30 grzybów to jest mało, nawet dla amatora. Ja za pierwszym razem zjadłem 50 i wtedy przeniosłem się w kosmos.
180 grzybów, masakra, bałbym się chyba tyle. Najwięcej ojebałem 100 i miałem taki sajgon w głowie, że to jest nie do opisania. Szedłem przez ulicę i śmiałem się z każdego człowieka jak głupi, każdy czymś mnie rozśmieszał. I proste, że więcej niż 50 grzybów jest sens jeść, natomiast sensu nie ma dorzucać, bo później już nie działają. Przy 50 grzybach jak ruszałem ręką nie zostawiała smug, jak zjadłem 100 to miałem z tych smug zajebistą zabawę. Dla mnie te 100 było już wystarczająco dużą dawką, póki co nie planuję wyższej dawki.
Yel_ON, możesz opisać jakoś fazę po tych 180 grzybach? Bardzo mnie to ciekawi.