Skocz do zawartości
nasiona konopi

grower

Recommended Posts

Opublikowano

Zajebiaszcze trofeum :razz: !

Fajnie mieć pamiątki po różnych przygodach :).

Byndzek ile cię w końcu trzymało od startu to totalnego spłukania ?

  • Replies 49
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Opublikowano
Byndzek ile cię w końcu trzymało od startu to totalnego spłukania ?
Czas trwania fazy: ok. 5 godzin

:wink:

  • 6 miesięcy temu...
Opublikowano

Czy tripy po cubensisach są takie same jak po naszej lancetowatej? Jadłem tylko nasze łysiczki i chciałbym na wiosnę/lato zjeść, ale niestety brak u mnie :/ . W tym roku mało u nas było ich, ale ta fazka jest cudowna. Banan na twarzy, radość, euforia, śmiech i poczycie jednosci z naturą :D. Chcialbym znów tego doświadczyć właśnie na wiosnę/lato, ale spotkałem się z opinią, ze po cubensisach jest nieco inna faza. Prosilbym o opinię osoby, która próbowała nasze łysiczki i jakieś cubensisy :).

Opublikowano

a czy paląc różne odmiany ziółka nie spostrzegłeś nieco innych skutków? wydaje mi się że z grzybami jest to samo :) inne proporcje związków i inne oddziaływania, jednak nie powinno to mocno kontrastować

Opublikowano

No tak jak myślałem. Czytałem opinię, ze cubensisy są bardziej jak indica, a naszy łysiczki jak sativa :), a zależy mi bardziej na tym drugim hehe. Zależy też na tripie podczas wakacji, jednak brak łysiczek i myślałem o cubensisach. Chyba jednak sie skuszę, ktoś na pewno zjedzie ze znajomych z Holandii, a grzybki to nie MJ, wiec na tripa dla dwóch/trzech osób by mogli przywieźć :D.

Opublikowano

To zależy od proporcji psylocybiny do psylocyny w grzybie. Z tego też względu faza jest inna po suszonych i po świeżych, proporcje się zmieniają (niestety nie pamiętam jak).

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Dołożę i woje w temacie, bo w klimatach grzybowych obracam się już sporo czasu, zarówno jeśli chodzi o hodowlę jak i konsumpcję. Jeśli chodzi o porównanie łysic do sativy a cubanów do indici to nie zgodzę się z tym. Łysiczka daje dziki, drapieżny haj. Nadaje się on do misji, przygód, bycia w ruchu na łonie przyrody. Cubensisy dają haj relaksacyjny, wchodzą i wychodzą falami, mniej obciążając psychicznie od łysic, jednak dobrze dawkowane też kopią z pazurem. Różnica między jednymi a drugimi polega na wzajemnych proporcjach psylocybiny i psylocyny. Łysiczki mają większe stężenie obu substancji dlatego wagowo je się ich mniej, z drugiej strony mają inne proporcje dwóch głównych składników dlatego dają odmienny haj. To nie znaczy że różne gatunki cubensisów nie różnią się od siebie fazą, owszem tak, ale nieznacznie. Wszystko zależy od opcji jedzenia. Palenie mj w odpowiednich klimatach z odpowiednimi ludźmi ma znaczenie. Jedzenie grzybów tym bardziej. Ważny jest brak stresu, dobre miejsce, otwarta przestrzeń, spokój, dobry pomysł na fazę. Po konsumpcji, na samym wejściu fazy (w zależności od gatunku) towarzyszy nam mniejszy lub większy niepokój. Dlatego tak ważny jest komfort jedzenia. Ja jadam na otwartych przestrzeniach, w drewnianym domu na działce lub lesie. Wtedy czuje bliskość natury, harmonię z otoczeniem. Raz jadłem na osiedlu i cała sztuczność otoczenia bardzo negatywnie wpłynęła na komfort psychiczny...

Wylądowaliśmy z narzeczoną na działce, daleko od wścibskich miejskich oczu, komisariatów policji i hałasu. Miejsce to znajduje się obecnie w części parku krajobrazowego, gdzie w biały dzien można natknąć się na sarnę, łosia, zająca, dzika oraz całe mnóstwo ptaków z orłem bielikiem i czaplą siwą na czele. Słońce powoli zachodziło oblewając blaszany dach złoto-pomarańczowymi promieniami. W tej grze świateł cienie wydłużały się, znikały, podobnie jak moje myśli. Nagle doszło do mnie, że mam 20 g suszonych grzybów ze zbioru ponad rok temu. Nie chciałem żeby się zmarnowały i rzuciłem hasło - wywar. Narzeczona zaparzyła pół granka herbaty, do tej gdy odstała 5 minut dorzuciliśmy grzyby. Być może kogoś zastanawia czemu tak dużo, ale jak pisałem wcześniej grzyby miały rok czasu, a dodatkowo osłabiliśmy ich moc dodając do gorącej cieczy - część psylocyny się utleniła. Wywar wypiliśmy na pół dodając cytryny i pospiesznie wyszliśmy z domku, zamykając drzwi, biorąc ze sobą jedynie picie i latarkę. Po pół godzinie zaczął nas pobolewać żołądek. Słońce znajdujące się tuż nad sosnami infromowało nas wymownie- zaraz zapadnie zmrok, podczas gdy my ruszeni pierwszymi oznakami fazy szliśmy wałem starorzecza rzeki, po której biegła linia Curzona. I stało się. Żółte kwiaty, których nazwy nie pamiętam zaczęły falować zręcznie machając szyjkami na boki w grzybowym amoku. Ból brzucha minął, wzięliśmy się za ręce gotowi na ekstatyczną przyjemność początka fazy. Kaskada serotoninowa popłynęła od serca aż do nóg zalewając mnie uczuciem dzikiej rozkoszy. Moja narzeczona szeptem oznajmiła, że ciężko jej iść, że nogi ma zmęczona. Przeszliśmy jakieś 5 kilometrów, została nam wędrówka przez pola. Zapadł zmrok. Drogę oświetlał nam błękitny promień latarki. Było to jedyne statyczne, pewne i nie ruchome miejsce jakie widzieliśmy. Po bokach okrytych mrokiem nocy walały się czarne sylwetki, falowały drzewa przypominające olbrzymich ludzi. W pewnym momencie gdzieś obok poderwał się ptak, strasząc nas niemiłosiernie. Droga wspinała się coraz wyżej, aż na lekkie wzniesienie nad stepem za wałem. Obróciliśmy się do tyłu. Wstała mgła, całe pole za nami było nią osnute. Chwilę później zza chmur wyszedł księżyc rozświetlając bladym światłem całą drogę. Zgasiłem latarkę by podziwiać niezmąconą sztucznym światłem grę dzikiej, nie stłamszonej przyrody. Pragnęliśmy wrócić przez pole. Szliśmy zapalając latarkę tylko na chwilę, by uwolnić cały potencjał wyobraźni naszych umysłów. W oddali zobaczyliśmy światła samochodu. Zbliżał się powoli z naprzeciwka mącąc nasz spokój. Trzeba było widzieć minę kierowcy gdy we mgle zobaczył nas dwoje po środku olbrzymiego stepu z otwartymi na oścież oczami. Nasze twarze były dziwne, jego nieludzka skąpana w mroku, szeroka, ruszająca się. Bez słowa minęliśmy samochód wracając do domu, gdzie czekał nas trance, mechaniczne elfy skaczące z sęka na sęk każdej drewnianej deski, z której zbudowany był ten dom. Na końcu ciepłe łóżko i dotyk drżących dłoni ukochanej osoby badającej nieśmiało ciało partnera...:)

Opublikowano

ndnf, fajnie to opisałeś, w sumie temat jest o tripach ale widzę że ludzie pytają o różnice cubensis / semilanceata więc pozwolę sobie wrzucić taką tabelkę, ekstrakcja alkaloidów z suszonych grzybów różnych gatunków.

Widać różnice w stężeniu psylocybiny / psylocyny. Z łysiczkami jest tak że świeże zawierają małą ilość psylocyny która przy suszeniu 'ulatnia' się z grzybków dlatego różnica jest dosyć spora przy jedzeniu świeżych / suszonych łysiczek.


:peace:

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+