Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

weeed

Użytkownik
  • Postów

    363
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez weeed

  1. Parę dni temu (10.12.2009), Angus Reid Global Monitor udostępnił wyniki ankiety przeprowadzonej (przez Angus Reid Public Opinion) 3 i 4 grudnia w USA: Już ponad połowa Amerykanów - 53% - jest za legalizacją marihuany! Zdecydowana większość, bo aż 68% uważa, że "Wojna z narkotykami" ("War on Drugs", czyli obecna polityka prohibicji) jest nieskuteczna. Warto zauważyć, że jedynie konopie cieszą się tak dużym poparciem. Legalizację innych, obecnie nielegalnych substancji psychoaktywnych (np. heroiny czy kokainy), popiera od 5 do 8% Amerykanów. Źródło: konopialeczy.pl Dalej już będzie tylko lepiej i coraz więcej ludzi poprze legalizację w USA, może zmieni sie coś w Polsce. Ludzie powoli odkrywają że marihuana to najlepsze lekarstwo na wszystko, i przestają traktować to jako narkotyk
  2. weeed

    Marihuana będzie legalna

    Przeczytajcie sobie dość spory artykuł na temat legalizacji w USA, ten kraj idzie do przodu! Świat coraz wyraźniej dostrzega, że kosztownej globalnej wojny z marihuaną nie można wygrać. A demonizowana marycha jest w istocie mniej szkodliwa niż tolerowane alkohol i tytoń. Słynny na całą Amerykę Uniwersytet Oaksterdam to instytucja w istocie wyjątkowo skromna. Jego siedziba na rogu 17. ulicy i Broadwayu w kalifornijskim Oakland kryje się pomiędzy chińską restauracją a sklepem z kapeluszami. Wystarczy podejść bliżej głównego wejścia uczelni, by po charakterystycznym zapachu marihuany szybko rozwikłać tajemnicę jej dziwacznej nazwy. Uczelnia zajmująca się trawką powstała w 2007 roku. Jej założycielem jest 47-letni Richard Lee, który wpadł na ten pomysł po powrocie z wycieczki do Holandii, gdzie marihuana jest legalna od 1976 roku. Dzisiaj w jego szkole uczy się około 500 studentów. W ciągu dwóch lat istnienia uczelni jej mury opuściło już 4 tys. osób. Zakres nauczania w Oaksterdam jest dość nietypowy. Uczniowie zgłębiają tajniki wiedzy o marihuanie. Poznają dzieje prawnej batalii o jej legalizację, studiują historię uprawy, chodzą na lekcje gotowania, gdzie uczą się przyrządzać na przykład pesto z trawką. Zajęcia – jak przekonuje założyciel uczelni – są prowadzone z myślą o leczniczym zastosowaniu marihuany. Tylko w takich celach można ją legalnie palić w Kalifornii i w 12 innych stanach USA. W zeszłym tygodniu w stanie Michigan powstała kolejna uczelnia z charakterystycznym listkiem w godle. Ból głowy, problemy z zasypianiem, ADHD, choroba Alzheimera – to tylko część dolegliwości, które mają ustąpić po wypaleniu skręta. Wystarczy 200 dol. za wizytę i z lekarskim zaświadczeniem w ręku pacjent może zaopatrzyć się w zioło w specjalnych aptekach. W Kalifornii skręty na receptę pali 300-400 tys. osób rocznie. Oaksterdam to tylko jeden z pomysłów coraz potężniejszego lobby, które od lat walczy o legalizację trawki w Stanach Zjednoczonych. O tym, jak prężnie ono działa, może świadczyć internetowy czat z Barackiem Obamą zorganizowany w marcu przez Biały Dom. Internauci mogli zgłaszać i głosować na pytania, które miały być później zadane prezydentowi. Efekty okazały się zaskakujące. W sferze „Zielona energetyka i miejsca pracy” pierwsze dwa pytania dotyczyły marihuany. W sferze „Stabilność finansowa” – pierwsze cztery. W kategorii „Budżet” były to trzy najpopularniejsze pytania. W ostatnich tygodniach batalia o legalizację trawki przybrała na sile. Na początku listopada w Portland w stanie Oregon otwarto pierwszy coffee shop w USA. Cannabis Cafe to formalnie lokal dostępny tylko dla osób ze wskazaniami lekarskimi. Miesięczna karta wstępu kosztuje 25 dolarów, w tym jest jedna porcja używki gratis. Według sondażu amerykańskiego Instytutu Gallupa z października, o ile jeszcze w 2000 r. 31 proc. Amerykanów opowiadało się za legalizacją marihuany, dzisiaj jest to już 44 proc. – Po raz pierwszy wiatr wieje nam w plecy, a nie w oczy – mówi „Newsweekowi” profesor Ethan Nadelmann, założyciel i dyrektor Drug Policy Alliance, amerykańskiej organizacji domagającej się dekryminalizacji trawki. Efekty działalności marihuanowego lobby już widać. W lutym prezydent Obama zarządził, by prokuratorzy federalni nie ścigali już używania marihuany do celów medycznych w stanach, które takie praktyki tolerują. Problem polega bowiem na tym, że prawo federalne wciąż uznaje palenie marihuany za przestępstwo. Skąd ta nagła zmiana? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Legalizacja trawki przyniesie miliony budżetowi państwa – od lat powtarzają zwolennicy marihuany. Argument ten stał się niezwykle popularny w czasie obecnego kryzysu. Raport przygotowany cztery lata temu przez ekonomistów z Uniwersytetu Harvarda nagle zyskał na aktualności. Wynika z niego, że legalizacja trawki przyniosłaby budżetowi USA 10-14 mld dol. rocznie oszczędności. To m.in. suma utraconych podatków, których nie można pobierać za działalność niezgodną z prawem, oraz kosztów aparatu ścigania. Raport poparli m.in. Milton Friedman, laureat ekonomicznej Nagrody Nobla, oraz 500 innych naukowców. Zwolennicy trawki chętnie sięgają też do porównań z czasów Wielkiej Depresji, kiedy kryzys stał się jednym z głównych powodów zniesienia prohibicji na alkohol. Wprowadzona w latach 20. XX wieku prohibicja poniosła fiasko. – Państwo ma mniejszą kontrolę nad produktami, których używania zakazuje, niż nad tymi, które dopuściło do sprzedaży i opodatkowało – mówi prof. Nadelmann. Uprawa marihuany to świetny biznes, nad którym władze nie mają kontroli ani nie czerpią z niego zysku w postaci podatków. Według szacunków w samej Kalifornii roczne zbiory warte są 14 mld dolarów. To więcej niż dochody z upraw rolnych. Lokalna policja dobrze wie, kto uprawia trawkę. – Nie likwiduje jednak plantacji, bo nie ma to sensu z politycznego, a już z pewnością nie z ekonomicznego punktu widzenia – mówi profesor Nadelmann. Według niego to najlepszy dowód na to, że państwo powinno jak najszybciej zalegalizować i opodatkować dochody z uprawy marihuany. Tym tropem poszły już władze Oakland. W połowie tego roku mieszkańcy miasta zgodzili się w referendum (80 proc. głosów „za”) na opodatkowanie właścicieli licencjonowanych aptek, w których można kupić marihuanę. Płacą 18 dolarów od każdego tysiąca zysku. Oakland liczy, że wpływy do miejskiej kasy wzrosną z tego powodu w pierwszym roku o milion dolarów. Nawet kalifornijski gubernator Arnold Schwarzenegger, który zasłynął wprowadzeniem surowych ograniczeń palenia tytoniu w miejscach publicznych, chce debaty na temat legalizacji i opodatkowania trawki. To, że pomysł ten pojawia się w momencie, gdy stanowa kasa świeci pustkami, z pewnością nie jest czystym zbiegiem okoliczności. Tysiące kilometrów na południe od Los Angeles marihuana również jest częstym tematem debaty publicznej. Tyle tylko że argument łatania dziury budżetowej nie jest dla władz państw latynoskich w tej dyskusji najważniejszy. Potężne gangi narkotykowe od lat sieją terror, korumpują polityków, sędziów i policjantów. W ciągu ostatnich trzech lat w narkotykowych wojnach w samym Meksyku zginęło blisko 13 tys. osób. Z Ameryki Łacińskiej pochodzi niemal cała produkowana na świecie kokaina, znaczna część heroiny i marihuany. Kartele narkotykowe mają się świetnie i zarabiają na szmuglowaniu odurzających substancji krocie. Szacuje się, że aż dwie trzecie ich dochodów w Meksyku pochodzi ze sprzedaży marihuany . Autorzy opublikowanego w lutym tego roku raportu Latynoamerykańskiej Komisji ds. Narkotyków i Demokracji (podpisali go m.in. byli prezydenci Brazylii, Kolumbii i Meksyku, brazylijski pisarz Paulo Coelho oraz peruwiański – Mario Vargas Llosa) domagają się zmiany strategii walki z narkotykami, bo dotychczasowa zawiodła na całej linii. Chcą m.in. legalizacji marihuany na własny użytek i traktowania narkomanów jak pacjentów, a nie przestępców. Tą drogą poszły już władze Meksyku. W sierpniu zdecydowały, że nie będą karać osób, które zostaną złapane z niewielką ilością narkotyków. Jedna osoba może mieć przy sobie pół grama kokainy, 40 gramów marihuany albo 50 miligramów heroiny. Meksyk chciał wprowadzić podobne prawo już w 2006 roku, ale napotkał sprzeciw ze strony administracji George’a W. Busha. Tym razem Biały Dom nie interweniował. Również w sierpniu argentyński sąd najwyższy stwierdził, że karanie obywateli za posiadanie narkotyków na własny użytek jest wbrew konstytucyjnej wolności jednostki. Miesiąc później podobne oświadczenie wygłosił sąd kolumbijski. Brazylia i Ekwador również poważnie rozważają dekryminalizację trawki. „Czy wojna z narkotykami to fikcja?” – pytał w jednym z ostatnich numerów prestiżowy tygodnik „The Economist”. Według wyliczeń Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) większość osób oskarżanych o posiadanie narkotyków nigdy nie trafia do więzienia albo otrzymuje śmiesznie niskie wyroki w porównaniu do kar przewidzianych w kodeksach. Na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie za posiadanie marihuany grozi pięć lat więzienia, w rzeczywistości zaledwie 0,2 proc. oskarżonych trafia za kratki, pozostali zaś otrzymują jedynie pouczenia. Pozornym paradoksem okazuje się fakt, że państwa, które mają najmniej restrykcyjne prawo, mają też najmniej problemów z narkomanami. Spożycie marihuany w Holandii, gdzie bez większego problemu można zaopatrzyć się w jointy w legalnym coffee shopie, jest niższe niż średnia europejska. Z danych opublikowanych przez EMCDDA marihuanę pali 5,4 proc. Holendrów, podczas gdy średnia unijna wynosi 6,4 proc. Podobnie jest w Portugalii, gdzie od 2001 roku posiadanie niewielkich ilości narkotyków (nie tylko marihuany, ale też m.in. kokainy i heroiny) na własny użytek nie jest karane, a osoby uzależnione zamiast za kratki trafiają na odwyk. Przeciwnicy tego rozwiązania straszyli, że Portugalia stanie się narkotykową mekką. Uzależnienie od narkotyków wśród Portugalczyków miało wzrosnąć kilkakrotnie. Czarne scenariusze jednak się nie spełniły. Według badań amerykańskiego Cato Institute dekryminalizacja narkotyków w Portugalii nie spowodowała zwiększenia liczby osób po nie sięgających. Co więcej – zauważalnie spadła liczba zgonów z powodu przedawkowania oraz przestępstw popełnianych pod wpływem narkotyków. Eksperci uważają, że coraz większe poparcie dla legalizacji trawki to nie tylko skutek kryzysu gospodarczego i porażki, jaką poniosły państwa w walce z narkotykami, ale także zmian demograficznych. – U władzy jest teraz pokolenie powojennego baby boomu, które dorastało w latach 60. XX wieku i które w większości paliło kiedyś trawkę – przekonuje profesor Nadelmann. Do palenia mj (od mary jane, potocznej nazwy marihuany) w młodości przyznało się wielu polityków, m.in. były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton (słynne: „Paliłem, ale się nie zaciągałem”). Prezydent Obama również wyznał, że w młodości sięgał po trawkę. Na pytanie, czy się zaciągał, odparł z uśmiechem: „Chyba o to w tym chodzi”. Palenie trawki, w przeciwieństwie do zażywania twardych narkotyków, coraz powszechniej nie jest uważane za złe. Co więcej, marihuana stała się elementem kultury masowej. Trawka pojawia się w popularnych serialach oglądanych na całym świecie, m.in. w „Gotowych na wszystko”, a także w kreskówce „Simpsonowie”. Doczekała się nawet serialu, w którym gra główną rolę – powstało już pięć sezonów „Trawki” („Weeds”), w produkcji są dwa następne. Amerykanin Richard Laermer, który obserwuje najnowsze trendy w pop kulturze i jest autorem kilku książek na ten temat, m.in. „2011: Trendspotting for the Next Decade”, podkreśla, że jeszcze kilka lat temu wyznanie na antenie, iż paliło się trawkę, byłoby nie do pomyślenia. Dzisiaj nawet lekarze publicznie przyznają, że marihuanę przez lata demonizowano. Lester Grinspoon, emerytowany profesor psychologii Uniwersytetu Harvarda, uruchomił nawet stronę internetową (www.marijuana-uses.com>), gdzie internauci mogą podzielić się z innymi użytkownikami wiedzą, na jakie dolegliwości pomaga im trawka. Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) opublikowanego w połowie lat 90. wynika, że zażywanie trawki jest mniej szkodliwe od konsumpcji alkoholu i tytoniu. Raport został wówczas utajniony – jak twierdził ówczesny szef WHO – w obawie przed wzrostem narkomanii. Do podobnego wniosku doszli w 2007 roku eksperci, których badania opublikowało prestiżowe pismo medyczne „The Lancet”. Oceniali oni szkodliwość 20 wybranych narkotyków, biorąc pod uwagę m.in. prawdopodobieństwo śmierci z przedawkowania, siłę uzależnienia oraz skutki społeczne i koszty opieki zdrowotnej. W ten sposób powstała lista najgroźniejszych specyfików. Pierwsze miejsca zajęły heroina i kokaina. Alkohol jest na piątym miejscu, tytoń na dziewiątym, a marihuana dopiero na 11. Nawet Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (AMA) wezwało niedawno rząd do usunięcia marihuany z listy niebezpiecznych substancji (co ciekawe, jeszcze kilka lat temu AMA sprzeciwiała się zdjęciu z niej marihuany) i dopuszczenia jej do celów leczniczych. To jednak nie przekonuje przeciwników trawki, którzy wciąż są w większości, i podkreślają, że marihuana może uzależniać, a palący regularnie sięgają później po tzw. twarde narkotyki. Instytut Gallupa przewiduje, że już za cztery lata po raz pierwszy w historii przewagę mogą zdobyć zwolennicy trawki. A wtedy politycy z pewnością chętnie ją zalegalizują. W końcu palacze marihuany to także ogromna rzesza potencjalnych wyborców. Współpraca: Marek Rybarczyk; Daniel Lyons, Nowy Jork; Jessica Bennett, Oakland http://swiat.newsweek.pl/marihuana-bedzie-legalna,50073,1,1.html
  3. Nowy news w tej sprawie: Czeski rząd właśnie zatwierdził listę "roślinek" które możesz uprawiać sobie spokojnie w domu jeżeli nie przekroczysz magicznej ilości pięciu sadzonek. (teraz najlepsze) są to : trawka, coca, kaktus mesklinowy. Można także posadzić sobie do 40 grzybków. A u nas jak zawsze ciemnogród i następna komisja się zbiera.
  4. Zamiast zakazywać i wsadzać nastolatków za kratki, nasi południowi sąsiedzi zamierzają zalegalizować posiadanie niewielkich ilości marihuany i innych narko-używek. Wystarczy trochę chęci i w cywilizowany sposób można rozwiązać nawet wyjątkowo kontrowersyjne kwestie. "Za pięć gramów marihuany jeszcze was nie zamkną, ale za posiadanie sześciu grozi już więzienie. Rząd Jana Fischera w poniedziałek będzie uchwalać głośną nowelizację nowego prawa karnego. W rzeczywistości, chodzi o pierwsze publiczne regulacje określające za jakie ilości heroiny, marihuany, czy extazy będzie groziło więzienie oraz co będzie tolerowane lub uważane za przestępstwo. (...) Nowych kodeks karny reguluje kwestie narkotykowe w znacznie szerszym stopniu niż obecny. Przykładowo, przewiduje niższe kary za hodowlę "zwykłych" roślin zawierających substancje psychotropowe oraz wyższe kary za handel narkotykami na dużą skalę. (...) Według nowego prawa, zabronione także będzie posiadanie większej ilości łysiczki czeskiej - tolerowanego wcześniej gatunku grzyba o działaniu halucynogennym. Sondaże pokazują, że grzyba tego próbował co dwudziesty Czech." Oryginalny temat znajdziecie tutaj (Niestety po czesku) Jak widać w Czechy stają się kolejnym cywilizowanym krajem )
  5. Trzeba stąd wypierdalać jak najszybciej bo tu nie ma przyszłości w tej dziurze..
  6. Tak trzymać! z czasem będzie więcej takich coffeeshopów to może w Polsce coś się zmieni.
  7. weeed

    Tworzenie muzyki

    Tylko Reason 1.0, najlepiej się na nim tworzy bity
  8. Dopiero teraz sie szczaili że wódka jest groźniejsza, ale to i tak nie przekona matołów w rządzie..
  9. weeed

    SweeT Dreams

    Najlepiej jest palić co jakiś czas np. 2-3 dni. Ja np. jak Raz zapale a później zapale po 2 dniach to bomba w bani konkretna ;]
  10. weeed

    Grzyby a Holandia

    Ta, na całym terenie Holandii grzyby zostały zdelegalizowane po tym jak jakaś panienka po grzybach skoczyła z mostu w Amsterdamie.
  11. weeed

    "Armata na wróbla"

    Pół grama marihuany czy kilogram amfetaminy, płotka i rekin wpadają do tej samej sieci. Najczęściej płotki, czyli dzieciaki. Ten nieefektywny system oprócz kosztów społecznych pochłania rocznie 230 mln zł Armata na wróbla Ewelina Kuźmicz, Dorota Wiszejko-Wierzbicka, ekspertki Instytutu Spraw Publicznych 2009-07-22, ostatnia aktualizacja 2009-07-22 14:13 Pół grama marihuany czy kilogram amfetaminy, płotka i rekin wpadają do tej samej sieci. Najczęściej płotki, czyli dzieciaki. Ten nieefektywny system oprócz kosztów społecznych pochłania rocznie 230 mln zł W Polsce posiadanie każdej, choćby minimalnej ilości narkotyku jest karalne - grozi za nie grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności. Mówi o tym art. 62 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Wielu ekspertów podkreśla jednak, że zapis ten wcale nie służy przeciwdziałaniu narkomanii. Przeciwnie - szkodzi. Wiemy z różnych badań, że od 10 do 24 proc. młodzieży miało tylko w ostatnim roku kontakt z narkotykami. Ryzykowali tym samym areszt, sprawę karną i więzienie, czyli całą swoją przyszłość. Art. 62. uniemożliwia skuteczną profilaktykę i tzw. redukcję szkód - czyli między innymi prowadzenie miejsc, w których użytkownicy heroiny mogliby w bezpieczny sposób wstrzyknąć narkotyk. Badania prowadzone przez Instytut Spraw Publicznych na zlecenie Programu Globalnej Polityki Narkotykowej Open Society Institute rzucają światło na jeszcze inne konsekwencje tego zapisu - koszty. Realizacja art. 62 pochłania ok. 230 mln zł rocznie z budżetu wymiaru sprawiedliwości. To zgrubny szacunek obliczony na podstawie danych policji i Ministerstwa Sprawiedliwości. Dla policjantów art. 62 to - jak relacjonuje jeden z funkcjonariuszy - "statystycznie piękna sprawa". Wykrywalność jest stuprocentowa. Każde zatrzymanie osoby, która ma przy sobie choćby minimalną ilość narkotyku, równe jest wykryciu sprawcy przestępstwa. W oczach prokuratury i sądu sprawy z art. 62 są łatwiejsze niż inne. Jeden z sędziów pytany o to, czy sprawy te nie "zapychają" sądów, stwierdza: "Nie, za to polepsza statystyki. To sprawy łatwe dowodowo". Nie dziwi więc, że niemal 70 proc. wyroków z Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii dotyczy właśnie art. 62 (dane za rok 2007). Art. 62 pozwala wytoczyć tę samą armatę proceduralno-prawną na: dilera handlującego narkotykami, studenta, który został przyłapany z nabitą fifką marihuany, a także osobę uzależnioną. Zawsze ktoś wpadnie: - Bo ta ustawa w obecnym brzmieniu to świetny instrument, by robić to, co najprostsze, czyli łapać dzieciaki - stwierdza jeden z prokuratorów. A więc organy ścigania celowo skupiają się na drobnych sprawach? Z punktu widzenia statystyk policyjnych nie jest istotne, czy zatrzymany miał przy sobie pół grama marihuany, czy kilogram amfetaminy - płotka i rekin wpadają do tej samej kategorii. Czy art. 62 jest tak samo skuteczny w łapaniu handlarzy narkotyków, co w nabijaniu statystyk? Raczej nie. Dilerzy są trudno uchwytni. - Diler powie policjantom: "Kupiłem od Zenka, pierwszy raz go widziałem, nie mam do niego telefonu, po prostu mnie zaczepił i pytał, czy nie chcę kupić, no to kupiłem". I oni nic z tym dalej nie zrobią - relacjonuje jeden z naszych respondentów. Trzeba pamiętać, że większość drobnych dilerów nie tylko nie chce, ale też nie jest w stanie doprowadzić policji do grubych ryb. Przedstawiciele prokuratury i sądu, z którymi rozmawiałyśmy, uważają, że w gorszej sytuacji będzie student: - Jeśli nie śledzi na bieżąco zmian w ustawach, nastraszą go i pęknie. Ale nawet jeśli wskaże dilera, jest wysoce prawdopodobne, że w momencie rozprawy sądowej zastraszony wycofa zeznania. A co z osobą uzależnioną od narkotyków? Karać czy leczyć? Ten dylemat art. 62 zdaje się rozstrzygać, niestety, na rzecz karania. Ustawodawca przewidział wprawdzie w ustawie narzędzia, które umożliwiają leczenie osobie uzależnionej od narkotyków, ale nie są one chętnie stosowane. Jeden z sędziów mówi: - Prokuratorzy są bardziej nastawieni na to, by sąd wymierzył karę. Nie myślą w ten sposób, w jaki myślał ustawodawca, gdy nałożył na sądy nie tylko obowiązek rozstrzygnięcia, czy przestępstwo zostało popełnione, i wymierzenia kary, ale także wyeliminowania źródła przestępstwa. Konstrukcja ustawy w niektórych przypadkach wręcz utrudnia proces leczniczy. Osoba, która trafia na leczenie w trakcie trwania sprawy, musi je często przerwać, by dokończyć postępowanie. Sędziowie rzadko biorą pod uwagę uzależnienie przy orzekaniu kary. Dowodzi tego znikomy procent ekspertyz psychiatrycznych zlecanych przez prokuraturę i sąd. Bez podstaw, by stwierdzić uzależnienie, trudno zlecać leczenie. W efekcie osoba uzależniona dostaje karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Mechanizm uzależnienia popycha ją jednak do kolejnego przestępstwa posiadania narkotyku, wskutek czego kara zostaje odwieszona. Komu więc służy art. 62? Na pewno organom ścigania. Daje też złudne poczucie bezpieczeństwa. Doświadczenia innych państw Europy pokazują jednak, że dzisiejsza polityka antynarkotykowa potrzebuje bardziej precyzyjnych narzędzi i synergii działania różnych resortów. Obecna armata proceduralno-prawna wytaczana na ślepo zarówno przeciw dilerom narkotyków, jak i ich ofiarom na pewno ma duże pole rażenia, ale czy uzasadnia koszty ekonomiczne, społeczne i psychologiczne, które ponosimy wszyscy? Źródło: narkopolacy.pl
  12. weeed

    inne dragi

    Niestety w Polsce nie kupisz od "zwykłego" dila, tylko w niektórych coffeeshopach w Holandii są takie cuda i w Polsce podobno bardzo trudno takie coś wyhodować i w ogóle kupić ,choć są do kupienia zarodniki Pejotla oraz gotowe wyhodowane kaktusy w Holandii. Meskaline wytwarza dopiero po 5 latach, tam gdzie ja byłem w Coffeeshopie 1 doniczka z pejotlem kosztowała 17-30 € , a zarodniki 100-150 € Naukowe wytłumaczenie http://pl.wikipedia.org/wiki/Jazgrza_Williamsa
  13. weeed

    inne dragi

    haha z tymi kawiarenkami to dobre Ale ogólnie Hera to syf. Co do dragów polecam haluny w postaci naturalnej czyli Kaktus Pejotl, 12h halucynacji W Holandii to opierdalałem i było ciekawie 8)
  14. weeed

    Czechy i marihuana

    Nigdy nie masz pewności ale najlepiej jak jedziesz pociągiem to skitraj bake w kiblu pociągowym gdzieś i bedziesz miał luz.
  15. weeed

    Ulubione fajki?

    Walety niebieskie :lol: Król fajek Do dobrego buszka najlepiej dodać ;D
  16. weeed

    "Zjarane" sny :D

    Ja raz miałem sen że krym mnie gonił po schodach w wieżowcu na 10 piętro, wtedy mnie złapał i sie obudziłem A ostatnio mi sie śnił konfident który sie na nas rozjebał i nie mogłem go przyatakować we śnie xD
  17. @up Zauważ że na szkle osadza się hasz, i taką fifke pewnie wezmą na ekspertyze, wykryją haka i leżysz Wystarczy że zrobią test na thc
  18. Polecam: Black Sun Empire - Arrakis.mp3 Dj Friction & Concord Dawn - Autopsy.mp3 Black Sun Empire & Noisia - Winter War.mp3
  19. 1. Sprawa sądowa raczej wam nie grozi. 2. Raczej nie mają do tego prawa.. 3. To ciekawe, pies nie chciał sie wylegitymować? 4. Znieważenie funkcjonariusza.
  20. Hehe właśnie dzisiaj mój młodszy ziomek który ma 17 lat zeznawał w sprawie a piesek mu powiedział że temu typowi grozi 12 lat bo dojebali mu dodatkowy zarzut sprzedawania nieletnim ŚMIERĆ KONFIDENTOM1
  21. A jeżeli policja będzie wiedziała że posiadałem i brałem od niego buszki to coś mogą nam doje**ć?
  22. Najlepsze jest to że ten imbecyl sprzedał samego siebie bo powiedział psom że handlował przez 3 lata :lol: Czyli zeznawać wszystko normalnie to co mój kumpel powiedział? Boje sie że mogą nam coś doje**ć że posiadaliśmy kiedyś jak braliśmy od niego..
  23. Nie było żadnych podejrzeń, nigdy nie byłem karany A jeżeli powiem na psach że brałem od niego temat i paliłem to nic nie nam nie zrobią? Chciałbym żeby się wypowiedziała jakaś osoba która się na tym zna bo kumpel mnie straszy że wszyscy dostaniemy zawiasy za to że braliśmy od niego.. z góry dzięki:)
  24. Ma nadzieje że nic nam nie zrobią, w sumie nie mają za co nas wsadzić, nie postawili kumplowi żadnych zarzutów, mi się wydaje że ten je***y konfident myślał że jak nas wyda wszystkich to nas zamkną a jest odwrotnie bo teraz wszystko z przesłuchań idzie na jego niekorzyść tak mi się wydaje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+