Skocz do zawartości
thc-thc

darmowe nasiona marihuany

JapkoDre

Użytkownik
  • Postów

    237
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez JapkoDre

  1. Witam Po długiej nie obecności w temacie..tylko w temacie bo na codzień nie przestawałem eksperymentować z psychodelikami, nie tylko z Salvią ale jako, że jest to temat o Salvi zamieszcze tutaj myślę, że dośc ciekawy Trip jakiego doświadczyłem niespełna miesiąc temu Był 22 grudzień, przygotowania świąteczne, choinka, prezenty itd. W powietrzu unosiła się ta cała atmosfera świąteczna, którą zresztą lubie. Dzień wcześniej odebrałem przesyłkę zaadresowaną do mnie ;p W środku moje najpiękniejsze skarby, naprawde Mikołaj postarał się w tym roku hehe bo arsenał był pokaźny. - Susz salvi 100g - Ekstrakt x5 5g - Ekstrakt x10 3g - Ekstrakt x20 3g - Ekstrakt x35 2g - Ekstrakt x65 3g - DMT 500mg ( postać proszku ) jeszcze nie paliłem ale w takiej formie będzie to testowane. - Meskalina 12tab. ( co odpowiada 2 mega TRIPą lub 3 słabszym ) - Kryształy LSD ( 5szt ) - Grzybki Psilocibe Cubensis McKena 10g - Grzybki Psilocibe Cubensis Equatorian Jak widzicie jest co brać Proszę o nie wysyłanie mi na PW prośb o wysłanie czegoś hehe naprawde bym chciał byście mogli tego pokosztowac ale nie wysylam nic bo nie bede robil przypalu sobie, prosze o wyrozumialosc i zrozumienie. Po otwarciu paczuszki, naszła mnie ochota na konsumpcje czegos Padło na salvie x20 Lecz wypadło mi coś i tego dnia nie mogłem zapalić tak więc mamy 22 Grudzień i czas zacząć Dzięń zaczął się zwyczajnie, wstałem wypoczęty, do roboty nie trzeba było iść, życ nie umierać a w głowie myśl: " zapale dziś salvie w końcu" Nie będę opisywał całego dnia bo to nie ma sensu. Około godziny 17 było juz ciemno, sam w domu. Dziewczyna gdzieś u koleżanki więc mam czas dla siebie. Włączyłem muzyczke tym razem śpiewy szamanów czy tez mnichów w sumie to nie śpiewy ale nucenie jakby chyba wiecie o co kaman. Światło zgaszone, świece się palą brrr nastrój piękny aż ciarki przechodzą. Rozkładam dwa koce jeden na drugi żeby było miekko i siadam na nich. Zmierzyłem sobie ciśnienie: 118/74 puls 71 Przygotowuje bongo, zapalniczke żarową, troche suszu salvi który mieszam z ekstraktem x20. No to do dzieła. Odpalam, przykładam płomien do cybucha, zatykam palcem sprzęgiełko i ciągniemy dyyyymek. Bongo wypełnia się gęstym biało-szarym dymem, ściągam kilka małych buchów około 5-6 i trzymam w płucach po czym wypuszczam dym. Napuszczam do bonga reszte dymu, puszczam sprzęgło i Fuuuuuuuu opróżniam całe bongo. Ledwo powstrzymuje się od kaszlu, łzy mi napływaja do oczu, czuje już jak salvia zaczyna działać, wypuszczam dyyyymmmmmmmmm.................. Wszystko wiruje, zaraz się zacznie, lekkie poddenerwowanie, czuję się jakbym było mocno pijany, wszystko faluje i przybiera na sile z sekundy na sekunde, wyciągam przed siebie ręce i widze na nich tysiące, miliny małych kwadracików jakby klocki lego, które nagle się rozsypuja na jeszcze mniejsze....nie mam rąk ale wcale mnie to nie dziwi to takie naturalne, wogóle się tym nie przejmuje bo mimo, że ich nie widze nadal je czuję, gdy już skończyłem tą myśl, byłem daleko stąd. Leciałem pośród gwiazd, tysiące myśli cisnęło mi się do głowy. Śmiałem się, czerpałem z tego radość, jeszcze przed chwiła byłemw pokoju a teraz lece wśród gwiazd i mijam kolejne galaktyki z ogromną prędkością i jestem tego na 200% świadom!!! Gdzie dolece? dokąd zmierzam? jak daleko jestem od domu? takie pytania ciągle przychodzily mi do głowy. Nagle tor lotu skierowal się na jedną z galaktyk, wleciałem w nia mijając mgławice gwiazd, jakieś planety, słońca BUM ciemny obraz nic nei widziałem czułem natomiast , że już sie nie unosze, leże na czymś twardym. Obraz zaczął sie rozmywać i ujrzałem sufit, podniosłem sie i dostrzegłem kontury swojego pokoju BUM wszytsko zaczęło się rozmywać i znalazłem się w miejscu mi nie znanym. Nademną przechodziły jakieś istoty, bez przerwy. Podniosłem się i ujrzałem ogromną metropolie w jakiej się znalazłem. Ludzie byli dziwni, ich ciała były jakby rozciągniete, wszyscy byli bardzo wysocy, ciężko mi określić ich wzrost ale coś pomiędzy 2,5 a 3,5m. Mieli na sobie czarno-szare kombinezony które opinały ich ciała. Twarze mieli bardzo blade a zrenice czarne. Przechodzili obok mnie kazdy w swoja strone, patrzyli na mnie i slyszalem szepty ale w jezyku mi nie znanym, nie rozumailem nic. Calkowicie bylem zdezorientowany: isc? zostac tu gdzie jestem? co robic? takie pytania przechodzily mi przez mysl w tym momencie. Dodam ze czulem i bylem swiadom wszytskiego jak w zyciu codziennym. Postanowiłem iśc przed siebie w głowie ciągle setki myśli, ile potrwa TRIP jeszcze? a jak sie zawiesilem i juz nie wroce? a jesli wszytsko bylo fikcją a to jest prawdziwy swiat a ja poprostu tu zylem i szedlem sobie jak codzien ale upadlem uderzylem sie w glowe a cale zycie na ziemi poporstu bylo po urazowym snem i teraz sie ocknalem? co wtedy???? Oszalałbym!! Wkrety po grzybach to nic w porownaniu z tym co dzieje sie w takim stanie na salvi!! Szybko uporalem sie z dreczacymi myslami, szedlem przed siebie w strone centrum metropoli. Budynki szare, ulice czarne, niebo szaro-czarne, ludzie czaro-blado-czarni. Jezu mozna tutaj dostac depresji w kilka minut!! Wszystko mnie przytłaczało, cała ta atmosfera dziwna, i ta cisza!!! o tak cisza!!! teraz do mnie dotarło , że tu jest cholernie cicho!!! nie slychac nic!!! Tylko szepty przechodzących istot. Nie ma pojazdów żadnych, tylko tysiące tych istot. Każda gdzieś idzie, coś robi, nikt nie stoi w miejscu. Nikt z nikmi nie rozmawia. Ciągle się przemieszczają. Idę przed siebie ciągle, obok chodników były kładki jakieś i gdy ktoś na niej stawał kładka jechała, więc tez stanąłem i zacząlem sunąc na niej. Kładka unosiła się w powietrzu naprawde nie wiele nad ziemią 5-10cm. Poruszała się zpredkoscia moze 20km/h. Bardzo fajhny i wygodny srodek transportu ale jak tym sterowac? kiedy to sie zatrzyma? Lekko spanikowałem. Przedemną 50m gdzieś, istota tez sunęła na takiej kładce podobnie jak i za mną. Więc narazie postanowilem nic nei robić a jakby co to zeskocze, nie ma co się przejmować......spokojnie. Sunąłem cały czas pod górkę, na końcu drogi dostrzegłem wynurzającą sie kopułe, zaczęła robić się coraz większa im bardzij zbliżałem się do wierzchołka górki. Rosła i rosła, pod kopułą zaczęły ujawniać się kolejne elementy budowli, robiła się naprawdę przerażająco ogromna, jej cień dosięgnął mnie, zrobiło się chlodno. Dojechałem do samego wierczhołka wzniesienia i doznałem szoku. Ujrzałem ogromną metropolie u podnóży przeogromnej budowli!!!! Mogła mieć 4-5km wysokości napewno. Unosiły się dookoła niej czarne chumry. Metropolia u jej podnóża wyglądała jak czarna plama. Sunąłem na tej kłade w jej kierunku ale była daleko odemnie. Ciezko mi okreslic odleglosc ale moglo to byc dobre 3-4km. Chcialem zatrzymac kladke ale nei wiedzialem jak: mowilem STOP! Stój! Zatrzymaj się! nic nie skutkowało. Więc zeskoczyłem z niej. Odbiegłem troche od drogi w kierunku drzew rosnących niedaleko. Stanąłem i porzyglądałem się tej ogromnej budowli. KTo ją wybudowal i po co? Do czego służy? Kopuła na jej szczycie się kręciła, raz wolniej raz szybciej, gdy przyśpieszała niebo robiło się ciemniejsze. Przyśpieszała w coraz to krótszych odstępach czasu. Czułem niepokój. Stałem tam dobre 10min w sumie nie wiem ile dokładnie, straciłem poczucie czasu. Kopuła kręciła się cały czas szybko już, niebo zrobiło się czarne, zapadł zmrok, było słychać dośc wyraźne buczenie i widać było świecącą na fioletowo kopułę, świeciła coraz bardziej i kręciła się coraz szybciej. Buczenie było już naprawde strasznie głośne, nie słyszałem własnych myśli, kopuła rozświetliła wszytsko wokół na fioletowo. Istoty jadące na kładkach zatrzymały się, zeszły z kładkem i przykócły zakładając ręce na głowe. Byłem przerażony. Czułem, że zaraz kopuła eksploduje, buczenie było tak głośne, że rozsadzało mi głowe, złapałem się za nią i zacząłem krzyczeć z bólu........!!!!! Ciągle natomiast patrzyłem co się stanie. Kopuła zaczęła niszczyć budynek na którym stała i zapadła się pod ziemie.....nastąpiła cisza!!! totalna cisza i piszczenie w uszach. Z ziemi, gdzie kopuła się zapadła wystrzelił z niebo jasny biały promien światła. Po chwili niebo zrobiło się jasne, biało-niebieskie.....istoty weszły na kładki i pojechały dalej jakby nigdy nic. Co to było??? Nie mogłem pojąć o co tu chodzi? I czym była ta kopuła? Zacząłem rozglądać sie wokól i dostrzeglem inne takie same budynki ale daaaleko odemnie, naliczylem ich 12 a napewno jest ich jeszcze wiecej, na kazdym byla taka kopula. Zacząłem isc w ich kierunku, coraz wolniej i wolniej, ruchy staly sie strasznie ciezkie i meczace, obraz niewyrazny, czulem ze wracam, poddalem sie temu. Widziałem białe przebłyski i że się przemieszczam. Buczenie w głowie, sufit, podłoga, moja ręka, słysze swój oddech, szybki oddech. Coś mamrocze, nie moge wydusić z siebie ani słowa, nie umiem sklecic zdania jak uposledzony. Doczągałem się do łóżka, wszedłem na nie, połozyłem się na plecach i głosno wypuscilem powietrze z pluc. MASAKRA!!! Czułem ze jestem caly spocony a ubrania sa przemoczone do suchej nitki. Założyłem na nadgarstek aparat do mierzenia cisnienia ( wprowadzilem to do swoich eksperymentow, zby wiedziec co i jak po TRIPIE ) Ciś. 155/107 Puls 91 Znacznie przekroczone normy. Ale nie dziwie sie. Dochodziłem do siebie około 15-20min. Po czym zwlokłem się z łóżka, przebrałem i zapisałem to co zapamiętałem z TRIPA. Uważam, że x20 poradziła i to aż nad to Piękna podróż, dużo przemyśleń mam teraz. Jest nad czym myśleć. No nic mam nadzieje, że dobrze się czytało i że każdy rozkmini to na swój sposób i zachęcam do podróżownia. Pozdrawiam JapkoDre
  2. Mocno było, bardzo. Nie wiem czy bym powtórzył drugi raz z taką ilościa ekstraktu.
  3. Witam. Po dłuższej nie obecności uderzam z kooejnym TRIPEM. Będzie to opis najmocniejszego mojego dotychczasowego przeżycia i spotkania z Salvia A więc zapraszam do lektury.....trzymajcie sie mocno przypalone? Nie? to poczekam............... Zaczynamy. 9 Kwiecień 2011 rok godzina 8:30 Dzień zaczął się jak każdy inny tyle, że to była sobota i nie tzreba iśc do roboty, przynajmniej tak sobie załatwiłem No iw planach miałem na dziś coś naprawdę konkretnego..... o czym rozmyślałem dzien wcześniej wieczorem przy piwku i ładnym skręciku Mianowicie miałem dziś zapalić salvie ale nei byle jakabo ekstrakt x60 przypalony wczesniej marihuaną no i w ilości większej niż kiedykolwiek bo miało pojść całe 0,5g Wstałem zjadłem śniadanie, niezbyt ciężkie bo serek twarogowy z ciemnym chlebem popite kefirkiem. Nie lubie jak mi coś ciąży na żoładku przed tripem i w trakcie..może to wywołać nei pożądane efekty, którch naprawde chcielibysmy uniknąc Dochodziła juz 10:00 a ja nadal się zastanawiałem gdzie zapalić. Czy na dworze czy może wdomu hmmmm...padło na dom jednak bo bezpieczniej a przy tej ilości ekstraktu będie naprawde mocno. Zadzwoniłem do zaufanego przyjaciela by potowarzyszył mi. Ziomek juz zapoznany i dokładnei wiec oc ma robić a czego nie wię cnei bede tu juz pisal co i jak, wazne ze on wie ;p Przyszedl ziomeczek do mnie po 11....usiedlismy skrecilismy lolka i spalilismy, pogadalismy chwile i jakos sie tak zlozylo ze wyszlismy do znajomych jeszcze a TRIP zaplanowalem na wieczor...bedzie bardziej klimatycznie. Po 17 bylem w domu...zjadlem znowu lekki posilek i skrecilem lolka. O 18:20 wbil znowu ziomek saplilismy lolka i czekalismy spokojnie. Ja o 19:00 zaczalem medytacje i relaksacja oraz oczyszczanie umyslu z niepotrzebnych mysli. O godzien 20:00 jeszcze nie bylo zbyt ciemno ale churki byly juz mocno pomaranczowe i szarawe...ten moment wydal mi sie najlepszy do ropoczecia TRIPU zycia Przygotowalem na spokojnie caly sprzecik: Salvia x60 w ilości 0,5g Susz Salvi w ilości 2 średnie liście Zapalniczka żarowa Bongo duże 75cm Rozłozylem dwa koce na podlodze jeden na drugim by zwiekszyc komfort...to wazne....nic nie moze nam przeszkadzac..szczegolnie przy tak wyskoch ekstraktach. W tle cicho leciala melodia szumu lasu, strumyka, wodospadu i spiewu ptakow. Caly dzien wesoly bez spiec i nerwow. Same pozytywy to tez bardzo wazne. Nic mnie nie meczylo, zadne nei zalatwione sprawy, klopoty itd Bylo idelanie. Nie czulem nawet lekkiego poddenerwowania moze jedynie adrenaline ktora rosla z minuty na minute Bylem podekscytowany tym co mialo sie wydarzyc. Nabilem susz wymieszany z ekstraktem do cybucha..wzialem gleboki oddech i powiedzialm po cichu sobie swoją afirmacje: "Duchu Salvi, prowadź mnie od początku wizji do jej zakonczenia, ufam Tobie całym sercem i umysłem, ciałem i duszą. Poddaje się Twojej woli jednocześnie prosząc o bezpieczną podróż przez Twój świat" Po kilku modyfikacjach taka afirmacje teraz zawsze przed podroza odmawiam oczywiscie wierzac w nia a nie oklamujac sie ze ona cos pomoze. Po Afirmacji przytsapilem do odpalenia działa Przypalam zapalniczka zarowa cybuch, wciagam powoli dym ktory wypelnia bongo, kilka strzalow i trzymam, nic nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam i nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam ale teraz wypuscilem dym......pierwsze efekty nadeszly niespodziewanei szybko...spocone dlonie...kolysanei na boki....otumanienie, oszolomienie. Szybko ciagne...bongo napelnia sie na max dymem..puszczam sprzegielko i caly dym wlatuje mi prosto do pluc...ogromna chmura. Ledwo trzyma dym w plucach i bronie sie przed kaszlaniem. Nie pamietm juz czy wypuscilem dym ale wiem ze w miejscu gdzie siedzial moj przyjaciel....obraz nagle sie zatrzasl...wibracje nie ustawaly..narastaly z sekundy na sekunde..trach....obraz pekl jak lustro uderzone kamieniem. Obraz rozsypal sie na dziesiatki kawalkow w ktorych widzialem mojego przyjaciela.....kawaleczki zaczely sie krecic wokol wlasneij osi coraz szybciej i szybciej...uslyszalem straszny swist ktorego nie moglem wytrzymac AAAAA zaczalem krzyczec i zatykac uszy BUM Czulem ze sie przemieszczac z ogromna predkoscia....balem sie otworzyc oczy ale w koncu sie przelamalem....dookola czern i biale linie...z poczatku nie wiedzialem gdzie jestem i co to jesta ale gdy po paru chwilach zwolnilem a linie przestaly byc liniami ale galaktykami, uswiadomilem sobie ze lecialem z ogromna predkoscia przez wszechswiat. Zatrzymalem sie..stalem na krawedzi wszechswiata!! Tak to dobieralem..przedemna byla czern i gdzie niegdzie ogromne galaktyki ktore pooowoli sie obracaly....za mna i po bokach bylo biale tlo i czarne plamki, jakis pyl....ktory latal dookola mnie. Zastanawialem sie co to jest ale po chwili cos zaczelo mnie ciagnac do siebie.....byl to walnei jeden z tych malutkich pylkow...bronilem sie probowalem isc w druga str ale nie dalo rady.....zaczal mnie pochlaniac...czulem jak sie rozciagam ale nie czulem bolu...bylo to nawet mile uczucie. Nagle oderwalem sie od wlasnego ciala..tak to odebralem i wpadając w ten pył dostrzeglem siebie stojącego nadal w tym miejscu gdzie opisywalem. czulem ze znowu sie przemieszczam ale bylo inaczej, nie czulem sie soba do konca, czulem jakby swoje Ja ale gdzies w oddali, teraz bylem jakby bardziej kims innym. Nagle znalazlem sie w dziwnym miejscu....dziwna kraina Drzewa rosly z gory do dolu i byly cale fioletowe....chmury byla pod moimi stopami a domy byly bo bokavh jakby na scianach w pokoju. Wszytsko to sprawialo ze nie umialem utrzymac koordynacji ruchowej i krecilo mi sie w glowie. Nadal nie umialem oswoic sie z samym soba cos nie gralo. Po chwili mialem dziwne rozne odmienne mysli nakladajace sie na siebie prawie jednoczesnie co powodowalo totalny chaos w mojej glowie. Podeszly do mnie dwie osoby i zapytal sie gdzie tak dlugo bylem i ze czekaly na mnie Zdziwiony odparlem ze chyba mnei z kims pomylili bo ja ich nie znam. Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i jedna z nich zapytla czy sie dobrze czuje i wszytsko ok ( byla to kobieta sredniego wzrostu, wlosy miala granitowe a twarz bardzo blada. Bradzo przykuly moja uwage jej oczy!! Filoetowo-niebieskie ale kolor byl taki pelny czysty, nie do opisania, bystre spojrzenie, mądre, oczytane, przeszywając en awylot jakby wiedziała wszysto i jeszcze wiecej niz ja sam ). Odpowiedziale, ze tak, wszytsko w porzadku tylko kreci mi sie troche w glowie. Druga postac to chlopak ( wiek moze cos kolo 16-19 lat wysoki szczuply, twarz rowniez bardzo blada, oczy takie same, wlosy granitowe. Bardzo byli do siebie podobni..moze to rodzenstwo albo matka z synem? Nie wiem. Poszedlem z nimi. Pytali mnie o dziwne rzeczy o ktorych nie mialem pojecia. - Znalazles Odwróconych? - Jak sie miewa Zaher? - Pamietam tez slowa: Tranyg, Pamiętliwi, Nabreh Odpowiadałem, że nie pamietam, nie wiem. To chyba pomyłka jakaś. Znowu patrzyli na mnie i się uśiechneli i powiedzieli, że chyba zle zniosłem podróż i to skutki uboczne. Zaprowadzili mnie do domu o kształcie poł księżyca. Wszedłem do środka inie mogłem uwierzyć własnym oczom ale na środku "pkoju" stał jakby ogromny globus. W sumie on lewitował..tyo była nasza ziemia..obracała się powoli...wyglądała idebtycznie jak z programow dokumentalnych. Miala gdzies srednice 5-7m. na scianach byly jakies rysunki, szkice, wzory...mnóstwo wzorów. Kim oni byli? Gdzie ja jestem? O co tu chodzi? Te i dziesiątki innych mysli przeplataly moja glowe. Usiadlem. Kobieta przyniosla mi jakis wywar czy cokolwiek to bylo w miseczce i kazala wypic Najdziwniejsze w tym wszytskim bylo to ze gdy do mnie mowila np. Wypij to to jej usta mowily cos innego calkowicie inny wyraz dluzszy i tak bylo z kazdym slowem jakby nie dopasowany lektor do filmu. Wypilem i odrazu poczulem sie inaczej, pobudzony lekko. ozywiony. euforia Zasnalem. Obudzilem sie i wpadlem w panike, totalne oszolomienie. koniec tripa? uffff ale moc!!! Ale co to?! Gdzie ja jestem? Szok. Jestem dalej w tym domu. Przez drzwi ktore otwieraly sie do gory takie rozsuwane ale wsuwaly sie w gore futryny wbiegl chlopak i zapytal czy wszytsko ok bo uslyszal halasy. Odpowiedzialem z etak, ze mialem dziwny sen. Popatrzyl na mnie lekko zdziwiony i powiedzial ze chyba jeszcze nei doszedlem do siebie. Przytaknalem. Gdy wyszedl...zaczalem rozmyslac ile tu juz jestem, i dlaczego to jeszcze trwa? Czy sie zawiesilem? Ale jakby tak bylo to przyjaciel by mnie obudzil czy cos, cokolwiek. Moze wszytsko ok, moze TRIP trwa dopiero kilka minut..nie wiem. Musialem sie ogarnac choc nie bylo to latwe w koncu bylem gdzies w innej galaktyce n akrancu wszechswiata i nie bylem soba ale jakas inna postacia ktorsa oni uwazali chyba za swojego ojca, meza. Musialem improwizowac. Zszedlem kretymi schodami do duzego pomieszczenia gdzie juz czekali na mnie. Usiadlem przy stole. To chyba bylo sniadanie. Kobieta sie usmiechnela i zapytla jak sie regenerowalo? hehe regenerowalo;p Zasmialem sie...niekontrolowany odruch. Spojrzeli na mnie znowu. Opowiedzialem dziekuje, dobrze sie regenerowalo. Na stole lezaly jakies trzy galarety jedna filoetowa, druga niebieska a trzecia zielona i tyle. Zadnych sztuccow ani talerzy. Co ja mam z tym zrobic pomysalem? Odparle z nie jestem glodny. Znowu na mnie popatrzyli dziwnie. Chlopak wstal i dotknal galarety niebieskiej a kobieta fioletowej i popatrzyli na mnie jakby chieli mi dac do zrozumiena ze czekaja az dotkne trzeciej. No wiec nie czekajac dlugo dotknalem trzeciej glarety. I wtedy stalo sie....WIR!!! lece w jakims tunelu widze chlopaka i kobite mowia cos do mnie, ja totalnie oszolomiony nie wiem co sie dzieje i nei wiem jak sie z nimi komunikowac, patrza na siebie ze zdziwieniem i BUM znowu jestem w tym pomieszczeniu z galaretami..oddycham szybko i glosno. Podnioslem glowe i widze za patrza na mnie. Kobieta zapytal kim jestem i co tu robie?! Lekko przestarasozny odparlem ze wszystko im wytlumacze. Usiadlem i zaczalem mowic co i jak. Ze palilem salvie u siebie na ziemi hehe i przenioslo mnie gdzies na skraj wszechswiata i tam wciagnal mnie pylek i rozsczepilo moja osobowosc lub zamienilo i wrzucilo w cialo kogo kogo znaja a tamten jest w moim ciele teraz lub Bog wie gdzie?! Chyba nie uwierzyli w to co mowie bo wyszli pospiesznie z domu. Zoastlem sam, nei widzialem co robic, czy uciekac czy poczekac az wroca. Wybieglem na zewnatrz...moim oczom ukazal sie niezmieski widok ogromnego statku kosmicznego....byl gladki jak szklo, przynajmniej tak mi sie wydawalo. Byl ogromny. Wyladowal jakies 300-400m odemnie a i tak robil kolosalne wrazenie. Nie wiem ile mogl miec dlugosci ale cos kolo kilometra na bank. Widzialem jak Ta kobieta z chlopcem biegli w jego kierunku i cos krzyczeli. Postanowilem jednak uciekac...zaczalem biec w kierunku drzew tyle ze one byly na gorze szybko zmienilem kierunek i pobieglem w str, jakis ruin. Bylo ich tam mnóstwo i wszytskie porosniete krzakami, mchem. latwo bylo sie ukryc, Bieglem dosc dlugo az poczulem sie "bezpieczny". Ulokowałem się na jednym z dużych kamieni.....na wprost mnie była duża polana z niebieską trawą....w oddali horyzont z pod którego wyłaniały się trzy planety...niesamowity widok. Siedziałem tam az się ściemniło. Na niebie pejzaż kolorów..miliardy gwiazd...galaktyki, każda w innym kolorze/kolorach....spadające gwiazdy....kilka księżyców. Patrzyłem jak dziecko zapatrzone w ulubiona bajke i nie mogłem wyjśc z podziwiu...całkowicie zapomnaiałem że to TRIP. Masakra. Poprostu obłęd...nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Rano obudził mnie dziwny chrobot..otworzyłem oczy i spostrzegłem dziwne zwierze..ni to pies ni to kot..ni to nie wiem co hehe chodziło sobie i kopało w ziemi. Było koloru niebiesko-pomarańczowego, przednie łapy dłuższe od tylnych, do połowy ciała sierść granitowa a druga połowa w jakimś pancerzu. Głowa jakby od psa ale taka wydłużona. Popatrzyłem chwile na niego i udałem sie przed siebie. Ciągle mysalem ile juz czasu minelo "tam", dlaczego jeszcze się nie ocknąłem z tej podrózy. Pewnei salvia znowu zakrzywia mi poczucie czasu ale i tak czułem strach i obawe, że coś jest nie tak. Przecież tutaj już drugi dzien mija....ale w sumie nie wiem ile tu doba nawet trwa i czy tutaj jest coś takiego Straciłem już poczucie czasu, nie miałem zadnego odniesienia. Doszedłem do jakieś wioski. Kilka domków i po środku jakaś wieża. Obserwowałem chwile i zobaczyłem jak nadlatuje mały "statek". Wylądowałem między domkami...po chwili z jego wnętrza wyszła istota. Miała około 3m wzrostu jak nie więcej, strasznei chuda, cała szaro-granitowa i dookoła niej unosiła się lekka poświata. Stałem i patrzyłem na nią ze zdumieniem. Nagle poczułem jakby ktoś wkradał się do mojej głowy, poczułem ucisk z tyłu głowy i lekki pisk w uszach. Usłyszałem w głowie glosy: - Kim jestes?! - Co tu robisz?! - Gdzie jest Daher? Chyba dobrze zapamiętałem to imię ale nie dam sobie ręki uciąć. Popatrzyłem przed siebie i zobaczyłem jak ta istota się zbliża do mnie. Nie mogłem się ruszyć, nic powiedzieć. coraz bardziej piszczało mi w uszach. Zacząłem krzyczeć i BUM nastała ciemność. Obudziłem się nei wiem po jakim czasie ale w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Dookoła były szyby, nademną znajdowała się jakaś kopuła a podemną również była szyba ale jakby taka popękana i fioletowa i dostzregałem pod nią jakieś ruchy jakby jakiegoś wahadła, które przemieszczało się raz w lewo i raz w prawo bez końca. Po chwili wszedł do środka jakiś starzec i podszedł do mnie mówiąc: - Zaraz Cie odeślemy tam skądd przybyłeś. Odpowiedziałem: jak chcą to zrobić? - Odeślemy Cie. I wyszedł. Zaniepokojny zacząłem chodzić po tym pomieszczeniu i szukac wyjścia. Nagle poczułem wibracje i ujrzałem jak wahadło coraz szybciej się rusza. Wystraszyłem się lekko. Wahadło coraz szybciej się ruszało i szybciej i szybciej. Usłyszałem coarz głośniejsze buczenie. nademną na samym czubku kopuły który był skierowany do dołu w moja stronę zaczęly tworzyć się małe wyładowania elektryczne. Już poważnie wystraszony zacząłem krzyczeć i wołac żeby przestali, że nawewt nei wiedzą skąd przybyłem itd. Wahadło ruszało się tak szybko że wydawało sie, że stoi w miejscu, widziałem tylko jedną ciągła jasną linie. Wyładowania były już bardzo duże i nagle rozległ sie ogromny HUK!!! Promien uderzył we mnie i zrobiło się strasznie jasno, biało, żółto, pomaranczowo. Czułem dziwne uczucie jakbym się rozpadał na kawałki, atomy. Każda moja myśl a było ich tysiące żyła własnym życiem, każdą w ciągu jednej sekundy mogłem zbadać na tysiące sposobów, każda po kolei w sekunde i rozumiec ją, rozpracować. To było niesamowite, nie do opisania. Wszystko co było tylko możliwe do zrozumienia, rozkminienia co zajełoby człowiekowi całe zycie a może i by nawet zabrakło ja rozkminiłem w jedną sekunde. Poczułem, że się przemieszczam z ogromną prędkością. Poczułem dziwne znane mi uczucie, myśli, odczucia i BUm zderzyłem się z czymś lub kimś. Przeplatały mi się myśli dziwne nie zrozumiałe z myślami które znałem z odczuciami i wspomnieniami które miałem od dawna. Poczułem jak coś we mnie wnika w całe moje ciało a jednocześnie coś ze mnei wychodzi, ulatnia się. Straszne uczucie zdobycia czegoś i uciechy z jednoczesny utraceniem czegoś i smutkiem strasznym. Nigdy nie odczuwałem czegoś podobnego. Nie wiem ile to trwało, straciłem calkowicie poczucie czasu. To mogły być nawet wieki a mogła to byc sekunda, nie byłem w stanie tego ogarnąć. Zatrzymałem się. Usłyszałem znany mi głos a jednocześnie nie znany. Znowu uczucie pływania, kołysania. Otworzyłem oczy. Ktoś był przedemną, kucał i coś mówił. Kto to jest? Gdzie ja jestem? Oszołomiony i ogłuszony nie wiedziałem co się dzieje. probowalem wstac ale nie umialem. Osoba cos mowila do mnie ale widzialem tylko jak rusza wargami, nic nei slyszalem tylko glucha cisze. Po chwili piiiiisk iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii szszszszsszssz eeeeeeeptyyyyyyyyyyyy. niiiiiiicccc Ci nie jest? Zyjesz? hej jak tam? Halo!! Popatrz na mnie!! Patrzyłem ale kto to jest? halo to Ja. O stary ale poleciales. Hej wracaj!! To byl moj ziomek oczywiscie, wrocilem. Takie cucenie i doprowadzenie mnei do jakiesgos stanu komunikatywnosci trwalo dobre 3-4h Po tym czasei zaczalem rozmawiac, Ale dziwnei mi sie zdania kleilo i przeplatalem slowa i wychodzil jakis belkot. Około godziny 2 w nocy ziomek poszedł bo mu kazałem i mówiłem że juz jest ok. Stoper ktory wlaczyl ziomek od poczatku TRIPA do jego konca pokazał 32 min. hehe jak dla mnie to trwało kilka tygodni albo i dłużej. Tego nie da się opisac słowami żeby to odczuć to tzreba samemu przeżyć. Nadal jednak miałem lekkie powidoki i czasem przez mojaglowe przechodzily dziwne mysli, niezrozumialem, jakby nie moje bo nie wiem o co chodziło. Do teraz mi się zdarzy ze takie mysli przelatuja mi przez glowe czy jakies wspomnienia nie moje. Wiem, że to była chyba juz granica moich możliwosci jak narazie, moglo sie skonczyc zle ale naszczescie skonczylo sie dobrze. Dochodziłem dlugo do siebie. Do teraz jeszcze tego nei ogarniam istaram sie to wszytsko pojac. Ale warto bylo, bo ta podroz byla niesamowita. Pewnie sie zastanawiacie jak ja to wszytsko pamietam tak dobrze. Otoz kiedys tez TRIPY moje przypominaly mix wszytskiego na raz i jak wracalem to pamietalem pare szczegolow ale z czasem to sie wyrabialo a tripy sie wydluzaly a ja coraz wiecej zapmaietywalem no i nie bylo juz mixow ale wszytsko zaczelo tworzyc piekna calosc. I etraz mam TRIPY takie jak opisalem. A pamietam je tak jak np. wyjscie do znajomego na kilka godzin i po powrocie do domu przeciez wiem co robilem, oc zym gadalismy itd. Z tym mam tak samo. To tyle. Mam nadzieje ze nei zanudzilem i ze ktos moze cos wyciagnie z tego albo pomoze mu to w jego podrozach. Pozdrawiam.
  4. Witam. Już niedługo nowe TRIPY....zbierałem doświadczenie i naprawdę jest dużo lepiej. Ja juz nie wiem czy podróże były tak dalekie czy poprostu to juz jest nie do pojęcia, tego nie można juz mierzyć w odległościach hehe. Pozdrawiam.
  5. JapkoDre

    Granica palenia...

    Może zapal dobrą Sativke poprostu albo zrób sobie przerwe na jakiś czas? Nic na siłe
  6. Witam. Wpadłem na taki pomysł wczoraj robiąc zdjęcia swoim dwóm diesel ryderą by zamieszczać tutaj foteczki własnych krzaczków lub liści a w tle np. reszta krzaczka zamazana. Trzeba się wykazać jakąś inwencją twórczą. Nie mają to być normalne fotki ale naprawdę wypasione. Dajmy na to jest zachód słońca, nasz krzaczek stoi na parapecie skąpany w tym pomarańczowych promieniach już i pstrykamy foteczke fajną. Ogólnie temacik ma służyć do zabawy. Wczoraj zrobiłem fotkę którą tu zamieszczam, hehe tak mi się spodobała, że umieściłem ją na tapecie Dobrze jakby fotki były własnie w rozmiarach tapetowych bo może komuś się spodoba i może ustawić sobie jako tło. Jeśli temat do bani lub był taki no to usunąć.... Pozdro.
  7. Witam. Opisze tu dziś moją najnowszą podróż do świata Salvi. Albo zainteresowanie tą rośliną spadło albo po prostu nie opisujecie swoich podróży. Nie wiem. Ale ja nie o tym J Piękny upalny dzień 30 czerwiec 2010r. Wstając rano poczułem, od razu niesamowitą chęć zapalenia Salvi.......duch Salvi chyba wzywał mnie do siebie hehe. Wstałem zrobiłem szamke, umyłem się i usiadłem przed kompem. Troche forum trawka, poczta. Wyciągnałem z szafki cały sprzęcik ( bongo 18cm, ekstrakt Salvi x60 oraz trochę suszu ). Zastanawiałem się tylko gdzie zapalić? Plener? Troche niebezpieczne hehe po wcześniejszych doświadczeniach J W domu duszno strasznie, nie ma czym oddychać, nie chce jakiegoś chorego bad tripa hehe J Wybór pada na plener hehe. No to pakuje do plecaka standardowo wodę, cały osprzęt, biorę telefon w razie czego jakbym gdzieś zabłądził na TRIPIE i wyruszam. Po około 30min spokojnego marszu dochodzę do miejsca przeznaczenia J Siadam na kocu który ze soba wzialem.....przygotowuje wszystko co niezbędne i zaczynam. Rozpalam zapalniczką żarową.....wciagam dym prosto do pluc. Ten smak ekstaktu jest nie do porównania z niczym innym. Trzymam dym dość długo po czym wypuszczam i szybko biore kolejnego duuużego bucha. Odkładam bongo........zaczyna mną kołysać.....wszystko staję się dziwne, niezrozumiałe, psychodeliczne......coraz bardziej aż do granic rozumowania. Już nie wiem czy Ja to Ja i gdzie jestem i po co? Salvia porywa mnie bez reszty.............obraz zagina się do środka i pochłania sam siebie tworząc niekończącą się otchłań, która mnie ogarnia zewsząd i pochłania. Czuję chłód....para leci mi z ust ....... gdzie ja jestem? Widze pingwina..idze w moja strone i mowi ze mu gorąco po czym wzlatuje w powietrze i znika za horyzontem............dziwne bo nie widze horyzontu. Zaczyna padać śnieg.......strasznie zimno...nie wiem gdzie się schronić...ide przed siebie z mysla ze pewnei gdzies dojde. Teren bardzo nie przyjazny....zimno, szaro, chyba jest wieczór....dookoła jakies drzewa albo to co z nich zostało...lekka mgła. Czuje się nie swojo.....czuje ze jestem obserwowany. Nagle obraz się zamazuje.....trzęsie się wszystko czuje jak moje ciało się rozciąga...slysze glosny smiech: HAHAHAHAHA!!!! Nagle wszystko ustaje......straszna cisza. Az boli. Ide dalej mowiac sobie: spokojnie to tylko TRIP! Ale jak tu się uspokoic kiedy Ja jestem w jakims innym swiecie w pelni swiadom i wszytsko co tu się dzieje jest tak realna jak zycie na codzien Doszedłem do jakies polany.....około 2km przede mną była gora na szycie ktorej był ogromny zamek.....skapany w chmurach fioletowych...wygladalo to jak scena z jakiegos horroru hehe. Potem stalo się cos dziwnego bo poczulem jakby pchniecie....upadlem i zrobilo się calkiem ciemno. Slyszalem jakies szmery.....i dziwne gluche odglosy. Zaczalem dostrzegac sciany....myslalem ze to koniec TRIPA ale gdy się podnioslem z ziemi zobaczylem ze jestem w jakims pomieszczeniu. Na scianach były obrazy z bitew.....ludzie na koniach.....plomienie. Chcialem podejsc do jednego z tych obrazow gdy nagle uderzylem o nie widzialna sciane...odrzucilo mnie do tylu. Zszokowany nie wiedzialem co mam dalej robic. Nagle do pokoju wszedl jakis czlowiek....miał na sobie dluga szate...dluga biala brode hehe teraz tak mysle ze był podobny do Gandalfa z wladcy pierscieni J Zapytal mnie o cos ale w nie znanym mi jezyku. Odpowiedzialem ze nie rozumiem. Popatrzyl na mnie i wyszedl. Po chwili wszedl do pokoju z kims jeszcze......było to strasznie dziwne bo wiem ze widzialem ta postac ale emanowala jakas energia ze po prostu zapomnialem jak ta postac wygladala....chyba było to zamierzone. Dziwna postac zapytala w moim jezyku czyli Polskim skad się tu wzialem? I kim jestem? Odpowiedzialem ze za pomoca specyfiku który zwie się Salvia jestem w stanie podrozowac po roznych swiatach. Postac wyraznie była zdumiona tym co mowie i zpaytala? Skad pochodze z jakiego swiata? Powiedzialem ze z ziemi a dokladnie z Polski hehe z roku 2010. Postac powiedziala cos na ucho Gandalfowi ;p Gandalf opuscil szybko pokoj. Postac wpatrywala się we mnie i odpowiedziala: czyli istnieja swiaty rownolegle.....wiedzialem. Wrocil Gandalf i zaczal cos mowic w moja strone....dziwnie się poczulem i nagle zemdlalem. Slysze stukot jakis znajomy. Jechalem na jakims wozie.....dwa konie go ciagly. Dojezdzalem na jakis plac.....dookoła pelno ludzi...rozwscieczony tlum. Rzucali we mnie jakimis kawalkami zywnosci. Nie widzialem co się dzieje. Ujrzalem szubienice!! Wystraszylem się! Kiedy to się skonczy? Ten TRIP trwa i trwa!!!! Boże pomóż mi......nie wiem czemu go prosiłem o pomoc bo nie wierze w Boga......jestesmy czyms wiecej niż tylko cialem fizycznym J Bóg, Adam ewa hehe to do mnie nie przemawia . Wyciagneli mnie z wozu i prowadzili na szubienice...krzyczalem ile moglem....prosilem...mowilem ze to pomylka jakas ze ja tylko palilem Salvie i nie miałem pojecia ze tu się znajde...przepraszam! Na nic to się zdalo. Zalozyli mi petle na glowe.....nie pytajcie co czulem bo tego nie da się opisac...takiego strachu to ja nigdy nie czulem.......mój pecherz był na skraju puszczenia zaworu Ty kreujesz wszystkie swiaty!!!!!! Uslyszalem takie slowa. Zaczalem się drzec i mocno wierzyc ze nie ma petli, nie ma tlumu. Ja kreuje wszytsko co tu się dzieje!!!!! Wydarlem się ile sil. BUM!!!! Leze..czuje w ustach ziemie.....pluje trawa i ziemia hehe lezalem gdzie na skraju lasu. W tym momencie musze przerwac bo był to przelom..ogromny przelom w moich podróżach!! Pierwszy raz wykreowałem i zmienilem bieg wydarzen..ja sam!! J Tyle razy palilem i w koncu krok na przod ogromny krok. Czy teraz będę mogl kreowac wszystko w Tripach?? Czy będę mogl się przenosic gdzie będę chcial?? J Dowiem się przy nastepnym paleniu....teraz wiem ze to jest możliwe. Chwile potem jak się przenioslem na skraj lasu poczulem ze cos mnie ciagnie w tyl...obraz się zamazywal i wiedzialem ze to już koniec podróży. Po kilku minutach zaczalem dochodzic do sobie.....wstalem z ziemi około 30m od miejsca gdzie palilem....czyli nie jest tak zle. Oczywiście spodnie cale ubrudzone podobnie jak koszulka heehe ale co tam....wypierze się. Od rana czulem chce zapalenia Salvi....czy to był jakis znak? Bo miałem zrobic tak wielki krok w TRIPIE? Czyli Salvia przenosi nas do swiatow które już sa stworzone w nas samych? I kwestia czasu by nauczyc się na spokojnie po nich podrozowac i poznawac ludzi tam zyjacych J Niesmowita podróż. Już niemoge się doczekac kolejnego palenia.....sciezka się przetarla J Pozdrawiam.
  8. Dziś wrzuce kolejny TRIP ale pod wieczór bo teraz musz lecieć do garażu montować tłumik w aucie. Pozdrawiam
  9. Witam J Wrzuce tutaj TRIP z marca....dokładnie 24 Marzec. Dość ładny dzień jak na Marzec.....zanudzam w domu. Powoli zbliżał się wieczór a ja z nudów postanowiłem zapalić Salvie i zagłębić się w ten tejemniczy świat J Dziewczyna wyszła do koleżanki więc chatke mam tylko dla siebie...dlaczego tego nei wykorzystać? Nikt nie będzie mi przeszkadzał J Szybko nastała godzina 22.00................nie wiem czemu ale lubie o tej godzine palić....muszą być przynajmniej dwie dwójki bo 22 to moja ulubiona liczba i towarzyszy mi od dobrych 4 lat. Usiadłem na podłodze, wyciągnąłem cały osprzęt ( bongo, zapalniczka, Salvia ) i przystąpiłem do rytuału. Sprzęt: Bongo 45 cm Zapalniczka żarowa Stuff: Susz Salvi: dwa średniej wielkości liście Ekstrakt x60 około 0,2 g Byłem bardzo podekscytowany.....jakieś 3h temu paliłem MJ i dość mocno się skatowałem Jeszcze odczuwałem działanie MJ ale takie zejściowe więc będzie w sam raz na wejście pani S. ;p Nabijam cybuch mixem suszu z ekstraktem i zaczynam. Najpierw kilka słów: Proszę was istoty o wyższej inteligencji i duchu Salvi o spokojną podróż i bezpieczną podróż do waszych światów J Używam różnych zdań przed podróżą...ale zawsze są szczere i mocno wierze w ich siłę. No to do dzieła J Rozpalam......jak zwykle Salvia wydaje ładne skwierczące dźwięki. Czy ktoś zastanawiał się jak może wyglądać Pani S??? Ja ją sobie wyobrażam jako ładną kobiete o czarnych włosach i brązowych oczach hehe poleciałem sobie ;p Wciągam tą piękną i jakże duszącą chmurę dymu ;p Trzymam trzymam i nie puszcze. Mijają sekundy a ja czuję już działanie Salvinorinu A....dłonie momentalnie spocone jak wyciągnięte z wody...czuje pot spływający mi po twarzy ale tutaj to już halucynacja.....często tak mam. Zaczyna mną kołysać hehe uwielbiam to J Wypuszczam dym bo wiem że w każdej sekundzie może nastąpić odrealnienie......szybko wciągam drugą chmure i odkładam bongo na stół. Trzymałem około minuty dym i wypuściłem.......NIC.......brak efektu. Co jest ku**a? Się pytam. Chwilkę pomyślałem i się uśmiechnąłem hehe znowu Salvia chce mnie wykiwać....tym razem się nie dam nabrać. Pewnie już lecę ale tamten świat nie różni się w ogóle od tego hmmm wstałem.....obróciłem się żeby zobaczyć czy moje JA nie zostalo na podlodze ale wszystko było w normie. Ide do kuchni otwieram drzwi..............kolejne drzwi ( nawet nie zaczaiłem, że ja niemam już drugi drzwi ). Otwieram kolejne drzwi i następne i znowu....otworzyłem może z 10 drzwi. Obróciłem się i zobaczyłem tunel....strasznie długi. Na jego bocznych ścianach mrugały światła pomarańczowo-niebieskie. No nic. Idę dalej. Ale zamiast drzwi była ściana. WTF?! Ściana zaczęła się wyginać i ale w odwrotną str do mnie....bardzo się wygięla i nagle BUM poleciała w moją str. I uderzyła mnie z dużą siłą...odczułem ból. Zacząłem lecieć z ogromną predkością cholera wie gdzie. Migały mi tylko światła przed oczami. Po chwili zatrzymalem się i doszło do mnie, że znowu Salvia mnie pozamiatała i nie wiem gdzie jestem....uwielbiam ten brak kontroli i totalny brak orientacji musisz sam sobie radzić i nie wiesz ile to potrwa jeszcze haha piękne. Zatrzymałem się w jakimś pomieszczeniu....wszytskie ściany były białe i na nich ruszały się czerwono-zielone szlaczki....coś jak DNA. Były wszędzie dookoła i na suficie też, nawet na podłodze. Dziwne uczucie miałem bo w sumie nie mogłem zlokalizować gdzie jest podłoga a gdzie sufit.....jakby w ogóle takie coś nie istniało...cięzko to wytlumaczyc. Nagle pomieszczenie zaczęło się kurczyć i kurczyć i gnieść mnie.....zacząłem krzyczeć...BUM wisze w przestrzeni jakieś a z mojego ciała wychodzi białe pomieszczenie!! Biała kula......unosiła się nademną i zaczęła rosną i rosnąć i mnie odpychać ciągle w nieskonczoność.....myślalem , że to trwa i trwa bez konca. Nagle kula zmieniła kształt na kwadrat i oddaliła się z ogromną prędkością. Coś mnie pociągnęlo za noge.......czarne plamy....białe plamy.....paski......kółka....spirale.....fraktale.....tyle pamiętam.......usłyszałem trzask!! I znalazłem się w wózku takim na dwóch kołach z drewna.......jechałem po trawie darłem się jak opętany....obróciłem się i zobaczyłem mojego brata który pchał ten wózek miał może z 10 lat ja 7. Taka scena miała miejsce w moim życiu dokładnie w tym samym czasie!! Puścił wózek a ja uderzyłem o płot sąsiada......betonowy BUM!!! Leżę i nie wiem co się dzieje....wszytsko wiruje......słysze głosy: - Nie żyjesz! - Zyję. - Nie żyjesz...jeszcze żyję.....skąd wiesz że żyjesz?? Masz na to jakiś dowód??? A może to się dzieje już po śmierci?? Skąd wiesz? Skoro nie zaznałeś śmierci?? A tego też jesteś pewien? Na 90% głos tak powiedział....starałem się to sklecić po TRIPE jak mogłem. Zawsze po TRIPE najpierw zapisuje rozmowy bo je najłatwiej pomieszać. TRIPA jako takiego się nie zapomina Nagle czuję że coś mnie znowu ciągnie i lecę gdzieś......wszędzie ciemno dookoła....słysze jakieś szepty......rozmowę. Czuję że wracam...widzę zamazaną sylwetkę w różnych kolorach....rozciągniętą hehe śmiesznie to wygląda....zaczynam się śmiać. To moja dziewczyna....wróciła od koleżanki i wystraszona mnie cuci ale już wie oco kaman hehe. Żadna inna by ze mną nie wytrzymała ;p Sama też probowała Salvi pod moją opieką...napierw szusz przez jakiś czas potem ekstrakt x5 i po 3 razach więcej już nie chciała ;p Powoli zacząłem dochodzić do siebie....wszytsko falowało i ruszało się J Po około godzinie wszytsko wróciło do normy.....małe kazanie wysłuchane i położyłem się spać....sny były rewelacyjne i tej samej nocy udało mi się odłączyć od ciała ale kilkanaście sekund tylko. Ćwicze OOBE ciągle tak dla jasności. TRIP trwał około 30min. Pewnie dużo rzeczy nie pamiętam. Ale naprawdę nie idzie zapamietać wszytskiego. To jak sny....które pamiętamy po części lub wcale. Choć nie miałem po Salvi jeszcze tak żebym nic nie pamiętał. Pozdrawiam.
  10. Dzięki za wypowiedzi odrazu temacik ruszył. No TRIP mega mi się podobał, nie było w nim złych emocji, przynajmniej nie za wiele. Co do Ganji to napewno mają swoją duszę, przecież to żywe organizmy są a wszyscy jesteśmy z tego samego źródła ;p Może w next TRIPE zaczną mi podpowiadać czym je nawozić? na co mają smaka? co zmienić? hehe. Ziben tak filmowałem swoje podróże już i zaprzestałem:D Nie da się tego oglądać....człowiek zachowuje się jak totalny świr, wydaje przy tym różne dźwięki:D lub kołysze się jak sierota a z ust leci ślina:D Samemu raz filmowałem, postawiłem fon na biurku i uchwyciłem tylko początek bo potem wstałem i polazłem do kuchni i nagrały się tylko krzyki, trzaski itd:D A po za tym nie chcę udostępniać takich nagrań ze względów bezpieczeństwa....w szczególności teraz gdy nic nie uprawiam, na szczęście.
  11. No różnie to z tym bieganiem jest ale nie jest to zbyt bezpieczne. Swego czasu wynosiłem wszystkie rzeczy z pokoju, które mogłyby mi zrobić krzywdę, dawałem dużo poduszek na podłoge i przy ścianach hehe. Na wcześniejszej stronie bodajże masz mój TRIP na łonie natury i tam przeszedłem około 100m od miejsca gdzie zacząłem palić. Niekiedy wogóle człowiek nie rusza się z miejsca. To jest zależny od natężenia halucynacji i ich formy. Niekiedy w TRIPIE biegnę przez lasy, pola jakieś i wydaje mi się, że przebiegłem dobry kilometr a w rzeczywistości leże na łóżku bez ruchu lub przechodze z pokoju do kuchni Ja na ogół palę sam, wtedy mam 100% otwarty umysł na doznania, nie musze się martwić kimś bo jestem sam hehe. Ale oczywiście jakiś przyjaciel zaufany jak najbardziej jest wskazany. ale oczywiście nie może przeszkadzać nam. śmiać się czy wkręcać jakiś głupot bo to tylko może zniszczyć TRIPA lub wprowadzić go na bardzo złe tory co może skończyć się dla nas dość źle. W sumie bardziej źle dla naszej psychiki. Dobrze jak taka osoba wie co to Salvia i sama paliła i rozumie oco biega. Co do tego palenia wspólnego hmmm może będzie okazja...czemu nie. Pozdrawiam.
  12. WItam Po dłuższej nie obecności wracam hehe. Miałem na głowie trochę spraw teraz i moją pierwszą uprawkę IN Door więc nie miałem czasu by palic SD ale teraz gdy uprawka sobie już sama radzi wszystko idzie w dobrym kierunku postanowiłem, że zapale w końcu Salvie. Wtorek godzina 16.00 naszła mnie ochota na zapalenie Salvi a więc otwieram szafkę i wymuje sprzęcik....musze zobaczyć co mam jeszcze i ile? Patrze i widzę, że mam tylko ekstrakt x60 około 2g i x5 około 1g buuuuu. No i suszu dośc sporo jeszcze. Rozmyślałem przez chwile co zaplaić? X5? Napewno da fajne przeżycie ale czy tego dziś potrzebuje? Może być za słaby do tego co chce doświadczyć....a czuję sie dziś super i humor dopisuje, czuję się na siłach więc może X60? ( Samo wypowiadanie tej nazwy powoduje gęsią skórkę u mnie ). Przeleciała mi jakaś myśl przez głowę: zapal x60! A więc niech tak będzie...odpowiedziałem sobie na głos. Uważam, że takie zabłąkane myśłi, które przelatują nam przez głowę przez ułamek sekundy są najabrdziej trafnymi, więc pójdę za radą pewnie jakiegoś mojego duchowego pomocnika Na razie jest za wcześnie jeszcze. Poczekam spokojnie do 22 przynajmniej. Posiedziałem trochę na kompie ale nie długo już. Zalogowałem się na trawka.org i zostawiłem kompa włączonego z muzyczką z winampa. Położyłem się i zacząłem się relaksować, odprężać, wyrzucić zbędne mysli z głowy. Nie chcę żeby w czasie TRIPA jakieś głupie i bez sensowne myśli, które nazbierały się przez dzień zrobiły mi kogel mogel z mózgu:D choć pewnie i tak będzie jatka:D Dochodziła 21.00.......byłem lekko zestresowany ale to normalne...zawsze tak mam przed tym ekstraktem. Ale z drugiej strony byłem cholernie już podniecony samą tą myślą, że za godzinę doznam POTęŻNEGO TRIPA Godzina 21:45 Siadam sobie na dywanie...sprzęcik gotowy. Muzyczka w tle sobie leci, palą się kadzidełka. Zupełna ciemność tym razem, bez świeczek. Pali się tylko jedna świeczka zaraz przy mnie, żebym widział gdzie co i jak nabić hehe. Ale po spaleniu odrazu ją gasze. Sprzęcik: Duże bongo 60cm Zapalniczka żarowa Stuff: Susz 2 średniej wielkości liście Ekstrakt x60 około 0,2g Nabijam wszystko do Cybucha i rozpalam. Pali się ładnie hehe....jest równo 22:00. Biorę potężną ilość dymu do płuc. Trzymam długo, patrze na świeczke a płomień robi się większy i wygina się raz w lewo raz w prawo...odrazu banan na twarzy ( będzie dobrze ). Wypuszczam dym...kołysze mną na wszytskie strony...poprostuje czuję ta MOC już...to tak jak odpalenie silników rakietowych w promie kosmicznym, wszytsko się trzęsie chuczy i czekamy na start. Biore szybko drugi potężny buch i odkładam dalej bongo. Trzymam dym. Płomien świeczki tańczy sobie, po chwili zaczyna się robić coraz większy....rozświrtla pokój, dostrzegam ściany coraz wyraźniej a na nich jakieś malowidła, ożywają, ruszają się i falują.....wypuszczam dym wprost na płomień świeczki...dym obkręcił się dookoła płomienia i go zgasił. Nastała całkowita ciemność. Czuje duże ciśnienie na glowie....słyszę jakieś odgłosy...szelesty jakby. Nagle pokój się rozświetla. Świeczka się zapaliła. Ale czy to mi się wydaje tylko? Nie mam pojęcia. Siedze i nie mogę się poruszyć. Znowu malowidła na ścianach...ruszają się. Widzę ludzi...biegną. Słyszę okrzyki jakieś....czuję jakby byli tóż obok. NAgle głośny TRZASK! i ktoś wbiega mi do pokoju....prawie zrobiłem pod siebie hehe. Był to jakiś mężczyzna z włócznią...cały nagi, brudny, miał tylko jakąś przepaske na kroczu rozglądał sie po pokoju. Był dosłownie 2m odemnie. Mnie aż wygieło do tyłu ze strachu i zdziwienia. Nagle pobiegł dalej i wbiegł w ściane...tak poprostu wbiegl w ścianę i znikł. Już nie było mojej ściany...widziałem roślinność...dżunglę. Wstałem z niedowierzaniem w oczach. Tak wiem, przeżywałem to wiele razy juz...ale za każdym razem nie da się tego pojąć i człowiek nie wierzy w to co widzi i jest zafascynowany tym co się dzieje. Rozglądam się na boki i widzę boczne ściany pokoju, meble itd. a na wprost dżunglę. Zastanawiam się czy tam wejśc....bałem się. Ale ciekawośc wzieła górę...zrobiłem może dwa kroki do przodu i dżungla sama ruszyła w moją stronę i ogarnęła mnie z każdej strony. Obróciłem się ale wszędzie tylko rośliny. zacząłem zdenerwowany iśc przed siebie. Nie było zbyt ciemno....musiało być chyba poźne popołudnie. Spoglądając do góry dostrzegałem prześwity światła lekko pomarańczowego. Po chwili coś przebiegło zaraz obok mnie...zdębiałem. Usłyszałem warrrczenie. Nie czekałem nawet chwili dłużej...odrazu w nogi. Nigdy tak szybko chyba nie biegłem jeszcze...nagle poczułem, że się unosze w powietrzu fioletowe nici rozpętały się dookoła mnie i stworzyło pomost.....zwierzęta latały bez skrzydeł...drzewa rosły w drugą stronę....nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje? Wszystko zielone.....widziałem czarne plamki, które wyglądały jak domy bez dachów a z nich zaczęły wyrastać olbrzymie ganje. Ogromne. upadłem na trawę. A dookoła mnie rosły ogromne jak sekwoje Krzaczki Marihuany. Albo to ja byłem taki mały. Choć zdźbła trawy były normalnej wielkości...chyba. Zapach Ganji unosił się w powietrzu...czułem się rewelacyjnie. Z jednej łodygi wypływała żywica i płynęła strumieniem w dół zbocza. Ogromny wodospad żywiczny....szum żywicy jak wody. Spojrzałem w dół a tam było ogromne jezioro żywicy I aż po horyzont rosły ogromne drzewa Marihuany. Tak drzewa...bo krzaczki to nie były napewno. Nie wiedziałem co mam robić? Zacząłem z niższych gałęzi zrywać ogromne topy....ręce mi śię strasznie kleiły...nie mogłem oderwac topów od dłoni. Byłem w raju:) nagle zacząl padać deszcz...zielony deszcz. Smakował jak zioło otworzyłem usta i spijałem ile mogłem...całkowicie odleciałem...zapomniałem że to TRIP...porwało mnie bez reszty. Upadłem na ziemię....drzewa lekko pochyliły się nademną jakby chciały sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku:) Zauważyłem spadający liści...lekko unosił się na wietrze, był coraz bliżej i bliżej. Nie mogłem się poruszyć.....liść spadł mi na twarz. Poczułem odprężenie hehe kurde czy ujarałem się nie rzeczywistym ziołem podczas TRIPU na SAlvi?:D Poczułem, że się przemieszczam i ciagle czułem czyjąś obecność obok mnie. Nagle ujrzałem przed sobą filoetową ścianę lub coś podobnego. Wyginała się raz w moją stronę raz w przeciwna wydając przy tym charakterystyczne dźwięki jakby : Ouuułyyy Ouułyyy Nagle to coś zaczęlo się zbliżać do mnie....wyciągnąlem ręce, które wtopiły się to coś. Poczułem szarpnięcie i byłem już w tym czymś. Widziałem tyllko kolor fioletowy...ciemny fiolet i nic więcej i odczuwałem ciepło. Zacząłem dostrzegać jakieś małe świetliste coś, latało dookoła mnie i piszczało. Starałem się to odgonić ale jak tylko machnąłem ręka w jedną zgraje tego czegoś...pojawiało się tego dwa razy więcej. Przyjrzałem się temu bardziej i dostrzegłem, że to są galaktyki!!!! Miliony galaktyk, układów słonecznych. Byłem w szoku. Poczułem się przeogromnie olbrzymi...nie da sie opisać tego uczucia. Czułem, że jestem przepotężny i jednym dmuchnięciem moge zniszczyc tysiące galaktyk. Gdzieś w oddali ujrzałem jasne światło....raziło po oczach. Usłyszałem piiiiisk i coś uderzyło mnie w czoło.....wyjąkałem tylko Aaahhh! Czułem, że się kręcę jak w pralce....zrobiło mi się nie dobrze. Zwymiotowałem. Na tym TRIP sie skonczył. Zacząłem powoli odczuwać podłoże twarde, coś mnie uwierało w plecy. Po chwili doszło do mnie, że jestem jakiś poskręcany:D byłem w rogu pokoju z głową do dołu to jakbyście chceli zrobić przewrót w przód ale napotkali ściane i w połowie przewrotu utknęli na niej hehe. docząłgałem się do drzwi po ciemku. Trochę to trwało. Ale w koncu sie udało i zapaliłem światło. Stół przewrócony, świeczka zmiażdzona i wprasowana w dywan książki z półki porozrzucane po całym pokoju...monitor wisiał z biurka na kablu. Totalny rozpizdziel....co ja tu nawyrabiałem i o dziwo nie zwymiotowałem...musiała to być halucynacja. Była 22:31 no ale TRIP skonczył się gdzieś 25 po 22 jakoś tak. Dziś czuję sie nawet dobrze choć jeszcze lekko oszołomiony TRIP reeewelacyjny....poprostu bajka Założe się, że moja uprawka wpłynęla na wizje lasów GANJI w TRIPIE. Cos pieknego Pozdrawiam.
  13. JapkoDre

    THC + Alkohol

    MJ + Jack Daniels + Cola + Lód = Cud
  14. JapkoDre

    THC + Alkohol

    Tak jak piszą....2-3 browarki przed i potem MJ i jest dobrze hehe po paleniu broawrek również jak najbardziej wskazany.
  15. Hahaha no ładnie Dobrze, że nikt was nie widział bo mogłoby się skończyć wywózką na jakiś oddział zamknięty Można zauważyć w Twoich Tripach kilka zgodności. Pociąg był w pierwszym TRIPIE i trzecim a na drugim TRIPIE paliłeś na jakimś polu. W trzecim TRIPIE był już pociąg i pole. Niewiem..pomyśl nad tym troche może to coś oznacza. Spoko Tripek...uśmiałem się hehe. Pozdrawiam.
  16. Ja paliłem Salvie często nawet codziennie i za każdym razem było coraz mocniej, głębiej i dłużej oraz bardziej realistycznie aż w końcu nie mogłem znaleść czegoś co by mi powiedziało, że to już świat Salvi bo przejścia niekiedy były tak płynne, że nie dostrzegało się różnicy. Potem paliłem już raz w tyg. niekiedy dwa razy i tak zostało Co do Twojego TRIPA to nie możesz sugerować się tym, że teraz miałeś słabiej niż ostatnio bo wzrosła tolerancja. Na moc twojego TRIPA mogło mieć dużo czynników wpływ. Jeśli masz kolego dostęp do ekstraktu jeszcze to zapal go samemu lub ewentualnie z bratem jako obserwator w razie czego i zrób to w nocy, w cieplym mieszkaniu, zgaszone światła, świeczki, kadzidełko, ewentualnie cicho jakaś muzyka relaksująca. Zapal z bonga i używaj zapalniczki żarowej....wtedy Salvia Ci pokaże prawdziwą MOC a Ty już nie powiesz, że tolerancja wzrosła Salvia ma to do siebie, że po każdym kolejnym paleniu jest coraz mocniej...taki prezent od Pani Salvi hehe. Pozdrawiam.
  17. Ndnf fajny TRIP raport i ciekawe przeżycie. Tylko nie rozumiem po co mieszasz Salvie z tytoniem? Jeśli masz dla tej rośliny szacunek to nie mieszaj jej z tą trucizną. Jeśli masz susz to jak najbardziej do ekstraktu będzie odpowiedni.....ewentualnie MJ ;p Tylko powiedz mi jeszcze jaki ekstrakt paliłeś bo nie widze tego w opisie? Marco86 powiem Ci, że z początku też tak miałem po paleniu Salvi, że super przeżycie ale nie ciągnie człowieka do zapalenia raz jeszcze.....dziwne uczucie. Pamiętam, że paliłem w odstępach po 4tyg a to i tak po tym czasie wydawało się mało bo nie czułem nadal chęci. Ważne jest żeby to przemóc i potem jest już coraz lepiej i chętnie się popala Salvie i z utęsknieniem czeka na kolejny TRIP Ja niewiem kiedy zapale znowu Salvie życie mi się troszkę pogmatwało...problem zdrowotny. W czwartek dowiem się jak poważny...ale przeczucie mam złe, podobnie jak sny przez ostatnie dni. Życze owocnych podróży.....jeszcze się odezwe. Pozdrawiam.
  18. "jakby "naciągło" tzn zaczał sie taki jeden wir i zatrzymało i to taj jakiś czas" Podoba mi się to zdanie :zbakany: Ludzie ożywcie ten temat Palcie Salvie dzień i noc a będzie w was MOC. Pozdro.
  19. Stan w którym się znajdujemy podczas palenia Salvi i tego co doświadczamy wtedy i nie mówie tu teraz o wizjach ale o przemyśleniach - można zrozumieć tylko będać pod wpływem Salvi i to czego się dowiadujemy można wytłumaczyć tylko wtedy tak naprawdę w 99% ale jak wiadomo nie da się tego zrobić podczas fazy....ale też ciężko jest znaleść słowa, którymi można by było to opisać. A po fazie Salvinorum A, już niema takiego stężenia w nas i również nie idzie już opowiedzieć co się zrozumiało pomimo, że to zostaje w nas i wiemy oco chodzi. Wiem, że strasznie to pokrętne ale tak właśnie jest. Hehe Dlatego zachęcam do palenia Salvi, oczywiście z głową i wtedy będziecie wiedzieć o czym pisze. I bardzo ważne: Gdy palicie susz i praktycznie nic nie czujecie, nawet jakiegoś falowania obrazu, nie olewajcie tego. Ważne żeby było cicho w pokoju, w kórym to palicie. Skupcie się wtedy, zalecam też zamknięcie oczu ale nie jest to konieczne. Efekty są zawsze ale więkoszość osób paląc to i nie czujać jakieś tam "fazy" olewa to wstaje zapomina o sprawie a to jest WIELKI błąd. Bo nawet jak "nic" nie czujecie to Salvia działa ale trzeba to dostrzec. Ja się skupiam, czasem zamykam oczy i otwieram i tak na przemian. I myśli same przychodzą do głowy, rózne, zawiłe, takie których nie da się opisać ale jak ich doświadczycie to będziecie w szoku. I dopiero jak faza zejdzie to zrozumiecie tak naprawdę że niby takie nic ale z drugiej strony było to potężne doświadczenie inne od wszystkich. Pozdrawiam.
  20. WItam. Jestem jeszcze pod wpływem Salvinorinu Dziwnie się czuję. wszystko ucieka lekko w prawą stronę a ja siedząc na krześle czuję się jak bym siedział pod kątem 45 stp. hehe Zapaliłem susz i strasznie pokrętna faza mi się włączyła. Najpierw pomyślałem że wkręcam swojego przyjaciela w coś i film poleciał...zrobiłem to wszystko...nagle do mnie doszlo że przecież ja siedze nadal w pokoju i wkręciłem się sam w to, że wkręcam przyjaciela ale uczucie, że to zrobiłem własnie.......nadal pozostaje. Potem strasznie pokrętna myśl mnie naszła i jakby zrozumienie świata aż dostałem strszanej gęsiej skórki aż bolesnej, która nadal się utrzymuje. W tym zrozumieniu naszła mnie również myśl, że świat rzeczywisty jest całkowicie nie rzeczywisty......i tylko świat Salvi jest prawdziwy i ja będąc w nim teraz to dostrzegam...zobaczyłem to wszytsko jakby na płycie chodnikowej która stworzona jest ze wszytskiego co na ziemi i na niej zawrte jest to co pomyślałem Niesamowicie cięzko to wytłumaczyć hehe. Dobra uciekam zapalić raz jeszcze Hot Raport
  21. Witam. Zawsze mieszam ekstrakt z suszem, dokladnie to miele na male kawalki i mieszam i jest wystarczająco mocno nie próbowałem samego ekstarktu palić ale czemu niby miało by to osłabić efekt końcowy? I ogólnie chyba ciężko by było nabić sam ekstrakt bo jest zbyt sypki. Jest nabite 0,2g ekstraktu i obojetne czy jest nabite na początku czy wymieszane....nie zmienia to faktu, że te 0,2g tam jest A palone samo dało by taki sam efekt myślę. Chociaż na logikę biorąc to tu jest ekstrakt palony z suszem więc powinno być mocniej bo susz przecież też daje jakieś efekty Pozdrawiam.
  22. W związku z powstałym Tematem wrzuce tutaj mój TRIP na AYA przeniesiony z TRIPÓW NA SALVI DIVINORUM. Proszę kogoś z moderatorów o usunięcie TRIPA na AYA z tamtego tematu Witam A więc tak. 6 stycznia czyli dzień po ostatnim paleniu Salvi czułem się dość zmęczony psychicznie. Uśmieżałem ból dużymi dawkami MJ po 3 dniach palenia MJ i poukładania sobie wszystkiego w główce w końcu poczułem się sobą Powiem wam, że miałem momenty że już nie wróce do stanu normalności jaką miałem wcześniej ale, pobycie z samym sobą przez te pare dni pomogło. 10 stycznia wszedłem na strych, otworzyłem skrzynkę, odwinąłem kilka ręczników i oczom moim ukazał się pojemnik próźniowy z AYA Niemam pojęcia ile i jakich składników zawierała ta AYA ale z tego co znajomy mówił jest to wywar sporządzony przez jednego z szamanów, którego on zna osobiście i zapewnił mnie, że wszystkiego jest tam pod dostatkiem i podróż będzie konkretna. Wziąłem pojemnik do siebie do pokoju i położyłem go w ciemnym miejscu zapaliłem wieczorem koło niego świeczke i usiadłem i zacząłem medytacje. TRIP planowałem na 12 stycznia. 11 styczeń. Od rana już zacząłem swoją dietę, składała się ona z ryżu i potartego do niego jabłka obranego ze skórki. Taki posiłek spożyłem 3 razy przz cały dzień i piłem dużo wody. Musze wam powiedzieć że nie odczuwałem głodu. Wieczorem znowu świeczka i medytacja przy AYA. 12 styczeń WIELKI DZIEŃ Zjadłem śniadanie..wiadomo co ;p Zadzwoniłem do znajomego, który ma doświadczenie z AYA i umówiłem się na spotkanie. Wolałem żeby przyjechał do mnie bo u siebie większość podróży odbywałem więc to miejsce będzie odpowiednie. Po południu zjadłem ostatni posiłek niezbyt duży, tak żeby nie odczuwać głodu. Sesje z AYA planowałem na godzine 22:22 Moją ulubioną liczbą jest liczba 22 i ogólnie w moim życiu liczba 2 lub też 22 ma duże znaczenie i towarzyszą mi od dłuższego czasu więc TRIP 12 stycznia o godzinie 22:22 O godzinie 18 przybył do mnie znajomy. PogADALIśmy trochę, przedstawił mi kilka wskazówek, pogadaliśmy o Salvi też... jak się okazało ma też duże z nią doświadczenie. O godzinie 20....przelałem AYA do garnuszka i zacząłem podgrzewać. Wywar ma się tak grzać około 2h ale nie gotować. Znajomy spoglądając na wywar powiedział że jest to mocna mieszanka...poznał to niby po kolorze hehe, był bardzo ciemny prawie jak kawa. W kuchni unosił się dziwny zapach niezbyt przyjemny hehe. O godzinie 22 wywar przelałem do kubka...wyszło gdzieś 250ml może troche więcej. Odstawiłem kubek aby się troszke schłodził wywar. Zacząłem medytacje. Powiem wam, że czułem narastające emocje, lekkie poddenerwowanie, no nieda się tego całkowicie wytłumić ale z drugiej strony bardzo się cieszyłem że mogę spróbować AYA i to prosto z lasów amazoni o godzinie 22:22 zacząłem pić wywar....co mogę powiedzieć hehe nie jest smaczny Smakuje jak...ciężko coś tu znaleść no jest ohydny poprostu, gorzkawy, cierpki blee ale jakoś to przełknąłem. Nie piłem nic bardziej ohydnego. Po wypiciu odrazu miałem odruch wymiotny ale go powstrzymałem. Położyłem się...w tle leciała muzyka jakaś indiańska, szamańska, bębny, śpiewy....przyniósł ją znajomy. Kazał mi się odprężyć i wsłuchać w muzyke..tylko JA i MUZYKA....on będzie ciągle obok, niemam się niczego obawiać. Muzyka coraz bardziej dudniła w mojej głowie....czułem że odlatuje Po jakiś 15-20 minutach zaczęło się. Już nie słyszałem muzyki , nie musiałem jej słyszeć ona była we mnie, ona słuchała mnie. Stworzyliśmy jedność, całość, idealnie współgraliśmy...o BOże te myśli, były niesamowite, to całkowite zrozumienie. Poczułem że wiem wszytsko, moge odpowiedzieć na każde pytanie. Po chwili ujrzałem ogromnego tygrysa był zielony i miał 3 ogony, głośno warczał i rzucił się na mnie. Walczyłem z nim długo i zawzięcie w końcu upadłem z wyczerpania a tygrys rzucił mi się do gardła...poczułem że musze zwymiotować...nie dałem rady i puściłem pawia. Na szczęscie do miski którą trzymal znajomy...po chwili zwymiotowałem jeszcze raz i BUM widziałem miasto, całe świeciło, promieniało jakimś blaskiem. Spotkałem indian, rozumieliśmy się, mówiłem w ich języku. Pokazali mi dżungle w której nagle się znaleźliśmy a potem świątynie i też w ułamku sekundy już w niej byliśmy. Znowu ten tygrys, stał i patrzył na mnie...leżałem na jakimś ołtarzu...setki myśli bombardowało mój umysł. Lawina odczuć, widziałem rzeki które przepływały przez mój mózg, który był jakby filtrem i wyłapywał tylko te myśli z którymi chciał się zmierzyć ale było tego tyle, że nie mogłem sobie z tym poradzić. Krzyczałem i prosiłem żeby to się skończyło, nie dawałem rady. Znajomy mnie uspokajał, zmierz się z tym, to jest ta chwila, dasz rade, ty kreujesz to co widzisz. Naprawde wiedział co mówi, dobrze zna się na AYA Myśli lekko zwolniły a ja mogłem zastanowić się nad nimi...było tu dużo intymnych spraw o który nie będę pisał ale są bardzo osobiste i naprawde po tej podróży czułem się dużo lepiej i mogłem im sprostać i załatwić kilka spraw bo w końcu to zrozumiałem Potem bardzo dziwne myśłi zaczęły bombardować mój umysł: o czym myślą moi znajomi? jak widzą świat? ja mnie postrzegają? Jakie miewają sny? Takie bombardowanie moje umysłu pytaniami i staraniem się na to odpowiedzieć i zrozumieć to. trwało do godziny 23.40 mniej więcej. Potem nagle wszystko ustało i ujrzałem układ słoneczny ale nie był to nasz układ bo było tam 14 planet i 2 słońca, widziałem go dokładnie i długo i ta totalna cisza, przerażająca. Układ zaczął się oddalać a ja coraz bardziej widziałem sylwetke tygrysa, planety i słońca stanowiły jego plamy na sierści. Zaczął biec w moją stronę i znowu rzucił się na mnie ale po chwili odskoczył na bok i spojrzał groźnie zjego pleców wyrosły skrzydła i odleciał zostawiając za sobą świecący pył który połyskiwał tysiącami kolorów ( to było jak jakaś bajka, nie da się wyrazić odczuć ). Potem nastąpiła seria różnych wizji, setek a może nawet tysięcy przeskakujących klatka po klatce, były to bardzo dziwne wizje miejsc, których wcześniej nie widziałem i ludzi oraz zwierząt. Nie było ani jednego momentu w którym mógłbym powiedzieć że to pamiętam lub że to widziałem kiedyś. TO było jakby wspomnienia kogoś innego. Piękne miejsca...pamiętam dużo zieleni i zwierząt ale zwierzęta miały niespotykane kolory...widziałem lwy które były niebiesko-pomarańczowe. Trawa była fioletowa ale też zielona No niesamowite. Poczułem się jak nie JA...czułem że stoję obok siebie i obserwuję toczącą się sytuację. Spostrzegłem całe swoje życie z widoku drugiej osoby....wszytskie moje wspomnienia powróciły i moje życie zaczęło mi przebiegać przewijane z bardzo dużą prędkością jak przewijanie filmu na podglądzie. Życie dobiegło końca...nastąpiła straszna nostalgia, żal, załamka, że nie zrobiłem tylu rzeczy jeszcze, że nie zrobiłem czegoś tam i jeszcze czegoś, że mogłem coś zrobić tak a nei inaczej i takie myśli zaczęly znowu spadać na mój umysł. Widziałem swój pogrzeb nawet Potem tygrys znowu się pojawił i powiedział, że wcale to nie musi tak wyglądać, tak będzie jeśli nic nie zmienisz. Byłem w szoku, czy ja naprawdę widziałem swoją przyszłośc?? Niesamowite. Po chwili myśłi ustały a ja poczułem się lżej Około godziny 24.25 AYA uwolniła mnie ze swojego uścisku czułem się wyczerpany doszczętnie...znajomy pomógł mi usiaść na łóżku. Po około godzinie jakoś się pozbierałem i byłem w stanie rozmawiać już w miare normalnie. TRIP ten calkowicie różni się od tego na Salvi może w opisie aż tak tego nie widać ale tak jest. jest dużo przemyśleń które trwają dłużej niż cały TRIP na salvi. Wizje na AYA nie zmieniają się tak gwałtownie jak na Salvi. Poprostu jakaś scena trwa naprawdę długo 15-20 min. w tym samym czasie na Salvi mamy 10-20 róznych scen hehe. Jak mówiłem wcześniej od tego momentu nie czuje chęci palenia Salvi ale nie smuci mnie to Pewnie jeszcze zapale Salvie ale narazie musze odpocząć TRIP na AYA dużo pozmieniał w moim życiu Napewno jeszcze kiedyś sprobuje. W tripie na AYA działo się jeszcze napewno sporo ale niestety nie zapamiętalem wszystkiego. Zastanaiwam się ile w tym mogło być autosugesti o tym całym mieście El Dorado hehe bo w mojej podróży też odwiedziłem jakieś miasto. Ciekawe czy czytanie o tym przed Podróżą ma wpływ na poźniejsze wizje w niej zawarte? Pozdrawiam.
  23. Witam. Trochę z braku czasu niemam kiedy napisać TRIPA, mam teraz na głowie małe przedsięwzięcie hehe;p Ale postaram dziś się coś napisać....wolne od pracy to czasu trochę będzie a działo się oj działo Pozdrawiam.
  24. Witam Widzę, że temacik lekko ucichł a to nie dobrze. Marco, Berylium?? Jak tam wasze eksperymenty z rośliną? Ja paliłem od spotkania z AYA, raz susz tylko hehe i było dość mocno Ale napisze o tym później bo teraz lece do pracy. Pozdrawiam.
  25. Witam Marco by rozwiać Twoje obawy....to Ja pisałem ten Trip Raport;) AYA naprawdę we mnie zmieniła kilka aspektów.....robię rzeczy, których wcześniej nie robiłem lub robiłem dawno temu. Np. najbardziej mnie dziwi, że zacząłem rysować. Kiedyś jak byłem młodszy dużo rysowałem....komiksy, jakieś postacie z bajek, gier itd. lubiałem to ale jakoś to minęło i od dobrych 7lat już tego nie robiłem a tu proszę znowu rysuje hehe. Ponoć inaczej się zachowuje trochę, zauważyli to znajomi i dziewczyna oczywiście ale nie wpływa to na gorsze relacje z nimi czy coś w tym względzie...nie nie. Nawet lepiej się dogadujemy hehe ;p I dobra nowina dla was...czuję chęci palenia Salvi znowu Dziś się nastawiam na susz Wieczorkiem popale sobie troszkę. Czekam na wasze Trip Raporty Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+