Skocz do zawartości
thc-thc

grower

Trawka, a chrzescijanstwo


StrusDoggyDogg

Recommended Posts

  • Replies 44
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Trzymając się tematu, jeszcze jedna sprawa. Mianowicie Komunia Św. w Kk. To, że pierwsi chrześcijanie pili winko to fakt. Ale komunią był opłatek wypieczony z mąki pszennej ? Ten ważny sakrament przez ortodoksów zaliczany codziennie, który umożliwia obcowanie z Bogiem i inne tam frazesy nie był czasem w oryginale substancją PSYCHOAKTYWNĄ ? Czy ktoś przyjmując zwykły opłatek czuł te wszystkie dyrdymały, które nam wmawia kler ? Tutaj wypowiada się wielu praktykujących. Chodzicie na mszę nafazowani ? Jak w takim stanie odbieracie całą liturgię i kazania tzn. monolog kapłana ? Nie macie ochoty kłócić się z tym co gada ?

Podejrzewam, że jest tu zalogowanych kilka osób, które nie palą mj a chcą tylko nawiązać polemikę z resztą forumowiczów. Zapewne by nas przekonać o szkodliwości THC. A może i rozpracować.

Spoko, ja też zalogowałem się na forach policyjnych by ich jakoś zrozumieć, podejść i rozwalać morale całej formacji.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Konopielek,

Ale komunią był opłatek wypieczony z mąki pszennej ? Ten ważny sakrament przez ortodoksów zaliczany codziennie, który umożliwia obcowanie z Bogiem i inne tam frazesy nie był czasem w oryginale substancją PSYCHOAKTYWNĄ ?

Popularne 'opłatki' przez Kościół zostały wprowadzone w bodajże XII wieku. Wcześniej spożywało się - nie chce lać wody bo akurat nie mogę sobie przypomnieć dokładnie co - ale coś innego, chyba chleb. Bodajże Prawosławie pozostało przy tej postaci Komunii Świętej, z kolei KK przeszło na opłatki. Po za tym pierwsze słyszę żeby opłatek był substancją psychoaktywną :D Jadłem wiele razy opłatki pod różnymi postaciami (więcej niż dwa razy na dzień nie można przyjmować komunii świętej) i jakoś nic nie czułem :happy:

Tutaj wypowiada się wielu praktykujących. Chodzicie na mszę nafazowani ? Jak w takim stanie odbieracie całą liturgię i kazania tzn. monolog kapłana ? Nie macie ochoty kłócić się z tym co gada ?

Na msze nafazowani? Coś ty. Gdybym wiedział że mam jeszcze w sobie trzoszkę haju to bym wolał pójść pod most niżeli wejść do Kościoła. Dla mnie była by to osobiście hańba. Ale to taki mój własny, subiektywny pogląd. Co do kazań i co mówi Ksiądz. Nie zrozum mnie źle, ja nie pisze z tak wielkich miast jak Kraków czy Warszawa, wogóle nie pisze z miasta, tylko najzwyczajniej jestem sobie zwykłym człowieczkiem na wsi, żyjącym wysoko w górach. To, co Ksiądz mówi na Kazaniu, my wierni słuchamy. Nie odpowiadamy, bo jako proboszcz naszej parafii on ma akurat - jak to przyszło w zwyczaju - prawić monolog. Ale każdy z nas w głębi ma swoje zdanie. Jeśli się ktoś nie zgadza - po mszy idziemy z danym towarzystwem (mówię tutaj o każdej grupie wiekowej), rozmawiamy o tym co Ksiądz mówił na kazaniu, ktoś się z nim zgadza, bodaje argumenty, ktoś inny się nie zgadza, podaje kontrargumenty. Bynajmniej wiara w Boga jest niezachwiana. W Kościół - nawet na wsi - ludzie powątpiewają w słuszność każdych racji. Bo tak czy inaczej - Bóg jest jeden - a religii w niego wiele, więc dlaczego akurat KK ma być najlepszą pośród innych religii religią? I takie tam jeszcze gadki. Kłócić się z księdzem? Nie... Chyba że rząda kasy, wręcz się dopomina o kasę, ale wtedy mówi sie mu że ma się uspokoić, jeżeli nie - telefon do kurii albo do Generała Zakonu z którego wywodzi się ów Ksiądz (czyli tak jakby do szefa hehe :lol: ) . Tak to wygląda. Nikt nie ma zamiaru się kłócić o coś, w co wierzą i co - słusznie zauważył Kurtz - jest dla nich niezbędne. Są też młodzi zbuntowani którzy przestali chodzić do Kościoła - ale przeważnie jest tak że po kilku latach powoli wracają, bo poprostu chcą ustatkować życie.

Podejrzewam, że jest tu zalogowanych kilka osób, które nie palą mj a chcą tylko nawiązać polemikę z resztą forumowiczów. Zapewne by nas przekonać o szkodliwości THC. A może i rozpracować.

Spoko, ja też zalogowałem się na forach policyjnych by ich jakoś zrozumieć, podejść i rozwalać morale całej formacji.

Jak dla mnie pomysł nadwyraz oryginalny i nowatorski :joint: Może i są tu takie osoby. Ale szczerze mówiąc nie zauważyłem żeby ktoś mówił o szkodliwości Gandzi. Był tu w sumie jeden taki co miał chyba schizofrenie, jak uważał. Po za tym nic. Hehe z tą Policją to dałeś popalić :D

Żeby nie schodzić z tematu, rozmawiamy o trawce i chrześcijaństwie - czyli nie tylko KK - bynajmniej przybiera to formę konfrontacji wierzących i nie wierzących. Moim zdaniem różnice wyznaniowe nie powinny powodować między nami spięć jakichkolwiek... :peace:

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Konopielek,

Ale komunią był opłatek wypieczony z mąki pszennej ? Ten ważny sakrament przez ortodoksów zaliczany codziennie, który umożliwia obcowanie z Bogiem i inne tam frazesy nie był czasem w oryginale substancją PSYCHOAKTYWNĄ ?

Popularne 'opłatki' przez Kościół zostały wprowadzone w bodajże XII wieku. Wcześniej spożywało się - nie chce lać wody bo akurat nie mogę sobie przypomnieć dokładnie co - ale coś innego, chyba chleb. Bodajże Prawosławie pozostało przy tej postaci Komunii Świętej, z kolei KK przeszło na opłatki. Po za tym pierwsze słyszę żeby opłatek był substancją psychoaktywną :D Jadłem wiele razy opłatki pod różnymi postaciami (więcej niż dwa razy na dzień nie można przyjmować komunii świętej) i jakoś nic nie czułem :happy:

Tutaj wypowiada się wielu praktykujących. Chodzicie na mszę nafazowani ? Jak w takim stanie odbieracie całą liturgię i kazania tzn. monolog kapłana ? Nie macie ochoty kłócić się z tym co gada ?

Na msze nafazowani? Coś ty. Gdybym wiedział że mam jeszcze w sobie trzoszkę haju to bym wolał pójść pod most niżeli wejść do Kościoła. Dla mnie była by to osobiście hańba. Ale to taki mój własny, subiektywny pogląd. Co do kazań i co mówi Ksiądz. Nie zrozum mnie źle, ja nie pisze z tak wielkich miast jak Kraków czy Warszawa, wogóle nie pisze z miasta, tylko najzwyczajniej jestem sobie zwykłym człowieczkiem na wsi, żyjącym wysoko w górach. To, co Ksiądz mówi na Kazaniu, my wierni słuchamy. Nie odpowiadamy, bo jako proboszcz naszej parafii on ma akurat - jak to przyszło w zwyczaju - prawić monolog. Ale każdy z nas w głębi ma swoje zdanie. Jeśli się ktoś nie zgadza - po mszy idziemy z danym towarzystwem (mówię tutaj o każdej grupie wiekowej), rozmawiamy o tym co Ksiądz mówił na kazaniu, ktoś się z nim zgadza, bodaje argumenty, ktoś inny się nie zgadza, podaje kontrargumenty. Bynajmniej wiara w Boga jest niezachwiana. W Kościół - nawet na wsi - ludzie powątpiewają w słuszność każdych racji. Bo tak czy inaczej - Bóg jest jeden - a religii w niego wiele, więc dlaczego akurat KK ma być najlepszą pośród innych religii religią? I takie tam jeszcze gadki. Kłócić się z księdzem? Nie... Chyba że rząda kasy, wręcz się dopomina o kasę, ale wtedy mówi sie mu że ma się uspokoić, jeżeli nie - telefon do kurii albo do Generała Zakonu z którego wywodzi się ów Ksiądz (czyli tak jakby do szefa hehe :lol: ) . Tak to wygląda. Nikt nie ma zamiaru się kłócić o coś, w co wierzą i co - słusznie zauważył Kurtz - jest dla nich niezbędne. Są też młodzi zbuntowani którzy przestali chodzić do Kościoła - ale przeważnie jest tak że po kilku latach powoli wracają, bo poprostu chcą ustatkować życie.

Podejrzewam, że jest tu zalogowanych kilka osób, które nie palą mj a chcą tylko nawiązać polemikę z resztą forumowiczów. Zapewne by nas przekonać o szkodliwości THC. A może i rozpracować.

Spoko, ja też zalogowałem się na forach policyjnych by ich jakoś zrozumieć, podejść i rozwalać morale całej formacji.

Jak dla mnie pomysł nadwyraz oryginalny i nowatorski :joint: Może i są tu takie osoby. Ale szczerze mówiąc nie zauważyłem żeby ktoś mówił o szkodliwości Gandzi. Był tu w sumie jeden taki co miał chyba schizofrenie, jak uważał. Po za tym nic. Hehe z tą Policją to dałeś popalić :D

Żeby nie schodzić z tematu, rozmawiamy o trawce i chrześcijaństwie - czyli nie tylko KK - bynajmniej przybiera to formę konfrontacji wierzących i nie wierzących. Moim zdaniem różnice wyznaniowe nie powinny powodować między nami spięć jakichkolwiek... :peace:

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Ja wierze w Boga osobiscie ale nie wierze w kosciol... nie chodze do kosciola ale codziennie sie modle sam nie wiem dla czego ;p a najzabawniejsze jest dla mnie to w tym calym chrzescijanstwie ze w kosciolach wiecej jest osob starszych... ja tlumacze sobie tak... za mlodu wiadomo kazdy ma gdzies kosciol tylko jak sie zbliza kostucha to nagle wielkie ruszenie i wszyscy wierzacy praktykujacy,chodza dzien w dzien do kosciola ale tak naprawde to tylko po to zeby obcinac ludzi z gory na dol i plotkowac... stare dewotki.

P.S. ja przestalem chodzic do kosciola od jednego motywu, gdy szanowny ksiadz wyrzucil mojego kumpla z kosciola bo ten przyszedl w spodniach luznych mass-a, normalnie zal :/

kazdy ma inne poglady... nie musisz tego rozumiec ale jak bys przezyl tyle co ja to uwiez mi tez bys zacza sie modlic bo nie kazdy ma rozowe zycie...

 

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Nie czytalem wczesniejszych postow wiec nie odniose sie do waszych postow ale powiem krotko co ja mysle.

Kiedys sie zbombilem i rozkminialem ten tamat. Doszedlem do wniosku, ze ludzie zle interpretuja Biblie. Ale nie bede tu sie rozpisywac bo na ten temat pewien pan z forum katolickiego www.wiara.pl juz wszystko wytlumaczyl. Troche dlugo ale konkretnie, prosto i dobitnie.

Mozecie tego uzyc na lekcjach, przy rodzicach... poprostu swietnie to ujol.

Czy spożywanie marihuany jest grzechem? No to po kolei:

Odpowiadając na to pytanie wielokrotnie podpieraliście się katechizmem, w którym jasno jest wyłożone, że narkotyk to ciężki grzech (mówiąc w skrócie). Tylko nikt nie wyjaśnił co to jest narkotyk?. Pewnie dlatego, że odpowiedź nie jest ani prosta ani jednoznaczna. Otóż na wiki czytamy, że są dwie definicje narkotyku. Jedna "medyczna" mówi o tym że narkotykiem jest każda substancja psychoaktywna prowadząca do uzależnienia, czyli "NIKOTYNA, ALKOHOL, marihuana, amfetamina, kofeina, heroina, morfina, teobromina (czekolada Mruga 2 itd.". To "medyczna" definicja narkotyku. Druga definicja tak zwana "policyjna" mówi, że narkotykiem jest każda substancja z listy substancji zakazanych, którą to listę reguluje ustawa z 1996 roku (bodajże), wielokrotnie nowelizowana. Zatem przy następnej nowelizacji moglibyśmy na tą listę wciągnąć czekoladę, kakao, kawę, herbatę, ponieważ wszystkie te produkty zawierają substancję z definicji medycznej - kofeinę - psychoaktywny alkaloid powodujący uzależnienie zarówno FIZYCZNE jak i PSYCHICZNE. (I tylko niech mi nikt nie mówi, że herbata nie zawiera kofeiny tylko teinę, bo zdecydowanym tonem odeślę go do książek Uśmiech....

Którą z definicji przyjmuje Kościół pisząc o narkotykach? "Medyczną" czy "policyjną"? Jeśli pierwszą, to znaczy że chrześcijanie do swych obrzędów używają jednego z twardszych narkotyków na świecie, a każdy kapłan to ćpun (bo tak się w Polsce przyjęło, że człowiek UŻYWAJĄCY narkotyków, to JEST narkoman, ale człowiek UŻYWAJĄCY alkoholu NIE JEST alkoholikiem). A przecież w najnowszym raporcie (2008) alkohol pod względem szkodliwości dostał 3 gwiazdki - tyle samo co kokaina, a marihuana tylko 2... więc pewnie Kościół jest zmuszony przyjąć drugą definicję, bo nigdy nie wypowiedział się jasno której z tych definicji używa na potrzeby katechizmu. W kierowaniu się rozumem państwa przez Kościół jest pewna pułapka, bo jak państwo coś uchwali, to Kościół będzie musiał się z tym zgodzić. Gdyby państwo uznało kofeinę za niebezpieczny narkotyk (a podstawy naukowe do tego są od dawna znane), my katolicy dzielnie zwalczalibyśmy narkomanię szerzącą się w hipermarketach - bez sensu. Uśmiech...

Żeby zrozumieć istotę tej "grzesznej" marihuany trzeba poznać jej historię, a później zadać pytanie: dlaczego marihuana znalazła się na liście substancji zakazanych (czyli przyjęła potoczną nazwę "narkotyk"). Bynajmniej nie chodziło ani o względy zdrowotne, ani społeczne. Do tej pory w całej historii ludzkości odnotowano na świecie 2 przypadki śmiertelne po zażyciu marihuany (szczegóły w raporcie), alkohol nie może pochwalić się taką piękną statystyką - nie wchodząc w szczegóły jest to różnica kilku rzędów i to tylko za jeden rok w jednym kraju. Co do względów społecznych, to już wtedy znane były przychylne raporty naukowe z różnych kolonii angielskich i francuskich w Afryce. Jak zwykle chodziło o to na czym poległ $$$$$$$$Judasz$$$$$$$$.

Otóż w 1917 roku dwóch wynalazców wynalazło dekortykator - maszynę do oddzielania miąższu rośliny od włókien. Maszyna miała bardzo praktyczne zastosowanie, mianowicie papier. Cztery razy mocniejszy, dziesięć razy tańszy i sto razy bardziej ekologiczny. Tona papieru za 25$Wykrzyknik!, owszem wiem, że to nie te same pieniądze co dziś, ale od tego czasu ulepszylibyśmy ją 10-krotnie i te 25$ mogłoby się okazać prawdziwe. Konopie są rośliną jednoroczną szybkorosnącą w niemal każdym klimacie. Dorastają do 2,5-3m wysokości produkując dużo biomasy z metra kwadratowego (uprawa ich szybko ściąga CO2 z powietrza). W procesie produkcji papieru wykorzystuje się 80% konopi (wszystko oprócz łodyg), albo 40-50% ŚCI?TEGO DRZEWA (Wykrzyknik!). Niewykorzystane w procesie tworzenia papieru łodygi posłużą do robienia bardzo silnych włókien, które na przykład ze względu na swą wytrzymałość są od zawsze używane w budownictwie do uszczelniania łączy na rurach. Niestety brak masowej produkcji nie pozwala na szycie tkanin z tych włókien (lobby bawełniane swego czasu też się mocno udzielało). Wyobraźcie sobie ubrania, które nie rozchodzą się po 3 praniach, nawet po 30 są takie same. Jak na razie tylko dla korzeni nie znaleźliśmy zastosowania.

Na drodze dwóm geniuszom stanął jednak potężny koncern (censored), wielki, strategiczny, krajowy dostawca papieru drzewnego. Na jego papierze dzieci uczyły się pisać, na jego papierze powstawały gazety chwalące rząd, na jego papierze podpisywano rozporządzenia, traktaty i rezolucje. Ale konstytucja została spisana na papierze z konopi, ludzie znali ten papier, ale nie umieli wykonywać go przemysłowo - nie mieli maszyn. Przed takim przeciwnikiem, przed taką mamoną, przed takim wpływem w polityce nawet fakty musiały dać za wygraną. I dały w 1931 roku, w osobie pana Harry'ego Anslingera, który na skutek ingerencji (censored) w świat polityki został szefem nowopowstałego właśnie "biura ds. walki z narkotykami". Rozpoczęła się kampania antymarihuanowa. Bzdur jakie ten człowiek wygadywał na tę używkę nie będę przytaczał, bo większości albo zaprzeczyło życie, albo on sam w późniejszym wieku. Jedno jest znamienne - nikt przez cały czas trwania kampanii nie wytłumaczył ludziom, że marihuana i konopie to jest to samo, tylko po meksykańsku.

W 1937 roku zdelegalizowano konopie w 46 stanach. Jedyną grupą społeczną, która się temu otwarcie sprzeciwiła byli lekarze. Twierdzili, że ludzkość straciła szansę na jeden z najbardziej obiecujących wówczas leków. W późniejszych latach zamknięto do więzienia 3000 lekarzy wciąż ją stosujących. Tak było w Ameryce, a jak było w Polsce.

W 1961 roku w aurze "Ameryka nie pomoże żadnemu krajowi, który tego nie podpisze" z <<inicjatywy>> UN podpisano "Uniform Drug Convention", w którym zobowiązano się wycofać (między innymi) konopie z obrotu. W ten sposób konopie znalazły się na naszym indeksie. Nie wskutek badań medycznych (te próbowano utajnić w 1995, widocznie spodziewali się innego wyniku), nie wskutek niepokojących obserwacji społecznych, a wskutek ratyfikowania przez nas tej konwencji w 1991 roku, kiedy jeszcze nikt w Polsce o trawce nie slyszał. Nas nawet Ameryka nie musiała straszyć, my byliśmy wtedy "sami-chętnie-wszystko". I w ten sposób marihuana awansowała w Polsce do rangi narkotyku. I w ten sposób Kościół nazywa marihuanę narkotykiem.

Teraz będzie o raporcie. W 2009 roku ma się odbyć UN Strategic Drug Policy Review. Więc UN zleciła The Beckley Foundation - grupie BRYTYJSKICH (sic!) naukowców z uniwersytetu Oxford przygotowanie raportu na temat szkodliwości różnych narkotyków (m. in. nikotyny i alkoholu, nikotyna także uzyskała trzy gwiazdki). Naukowcy usiedli i niedawno ukazał się owoc ich pracy. Komu wykształcenie pozwala, zapraszam do lektury. http://www.beckleyfoundation.org/pdf/BF_Ca...sion_Report.pdf Nasze narodowe trzy gwiazdki są na 52 stronie w tabelce. Marihuana widnieje pod łacińskim pseudonimem Cannabis.

I tutaj tkwi sedno. Pytanie nie powinno brzmieć: czy spożywanie marihuany jest grzechem, tylko czy spożywanie czegokolwiek psychoaktywnego i uzależniającego (kofeina w kawie, herbacie, teobromina w czekoladzie) jest grzechem. Znaleźliśmy sobie wygodną furtkę w katechizmie przywołującą magiczne słowo "narkotyk", tylko co ta furtka dla nas znaczy? Czy inaczej patrzymy przez ten zapis na alkohol? Nie. Bo lubimy się oszukiwać, rozdzieliliśmy poradnie alkoholowe od poradni narkotykowych, żeby się przypadkiem ludziom nie skojarzyło. Tymczasem ogólny schemat uzależnienia jest taki sam i sprowadza się do słabości ludzkiej psychiki. Jakieś 3-5% populacji zawsze będzie miało z tym problem niezależnie od statusu prawnego alkoholu. Ale o delegalizacji alkoholu nikt nie mówi. I słusznie.

Zanim zupełnie i do końca trafię w sedno pytania, chciałem obalić jeszcze parę mitów, które tu spotkałem. Mianowicie, że gdzieś w Polsce są dwa ośrodki w którym leczą się ludzie z uzależnienia marihuanowego. Mnie takie statystyki w państwie stosującym tak drastyczną prohibicję ani nie przekonują, ani nie dziwią. Młody 17-letni człowiek "zatrzymany na posiadaniu w ilości 0,5 grama" przez rutynowy patrol osiedlowy ma do wyboru: a) powiedzieć od kogo kupił i dostać terapię odwykową gdzieś w Polsce na 6 tyg. B) iść do więzienia na pół roku. Wybór wskazuje czysta ekonomia i nawet nie wiadomo ile po tych ośrodkach siedzi ludzi, którzy naprawdę tej pomocy nie potrzebują. Bo używanie narkotyków nie jest równoznaczne ze zjawiskiem narkomanii, tak samo jak używanie alkoholu nie jest równoznaczne ze zjawiskiem alkoholizmu.

Dobijają mnie argumenty w stylu, że "jak palisz marihuanę, to prędzej czy później MUSISZ sięgnąć po te twarde". Ludzie tak piszą mimo że w następnym zdaniu zaprzeczają, że podział na twarde i miękkie jest sztuczny. "Każdy kto pije piwo musi sięgnąć po kokainę, prędzej czy później, ale każdy". Tyle samo sensu, a nawet więcej, jest w tym zdaniu. Przecież oba te specyfiki są tak samo groźne, a mimo to część ludzi preferuje rozrywkę akurat przy tych trzech gwiazdkach, a nie przy tamtych. I bynajmniej nie spowiadają się z tego tak, jak musieliby się spowiadać z kokainy.

Nie przekonuje mnie także post użytkownika o pseudonimie "KaMiLLL". Nawet jeśli istnieje gdzieś jakiś człowiek, któremu "marihuana zrujnowała całe życie", zwłaszcza że naukowcy w raporcie stwierdzają, że najłatwiej ze wszystkich uzależnień wychodzi się z marihuany. Mimo to mamy w kraju 800 000 ludzi uzależnionych od alkoholu, a nie budujemy sobie opinii o tym specyfiku odwiedzając ośrodki odwykowe i słuchając opowieści ludzi, ktorzy tam przebywają. Zdajemy sobie sprawę, że obraz zbudowany tylko na podstawie takich obserwacji będzie tak samo chory jak chorzy są ci ludzie.

Odpowiem jeszcze na zarzut, że marihuana "potwornie niszczy wogóle cały mózg" czy jakoś tak. W 1989 roku w Akademii Medycznej w St. Louis przeprowadzono badania i stwierdzono obecność w naszych mózgach receptorów reagujących na psychoaktywny składnik marihuany (dlatego nazywamy go psychoaktywnym Uśmiech... Ciekawostką jest, że na ten receptor nie działa żadna inna roślina na Ziemi. Wykazano w ten sposób, że odmienny stan świadomości nie jest efektem niszczenia komórek mózgowych, tylko raczej włączenia pewnego przycisku ON w naszym mózgu. Zatykanie receptorów w mózgu jest też charakterystyczne dla czekolady i kakao. Z tego co wiem jest to całkowicie odwracalny proces.

W przedostatnim akapicie poruszę też ważną kwestię. Nie namawiam nikogo do spożywania marihuany. Żeby to było jasne. Edukowanie nie oznacza namawiania, nawet wtedy gdy uczymy dzieci o seksie. Z drugiej strony w naszym kraju namawianie do alkoholu uchodzi za objaw swojskości i specjalnie się o to nie gniewamy. Na pewnych imprezach rodzinnych wręcz nie wypada nie spożyć "naszego narodowego trzygwiazdkowego" (komunia, chrzciny). Ale publiczne namawianie do spożywania mniej groźnych używek mogłoby się skończyć lochem, albo banicją - paradoks taki (można by się chyba było ubiegać o azyl polityczny w Holandii Very Happy . Więc nikogo nie namawiam. Świadomie używałem określenia "mniej groźna", bo wszystkie używki są groźne, trzeba ich używać odpowiedzialnie, dlatego są dostępne od pewnego wieku (teoretycznie, chociaż łatwiej mi było w liceum załatwić marihuanę niż alkohol. Naprawdę nie było tak źle, jak czasem w TV pokażą jakąś prowokację).

I na koniec w świetle tego co dziś wiemy o tych używkach, odniosę się do waszych postów:

"Używanie narkotyków jako używki , dla osiągnięcia " przyjemności, odlotu" jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu ( "Nie zabijaj"). Jest to grzech ciężki. Dozwolone jest jedynie używanie narkotyków ze wskazań medycznych. (...) samowolne używanie narkotyków jest grzechem ciężkim."

Więc ja rozumiem, że Chrystus w Kanie zamienił wodę w wino (alkohol - trzy gwiazdki) po to żeby ludzie ciężko samowolnie zgrzeszyli. No przecież nie zamienił wody w wino, bo tak panu młodemu przepisał lekarz. Ja rozumiem, że Kana to był pierwszy cud, ale konsekwencje żadnego cudu nie mogą bezpośrednio dotyczyć czynienia grzechu. Jednym słowem ktoś musiał wypić potem to wino, czyli zgrzeszyć. Poza tym Chrystus sam o sobie mówił (Mt 11,19), że lubi dobrze zjeść i... no dzisiaj byśmy to określili "nie wylewa za kołnierz". Bynajmniej nie chodziło Jezusowi o wino "na trawienie", odpowiadał publicznie na zarzut, że jest pijakiem i żarłokiem, i się do tego przyznał Very Happy I pewnie jeszcze nieźle się przy tym uśmiał. Ten Święty Graal to po prostu jego pucharek do wina, którego używał także w trakcie Ostatniej Wieczerzy. I nie uważał samego faktu spożywania alkoholu za coś złego. No przecież on nie grzeszył - to wiemy, mimo że samowolnie używał trzygwiazdkowego narkotyku. I tu jest moim zdaniem odpowiedź na postawione pytanie: Czy spożywanie marihuany jest grzechem. W moim przekonaniu, ani spożywanie marihuany, ani spożywanie alkoholu, ani spożywanie kawy, ani spożywanie czekolady nie jest grzechem, jeśli nie przesłania ci celu, po który tu przyszedłeś.

Jestem bardzo ciekaw waszych opinii.

Pozdrawiam.

Pan ktory to napisal nosi nick: protoplex

Podaje dokladnie bo szanuje go za praca jaka wlozyl w przedstawienie tego problemu.

Dziekuje! :)

:peace:

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Nic dodać nic ująć moge tylko nagrodzić tego pana gromkimi brawami!

No zawsze musze coś dodać od siebie chciałbym zauważyć że ganja jest jedną z najmniej niszczących używek, bo śmieszy mnie nazywanie jej narkotykiem, nie toleruje tego.

Dlaczego na alkochol mówimy napój wyskokowy, a na ganje nie mówimy papierosek wyskokowy ?? - zacofanie ciemnej masy, ktora od paru pokolen (szczegolnie w Polsce i innych państwach post komunistycznych) kojarzy "marichuanine" ze "śmiercionośnym białym proszkiem, który psuje wszystkie dzieci".

JEST TO LEK, ŚWIETNA ALTERNATYWA DLA BARDZIEJ SZKODLIWYCH UŻYWEK, ŚWIETNY MATERIAŁ DO PRODUKCJI BIOPALIW, EKOLOGICZNEGO PAPIERU, WŁÓKIEN, UBRAŃ I WIELU INNYCH.

Niestety przestępcą, policji (ze wzgledu na zyski obopulne ze sprzedaży i dotacje na rzecz ścigania), przemysł farmaceutyczny (wiele leków zostało by wycofanych na rzecz marichuany), wrogo nastawione rządy (żołnierze zazwyczaj pod wpływem marichuany nie chcą walczyć) i wiele innych gałęzi uniemożliwia doprowadzenie do legalizacji. :(

Dodam do tego że rząd stanów nie licząc funkcji marichuany medycznej zabrania jej spożywania produkując na własne zlecenie MARINOL środek, którego bazowym składnikiem jest THC, tyle że produkowane drogą laboratoryjną i przyjmowane drogą doustną (wiadomo bardziej szkodliwą dla wątroby i całego organizmu).

Dopóki nie uświadomimy ludzi i otaczającego nas świata że konopie są jedną z najcenniejszych roślin, które dał nam bóg ma niesamowicie wiele zastosowań to nic się nie zmieni w świecie w tym temacie. Trzeba brać przykład z cywilizowanych krajów takich jak Holandia, czy chociażby Czechy.

ps. Sorry za taką nieuporządkowaną forme wypowiedzi, ale wzruszylem się że jest w tym kraju ktoś pełni świadomy tego, jak jesteśmy okłamywani nie tylko przez rząd i media, ale cały świat. :peace:

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Sensi, swietny tekst, perfekcyjnie odpowiadajacy na pytanie zadane w temacie.

Pozdrowienia i dzieki dla autora :elo:

HanYs napisał/a:

Rodzina wie, ze nie bardzo jestem za chrzescijanstwem. Mieszkam w malym miasteczku, wiec kazdy o kazdym wszystko wie. Chodze dla swietego spokoju. Dodam, ze lubie swieta typu Wielkanoc, Boze Narodzenie itp. i ich tradycje i z mila checia je obchodze, ale nie ze wzgledu na Boga, tylko ze wzgledu na rodzine i ta atmosfere wokol tego wszystkiego.

A za czym jestes jak nie za chrzescijanstwem...???

Za zadna religia, jestem ateista, nie wierze w Boga.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

to zrozumiale MJ to pokoj,milosc... niechec do konfliktow... zreszta jak byscie sobie wyobrazali walke w takim Vietnamie po MJ napewno rycha na psychice i podwojne obciazenie baniaka... mysle zeby wystrzelic z pistola po buszku to trzeba miec nie zle jaja do tego i troche nie pokoleji w glowie takie jest moje zdanie.

Odnośnik do komentarza
Share on other sites

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+