Skocz do zawartości
thc-thc

grower

JapkoDre

Użytkownik
  • Postów

    237
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Posts opublikowane przez JapkoDre

  1. Witam.

    hehe widze że wpisów mnóstwoooo :D

    Miałem opisać ostatnio TRIP na x35 ale opisze innego ciekawszego a mianowicie ze Środy.

    Otóż wpadły w moję ręce następujące ekstrakty: x5 x10 oraz x35 i postanowiłem zrobić mały eksperyment hehe

    Mianowicie: kupiłem 3 takie same bonga...małe około 20cm wys.

    Do każdego nabiłem inny ekstrakt Salvi :D

    Ale przejdźmy do konkretów :)

    Środa godzina 23.00 ( Eksperyment Święta Trójca )

    Sprzęt:

    3 x Bongo 20cm

    Zapalniczka Żarowa Mercedes ( niezawodna )

    Stuff:

    x5

    x10

    x35

    Siadam na podłodze i nabijam kolejno bonga. Zamierzenie jest takie, że najpierw rozpalam x5 i szybko ściągam bucha, trzymając go w płucach rozpalam już x10 wypuszczam...wciągam x10 i tak samo z x35. Wiem że każdy ekstrakt kopie mnie inaczej bo znam juz je baaaardzo dobrze i wiem jak każdy poszczególny na mnie działa. Więc x5 miał mnie wprowadzić w lekki trans, ogłupienie i fraktale, potem x10 miał mnie już wyrzucić gdzieś w inny wymiar i będąc już tam....x35 miał hmmm no właśnie niewiem co :D dlatego się okaże.

    A więc usiadłem na podłodze. Przed sobą mam 3 bonga i około 1-2min na spalenie ich zanim mnie zniszczy ta mieszanka. Wiedziałem że x5 za bardzo mnie nie skatuje choć nigdy niewiadomo....receptory są mocno wyczulone już.

    Rozpalam x5...tsssssssssssssssss skwierczy jak kiełbaski na grillu hehe mmmm co za zapach hehehe :D ściągam ooogromnego bucha ( nabiłem tyle do każdej żeby starczyło na jednego bucha ) trzymam dym..troche gryzie ale daje rade. Poczekałem chwilke wypuściłem dym i zacząłem rozpalać x10 tsssssssssss ( ręce spocone, czuje jak pot po mnie spływa...pierwszw objawy ) wciągam x10...trzymam w płucach.....obraz lekko się zamglił....wiedziałem że już mam mało czasu więc wypuściełem x10 i szybko rozpaliłem x35 tsssssss ( tu jakbym odleciał na chwile chociaż sam niewiem czy tak było ale jakby mała zwiecha i wydawało mi się że patrze jak pale ale był to obraz w mojej głowie coś jak myśl ) wciągam wielką chmare x35 i poczułem ulge że się udało.

    Nagle wszytsko w koło zrobiło się zielone...siedziałem na łące było mi tak przyjemnie że ciężko to opisać...byłem w pełni świadom tego co się dzieje...poczułem powiew wiatru był ciepły i przyjemny. Wstałem i poczułem ogromną moc przeszywającą moje ciało wszystko stało się takie żywe i wyraźne że ciężko to opisać...zobaczyłem prawdziwe kolory...prawdziwe...nie takie zwykłe jak na codzien widzimy. Te były prawdziwe....czułem to. Soczysta zieleń trawy zabarwiała moje stopy i spodnie by po chwili z nich spłynąć......aż po horyzont ciągnęły się łąki...czułem się cudownie. Nad moją głową latały ptaki ale były jakieś inne niż te które dotychczas widziałem i były fioletowo-pomarańczowe z białymi dziubkami ( sam po TRIPIE nie wierzyłem ile dostrzegałem szczegółów i że wszytsko zapamietałem ), wyżej nad nimi dostrzegłem kilka planet było ich cztery.....dwie takie duże szaro zielone i dwie mniejsze jedna miała pierścienie i byla koloroa a druga była szaro-czarna i gdy na nią patrzyłem czułem niepokój.

    Niebo było czysto niebieskie...powietrze tak świeże że lapałem duuuże chałsty tlenu czułem jak wypełnia moje płuca i daje mi energie....pragnąłem żeby to sie nigdy nie skończyło i popłynęly mi łzy ze szczęścia.

    Nagle w mojej głowie usłyszałem: leć przecież potrafisz...zawsze potrafiłeś. ( był to miły kojący i tak spokojny głos że odrazu obdarzyłem tą osobę największym zaufaniem ) oderwałem się od ziemi i zacząłem lecieć....byłem jak piórko..latałem nad łąką i ze szczęścia płynęły mi ciągle łzy a serce biło strasznie mocno!! Niemogłem uwierzyć w to co się dzieje.....momentami całkowicie zapomniałem że to TRIP ale myśle że to było już coś duużo więcej niż zwykły TRIP.

    Wylądowałem...pomyślałem że niechcę wracać juz do tamtego życia na ziemi...chcę tu zostać. Wtedy podeszła do mnie istota...był to mężczyzna średniego wzrostu..na głowie miał kaptur..powiedział: ( napisze to w formie dialogu ) M to on a J to ja

    M: W końcu tu dotarłeś...tak daleko.

    J: Gdzie dotarłem? Gdzie jestem? Tu jest cudo... przerwał mi.

    M: Wiesz gdzie....zawsze wiedziałeś

    J: ....

    M: Ale niemożesz tu zostać...nie teraz..to nie Twoja pora. Możesz Nas odwiedzać ale niemożesz tu zostać.

    J: Ale dlaczego??

    M: Nawet jeślibym chciał Ci to wytłumaczyć to bys tego niezrozumiał....

    J: No dobrze. Ale skąd będę wiedział jak mam tu wrócić?? Kim jestes?

    M: Będziesz wiedział....zawsze to wiedziałeś.

    ( I na tym rozmowa się skończyła...istota odeszła i rozpłynęła się w powietrzu......odrazu po TRIPIE złapałem za kartke i spisałem to co zapamiętałem z rozmowy...może się różnic kilkoma słowami ale mniej więcej tak wyglądała)

    Postać znikła a ja stałem tam dalej i zastanawiałem się kim on był?? odwróciłem się w prawo i ujrzałem scenke z mojego dzieciństwa: wróciłem ze szkoły i obok schodów leżał mały ptaszek miał złamane skrzydełko..cierpiał...podniosłem go i zaniosłem do domu. Tam wsadziłem go do kartonika i dałem mu miske z wodą ale nie pił...chciałem bardzo żeby przeżył...niestety rano znalazłem go już martwego..bardzo się tym przejąłem i płakałem....zakopałem go w ogródku w takiej malej trumnie z deseczek :) i zrobiłem mu pogrzeb. koniec scenki...poczułem niesamowitą ulgę coś niesamowitego....euforia i szczęście...coś się we mnie uwolniło..zmieniło. Nagle zawirował obraz...kolory się zaczęły rozmywać....wiedziałem że Salvia już traci swoją moc i czas wracać ale nie chiałem...próbowałem polecieć ale niemogłem się oderwac od ziemi.....usłyszałem głos: WRACAJ. Stanowczy i mocny....już się nie opierałem...wpadłem wir i dosłownie po sekundzie byłem w pokoju..niemogłem powstrzymać płaczu ( nie wstyd się przyznać ) byłem roztrzęsiony...nie mogłem pojąć tego co się wydarzyło...obraz falował i usłyszałem znowu głos ale niewiem czy to były jakieś omamy czy przesłyszenia. "nie martw się, nie bój się" i to mi wystarczyło...uspokoiłem się i złapałem za kartke i zacząłem pisać wszytsko co zapamiętałem....tak mam, piszę zawsze sobie na kartce najpierw..przyzwyczajenie...zawsze moge coś nakreślić jeszcze..strzałeczki....rysunki czasem liczby jakieś czy wzory.

    Usiadłem przy biurku spojrzałem na zegarek była 23.48 hmmm wychodzi na to że podróż trwała dobre 40min...tam wydawało mi się że mineło może 5min. Zacząłem pisać..wszytsko zapamiętałem..niesamowite.

    Myślę że nawet jakbym zapalił sam ekstrakt x35 to też bym tam wylądował...to był mój czas ta chwila :) nie zapomne tego do końca życia....może już mi się nie uda tam wrócić, niewiem.....ale chciałby. Istota powiedziała że mogę ich odwiedzać..może wytarl się jakiś szlak?? Narzie nie pale..musze to wszytsko jeszcze przemyśleć. Ale wrócę tam.

    Ćwiczenia z OOBE i ćwiczenia relaksacyjne, ćwiczenia wizualizacji...to wszytsko ćwicze od jakiegoś czasu i myśle że to wszytsko dało mi ogromną pomoc w tym co się wydarzyło. Ale to nie temat o tym choć też mógłbym na ten temat już coś napisać.

    Pozdro ziomki. :wodna:

  2. Witam.

    Wczoraj paliłem Salvie x35....efekt piorunujący...jakby inny od wcześniejszych..bardzo jasny, czytelny, realistyczny jak diabli TRIP!!!

    Zastanawiam się czy ćwiczenia z OOBE zmieniły troche TRIP i myślę że miało to jakiś wpływ ale wszystko opisze później.

    Ps. Co do Ayachuascy którą miał mi kumpel wysłać to będę musiał jeszcze poczekać bo powiedział że sam ją przywiezie jak przyleci do Polski...oby mu się udało. Przylatuje jakoś w Październiku.

    Pozdrawiam.

  3. Szkoda że teraz przerywasz palenie bo uwierz mi że jesteś na dobrej drodze. Ale ponoć nawet po dłuższej przerwie receptory są tak samo wyczulone na Slavie jak przed przerwą więc powinno być ok. Pamietaj rób to zawsze samemu, przygaszone światło, świece, kadzidełka itd. będę to zawsze powtarzał bo to pomaga w cholere!!

    A jutro niewiem czy zapale bo mam dość dużego doła i raczej to odłoże na inny dzień. Pozdro.

  4. Koks no podobne efekty miałem na suszu z początku tylko że nie tańczyłem :D

    Ale czułem sie lekki jak piórko i stawałem na palcach bo myslałem ze pod sufit podlece hehe.

    Ja tez te zadania narazie odlozylem. Doszedlem do 6 punktu ale najpierw je pozbieram wszytskie i na spokojnie od poczatku zaczne bo teraz mi przeszkodziły wyjazdy i imprez kilka bylo a ja najpierw musze sie wyciszyc przed tym.

    Kolejnego TRIP raportu mojego oczekujcie we Wtorek jakos. Jutro pale x35 :wodna:

    Pozdroooo.

  5. Elo. Jak tam Tripowicze? Macie coś nowego do opisania? Pisac, pisac hehe

    Koks no widze po Twoim locie, że coś się tam dzieje już, jakieś początki są....drogie od takiego czegoś do TRIPA naprawdę może być bardzo krótka już albo jeszcze troche to potrwa...zależy od receptorów.

    Ja np. z początku też miałem śmiechawe ( teraz już rzadko kiedy mi się zdarzy ) jakieś dźwięki się słyszało, coś tam się zniekształciło lekko i tyle i po takim czymś kilka dni poźniej zapaliłem znowu i co? Już było nieźle bo wywaliło mnie gdzieś indziej niż pokój w którym to paliłem. Tak więc powodzonka...pal i opisuj co się tam u Ciebie dzieje nawet jeśli to będzie nic specjalnego.

    Ostatni zapisałem się na forum OOBE...kurde wciągnęło mnie to i przechodze już kurs hehe jestem na zadaniu nr.6 "Album" powiem wam że cholernie to ciekawe i będę szedł w tym kierunku aż dojde do udanej próby wyjścia z ciała...potem będę to szlifował i zrobie jakąś kombinacje z Salvią :D Pozdro.

    Droga*

     

  6. Elo.

    Kallue absolutnie nic tu nie jest ściemą w moich opisach...po co miałbym to robić??? Pale Salvie bo lubie i lubie także takie rzeczy jak świadome śnienia, OOBE, Duchy, interesuję się takimi rzeczami. Zanim zacząłem palić SD..miewałem paraliże senne, latałem sobie po pokoju, chodziłem po domu i miałem nawet dowód na to że wyszedłem z ciała. Zawsze byłem podatny na tego typu rzeczy...w moim domu działy się również rózne niewytłumaczalne dziwne zjawiska. Mój brat wywoływał duch swego czasu i im się udało wywołac ducha..niejakiego CYKSA...tak kazał się nazuwać...to co mi opowiadł brat stawiało włosy na głowie. Ale tu nie o tym.

    Nie medytowałem nigdy ale zamierzam zagłębić się bardzije w takie rzeczy i jeśłi Kallue byś mi na PW podesłał jakieś fajne linki do OOBE, dwojnika i medytacji to byłbym bardzo wdzięczny. Pozdro.

    PS. JUż chyba doszedłem do siebie....czuje się normalnie.

  7. Marco86 myślałem że jasno wytłumaczyłem :D

    Pierwszy powrót był "wirtualny" i w nim zapaliłem światło w kuchni i w przedpokoju prawdopodobnie i na schodach na strych też. Wszedłem na strych i ujrzałem siebie na kocu tak jak pisałem i BUM i wróciłem naprawdę i światła były pozapalane kolejno na schodach, w przedpokoju i w kuchni a niemogły być bo przed TRIPEM wszytsko pogasiłem. Myśle że teraz jest to już jasne.

    No miałem skończyć ale to jest takie ciekawe i fascynujące że nie da się, uwierz mi :)

    będę z wami stale na psychodelicznym kanale. Jak coś to pytać chętnie doradze i odpowiem.

    Pozdro.

  8. Juz mi lepiej ;)

    Więc tak:

    Przed TRIPEM byłem w łazience się odlać...normalnie wyłączyłem światło...potem kuchnia i też światło wyłączyłem. Niemam takiej przypadłości że np. jak korzystam z kibleka to zapominam światła wyłączyc...rzadko takie coś mi się zdarza. Wziąłem laptopa z pokoju i polazłem na strych ze świeczką gasząc światła.

    Potem ten niby "powrót" i pojawiłem się w kuchni było ciemno czyli tak jak przed TRIPEM. Zapaliłem światło w kuchni dalej nie pamiętam czy zapaliłem je też w przedpokoju i na schodach na strych no ale chyba tak bo wróciłem na strych i wtedy ujrzałem siebie na kocu i koniec filmu. I pobiegłem na dół...i światła były pozapalane.

  9. O ku**a!!! Marco86 ale żeś mi teraz zrobił jazde!!! Wiesz że nie pomyślałem o tym po TRIPIE??!! Byłem za bardzo roztrzesiony ale jak zszedłem strychu i pobiegłem do łazienki a musze przejść przez kuchnie to światło było zapalone!!! Było też zapalone w przedpokoju i na schodach na strych. A pamiętam że ppogasiłem wszytskie światła. Nie to chyba nie możliwe no bez jaj...może były zapalone. Cholera musze zapalić Mj na uspokojenie...Serio mi teraz klina wbiłeś!!! To niemożliwe by było żebym podróżując na SD powłanczał światła tak naprawde tam będąc tylko duszą albo umysłem. No pomyśl. Aż takiego czegoś niepotrafie!!

  10. Słuchajcie właśnie dzwonił do mnie kumplem z meksyku. przywiezie mi ayachuasce!!! Niewiem czy sam ten korzeń czy gotowy wywar ale będę to miał za dwa tygodnie!!!! :twisted: ale się ciesze ojej ojej!! Musze zapalic do tego czasu jeszcze z raz lub dwa Salvie. Pozdro ziomki.

  11. Elo.

    Koks to życze powodzonka...pamiętaj żeby wszystko dobrze przzygotować...pal sam w domu najlepiej...pogaś światla...kadzidelko...świeczka...może byc też muza ale cicho puszczona...trancik lub też coś szamańskiego. Zobaczysz sam jaki wpływ ogromny mają takie rzeczy na TRIPA.

    Choć szkoda, że masz tylko susz no ale może akurat cie pozamiata.

    Kallue troche czytałem o śnieniu i OBEE też i nawet miałem kilka razy ale to co było w piątek to jak niebo a ziemia...czyste wizje, realność maxymalna..poprostu tam byłem, czułem, widziałem. Pozdro.

  12. Elo.

    Wczoraj zapaliłem tak jak planowałem.

    Sprzęt:

    - Duuża faja wodna ( 90cm )

    - Zapalniczka żarowa

    - laptopa ( muzyczka hehe )

    Stuff:

    - Kanna 1g

    - Susz Salvi Divinorum około 0,8g-1g

    - Ekstrakt x30 :twisted:

    No to tak jak zaplanowałem tak też uczyniłem moi drodzy :D godzina już późna bo po 23.....wlazłem na strych ( kurde ale jestem po*****y :D )...tam same rupiecie, pajęczyny, postawiłem dużą świeczkę na podłodze, koc rozłożyłem...usiadłem sobie....wszytsko przygotowane do podróży.

    Może zapytacie czemu strych? Hehe no dlatego też że tu jeszcze niepaliłem i ze względu też na atmosfere jaka panuej na strychu po 23 w nocy będąc sam w domu i z palącą się tylko świeczką :D już samo to wywołało u mnie lekkie schizy. Najpierw wciągnąłem kanne i sobie siedziałem..puściłem psychodeliczny trancik i się wyluzowywałem....tak jak zaplanowałem chciałem zapalić po 25min od wciągnięcia...stoper leciał. Zawsze kanna kopała mnie po 30min plus minus 2min. Mam jazde do takich rzeczy...poprostu sobie sprawdzam ile czasu coś mi wchodzi...przydało się.

    Ok po 25min rozpalam ogień...niema co się zastanawiać....ściągnąłem chyb największa chmure w zyciu... gęsty dym...wbił się w moje płuca wywołując kaszel...kaszlałem jak głupi. Coś zaczęlo się dziać...płomień świeczki zaczął się poruszać dośc dziwnie bo wyginał sie na wszytskie strony...zmieniał kolor od ciemno czerownego do jasno białego...aż mnie raziło. Wszystko ucichło...nie słyszałem już muzyki...poczułem jakby ucisk na głowe i usłyszałem bębny - tak to były napewno bębny. Rytmicznie był wybijany rytm...dum dumm..dum dumm..dum dumm :shock: a może to moje serce tak waliło? Nieiwem ale podobało mi się...potem usłyszałem jakby jakies śpiewy szamanów no cholera wie....niewiem czemu ale to bardzo mi się wbiło w głowe i długo po TRIPE o tym myślałem...bardzo emocjonalne to było. Płomien sobie tańczył na tej świeczce i mowił mi że niepowinno mnie tu być. Odpowiedziałem: dlaczego? kurde pewnie się śmiejecie już :D no ale taką czape miałem...gadałem ze świeczką..płomieniem hehe. Płomyk mi powiedział: dlatego że ty już tu byłeś i nie chiałeś zostać, a powrotu niema. Tak dokładnie mi powiedział. Przestraszyłem się gdy usłyszałem że niema powrotu. Potem zastanowiłem się cholera fajny TRIP taki spokojny no pełen luz. Wstałem i poczułem się tak cholernie lekki...odrazu do głowy przyszło mi że chce polatać. Kto z was niechciałby polatać sobie? Chyba niema takiej osoby.

    I wtedy odepchałem się nogami od podłoża i BUM ja latam!! O ku**a!!! :shock::shock:

    Ludzie uwierzcie mi że takiego uczucia to ja ku**a nigdy nie czułem...orgazm wymięka!!!! Aż mi łzy poleciały..taka euforia..szczęście że prawie się zlałem w gacie bo aż poczułem że zara się poszczam :D każdy mocniejszy manewr kończył się nie kontrolowany lotem...wszytsko musiałem robić z opanowaniem ale było ciężko bo byłem tak podjarany żę masakra. Obróciłem się w powietrzu i zobaczyłem siebie siedzącego na kocu..oczy zamknięte...lekko się bujałem do przodu.

    Płomyk się rozmnożył i tańczył sobie na podłodze dookoła mnie. Nic mnie nie obchodziło. Latałem sobie po tym strychu....chciałem żeby to się nigdu nie skonczylo.

    Nagle ciało samo opadło na podłoge. znowu ziemia..grunt pod stopami :cry:

    Dziwnie się poczułem...inaczej. Podłoga falowało..obraz lekko się trząsł...coś zaczynało się dziać....nagle BUM stoje gdzie indziej kurde...jedno moje ja sidzie na kocu....drugie stoi i wpatruje się w tego siedzącego a ja teraz stoje i patrze na nich i już niewiem oco kaman....wszystko co czułem i to jak latałem odleciało i wiedziałem że to nie ja latałem tylko ten co teraz stoi...masakra. Jest nas trzech i wcale nie czuje się sobą już...jest nie fajnie. Chciałem otworzyć drzwi od strychu ale się nie dało bo niemiały klamki...wszytsko było jakieś inne...jakbym był gdzie indziej.

    Nagle drzwi się otworzyły i wbiegły jakieś dzieci :shock: zdębiałem w chuuuuj. Patrze na nich a one się chowają jedno w takie szafie dużej, drugie za takimi deskami. Po chwili wbiegło trzecie dziecko i ich szuka. Ale jazda!!! Kto to jest?! Co tu się dzieje?! Zawołałem do tego co szukał: Kim jestes? I co robisz w moim domu?! Nic...zero reakcji. Powtórzyłem pytanie ale też bez skutku. Chciałem podejść i złapać je i się zapytac po raz kolejny ale niemogłem się ruszyć z miejsca. Nagle ktoś zawołał że obiad gotowy!! I dzieciaki poleciały na dół :shock:

    W tym momencie musze napisać ze to był mój najbardziej wyraźny, czysty, realistyczny i najbardziej emocjonalny TRIP jaki w życiu przeżyłem.

    Płomyk biegał i powtarzał ciągle: niema powrotu! niema powrotu! niema powrotu! no w sumie on to spiewal raczej.

    Wykrzyczałem ze jest i zara TRIP się skonczy i bedzie ok. Ale w sumie niebyłem tego tak naprawde pewien..bo dalej tam stalem a TRIP trwal i trwal i nic nie wskazywalo zeby mial się skonczyć. Przed oczami nagle ujrzałem fraktale rozne mnóstwo, bylo ich coraz wiecej az wkoncu widzialem tylko je. Czulem ze odlatuje. poczułem ze lece gdzieś. nie czułem cieżaru swojego ciała. było bardzo przyjemnie i spokojnie. widzialem gwiazdy, swoja zmarla babcie i dziadka....ciagle w uszach slyszalem szepty, jakby kilka osob ze soba rozmawialo bardzo po cichu...jakbym gdzieś juz slyszal te glosy.

    W tym momencie calkowicie odlecialem i nic nie pamietam co było dalej a może już nic nie było...niewiem. Czuje ze cos bylo ale poprostu nie pamietam...niewiem czemu.

    Obraz się rozmywal , ajkies kolory mi sie ukazywaly, obiekty, wszytsko powoli ukladalo sie w ....hehe no wlasnie...w kuchnie :D tak...znowu sobie wedrowalem :D tym razem az do kuchni. Wstalem chwiejnym krokiem podeszlem do drzwi i zapalilem swiatlo. Jak ja tu doszedlem i to po ciemku na takiej bombie?!?! Posprawdzalem czy wszytsko jest cale...bylo ok. Poszedłem na strych....otwieram drzwi i przezylem najwiekszy szok w zyciu...serio prawie zawal serca!! Siedzialem na kocu ku**a dalej....nieiwem czemu ale sie poplakalem,,zakrecilo mi sie w glowie, upadlem, widzialem tunel w ktorym lecialem. poczulem ze cos mnie wsysa, potem poczulem uderzenie w tyl glowy i zobaczylem sufit strychu. WRóciłem. Wstałem cholernie szybko i uciekłem na dół, zamknalem sie w lazience i nei wychodzilem dobra godzine. Nie umialem sie pozbierac. Ostatnia akcja cos mi zrobila w glowie....do teraz jestem lekko roztrzesiony i odczuwam cos takie jakby...no niewiem...jakby lęk przed czymś ze cos mi sie stanie czy cos takiego.

    Potem pozbieralem wszytsko ze strychu. I udalem sie do pokoju. Puscilem TV i ogladlem do 5 rano jakies programy popijajac piwko i rozmyslajac...bylem pobudzony w cholere i napewno bym nie zasnal. Wiecie ja uwielbiam Salvie, Kocham ją ale ja już chyba niemoge tego palić bo czuje że każdy kolejny w sumie ja to wiem...ze kazdy kolejny TRIP jest coraz mocniejszy, realistyczniejszy, zabiera mnie cos dalej, pokazuje wiecej i juz ledwo to ogarniam.

    Na strych juz nie wejde bo mam uraz jakis hehe. No wiec tak wygladala moja piątkowa podróż chyba do przeszłości domu....albo to wytwor mojej wyobrazni albo poprostu halun zwykly. Nieiwem i pewnie nigdy sie nie dowiem co to bylo tak naprawde.

    Ide w kime zaraz bo mam noc w plecy.

    Pozdro :wodna:

    PS. Palcie z rozwagą hehe

  13. Marco ok ok ale nie lecimy tutaj o LSD i grzybach hehe to temat o Salvi.

    LSD kopie jak sam skur****n i robi sieczke ci we łbie przez 6-12h i niema zmiłuj!! Jadlem kilka razy i podziękuje już :D po 4-6h prosisz jak masz bad tripa żeby już puścilo bo nie dajesz rady a to trwa i trwa hehe Salvia kopie nagle, potężnie że LSD się chowa...inna jazda inna czapa inne wszystko...trzyma od 5min do 30min i puszcza nagle tak samo jak nagle cie sieklo i jesteś wolny. LSD trzyma cie w szponach przez kilka dobrych godzin i cie nie puści za cholere, wizje tez są przeokrutne i realistyczne jak cholera ale to osobny temat. Grzybki też się jadło....przynajmniej dla mnie są slabsze od LSD ale to nie znaczy że nie kopią :D oj nie hahaha mają swoje smaczki oj mają...kto jadł ten wie. Tyle z mojej strony. Pozdro :wodna:

  14. marco86 ---> JapkoDre :elo:

    Nie paliłem tego z dopalaczy. Zawsze zamawiałem z shamanshop...i susz i ekstrakt super, pierwsza klasa. dobre układy miałem ze sprzedawcą i zawsze jak się pogadało to wysyłal mi gratisowo rózne próbki nowości ale przeważnie prosiłem o nowe ekstrakty salvi. Spoko koleś..zawsze się dogadaliśmy :D

    A to co mi ziomek z holandii załatwia to wysyła mi w takim woreczku zamykanym jak na drugs są. Ale smak i zapach identyczny z mi znanym ze shamanshopu. Bardzo podobna jakość. Jest ok.

  15. Nie jestem z małopolski hehe nie te rejony. A co do Aya to już bardzo się w to zagłębiłem dużo czytałem itd jestem gotoey na to ale tak jak pisałem wcześniej gdzieś odkładam na wyjazd do Peru i tam sobie polece na tej cudownej roślinie. To będzie miazga.

    Na piątek mam przygotowaną kanne 1g i ekstrakt x30 Salvi. Po kannie było super ale był wcześniej alko i MJ więc teraz najpierw pójdzie sama kanna a potem zapale Salvie.

    Kanna u mnie wchodzi po 30min.

    Chce zrobić tak żeby kanna mi weszła nie przed TRIPEM ale w czasie jego trwania....ciekawe jak to wpłynie na TRIP?? Czy diametralnie się zmienią wizje hmm zobaczymy. Chyba z 10 razy wciągałem kanne i zawsze po 30 min czułem kopa niwiem może tak se wkręciłem ale i dobrze przynajmnie wiem dokładnie ile mam czasu. Włącze stoper i przy 25min gdzieś zapale Salvie hehe ale będzie lot. Czuje że będzie wypas :D Pozdro

  16. Kurde ludzie jak ja bym wam chciał pomóc wszytskim i dać ekstrakty ale nie da rady tak za dużo was :D pale puki mam, a mam już niewiele. I niewiem kiedy znowu będę miał? ma ziomka w holandii i on to tam skądś kitra, niewiem skąd ale ma i działa dobrze. Tak więc pytajcie po znajomych może ma ktoś znajomego od znajomego który ma lub który załatwia no kurde sposobów jest mnóstwo. Pozdro.

  17. PTR uwierz mi na słowo że nie mogłem sobie uzmysłowić że to jedno wielkie halu :D w pewnym momencie TRIPU ( mowie tu o konkretnym odrealnieniu ) nie jesteś już w stanie odróżnić co jest prawdziwe a co nie....wtapiasz się w to, utożsamiasz się z tym i kropka. Jest to co jest i niema innego świata...to jest teraz twoja rzeczywistość i jedyne co możesz zrobić to odnaleźć się w tym wszytskim i starać się przetrwać. Oczywiście są momenty chwilowe że czaisz że to tylko TRIP że masz zajebistą BOMBE i lejesz z tego i troche ulga przychodzi ale zwroty akcji na Salvi są nie przewidywalne...raz jest miło kolorowo a w ułamku sekundy możesz wpaść w jakiś wir, będziesz się kręcił widział setki kolorów, głosów twarzy, wszystko stanie się mroczne i przerażające i uwierz mi że wtedy nawet do głowy Ci nie przyjdzie uzmysławianie że to tylko wielkie halu :D

    Marco może i przesadzam, niewiem. Ja chce odkrywać nowe rzeczy, chce polecieć tam gdzie jeszcze nikt nie był, nie obchodzi mnie jakim kosztem hehe myśle, że na tyle długo pale i na tyle dobrze znam tą rośline że moge eksperymentować. Dla mnie najlepszym jest właśnie ekstrakt x30.....wizje są nieziemskie. Wyższe ekstrakty mnie miażdzą, TRIPY są nie do opanowania w żadnym stopniu, niema chwili wytchnienia, po takim TRIPIE czuje się wykończony przez tydzień hehe :D

    Na piątek planuje kolejną podróż. Już niemoge się doczekać :wodna:

    Pozdro.

  18. Elo.

    Ostatnio przeżyłem dość fascynującego TRIPA więc się z wami nim podziele.

    Było to 8 sierpnia w sobote no już praktycznie była niedziela.

    Byłem pod namiotami z dziewczyną i ze znajomymi....popiliśmy, popaliliśmy troche MJ, pogrilowaliśmy...ogólnie było bardzo wesoło :D

    Po godzine 1.00 większość znajomych już się zwinęła do namiotów hehe zostałem Ja, koleżanka i kolega.

    Postanowiłem, że wciągne sobie kanne ( większośc chyba kojarzy co to jest ) rozsypałem sobie 1g i wciągnąłem na dwa razy. Po około 30min zaczęło działać...całkowicie się wyluzowałem i odstresowałem.

    Znajomi poszli w kime a ja leżałem sobie na kocu i patrzyłem w niebo...czułem się świetnie. MJ już praktycznie przestało działać, alko ledwo czułem, już bardziej kac hehe za to kanna mnie rozłożyła dość solidnie. Wtedy przyszło mi do głowy żeby zapalić Salvie :twisted:

    Tak też uczyniłem, po cichu wkradłem się do namiotu żeby nie obudzić drugiej połówki i wyciągnąlem wszytsko co potrzeba a mianowicie:

    - Małe bongo

    - Ekstrakt x30

    - Susz

    - Zapalniczka Żarowa

    Rozwaliłem się na kocu ubrałem dres i ciepłą bluze...komforcik był...kto wie gdzie mnie Trip poniesie hehe. W kieszeni schowałem latarke sobie tak o.

    Wszytsko przygotowałem....kanna ciągle działała i jakby bardziej bo uśmiech z twarzy mi nie schodził :D pomyślałem: ciekawe jaki będzie TRIP? Takiego mixu jeszcze nie próbowałem. Ale kanna uspokoja, wyluzowuje, daje pozytywne myśli więc oczekiwałem super przyjemnego TRIPU.

    No nic...zajarałem..jeden buch duuuży i soczysty hehe :D potrzymałem dym, wypuściłem i kolejny.

    Odłożyłem bongo i walnąłem się na koc..patrze w niebo...gwiazdy się lekko rozmazały, nabrały jaśniejszych barw i zaczęły lekko wirować i tyle...podniosłem się z koca i usiadłem i myśle co jest grane? czy to kanna tak wpłynęła na Slavie? Czy jaka cholera?

    Czułem się inaczej..z jednej strony czułem że nic się nie dzieje, slavia nie zadziałała...z drugiej natomiat czułem że to podstęp i że już dawno sobie lece i to jest TRIP. No nic wstałem, spojrzałem na las który był niedaleko, drzewa lekko falowały i wydawały się cholernie złowrogie, za nic w świecie bym tam nie poszedł nawet z całą armią. Czułem jak drzewa mnie obserwują i knują plan przeciwko mnie. Przeszedł mnie dreszcz, otworzyłem namiot i wchodze do niego ale jest jakiś większy, dużo większy, dosłownie ciągnął się gdzieś w głąb ziemi w lekkim spadzie. Wyszedłem z niego, rozejrzałem się w koło wszytsko było inne, ciemniejsze i mroczniejsze, było bardzo cicho, za cicho...pomyślałem że mam przesrane i to solidnie bo lece Ku*****o mocno, mam pełną świadomość i za cholere nic teraz z tym nie moge zrobić. Przeraziłem się ale musze zadziałać albo będę siedział koło namiotu i zobaczymy co będzie i poczekam aż Salvia mnie puści albo wejde d tego namiotu i tego tunelu i polece w cholere i też zobaczymy co będzie :D dużego wyboru niemiałem.

    A więc wlazłem do namiotu. moja dziewczyna spała i niezdawał sobie sprawy że leży koło dziury która prowadzi cholera wie gdzie. Moja dziewczyna składała się z fraktali i rózno kolorowych linii poziomych i pionowych...w liniach tych przesuwały się punkciki które przypominały samochody pędzące po ulicach jakieś metropolii ogromnej z tysiącem dróg i tuneli...w tym momencie konkretnie odleciałem patrząc na to..film mi się włączył hehe otrząsłem się i wpełzłem do tego tunelu, czołgałem się w głąb...głębiej i głębiej..było coraz cieplej..ściągnałem bluze....potem dress i koszulke. Czołgałem się już w samych spodenkach...nagle poczułem dym, zacząłem się dusić, kaszleć, uderzyła we mnie fala gorącego powietrza tak mocno że wyleciałem z tego namiotu. Namiot stanąl w płomieniach i inne też. Zacząłem się drżeć, wołać pomocy. Znajomi wyszli z namiotów cali płonełi ale stali i patrzyli na mnie tylko i coś mówili ale ich nierozumiałem. Krzyczałem że płoną i niech wskoczą do wody. Usłyszałem głos biegnij do lasu tam są!! Biegnij do lasu tam są!! Biegnij do lasu tam są!! no to pobiegłem ile sił w nogach ktoś mnie gonił i coś wołał, czułem ich obecność...uciekałem. Wbiegłem w ten las cholernie ciemny i nie przyjazny. Przedzierałem się przez krzaki, pokrzywy. W końcu stanąłem, rozejrzałem się w koło, drzewa wygieły się w moją stronę strasznie warcząc ( tak to było coś jak warczenie ale takie inne...nigdy takiego czegoś nie słyszałem ) cholernie się przestraszyłem i biegłem dalej....dobiegłem gdzieś do jakiegoś jeziorka w lesie...promieniało jasnym światłem i ktoś stał na brzegu...nie był to człowiek oj nie...czułem to. Stał i patrzył sie w wode, miał na sobie jakiś długi płaszcz albo sztae coś takiego z kapturem takim wielkim. Po chwili usłyszałem jakieś głosy i hałas...któs się zbliżał. Postac znikła.

    Nagle jakby coś mnie jebło w łeb upadłem na kolana i zdałem sobie sprawe z zaistniałej sytuacji. Wstałem....jestem sam w środku lasu, jest dobrze po 2 w nocy, stoje w samych spodenkach, zimno jak cholera, na boso, Cały pocharatany od krzaków i pokuty od pokrzyw :D o ku**a!!! ale czapa!! Zobaczyłem światła i wołania to byli moi znajomi....zawołałem ich, przybiegli zdezorientowani, wystraszeni...nie wiedzieli co się dzieje :D po drodze im wytłumaczyłem że sobie zapaliłem salvie i poleciałem dośc konkretnie.

    Powiedzieli że obudziłem chyba całe pole namiotowe :D Wróciłem na miejsce, moja dziewczyna lekko podkurwiona stawiała namiot podobnie jak inni znajomi. Zawaliłem dwa namioty i spaliłem koc..nie pytajcie jak bo sam niewiem :D

    Troche gadki i było ok. Położyłem się spać.

    Co tu pisać? TRIP mnie całkowicie przerósł, rozwalił na łopaty. Ale musze wam powiedzieć że takie najbardziej mi się podobają...niby nic się nie dzieje niby nic nie kopnęło a tu tak naprawde TRIP leci na max obrotach już :D

    Pozdro ziomki. :wodna:

  19. Na porządnym tripie nie zaczaisz czy masz oczy otwarte czy zamknięte a jak w czasie tripu puścisz swój tok myślenie na to czy są otwarte czy zamknięte to i tak nic z tego się nie dowiesz :D

    Kilka razy byłem obserwowany przez inną osobę podczas naprawde mocnych tripów i albo byłem skulony i oczy ciągle otwarte przez 10-15min i zero mrugania!! i coś majaczyłem czasem śmiech atak paniki atak śmiechu ale ciągle ta pozycja a oczy otwarte za kązdym razem...tylko pozycje się zmieniały. Ale czasem jak pale sam tzn. paliłem...to jak czułem że odlatuje to zamkykałem oczy ale po chwili widziałem np. swój sufit w róznych kolorach i jak się zamienia w wir i mnie wciąga i to było realne jak rzeczywistośc więc ja osobiści enie jestem w stanie pwoiedzieć czy oczy są otwarte czy zamknięte. Pozdro.

  20. Żadnych blantów....marnujesz tylko towar!!!

    Salvie się nie pali jak ganje. Salvie trzeba cały czas przypalać i w tym czasie brać machy. Bo Salvinorum A jest wytwarzane tylko przy jakieś tam temperaturze niepamiętam już jakiej. Dużo o tym było już na forum...wystarczy poszukać.

    Ja wyrobiłem tak mocno receptory że to nie pojęte :D a paliłem tylko 2-3 razy w tyg. z lufy metalowej do której nabijałem około 0,6-1g max suszu z shamanshop.pl

    Zapalniczka żarowa i jazda :twisted:

  21. Kallue dobrze pisze.....Ayahuasca to nie samo DMT więc niema co porównywać samego DMT do Aya. Trip się różni i to znacznie.

    Po Aya są naprawde mega mocne przeżycia....chyba najmocniejsze ze znanych ludzkości.

    Ale ja się nie obawiam. Chce i wiem, że kiedyś spróbuje :D

    A co do cen biletu to hmmm dość drogo....czytałem coś o cenach rzędu 1500pln za samolot i 3500pln wycieczka hehe ale powoli się uzbiera...może już za rok :)

    A co do smaku Salvi to mi wogóle nie przeszkadza...jest ok. Z tytoniem bym tego nie mieszał pozbawisz się całej tej otoczki mistycyzmu paląc to z najgłupszym nałogiem --> tytoń.

    Miej szacunek do tej rośliny a pokaże Ci ona prawdziwą MOC o jakiej nawet nie śniłeś hehe.

    A tu tak dla poprawy nastroju i rozpalenia w was większej chęci zapalenia Boskiej Sylwi :D

    TRIP z tamtego roku albo jeszcze wcześniej...już niepamiętam dobrze ale jeden z pierwszych.

    Miejscówka: Domek

    Sprzęt: Metalowa lufka, susz salvi, ekstrakt x10, zapalniczka żarowa

    Godzina: 22.00

    Ilość: 2 liście suszu + 0,2g ekstraktu

    A więć tak....naszła mnie ochota na zapalenie Salvi, jako że wieczorek był cieplutki a dzień bardzo udany i byłem w dobrym humorze, postanowiłem zapalić Salvie.

    Usiadłem na fotelu nabiłem lufe i rozpalam ognisko :D

    Pierwszy buch wszedł łagodnie hehe potrzymałem dym około 30sekund po czym wypuściłem, przy drugim machu już poczułem spocone dłonie i jak pot mi spływa po czole ale wiedziałem że tak naprawde to tylko moje urojenia. Wypuściłem dym i się zaczęło.

    Najpierw śmiechawa ze wszystkiego, wszystko faluje i nagle bum czuje że lewituje ale niemam nóg tylko korzenie ( kiedyś miałem podobny TRIP ). i wcale nie lewitowałem poprotu moja głowa była na wysokości może z 20m w lesie jakimś :D niemiałem rąk tylko gałęzie, byłem drzewem, nagle gałęzie zaczęły się rozciągać przedemną i oplatać się tworząc plątanine lian gałęzi liśći zwierząt kamieni ludzi, wszytsko zaczęło wirować i bombardować moje oczy z szybkością odrzutowca wydając przy tym straszliwy huk i AUA, widze dywan :D kołysze się ja razem z nim....jestem w pokoju.....spadłem z krzesła haha..przerwało to mój TRIP.

    Po 10min wszytsko już wróciło prawie do normy...czułem się jeszcze dziwnie ale już nic mi nie groziło złego hehe.

    TRIP trwał może z 3-5min maksymalnie ale był bardzo fajny.

    Myślę że gdy zacząłem osuwać się z krzesła to TRIP nabrał nagle na sile i zrobił się strasznie chaotyczny i potem ten huk to już był mój upadek na podłoge hehe.

    Pozdro.

  22. Widze że już nikt tu nie zagląda chyba, zero nowych postów.......ehhhh co z was za palacze?? To, że Salvia jest już nielegalna to nie przeszkoda żeby ją zdobyc i zapalić.

    Ja zanurzam sie teraz w artykuły o Ayahuasce :twisted: coś pięknego. Napewno spróbuje....najpierw w domu tylko musze zdobyć odpowiednie składniki ale kiedyś wybiore się na wycieczke do Peru i tam pod okiem szamana odbędę swoją życiową podróż. A i może zapale tam Salvie pod jego okiem hehe kto wie....pieniądze już odkładam. Kocham psychodeliki.....dla nich rzuciłem twarde narkotyki czyt. ścierwo!

    Będę pogłebiał swoją wiedze w tym temacie...musze osiągnąc wysoki poziom.

    Pozdro.

  23. Elo wklejam tu mój TRIP obiecany, pisany był po skończeniu tripa a niedawno wrzuciłem pare poprawek i rzeczy które mi się przypomniały, jest troche czytania no ale w końcu TRIP był miażdżący, zapraszam do lektury hehe.

    Sobota TRIP planowany na godzine 24.00

    Narzędzia: Duże Bongo, zapalniczka żarowa, ekstrakt x30.

    Od godziny 18.00 raczyłem się browarami w międzyczasie przypalając MJ, cały czas słuchałem psychodelicznego trancu, hard trancu, acid trancu w międzyczasie pooglądałem różne animacje na kompie,, poczytałem pare tripów na hypperalu na psychodelikach hehe wszytsko to podkręcało napięcie, poczytałem troche artykułów o Salvi.

    Godz. 21.20

    Jestem już po 3 browarach i 2 lufach hehe jest fajnie, zgłodniałem i musiałem coś wszamać, padło na jajecznice hehe. Okno już wcześniej zabiłem jedną dechą w poprzek. Wszystkie niebezpieczne rzeczy wyniosłem z pokoju.

    Godz. 22.00

    Wszedłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz, który schowałem w szafce pod ubraniami. Usiadłem przed kompem i otworzyłem browara nr.4

    Napięcie rosło z minuty na minute…..zostały już niecałe 2godz. Poukładałem podzuszki pod ścianą i na podłodze oraz koło kaloryferu. Dało mi to wszytsko duży komfort i poczucie bezpieczeństwa żebym mógł całkowice odlecieć bez stresu hehe. Właśnie słucham reneregate – skazi, konkret utworek.

    Godz.23.40

    Wypiłem 5 browarów i spaliłem 4 lufy, mam ostrą banie już i mój muzgo jest konkretnie przesiąknięty psychodeliczną muzą i trip raportami:D wiem na pewno, że będzie mega bomba, w końcu to moja ostatnia więc musi być niesamowicie.

    Zapaliłem kilka świec, zgasiłem całkowicie światło, odpaliłem dwa kadzidełka – opium. Przyciszyłem muze ale zapuściłem teraz spokojny trance bez wokalu, ważne żeby był jak najbardziej wkręcający :D usiadłem na środku pokoju, postawiłem przed sobą bongo ( nowy nabytek – 52cm ) nabiłem pełny cybuch ekstraktu x30 wymiesznego z suszem salvi oraz 0,3g MJ :D wiem wiem przesadziłem, ale jak ma być na maxa to na maxa, tak już mam. Wszytsko gotowe…..czeka na rozpalenie.

    Godz.24.00

    Biore kilka głębszych oddechów, przyrzegnałem się i do dzieła…..zapalniczka żarowa poszła w ruch, tsssssssssssss biore ogromny buch ( myślałem że zaraz go wypuszcze i zaczne kaszleć ale jakoś to przetrzymałem ). Trzymam do pierwszych objawów, wypuszczam i szybko przypalam i znowu ogromny buch i o dziwo wypuściłem i nic dalej jestem w rzeczywistości no to chu… kolejny buch z uśmiechem na twarzy że od niepamiętam kiedy jest mi dane wziąśc trzeciego bucha :D ( zawsze drugi kończył się konkretnym odcięciem od świata hehe ) wypuszczam dym i nic.

    Czekam chwilke i nagle zaczyna się, inaczej niż zwykle, całkowicie inaczej, strasznie się spociłem, zacząłem wolniej reagować na wszytsko, ruchy stały się powolne , wszytsko zaczęło wydawać mi się plastyczne i miękkie, zacząłem mieć omamy wzrokowe……dywan mrugał róznymi kolorami, a ściany zaczęly się wyginać, ale ciągle byłem w pokoju i byłem tego w pełni świadom, coś niesamowitego, uśmiechnąłem się z takiego obrotu sprawy, położyłem się na dywanie i zapadłem się w podłogę coraz głębiej i głębiej ale powoli ( kto oglądał transpotting i scenę gdy główny bohater po strzale zapada się w dywanie to już wie co ja miałem HeHe ), jest cudownie, czuje narastającą euforie, aż chciało się zacząć krzyczeć. Zapadałem się ciągle, już widziałem tylko lekkie światło i nagle doszło do mnie uczucie konkretnej jazdy jaka następuje gdy wchodzi trip na salvi, wtedy powiedziałem już tylko O ku**a….i nagle zacząłem wracać z tej zapadliny z prędkością odrzutowca, wyleciałem z podłogi wprost na sufit, na którym się rozpłynąłem na tysiące kawałków, tu nastąpiło rozbicie totalne osobowości i świadomości, byłem w kilkunastu miejscach w moim pokoju naraz i widziałem wszystko z kilkunastu miejsc na raz!! Obrazy nakładały się na siebie ciągle się zmieniając.

    Nagle znalazłem się pod sufitem i zauważyłem ze mój pokoj ma przezroczysta podloge pod która daleko w dole są góry!! Spadlem na podloge, podniosłem się podszedłem do okna, w sumie tam gdzie mialo być…teraz tam niebylo nawet sciany. Spojrzałem w dól, byłem maskrycznie wysoko gdzieś w chmurach, usłyszałem dziwny dźwięk i spostrzegłem że pokój zaczyna się rozsypywać na miliony drobnych kawałków i to idzie w moją stronę.

    Przerażony nie wiedziałem co robić…..w końcu podłoga pod moimi stopami się rozpadła a ja zacząłem spadać w otchłań razem a tymi kawałeczkami, spostrzegłem, że przypominają one kawałki rozbitego lustra, zaczęły gromadzić się wokół mnie, w każdym z nich dostrzegałem różne momenty z mojego życia i takie których nie pamiętam lub jeszcze nie było!! Obrazy migały już nie w tych kawałeczkach ale przed moimi oczami, zmieniając się co chwile, niektóre momenty były bardzo miłe, śmieszne a niektóre straszne. Pamiętam moment że miałem wypadek autem ( najgorsze jest to że ja takiego wypadku niemiałem )….mam nadzieje, że był to tylko wytwór mojej wyobraźni.

    Nagle obrazy zaczęły się rozmywać a ja dostrzegłem swój pokój….wszystko ustało, było strasznie cicho, za cicho. Usłyszałem świst…..spojrzałem w górę i zauważyłem że w moją stronę lecą gwoździe!!!! Przeszyły moje ciało……i każdy kawałek mojego ciała który przeszyły gwoździe rozpływał się….trudno mi to opisać i nagle znowu wpadłem w jakiś wir…serdecznie miałem już dość tej krzywej jazdy. Dostrzegłem żółty kolor….był coraz bardziej intensywny aż w końcu zrozumiałem że jest to ogrooomna cytryna!! :D oddalałem się od niej…coraz dalej i dalej, dostrzegłem inne cytryny i pomarańcze, było ogromne, wszystko się oddalało aż w końcu wszystko to stworzyło dwukolorowe płótno żółto-pomarańczowe, zaczęło falować, wytworzyło to wibracje, które odczułem, całe moje ciało zaczęło się trząść….ujrzałem piękny widok, płótno falowało i tworzyło fale które dostrzegałem każda kolejna fala była innego koloru i w idealny sposób przesuwała się w powietrzu aż w końcu rozpływała się. Obraz przed moimi oczami zaczął znowu się rozmazywać a ja dostałem drgawek, znowu dostrzegłem że jestem w pokoju i patrzę na swój sufit na którym widziałem różne kolory ( było to odbicie z monitora na którym włączyły się animacje jako wygaszacz ) widziałem je baaardzo dobrze i wyraźnie, były intensywne i mocno nasycone i lekko się rozmazywały. Na czworaka doszedłem do łóżka, podłoga falowała jak materac na mocnych falach hehe nie mogłem wejść na łóżko, gdy łapałem się go…moja ręka wtapiała się w nie!! Wyciągnąłem ją szybko i się przeraziłem bo dłoń była czarna, nabrała kolor łóżka!!

    Poczułem że moje nogi wtapiają się w podłogę, starałem się wdrapać na łóżko ale wszystko na nic, już po pas grzęzłem w podłodze, rzuciłem się na dywan i zacząłem machać rękami i nogami i płynąłem w podłodze!!!! Była to gęsta substancja, dopłynąłem do ściany na którym jest zawieszone duże lustro od samej podłogi prawie do sufitu i przeraziłem się tym co zobaczyłem….otóż w lustrze widziałem siebie leżącego na podłodze i nic złego się nie działo natomiast normalnie to widziałem siebie grzązącego w podłodze. Po chwili powoli wszystko zaczęło ustawać, zanikać i wracać do normalności. Leżałem jeszcze chwile na podłodze i ciężko oddychałem, byłem cały zlany potem, TRIP przerósł mnie całkowicie, nadal widziałem przed oczami różne kolory ale już nie tak intensywnie.

    Podniosłem się z podłogi i usiadłem na łóżku, dziwnie się czułem, jeszcze nie było tak jak być powinno, za oknem dostrzegłem drzewo oświetlone przez latarnie, wydawało mi się takie tajemnicze i mistyczne, poczułem strach, falowało i ruszało się na wietrze, patrzyłem chwile na nie i zdawało mi się że gałęzie to ręce które wyciągają się do mnie, cholernie się wystraszyłem i uciekłem w stronę drzwi….były zamknięte…cholera gdzie jest klucz..pomyślałem. I za cholerę nie mogłem przypomnieć sobie gdzie on jest.

    Zacząłem go szukać wszędzie…..po prawie kwadransie go znalazłem Hehe była już godzina 24.55 czyli dość późno, TRIP musiał być również bardzo długi. Otworzyłem drzwi i poszedłem do łazienki, nadal czułem nie opuszczający mnie nawet na sekundę strach i zagubienie. Przemyłem twarz wodą, w lustrze widziałem jak krople spływają mi po twarzy jak w zwolnionym tempie ….z jednej strony było to fajne a z drugiej miałem już dość. Ogólnie jakieś wizuale dziwne i zniekształcenia obrazu utrzymywały się do godziny 1.30-1.45 jakoś tak.

    TRIP był potężny i inny od dotychczasowych, dużo rzeczy działo się w pokoju a nie w innym świecie, zniekształcenia obrazu, falująca podłoga, kolory hehe jak po LSD, masakra. TRIP zaliczam do bardzo udanych choć porysował mi czaszkę….jest to ostatni mój TRIP na Salvi, widziałem już dużo a może nawet za dużo hehe nie no serio już czuje się wewnętrznie wypalony. Musze wrócić do siebie a pewnie potrwa to troche. Będę wrzucał TRIPY wcześniejsze na salvi, które mam zapisane na kompie żeby nie było nudno. Pozdro kosmonauci;)

  24. Elo elo :D

    Spokojnie Kurtz....bez emocji :D jestem, żyjem i mam się dobrzem :D

    Czy to była głupota?? Może dla Ciebie tak ale dla mnie nie hehe miałem takiego TRIPA no kur.. RZEŹNIA!!!! Pamiętam go do teraz tak jakby skończył się przed chwila i pewnie będe go pamiętał do końca życia.....nie odzywałem się tak długo ponieważ lekko się zwiesiłem chyba i wogóle przez te kilka dni nawet z netu nie korzystałem :D

    Opisze go w najbliższym czasie chociaż niewiem jak się za to zabrać :D

    A tak po za tym: pali ktoś jeszcze SALVIE??? czy tylko ja??? Ehhh niewiecie co tracicie. TRIP jest całkowicie inny od innych. Na grzybach jest kokretna jazda i na LSD również, trwa to kilka godzin itd ale na Salvi jest kilku minutowy TRIP 5-30min ale za to tak intensywny i tak rzeczywisty ze moim zdaniem rozpierd.... te LSD i grzyby na łopaty!!!

    Oczywiście muszą być zajebiście dobrze wyrobione receptory no i staż również i dopiero wtedy Salvia pokazuje na co ją stać. Ja po każdym TRIPIE mówie ja pierd... ten trip był mega i wogóle zajebisty i niema szans żebym kiedyś miał lepszy hehe ale za każdym kolejnym razem te TRIPY są dłuższe i lepsze :D

    Na LSD i Grzybach jesteśmy ciałem tu na ziemi, wiemy oco kaman..jakaś kontrola zawsze jest, niekiedy większa, niekiedy mniejsza ale jest i dzieje się to w miejscu gdzie to braliśmy a na SaLvI jest taka bomba że masakra, wywala nas to cholera wie gdzie..inny wymiar - dosłownie. Tam nas wyrzuca i nara..radź teraz sobie :D i zaczyna się TRIP hehe i nawet niemyślimy co się dzieje z naszym ciałem tam w pokoju tylko jest i liczy się: TU i TERAZ. A my w pokoju w tym czasie możemy się turlać po podlodze, lezec nie ruchomo, chodzic po domu i takie tam :D Jest fajnie :D

    Dobra koncze bo znowu sie rozpisalem...TRIP wrzuce na dniach. Zapodajcie Wy jakimś waszym TRIPEM...z chęcia poczytam i zawsze można wymienic sie doswiadczeniami. Pozdro :elo:

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+