-
Postów
237 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Forums
Gallery
Blogs
Treść opublikowana przez JapkoDre
-
Witam Dzięki wszystkim tym którzy cierpliwie czekali. Pen drive znaleziony, jednak nie mialem go w domu hehe by u znajomego i naszczęście nie usunął TRIPA na Aya A więc tak. 6 stycznia czyli dzień po ostatnim paleniu Salvi czułem się dość zmęczony psychicznie. Uśmieżałem ból dużymi dawkami MJ po 3 dniach palenia MJ i poukładania sobie wszystkiego w główce w końcu poczułem się sobą Powiem wam, że miałem momenty że już nie wróce do stanu normalności jaką miałem wcześniej ale, pobycie z samym sobą przez te pare dni pomogło. 10 stycznia wszedłem na strych, otworzyłem skrzynkę, odwinąłem kilka ręczników i oczom moim ukazał się pojemnik próźniowy z AYA Niemam pojęcia ile i jakich składników zawierała ta AYA ale z tego co znajomy mówił jest to wywar sporządzony przez jednego z szamanów, którego on zna osobiście i zapewnił mnie, że wszystkiego jest tam pod dostatkiem i podróż będzie konkretna Wziąłem pojemnik do siebie do pokoju i położyłem go w ciemnym miejscu zapaliłem wieczorem koło niego świeczke i usiadłem i zacząłem medytacje. TRIP planowałem na 12 stycznia. 11 styczeń. Od rana już zacząłem swoją dietę, składała się ona z ryżu i potartego do niego jabłka obranego ze skórki. Taki posiłek spożyłem 3 razy przz cały dzień i piłem dużo wody. Musze wam powiedzieć że nie odczuwałem głodu. Wieczorem znowu świeczka i medytacja przy AYA. 12 styczeń WIELKI DZIEŃ Zjadłem śniadanie..wiadomo co Zadzwoniłem do znajomego, który ma doświadczenie z AYA i umówiłem się na spotkanie. Wolałem żeby przyjechał do mnie bo u siebie większość podróży odbywałem więc to miejsce będzie odpowiednie. Po południu zjadłem ostatni posiłek niezbyt duży, tak żeby nie odczuwać głodu. Sesje z AYA planowałem na godzine 22:22 Moją ulubioną liczbą jest liczba 22 i ogólnie w moim życiu liczba 2 lub też 22 ma duże znaczenie i towarzyszą mi od dłuższego czasu więc TRIPA 12 stycznia o godzinie 22:22 O godzinie 18 przybył do mnie znajomy. PogADALIśmy trochę, przedstawił mi kilka wskazówek, pogadaliśmy o Salvi też jak się okazało ma też duże z nią doświadczenie. O godzinie 20....przelałem AYA do garnuszka i zacząłem podgrzewać. Wywar ma się tak grzać około 2h ale nie gotować. Znajomy spoglądają na wywar powiedział że jest to mocna mieszanka...poznał to niby po kolorze, był bardzo ciemny prawie jak kawa. W kuchni unosił się dziwny zapach niezbyt przyjemny hehe. O godzinie 22 wywar przelałem do kubka...wyszło gdzieś 250ml może troche więcej. Odstawiłem kubek aby się troszke schłodził wywar. Zacząłem medytacje. Powiem wam, że czułem narastające emocje, lekkie poddenerwowanie, no nieda się tego całkowicie wytłumić ale z drugiej strony bardzo się cieszyłem że mogę spróbować AYA i to prosto z lasów amazoni o godzinie 22:22 zacząłem pić wywar....co mogę powiedzieć hehe nie jest smaczny Smakuje jak...ciężko coś tu znaleść no jest ohydny poprostu, gorzkawy, cierpki blee ale jakoś to przełknąłem. Nie piłem nic bardziej ohydnego. Po wypiciu odrazu miałem odruch wymiotny ale go powstrzymałem. Położyłem się...w tle leciała muzyka jakaś indiańska, szamańska, bębny, śpiewy....przyniósł ją znajomy. Kazał mi się odprężyć i wsłuchać w muzyke..tylko JA i MUZYKA....on będzie ciągle obok, niemam się niczego obawiać. Muzyka coraz bardziej dudniła w mojej głowie....czułem że odlatuje Po jakiś 15-20 minutach zaczęło się. Już nie słyszałem muzyki , nie musiałem jej słyszeć ona była we mnie, ona słuchała mnie. Stworzyliśmy jedność, całość, idealnie współgraliśmy...o BOże te myśli, były niesamowite, to całkowite zrozumienie. Poczułem że wiem wszytsko, moge odpowiedzieć na każde pytanie. Po chwili ujrzałem ogromnego tygrysa był zielony i miał 3 ogony, głośno warczał i rzucił się na mnie. Walczyłem z nim długo i zawzięcie w końcu upadłem z wyczerpania a tygrys rzucił mi się do gardła...poczułem że musze zwymiotować...nie dałem rady i puściłem pawia. Na szczęscie do miski którą trzymal znajomy...po chwili zwymiotowałem jeszcze raz i BUM widziałem miasto, całe świeciło, promieniało jakimś blaskiem. Spotkałem indian, rozumieliśmy się, mówiłem w ich języku. Pokazali mi dżungle w której nagle się znaleźliśmy a potem świątynie i też w ułamku sekundy już w niej byliśmy. Znowu ten tygrys, stał i patrzył na mnie...leżałem na jakimś ołtarzu...setki myśli bombardowało mój umysł. Lawina odczuć, widziałem rzeki które przepływały przez mój mózg, który był jakby filtrem i wyłapywał tylko te myśli z którymi chciał się zmierzyć ale było tego tyle, że nie mogłem sobie z tym poradzić. Krzyczałem i prosiłem żeby to się skończyło, nie dawałem rady. Znajomy mnie uspokajał, zmierz się z tym, to jest ta chwila, dasz rade, ty kreujesz to co widzisz. Naprawde wiedział co mówi, dobrze zna się na AYA Myśli lekko zwolniły a ja mogłem zastanowić się nad nimi...było tu dużo intymnych spraw o który nie będę pisał ale są bardzo osobiste i naprawde po tej podróży czułem się dużo lepiej i mogłem im sprostać i załatwić kilka spraw bo w końcu to zrozumiałem Potem bardzo dziwne myśłi zaczęły bombardować mój umysł: o czym myślą moi znajomi? jak widzą świat? ja mnie postrzegają? Jakie miewają sny? Takie bombardowanie moje umysłu pytaniami i staraniem się na to odpowiedzieć i zrozumieć to trwało do godziny 23.40 mniej więcej. Potem nagle wszystko ustało i ujrzałem układ słoneczny ale nie był to nasz układ bo było tam 14 planet i 2 słońca, widziałem go dokładnie i długo i ta totalna cisza, przerażająca. Układ zaczął się oddalać a ja coraz bardziej widziałem sylwetke tygrysa, planety i słońca stanowiły jego plamy na sierści. Zaczął biec w moją stronę i znowu rzucił się na mnie ale po chwili odskoczył na bok i spojrzał groźnie zjego pleców wyrosły skrzydła i odleciał zostawiając za sobą świecący pył który połyskiwał tysiącami kolorów ( to było jak jakaś bajka, nie da się wyrazić odczuć ). Potem nastąpiła seria różnych wizji, setek a może nawet tysięcy przeskakujący klatka po klatce, były to bardzo dziwne wizje miejsc, których wcześniej nie widziałem i ludzi oraz zwierząt. Nie było ani jednego momentu w którym mógłbym powiedzieć że to pamiętam lub że to widziałem kiedyś. TO było jakby wspomnienia kogoś innego. Piękne miejsca...pamiętam dużo zieleni i zwierząt ale zwierzęta miały niespotykane kolory...widziałem lwy które były niebiesko-pomarańczowe. Trawa była fioletowa ale też zielona No niesamowite. Poczułem się ja nie JA...czułem że stoję obok siebie i obserwuję toczącą się sytuację. Spostrzegłem całe swoje życie z widoku drugiej osoby....wszytskie moje wspomnienia powróciły i moje życie zaczęło mi przebiegać przewijane z bardzo dużą prędkością jak przewijanie filmu na podglądzie. Życie dobiegło końca...nastąpiła straszna nostalgia, żal, załamka, że nie zrobiłem tylu rzeczy jeszcze, że nie zrobiłem czegoś tam i jeszcze czegoś, że mogłem coś zrobić tak a nei inaczej i takie myśli zaczęly znowu spadać na mój umysł. Widziałem swój pogrzeb nawet Potem tygrys znowu się pojawił i powiedział, że wcale to nie musi tak wyglądać, tak będzie jeśli nic nie zmienisz. Byłem w szoku, czy ja naprawdę widziałem swoją przyszłośc?? Niesamowite. Po chwili myśłi ustały a ja poczułem się lżej Około godziny 24.25 AYA uwolniła mnie ze swojego uścisku czułem się wyczerpany doszczętnie...znajomy pomógł mi usiaść na łóżku. Po około godzinie jakoś się pozbierałem i byłem w stanie rozmawiać już w miare normalnie. TRIP ten calkowicie różni się od tego na Salvi może w opisie aż tak tego nie widać ale tak jest. jest dużo przemyśleń które trwają dłużej niż cały TRIP na salvi. Wizje na AYA nie zmieniają się tak gwałtownie jak na Salvi. Poprostu jakaś scena trwa naprawdę długo 15-20 min. w tym samym czasie na Salvi mamy 10-20 róznych scen hehe. Jak mówiłem wcześniej od tego momentu nie czuje chęci palenia Salvi ale nie smuci mnie to Pewnie jeszcze zapale Salvie ale narazie musze odpocząć TRIP na AYA dużo pozmieniał w moim życiu Napewno jeszcze kiedyś sprobuje. W tripie a AYA działo się jeszcze napewno sporo ale niestety nie zapamiętalem wszystkiego. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Mam mały problem z TRIPEM na AYA otóż miałem go na pen drivie, którego teraz nieumiem znaleść ale spokojnie. Musi gdzieś być...mam spory bałagan zawsze więc musi gdzieś być a z pamięci nie chcę pisać bo mógłbym coś pominąć a troszke tego było. Dziś poszukam więc jak znajde to dziś wkleje TRIPA. W międzyczasie praktykuje też OOBE ale nie za dużo bo naprawde mało mam czasu ale zrobiłem duuży krok w tym kierunku a raczej sam się zrobił Otóz osiągam paraliże senne bezproblemowo. kłade się, dosłownie chwila skupienia, mam już wypracowaną swoja technike i BUM następuje paraliż. dziś rano miałem 3 pod rząd ale nie udało mi się opuścić ciała a kołysałem ciałem nie fizycznym...dookoła dziwne hałasy, dźwięki, szmery, szepty, coś mi na łóżko wskoczyło i chodziło dookoła mnie warcząc hehe i ultra realne to było więc cięzko było się nie bać. Jutro znowu spróbuje. Budze się o 4 rano a o 5 znowu się kłade i wciągu 5-15min dostaje paraliżu. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nasz temacik osiągnął największą oglądalność i największą ilość odpowiedzi:) Niewiem jak w innych działach ale tu jest całkiem dobrze:) No to na prośbe Marco86 wklejam TRIPA z całkowita depersonalizacją własnej osoby...była to podróż bardzo wyczerpująca i bardzo ciężka. Myślałem, że nie wyjde z niej już cało, jakiś tam uszczerbek na zdrowiu psychicznym a pewnie i fizycznym też - zostawiła. No ale niema co się użalać nad sobą...lecimy z tym. 5 Styczeń 2010 rok godzina 22:00 Siedze sobie sam w domku, dziewczyna wyszła do koleżanki i będzie około 24:00 więc mam czas dla Siebie i Kochanki Sylwi Od rana towarzyszył mi super Było to ostatnie moje palenie Salvi...potem była Ayahuaska. A więc zapuściłem na Dużym TV LCD 50cali animacje psychodeliczne, w głośnikach leciał psychodeliczny, bardzo wciągający trance. Usiadłem w fotelu i zacząłem rytuał Sprzęt: Duże bongo Zapalniczka żarowa Stuff: Ekstrakt x60 Susz ( 2 średnie liście ) Siadam wygodnie w fotelu. nabijam do cybucha ekstrakt razem z suszem. Dłonie mi się spociły, wiedziałem że to już nie żarty, że to nie ekstrakt x5 czy x10 a nawet x20 to już jest konkretny, potężny psychodeliczny POTWÓR!!! x60!!! Paliłem go jeśłi dobrze sobie przypominam 2 razy w życiu teraz będzie 3 raz. I powiem wam, że do tego ekstraktu mam WYJĄTKOWY SZACUNEK!! Bo robi z człowiekiem co chce. Tu niema żadnej kontroli, tu niemamy żadnego zdania własnego, tu wogóle z nami się nie liczą. TUtaj poprostu poddajemy się całkowicie WOLI Salvi. Przynajmniej na moim stopniu doświadczenia tak jest. Spojrzałem na zegarek była godzina 22:14....ufff - odetchnąłem i zabrałem się za to. Najpierw wypowiedziałem ułożone przezemnie zdanie do Ducha Salvi o pomoc w przejściu tej podrózy bezpiecznie i dodanie mi sił żebym sobie z tym poradził Zaczynamy. Rozpalam...tssssss....pięknie się pali Wciągam dużą chmure i trzymam w płucach. Tu mam inną technike przy takim moncym ekstrakcie bo kopie szybciej, mocniej i dosadnie hehe. Najpier pierwszą chmure trzymam ile moge a drugą już na półświadomy trzymam do końca już. Więc trzymam dym....nagle czuje jak moja głowa odrywa się od ciała i podlatuje pod sufit,,,jestem głową...samą głową. Spoglądam w dół...moja szyja jeeeest taaaaka długa. Wypuszczam dym...rytmiczne basy,,,wypełniają moją całą głowę....czuję jak krew pulsuje w rytm basu. Wciągam drugą chmure....w myślach mówie sobie że będzie MOC!!! Wciągam dym i tu się urywa kontakt z rzeczywistośćią. BUM!!! Moja głowa eksplodowała na milardy kawałków...wszytsko wiem...wiem gdzie każdy kawałek poleciał...z ilu składa sie krwinek, chrząstek... kawałków kośći...miliony myśli bombardują mój umysł..ledwo się w tym łapie...ja wogóle się w tym nie łapie. Pogubiłem się całkowicie. Co się dzieje??!! Niemam pojęcia czym jestem? Gdzie jestem? Kim jestem? Nie byłem w stanie określić niczego. Wpadłem w panike bo ja nawet nie wiedziałem, czy ja moge ruszyć się, powiedzieć coś, nie byłem w stanie zrobić NIC. Byłem świadomą materią i tyle. Nagle ujrzałem błysk, zrobiło się strasznie jasno.....i nagle KLIK! I ciemność! Leże na podłodze....głośno dysze...co się ku**a dzieje?!?! Wstaje, Idę przed siebie, otwieram drzwi ide do kuchni. Patrze na zegarek w kuchni jest 1:38!!! Cholera!! Gdzie ja byłem?! ja nic nie pamiętam. Ide do pokoju, dziewczyny nadal niema....miała być o 24:00. Biore telefon a tam LAS..tak prawdziwy las. Kołysze się na ekranie i słysze jak szumi..odłożyłem telefon i mówie sobie spokojnie, spokojnie to nadal faza...to był mocny ekstrakt i dochodzisz do siebie, przesadziłeś. Poodychałem chwile mocniej i znowu biore telefon...jest ok. Wybieram numer dziewczyny i dzwonie....sygnał, sygnał, nikt nie odbiera. Dzownie drugi raz...sygnał. Odbiera ufff...ma jakiś zaspany głos. Pytam gdzie jesteś? Miałaś być o 24. Czekam na Ciebie. Dziewczyna odpowiada: ale oco ci chodzi Kochanie? Ja już dawno w domu jestem...obudziłeś mnie....gdzie Ty jestes?? !!! Pobiegłem do pokoju patrze na łóżko a tam nikogo niema!! Mówie do niej ale gdzie ty jestes??!?! Dziewczyna: no jak kto gdzie?? W domu jestem przecież. Co się z toba dzieje?? Znowu paliles?? Gdzie jestes?? Rozlaczyłem się. Nagle cos pociągnelo mnie mocno do tylu, obraz się zamazał a potem zostałem mocno wypchany do przodu i pojawiłem się znowu w pokoju. Znowu w pełni świadomo. Realność nie do opisania, to tak jakbym was przekonywał o realności statuy wolnosci stojąc z wami obok niej hehe. Wstałem z podłogi. Na łóżku leżałem JA. Wstałem z łożka i powiedziałem do siebie to niemożliwe, jesteś moim drugim JA..tym nie fizycznym. Odrazu zaprzeczyłem i powiedział że on jest moim ciałem nie fizycznym. Strasznie tutaj było pomieszane. bo ja jednocześnie byłem świadom swojego ciała jak też tego drugiego więc nie mogłem za nic w świecie dowiedzieć się którym JA jestem JA tak naprawdę. Nagle Ja - ten na łóżku wchłonął się w łóżko i wyleciał z sufitu! Widze podłoge...podnosze się i dostrzegłem siebie stojącego w drzwiach w szoku...przed chwilą nim byłem. Jeśli ktoś się pogubił to przykro mi ale i tak pisze to jak najbardziej zrozumiale umiem, jest to i tak wersja zmieniona od tej oryginalnej żeby można było to jakoś zrozumieć nagle meble zaczęły wytwarzać jakąś dziwną energię, promieniała z nich i przyciągała mnie do siebie, niemogłem się oprzeć temu, wciągneła mnie i poczułem smak drzewa w ustach i lakieru do drewna, farby bleee tak! Byłem meblami. Dostrzegłem siebie idącego w kierunku okna...OKNO...idę w jego kierunku....nieświadom...bez kontroli BUM!! Co ja robie?!?! KIm ja jestem?! Rozpłakałem się....spojrzałem na meble a tam ujrzałem swoją twarz wtłoczoną w meble, rozspłaszczoną i rozciągniętą...niesamowicie przerażający widok. Nie czułem się wogóle sobą, widziałem że jestem ale nie wiedziałem już kim i dlaczego?? Pobiegłem do kuchni...spojrzałem na zegarek..godzina 13:50!!! za oknem jasno. Że co?! Już totalnie nie wiedziałem co się dzieje. Usłyszałem głos: jesteś wszystkim, wszystko jest Tobą. Był to szept, bardzo miły szept. Poczułem euforie a moje ciało się dematerializowało i rozpłyneło jak mgiełka. Byłem przeźroczysty. przeleciałem przez ściane do pokoju a tam kilka osób dziwnie ubranych w jakieś szaty prowdziało jakieś rozmowy a na środku pokoju paliło się ognisko i nad nim w dużym garze coś się gootowało. Potem te osoby nalały tego czegoś z gara do misy i podzieliło się między sobą. Po chwili zaczęłi dziwnie się zachowywać i wszyscy spojrzeli na mnie, dostrzegli mnie. Wstali z miejsc i zaczęli coś do mnie mówić w nieznanym mi języku. Uklękli, wyciągneli do mnie ręce i nadal coś mówili. Nie wiedziałem co mam zrobić więc odpowiedziałem coś głupiego ale tylko to mi do głowy akurat przyszło: harakiri no przepraszam ale tak własnie powiedziałem a oni to powtórzyli kilka razy między sobą ze zdziwieniem. Coś mnie pociągnęło spowrotem...odczułem ulgę bo wiedziałem że JA to JA...wróciłem do pokoju - normalnego. Stałem na środku pokoju, spojrzałem na zegarek który stał na półce a wsakzówki zasuwały jak oszalałem ale w przeciwną stronę, mam tez klepsydre taką dużą w pokoju i piasek przesypywał się od dołu do góry! Widziałem jakieś cienie postaci, przy większym skupieniu, dostrzegłem siebie, moją dziewczyne, znajomych, wszyscy w ogromhym pędzie coś robili ale do tyłu. Pare rzeczy zaczęło mi się przypominać. Ale dopiero po dłuższej chwili - najperw były rzeczy których nie robiłem jeszcze lub też o nich zapomniałem. Nagle pojawiłem się w pokoju obok, wstałem z łożka i pobiegłem do drugiego pokoju a tam drugie JA stoi i obserwuje dalej te scenki. Czuje się całkowicie sobą znowu. Ale przed chwilą tez to czułem będąc w tamtym ciele. PSYCHOZA! Ale polecam każdemu takiego TRIPA bo daje niesamowite rozkimny nawet miesiąc po podróży Podbiegłem do swojego drugiego JA i mocno je objąłem. Czułem jak się łaczymy ale czegoś brakowało, czułem że to nie wszystko. Rozejrzałem się i wszystko było jakieś inne. Pomyślałem: no tak!! Przecież to świat Salvi to nie jest mój pokój, to inny wymiar. Tu stało się coś strasznie dziwnego i zagmatwanego...otóż moje dwa JA połączyły się i szukały mojego trzeciego JA ale tym trzecim JA byłem JA sam w prawdziwym świecie. Moje 2 JA zostały jakby wyrzucone zemnie do świata Salvi a JA prawdziwy musiałem to wszystko połaczyć w jedną całość. Wszystko zaczęło się układać ale to jest takie mistyczne i takie nie do opisania że choćbym chciał to ja wam tego nie wytłumacze no brak mi słów na opisanie tego Widze dywan, wszystko się trzęsie, brakuje mi czegoś, strasznie brakuje, aż boli miałem wyciągnięte ręce przed siebie i zobaczyłem jak coś w nie wnika, inne ręce a po chwili znowu się to powtórzyło i znowu się wchłonęly we mnie te same ręce. Poczułem się lepiej, sobą ale nie do końca. Już nie byłem taki jak wcześniej...to właśnie czuję...coś się zmieniło. Siedziałem tak może z 20-30min wpatrując się w ściane z uśmiechem na twarzy i bładziłem tak daleko myślami jak jeszcze nigdy. Poszedłem do kuchni, spojzałem na zegarek i przeżyłem SZOK!!! była 22:13!! A więc minuta przed tym jak paliłem Salvie. Pobiegłem do pokoju ze łzami w oczach mówiąc sobie: to nie możliwe to nie możliwe!! ja już wróciłem!! ja się połączyłem!! i takie rzeczy hehe. Wpadam do pokoju a tam siedze JA i pale Salvie wciągam dym...nagle czuje jak bongo mnie wciąga, wlatuje do cybucha...czuje straszny gorąc, widzę żar...po chwili znalazłem się pod wodą, brudną wodą, zakrztusiłem się bleee.....wyleciałem z wody i zacząłem się dusić dymem, gęstym białym dymem....po chwili coś pociągneło mnie do góry i znalazłem się w przełyku!!! leciałem przełykiem do płuc...dookoła ciemnośc, szum, słyszałem bicie serca!! Ludzie ja nawet nie byłem w stanie zastanawiać się nad tym wszystkim co tutaj cholera się dzieje?! Salvia daje takiego kopa i tak szybko zmienia kierunki podrózy i tego co się dzieje, że tego pojąć się nie da. Czułem że coś mnie wchłania, nagle znalazłem się w jakimś kanale, dookoła czerwień ( to były żyły i krew w nich krążąca ), płynałem z duża prędkośćią, miałem ubaw, zacząłem się śmiać, czułem coraz większą euforie, po chwili wpłynąłem w ciemność i BUM mnóstwo kolorów, fraktale, rózne wizje pomieszane ze sobą ( lasy, jeziora, góry, zwierzęta, bakterie, wszechświat ), kolory, kalejdoskop!! Nagle w ułamku sekundy wszystko się skończyło - jasny obraz - BUM - Dywan - i usłyszałem jak wydobywam z siebie dźwięk jaki się wydobywa jak np. długo pod wodą jesteśmy i się wynurzamy by zaczerpnąć powietrza. Dłońmi złapałem się za głowę by tak nie falowała hehe czy to już?! Czy wróciłem?! To koniec?! ja się nie ruszam nigdzie nie ide, starczy, mam dośc!! Siedziałem tak aż do 24 hehe przyszła dziewczyna a ja niewierzyłem że to ona....prawie do godziny 1 w nocy mi uświadamiała, że to naprawdę ona Kocham Ją jest Jedyna Rozumie moją pasje i nawet się nie złościła. uspokoiła mnie. Po godzinie 1 jakoś doszedłem do siebie. Niewiem ile TRIP trwał ale myślę, że mogło to być coś koło 30min bo tak na oko czułem że siedziałem po TRIPIE dobrą godzinie ale naprawde nie jestem pewien. Ogólnie to po tej PODRÓŻY cały tydzień byłem jakiś inny tak mi mówiono i cięzko mi było się pozbierać no ale to były naprawdę mocne przeżycia Na 12 stycznia zaplanowałem aplikacje Ayahuaski więc został mi tydzień I myślę że jestem na to gotów w 100% Tak więc jakoś teraz wkleje TRIP z AYA Pozdrawiam Salviovicze. Niech MOC Salvi będzie z wami
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam:) Ostatnio jestem strasznie zabiegany, niemam czasu na NIC. Salvi nie paliłem już strasznie długo ponad 3Tyg. hehe;p musze nadrobić tutaj troche i ogarnąć te wasze linki. MArco widze że założyłeś dwa tematy nowe...super. Zaraz je obczaje może coś dodam od siebie. Tego TRIPA postaram się dziś wkleić jeszcze. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Rozumiem, że TRIP mógł na was nie zrobić wrażenia choć myślę że gdybyście go przeżyli to zmienilibyście nieco zdanie Ja również miałem nie raz półświadome sny oraz świadome sny, paraliże senne oraz OOBE. Wychodziłem z ciała. latałem po swoim pokoju, przelatywałem przez ściane na dwór itd. były to nie zapomniane chwile i mocno wryły mi się w pamięć. Ale to co przeżyłem na Salvi to była MOC. Pełna kontrola. wyostrzenie wszystkich zmysłów do granic możliwości, odczucia, emocje na najwyżyszmy poziomie, ultra realne przeżycie i wszysto, każdy szczegół zapamietane Mam porównanie bo przeżyłem już swoje i dość sporo tego już było hehe i stawiam na Salvie Dziś już nie wrzuce żadnego TRIPA bo śpiący jestem troche, własnie wypiłem herbal dreams pite systematycznie daje PIęKNE SNY! pooolecam każdemu. Marco pisał o depersjonalizacji itd. jutro wrzuce TRIPA który mnie pozbawił calkowicie własnej osobowości. Czytam też wasze przeżycia na Salvi i bardzo mi się podobają podchodzicie do tej rośliny z szacunkiem Marco i Red Smoke tak trzymajcie ziomki Salvia to piękna roślina i odpłaci wam pieknym i ciepłym tripem, zobaczycie Ktoś może pomyśleć że jestem świrem itd. ale mnie to nie obchodzi. Ja znam siebie, znam tą rośline, wiem co potrafi i co daje. Nie pale jej od wczoraj A daje ona wiele odpowiedzi na rózne pytania, może Wy nie wyciągacie z tych podróży moich tyle co Ja...napewno nie. Każdy musi przeżyć to sam. Ja z moich podrózy wyciągam naprawdę dużo. z początku tego nie potrafiłem. Za dużo emocji, za dużo się działo za dużo wszytskiego ale z czasem idzie się nauczyć wyciągąc z podrózy ważne rzeczy, to co tyczy się nas samych, jakiś szczegół ale jednak tak ważny w naszym życiu Salvia jest potężną rośliną dającą nieograniczone możliwości i za każdym razem zaskakuje czymś innym. Dużo się zmieniło w moim zyciu odkąd zacząłem palic Salvie i to na lepsze Nie biore twardych dragów od dłuuugiego czasu a miałem z tym problem, nie pije alkolu już tyle a piłem dość sporo. A teraz raz na trzy cztery dni napije sie piwka i mi wystarcza. Raz na tydzień-dwa jakaś impreza ze znajomymi przy alkoholu i naprawde nie potrzeba mi tego więcej. Pale MJ do 3-4 razy w tyg bo lubi ten stan, relax, przemyślenia, zagłebienie się w samego siebie. A teraz po paleniu MJ miewam wizje różne, halucynacje lekkie. Wcześniej tego nie miewałem. No i Salvia. którą pale do 3-4 razy w tyg. niekiedy paliłem cały miesiąc dzień w dzień, susz na zmiane z ektraktami. Niestety dużo podróży nie zapisywałem no ale cóż. Teraz staram się wszystko notować na bieżąco Ale się rozpisałem hehe dobra dokoncze blancika i ide się kłaść spać i śnić piękne sny pozdrawiam Salviovicze, niech MOC Salvi będzie z wami
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy ja wiem czy są lepsze rzeczy od Salvinorinu? ;p Zapraszam do tematu TRIPY NA SALVI DIVINORUM. Co do filmów to hmmm wrzucają je ludzie co wogóle niemają pojęcia o tej roślinie, palą dla zabawy a wogóle nie maja pojęcia co się z nimi dzieje. przez takie osoby potem delegalizuje się takie rzeczy Ja po spaleniu mocny ekstraktów niekiedy wogóle nie ruszam się z miejsca, wpadam w transs hehe. Zapraszam do mojego tematu, może ktoś się nawróci jeszcze Pozdro.
- 6 odpowiedzi
-
- salvia divinorum
- salvia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Cie technik. No fajne spostrzeżenie ale mi się wydaje, że to wszytsko działo się w równoległym wymiarze. Kilka miesięcy wcześniej niż teraźniejsza data. Zapomniałem dodać że było ciepło i zielono. więc raczej lato. Również mogła to być tylko i wyłącznie projekcja wytworzona przez mój umysł. Ciało zostaje w pokoju a dusza zostaje wyrzucona gdzieś do innego wymiaru. No naprawdę ciężko jest określić co tak naprawdę się dzieje z nami. Jeśli jutro znajde troche czasu to wrzuce kolejny TRIP. Czekam również na wasze. Żałuję strasznie że niemam sadzonki z chęcią pożułbym liście. Tak jak opisywał jeden gościu, już zapomniałem jak się nazywał. Że żujemy 20 liści chyba przez 30min w zupełnie ciemnym pokoju i musi być zupełnie cicho, potem to wypluwamy i czekamny na efekty leżąc sobie spokojnie z zamkniętymi oczami i wpatrujemy się w ciemność pod powiekami i po 3-4min zaczyna się coś dziać. Widzimy małe aneby, coraz więcej i w różnych kolorach, potem już rozwija się konkretny TRIP hehe 45min halucynacji no myślę że mógłbym coś konkretnego z tego wynieść a TRIP raport miałby chyba 2 strony hehe. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Wszystkich serdecznie TRIP z AYA dodam jako ostatni ( niesamowite przeżycie, zmieniło we mnie dośc sporo ) po spożyciu AYA nie paliłem ani razu Salvi jak na razie...niewiem czemu. Nie czuje potrzeby narazie palenia Szałwi. Dziś dodam moją niesamowitą przygode po spaleniu suszu wraz z ekstraktem x10. TRIP był tak piękny, że do teraz jak go wspominam mam ciarki 02.01.2010rok godzina 21.00 Siedzę sam w domku i naszła mnie ochota na zapalenie Salvi, odpada x60 bo na taki HARDCORE dziś nie jestem gotów, miałem jeszcze x10 na jeden raz i chiałem go dziś wykorzystać. Siadam w wygodnym fotelu biore do ręki duże bongo i zaczynam rytuał Sprzęt: Duuże bongo około 80cm ( lodowe ) Zapalniczka żarowa Stuff: Susz Salvi Divinorum 2 liście Ekstrakt x10 Upchałem zmielone 2 większe liście w cybuchu. W bongu ładnie spoczywały kostki lodu, które miały za zadanie schłodzić dymek ;p Zaczynam. Przypalam susz. pięknie skwierczy, jak kiełbaski na grillu w ciepły letni wieczór nad jeziorkiem Biore pierwszego bucha....trzymam dym około 5 sekund i wypuszczam. kolejny buch....10 sekund i wypuszczam.....kolejny buch 15 sekund i wypuszczam.....w tym momencie spociłem się dość mocno...nie realne krople potu spływały mi po czole wycieram je ale ręka jest sucha....kolejny buuuuuuuuch....trzymany do "końca" Trzymam dym w płucach....wypuszczam..jednocześnie tracąc kontakt z rzeczywistością...uwielbiam to przejście Nagle stoje przy bankomacie....tak to był bankomat ale był troszke inny od naszych znanych bankomatów. Był to bankomat znajdujący się moim mieście, cały TRIP odbył się moim mieście i okolicach nie przeniosło mnie do żadnych krain czy też zakątków wszechświata czy mojego umysłu ale wszystko odbyło się na miejscu hehe. Dookoła stali ludzie..w sumie może z 6 osób hehe...zapytałem grzecznie czy chchą skorzystać z niego? Odpowiedział jakiś mężczyzna, że czekają na mnie aż to zrobie. Zapytałem co zrobie? Nic nie odpowiedział. Wyciągnąłem z kieszeni telefon...wtedy moja dziewczyna , która tez tam stała powiedziała do mnie: Nie rób tego, oni nie mogą wiedzieć, że posiadasz takie moce. odpowiedziałem, że oni już to wiedzą. Wystukałem w telefonie *32 i zadzwoniłem hehe po chwili z mojego ciała uszła ogromna energia ( jak ktoś oglądał dragon ball to wie oco kaman ). Ludzie polecieli na bok, tumany kurzu, jakies papierki latały, poczułem ogromną MOC!!! niesłychaną!!! Byłem niezniszzalny!!! Wciągnął mnie ten bankomat i pojawiłem się w innej części miasta. Pierwsze co zrobiłem to kucnąłem i wyciągnąłem kostkę brukową z chodnika...dla mnie było to banalnie proste. Ludzie chodzili gdzieś w swoje strony, niektórzy zwracali uwage a niektórzy olewali sytuacje. Trzymałem tą kostkę brukową w ręce. może ważyła z 4-5kg wymiary około 20x10cm kolor szary. W oddali około 2km odemne zauważyłem wieże ciepłowniczą. Jest taaka w moim mieście a w sumie była bo od około 8miechów już jej niema ale btw. w tym TRIPIE była nadal. Ma około 70 wysokości. Wziąłem zamach i rzuciłem w nią tą kostką Widziałem jak kostka leci i leci i leci i jest coraz mniejsza...niesamoite. Ludzie patrzyli z niedowierzaniem Miałem wyostrzone zmysły bo usłyszałem jak kosta uderza w wieże hehe STUK! i zaczęła spadać zachaczając o jej części metalowe PUK! STUK! PING! hehe POtem przykucnąłem i tu stało się coś tak cholernie pięknego i niemożliwego że aż mi zapiera dech w piersi jak to teraz pisze Odbiłem się od ziemi z ogromną siła i wzbiłem się w powietrze....w tym momencie stało się też coś dziwnego bo jakby na chwile odzyskałem świadomość i pojawiłem się w pokoju, znaczy się widziałem że w nim jestem, nie otwierałem oczu i poczułem euforie nie do opisania, ciarki na całym ciele, serce waliło jak oszalałem, włosy na głowie mi się jeżyły!! I te ciarki na cały ciele i głowie!! Ledwo łapałem powietrze z podniecenia!! No wyobraźie sobie: stoicie na chodniku, kucacie i wylatujecie w powietrze z ogromną siła i szybkością wzbijacie się coraz wyżej i wyżej i lecicie!!! Tego nie da się pojąć i opisać żadnymi słowami. To co się czuje wtedy jest niesamowite i po za nasze rozumienie! TRIP był ultra realny Tak więc wzbijałem się wyżej i wyżej. poczułem łzy napływające mi do oczu. Leciałem w strone tej wieży i już po chwili byłem na jej szczycie. Podeszłem do barierki i spojrzałem w dół hehe było dośc wysoko i wtedy naszła mnie myśl dość dziwna bo przecież przed chwilą rzuciłem na kilka kilometrów kostką brukową i leciałem w powoetrzu no ale myśl nadeszła i niemogłem nic na to poradzić. Otóż naszla mnie myśl: i co ja teraz zrobie? jak ja stąd zejde? Cholernie tu wysoko! Hehe po chwili powiedziałem sobie przecież mam moce, moge wszytsko, to ja tu rządze. I wrócił humor :) zaśmiałem się głośno. Wszedłem na barierke, obróciłem się plecami do tej 70metrowej przepaśći, rozłożyłem ręce na bok ( nie pytajcie o Adrealine jaką wtedy odczuwałem bo tego się nie da pojąć ). Ten TRIP cały czas łączył mnie z rzeczywistością bo tą adrealine czułem aż tutaj w naszym świecie, poczułem aż coś w kroczu hehe ale nie posikałem się ;p Po chwili lekko odchyliłem się do tyłu i leciałem w dół ( w głowie usłyszałem: możesz wszystko!!! ) Zrobiłem obrót w tył, spadłem na nogi. chodnik popękał. odbiłem się i pooooleciałem w chmury, potem z ogromną prędkośćią leciałem ku ziemi i przebiłem się przez metalowy znak drogowy, taki duży z nazwami miast i znowu poczułem mega euforie i ciarki które wstrząsnęły moim ciałem. omal nie otworzyłem oczu..nie chciałem ich otwierać. Stanąłem na dachu budynku i obserwowałem miasto czułem się jak super bohater. Nagle nadleciał jakiś człowiek! Powiedział: to moje misato!! I mnie zaatakował, rzucił mną a ja wbiłem się w budynek stojący o dobre 100m dalej. Wiem, żę to brzmi niesamowicie i jak jakieś sci-fiction czy bajka ale kurde ja to przeżyłem naprawdę zacząłem strzelać z rąk kulami energi, ogromne ich ilości wyleciały z moich dłoni, budynek rozleciał się na kawałki, ogromna eksplozja!! Zacząłem się drżeć na tym fotelu w domu!! Niemogłem tego pojąć!! Uwierzcie że ledwo dawałem rade sobie z tymi emocjami!! Pikawa tak trzaskała że bałem się o zawał!! Ów przeciwnik , podnosił się z pod gruzów...wtedy zgromadziłem ogromną energię że ledwo dawałem ją utrzymać ( Dragon Ball jak się patrzy ) i wystrzeliłem w niego. Dostał!!! Krzyknął!!! Rozległ się OGROMNY HUK!!! BUUUUM!!!! poczułem fale gorąca, wzbiłem się w powietrze, z góry widziałem jak miasto ogarnia ogromna fala płomieni...chyba przesadziłem. Nagle fala uderzeniowa jakby zassała się sama w sobie, powstała czarna plamka, dookoła niej gromadziły się błyskawice, wszytsko zaczeło się trząść, pociemniało niebo, i BUM!!! Tak ogromnej eksplozji to ja w życiu nie widziałem nigdzie. Wzbiłem się strzasznie wysoko, płomienie mnie doganiały. Na tym fotelu to ja przeżywałem katusze niesamowite!!! Nie wytrzymałem i otworzyłem oczy, wydobywając z siebie przeraźliwy krzyk: AAAAAAAAAA!!!!!!! ujrzałem płomienie jak uderzają we mnie...odchyliłem się tak mocno do tyłu że fotel się przewrócił a ja razem z nim. Wstałem, wszystko zamazane, falowało, ja kompletna dezorientacja, szok totalny, przewracam się po tym pokoju, staram się złapać czegoś, błednik szalał jakby miał ADHD położyłem się na łóżu i głośno oddychałem, byłem tak spocony że wszytsko musiałem z siebie ściągnąć bo było kompletnie przemoczone. Mamrotałem coś do siebie na przemian ze śmianiem się..poprostu nie spodziewałem się czegoś takiego. Był to mój najemocjonalniejszy TRIP jaki miałem nie jestem w stanie go zapomnieć do teraz...niesamowity i niepowtarzalny. I taka mała ciekawostka....mam takie przyzwyczajenie że codziennie wieczorem się waże, dzien przed TRIPEM ważyłem 77kg...odżywiałem się jak zwykle i na ogół trzymam wage...po TRIPIE ważyłem 75kg hehe. 2kg stracić w kilka minut hehe myślę że to dobry wynik Pozdrawiam i życze owocnych Podróży
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. A więc daje TRIPA z sylwestra w połączeniu z dużą ilością MJ ;p Nadszedł długo oczekiwany dzionek - sylwester. Miałem iść na impreze o godzinie 21 do ziomka na domówke i tak też postanowiłem zrobić ale o godzinie 19 postanowiłem przysmażyć troche MJ a miałem dobry stuff bo White Widow a więc skręciłem porządnego lolka, usiadłem w fotelu, zapuściłem mzyczke i uraczyłem się skręcikiem hehe po chwili już go nie było a ja byłem solidnie upalony i wtedy sam neiwiem skąd ale przyszedł mi do głowy pomysł zapalenia Salvi...ja już sam niewiem ale chyba ktoś mi narzuca te myśli kiedy ja mam palić Salvie bo biorą się nagle i niewiadomo skąd hehe. No to ok - mówie sobie. Wyciągam moje nie zawodne bongo i cały osprzęt. Patrze jeszcze na zegarek..jest godzina 19.26...no więc troche czasu jest. Zadzowniłem do ziomka jeszcze że będę palił Salvie jeszcze i żeby nie wydzwaniał...poprostu spale i potem przyjde. Oczywiście usłyszałem: znowu palisz to gó**o?! to cie zabije kiedyś! Ty masz swój świat juz, jesteś nieobecny coraz częściej itd itp ;p pożegnałem się miło i zabrałem się za degustacje Sprzęt: Bongo 45cm Zapalniczka żarowa ( można powiedzieć że prawie palnik ) Stuff: Salvia susz około 0,5g Salvia ekstrakt x35 Nabiłem ładnie do cybucha...powiedziałem kilka słów przed paleniem które mówie od niedawna a mianowicie: Duchu Salvi Przeprowadź mnie bezpiecznie przez tą Podróż Niewiem ale jakoś mi te słowa pomagają i uspokajają. Powiem wam, że pomimo tylu paleń a neiwiem ile już ich było nadal przed spaleniem ekstraktu odczuwam lekki strach i duży respekt. Zaczynam! Przypalam zapalniczką roślinkę i słyszę jak się pali tssssssssssss, w powietrzu unosi się ten zapach, dla jednych straszny...ale mi się podoba Ściągam bucha wypełniając całe bongo gęstym aż lekko żółtym dymem....wciągam średnią chumrke..trzymam około 20-30sekund....czuje pot na dłoniach...więc wypuszczam dym i biore kolejnego maszka ;p Gdy w bongu już jest mnóstwo dymu...mój palec wskazujący opuszcza sprzęgiełko i BUM cała zawrtość bonga i roślinki wlatuje śmiało do moich płuc! Ledwo powstrzymuje się od kaszlu....odkładam bongo..wstaje chwiejnym krokiem i kłade się na łóżko..kłade się na plecach...wypuszcam dym i się zaczęło. Poczułem jak moje ciało drży jak galareta, coraz bardziej, wszytsko się trzęsło...po chwili zaczynało ustawać i znowu coraz mocniej...i znowu po chwili ustawało aż do całkowitej normalności. Nie otwierałem oczu....czekałem....po chwili znowu się zaczęło ale lekkko I nagle przełom!! BUM!!! Moje ciało się rozpłyneło jak kostka margaryny na rozgrzanej patelni. SZOK TOTALNY!!! chciałem się czegoś złapać ale nie było już czasu...dosłownie się rozpłynąłem...wtopiłem w łóżko. Spokó spokój zachowaj ten cholerny spokój!!! ciągle to powtarzałem ale nie mogłem za dużo się działo. Otworzyłem oczy....kurde w sumie to było jedno oko chyba które płyneło w łóżku do jego krawędzi...mogłem tylko obserwować. dopłynałem do krawędzi i spadłem na podłoge. Cięzko jest to opisać...uwierzcie no ale musicie wytężyć umysły i jakoś sobie to przedstawić. Reszta mojego ciała skapywała z łożka na podłoge. W końcu się podniosłem z podłogi....obróciłem się a łóżko całe drżało, podskakiwało. Popatrzyłem na ściane na której miałem przyklejoną taką tapete w kostki a pomiędzy nimi były białe linie.....zaczęło się to wszystko ruszac i mnie pochłaniać zbliżałem się do tego coraz bardziej. To juz nie była tapeta to były ogroooomne budynki a te linie to drogi po których poruszały się pojazdy....potem ujrzałem ludzi..mnóstwo ludzi. Znalazłem się tam...ludzie przechodzili obok mnie i dziwnie się mi przyglądali. To nie byli zwykli ludzie...mieli coś w spojrzeniu swim...tego się nie da opisać ale gdy popatrzyli na mnie czułem że już wiedzą o mnie wszystko. Te spojrzenia. Bystre, inteligenti byli niespotykanie. Ciężko to opisać ale ja to wiedziałem czułem to. Podeszła do mnie jedna osoba...był to mezczyzna sredniego wzrostu, byl ubrany na szaro, mial czarne wlosy...ciezko mi powiedziec ile miał lat. Nie byłem w stanie wogole powiedziec ile lat moze miec kazda inna osba ktora tam przechodzila obok mnie...dziwne to bylo. Podszedl do mnie i zapytal czy sie zgubilem? Odpowiedziałem ze nie. Usmiechnał sie i powiedzial: Nie jestes stad..odrazu to widac, milo ze nas odwiedzasz. Wpadnij jeszcze, pokaze ci cos. Zapytalem: dlaczego NAS? kim jestescie? gdzie jestem? Odpowiedzial: przeciez sie nie zgubiles do zobaczenia. I sobie poszedl.....zobaczyłem ze moje dlonie wykonuja jakies gesty pomimo mojej woli! Byly one dziwne ale bardzo plynne i fajnie to wygladala. Dlonie poruszaly sie coraz szybciej i szybciej. Dostzregalem jak ciagnie sie za nimi łuna, pojawija sie jakies kolory, rózne coraz wiecej, mnóstwo kolorów. Zaczałem widziec obrazy, pojawiały mi się przed oczami i znikały: SMOK, DOM, OGIEŃ, KREW, KAMIEŃ...było och tam jeszcze troche ale ciężko mi bylo zapamiętać bo pojawiały się nagle i na ułamek sekundy i an dodatek ciągle słyszałem straszny szum...bardzo głośńy. Obróciłem się w lewo i zobaczyłe ogormny wodospad.... ale nie leciała z niego woda..ale piasek...czerwony piasek. Zaczęło mnie to przyciągąc do siebie, zacząłem się dusic. Nagle znaalazłem się w jakimś pomieszczeniu za szkłem...w tym samym czasie byłem gdzieś indziej i trzymałem w ręku małą klepsydre i gdy piasek się przesypał, obracałem ją i na nowo zaczynał się cykl. Drugie JA było w klepsydrze i przesypywałem się razem z tym piaskiem. Czułem go wszędzie, dusiłem się. Byłem piaskiem, który się tam tak przesypuje bez końca, raz w tą raz w drugą strone...wydawało mi się że trwa to całą wieczność...bez końca, straciłem całkowicie poczucie czasu. Nagle uświadomiłem sobie, że leże w pokoju na dywanie...co było dla mnie całkowitym zaskoczeniem hehe. Lekko sie podniosłem i usiadłem pod ścianą. Spojrzałem na zegarek - była 19.43 hehe dość długa podróż Czym się różniła od podróży bez wspomagania MJ? Otóż w czasie TRIPA wszystko było takie mgliste lekko, nie wyraźne, nie umiałem skupic uwagi na jednej rzeczy co chwile pojawiały się inne które mnie rozpraszały, trip nie miał końca, zdawało mi się że trwa miesiąc. Posiedziałem do 20.30 i poszedłem na impreze Pozdro.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Marco a palisz susz systematycznie? Kiedy ostatni raz paliłeś susz i jakie były efekty tego? Bo jeśli paliłeś susz i efekty były dośc ciekawe typu: spowolnienie czasu, odrealnienie, lekkie fraktale przy zamkniętych oczach, przesłyszenia, obraz faluje i się rozmywa oraz kolory są inne to pal ekstrakt oczywiśćie wymieszaj go z suszem i będzie napewno działał tak jak powinien Co do MJ to powiem Ci że z tym jest różnie....MJ potęguje doznania na Salvi ale też potrafi strasznie zmienić TRIP i to w najmniej spodziewanym momencie. Salvia sama w sobie jest potężna i potrafi ostro namieszać w głowie hehe a w połączeniu z MJ to już że tak powiem jazda bez trzymanki z zamkniętymi oczami ;p w sumie zależy to też od tego ile tego spalisz no ale ja nie odradzam ponieważ sam eksperymentuje na różne sposoby i każde doświadczenie jakie ono by nie było jest bezcenne :)A MJ zapalona na około 30-45min przed palenie Salvi przy dobrej muzyce potrafi tak nastawić organizm, wyciszyć, zajrzeć do wnętrza siebie, że już wtedy mam podróż hehe a potem paląc Salvie jest poprostu MOC!!! Jeśli dziś znajde czas to wkleje kolejny TRIP....chcecie jakiś z ostatnich czy może z tamtego roku jeszcze? Bo mam z grudnia jeszcze dwa chyba...jeden z nich jest właśnie w połączeniu z duuużą ilością holendra i jest z sylwestra ;p Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Widze, że kilka osób się pyta o mnie hehe dzięki za pamięć. Jestem jestem, znaczy się mnie nie było ale juz jestem. Nei było mnie w kraju ale nie byłem w peru ;p jeszcze nie mam tyle hajsu na to ale do wakacji powinienem uzbierać. próbowałem Aya Panowie to co robi ta roślina to się w głowie nie mieści, na kompie mam zapisane wszystko co zapamiętałem z TRIPA a troszke tego jest ale wkleje go nie dziś. Ale był HARDCORE myślałem że umarłem hehe. Popalałem sobie Salvie, susz ekstrakty i inne ziółka Został mi już tylko ekstrakt x60, cały praktycznie. inne spaaalone niestety ale nazbierało się sporo TRIPÓW. Postaram się teraz być cześto na forum i wklejać TRIPY. Dziś daje TRIP po ekstrakcie x5 Piątek godzina 22.35 28.12.2009r. Sprzęcik: - Lufka szklana - Zapalniczka zwykła ( o dziwo zadziałała nadwyraz dobrze ) Stuff: - Susz ( jeden mały liść ) - Ekstrakt x5 około 0,2g A więc tak, wbili do mnie znajomi, siedzimy i popijamy browarka...ja nie za wiele bo wiem co chce uczynić a mianowicie oddać się Salvi ;p wypiłem 2 browarki i wyciągam sprzęt hehe nabijam do lufki susz razem z ekstraktem x5. Nie miałem zapalniczki żarowej bo mi się skończył gaz więc użyłem zwykłej i musze powiedzieć, że efekty takie same jak po żarówce Przypalam i jade z tym....duży buch, trzymałem jak zwykle bardzo długo dym, wypuściłem, znowu przypalanie i biore kolejnego macha...pochłaniając reszte. Odkładam sprzęcik na stół i dosłownie po kilku sekundach się zaczęło Pierwsze co to spadłem z krzesła na dywan hehe wyciągnałem ręce przed siebie a one wydłużyły się aż do sufitu, zaczęły się okręcać wokół sibie tworzą coś na wzór wiertła i uderzyły w sufit w którym zaczęły wywiercać dziure, rozległ się hałas dośc duży, kawałki sufkitu spadały na mnei ale nie robiły mi krzywdy. Po chwili cały sufit runął na mnie a ja znalazłem się w dżungli, jakby w jakieś Amazoni ( musze tutak zaznaczyć że kliedys już miałem bardzo podobnego TRIPA....i z tymi skręcającymi się rękoma i Dżunglą ) ale teraz było inaczej, mocniej, wyraźniej i dosadniej. Czułem te wszystkie rośliny, słyszałem jakieś zwierzęta. Wstałem zacząłęm biec przed siebie....upadłem. I zacząłem odczuwać ból, duży ból, neiwiedziałem co się dzieje?! Moje ciało pulsowało i zaczęło się zmieniać! Krzyczałem....patrzyłem na swoje ręce a one zaczęły przylegać do ciała i wtapiac się w nie...nogi się połączyły i zaczęły się wydłużać...TOTALNY SZOK!!! Ból narastał....moja skóra zmieniała kolor i robiła się całkiem inna, twarda, po chwili z miejsca gdzie miałem ręce zaczęły wyrastać mi łapy z pazurami!! Miałem ogon...byłem cholernym Krokodylem. leżałem na plecach i się wiłem żeby przewrócić się na brzuch. Usłyszałem jakieś krzyki i zobaczyłem biegnących w moją stronę Tubylców z włóczniami i pochodniami. przwróciłem się na brzuch i zacząłem uciekać. Niesamowite uczucie być Zwierzęciem - krokodyl i mieć pełną świadomość czułem strach bo wiedziałem że jak mnie dopadną to po mnie. Niestety daleko nie uciekłem, dopadli mnie, poczułem ukłucie. Po chwili leżałem znowu na plecach i zobaczyłem ich jak stoją nademną. Czułem się troche inaczej..niewiem skąd to wiem ale czułem że mam swoja głowę a reszta krokodyla. Nagle jeden z tubylców wziął coś do ręki, jakieś naczynie i wylał jego zawartość na moją twarz....strasznie zaczęło mnei piec...to był jakby jakiś kwas! W tym momencie napisze co naprawdę się działo w pokoju. Otóż JA leżałem na podłodze na plecach i wiłem się jak wąż hehe a nade mną stała moja zbyt przerażona tym dziewczyna i ona nie uwierzycie hehe wzieła szklankę z zimną wodą i wylała mi to na twarz!! Ona naprawdę nie wie jak mogło się to skończyć chyba hehe no ale wybaczyłem jej to. Już nie byłem krokodylem, byłem znowu sobą ale nadal byłem w dżubgli...odskoczyłem na bok, złapałem duży kawałek drewna i rzuciłem w nich. A w rzeczywistości odskoczyłem pod szafe, złapałem taboret i rzuciłem w moją dziewczyne, na szczęście nie trafiłem hehe. Jeden z tubylców dostał i upadł, reszta stała i patrzyła z niedowierzaniem na mnie i zaczęli uciekać.....po chwili poczułem że TRIP dobiega końca, obraz się rozmywał i już nie byłew stanie dostrzec nic po za konturami i kolorami. Chwilkę poźniej widziałem swój pokój i słyszałem jak ciężko oddycham, byłem cały spocony i oszołomiony ale uśmiechałem się i zacząłem się śmiać ciesząc się z kolejnej udanej podróży. Była krótsza niż inne ale to chyba przez tą akcje z wodą ;p Obraz mi falował jeszcze dobre 10-15min i towarzyszyło temu odizolowanie i lekkie oszołomienie. Po 30min wszytsko wróciło do normy Pozdro. Ps. Przydałoby się moim zdaniem PRZYPIĄĆ ten temacik. Szacun musi być ;p
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Długo mnie nie było ale porządkowałem wszystkie myśli i zapiski moje i troche to trwało hehe i również popalałem Salvie Miałem dokładnie 8 Pozdróży nowych jakoś na dniach powrzucam 3 wybrane z nich reszta jest tylko dla mnie ponieważ tak mi kazano więc nie będę się sprzeciwiał. W sumie dużo już mi ubyło Salvi hehe i do końca roku myśle, że jeszcze starczy a potem hmmm trzeba coś myśleć ;p Czekam na wasze TRIPY. Wklejać wklejać Pozdro.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Pisze drugi raz to samo bo wcześniejesze mi się skasowało a pisałem chyba z 30min hehe:D kocham życie ;p Z moją głowką w sumie ok....założyli mi trzy szwy a w szpitalu powiedzieli, żę wstrząsnienia niemam.....no to się ucieszyłem. Miajłem w szpitaslu pokój dyżurki czy jakoś tak i odrazu włączyły mi się sceny z TRIPA....ale niechce o tym pisać już.....za dużo wrażeń. Ktoś tam pytał jak postrzegałem postacie cvzyli swoje inne JA w TRIPIE. Otóż widziałem je bardzo wyraźnie i były lekko przeźroczyste i koloru jakby jasny beżowy przechodzący w biel i szarość. Teraz spaliłem lolka z MJ i czuje się naprawde fajnie ;p napewnokażdy z was miewa te typowe zawieszki i włącza się jakiś filmik w głowie i sobie lecimy....każdy chyba czai o oco mi chodzi? A więc też tak zawse miałęm i nadal mam ale teraz to wygląda "troszke" inaczej hehe otóz odlatuje i czuje się w 100% jakbym był tam o czym akurat myśle....poprostu się tam przenosze.....to wygląda jak TRIPY na Salvi ale dzieją się bardziej w mojej głowie niż na zewnątrz......cięzko to opisać. Znajomi mówią, że jak się upale MJ to łapie zawieszki i np. wtedy: rozmawiam z kimś, wymachuje rękami, lub robie coś dziwnego. Jak wracam do domu w nocy to widze różne szare postacie gdzieś w ciemnościach.....słysze jakieś szepty....wiem że to brzmi dziwacznie hehe ale zdążyłem się do tego przyzwyczaić już i wiem że nie jestem świrem.......bo wiem też kim byłem i jaki byłem zanim zacząłęm palić Salvie i wiem też jaki jestem teraz i jestem tego w pełni świadom i na dowó przytocze tekst z pewnego filmu;p " Wariat nie wie, że jest Wariatem" Pozdrawiam Przyjaciele
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Bardzo fajnie, że się udzielacie na temat moich TRIPÓW i nie tylko Berylium dzięki za linki...świetne. Wklejam dziś moją PODRÓŻ na x65!! Po tym TRIPIE choć miałem nie palić to jednak paliłem ale tylko x5 chyba z 3 razy i podróże były bardzo przyjemne i osobiste więc ich nie wklajam. Tu macie ostatniego potęznego TRIPA. Zaniedługo przymierzam się do Ayachuasca. 11.10.2009r. Godzina 22.00 Witam. Dziś postanowiłem znowu stanąć oko w oko z najsilniejszym ekstraktem z jakim miałem kiedykolwiek do czynienia a Mianowice x65!! Kiedyś paliłem x65 i był naprawdę mocny ale wtedy nie miałem jeszcze tak wyrobionych receptorów jak teraz i na dodatek ekstrakt jest z Meksyku, świeżutki i z dobrego źródła więc wiedziałem że będzie bardzo Grrrrubo i że to już nie przelewki. Ale byłem na to gotowy. Wcześniej poprosiłem przyjaciela by wpadł do mnie ale żeby był w innym pokoju niż tym którym ja będę…żeby dalo mi to jakas podpore psychiczna ze jakby co to nie jestem sam ( w sumie w niczym to nie pomogło )…oczywiście się zgodzil i o godzinie 21 był już u mnie. Pogadalismy chwile…zapytal czy jestem tego pewny…powiedziałem ze tak. Około godziny 21.40 ja udalem się do swojego pokoju…ziomek do drugiego. Okno miałem zabezpieczone tak ze nie dalo się go otworzyc nawet na sile;p Stuff: Susz 0,3g Ekstrakt x65!! 0,2g Sprzęt: Zapalniczka żarowa Bongo duże 85cm Usiadlem na kocu, odpaliłem kadzidla, zgasilem światło, zapaliłem swieczki i puściłem cicho muzyke trance. Przez 15min się relaksowalem i wyciszałem…poprosiłem duchy żeby mi pomogly w tej podrozy. Nabilem cybuch i się zaczęło…….pierwszy buch..baaardzo Duzy..prawie kaszlałem. Trzymając go w plucach wiedziałem ze teraz już niema odwrotu….przy tak mocnym ekstrakcie jeden buch to naprawde duuuuzo. Wypuściłem dym….zaczelo się…obraz falowal bardzo mocno…szybko wziąłem drugiego bucha rownie duzego co pierwszy…..i BUM………wysunalem rece przed siebie…zaczely się wydłużać , wtopily się w sciane i rozlaly się na niej….powstaly pęknięcia…..w każdym z nich widziałem światło..promienialo coraz jasniej. Spojrzalem w jedno z większym skupieniem….zauwazylem miasto….duuuzo ludzi..biegali i krzątali się miedzy sobą…cos wybuchlo…panika…strach…krew…..oderwalem się od tego dosc mocno przestraszony. Spojrzalem w drugie pekniecie….las…drzewa….jakies zwierzęta…..pękniecia narastaly i zasłaniały mi obraz……wszytsko zaczęło wirowac. Czułem że tracę kontrolę…staralem się ogarnąć ale nie moglem nic zrobić…..TRIP mnie porwał bez reszty….nagle wystrzeliłem z miejsca gdzie siedziałem z ogromną siła i uderzyłem w ściane…..nie czułem bólu….nawet samego uderzenia….zrobiło się ciemno….czułem że się przemieszczam…..bardzo szybko. Głosy: - A nie mówiłem? - Co teraz? - Jak wrócisz? -Jest za daleko!! JA: pomocy! - Jesteś za daleko!! BUM!!! Rozległ się ogromny hałas….wystraszyłem się….dookoła ciemność nagle pode mną…ujrzałem rwący potok lawy…..dużo strumieni…tworzyły jakiś obraz…to była twarz…..płonęły oczy…….zacząłem spadać. Znalazlem się w jakies jaskini…było strasznie zimno….cos się zbliżało w moją strone dość szybko….zacząłem uciekac…nawet nie obracałem się za siebie. Biegłem przed siebie jak szybko tylko potrafiłem. Przede mną pojawiła się jakas istota…zlapala mnie za reke i pociągnęła do siebie…..widzialem tylko jakies swiatla..migotały…jarzyły się….to były jarzeniówki. Jestem w jakims pomieszczeniu….nademną lekarze…oco kur….chodzi?? Lekarz powiedział: - O pacjent się wybudzil. Jak to dobrze ze Pan wrócił. Witamy wśród żywych. Troche Pan przesadzil ale już wszystko będzie dobrze dobrze dooobrze dooooobrzeeeee ( jego glos rozbrzmieewal echem ) O co chodzi?! Pomyślałem…kompletnie zdezorientowany….polecialem za mocno? Spłynałem? Kolega mnie przywiozl do szpitala?! Boze drogi co się dzieje?! Przezylem duzo na Salvi wiec zachowałem zimną krew ale uwierzcie mi ze miałem kompletny mętlik w glowie i byłem tak wystraszony ze niemoglem zebrac mysli. Wstalem z łożka….w Sali byłem tylko Ja. Wyszedlem na korytarz…..pusto i przeraźliwie cicho. Co tu się dzieje?! Ja ubrany w jakies szpitalne szmatki i w kapciach. Ide przed siebie…wchodze do pokoju dyżurnego. Siedzi tam jakis lekarz. Pytam go co ja tu robie?? I kto mnie tu przywiozl?? I Ze chce jechac do domu! Lekarz odpowiedzial mniej wiecej cos takiego: Jakbys wiedział to bys nie pytal a skoro pytasz to znaczy ze nie wiesz co tak naprawde się dzieje wiec udaj się do lozka bo już czekają. Jego wypowiedz może i nie glupia ale w sumie bez sensu bo nic nie wnosi. Udalem się powrotem do Sali. Ujrzalem trzy osoby stojące nad moim łóżkiem…a na łóżku leżałem JA!! Podlaczony do jakis urządzeń!! Spanikowałem już totalnie. Obłęd!! Podbieglem do nich ale nikt mnie nie słyszał i nie widzial moje ręce przechodzily przez nich na wylot….Boze ja nie zyje!!! Przedawkowałem Salvie…umarlem!!! Zaczałem plakac….osunąlem się na ziemie i plakalem. Co teraz?! Nie jestem gotowy!! Staralem się ogarnąć ale nie było to latwe….klka mysli: za mocny ekstrakt?!! Serce nie wytrzymalo wizji?! Co teraz?! Wstalem i zdałem sobie sprawe ze te trzy postacie wogole się nie ruszaja….urzadzenia wlaczone ale nic tam nie miga i nie pipczy…zero dźwięków. Czy tak było czy dopiero teraz tak się zaczęło?! Nie moglem sobie przypomniec. Nagle…zacząłem wstawac z tego lozka zdezorientowany..i wyszedlem z Sali….no wiec JA udalem się za moim drugim JA. Moje drugie Ja weszło do pokoiku dyżurnego i rozmawia z lekarzem: Drugie JA: co ja tu robie?? I kto mnie tu przywiózł?? Chce jechac do domu! Lekarz: Jakbys wiedział to bys nie pytal a skoro pytasz to znaczy ze nie wiesz co tak naprawde się dzieje wiec udaj się do lozka bo już czekają. Moje drugie ja zaczęło wracac do Sali. Ja już kompletnie oszalałem…przeciez to się wydarzylo już…to byłem JA!!!! Udalem się tez do Sali i ujrzałem moje drugie Ja jak placze na podłodze a na lozko lezalo moje trzecie JA!!! O Boze!! Ugrzęzłem!! Zawiesilem się w tej wizji!! Nie wytrzymam!!! Pomocy!!! Zacząłem krzyczec!! Pobieglem przed siebie w strone drzwi. Biegnac lzy leciały mi z oczu jak malemu dzieciakoi…nigdy się tak nie balem. Dawno zapomnailem ze to faza na Salvi…wszytsko było zbyt realne i zbyt pokręcone…..wszytskiego bylo za duzo…nie nadążałem za tym. Drzwi były zamkniete…szarpałem je i kopalem w nie. Znowu osunałem się na ziemie i kompletnie się rozkleiłem..mialem dosc…nie miałem pomyslu…nic nie pomagalo. Nagle przestraszyl mnie Halas…spojrzałem w gore a ktos szarpal i kopal w drzwi…..to byłem JA! Odsunałęm się i obserwowałem…wszytsko działo się tak samo jak to co ja robilem dosłownie kilkadziesiąt sekund temu. Nagle podbiegło moje drugie Ja albo już trzecie ja już kompletnie nie wiedziałem nic. I trzaska i kopie w drzwi….tamto wcześniejsze odsunęło się i doslownie wlecialo we mnie…uhhhh poczułem się inaczej jakbym lekko oprzytomniał. Tamto Ja osunęło się na ziemi i w tym czasie przybieglo moje kolejne Ja i znowu trzaska w drzwi i kopie. Tamto Ja które siedzialo na podłodze wlecialo w moje cialo….znowu się lepiej poczułem. Wrocila troche świadomość….to jest to pomyślałem. Zgubilem swoje osobowości w tym wszystkim…nawet nie wiedziałem kiedy chyba….TRIP rozbił mnie na czesci pierwsze. Ostatnie Ja wlecialo we mnie…..cos pociagnelo mnie za glowe i uderzyłem o posadzke dosc mocno. Poczułem ból….przetarłem ręką po potylicy..poczułem coś mokrego i cieplego…spojrzalem na reke i ujrzalem krew. Krew?! Ręka zrobila się cala czerwona z krwi ….obraz zacząl przybierac czerwone barwy…probowałem wstac….wszytsko falowalo. Upadlem znowu. Ktoś stal nade mną i powiedział: - Za daleko!!! Zrobiło się ciemno…..znowu leciałem gdzieś…..po drodze widziałem rózne twarze…były uśmiechnięte. Zaczałem wracac….widziałem kontury swojego pokoju….moj ziomek nade mna..probuje mnie podnieść. Cos mowi ale nie rozumiem….mam straszny szum w glowie. Bandazuje mi glowe….rozbilem o stoł..aua. Siadam na łóżko. Po kilku minutach dociera cokolwiek do mnie….zaczynam rozumiec slowa….przez pierwsze 5-10 minut kompletnie nie rozumiałem języka polskiego hehe. Ziomek wbiegł do pokoju jak usłyszał hałas i potem dosc glosny huk…..to ja uderzyłem glowa w stol. Masakra stalem i miałem przed oczami wizje ze siedze na podłodze w szpitalu potem mnie cos pociągnęło a w rzeczywistości zaczalem upadac z pozycji stojącej na stół. Salvia ma niesamowitą MOC. Jestem teraz około 2h po TRIPIE…boli mnie głowa i niemoge zasnąć……jestem strasznie skołowany….coś mi się pozmieniało w myśleniu ale jeszcze nie wiem co. Mam lekkie omamy wzrokowe i słuchowe. Np. kilka razy wydawało mi się że ktoś stoi w kącie przy drzwiach…jakieś szepty i tym podobne rzeczy. Na razie odstawiam Salvie bo mysle ze musze poukładać wszytsko do kupy i pozbierac mysli, doświadczenia i cos z tego wyciągnąć wszystkiego. X65 to cos tak potężnego ze ciezko mi to opisac. I tak wszystkiego nie opisalem w TRIPIE bo po prostu nawet nie próbowałem tego opisac bo by wyszedł mętlik nie do zrozumienia. Teraz jest cos po 3 w nocy. Ide spac. Dobranoc.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. No właśnie zacząłem dostrzegać, że przejścia z naszej rzeczywistości do rzeczywistości Salvi są coraz bardziej płynne i już niekiedy nie potrafie odróżnić czy to faza czy nadal rzeczywistość. Coraz płynniej to przejście przebiega, tak jak w opisanym TRIPIE pale pale i nagle dzwonek do drzwi co prawda czułem się inaczej ale praktycznie nic się nie zmieniło, otworzyłem drzwi i gadam z ziomkiem a tak naprawdę już faza się zaczęła i najlepsze w tym wszytskim było to, że usiadłem i zapaliłem dalej Salvie. Pierwszy raz mi się tak zdarzyło, że w czasie już TRIPU ja sobie biore kolejnego bucha Salvi A co do tego strachu to z początku brał góre nad wszytskim innym...mówie tu o konkretnych TRIPACH.....nie byłem w stanie tego opanować...ale z zcasem strach zaczął ustępować na rzecz ciekawości i to mi pomaga lepiej rozumieć teraz TRIPY i mocniej je przeżywać....choć zdarzają się momenty, że strach powraca ale potrafie go stłumić. I też coraz częściej wiem, że jestem w odmiennym stanie świadomości tzn. wiem że paliłem i teraz to wszytko to TRIP...przeżywam już teraz całe TRIPY tak.... wiedząc, że to tylko podróż, zdobywanie doświadczenia nowego, nauczenia się czegoś. Zajęło mi to duuużo czasu ale opłacało się wiem, że jeszcze wiele przedemną Choć Salvia ciągle nie zaskakuje...nie daje zapomnieć o swojej MOCY. Dziś wkleje TRIP z x65 hehe właśnie on udowodnił, że jeszcze daleka droga przedemną i że Salvia ma OGROMNĄ MOC! Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Aha soryy ze niekiedy pisze ze dzis wkleje TRIPA a potem go nie wklejam. Ale mam malo czasu niekiedy a ostatnio jescze mniej i nawet na net niemam czasu wejść. Ale postaram się w miare systematycznie wklejać TRIPY Jeszcze sie odniose do wpisu Zibena. To nie są sny hehe..przecież nie raz miałem TRIPY a była zemną inna osoba i obserwowała i nie spałem napewno bo miałem otwarte oczy, raz zamknięte, wstawałem, otwierałem drzwi, chodziłem po pokoju itd. Salvia nie działa usypiająco raczej choć raz mi się zdarzyło usnąć odrazu po skończeniu TRIPA ale na suszui potem miałem jakieś tam sny ale różniły się od podrózy. Jestem na 100% przekonany że to nie sny. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
05.10.2009r. Witam. Jest godzina 23.40 i siedze sobie sam w domu….zamierzam palić dziś ekstrakt x35. Myśle, że dziś mi tyle wystarczy…chcę odbyć lżejszą podróż choć z drugiej strony sam Niewiem czy ona będzie taka lekka No to lece przygotować wszystko i zapalić…potem po TRIPIE napisze reszte Siadam w fotelu i rozpalam ognisko;p Stuff: Ekstrakt x35 0,2g Susz 0,5g Sprzęt: Zapalniczka żarowa Bongo 45cm Ściągam duży buch i trzymam w płucach..po chwili wypuszczam…czuje jak moje dłonie się pocą….ściągam drugi buch….DING DONG!! Eee? Kto to? O tej godzinie? Wypuszczam dym i czuje jak faza się wkręca, wszystko faluje….kto to do cholery o tej godzinie dzwoni miiiii doooo drzwiiiiiii?? Słyszeeee jak moje słoooowaaa sąąąą cooooorazzz baaardziejjj spowoooolnioneee: ) ide s kierunku drzwi ale chyba sam do konca niewierze ze to robie..przeciez zaraz odlece. Doszedłem do drzwi…i troche byłem zdziwiony bo nadal byłem w świecie rzeczywisty…co prawda czułem się inaczej i wszytsko falowało i miało bardziej przymulone jakby kolory i lekko rozmyte ale to był nadal ten świat który znam na co dzień…..hmmm otworzyłem drzwi wszedł mój ziomek….Cześc stary sorry ze tak pozno ale wracam z imprezy i niema u mnie nikogo a nie wziąłem klucza wiec wbilem do ciebie? Nie za pozno? Spales? Bo wygladasz jakos dziwnie. Paliles cos? Co tu tak wali? Znowu jarrales tą Szałwie swoja? Ty to jestes dzikus. Wejdz. Ziomek wszedł rozgościł się w fotelu…ja lekko zmieszany rozkminiam czy to nie kolejny wkret Salvi hehe ale nie byłem w stanie tego rozgryźć. Usiadlem wziąłem bongo i już chialem rozpalac gdy ziomek nagle: - ty będzie to dalej palil? Popatrz na swoje oczy, wygladaj jakbys spalil tone tego haha a dobre to? Daj macha może co? JA: to nie jest ziolo. to mocna rzecz i na pewno nie dla ciebie a takim stanie. - jakim stanie?? Wypilem może z 10 piw max. Ja: a co do tego?? ;p - haha no jak to co? kilka kolek i jest ok. nie? Daj bucha pokaze ci jak to się pali. JA: siedz spokojnie i obserwuj mnie jakby cos się dzialo zlego to pilnuj żebym czegos sobie nie zrobil. - no ok. Przyznam ze wybilo mnie to z rytmu ale postanowiłem palic dalej….tszszszszszszszszsz i biore ogromnego bucha z całej reszty która została, żeby nie pokusilo kolegi jak będę TRIPOWAŁ. Na pewno to nie było dla niego w takim stanie…mogło by cos zlego się stac wolalem nie ryzykowac. Nagle poczułem jak odlatuje….spojrzalem na swoje rece a one zaczely się zmieniac…troche urosly mi palce, zrobily się grubsze i pomarszczone…wystraszyłem się!! Moje ubrania zaczely się zmieniac na jakies szaty koloru jasno brązowego…podbiegłem do lustra i ujrzałem kogoś zupełnie innego TOTALNY SZOK!!! To wciąż ja bo czuje co jest grane i mam tego pełną świadomość ale moje ciało się zmienilo. Było to mezczyzna w wieku może 50lat z duża czarna broda i wąsami, czarne krecone srednio dlugie wlosy. Był wyższy niż ja Niewiem ile mogl mieć wzrostu może cos kolo 190cm i waga cos kolo 90kg. Wiec wieksze gabaryty od moich…szczególnie waga. Byłem w szoku, jestem kims innym przy zachowaniu swojej świadomości…..bylem ciagle zszokowany tą sytuacją ale staralem się nie wpadac w panike. Obróciłem się i na miejscu gdzie siedział mój ziomek była czarna postać jakby z jakieś substancji ale niemoge określić co to dokładnie było. Zaczela cos mowic do mnie ale nie znalem takiego języka nagle ktoś mu odpowiedzial w tym samym języku, złapałem się na tym ze gestykuluje rekoma gdy slysze glos który odpowiada osobie siedzącej na fotelu. Czyli ja odpowiadałem tfffuuuu osoba w ktorej byłem. Byłem w kims i widziałem z jego perspektywy….ale kim on był?? Poczułem ze cos wychodzi ze mnie, to była ta osoba odłączyła się od mojego ciala nie fizycznego, stalem i patrzylem co robi. Podeszla do osoby siedzącej na fotelu i zaczeli ze soba rozmawiac…chyba się znali bo rozmowa wyglądała na luźną, w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, chyba nie zdawali sobie sprawy że tam jestem. Nie wiem co to był z jezyk…przypominal jakis stary aramejski, hebrajski no Niewiem naprawde. Po chwili rozmowy czarna postac wstala z fotela i weszła w cialo tego człowieka…po prostu w nie się wchłonęła. Człowiek upadl i cos mowil….nagle z jego ciala wyszedl on sam!! Spojrzal na mnie. ( zauważył mnie ) teraz mnie widzi? I powiedział do mnie ( teraz rozumiałem co mówił, dziwne to wszystko ): - Kim jestes?? Co tu robisz?? JA: Kim Ty jestes? Ja jestem u siebie w pokoju ( takie coś mi przyszło pierwsze na myśl ) - Nazywam się GUAR i co to jest pokój o którym mówisz?? JA: pokój to miejsce w którym się przebywa. - To Twój kraj z którego pochodzisz? Nie widziałem Cię tu wcześniej. JA: haha to nie kraj…ehh mniejsza z tym. To gdzie się teraz znajdujemy?? - Ja odchodze do wiecznośći, dziwne że ktoś tu jest oprócz mnie. Pierwszy raz tu kogoś widze. JA: Ale jesteśmy…( miałem powiedzieć że w moim pokoju ale pomyślałem ze nie warto znowu o tym wspominac ) jak nie pierwszy raz? Nierozumiem. Byles tu wiecej razy?? - oczywiście…ale teraz musze cie przeprosic bo już czas na mnie. Zegnaj przyjacielu. JA: Żegnaj. Poleciał w górę i po chwili zniknął. Kim on był? Gdzie my się znajdowaliśmy?w sumie to gdzie ja się teraz znajduje skoro to nie mój pokój? Ok. potem pomysle powiedziałem. Dziwnie się czuje, wogole jakis dziwny ten TRIP…poczułem się skolowany. Otworzylem drzwi z pokoju i poszedłem do kuchni…wszystko było niby w porządku i takie jak normalnie ale rzeczy tj. szafki, stoly nawet podloga i sciany były lekko przezroczyste czyli widziałem przez nie na wylot, spojrzałem przez okno i dostrzegłem ludzi w budynku dosc daleko oddalonym i to dosc wyraznie Woow Obróciłem się i w sumie nic się specjalnego już nie działo ale nadal byłem w świecie Salvi. Wróciłem do pokoju i wtedy dotarło do mnie: a gdzie moje ciało???!!! Własnie gdzie ono jest?? Przeciez zawsze było i widzialem siebie z innej perspektywy a teraz go niema!! Wszystko było by ok gdyby mnie gdzieś przeniosło to normalne że swojego ciała nie widziałem ale ja byłem w pokoju a tu zawsze siebie widziałem przecież. Lekko spanikowany chodziłem po pokoju i stralem się uspokajac..spokojnie…spokojnie…to tylko faza…zaraz zejdzie i wrócisz. Troche pomoglo….ale strach nie ustąpił do końca. Chwila…może ja naprawde nie jestem w swoim pokoju tak jak mówił tamten człowiek..ale to dlaczego go widze? Przyszła mi do Glowy metoda powracania do ciala w czasie OOBE czyli skupic się mocno na swoim ciele fizycznym i spróbować poruszyc duzym palcem u nogi..tak tez zrobiłem ale wystarczylo ze mocno się skupilem na swoim ciele fizycznym i nagle wszytsko uleglo zmianie… zrobilo się absolutnie ciemno….slyszalem jakies glosy i cichy gwizd….obraz zaczął się formowac i zaczalem dostrzegac swoja kuchnie z perspektywy podlogi hehe wrociłem próbowałem wstac ale ciezko mi to wychodzilo…wiec polezalem jeszcze chwile. Po kilku minutach wstałem i udałem się do pokoju…ziomka nie było…kurde pewnie polazł do domu i olał sytuacje no co za koleś. Poszedłem zobaczyc czy wszystko ok w domu..nic nie rozbite itd. Było ok. poszedłem tez sprawdzic czy zamknął drzwi jak wychodzil ale się zdziwiłem gdy okazalo się ze drzwi Sa zamkniete ale od srodka !! trafilo to troche mnie bo wychodzi na to ze go wogole nie było. Złapałem za telefon i dzwonie do niego. Dopiero za drugim razem odebral. - haaaalo?! JA: siemka, byles u mnie jakies 30min temu?? - Nigdzie nie byłem człowieku! Spie! Jutro musze do roboty wstac! Znowu ćpałeś to cholerstwo? Stary weź to odloz bo to…. Rozłączyłem się;p Usiadłem w fotelu i zacząłem rozmyślać: Po pierwsze byłem gdzieś ale nie wiem gdzie bo widziałem cały czas pokuj, co prawda był inny troche i lekko przezroczysty ale nie widziałem innego miejsca. Osoba którą spotkalem zyla albo w jakiś dawnych czasach albo w daaalekiej przyszłości, nigdy nie wiadomo. Czarna postac? To troche zagadka dla mnie bo Niewiem kto to mógł być? Smierc? Hehe Czlowiek z którym rozmawiałem dziwil się ze ja tam jestem. Mowil ze odchodzi do wieczności i ze kilka razy już tam był a wiec co? Ćwiczył OOBE? Czy może przechodzil reinkarnacje już kilka razy? Troche niewiadomych jest ale TRIP był swietny, realistyczny jak diabli no tego się nie da opisac co się czuje hehe. Dobra przyjaciele ja już uciekam spac. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ale ja nie oczekuje , że ktoś będzie mi w to wierzył Opisuje to czego doświadczam poprostu. Dziś wkleje kolejny TRIP. Teraz śmigam do pracy. pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Przyjaciele. 01.10.2009 godz. 23.00 Naszla mnie ochota na zapalenie Salvi…a wiec wyciągnąłem wszytsko co potrzebne zapuściłem muzyczke relaksacyjna ( strumyczek w lesie ). I usiadłem na kocu na ziemi. Stuff: Salvia x35 0,2g Susz 0,5g Sprzęt: Bongo 45cm Zapalniczka Żarowa Wsluchuje sie w muzyke..zamykam oczy I się relaksuje około 15min potem biore bongo I zapalam staram sie miec ciagle zamkniete oczy I utrzymywac stan relaksacji…otwieram tylko po to zeby widziec jak zapalic;p Biore duzego macha i trzymam….wypuszcam dym i biore kolejnego bucha….gdy go wypuszczam…pod zamknietymi powiekami ukazuja mi sie pierwsze obrazy. Jakies migawki obrazów…las….domek….ulica…most….jakis człowiek. Wypuszczam dym i biore trzeci buch..ostatni bo caly towarek się wypalil już. Klade się na kocu nie otwierając oczu…..i już się na nim nie położyłem bo nagle nie czulem swojego ciala już…nie otworzyłem oczu a zacząłem wszystko widziec w pokoju…obrocilem się i spostrzegłem siebie lezacego na podłodze. Cos pieknego…ale to nie pierwszy raz już tak mam wiec staram się powstrzymac emocje. Laduje na ziemi około 2m od swego ciala. Ciesze się ze x15 tak dobrze dziala Nagle slysze jakis szum. Patrze na laptopa a tam strumyczek plynie w lesie spojrzałem na niego i niemoglem się nadziwic…nagle zrozumialem ze ja jestem w tym lesie już….przykucnalem i napilem się wody ze strumyka była bardzo chlodna ale pyszna…czysta woda nie skazona zadnymi dzialalnosciami człowieka. Wokół nie było nikogo…..dostrzeglem jakies 100m dalej mostek który przechodzil z jednej strony strumyka na druga. Udalem się tam wiec….stanalem na mostku a po jego drugiej stronie ujrzałem jakąs postac…wpatrywala się we mnie i nagle Się obróciła i poszla przed siebie…krzyknąłem żeby zaczekal. Ale nawet się Nie obrocil ( pisze ON bo wydawalo mi się ze to mezczyzna ) udalem się wiec za nim….szedlem za nim w odleglosci około 20metrów i nie podchodziłem bliżej. Szliśmy przez ten las…był bardzo piekny i tajemniczy…wszytsko na Salvi jest takie inne, no nie sposób tego opisac. Nagle z jednego z drzew spadl orzech. Spojrzalem na niego a wtedy postac odparla: - widzisz? Myslisz ze to tylko zwykly orzech? Ja odparłem: no tak wyglada…jak zwykly orzech. Postac odparla: - mylisz się. To taki sam zywy organizm jak ty ale nikt nawet nie zadaje sobie trudu żeby o tym pomyśleć….ale na wszytsko przyjdzie pora. Nie za bardzo wiem oco chodzilo….w sumie po TRIPIE myślałem nad tym i doszedlem do takiego czegos: najpierw musi urosnąć drzewo żeby na nim mogly pojawic się orzechy, drzewo to zywy organizm ale czy mysli? Ma dusze? Potem na nim rosna orzechy czyli czesc drzewa ( mam to interpretowac jak np. my ludzie rośniemy jak te drzewa a potem wydajemy na swiat dzieci?? ) w sumie etap podobny….narodziny--> dojrzewanie--> wydawanie na swiat potomstwa. Niewiem może blednie to interpretuje albo za daleko hehe. Ale raczej kazdy to wie wiec chyba chodzilo o cos wiecej ale na razie niewiem o co? Jedziemy dalej;p Zapytalem ta postac: - Na co przyjdzie pora? Postac odpowiedziala: - na ZROZUMIENIE! Udaj się do tej chatki..ktos tam na Ciebie czeka. Spojrzalem w lewo i ujrzałem maly domek przy nim palilo się ognisko a na lancuchu był przypiety pies…caly czarny i Duzy. Patrzyl na mnie i nagle w Glowie usłyszałem slowa: z checia bym cie ugrzyl! Haha to było naprawde zabawne i rozbawilo mnie wtedy…ten pies jakos telepatycznie się ze mna porozumiał i chyba nie żywił do mnie sympati;) Ominalem go duzym łukiem i podeszlem do drzwi i zapukałem. Uslyszalem: wejdz…proszę. Wszedlem do srodka….na sciane ujrzałem leb duzego jelenia z ogromnymi porożami. A przy drugim koncu pokoju stal ON przy polce z książkami. Nie odwracal się tylko mowil: - dobrze ze jestes….jak widzisz niema tu zbyt wielu wygód. Ja: ale mnie to wogole nie przeszkadza. - szkoda ze myslisz troszke inaczej Ja: lekko smieszany……czytasz mi w myslach?? - nie musze tego robic. Ale mam dla ciebie pewne zadanie. Ja: dla mnie?! Jakie??? - Twoje dzialania w zyciu SA dobre ale nie zapominaj o jednej waznej rzeczy…nie wolno ci. Rob to co czujesz w glebi siebie…nie zakrywaj tego innymi niepotrzebnymi myslami. A zobaczysz ile korzyści z tego naplynie do Twojego zycia. Ja: skad będę wiedzial czy to akurat ta mysl?? - będziesz wiedział. Od teraz będziesz wiedział. A teraz musisz wracac już…ale jeszcze się spotkamy. Pamiętaj: jesteśmy zawsze i wszedzie tam gdzie ty w tobie i obok ciebie nad i pod, jestemy Toba a ty nami…zawsze i od zawsze. Udalem się w strone drzwi….niewiem co czulem wtedy….radosc…..troche smutku, szok, wychodząc z tamtej chatki czulem się jakbym wychodzil po elektrowstrząsach jakis hehe. Ale czulem cos innego w sobie…cos się zmienilo. Poczulem ze TRIP slabnie….obraz się rozmywal i zaczal się zlewac ..poprzez las widziałem swój pokoj coraz wyrazniej….az w koncu się w nim znalazłem….pierwsze co poczułem to niesamowita euforia…jakbym odkryl cos nowego…jakbym cos zmienil w sobie no ciezko to opisac…lzy spływały mi po policzkach…masakra ( jakby ktos mnie ujrzał to pewnie by pomyślał ze jakis swir totalny;p )…usiadłem na łóżku i się zamyśliłem. Dostalem jasny przekaz i trzeba się do niego zastosowac ale na razie niemoglem nad tym myslec bo byłem zbyt podniecony tym wszystkim wiec odrazu zabralem się za pisanie tego TRIPA i teraz to czytacie. Podsumowując: moje podroze zmienily całkowicie swój tor…wystarczy przeczytac moje pierwsze tripy i potem kolejne by dostrzec jakiego kierunku one teraz nabraly Co czeka mnie dalej? Na pewno się dowiem bo zamierzam dalej tam wracac i czerpac informacje i doświadczenie. Na razie musze się skupic na przekazie i wcielic go w swoje Zycie. Pozdrawiam
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Temat niech zostanie jaki jest, jak przerobimy na dyskusyjny to będziemy szukać jednego TRIPA na 10 stron. Więc Panowie jak macie TRIPY to wrzucać.....nie pisać nie potrzebnych rzeczy. PTR ładny TRIP.......mi kiedyś przy zgaszonym świetle z płomienia świeczki zrobiło się ogromne ognisko w lesie i siedzieli do okoła niego szamani i po chwili już tam byłem i ten mistycyzm...coś pięknego. Co do moich TRIPÓW to przeżyłem około siedmiu od ostatniego wpisu z czego jeden na x65...co to była za MOC!!! ayachuasca szczelnie zamknięta w próżniowym pojemniku, owinięta szmatką w lodówce...tak ziomek kazał mi ją przechowywać. Czekam jeszcze z tym bo jak sam mówił niema nic innego takiego kopa jak to...a mnie może szczególnie trzasnąć bo mam duże doświadczenie już z psychodelikami: grzybki, Lsd i teraz setki gram wypalonej Salvi więc moge przeżyć coś niesamowitego na tyle że na zawsze mnie to zmieni. Postaram się dziś wrzucić coś....może nawet zaraz to zrobie...a może dopiero później to zrobie. Serdecznie pozdrawiam podróżników.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
RedSmoke musisz być wyluzowany całkowicie, oczyścić umysł ze zbędnych myśli typu: a jak ktoś wejdzie do pokoju? a może za bardzo polece? nie możesz tak myśleć. Znajdz sobie miejsce, czas ze nikt nie bedzie ci przeszkadzal. wyluzuj sie, wez chmury takie jak umiesz wielkie i milych lotów. Nic ci nie grozi. Zamknij drzwi. jak sie boisz ze gdzies uderzysz w co watpie bo z poczatku lezysz i sie nie ruszasz hehe i lecisz daleko - to mozesz pozaslaniac ostre rzeczy jakies, kanty stolu itp czyms miekkim. Mozesz u kogos tez....niech ktos ma oko na ciebie np. ale nich wogole sie nie odzywa i nie smieje..poprostu nic. Jest duzo mozliwosci. A Ty musisz sie calkowicie poddac tej roslinie, bez walki. Palisz i lecisz...nie hamujemy Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Paliłem wczoraj susz i zaraz opisze co mi się działo pod jego wpływem. Chiałem się jeszcze odnieść do pamiętliwości moich TRIPÓW....kiedyś jak zaczynałem palić Salvie to cieżko było mi zapamiętać całego TRIPA...przeważnie pamiętałem początke...potem troszke urywków ze środka i powrót ale z czasem coraz bardziej pamiętałem swoje podróże. coraz mocniej w nich uczestniczyłem i się z nimi integrowałem i teraz je pamiętam jak np. wyjście do kumpla na browarka i pogranie na plejce 3....zwykłe wspomnienie jakbym naprawdę tam był. Wszytskie TRIPY ma zapisane na kompie i na kartkach więc zostaną nie zapomniane choć większość pamiętam nadal ze szczegółami choć było ich tak wiele. Jeszcze przypomniała mi się pewna sytuacja i nie pamiętam czy o niej pisałem. Otóż gdy się przeprowadzałem zapakowałem do kartonu w dużym woreczku takim zapinanym jak na dragi sowje skarby: ekstrakty Salvi: x5, x10 i x20, susz około 10g, kanna 2g, jakieś ziółka do palenia i zaparzania, herbatki relaksujące oraz lufeczki metalowe takie skręcane chyba z 3szt i kilka lufek szklanych też takie powykręcane fajne hehe itp. i pomagał nam w przeprowadce szwagier znajomej jak się okazało później niezły przekręt z niego. Po przeprowadce szukałem swoich skarbów ale niestety już ich nie znalazłem....zostały skradzione :cry: nie odzyskałem zguby niestety a koleś zapdał się jak pod ziemie ale wiem żę kiedyś go spotkam i porozmawiamy o Salvi na spokojnie dobra ale teraz do meritum Wtorek godzina 22.00 Stuff: Susz Salvi Divinorum 1g Sprzęt: Duuże Bongo Zapalniczka Żarowa Siadam w fotelu odpalam tranc wsłuchuję się w muzyke i gdy na twarzy pojawia się banan i lekki dreszczyk spowodowany wkręcającą muzą odpalam tssssss sianko miłości już wydaje z siebie dzwięki hehe wciągam dużą chmure...strasznie gryzie w gardło hehe coś nowego. Wypuszcam....nic.....no to druga chmura. Potem trzecia i nie było już 1grama hehe wypuściłem dym. Łapki się spociły...ocieram z czoła pot którego niema. Oczy mi się zamykają same i nagle przez powieki przeleciały animacje z komputera, piękne kolory, współgrały z muzyką....czułem się lekko....muzyka wchodziła cudownie w umysł powodując euforie. Wstałem z fotela....cały pokój się chwiał jakby był z deseczek i targany wiatrem raz w lewo raz w prawo...podłoga się wyginała. Ale wolałem się położyć i tak też uczyniłem. Położyłem się na łóżku....zamknąłem oczy i wtedy mnie porwało. Zapadłem się jakby sam w sobie....nie widziałem nic.....całkowita ciemnośc. Poczułem czyjąś obecność i zaczęła się rozmowa: Ktoś - To jest ta droga... Ja - Jaka droga? K - Twoja droga... J - Mam nią podążać? K - Sam zdecydujesz o tym J - Skąd będę wiedział czy moje decyzje będą słuszne?? K - .................podświadomie będziesz o tym wiedział. J - A jeśli przestane palić Slavie?? K - Nic się nie zmieni. J - Jak mam to rozumiec?? K - Droga już jest wyznaczona...Ty tylko nią podążasz ale od Ciebie zależy jak ją przejdziesz... J - to oczywiste. K - nie dla wszystkich. W tym momencie dialog się skończył a ja hehe niewiem chyba zasnąłem bo obudziłem się o godzinie 1.33 w nocy hehe i odrazu to co mi się przydarzyło powróciło do mnie jak sen który pamiętamy po przebudzeniu rano. Dialog raczej nie zawiera błędów...pamiętam go idealnie. Zauważyłem, że doszedłem do momentu w którym spotykam teraz w TRIPACH istote która zemną rozmawia, pomaga mi, lub też słysze głos i prowadze z nim rozmowe. Kiedyś były to tylko jakieś szepty, lub pojedyńcze słowa. Niewiem czy to były te same istoty ale może nie mogły się zemną porozumieć bo nie byłem gotowy? Za mało doświadczony jeszcze? Niewiem ale coraz bardziej widze, że do czegoś to zmierza i cholernie mnie to interesuje. Zaskoczył mnie susz bo myślałem że nic nadzwyczajnego się nie wydarzy hmm ciekawe to było choć rozmowy z "nimi" są dosyć ciężkie hehe niema jakiś konkretów...wszystko na domysł. Dobra ja lece. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hmmm sam niewiem bo niepamiętam kiedy paliłem sam susz hehe ale moge zrobić taki mały eksperyment. Może dziś więc opisze co i jak? Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. No niby jest lepiej ale nie do końca. Dzisiaj np. idąc do sklepu..nagle poczułem, że czas zwolnił...wszystko widziałem w zwolnionym tempie...dziwna euforia...coś mi migało przed oczami...widziałem obrazy z TRIPA....może trwało to 10-15sekund. No nieźle się załatwiłem Ale nie przeszkadza mi to tak naprawdę. Takie jest moje życie I będę palił dalej ;p Na weekend nie zamierzam palić ponieważ wybieram się na super impreze do Wrocławia ===> Sensation...trzeba troszke się wyszaleć. Ale TRIPY kolejne będą więc się nie martwcie Ogólnie czuję się sobą jeszcze hehe Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Paliłem wczoraj x15 i musze powiedzieć że wole palić Salvie nie wspomaganą innymi specyfikami hehe no ale ok...opisze mego TRIPA. Zapnijcie pasy bo będzie ostro. Godzina 23.00 Sprzęcik: -Bongo duże 65cm -Zapalniczka Żarowa Stuff: -świeżutki susz -świeżutki ekstrakt x15 Przyjaciel ledwo na oczy widzi ale patrzy na mnie i chyba nie dowierza co ja robie Powiedziałem mu: spokojnie wiem co robie...odpoczywaj i miej na mnie oko hehe.....wyluzował sie i usmiechnąl.....tyle potrafił zrobić Siadam w wygodnym fotelu i rozpalam Tajemnicze Sianko hehe biore dużego bucha trzymam dość długo i wypuszczam dym...czuje że już mnie łapie więc czybko kolejny i się zaczyna. Fotel zaczął unosić się w powietrzu i kręcić wokół własnej osi.....potem ściana się rozmyła i powstał w niej okrągły otwór...był duży może 2m na 2m. Jego krawędzie falowały i się rozmywały...super efekt. W otworze tym był jakby tunel z jasnym światłem....wciągnęło mnie tam z fotelem i zacząłem lecić z ogromną prędkością jak na kolejce górskiej...coś pięknego....czuje powiew wiatru...euforia. Lecę niewiem do kąd...obacam się w lewo i widze naszą ziemię oddalam się od niej bardzo szybko...po chwili znika...mijam słońce......słońce znika......lecę w przestzreni kosmicznej na tym fotelu.......po chwili przyśpieszyłem jeszcze bardziej aż wgniotło mnie w fotel i poczułem duży ucisk na klatce ( pomyślałem o tej istocie w kapturze i tym ucisku na klatke wtedy ) - i nagle zobaczyłem znowu go.....był po mojej prawej stronie i cos szeptał......szybko zacząłem myśleć o czyms pozytywnym i zniknął. Przyśpieszyłem jescze bardziej.....mijałem jakieś planety, słońca. Ciągle nabierałem prędkości.....nie mijałem już planet ale całe galaktyki......poczułem jak z mojego ciała wychodzi moje drugie ciało wypychane prędkośćią...spojrzałem na dłoń a z nie wychodziło drugie ciało i mocno się zapierało palcami o moją ręke....przyśpieszyłem....ciało odleciało...poczułem się inaczej. Niby sobą ale jednak inaczej....przyśpieszyłem.....nei widziałem już nic tylko białe światła rozciągnięte.....opuszcało mnie kolejne ciało....byłem w panice niewiedziałem co się dzieje.....ciało odleciało tak jak poprzednie........poczułem się inaczej znowu i w tym momencie nie wiedziałem czy ja się tak czuje zawsze czy to tylko chwilowe czy to dalej ja a może ktoś inny?! Leciałem dalej bez końca......nie odczuwałem już czy przyśpieszam...pędziłem a raczej zapierd.....łem z taką prędkością że brak słów. Poczułem że wychodzi kolejne ciało zemnie...kolejny JA mnie opuszcza....skupiłem się mocno i by zatrzymać go w sobie...wiedziałem że jak go strace to chyba postradam rozum....nie udało się....odleciał w otchłań. Czułem się rozbity emocjonalnie....nic nieumiałem do kupy zebrać...myśli różne jakby moje ale takie dziwne jakbym ich nie znał...skąd się biorą?? W pewnym momencie pomyślałem że moje życie to ten fotel i lecę sobie...to moje życie przecież...czym ja się martwie.....kolejne ciało mnie opuściło......fotel się zatrzymał. Dziwnie mi teraz opisywać oczym myślałem i co czułem bo niewiem...niewiem czy ja to czułem....więc nie będę tego opisywal bo bęzie to absolutnie nie zrozumiałe dla nikogo...nawet dla mnie nie jest. Wiem, że hmmm jak to opisać byłem oczami osoby...widziałem co się dzieje ale nie miałem na to wpływu i wszytskie czynności były podejmowane za mnie. Wstałem z fotela...zacząłem iść po tej czerni...chodząc po niej dawało to taki sam efekt jak chodzenie po kałużach...była to ciecz...czarna ciecz. Po chwili obraz przedemną zaczął się rozmywać i ujrzałem cztery drzewa stojące na pustyni....były zielone....było to dziwne bo w koło sam piach i prażące slońce a one sobie rosły w najlepsze. Stoje na tej pustyni.....widze kogoś w oddali....po chwili ta osoba była już przy mnie....zapytała krótko: Zostajesz czy Wracasz? Moja ukryta świadomość w świdomości tej osoby co teraz podejmowała za mnie decyzje ( mam nadzieje, że nadążacie ) powiedziała NIE...chce wracać...mam dośc. Ale to nic nie dało.....odpowiedziałem Zostaje. Istota odpowiedziała: Dobrze....a więc podejdź do tych drzew i wybierz jedno i go dotknij. Zacząłem iść w kierunku drzew. Ja uwieziony we własnym JA....starałem się coś zrobić....już nie myślałem jak to się stało że niemam wpływu na to co się dzieje...poprostu chiałem wrócić ale nie potrafiłem...mogłem tylko patrzeć!! Podeszłem do drzew wybrałem pierwsze z brzegu i go dotknąłem.....drzewo przewróciło się i powstał most...nagle bez niczego....cyk i już i zero zdziwienia tak jakby on ta był i koniec. Most prowadził lekko w góre i był baaaardzo długi. Idę po nim..mijam różne osoby.....dziesiątki...setki...co to za ludzie??! Patrzą otępionym wzrokiem w ziemie lub przed siebie. Niektórzy rozmawiali ze sobą....inni znowu szli na góre jak ja lub w dół. Im wyżej byłem tym bardziej zacząłem się uspokajać i godziłem się z zaistniałą sytuacją...poprostu tak miało być. Nagle ktoś z tłumu podbiegł do mnie i mówi głośno: Nie! Ty nie powinieneś tu być! Wracaj! Nie możesz tam iśc! Nie zrobilo to na mnie wrażenia....szedłem dalej......po chwili poczułem szarpnięcie...ktoś mnie trzymał za koszulke i ciągnął w drugą strone...obróciłem się ale nikogo nie było....i usilnie starałem się iśc dalej....obraz falował i był mniej wyraźny. Udalo mi się uwolnić i szedłem dalej przed siebie ale coś było nie tak ponieważ widziałem jak most znika...rozpływa się....wróciły moje myśli ale nadal nie mogłem się kontrolować. Byłem w lekkim szoku bo niewiedziałem gdzie jestem i co tu jest grane?? Serio byłem otępiony strasznie.....gdzie przód a gdzie tył?? Niemiałem pojęcia. Ciało moje dalej starało się iść przed siebie ale mostu już nie było...byla tylko ta pustynia. Nagle Usłyszałem dziwne odgłosy....upadłem....coś mnie jakby uderzyło....wróciła świadomość...kontrola....zrobiło się ciemno...czas zwolonił...próbowałem wstać ale trwalo to tak długo że w połowie drogi przykucnąłem jednak i upadłem na plecy.....czułem że moje oczy są strasznie szeroko otwarte.....widziałem fraktale i różne kolorowe koła...bombardowały moje oczy. Czułem jak przez moje ciało przechodzą prądy......ustało....leże na trawie....wstaje. Jest cudownie....to już koniec TRIPA. Jestem w domu Podeszła do mnie postać..dobrze ją znałem to ta sama co we wcześniejszej podróży. Przywitała się i pwoiedziała: - Witam Cie. Troszke za daleko cie zanioslo...ledwo udalo nam się Ciebie sprowadzić tutaj. JA - dziękuję za pomoc...myślalem że już tu nie wrócę...dobrze być w domu. - Nie jesteś w domu <smiech> widze ze jestes jeszcze oszolomiony tym co sie stalo. JA - nie jestem?? Nierozumiem. - Zrozumiesz jak wrocisz. JA - Ale gdzie ja mam wracac?? Dlaczego niemoge tutaj zostac?? - Powiem tak: kazdy ma jeden dom do ktorego wraca i jeden w ktorym przebywa...ty jestes w tym pierwszym. Ja - ......... no dobrze. Podejdz do jeziora i napij sie wody i powiedz co czujesz. Dobrze. Podeszlem do jeziora...bylo duze i jasno niebieskie...poprostu piękne....przykucnałem, nabrałem wodę w dlonie i sie napiłem...poczułem jak woda splywa mi po gardle do zoladka.....BUM jestem wodą płynę w tunelu....widzę jak moje cialo sie rozpływa jest jaskrawo niebieskie....faluje i chlupie.....plyne w tym tunelu...zrobilo mi się strasznie nie dobrze i nagle zwymiotowałem.....wymiociny lecialy przedemnie w otchlan....cos poczułem....ktos mnie trzymal....zacząłem dostrzegac podłoge...zwymiotowałem drugi raz....przewracałem się. Byłem w pokoju juz...przyjaciel pomagal mi stac rowno ale nie wychodziło mu to za bardzo....polozylem się na podlodze.....wszytsko falowało.....sufit przeswitywał...widziałem gwiazdy. Nagle zacząłem zapadać się w podloge...nie!! krzyknąłem..mam dosć..pomocy!! widzialem jak kolega stoi jakies 3m nademna na tle gwiazd. Mial dziwną twarz cała niebieska i sie rozmywała. Podał mi rękę i wyciągnał z podłogi...podparłem się o ściane...szafa się przybliżała i oddalała albo to ja do niej....totalny rozpizdziel w głowie...kolega coś mówił ale za cholere niewiem co...nic do mnie nie docierało.....pomieszanie kolorów...ściana bordowa była teraz żółta...kolega niebieski...sufit za miast biały był niebem gwiezdzistym...dalej to widziałem. 15min później. Siedze na łóżku i się kołysze z falującym pokojem..niewiem co się stało. Pierwsze myśli normalne to: jak kur.. x15 zrobiło mi taką kare?? Jak?? Kolega sie darł na mnie że jestem nieodpowidziałny, że mogłem zrobić sobie poważną krzywde i pewnie zrobiłem. Jak mogłem zapodać na dodatek po tych liściach x45?!?!?! Popatrzyłem na niego i powiedzialem co ty pieprzysz?! Paliłem x15!! Pokazał mi otwartą ampułke z x45!! O kur..!! poprostu od tych cholernych lisci pomyliłem ampulki, ktore lezaly na stole i zamiast x15 zaaplikowalem sobie x45!!! Oparlem się i odetchnąłem z ulgą!! Totalny HARDCORE!! Do teraz niewiem co się dzieje i ciezko sie zemna dogadac....kolory jakos dziwnie nadal widze..nie sa takie jak byly....dziwna jazda...gdy patrze na sufit i sie mocniej skupie rozmywa sie i widze gwiezdziste niebo hehe...masakra. Co za pomylka!! mam nadzieje ze jutro juz wszystko wroci do normy. Mam lekkie omamy wzrokowe i troche mna chwije jak chodze. Koniec mieszania Salvi z czymkolwiek....to naprawde moglo sie inaczej skonczyc...o wiele gorzej....co by było jakbym w pomyłce zaaplikował x65??? nieche o tym myslec nawet. Dzieki Bogu do tego nie doszlo. Co do tego wymiotowania to nic takiego nie miało miejsca...moze i mnie zmulilo ale nie wymiotowałem....zwykla halucynacja. To tyle. Ide sie polozyc bo nie czuje sie najlepiej. Pozdrawiam.
- 452 odpowiedzi
-
- Trip
- tripy po salvi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: