Skocz do zawartości
nasiona konopi

grower

Oczy po grzybach


Gość Tejot

Recommended Posts

Opublikowano

Yel_ON, grzybów nie można szamać codziennie, bo w szybkim tempie tolerancja rośnie.

A co do oczu to masz rację, sam takie miałem, kumpel mówił, że moje źrenice nie reagowały na światło

  • Replies 41
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Opublikowano

antyk, nawet nie wtrącając o tolerancji , choć gandzia też ja posiada , grzyby nie są dla wszystkich , ja kocham psychodeliki , nie potrafię się doczekać września czy 2 połowy sierpnia , jak zwykle potrafię zrobić zapasów owych zibenków na kolejny rok , czemuż to moja ironio nie mieszkam jam że w bieszczadach gdzie "diabliki w ich gwarze rosną po horyzonty " :(

Opublikowano

Yel_ON, racja, po grzybach można na prawdę złapać bad tripa, tak jak po :ganja: nigdy nie miałem tak przy cubensisach byłem o krok, ale mi kumple pomogli i przeszło mi :P.

Btw. THC ma o wiele wiele mniejszą tolerkę niż grzybki

Sry, za offtopic.

Opublikowano

antyk, ja sam biegałem po obszarach nie zaludnionych , zaopatrzony w napoje skokowe , papierosy(rzuciłem 3 miesiące temu , czuje się dumny), zwiedzając świat po owych 180 zibenach , nic nigdy mi nawet nie przechylało szali by mieć BT , jedyne czego żałuje że niepotrafie uchwycić tego co widze OEV i CEV , no jedynie moge powiedzieć że czynność mówienia bardzo się uwstecznia przy takoż tej ilośći .

Opublikowano

180 zibenów... to chyba koniec końca wszechrzeczy. O_O

Mnie 30 wyniosło naprawdę wysoko i odcisnęło swoje grzybowe piętno w mojej główce. ;) Myślę, że więcej jak 40-50 nie miało by sensu brać (już prędzej dorzucić imao).

Ale spoko, kumpla 30 praktycznie nie ruszyło. Trochę się pośmiał, miło spędził dzień, ale na pewno nie był to dzień, w którym wszystko zmieniło swój bieg. Takie to już uroki wrodzonej tolerancji.

Co do oczu to warto podczas podróży spojrzeć w lustro. Ja się prawie w nich utopiłem. ^_^

Opublikowano

30 grzybów to jest mało, nawet dla amatora. Ja za pierwszym razem zjadłem 50 i wtedy przeniosłem się w kosmos. ;)

180 grzybów, masakra, bałbym się chyba tyle. Najwięcej ojebałem 100 i miałem taki sajgon w głowie, że to jest nie do opisania. Szedłem przez ulicę i śmiałem się z każdego człowieka jak głupi, każdy czymś mnie rozśmieszał. :D I proste, że więcej niż 50 grzybów jest sens jeść, natomiast sensu nie ma dorzucać, bo później już nie działają. Przy 50 grzybach jak ruszałem ręką nie zostawiała smug, jak zjadłem 100 to miałem z tych smug zajebistą zabawę. Dla mnie te 100 było już wystarczająco dużą dawką, póki co nie planuję wyższej dawki.

Yel_ON, możesz opisać jakoś fazę po tych 180 grzybach? Bardzo mnie to ciekawi.

Opublikowano

p4weu chyba termin wrażliwość na substancje psychoaktywne jest ci obca. Zasada: "zaczynaj od mnijeszej dawki narkotyku niż minimalna zalecana" zresztą też. :P

Również z wielką chęcią przeczytał bym tripnote'a Yel_ON-a po 180 łysiczkach. Może dla odniesienia i pewnie pokazania czym jest zróżnicowana tolerancja u różnych jednostek, napisze, krótko swojego po 30tu:

Jak koło 11tej wszamaliśmy to co przed chwilą zbieraliśmy, tak po godzinie się zaczęło. Przez pierwsze ~3H w zasadzie nic innego nie byłem wstanie zrobić jak się śmiać (na następny dzień powieki spuchnięte okrutnie, jak bym cały dzień przepłakał :D). Później w uj piękne CEVy- pod powiekami istniała inna równoległa rzeczywistość i by się do niej przenieść wystarczyło zamknąć oczy. Chwilowe zapatrzenie się na cokolwiek skutkowało odkształceniem obiektu czy zmieną w coś innego (np. polanka- w falujące morze, albo wielki kanion, biały słupek w oddali w rusałkę). Wyostrzony kontrast, niebo zdawało się mieć tyle kolorów co nigdy, świat zdawał sie toczyć po wielkiej tęczy. Do tego myślotok, zachwyt nad tym co nas otacza, i to wszystko tak trudne do ubrania w słowa (które zdawały się być kompletnie zbędne, jak by ślepy zaułek ewolucji, kończący się twardym murem ich ograniczeń). Efekty były wciąż odczuwalne po 21wszej, gdy to już w domu doceniałem skarb jakim jest rodzina.

Kompan który brał 30ci- miał poprawiony humor, trochę śmiechu, to "inne odczucie rzeczywistości". Brak CEVów, brak OEVów, nie odnotował szalonych myślotoków ;) Faza uspokoiła się koło 14-15, zeszła definitywnie po 16-17tej.

Drugi przy ilości 20szt. podobnie jak u kolegi wyżej.

Ja sam więcej jak 50 bym nie wziął, ale widzę, że obu- mniej jak 50 bym nie dał następnym razem.

Trochę off-top, ale w sumie "Oczka po grzybach" można rozwinąć o ogólne zmiany psycho-fizyczne po grzybach i się nikomu krzywda nie stanie :) :razz:

Opublikowano

ze dwa sezony temu zjadłem 120 małych suszonych grzybków w małych odstępach (to jest dojadałem co godzinę 20 zaczynając od 60), co było bardzo dobrym rozwiązaniem jak dla organizmu ważącego nieco więcej niż 60 kg. Chciałem więcej tylko że typ co z nami był miał nas już dosyć ;D. szczerze- nie było aż takiej różnicy jak powiedzmy po 80, może to za sprawą dorzucania, ale wydaje mi się jednak że 180 dałoby radę wszamać bez większych konsekwencji. Tak czy siak płakałem ze szczęścia, a wizuale były naprawdę potężne, szkoda tylko że byliśmy wtedy w mieście (co prawda na zamkniętym podwórku) co było troszkę przytłaczające. żeby nie było maks offtopu - oczy miałem rozjebane na maksa a następnego dnia źrenice w ciemniejszych pomieszczeniach wracały do formy dnia poprzedniego.

Opublikowano

Kappei Sakamoto,

otóż owe 180 zibenów zjadłem około godziny 15:30, jesiennej nie za ciepłej soboty, ubrany w bluzę ,arafatę, czapeczkę bez daszka bez której ów się ruszać nigdzie nie ruszam , torba na ramienie uzupełniona napojami wyskokowymi typu browar mój kochany łaskawy x4 , oraz me kochane psp które odkąd pamiętam towarzyszy mi w moich podniebnych atakach grzybo-polanek, i jeszcze papierośnicę czyt. paczkę papierosów typu mocne . Po zebraniu owych 180 sztuk , a trwało to być może nie więcej niż kwadrans do godziny, położyłem się na polance tuż obok , piwo puszkowe zostało wypełnione pustką w czasie przy ziemnych lotów . Tak więc zaaplikowałem 180 zibenków jedząc te złowrogie psylocibki porcjami, popijając owym browarem . Po konsumpcji leżałem zmontowując się w muzykę dubstepów na mym psp do czasu pierwszych objawów , które dla oka były piękne i urocze , trwa kołysała się ba boki tworząc poświatę kolorów które powodowały jokera na mej twarzy. Coś około godziny 17:00 gdy już byłem pełen hallucynogennej siły po najpiękniejszym zachodzie w mym życiu . Zwiedzałem po drodze boisko do gry rzadkiej w Polsce a chodzi o bejsbal ;], zabytkowy kościół drewniany, drogę przy cmentarzu itd. Zatrzymając się na przystanku naszłą mnie myśl czy by nie polecieć ową machina zwaną busem ztz do centrum miasta, ale po chwile stwierdziłem iż pomysł ten jest beznadziejny w mym owym stanie, więc ruszyłem piechty. Po chwil paru naszła mnie niespodziewana ochota po owych napojach by oddać gdzieś mocz. Tak więc miejsce gdzie wylądowałem do tej pory jest przeze mnie wielbione za stan którym wtedy mnie obdarzyło, siedziałem oparty o ścianę jakiegoś domku( zapewne działeczka) i patrząc na kolejną polankę(nie sprawdzałem czy są owe diabliki, po porą już byłą przyciemnona). Na tej ów polance była przepiękna mgła, która się unosiła niczym dusze z ciała. PO chwili gdy usłyszałem pociąg(w mojej gwarze cug) uwidziałem światło które przebijało tą że mgłę jak skalpel robiąc przy tym przekurwiscie piekną kolorystykę którą chciałbym uwiecznić fotką. Ogółem mój trip był totalnym spontanem by iść w stronę centrum gdzie wkońcu się znalazłem . Uzbroiłem się w Plusie w kolejne napoje skokowe tracąc na tym resztę z 20 zł bo nie potrafiłem i się wysłowić i opanować tej o to bani która przy tych światłach wirowała robiąc mi kiełbie we łbie. Po ewakułacji z owego złowrogiego tętniącego kolorystycznym oraz ruchowym życiem sklepu, wylądowałem na miejscu gdzie często spotykam się z ludźmi spożywając marry. Usiadłem na torbie otworzyłem piwo i zawiesiłem się na paru drzewach (siedziałem na przeciw około 3 m) . Drzewa pokazywały mi przeróżne wizję od węży po przyszłość która będzie nieunikniona. Kolejnym etapem był przystanek przy moim byłem liceum oczywiście od backdoora, spoglądając na bazylikę którą tętni życiem wydając dźwięki co godzinę i kołysząc się na boki za podmuchami wiatru. Nie spodziewanie zaczoł mi dzwonić telefon ów komórkowy, sprawiając cruel wibracje , kto dzwonił nie potrafiłem rozszyfrować tych znaków na ekranie, ale po głosie zrozumiałem "Gramik gdzie jesteś?" ale nie potrafiłem się wysłowić , autyzm przypominał stan ten co ogarnoł mój układ mowy. Jedyne co wysłowiłem to "grzyby" i wszystko było wiadome. Kolejną stacją w tym pociągu wrażeń był teatr w centrum miasta , konkretnie ławka przy fontannie aka rzecze, gdzie wszystkie latarnie i szum wody sprawiamy że nie potrafiłem ogarnąć jokera z twarzy i śmiechu co powodowało że zwracałem na siebie uwagę innych gapowiczów. Po tych paru przystankach udało mi się wejść bo autobusu i przetransportować się do mojej dzielnicy, gdzie jeszcze wylądowałem na stacji pkp podziwiając efekty słupów z kablami które non stop drgały ... około godziny 2.45 wylądowałem w domu gdzie przed spaniem miałem dość długo efekty wizualne jak i OEV tak również CEV.

dziękuję , szkło by ową historią zwaną raport tripem opisać bardziej ale nie mam weny twórczej tu gdzież w mojej psychice .

pozdrawiam Yel_On aka Gramik

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

grzyby i ziolo to najlepsze naturalne wynalazki grzyby sa zajebiste nic wiecej ni trzebatylko nie ma co za duzo mioga zorac banie ostro jazda jest taka ze masz juz tego dosyc myslisz niech to juz przestanie a to jeszcze mocniej jest ladna masakra :bongo::bongo::smoke:  :peace:

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+