Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

trul

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez trul

  1. trul

    Wasze plany na Outdoor 2012 :)

    Obowiązkowo Early special x Easy sativa OP Sativa x Fruity demon Easy sativa x Fruity demon Disel ryder x Fruity demon
  2. trul

    Nielegalna roślina

    Niech więcej ludzi pisze o MJ na blogach... dziennik-pesymistyczny.blog.onet.pl Proponuję autorowi wpisu podejść tam na jesień. Będzie jeszcze piękniej. przypominam sobie swoją pierwszą wyprawę po święte ziele. Serce biło ile fabryka dała a cały ten schiz tylko z powodu podejścia ludzi do roślinki i przepisów, które są do bani
  3. trul

    Listki zawinięte do góry

    Moze jakies dziadostwo sie tam zasiedziało w tym zawiniętym..wez zobacz
  4. Niech będą i wyciągnięte. Przynajmniej osiągnie swój cel niższym kosztem. Powodzenia tylko mu życzyć. ciekawe co by sie stało gdyby w każdy palacz zaczął wyprawiac coś takiego. To byłaby rewolucja na masową skalę. Pewnie część z takich aktywistów zostałaby zbesztana przez :policeman: za same siewki MJ. Obara jest już symbolem oporu wobec ustawy i niebiescy wiedzą, że stoi za nim armia prawników więc czekają na substancję aktywną. Zobaczymy co dalej
  5. Nie przesadzaj takie lekko zawiniete liście bez plam i innego badziewia to zwykła cecha fizjologiczna. moze sucho miała? ale faktycznie jeśli końcówki czasrnieją i zawijają sie w doł to jest niedobór P
  6. trul

    Dziwne plamki.

    WeedRay dobrze jest. Nie sraj ogniem bo przekombinujesz
  7. Trudne do ogarnięcia te tłumaczenia z google na polska jezyk
  8. trul

    Krańce Liści Brązowieją ;/

    Feminizowane wersje niestabilnych hybryd wymagają dużo od hodowcy. Według mnie taka przyśpieszona ewolucja gatunku ma taką właśnie wadę
  9. niejeden juz takie rzeczy nawozem zalewał a tu liczy się cierpliwość, empiryka, wnikliwa obserwacja i wynikająca z nich analiza
  10. Jestem na bank pewny że to od zimna i być może zbyt dużej wilgotności gleby...Mimo, że na dworze ostatnio było wręcz upalnie to nocki jeszcze zimne a sama gleba podobnie jak woda nagrzewa się znacznie wolniej od powietrza. aby się przekonac proponuję iść gdześ na dwór jak jest tak ciepło i wykopać mini dołek i dotknąć ziemii sprawdzając czy jest ciepła. Napewno będzie przyjemnie chłodna
  11. Od samego zimna to by tylko liście dolne pobladly podejżewam a te górne popalone na ciemno to może być wina wapna. Wapno stosuje się na bardzo kwaśne gleby jeśli słabo rośnie to pH moze byc do bani
  12. trul

    Zielona Rzeczywistość

    I własnie sentencja jest w tym aby zachować umiar ale to jest pojęcie subiektywne. Dla jednego umiar będzie jak będzie palił codziennie w roku i nie odbije się to na jego życiu a u kogoś innego w tej samej sytuacji coś sie posypie (np. zacznie chorować psychicznie badz fizycznie) czyli przekroczy swój limit. Ważne jest żeby znać swoje możliwości i wiedzieć kiedy powiedzieć stop MJ żeby wszystko się toczyło bez szkody dla nas a jednocześnie z bananem na mordzie
  13. trul

    Spot Z Szyszkami

    i co więcej nie są to ślimaki "łąkowe" czy winniczki tylko zazwyczaj te bez domków na plecach w miejszym lub większym stadium rozwoju. Te mniejsze objadaja grzyby i inne roślinki i żeby stały się problemem musi dojść do inwazji a te duże skur****e bez skorum pewnie polują na owady lub coś jeszcze większego
  14. trul

    Czy To Wina Mrozu ?

    chill out man, twej pani nic nie dolega przeżyła atak zimy i nic jej nie zatrzyma juz. gdyby zmarzła to by sie powykręcała gorzej a w skrajnym przypadku liscie zaczełyby usychać na całej dlugości(korzeń kaput) i byłby koniec żywota
  15. niesadze żeby od fimowania kolejne liście tworzyły się zdefektowane. to jakaś mutacja genetyczna albo niedobór fosforu
  16. trul

    Linie wtórne ?

    Pozosta.la jeszcze kwestia czy nasiona f2 ktore posiadasz pochodzą z własnej przemyslanej krzyżówki czy z samozapylenia? w przypadku samozapylenia musisz liczyc się z hermieniem i coraz większą ilością nasion w paleniu
  17. Na tym zdjęciu całego liścia widać, że ma on 6maly paluszek dodany.Jakiś bonus? W kilku swoich też to zauwałyłem i mam to samo jak u ciebie ggggg, że mi więdnie końcówka palca z liscia od dolu tylko. Podejrzewam przelanie nawozem bo jak zrobilem nawozu na 0,5 l wody to miarka od leku jest w CenzurA niedokladna bo ciężko odmierzyc 1,25ml na te pol litra(wlało sie niecałe 2,5 bo zaduże napięciew powierzchniowe i tworzy sie wypukla powierzcnia cieczy w miarce Faktycznie danych wiecej napisz bo mozna porównać ze swoim
  18. trul

    Spot Z Szyszkami

    Jeśli tam sa szyszki naokoło planta to.... nie moje ale to musi byc las a w lesie jeszcze nigdy nie widziałem slimaka. Zawsze przeciwnikami są zwierzęta
  19. Musisz się liczyc z częstym nawożeniem syntetycznym żeby samych badyli nie było ale lepiej dać porządną dawkę obornika lub jakiegoś innego składnika organicznego co poprawi strukturę i ulepszy pojemność wodną(dobrze byłoby wymieszać też z perlitem). Jeśli w pobliżu są iglaki to dodatkowo dolomit lub popioł drzewny na odkwaszenie tylko odmierzonych dawkach to wszystko( może poza perlitem) A jeśli to jest sam piach to lepiej donice wkopać i przywieżć ziemie z opakowania
  20. glupota kaczej choroby jest zaraźliwia widać bo tym z PJN też sie udziela.Dla nich statystyki sie nie liczą.Nie bo nie i tyle mają do powiedzenia, argumentów nie widać.Żal, że bozia ich rozumem nie obdarzyła.Elyta i yntelygencja Polski w pigułce
  21. Troche wiadomości odnośnie sytuacji w holandii.Mowa jest tu o "tylnych drzwiach" czyli wejściu sortu od "nielegalnych rolnikow" na magazyny koffików. Swoją drogą zawsze myslałem, że towar w całości pochodzi tylko i wyłacznie z rządowych plantacji ale widocznie tak jest tylko w przypadku marihuany z aptek. Nawet w filmie national geographic mówili, że Arjan jeżdzi zawierac umowy z "utajnionymi dostawcami" czy jakoś tak. Też mi problem. Według mnie jeśli jest tak daleko posunięta depenalizacja/legalizacja to od poczatku do końca wszystko powinno kontrolować państwo a nie tworzyć system dostaw tylnymi dzwiami Krucjata przeciw coffee shopom Debata na temat legalizacji miękkich narkotyków w Polsce nabiera tempa. Tymczasem Holandia przymierza się do wycofania się z legalizacji narkotykowego nałogu. Koszty społeczne i polityczne okazały się zbyt wysokie. Czy to początek końca coffee shopów? Pod koniec ubiegłego roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że w Holandii można zakazać obywatelom nieholenderskim wstępu do coffee shopów. Jakby w ślad za tym orzeczeniem centroprawicowy rząd premiera Marka Rutte zaproponował na początku tego roku, by obywateli, którzy korzystają z miękkich narkotyków, rejestrować. Coffee shopy, które są holenderskim symbolem swobodnego dostępu do miękkich środków, stałyby się w takiej sytuacji zamkniętymi klubami. Władze od kilku lat "odsuwają" też tego typu miejsca od szkół. Czy te sygnały świadczą, że coś się w holenderskim modelu polityki narkotykowej zmienia? Gedoogbeleid - czyli można, chociaż nie wolno Istotą tego modelu zawsze było założenie, że kryminalizacja tzw. miękkich narkotyków się nie opłaca, bo spycha obrót nimi do podziemia i generuje przestępczość. Prawdziwe społeczne zagrożenie stanowią natomiast narkotyki twarde - i to z ich obrotem oraz konsumpcją należy przede wszystkim walczyć. "Trawa w Holandii jest legalna" - to opinia tyleż powszechna, co nieco upraszczająca. W istocie jednak holenderskie podejście do narkotyków cechują dwa czynniki. Jeden to wspomniany już podział narkotyków na środki twarde i miękkie. Zapisano go już w 1928 r. w tzw. ustawie opiumowej. Była ona wielokrotnie nowelizowana, ale akurat to się w niej nie zmieniło. Kwestia druga to liberalny stosunek właśnie do środków miękkich - czyli pochodnych konopi. W latach 70. państwo w praktyce zdekryminalizowało (mocą nie tyle ustaw, co wytycznych) ich posiadanie na własny użytek. Dlatego ani używanie miękkich narkotyków, ani ich dystrybucja nie nastręczały szczególnych trudności. W całej Holandii zaczęły działać tzw. coffee shopy - dziś jest ich kilkaset - czyli po prostu kawiarnie, w których można się zaopatrzyć w niewielką ilość marihuany czy haszyszu na własny użytek. Każde takie miejsce jest koncesjonowane przez lokalne władze. Państwo po prostu przymyka oko - po holendersku nazywa się to: gedoogbeleid. Ale też nigdy nie było tak, by ta liberalna praktyka nie budziła kontrowersji i dyskusji, zarówno w Europie, jak i samej Holandii. Nie zmieniło się to również w ostatnich latach. Maastricht przeciw narkoturystyce Jako że Holandia pod względem podejścia do narkotyków stanowi liberalną wyspę, pojawić się tu musiało zjawisko turystyki narkotykowej. Problemy z nim związane najłatwiej jest zilustrować na przykładzie Maastricht. Położenie tego miasta, leżącego praktycznie na granicy belgijsko-niemieckiej, czyniło z niego dogodny cel takich podróży. Według władz Maastricht, w pierwszej połowie tamtej dekady lokalne coffee shopy odwiedzało ponad 10 tys. osób dziennie. 70 proc. tej liczby stanowili obcokrajowcy - zwłaszcza z Belgii, Francji i Niemiec. Wpadali do miasta albo "na skręta", albo "po skręta". Takie wyprawy wiązały się z zakłócaniem porządku w centrum Maastricht, jak również z problemem wywozu dużych ilości kupowanych na miejscu narkotyków za granicę. To już nie była tylko wewnętrzna sprawa Holandii. Jako pierwszy wyszedł temu naprzeciw burmistrz miasta, Gerd Leers, który objął urząd w 2002 r. Zaczęto po prostu egzekwować przepisy, na których przestrzeganie dotychczas przymykano oko - a więc np. to, czy coffee shop nie sprzedaje swoim klientom ilości przekraczających limity (jednorazowo kilka gramów narkotyku) albo czy sprawdza wiek klientów. Zaczęto też stosować sankcje - od 3-miesięcznego zakazu działalności za pierwsze uchybienie do zamknięcia na stałe za trzecie. Po pięciu latach z ponad 30 coffee shopów w Maastricht ostała się połowa. Leers rzucił również hasło "wypchnięcia" kafejek z centrum miasta do specjalnych stref na jego obrzeżach. Ten z kolei pomysł oprotestowała Belgia, bo w razie jego realizacji belgijscy obywatele mieliby do holenderskich narkotyków jeszcze bliżej niż dotychczas. Sprawa była powodem dyplomatycznych tarć pomiędzy dwoma krajami. Tylne drzwi dla przestępców Gerd Leers nie był bowiem zwolennikiem zakazów, wzywał natomiast do konsekwencji w stosowaniu prawa. Narkotykowe kafejki bowiem z jednej strony oficjalnie sprzedawały "niewielkie ilości" miękkich środków, z drugiej zaś: realny popyt (zwłaszcza turystyczny) znacząco przekraczał oficjalną podaż tych środków. Po prostu pojawiały się one w obiegu tylnymi drzwiami - a więc nielegalnie. Przykładem systemowych wynaturzeń, które z tego wynikały, była ubiegłoroczna sprawa coffee shopu "Checkpoint" z Terneuzen (w Zelandii, blisko granicy z Belgią). Zamiast dozwolonych 500 g miękkich narkotyków, sklep składował na zapleczu blisko… 200 kg marihuany. Oczywiście sprowadzał ją i następnie sprzedawał nielegalnie, głównie turystom z Belgii i Francji, zresztą przy cichym poparciu lokalnych władz. Właściciel "Checkpoint" został skazany na 10 mln euro grzywny i 16 miesięcy więzienia. Leers krytykował w systemie tę właśnie lukę, przez którą mogła się tam wedrzeć przestępczość. Mówił zatem o stanie prawnym, w którym produkcja narkotyków jest zabroniona, ale nikt nie sprawdza, skąd i w jakich ilościach coffee shopy je biorą. "Jeśli pozwala się piekarzowi, by sprzedawał chleb, nie można mu jednocześnie zabronić kupowania mąki" - obrazowo wyjaśniał w wywiadzie dla AFP. Unia Europejska pozwala zabraniać Władze Maastricht wykonały ważny krok w stronę ograniczenia narkotykowej turystyki - zabroniły obywatelom nieholenderskim wstępu do coffee shopów. Ten zakaz złamał w 2006 r. jeden z właścicieli, Marc Michael Josemans - w efekcie władze po prostu zamknęły jego kafejkę. Przedsiębiorca zaczął się od tej decyzji odwoływać; sprawa trafiła aż do Luksemburga. I Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł w grudniu ubiegłego roku, że zakaz wstępu do coffee shopów dla "nierezydentów" (czyli po prostu: obywateli nieholenderskich) nie jest sprzeczny z unijnym prawem. Wraz z wydaniem tego orzeczenia władze holenderskich miast, które chciałyby pójść za przykładem Maastricht, zyskały poważny argument. Z ulgą odetchnęły władze Roosendaal (Brabancja), gdzie w 2009 r. wszystkie coffee shopy po prostu pozamykano. Znamienne jednak, że lokalni politycy - tacy jak Gerd Leers - nie opowiadali się za metodami represyjnymi, lecz właśnie za konsekwentną dekryminalizacją miękkich narkotyków. Burmistrzowie 10 przygranicznych miast próbowali w 2007 r. przekonywać Belgów i Niemców, że "nieposiadanie coffee shopów wcale nie redukuje popytu na konopie". Być może więc tu i ówdzie toczy się w Holandii walka przeciw turystyce narkotykowej, ale rzadko jest to walka z dostępem Holendrów do miękkich narkotyków. Od szkół z dala Spory nie mają tylko charakteru lokalnego. Pojawiła się też inicjatywa rządowa - wysunął ją gabinet poprzedniego premiera, Jana Petera Balkenende. Ten polityk o konserwatywnych jak na Holandię poglądach nie ukrywał swojego krytycznego stosunku do narkotyków. Jesienią 2007 r. zaproponował, by coffee shopy, które znajdują się w odległości mniejszej niż 250 m od szkół, zostały albo zamknięte, albo pozbawione zezwoleń na sprzedaż miękkich narkotyków. Propozycja Balkenende została przez lewicę odsądzona od czci i wiary, ale z pewnością nie była głosem wołającego na puszczy. Jeszcze pod koniec XX w. strefę wolną od narkotyków wokół szkół wprowadziła Haga. W Rotterdamie znikły te coffee shopy, które znajdowały się w promieniu 500 m od szkoły - w sumie z ponad 60 kafejek w mieście zamknięta miała być prawie połowa. Najmocniej opierał się Amsterdam, w którym coffee shopy zostałyby dosłownie zdziesiątkowane. Ale jednocześnie rząd Balkenende nie miał nic naprzeciw legalizacji miękkich środków. Postulat odsunięcia ich od szkół nie miał ani oznaczać ich kryminalizacji, ani nawet nie był jej zapowiedzią. A dziennik "NRC Handelsblad" twierdził, że w Rotterdamie zamykanie coffee shopów wcale nie przełożyło się na spadek spożycia miękkich narkotyków. Wnioskował też, że kiedy władze Roosendaal "przykręciły śrubę" kafejkom, sprzedaż miękkich narkotyków wzrosła z kolei w pobliskiej Bredzie. Ta dyskusja toczy się również dziś i pokazuje, że linie podziału w holenderskim sporze o politykę narkotykową wcale nie są wytyczone jasno i raz na zawsze. Oblężona twierdza czyli przypadek Urk Przykładem zupełnie specyficznym, a i pokazującym holenderską różnorodność jest Urk - 18-tysięczne miasteczko na wybrzeżu Morza Północnego. Urk leży w holenderskim "pasie biblijnym" (De Bijbelgordel), czyli na ziemiach zamieszkałych przez konserwatywnych protestantów. O miasteczku zrobiło się głośno na przełomie lutego i marca. Burmistrz Urk, przy poparciu rady miejskiej, zaproponował wówczas zakaz posiadania i zażywania miękkich narkotyków w miejscach publicznych. Najważniejszą przesłanką zakazu miała być ochrona zdrowia dzieci i młodzieży, a karą za jego złamanie - wysoka grzywna. To był chyba pierwszy w Holandii akt lokalnego sprzeciwu wobec nie np. narkoturystyki, która jest ubocznym skutkiem państwowej zasady tolerancji, ale wobec samej zasady. Minister sprawiedliwości Ivo Opstelten ostrzegł już, że wprowadzenie strefy wolnej od miękkich narkotyków na terenie całego miasta jest nielegalne. Ale władze Urk - jak pisał kilka dni temu dziennik "Telegraaf" - nie dają za wygraną. Chcąc egzekwować zakaz, zamierzają m.in. używać psów tropiących. Na tle wielokulturowej i otwartej Holandii religijna społeczność Urk jest integralna i zamknięta. Widać natomiast na jej przykładzie, do jakiego stopnia lokalne władze mogą utrudnić życie właścicielom i klientom coffee shopów. Wszak takie miejsca działają w Holandii właśnie w porozumieniu z władzami lokalnymi. Silne poczucie samorządności staje niekiedy w poprzek państwowej polityki. Ukłon wobec populistów Premier Rutte sprawuje władzę od pół roku. Zapowiadane przezeń pomysły "przymknięcia drzwi" coffee shopów to efekt politycznych ustępstw wobec nacjonalistycznej partii PVV (Partia Wolności) Geerta Wildersa. "Narkotykowe" posunięcia rządu będą z pewnością oprotestowywane: "wolnościowcy" Wildersa z pewnością uznają je za zbyt ostrożne, zaś lewica - za zbyt inwazyjne. Zresztą gabinet Rutte oparty jest na niestabilnej większości i nie wiadomo, czy w ogóle zdąży jakiekolwiek zmiany wprowadzić. Jedno się w holenderskim podejściu do narkotyków z pewnością nie zmieni: to, co większości Holendrów będzie się wydawać konserwatywne, z perspektywy większości Europy nadal pozostanie liberalne. http://wiadomosci.onet.pl/prasa/krucjata-przeciw-coffee-shopom/12mr1
  22. Ja może sie zbiore z ekipą i dojade ale nie wiadomo jak z $$ bede stał. Jedna nowelizacja już za nami i wydaje mi się, że to jednak krok na przód a nie wstecz.Teraz trzeba się domagać uprawy chć jednego planta na własny użytek bo mechanizm jest to najprostszy na likwidacje mafii
  23. W umiejętnosci ryśka i decksa nigdy nie wątpilem ale swego czasu błądzili po komercji.Utwor z ostrym(nigdy nie zawodzi) to powrót do klasyki czyli tego co lubię.Prosty beat bez zbednych wodotryskłów.Respect. niespodziewałem się
  24. trul

    Więźniowie marihuany

    Wczoraj wieczorem na tvn 24 odbylą się dobra wymian zdań na temat nowelizacji ustawy.Pan Maklowicz powiedzial wprost, że palił marihuane wielokrotnie bo istnieją kraje o innym spojrzeniu na tą używkę i nie zrujnowalo mu to kariery. Wielkie brawa za odwage i racjonalne spojrzenie na MJ. Oczywiście tylko poslanka PiS wykładala chore tezy "nie bo nie" i stwierdziła, że woli łoic wóde niż palić LOL.Patząc na tą partie niemam wątpliwości, że tok rozumowania pochodzi od wodza a rozum noszą w kieszeni
  25. trul

    Zielone Lekarsto

    przepis na masło jest na forum, w Soft Secrets 04/2010 jest artykuł i zdjęcia odnośnie przyrządzenia masełka Artykuł o wytwarzaniu olejku medycznego za pomocą alkocholu jest w SS 03/2010 obydwa na stronach 30-31/32 w jednym z pytań do Eda Rosenthala który pojawił się w SS jest ptanie odnośnie maści i nalewek.W odpowiedzi jest stwierdzenie, że gdy szkoda topów, można używać ścinek z obierania bobów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+