to czy dzięki psychodelikom można poznać coś "obiektywnego" czy są to tylko wytwory Twojego własnego mózgu. Innymi słowy czy rozszerza się jakoś percepcja "rzeczywistości".

Nie mówię że tak nie jest, chciałbym aby tak było, ale mam wątpliwości. To co piszesz o szyszynce to w ogóle nie wiem ocb, chyba że piszesz o jakiś teoriach interpretacji szyszynki jako "czakramu", no ale to tylko hipotezy, a fakty naukowe sa takie na dziś dzien zę szyszynka to tylko mały gruczoł wydz. wew i steruje on samym cyklem snu/czuwania, ale nie jest miejscem gdzie zachodzą procesy poznawcze czu to zmysłowe czy rozumowe, bo od tego są "działąjące zmysły" (u ssaków szyszynka już nie odbiera światła, przynajmniej widzialnego), no i kora mózgowa. Piszesz o "chrześcijańskich baśniach". No tak ja też w to nie wierzę, ale tak szczerze mówiąc to niewiele widzę różnicy między wiarą w biblie i UNK a wiarą wieleu ludzi w teorie "ezoteryczno-naukowe" róznych amerykańskich i nie tylko "geniuszy". No każdy może wziąśc sobie coś poczytać o starożytnych filozofiach wschodu,, o fizyce kwantowej i szyszynce. Muniek nie piję tu do Ciebie osobiście, jednak ja raczej jestem zdania że pierwsze wartoby było "pouczyć" się tych podstawowych nauk jeśli chcemy tworzyc własne teorie.

Bo mam wrażenie że ludzie którzy tworza te teorie i je promują, a zwłaszcza Ci któzy w nie wierzą często nie potrafią sklecić prostego zdania w sanskrycie, nie znają podstaw anatomii z zakresu AM, fizyki, chemi etc. a mieszają jakieś tam informacje wyrwane z kontekstu, któych głębi nie rozumieja i tworza "genialna" całość. A inni w to wierza bo np. pokłócili sie z ksiedzem i nie chca juz byc katolikami, a maja biologiczna potrzebe wiary w "transcendencje" wynikajaca z biologicznego leku przed unicestwieniem tzn śmiercią.

Co do MJ to oczywiście też zmnienia naszą percepcję zmysłowo-korową, ale to jest w granicach "normalności". Wiadomo że mamy receptory które są podatne na podobny do THC zwiazek na a któego nazwy nie pamiętam a nie chce mi sie szukać, odpowiada on za stan letargu i głebokiego snu. Co do Salvinoryny A to działa ona niby na receptor kappa opioidowy no ale jaka jest dokładnie jego funkcja to chyba jeszcze wszystkiego nie zbadano, a zreszt może i działa na jakieś inne chemoreceptory których jeszcze nie poznano.

Po MJ czuję sie inaczej ale dalej "tutaj" może to przypomina jakieś bardziej beztroskie stany z dzieciństwa, może czasem jakieś stany z pogranicza przeżyc seksualnych (euforia), ale są to stany typowe dla "normalnego życia", tyle że u większości dorosłych jakoś "wyrugowane", albo "spłycone" i MJ pozwala nam na nowo to odkryć i rozwinąć w pełni. Natomiast po SD jestem jakby w innej zupełnie rzeczywistości. Ciężko to opisać i nie mówię tu o tripach bo tripa nie miałem bo jescze nie paliłem ekstraktu, ale o "zwykłe zszałwienie". Tak jak pisałem wcześniej najprościej to chyba wyrazić proporcją matematyczną:

real do snu ma sie tak jak "świat salvi" do reala.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Doinformowałem się odnośnie szyszynki, faktycznie powinienem użyć innego słowa.

Nieustannie TWÓJ mózg pracuje na 'dragach', wydzielając i porcjując je sobie. Czy to podczas snu, czy podczas 'rzeczywistości'. Także zmieniając chemię mózgu co właściwie zmieniasz? Umiesz odpowiedzieć sobie na to pytanie? Zadwajesz sobie pytanie podczas 'życia' "czy ja śnie?"? To, że tutaj znajduje się 'TWOJE' ciało, co to właściwie oznacza?

Zadawałeś sobie pytanie "czym jestem?"? Popatrz sobie w oczy w lustrze i odpowiedz na nie. Człowiekiem? Dobrze, ale co dalej. Ssakiem? Dobrze, ale co dalej... Materią? Dobrze, ale co dalej... Jest więcej pytań niż odpowiedzi, nauka >próbuje< odpowiedzieć na nie, ale są to odpowiedzi tylko do pewnego momentu.

Uczestniczymy w czymś w rodzaju zbiorowego świadomego snu. Lecz gdzie tu zbiorowość skoro wszyscy jesteśmy połączeni? Wszystko co CIĘ otacza jest absolutnie psychodelicznie jeśli pozwolisz sobie zdać z tego sprawę. To co widzisz po dragach wydaje CI się być bardziej, ale nie jest.

Możesz zagłębiąć się w to coraz niżej i niżej, jeśli wierzysz, że wszechświat jest nieskończony to nigdy nie dobrniesz do końca rozmyślania. Bardzo wygodne i przyjemne - wiem o tym - jest wierzenie w rzeczy typu. Po SD przenosimy się do innego świata, podczas świadomego snu przenosimy się do innego świata itd. Ale to ma więcej związku z baśniami.

Tak JA to odbieram. Rzeczywistość nie ma końca w żadnym wymiarze. NASZE umysły nie mają końca. I tak nawet w tej chwili znajdujesz się BARDZIEJ w swojej głowie, niż w świecie który nazywasz obiektywnym. Więc co jest rzeczywiste? To co obiektywne? Wszystko jest rzeczywiste.

A więc może śnisz, skoro po SD czujesz się przebudzony. Ale czy po SD jesteś już przebudzony, czy jeszcze śpisz? :) Naprawdę myślisz, że to ma koniec?

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Nigdy nie próbowałem SD, ale ten temat niezmiernie mnie zaciekwaił, bo mówicie o halucynacjach, oświeceniu etc. Wydaje mi się, że SD pozwala na przenikanie informacji przez filtr świadomości. A o filtrze przeczytałem w ksiązce o Reklamie podprogowej, teroria jest taka, że na prawdę małą część "mózgu" to swiadomość, wszystko tak na prawdę dzieje się w naszej podświadomości. Np. bardzo drastyczne wydarzenia człowiek aby nie doprowadzić do samodestrukcji "zapomina" o całym wydarzeniu. Można powiedzieć ze ma ukrytą chorobę psychiczną (mówi się, że przez MJ też można nabawić się, a właściwie wyciągnąc z siebie taką chorobę). Przez psyhodeliki, sen świadomy, hipnoze, ajauasce, medytację możemy zaglądać do naszej podświadomości. Moim zdaniem podświadomość wszystkich ludzi jest ostro zasyfiona, przez reklamy (straszny wpływ na banie). Osobiście powiem tylko, że bałbym się spróbować psychodelika, bo wydaje mi się przynajmniej, że mam abrdzo złożoną osobowoćś i ch*j to w sumie wie co mi w głowie siedzi, wole tego nie wyciągać. Bo jak by nie patrzeć psyhodeliki to troche drastyczne zaglądanie w głąb siebie.

Jeżeli np miałbym spróbować psyhodelika to cały ten trip, musiałbym dogłębnie przeanalizować, bo uważam, że sny, halucynacje to są odbicia (wizualizacje) tego co TAK NA PRAWDę myślisz. Bardzo ciekawą, rzecz można zauważyć bez większych ingerencji w mózg w codziennym życiu. Nie jestem jeszcze wykształcony, ale wlasnie bierzemy w szkole o metodzie poznawczej behawiorystycznej. Co by znaczyło tyle (dla tych co jeszcze nie wiedzą), że jest to opisywanie na podstawie zachowań ludzi. Jeżeli człowiek zna się już na mowie ciała, może czytać z ludzi jak ksiązki (kobiety mają niestety predyspozycje). Można to wykorzystywać nie tylko na innych, ale nawet na sobie. Wystarczy obserwować co dzieje się z twoim ciałem jak rozmawiasz, lub myślisz na wybrany temat.

Wiem, że troche zofftopowałem, ale szystko jest związane z działaniem mózgu i poznawaniem siebie. Psyhodeliki to takie katalizatory do poznania. ;)

bless ya

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Wziąłem właśnie drzemkę, co też było doświadczeniem psychoaktywnym i zmieniającym świadomość.

Jeżeli np miałbym spróbować psyhodelika to cały ten trip, musiałbym dogłębnie przeanalizować, bo uważam, że sny, halucynacje to są odbicia (wizualizacje) tego co TAK NA PRAWDĘ myślisz.

W ten sposób myślisz. Gdy już weźmiesz może to stracić na aktualności. JA rozmyślając głębiej i głębiej w pewnym momecie chciałem znaleść choć jedną pewną rzecz. Nie udało mi się chwycić niczego, gdyż czułem się jak zawieszony w przestrzeni. To było doświadczenie na tyle mocne, że czułem w sobie ciśnienie tej świadomości, coś co już nie do końca jest stosowne dla człowieka jakiego znam.

Życie to trip i sen. I nie jest to do końca sen świadomy. Raczej przez większość czasu gdy nie uświadamiasz sobie, że śnisz jesteś nieświadomy. Realizujesz pewien program, a obudź się na chwilę. Rozejżyj się po mieszczeniu i zobacz jak w absurdalnym miejscu się znajdujesz.

To co tu piszę już ma znaczenie ewolucyjne jeśli większa liczba z NAS przyjmie to do siebie. Ponieważ nie ulega wątpliwości, że widzą absurd społeczeństwa zmienilibyśmy je. Dość nisko próbkujemy (doświadczamy) świat. Mamy określony system operacyjny, robimy to co robimy, zazwyczaj nieustannie to samo. Do jednej osoby odezwiesz się tak, do innej inaczej. Ale nigdy odwrotnie. A co stało by się gdybyś odezwał się odwrotnie? To jest właśnie zwiększenie stopnia próbkowania. Wraz z tym rośnie TWOJE doświadczenie, inteligencja. Pozatym gdy wykonasz pewną liczbę skandalicznych rzeczy z punktu widzenia społecznego dostrzeżesz iluzję.

Powiem WAM, że nie lubię czegoś takiego jak teoria. Teoria to sztuka dla sztuki, bardziej mówię o rzeczach których możesz doświadczyć odrazu lub za jakiś czas.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

idąc za prośbą marco aby nie offtopować przenoszę swój wcześniejszy post z: http://trawka.org/topic/11648-tripy-na-salvi-divinorum/page-19#entry287406 tutaj.
 

marko a czym jest ta, rzeczywistość? czyżby czymś innym i bardziej realnym od np. snu, dlaczego? dlatego, że wszystko jest bardziej stabilne i istnieje ciągłość przyczyny i sutku? Życie to pewien stań świadomości, pewna częstotliwość i udowodniła to już nawet fizyka kwantowa. Cała rzeczywistość jaka istnieje wokół ciebie jest tworzona przez świadomość, wiedzieli o tym jogini, widzieli o tym stare kultury jak Majowie, Aztecy itd, a teraz potwierdza to także współczesna zaawansowana nauka.
Spróbuje przedstawić ten punkt widzenia od strony naukowej, gdyż to ona potrafi dać nam najwięcej logicznych odpowiedzi. W fizyce kwantowej dopatrzono się czegoś takiego, co doprowadza każdego zatwardziałego fizyka do frustracji tzn. nieoznaczoność pomiaru w skrócie polega ona na tym, że nie można zrobić żadnego pomiaru jeżeli niema obserwatora, czyli świadomości wchodzącej w ingerencje z pomiarem. I tu jest pies pogrzebany, bo jak się okazuje bez świadomości jaką np. my reprezentujemy nie można dokonać niczego. Fizyka kwantowa używa pojęcia obserwator.
Tak naprawdę wszystko co wiemy, widzimy, odczuwamy i pamiętamy to tylko prawdopodobieństwa bierzemy je za coś pewnego ponieważ im zaufaliśmy np. wierzymy, że ziemia jest okrągła ponieważ mówili nam tak rodzice, nauczyciele, media i znajomi dalej to, że ta informacja jest prawdziwa pozostaje prawdopodobieństwem, choć niezwykle dużym. Nasze odczucia rzeczywistość nie obrazują jej prawdziwej natury ponieważ odbieramy ją po przez zmysły które filtrują informacje do ograniczonego spektrum postrzegania np. tylko 15% informacji z oka trafia do mózgu, 85% to nasze wspomnienia, do tego mamy w środku oka ślepą plamkę przez co umysł sam musi generować w tym miejscu dla nas obraz. To co widzi oko to 0,0005% widma jakie istnieje i potrafi dostrzec nasza aparatura. Jesteśmy praktycznie ślepi, a mimo to z tego niewielkiego spektrum, potrafimy w umysłach wygenerować kolorową przestrzeń. Dotyk także jest impulsem elektrycznym, szorstki stół nie jest wcale takim przedmiotem jak go odbieramy to nasz umysł zbudował z niego solidną rzecz, ten przykładowy stół jest stale w ruchu, wibruje on z prędkością bliską światłu, każdy jego atom jest w ruchu. A atomy które także wydają nam się czymś solidnym składają się w 99,999% z pustej przestrzeni, jak się okazuje dalej nukleony wewnątrz atomów to także pusta przestrzeń i tak dalej. Fizycy zatem zadali pytanie czym wtedy jest materia skoro 99,999% jej tworzy pustka? odpowiedź okazała się bardzo zaskakująca, to co tworzy kwarki, nukleony, atomy, a potem stół to informacja jedynie ona istnieje. Na poziomie kwantów gdzie badana jest matryca rzeczywistości okazuje się, że wszystko co dostrzegamy tak na prawdę nie istnieje, jest to jakby pena forma iluzji jaką tworzy nasz umysł. I tu wyłania się świadomość która jak się okazuje jest naszym jedynym pewniakiem jakiego mamy, świadomość nie jest prawdopodobieństwem ponieważ ją posiadasz i tak naprawdę jest to jedyna rzecz której możesz być w 100% pewny, czyli to że istniejesz. Nikt nie jest wstanie udowodnić ci, że nie istniejesz i na tej jedynej pewnej rzeczy proponuję zacząć budować światopogląd, ponieważ reszta może być prawdą ale nie musi.
Świadomość jest o wiele bardziej zagadkowym i niesamowitym tematem niż się z pozoru wydaje, ponieważ tutaj chodzi o badani natury nas samych, nauka akademicka od dawien dawna sra w gacie gdy slyszy to zagadnienie. Dlaczego? ponieważ świadomość jest czymś czego nie da opisać w ramach naszej fizycznej czasoprzestrzeni, tak na prawdę jest ona kolejnym wymiarem ponieważ jest nie uchwytna w pozostałych wymiarach, nie da się jej zmierzyć, uchwycić ani zbadać, żadnym fizycznym narzędziem, a mimo to istnieje. Idąc dalej tym tropem okazuje się, że świadomość to ty patrzący jakby niefizycznej ramy na nasz fizyczny świat. Nawet jeżeli ktoś powie, że świadomość to nasz mózg to można się zapytać? czy efekt tego, że jesteś świadomą istotą to ten kawałek mięsa, czy raczej skomplikowana burza ładunków elektrycznych. Jakby nie patrzeć od strony biologicznej świadomość także okazuje się nie uchwytna, nie jest ona mózgiem ponieważ martwy mózg nie okazuje bodźców wskazujących na bycie świadomym, a więc jest to rezultat napięcia elektrycznego. Niestety jest to konwencjonalne podejście które prowadzi w kozi róg, należy spojrzeć na to dokładnie odwrotnie czyli ustawić pewniak jakim jest świadomość za coś fundamentalnego wówczas cała zagadka natury rzeczywistości staje się łatwiejsza do rozszyfrowania.
Fizyka kwantowa obecnie doszła do punktu w którym stwierdza, że przez cały czas trzymaliśmy mapę do góry nogami nie materia tworzy świadomość, tylko świadomość materię, przestrzeń i wszystko inne.
No wiem zagalopowałem się ale chodziło mi o to, że można podejść do pytania marco zupełnie inaczej, można o niektórych rzeczach wiedzieć, zamiast wierzyć. Dowodów w koło jest pełno należy tylko odrobić swoją pracę domową i je poukładać oraz spojrzeć na całokształt z większej perspektywy.

to może aby bardziej było to do zrozumienia co napisałem polecę kilka pozycji filmowych:
The Quantum Apocalypse:


Amit Goswami, Fizyka Kwantowa i Swiadomosc:

Percepcja - Rzeczywistość poza materią
Alex Grey - TEOLOG
Świadomość oraz materia według Dr. John Hagelin:

Umysł Ponad Materią:


What The Bleep Down The Rabbit Hole

Nam nadzieję, że was to nie przy nudziło, bo uważam że temat jest równie pasjonujący co psychodeliki, a tak naprawdę oba zagadnienia prowadzą ku temu samemu punktowi odniesienia, po prostu używa się innych narzędzi :)
Marco chyba nie umiem prościej odpowiedzieć :P
Odnośnik do komentarza
Share on other sites

W większości zgadzam się z tym co piszecie, ale myślę że w tym naszym "psychodelikozofowaniu" warto wybrać jakąs drogę środka - to tak jak Budda kiedy uciekł ojcu z pałacu na początku stwierdził, że sprawy materialne przynoszą tylko cierpienie i niewiedzę więc zajął się "srogą ascezą", ale i to nie było tym bo prowadziło do wyniszczenia organizmu i zdziwaczenia. Tak tez myślę że w tych rozważaniach warto trochę "wyśrodkować" bo z jednej strony piszecie że "współczesna nauka, fizyka kwantowa etc." no i te różne filmiki etc. Są pewnie dla jednych ciekawe, dla innych mniej, ale są to tylko teorie i hipotezy, czasem tak ie patchworki z różnych dziedzin że szkoda gadać. No nie wiem np. Berylium co ma zasada nieoznaczoności do tego o czym jest ten wątek, no chyba że jako metafora to jak najbardziej:) Ale tak serio to bym powiedział "fizyki kwantowej to Ty do tego nie mieszaj";) OCzywiście wszystko ze wszystkim się wiąże ale to juz sam zaczynam wchodzić w fizykę czyli "teorie strun". A tak w praktyce to naprawdę nie wiem o co Ci chodziło z tą nieoznaczonościa i co ma do tego świadomość???

PRzecież w tych doświadczeniach "obserwator" to nie żadna świadomość tylko przyrząd pomiarowy spektroskop czy coś tam. OCzywiście ktoś to musi "odczytać" ale tak samo można powiedzieć że Newton musial siedziec pod jabłonką bo jak by tam nie siedział to by nie dostał jabłkiem i nie odkrył grawitacji. Ale grawitacja jest i tak i tak, no i była zanim pojawiło sie jakiekolwiek życie na ziemi i w ogóle ziemia.

Tak że nie wiem ocb z tą teoria nieoznaczonosci tutaj.

A co do kwarków tez bym sie nie przjmował, jak udowodniono istnienie atomów, to nazwano je a-tomos co znaczy "niepodzielny", podobnie np naukowcy w XIXw sadzili ze nic juz specjalnie nie wymysli sie co by przyczynilo sie do postepu cywilizacji bo prad odkryto, silnik parowy i telegraf etc, więc dużych zmnian raczej nie bedzie, komputery spokojnie sobie zajmowały jakies hangary przez dziesiatki lat i nikt nie przypuszal ze w 2010 beda laptopy 1000x szybsze "pod strzechami" etc. Tak ze spokojnie po prostu wystarczy zaakceptowac ze ciagle jestesmy "w drodze" i nie ma takiej opcji aby ludzkosc odkryla wszystkie prawa natury. A czy jednostka moze je odkryc no to tu bym wlasnie sie osłuzyl zasada nieoznaczonosci ale wlasnie jako metafora - ja wierze ze mozna osiagnac tzw, oświecenie, "paranormalne" moce etc, ale taki gośc jak juz to ma pewnie nie ma ochoty, a moze wiem ze bylo by to zle aby to jakos "sprzedawac" ludziom. Tak ze do wszystkich "oświeconych" co nachalnie "sprzedaja" swoje "genialne hipotezy" raczej sceptycznie podchodza. Podobnie roznych cudotworcow etc.

No ale z drugiej strony takie myslenie o tym ze "wiem ze nic nie wiem" to tez nijak ma sens w zasadzie. Troche dla mnie to takie mitygowanie sie jak gosc ktory 24 lat anie pije i mówi "czesc jestem zbigniew alkoholik". Albo taki świety asceta chrzescijanski co zyje jak p. Bóg przykazał i ciagle sie spowiada i mówi "ale za mnei straszy grzesznik". No bo to droga do niczego bysmy nigd ie doszli. To tak jak z przypowiescia o talentach, Ten co dostał najmniej kasy zakopał bo stwierdził że ma za mało zeby w cokolwiek inwestowac. Mysle ze jesli mamy mózgi, świadomość, rozum czy jak to tam nazywacie to poza "codziennym życiem" niejako zobowiazuje nas to do jakis "poszukiwan". No ale oczywiscie nic na sile i wszystko w swoim czasie:)

Aby było troche tez "praktyki szarego obywatela" a nie tylko wykłady mędrców z USA to wkleje swoj najciekawszy "trip" z SD. Od razu wyjaśnię że nie jest to trip w znaczeniu potocznym tzn wizje po utracie kontaktu z "rzeczywistością", ale na potrzeby tego wątku tak go nazwałem bo była to dla mnie jakaś "podróż".

Jeśli w końcu wyjdzie mi coś z ekstraktrm i uda mi sie doświadczyć "przyzwoitego" tripa to oczywiscie napisze w temwcie Japka, ale tu mozemy sobie poopisywac i podyskutowac o takich stanach "zszałwienia". Myślę że ta "sesja"*(aby juz nie pisać "trip") była dośc ciekawa i dlatego ja przypomne tutaj( bo opisałem ja juz w temacie TRIPY na SD), głównie dlatego że "wywala" nasze przekonanie o istnieniu "ja". Niewazn e czy to ja to tylko ciało czy "ciało z dusza", ale po SD można się np utożsamic z podłogą - często Japko to opisywał i inni też. To jest bardzo ciekawe moim zdaniem i chyba nawet dla mnie bardziej ciekawe niż "wizje", chjoć co do wizji, to tez troche obawiam sie ekstraktow jeszcze bo jak ktos tu napisał "można wyciagnać z siebie nie wiadomo co", chć bardziej to sie boję ze straciłbym jakos kontrole nad cialem typu wyrżnąłbym łbem o coś, a nie wyobrażam sobie alenia SD w czyjejś obecności, zawsze odmawialem tego, moze po prostu mam dla niej zbyt duzy szacunek, a moze nie znam osob ktore by tak duza wage przywiazywaly do tej roslinki no nie wiem, ale jak na razie to wszystk jest ok i tak jak po zapaleniu Mj jakoś nie zamordowałem nikogo jeszcze siekierą, jak straszył p. Asslinger, ani nie siegłem po herę tak tez myślę że z SD tez bedzie dobrze:)

2009-07-30

Zapaliłem wieczorem po 21.

To największa z dawek jak do tej pory - 0,25g. Jednak okazało się że nie mam działającej zapalniczki, tak że przypalałem tylko zapałkami które odpalałem od świecy. Wziąłem kilka buchów, spaliłem wszystko, z tym że temperatura żaru była oczywiście niższa, no i trochę się spaliło samo w przerwach kiedy odpalałem zapałki.

Było to zupełnie inne doświadczenie, po pierwszych dwu buchach właściwie jeszcze nic nie czułem, ale potem przyszło dość nagle i się trochę "zwiesiłem", co widać było na filmiku. Palenie trwało około minuty, główna część fazy niecałe 5 minut (co wiem dzięki filmikowi, bo wydawało mi się ze jeszcze trochę krócej).

Było to inne doświadczenie od tamtych dwu poprzednich. Te 5 minut przeżyłem siedząc i z otwartymi oczami przy zapalonej lampce. Nie odebrałem właściwie żadnego przesłania od Sally, jakby sama osobiście się nie zjawiłą tym razem. Jednak ja znalazłem się zdecydowanie "po drugiej stronie lustra". To była raczej najsilniejsza "zmiana świadomości", czy też "postrzegania" jaką w życiu pamiętam, w każdym razie najsilniejsza po Salvi, choć dość krótka. Zmiana "świata" na "dziwny" nie była już tak niezwykła - chyba się trochę zdążyłem przyzwyczaić. Cały czas miałem pełną świadomość, choć przez moment, jak już napisałem, trochę się "zwiesiłem", ale to nie było jakieś "przymglenie" świadomości tylko po prostu straciłem orientację kim właściwie jestem. Znów czułem jakby w pokoju było z 4-5 osób. A ja jakbym był trochę nimi wszystkimi na raz...

Siedziałem na łóżku po turecku z fajką, czułem świadomość "siebie" czy też może raczej "kogoś" mniej więcej w swojej głowie, a także po prawej w otwartej szafce gdzie było widać mój ruszający się cień (bo światło padało z lewej). To trochę tak czułem jakby tam obok siedział jakiś indianin, nigdy sobie jakoś co do Salvi nie wkręcałem jakiś "indiańskich" klimatów, choć doskonale wiem skąd pochodzi.

I tu się właśnie "zawiesiłem" bo raczej wydawało mi się że ta indiańska postać po prawej (raczej to było jej odczuwanie niż widzenie) to właśnie ja, jakąś obecność świadomości czułem też gdzieś po lewej i na wprost w głębi pokoju, jakby były jeszcze z 2-3 osoby. Cały klimat zaczął przypominac trochę takie palenie Salvi na "imprezce" i dopadła mnie śmiechawa, bo naprawdę się zamotałem kim ja tu jestem. Oczywiście cały czas mówiłem, ale muzyka i kiepski mikrofon w aparacie sprawiły że z filmiku wiele nie można zrozumieć. W pewnym momencie uswiadomiłem sobie że tu teraz w tm pokoju jest tylko jedno ciało (chyba chodziło o to kto ma teraz palić). Tak o sobie mówiłem "to ciało", było ono jednym z wielu innych przedmiotów w pokoju, zacząłem się zastanawiać to kim właściwie jestem, bo wychodziło na to że muszę mieć związek jakiś chyba z tym ciałem, skoro innego tu nie ma... I to bylo chyba pierwsze zdanie które wypowiedziałem:

"Jestem duchem zamieszkującym to ciało", potem zaskoczony zorientowałem się że moje dłonie i nadgarstki to też należą do tego ciała (bo wcześniej mówiąc "to ciało" miałem na myśli głównie głowę i górną część klatki piersiowej), a potem, w co już trudniej było mi uwierzyć, no ale jak poruszyłem rękoma to jednak się przekonałem, że przedramiona i "to z czego wyrastają" czyli ramiona to też nalezy do tego ciała. Trochę to przypominało krzątanie się gościa hotelowego który przed opuszczeniem pokoju pakuje się i rozgląda które rzeczy są jego. Raczej w tych poszukiwaniach nie używałem w myślach nawet nazw części ciała, po prostu były to jakieś przedmioty, które ku mojemu zdziwieniu się jakoś łączyły. Generalnie cała ta sytuacja wywołała u mnie dośc ostrą smiechawę, jakbym się naprawdę ostro czymś zbakał i był w świetnym towarzystwie.

A i jeszcze na koniec dla tych ktorzy nie palili SD w ogóle to kiedy jestem "zszałwiony" to "jest inaczej" ale świadomośc jest jasna, nie tak jak po jakiejs mocnej indyjce ze człowiek czuje sie troche jakby w letargu, taki "wyciszony". Najbardziej to chyba przypomina stan który zdarza sie czasem po przebudzeniu kiedy przez (maksymalnie parę sekund) nie wiemy czasem ocb - to wtedy jak długo śpimy i coś nas wybudzi z fazy głębokiego snu (bez marzeń sennych) i jest jasno, bardzo jasny jest tez umysł, bo jesteśmy wypoczęci ale jeszcze się "windows nie załadował" i nie wiadomo ocb. No taki jakby BIOS hehe, tyle że jak to trwa np. kilka, czy kilkanaście minut to mozna tworzyc "normalne" myśli ale nie maja one jakby "podpory", no i ogólnie czuje się "dziwność istnienia" (ale do tego można się dość szybko przyzwyczaić, w suie to jak ktoś pierwszy raz zapali mj to tez czuje sie "dziwnie").

No a fizycnie to jak mało palilem albo po jakiejs przerwie zapalilem wiekszego lolka to mam ciezkosc nóg (podczas chodzenia oczywiście) to po sd na poczatku mi się dośc mocno ręce trzęsą tak że np mam problem z odpaleniem ostatniego bucha, ale to nie wszyscy tak maja - Japko np. zawsze pisze o potach, ja sie po SD chyba nigdy w ogole nie pociłem, no ale to moze tylko po ekstraktach jest ten objaw. Co do reszty to nie ma sensu mówić za bardzo i tego "badać" bo generalnie po SD lepiej jest sie położyć w ciemnym i spokojnym miejscu i nie tyle z obawy przed "wyrżnięciem w łeb czymś"(choć to też), ale dlatego że to strasznie spłyca i skraca działanie SD, często wtedy faza przeobraża sie w śmiechawę jak widać na przykładzie powyżej, a co dopiero gdzieś tam na imprezie, ale o tym już nie piszę bo po Waszych postach widzę ze mniej więcej wiecie ocb i raczej SD też byście na imprezce nie palili. :zbakany:

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Berylium - Jak dla mnie elegancko to opisałeś. To jest bardzo konkretna rozkmina. Polecam jeszcze jeden wykład trochę długi ale naprawdę warto obejrzeć

"Przekroczyć Horyzont" (szczególnie Tobie marco86 bo chyba w fizyce jesteś ogarnięty całkiem nieźle ;) )

Kilka wniosków własnych:

1. Dusza jest nieśmiertelna
2. Poprzez życie na Ziemi możemy a nawet musimy ją w jakiś sposób udoskonalać ( vide R. Monroe i jego opisy 2 obszaru podczas OOBE )
3. DNA to jest łącznik pomiędzy naszą duszą a tym co zostawimy po sobie czyli naszych potomków ,żeby ewentualnie kiedyś tu powrócić i kontynuować ulepszanie ;)
4. Psychodeliki zakłócają połączenie naszej świadomości "ziemskiej" z ciałem ziemskim i otwierają percepcje na inne można powiedzieć wymiary ,których jest nieskończenie wiele i na czas działania mieszają to co jest tu z tym co może być tam.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

:D temat którego szukałem ;) gratulacje założycielowi ;) wcześniej to musiałem chodzić po amerykanskich forach... ;/

Na początku powiem że nie uda mi się odpowiedzieć na tak wiele pytan tutaj zadanych. Postaram się jednak od podstawy, jak to określił Marco86.

W większości zgadzam się z tym co piszecie, ale myślę że w tym naszym "psychodelikozofowaniu" warto wybrać jakąs drogę środka (...) Tak tez myślę że w tych rozważaniach warto trochę "wyśrodkować" bo z jednej strony piszecie że "współczesna nauka, fizyka kwantowa etc." no i te różne filmiki etc. Są pewnie dla jednych ciekawe, dla innych mniej, ale są to tylko teorie i hipotezy, czasem tak ie patchworki z różnych dziedzin że szkoda gadać.

Jeśli zatem 'tworzymy' (jeśli można to tak nazwać, są to raczej usiłowania każdego z nas wytłumaczenia na czym polega trip po SD, czemu powstaje i czym dokładnie jest, na podstawie subiektywnych poglądów) naszą Psychodelikozofię, musi ona opierać się na określonym zagadnieniu, naukowym problemie etc., tak jak to Marco86 określił jako "wyśrodkowanie".

No więc na czym nasza Psychodelikozofia mogłaby się opierać? Na różnorodności psychodelików? Na potencjalnych zmianach w świadomości, lub innych naukowych twierdzen? Moim zdaniem ani ta, ani inna odpowiedź nie mogła by się równać w trafności z tym, że Pyschodelikozofia winna opierać się na Tripie.

Możemy odgórnie narzucić że trip to "nic innego jak tylko halucynacje jakich człowiek doznaje w wyniku przyjęcia do organizmu narkotyków mających działanie psychodeliczne". Jeśli byśmy tak to określili, była by to raczej ignorancja dla tego, co tak naprawdę dzieje się w mózgu każdego tripowicza ;). Jednakże musimy tutaj skonfrontować ze sobą jedno z pierwszych pytan Marco86 - Czemu trip po SD tak bardzo różni się od tripów od innych psychodelików (pomijając Aya i inne mające w sobie DMT)? A co przez to idzie, dlaczego tak się dzieje? Czym jest trip po SD? I czy z tripów można wyciągnąć jakieś wnioski, przesłania?

Gdzieś rok temu wyczytałem na forum (jeśli poszukacie, to może będzie jeszcze ten post) że pewien chłopak przymierza się do palenia Salvii, a że były to jeszcze czasy kiedy Salvia była legalna, łatwo ją zdobył. Było kilka rad co i jak, by dobrze siadło. Następnie chłopak opisał swój trip, jako że widział światło i głos wychodzący z tego światła, mówiący o pewnym rozstaniu. Niczego sobie chłopak cieszył się że doświadczył owej podróży. Następny post był postem tego samego chłopaka, tyle że po pół roku. Opowiadał o tym że trip, który przeżył, był zapowiedzią złych nowin. Nie chcę podawać błędnych danych, ale wtedy rzuciła go prawdopodobnie dziewczyna a on sam znalazł się w szpitalu i wyszedł z niego po pół roku. Czym więc był ten trip? Wiele osób sądzi że podczas tripu miało kontakt z istotami duchowymi, wręcz z Bóstwem. Nie na darmo więc nazywa się ją "Boska Szałwia" ?

Tak czy inaczej Ci co doświadczyli tripu na SD wiedzą o co chodzi. Wracając zatem do "wyśrodkowania", czym jest Trip po SD? Czemu są tak odmienne od innych psychodelicznych tripów? Moglibyśmy odpowiadać na nie w nieskonczoność, ale powinniśmy najpierw posegregować na jakiej nauce próbujemy wyjaśnić fenomen tripu salviovego. Bo przecież możemy wytaczać nasze subiektywne teorie przez pryzmat:

1) Biologii: mózg, szyszynka i te sprawy;

2) Chemii: związki chemiczne itd;

3) Fizyki Kwantowej

4) Filozofii

5) Religii: poglądy, wierzenia, szamanizm.

Również moglibyśmy do tych grup zakwalifikować nasze morale. Pewnym jest że cała akcja dzieje się w naszym umyśle. Dlaczego jednak mamy to nieodparte uczucie (nie wiem jak wy, ale ja tak) że przy każdej tripowej przygodzie "wychodzimy z naszego ciała", jak to ma się rzecz np w OOBE.

Nie znam potwierdzonych naukowo odpowiedzi na wiele pytan jakich sam zadałem, mogę się opierać tylko na tym, co sam odczuwam. Niestety, jak to powiedziałem, są to tylko moje subiektywne poglądy, które mogą daleko mijać się z prawdą. Tak czy inaczej, jeśli jest ktoś chętny, zapraszam do rozmowy :)

PS: Jeśli będę miał jakieś nowe informacje, chętnie je wkleję. Pozdro.

post-19270-1265895540,73_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Gość
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+