Skocz do zawartości
nasiona marihuany

seedbay

Od dziś marihuana w Czechach jest lekarstwem. "To sukces, ale czemu nie ma refundacji?"


Recommended Posts

Opublikowano
Cytat

 

Od dziś marihuana w Czechach jest lekarstwem. "To sukces, ale czemu nie ma refundacji?"

1 kwietnia marihuana znika w Czechach z listy substancji zakazanych i trafia do spisu leków. Nowelizacja prawa o narkotykach, zatwierdzona przez deputowanych i senatorów, podpisana przez byłego prezydenta Vaclava Klausa, budzi jednak kontrowersje.
- Sam fakt legalizacji marihuany jest już sukcesem. To ogromna pomoc dla ludzi chorujących na stwardnienie rozsiane, chorobę Parkinsona czy AIDS - mówi dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Karola w Pradze Tomasz Zima.

"Czemu państwo nie refunduje?"

Problem jednak tkwi w szczegółach. Narkotyk będzie dostępny w aptekach na elektroniczne recepty, ale za pełną odpłatnością. Tymczasem chorzy uważają, że marihuana na receptę powinna być refundowana przez państwo. Do tej pory pacjenci za importowany lek, którego składnikiem są konopie indyjskie, musieli płacić 8 tysięcy koron i wielu nie było na to stać.

Pierwszą partię marihuany Czesi sprowadzą z Holandii. - Niestety, ceny będą dyktować importerzy - mówi Martin Pliszek, szef wydziału prawnego w ministerstwie zdrowia. - Ich wysokość będzie zależna od warunków importu i dystrybutorów.

Jednocześnie Pliszek uspokaja, mówiąc, że legalnie sprzedawana holenderska marihuana w aptekach nie powinna kosztować więcej niż 250-350 (40-56 zł) koron za gram. Pacjent miałby mieć prawo do zakupu miesięcznej dawki wielkości 5 gramów.

I tak trzeba iść do dilera

Pacjentów i samych polityków takie tłumaczenie jednak nie uspokaja. Ponieważ w aptekach cena leku będzie wyższa niż na czarnym rynku, a miesięczne normy niskie, chorzy nadal będą kupować marihuanę nielegalnie. Na czarnym rynku cena grama tego narkotyku wynosi 130-200 koron (20-30 zł), jest więc niższa od tej, która ma być w aptekach. - Ministerstwo nakręca jedynie dobry biznes handlarzom narkotyków, rywalizującym z dystrybutorami - twierdzi deputowany opozycyjnej CzSSD Iirzi Koskuba.

W ogródku krzak marihuany

66-letni Zdenek Majzlik, emerytowany pracownik siłowni jądrowej w Temelinie, uprawia konopie w swoim przydomowym ogródku. Marihuany potrzebuje dla 45-letniej córki, chorej na stwardnienie rozsiane. - Nie stać mnie na kupno narkotyku od handlarzy, a uprawiając marihuanę, jestem traktowany jak dealer i nieustannie grozi mi więzienie. Czuję się zaszczuty. Czekam, kiedy ktoś z sąsiadów złoży na mnie donos i policja wkroczy na moje podwórko. Córka potrzebuje dziennie 5 gramów marihuany, więc limity ustalone w aptekach wydają mi się śmieszne. Muszę ją uprawiać. Kupując ją na czarnym rynku, musiałbym miesięcznie wydać 22 tys. koron (ponad 3,5 tys. zł). Skąd miałbym na to brać? Dlatego uprawiam 18 krzaków konopi. Może, zamiast sprowadzać marihuanę, należało zalegalizować jej przydomową uprawę w celach leczniczych ? - zastanawia się Majzlik.

Czesi palą skręty

Wielu Czechów obawia się, że legalizacja doprowadzi do rozkwitu czarnego rynku. Marihuana jest bowiem i tak najbardziej rozpowszechnionym w Czechach narkotykiem. Według sondaży próbowała jej ponad połowa Czechów w wieku od 15 do 34 lat.

Czechy należą do najbardziej liberalnych w Europie, jeśli chodzi o narkotyki. Od 1 stycznia 2010 roku posiadanie małej ilości środków odurzających, w tym marihuany, zaliczanej do grupy tzw. narkotyków miękkich, jest wciąż nielegalne, ale nie jest karane.

Rodzi się także pytanie o uczciwość lekarzy przepisujących leki na receptę. - Będziemy kontrolować sytuację. Mamy dostęp do centralnego rejestru pacjentów. Nie może być tak, że chory otrzyma recepty jednocześnie od kilku lekarzy - twierdzi Jindrzich Voborzil, krajowy koordynator do spraw walki z narkotykami.

Ministerstwo zdrowia uważa, że sytuacja poprawi się w roku 2014, po powstaniu krajowych plantacji konopi, zakładanych pod nadzorem Państwowego Instytutu Kontroli Leków (SUKL). Martin Pliszek zapowiada, że SUKL będzie wydawał firmom koncesje na uprawy, które wpisze do specjalnego rejestru i będzie odbierał towar po 70-80 koron za gram suszu. - To też niczego nie rozwiąże. Takie plantacje będą dobrym biznesem dla nielicznych rolników, a nie dla pacjentów - uważa wiceprzewodnicząca senatu Alena Gajduszkova.

Rolnicy też nie wykazują entuzjazmu. - Nie zostały wydane żadne rozporządzenia. Dopiero w przyszłym roku ministerstwo zdrowia określi warunki upraw w kraju - mówi dystrybutor konopi Michal Jakesz.

 

 

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Dodam tylko tyle, że w Polsce wszelkie substancje psychotropowe zwalczające ból (tzw. narkotyki), są dostępne na receptę, za którą płaci się najczęściej ryczałt 3,20 zł, resztę ceny finasuje NFZ czyli my wszyscy, którzy płacimy składki zdrowotne. Wskoczyć na listę refundacyjną to długa i kosztowna droga przez mękę.

 

Wcale się nie dziwię, że czescy rolnicy nie wykazują entuzjazmu, skoro całość uprawy pod kontrolą Pańśtwa i marne grosze ze sprzedaży, a kokosy dla aptek, które narzucą dodatkową marżę i oczywiście Państwa, które przytnie na tym najwięcej jako kontrolujący wielki brat.

Gość
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+