Skocz do zawartości
thc-thc

grower

JapkoDre

Użytkownik
  • Postów

    237
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Posts opublikowane przez JapkoDre

  1. Witam.

    No to czas na nowy TRIP RAPORT

    Sobota 17.11.2012
    ( 200szt. Łysiczek - świeże )


    Dzień zaczął się każdy inny ale jednak miał być wyjątkowy ponieważ w planach na wieczór miałek 200szt łysic hehe. I później odbić od grzybów na dłuższy czas. Około 1roku myślę, dobrze mi zrobi. W tym czasie będę tripował na czymś innym, planuje powrót do Salvi

    Na wieczór załtwiłem już wolną chate ( Kobita idzie na noc do koleażnki przy imprezować, oczywiście o wszytskim wie i wie też, że nie ma dzwonić i pisać, wszytsko pod kontrolą a jak coś będzie nie tak to ja zadzwonię - już ustaloe wersje od lat hehehe ;) .... )
    Tego dnia byłem też u rodziców, odwiedzić, pogadać no i na do wdzenia powiedzieć, że dzis wychodzę przyimprezować ale kameralnie i żeby się nie martwili i nie dzwonili bo nie biorę telefonu ze sobą.

    Chatkę wystroiłem balonami. jakimiś chustami, ręcznikami wiszącymi, wstążkami. Żeby było kolorowo i przyjemnie no i inaczej jakoś tak weselej hehehe.

    Godzina 21:00

    Odliczyłem ładnie 200szt łysic. Były ładne i soczyste. Wybrałem naprawdę ładne sztuki - jak hardcore to hardcore ( damy rade )

    Zagotowałem 3 zupki grzybowe, potem do nich wrzuciłem Łysice, przykryłem talerzem i odczekałem około 5min.

    Konsumpcja :)

    Kurde dobra grzybowa zupka

    Zjadłem calutki garnuszek :D I dosłownie po 3-5min od zjedzenia pierwsze efekty...........wstaję jest inaczej, chodzę jakbym wypił z 3-4 bronki, nie pijany ale coś faluje hehe. Patrzę na wzory na tapecie i już nie są takie sztywne i bez życia........zaczynają lekko się ruszać. Oooookej, zaczyna się - powiedziałem sobie w myślach.

    Ewakuuje się do pokoju, siadam na kanapie, właczam trance....słucham.....powieki coraz cięższe i cięższe.......ciężej oddycham.
    ładują sie maleństwa, ojjj ładują

    Moje oczy są całkiem zamknięte, mam dziwne myśli, niby normalne ale jednak jakies głebsze i sie zastanawiam nad tym czy zawsze takie mam czy teraz takie są, a może to przez grzyby??? Otwieram oczy, zaśmiałem się głośno - co ja gadam wogóle? No jasne, że przez grzyby hehehe
    Ekran zrobił się jakis wypukły a foldery na nim się ruszają i jeden przechodzi w drugi jakby się chowały za sobą.
    Balony oddychają w pokoju robią się większe i mniejsze, wstążki powiewają lekko jakby na wietrze.

    Czuję się ciężki jak kamień, ledwo udaje mi się mieć otwarte oczy, myśli stają się coraz bardziej natrętne - to juz ni ejedna myśl powoli przechodzą w inną.....to juz kilka myśli przechodzące w kilka następnych w bardzo krótkim czasie i się nasila z minuty na minute. Oj będzie grubo - pomyślałem. Znam to bardzo dobrze i czuje, że na tym etapie jest mocniej niż zazwyczaj.

    Mija kilka kolejnych minut, jest już naprawdę mocno. Pod powiekami latają różne wzory gemoetryczne, widzę jakieś dziwne rzeczy, auta na płozach, domy z parasolkami zamiast dachów, ludzi biegajacych dookoła siebie, potem ich nogo same biegają dookoła nich a ich tuło zawieszony jest w powietrzu, takie dziwne sceny, przechodzą jedna w drugą. Zmusiłem sie otworzyć oczy.....WOW.....to już nie jest ten sam pokój!!

    Balony promieniują mocnymi kolorami kurzcą się i rozrastają do olbrzymich rozmiarów, wyginają się na środku jakby ktos je miażdył w pięści i po bokach rozrastą sie jakby miały zaraz pęknąć,,,,wubucham niekontrolowanym śmiechem, padam na podłoge i kłade się na plecy.....przez łzy widzę jaklampa na suficie wariuje, wygina się i po chwili przylepia sie do sufitu i rozlewa na nim, wtapia się w niego....by po chwili znowu być sobą....znowu zaczynam się śmiać...TV wygina się na każdą stronę.....słysze muzykę ale po chwili stapia się ze słowami vocalu tworząc jakby same słowa wypowiadane w dziwnym języku......TV przemawia do mnie.......ty debilu, ty arogancki chamie, ty chamie! Zawsze zdania zaczynały się na TY - przynajmniej tak rozumiałem.
    Powiedziąłem mu: spierd... kupo złomu ja tu TRIPUJE hahahhaah zacząłem się znowu śmiać jak poryty gościu.

    Czołgam się i cieszę się jak dziecko...tak to jest to ale faza hahahaha podłoga robi się coraz bardziej stroma, ale zdążyłem złapać się listwy progowej przy drzwiach,,,,,,wiszę w pionie.......patrze do tyłu widzę na dole grzjnik, okna i drzwi balkonowe!!! FUCK jak się puszcze to wbiję sie w grzejnik albo wylecę przez okno....starach...walka o przetrwanie........przez chwilę naprawdę w to uwierzyłem.
    Otrząsnij się to TRIP!!!- powiedziałem sobie.
    Puściłem się......nic się nie stało..znowu leżałem na podłodze. Ok próbujemy wstać......łapię się futryny i jak jakiś kaleka z niedowładem w nogach, próbuję wstać....trochę to trwało.
    W końcu stoję na nogach........wszytsko tak agresywnie już falowało, zmieniało się, że aż mi niedobrze się zrobiło. Skupiłem się na futrynie oddychaj, oddychaj.
    Futryna wyginała się jak wąż.
    Puściłem ją i BUM cała mieszkanie się skurczyło az przykucnąłem i BUM rozszerzyło sięaz podskoczyłem i znowu i znowu i znowu i znowu......nie wiem ile to trwało :D Ale musiałem wyglądać przekomicznie.

    Idę w stronę łazienki, wchodzę do środka, dywanik lewituje nad ziemią i ładnie faluje, staram sie go nei nadepnąc i ominąc...wchodzę na pralke a z niej na kibelek i z niego wyciągam się na umywalkę i patrzę do lustra.
    OOOOOczyyyyyyy ogromne czarne błyszczące i banan na twarzy, uśmiech wygina się az po same uszy by po chwili wrócić do normalnej wielkości i zweżyć siew mega dziubek, po chwili dolna warga poszła w dół a górna w góre odłaniając żeby i dziąsła, zeby się wydłuzały i malały, cała twarz żyła swoim życie, każda jej część chciała jakby uciec w inną stronę....zabawne to a z drugie strony demoniczne.

    Jestem w kuchni, straciłem poczucie czasu, nic nie wygląda już jak przedtem, wyglądam za okno....o Kur...!!! Ale BOMBA!!! Wszystko lśniło jak psu jajca, kolory nie były ąz tak intensywne jak na dobrym Kwasie oj nie ale i tak było ładnie, pieknie.
    Bardziej tutaj liczył się spektakl, który tam się rozgrywał. Drzewa wyginały się jak przy huraganie ale robiły to powoli i płynnie i każde w inna stronę, budynki oddychały i jakby przemawiały do mnie,ze mam też oddychac w ich rytm życia.

    Ludzie na chodnikach natomiast przemieszczali się z dużą prędkością zostawiając za sobą kolorową łunę, auta również, zostawiały łunę światła długą łunę. Niekiedy na filmach jest tak pokazane albo w jakichś teledyskach można zaobserwować podobny efekt.
    Czułem,że TRIP narasta nadal, już sama myśl, że to TRIP nie przekonywała mnie tak bardzo i powoli ją odrzucałem, myśląc, że to realnie się dzieje.......Lose Control......

    Zamknąłem okno, spuściłem rolete, wziąłem noż i odciąłem sznurek hahahah to była chwila, nie myślałem za bardzo co robię albo właśnie myślałem za bardzo.

    Na czworaka wtoczyłem się do pokoju i rozłożyłem się na dywanie, który był tak super miękki. Nagle wszystko przybrało inne barwy, ściany już nie były ścianami ale prześwitywało przez nie coś, inny krajobraz....widziałem budynki które są za ścianami, rentgenowałem ściany jak superman :D
    Wszystko zaczęlo nie mieć żadnego znaczenia, rozpływałem się.......nie wiem gdzie jestem, po co, jak i dlaczego?
    Nic nie było już ważne...liczyło się tu i teraz.........co za euforia ale ona szalała we mnie, gdzieś tam głeboko w środku, tam w środku krzyczałem ile miałem sił, euforia była przeogromna, czułem jak coś wydobywa się z mojego ciała, otula mnie jakby w kokon........nic nie widziałem, tylko latające wzory, miliony wzorów, nie miałem myśli, mój umysł był czysty jak łza, najszczęśliwszy dzień w moim życiu razy milion nie dałby mi nawet ułamka z tego co ja teraz czuję :!!!

    W tym momencie nie było czegoś takiego jak: ale mam odlot! ale TRIP! NIE! kur.... to tak ciężko wytłumaczyć hehe Ja poprostu WIEDZIAŁEM!!!! KUr.... wiedziałem!!!!!!!!
    BYłem wszystkim i niczym w pięknej harmoni. to wszystko idealnie współgrało to było takie czyste i piękne....ja TRWAŁEM w tym wszystkim a to wszytsko we mnie.

    Czułem jak lecę ale nie wiedziałem gdzie i dokąd, nie obchodziło tez to mnie, czułem, że JESTEM. Nie mam ciała, jestem świadomością istnienia.

    A jeśli Istota, która, stworzyła stworzycieli naszych stworzycieli, którzy stworzyli nasz świat i oczywiście stworzyli NAS - ludzi. Jest jedną z miliarda innych stworzeń, które też mają swoje światy i stwarzają swoich "ludzi"????
    Przecież to oznacza, że nie mamy wpływu na nic, tak naprawdę. Ja wiem, żyjemy sobie i wydaje nam się w 500%,że to co robimy to robimy my z własnej woli ale przecież jeśli oni są tak wszechpotężni to co za kłopot dla nich manipulować naszymi myślami??? Skoro mogą tworzyć światy i istnienia w nich żyjące to co za problem iść dalej i manipulować nimi???

    Pierwszy poziom w poznaniu własnego Ja ---> ŻYCIE
    Najniższy poziom ewolucji duszy.....dopiero się zacznie rozwój.....tu mamy zwykła rozgrzewke, zbieranie danych. Kto więcej zrozumie, kto więcej zbierze doświadczeń i nie wązne jakich czy złych czy dobrych - Boga nie ma, to nie religia. Liczy się iloścć zebranych danych. By TAM miec lepszy start. Każdy jeden człowiek zbierze dane a im ISTOTA lepiej pomanipuluje nami tym więcej danych zbierze. Patrząc na to że każda ISTOTA ma swój świat i manipule tam swoimi stworzeniami, może to wyglądac tez na jakiś wyścig między nimi - ISTOTAMI. Jakby praca ich, Kto lepiej ją wykona ( czyli zbierze jak najwięcej danych w swoim świecie ) ten awansuje dalej. My po życiu tez pewnei awansujemy gdzieś i gdzięs i dalej i dalej a może i nam w końcu trafi sie taka możliwość, że będziemy mogli sobie stworzyć jakiś świat i nim manipulować dla własnej korzyści. Przecież teraz żyjąc ludzie też manipulją innymi dla własnych korzyści tylko w mniejsze skali. To wszystko ma sens!!

    Miliardy ISTOT ma miliardy światów pod kontrolą a miliardy tych ISTOT z tymi ich światami tworzy jeden mechanizm a takich mechanizmów może być znowu miliardy tworząc jeden przeogromny mechanizm i tak bez końca jak układy słoneczne, drogi mleczne, galaktyki itd itd a wszytsko na innej płaszczyżnie świadomości a może gdzieś głeboko w NAs a my w tym. To nie musi być po za nami to może być w nas i pewnie jest ale nie dowiemy się nigdy tak naprawdę bo żeby się dowiedzieć trzeba być STWÓRCĄ tego wszystkiego albo dotrzeć do niego jakoś a może nigdy nie dotrzemy bo tak naprawdę gdzieś zakodowane jest w nas, że się nie da.

    Przecież STWÓRCA też nie był idealny bo jakby był to wszystko było by idealne prawda? Albo to był zamierzony cel może był idealny ale chciał stworzyć coś nie idealnego i się zaczęło, wymknęło się spod kontroli więc trzeba stworzyć kogoś kto będzie miał nad tym jakąś kontrole i będzie się starał jakoś to poukładać ale jak widać, też nie daje rady bo nie jest idealnie.
    STWÓRCA próbuje odzyskać własne JA poprzez tworzenie tych wszystkich światów ale nie wychodzi i tworzy więcej i więcej ale to błedne koło, niekończone się światy i istniena, skutek odwrotny od zamierzonego.......może też tak odbieramy zło i dobro, mokre, suche, gorąco, zimno, daleko, blisko, duże, małe...........BUM

    Słysze straszne buczenie, piski jakieś i wrzaski, latjace twarze z powykręcanymi twarzami, czuję że idę, widzę podłogę ale dlaczego ide w niej zanurzony po pas prawie a sufit jest na dole.......wszystko jest na odwrót i nie tak jak powinno. Ile to już trwa???? Mam dośc, czuję jakieś ogromne zmęczenie psychiczne tym wszystkim.

    Bad TRIP wisi w powietrzu, nie mam na to wpływu, on i tak nadejdzie, jest za mocno, muszę go przyjąć to ciężkie brzemię za zrozumienie.

    Mózg wywindował sie za daleko.

    Moje ręce się wydłużają aaaaaa co się dzieje?!?!?
    Odpada mi ręka ale krew się nie leje, rana jest zagojona jakby miała kilka lat, ręka wije się na podłodze i tryska krwią, ale odlot hahaha śmieję się ale wcale ni ejest mi do śmiechu, kur.... jestem przerażony, teraz do mnie dotarło jaki ja jestem kur.... przerażony.......zaraz zawału dostane. Nagle czuję, że oddycham, serce napierdziela na max możliwości. Wstaję wszystko faluje,
    Kolory zasłaniają mi widocznośc, ni emogę ocenić gdzie jestem.
    Podnoszę ręke z podłogi i idę, jest mi słabo, upadam............spadam w dóóóół, słysze straszne krzyki, jęki, płacz.............zbliża się do mnie głowa Demona....nigdy nie widziałem tak strasznej i obleśnej, mrocznej "twarz". W niej były zawarte wszytskie smutki, żale, agresje, morderstwa, tragedie itd całego świata. Przemawiał do mnie: Zdechnij, zdechnij, chcę twoją dusze, chcę byś patrzył jak zarzynam noworodki i pił ich gorącą krew gdy jeszcze ruszają się w agonii.......gadał cały czas, nie wiem ile czasu....nie mogłem go wyrzucić z głowy, był wszędzie, czułem, że odchodze od zmysłów.......zacząłem krzyczeć!!! wołac o pomoc!!!!
    Gdzie ten telefon???!?!? nie dam rady. gdzie telefon?!?!?!
    Rozbijałem się o meble, przewracałem się, nie mogłem znaleść telefonu ( rano okazało się, że był ciągle w mojej kieszeni, przynajmniej tam rano się znajdował hehe )

    Strałem się puścić muzykę, chyba zajeło mi to dobrą godzine w końcu udało sie puściułem przyjemny trance, miałem totalnie już dość. Głos zniknał mieszając się z melodią wypływającą z głośników. Chciałem zobaczyć ktorą jest godzina ale liczby były tak powykręcane i zamglone, że ni było szans na to, kilkanąscie kolejnych minut - tak mi się wydaje hehe. Szukałem lupy, w końcu ja znalazłem, powiększałem przez nią godzinę na paqsku zadań ( mam podłaczonego kompa do TV ).
    Wyglądało to jeszcze gorzej jak bez użycia lupy. To było straszne !!! Nie qwiedziałem , która jest godzina i ile minęło juz TRIPU??? A co jeśłi to jeszcze nie pełna moc? A co jeśłi to już trwa kilka dni a ja sie zawiesiłem??? I tak naprawdę leże na łóżku szpitalnym, rodzina dookoła mnie , dziewczyna przzychodiz codziennie i pyta sie czy się obudzę kiedyś i ż emnie Kocha bardzo i chce zebym wrócił do niej bo strasznie jej zle bezemnie? Dlaczego to zrobiłem???? Boże pomóz mi!!! Zacząłem płakać......krzyczałem, że przepraszam, że już nie bede więcej!!! kocham moja dziewczyne, chce by to sie juz skonczylo, ja juz wszytsko rozumiem, wiem, chce juz by to sie skonczylo!!!! aaaaaaaaaaaa!!!!!

    Znowu zanik pamięci.......leże w wannie....słyszę wodę. Patrzę i widzę jak z kranu w umywalce leci woda i wylewa się na podłoge. Zrywam się i wyłączam wodę al edostrzegam że podłoga jest sucha a wumywalce nie ma wody też ale za to ja jestem cały mokry. Patrzę na wannę a ona pełna wody ąż po brzegi
    Rany!!! Co za film!!! hehe
    Rozbieram się, idę do pokoju i zawijam się w koc.

    Po jakimś czasie dałem radę odczytac godzinę i była 4:27, do teraz pamiętam.
    TRIP z minuty na minutę słabł, miałem powidoki, przesłyszenia i natłok myśli jeszcze ale już wszystko ogarniałem.

    Prawie wogóle nie spałem, miałem sny na jawie.

    Odbijam od grzybków juz na dłużej albo na stałem, starczy mi grzybowych TRIPÓW :)

    Pozdrawiam.

  2. Powiedz, że żartowałeś :D

    Łyknie to i po sprawie a Ty sobie na spokojnie przyczajony dokończysz uprawę :P

    U mnie to wyglądało tak, że mi się nawet nie chciało IN teraz robić ale moja luba tak naciskała, że w końcu powiedziałem okej zrobimy ten IN :D

    Także jak sam widzisz, różne kobity, różne reakcje i zachowania.

    W sumie zrobisz jak uważasz. Napis zile jestescie razem? W sumie dziwnie zareagowała :D

  3. Witam.

    Jako, że temat śpi - postanowiłem go troszkę ruszyć i zachęcić do życia.

    A jako, że dysponuje na swoim komputerku sporym zasobem swoich TRIPÓW na Salvi. Wkleje tu jeden z nich w lekko zmienionej formie by był łatwiejszy w odbiorze i bardziej zrozumiały ( analizowane po MJ )

    No to jedziemy :)

    Sobota 20.04.2012

    Salvia x45 0,1g

    Susz 0,3g

    Bongo

    Zapalniczka Żarowa

    Miejsce TRIPU: pokój, zgaszone światło, palą się świeczki.

    W tle muzyka, bębny afrykańskie itp.

    Siadam sobie na podłodze na kocu jak zwykle albo przeważnie. Wszytsko przygotowane przedemną. Odpalamy. przypalam, skwierczenie i ten zapach hehe jedni powiedzą smród jak skarpetki palone hehehe ale mi to nie przeszkadza. Gryzie w gardło jak cholera ale daję rade przecież to nie pierwszy raz :D

    Ściągam porządnego Bucha, sam Snoop Dogg by się nie powstydził hehe. Trzymam dość długo ale nie tak długo jak drugiego. drugi jest ważniejszy.

    Zapytać ktoś mógłby teraz: a dlaczego drugi jest ważniejszy?

    Już wyjasniam.

    Trzymając pierwszy dym w płucach mega długo aż do końca nie weżmiemy już drugiego bo odpłyniemy i TRIP nie nabierze odpowiedniego rozpędu i mocy, skończy się za szybo a my bęziemy nie do końca zadowoleni.

    Biorąc po równo czyli dość krótko oba buchy wychodzimy prawie na tym samym

    Ale biorąc krótszy pierwszy buch mamy jeszcze siłe wziąśc drugi i gdy juz zabieramy się za drugi czujemy juz wpływ Salvi ( kocham to. Te jej macki, jak nas już nimi oplata, bierze do siebie ale jeszcze jesteśmy świadomi i walczymy ) i potem ciach drugi mega duży BUCH i trzymamy do urwania filmu.

    I wchodzimy w faze a potem dochodzi bomba z drugiego bucha i nas niema totalnie :)

    Wracając do wątku - Biorę drugiego mega bucha. Czuję jak moje ciało staje się, czymś innym, odpływam, zaraz kurtyna opadnie to będzie chwila i BUM.

    Pametam jak wypuszcam dym, patrze na niego i już jestem w nim, na nim, chmuryyyy. BUM nie ma mnie, pokoju, niczego co było dookoła. Jestem tego świadom ale z drugiej str nie pojmuje tego ale rozumiem to bo to znam.

    Jestem śwadomościa. Słyszę szepty jakieś, widzę dookoła siebie migające światła, daję się temu porwać, totalnie odpuszczam, nie walcze z tym wogóle. Nagle jedno śwaitło z mojej prawej strony podlatuje do mnie i wtapiam się w nie, było koloru czerwonego. Poczułem ciepło.....................BUM, wystrzeliłem/wysztrzeliliśmy jak z procy. Czułem jak przemieszczam się z niepojętą prędkością. Jezu ale uczucie.

    Jechaliście kiedyś na scigaczu jak kierowca albo nawet pasażer? Ten kop? Pęd powietrza, że ledwo oddychacie i rozmazane pobocze? To pomnózcie to razy tysiąc. czułem jak moje ja wychodzi ze mnie, zostaje z tyłu. Już to przechodziłem kiedyś na TRIPIE. AAAAAAAAA krzyczałem, nie czułem bólu ale świadomośc podpowiadała, że to boli. Zmysły szwankowały.

    Odłączenie jedno, drugie, trzecie, czwarte, piąte STOP

    Dookoła ciemność, czuję się róznymi osobami, ciągle sobą ale każdym innym w tym samym momencie. Chciałbym żebyście to zrozumieli i tak tłumacze to jak moge hehe.

    Myśli każdego z pięciu przechodzą przez moją głowe, patrze w lewo tamten w prawo, któryś biegnie, jeden walczy, inny się śmieje. i moja świadomośc z prędkosćia swiatla przez nich wszystkich przenika raz tam raz spowrotem. OSZALEJE!!!!

    Jestm na TRIPIE!!!!! tak myśl przemknęla przez jedne z moich JA i dotarła tam gdzie miała. BUM

    Czuję jak coś mnie ciagniee spowrotem....widze twarze śmiejące się, jakieś kule ognia, słyszę straszne trzaski i huki.

    Nagle widzę dłon która leci prosto na mnie, ogromna dłon i uderza mnie w ????? twarz???

    Nie wiem w co.

    Widzę białe pole a na nim jakieś wzory geometryczne, przechodzą jeden w drugi, mioeszjaa sie miedzy sobą, rozlewają się by po chwili połączyc sie w inne figury już w innym kolorze, wsszytsko płynnie i spójnie.

    Kolorowe elementy jakby kafelki, dziwnie znajome, widzę nagle biały kwadrat który leci prosto na mnie, nie mogłem się obronić, TRACH, poczułem jego ciężar na sobie, czuję jak mnie gniecie, Jezu!!!! co to jest?!?!??

    Nagle, wszystko zaczęło wirować a ja poczułem jak wracam, tak wracam. Znam to uczucie :)

    Mijają kolejne minuty. Dostrzegam podłogę, dywanik jakiś, kafelki i...............pralkę na mnie........

    Wszystko pięknie psychodelicznie faluje, wiruje, rozmazuje się. Uwielbiam ten stan również, tak wieele się jeszcze dzieje a tak cicho już :)

    Wróciłem!!! Ale się ciesze, japa się śmieje, było cudnie HAHAHAHA śmieję się z tej akcji a pralką. Leżę, tak jeszcze dobre 10-20min zanim postanawiam wyjść spod pralki hehe.

    Obrażenia? W sumie żadne, lekkie obtarcia spowodowane przez pralkę, mieszkanko całe, psychika? Caaaała hehe.

    Tak to wyglądało mniej więcej. pewnie kilka rzeczy umknęlo ale tak to już jest na Salvi to jak realistyczny sen, nigdy nie pamiętasz całości.....

    Pozdrawiam.

  4. Lordrevan nie zaprzestawaj teraz. Jesteś na najlepszej drodze do prawdziwego tripu na Salvi. To wszytsko co tu opisujesz to tylko wprowadzenie. Zobaczysz, że nagle Salvia Cie zaskoczy mega mocnym tripem.
    Mam nadzieję, że nadal masz susz i jakiś ekstrakt. Ktory pozowli Ci wejśc na wyższy poziom.
    Na twoim miejscu załadowałbym susz + ekstrakt x10 już. Będzie dobrze

  5. jakie AF?

    Mnie po zwykłych odmianach swoich bolała głowa też na zejściu tak jak kolega opisuje i niekiedy ból był naprawdę cholernie mocny, ledwo do wytrzymania. Odmiany to: Shaman oraz Purple Maroc oba z outa.... podlewane nawozami z canny i robiony flush.....

  6. 15? 18? heheh Ziomeczku 30-40 to minimum na pierwszy raz  i nie mówie to bo jestem doświadczony ale wiem jak jest.

     

    Też kiedyś brałem pierwszy raz po 20 to nawet 5% nie liźniesz tego co dają grzybki. zero halucynacji, może obraz lekko się wyginać będzie i natłok mysli jak po MJ i tyle.

    także 30-40 trzeba zjeść. A poźniej to powyżej 50 musi lecieć.
    Przecież jesz po to by doświadczyć czegoś tak?

    Halucynacji, odrealnienia, wystrzelenia daleko w wszechświat. przecież po to to jest!!!

    Jak chcesz lekko odlecieć to zapal MJ w dużej ilości albo kratom zapodaj. Grzybki w małych ilościach to marnotrastwo..... a jak się boisz to nie jedz...........
    Pozdrawiam

  7. Witam.

    Kryształy, które miałem zawierały 450-500ug, to potężna dawka LSD.

    Kartoniki, które miałem okazje spożywać przez swoje życie zawirały różne dawki le przeważnie między 100 a 250ug. Kartony o zawartości 100ug były bardzo delikatne i sprowadzały fazke do ładniejszych i bardziej jaskrawych kolorów, falowania obrazu, śmiechu, wyostrzenia zmysłów. Podpiąłbym to pod 2c-d. Kartoniki zawirające 250ug robiły już to co powinny :)

    Zdarzyły mi się w moim życiu kartony mocniejsze np. panoramix, baba na rowerze które jak mnie zapewniano zawirały około 350ug i możliwe, że tyle miały bo kosiły bardzo mocno :)

    Ale prawdziwego psychodelicznego czystego i niepojętego kopa dostawałem po kyształach.

    Więc jeśli usłyszycie, że w Waszym mieście krąży kryształek to zróbcie wszystko co w Waszej mocy by go zdobyc bo da Wam TRIPA życia ;)

    Pozdrawiam.

  8. Witam smile.png
    Założyłem ten dział ponieważ jeszcze go tu nie było a dużo osób interesuje się substancją jaką jest LSD (Dietyloamid kwasu lizergowego).
    Oczywiście dział by nie powstał gdyby nie pomoc Ambasadorki i Vito za co Wam serdecznie dziękuje :D

    Może na początek przybliżę czym jest owe LSD.
    Zaczerpnięte z wikipedi.


    Jest to jedna z najaktywniejszych substancji psychodelicznych – 100 razy bardziej czynna biologicznie niż psylocybina i 4000 razy bardziej niż meskalina. Po raz pierwszy LSD zostało zsyntetyzowane w 1938 r. przez szwajcarskiego chemika Alberta Hofmanna w laboratoriach firmy Sandoz (obecnie Novartis). Początkowo planowano wykorzystać tę substancję jako lek działający pobudzająco na układ krwionośny i oddechowy. W trakcie dalszych badań poznano jego psychodeliczne właściwości. Lek był w latach 40. i 50. XX wieku stosowany w psychiatrii. W latach 60. i 70. XX w. jako narkotyk LSD uzyskało popularność w pewnych kręgach młodzieży szczególnie związanych z ruchem hipisowskim.
    LSD weszło w krąg zainteresowań CIA, która rozpoczęła w latach 50. XX w. eksperymenty z jej wywiadowczym i militarnym zastosowaniem. Projekt ten znany jest pod kryptonimem MKULTRA.
    Zgodnie z wynikami badań prof. Davida Nutta z Bristol University i członka rządowej Komisji Doradczej ds. Nadużywania Narkotyków (ACMD) LSD jest jedną z najmniej groźnych substancji psychoaktywnych. W jego klasyfikacji używek LSD zajmuje miejsce czternaste z dwudziestu, podczas gdy alkohol piąte].

    LSD jest jedną z najaktywniejszych, pod względem aktywnej dawki, substancji dotychczas odkrytych. Dawki LSD mierzy się w mikrogramach (µg). W porównaniu z meskaliną czy MDMA, których dawki wahają się w przedziale od kilkudziesięciu do kilkuset miligramów, LSD jest pięćset do tysiąca razy aktywniejsze.
    Jednorazowa dawka LSD waha się w przedziale od 100 do 500 µg, jest to mniej więcej jedna dziesiąta masy ziarenka piasku. Efekt progowy występuje już przy 20 µg.[3 Maksymalne dawki przyjmowane przez ludzi to około 1 mg, jednak taka ilość może spowodować nasilenie nieprzyjemnych efektów fizycznych i psychicznych. Nie są znane przypadki uzależnienia ani fizycznego ani psychicznego od LSD. Tolerancja fizjologiczna występuje już po jednokrotnym użyciu i jest skutecznym zabezpieczeniem przed regularnym zażywaniem LSD, gdyż po prostu kolejna z rzędu dawka nie będzie miała działania psychoaktywnego. Występuje też zjawisko tolerancji krzyżowej LSD z psylocybiną] i meskaliną.
    Przypadkowe przedawkowanie LSD ze skutkiem śmiertelnym uważa się za mało prawdopodobne. Prawdopodobnie LD50 LSD dla człowieka zawiera się w przedziale 0,2–1 mg/kg. Znany jest przypadek śmiertelny, gdy w 1975 roku w Kentucky mężczyzna podał sobie dożylnie około 300 mg LSD].
    Działanie psychoaktywne LSD może zostać zniwelowane poprzez zażycie benzodiazepin, np. klonazepamu czy diazepamu. W znacznym stopniu hamują je też leki przeciwpsychotyczne, takie jak chloropromazyna Istnieją teorie, że mleko, wapń czy cukier mogą regulować psychodeliczne działanie LSD, jednak nie znalazły one potwierdzenia w badaniach.


    LSD jest agonistą receptora 5-HT2A. LSD działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego dodatniego, krótkotrwale obniża poziom serotoniny, co prowadzi w efekcie do jej nadprodukcji. Kiedy, po ok. 150-240 minutach, LSD w wyniku rozpadu przestaje oddziaływać z komórkami, następuje nagły wzrost przewodnictwa – impulsy między neuronami są silniejsze, co prowadzi do wykorzystywania połączeń, które w normalnym stanie (bez nadmiaru neuroprzekaźnika) nie byłyby wykorzystane, bądź miałyby mniejszy wpływ na reakcję mózgu. Może to prowadzić — w zależności od ilości — do potęgowania odczuć, halucynacji, synestezji oraz do trwałych zmian w strukturze połączeń między neuronami — co może mieć zarówno dobry, jak i zły skutek.
    Stosunkowo rzadkim zjawiskiem są reminiscencja — po tygodniach, miesiącach, nawet latach od zażycia środka przejawiają się epizodycznie niektóre efekty LSD, które trwają od kilku sekund do kilku godzin. Gdy te nawroty są chroniczne, mówi się o HPPD (Hallucinogen Persisting Perception Disorder) (wg DSM-IV).
    Okres działania LSD nazywa się potocznie słowem trip (ang. trip – podróż). Pojawiają się efekty sensoryczne: wzmocnienie percepcji zmysłowej lub częściej jej zaburzenia (szczególnie wzrokowe, rzadziej dotykowe lub proprioceptywne), efekty synestetyczne, zaburzenia poczucia czasu. W większości przypadków pojawiają się bardzo przyjemne uczucia, często opisywane jako mistyczne (np. zjednoczenia z całym wszechświatem, bezpośredniego odczuwania obecności bóstwa). Po zażyciu LSD może pojawić się zjawisko zwane bad trip, często wiązane z negatywnym stanem emocjonalnym, wzmacnianym przez LSD.


    Mnie to nie wystarczało i sam zacząłem eksperymentować z LSD.
    Pierwsze LSD zjadłem w wieku 16 lat. Był to "panoramix"
    Nigdy nie zapomnę pierwszej kwasowej jazdy, że tak to określe. Nie wiedziałem do końca czego się spodziewać?
    - "zjedz człowieku, zobaczysz jak to cie wyrwie, to jest kwaaaas" "halucynacje, kolory, mega wykop"
    Więc zjadłem. To co się działo jest ciężkie do opisania. Do teraz pamiętam tamtego TRIPA , opisze go tutaj w dziale ale później.

    I tak to się zaczęło, psychodeliki wciągnęły mnie bez reszty. Teraz po 10 latach nadal je ładuje w siebie hehehe ale jest to już całkowicie inne spojrzenie na te substancje niż przed laty.

    No i startujemy z nowym tematem

    Na razie wrzucę dwa TRIPY które były wklejone już w innym temacie i postaram się dorzucić jeszcze dziś trzeciego.
    Pozdrawiam.

  9. Witam.

    Staram się opisywać jak najdokładniej ze szczegółami, bo to one są najważniejsze.

    Szkoda, że nikt nie pali Salvi i nie może sie podzielić swoimi doświadczeniami.

    Dlatego temat nie jest już taki popularny jak z początku...

  10. Witam
    Po długiej nie obecności w temacie..tylko w temacie bo na codzień nie przestawałem eksperymentować z psychodelikami, nie tylko z Salvią ale jako, że jest to temat o Salvi zamieszcze tutaj myślę, że dośc ciekawy Trip jakiego doświadczyłem niespełna miesiąc temu smile.png

    Był 22 grudzień, przygotowania świąteczne, choinka, prezenty itd. W powietrzu unosiła się ta cała atmosfera świąteczna, którą zresztą lubie.
    Dzień wcześniej odebrałem przesyłkę zaadresowaną do mnie ;p
    W środku moje najpiękniejsze skarby, naprawde Mikołaj postarał się w tym roku hehe bo arsenał był pokaźny.
    - Susz salvi 100g

    - Ekstrakt x5 5g
    - Ekstrakt x10 3g
    - Ekstrakt x20 3g
    - Ekstrakt x35 2g
    - Ekstrakt x65 3g
    - DMT 500mg ( postać proszku ) jeszcze nie paliłem ale w takiej formie będzie to testowane.

    - Meskalina 12tab. ( co odpowiada 2 mega TRIPą lub 3 słabszym )
    - Kryształy LSD ( 5szt )
    - Grzybki Psilocibe Cubensis McKena 10g
    - Grzybki Psilocibe Cubensis Equatorian

    Jak widzicie jest co brać

    Proszę o nie wysyłanie mi na PW prośb o wysłanie czegoś hehe naprawde bym chciał byście mogli tego pokosztowac ale nie wysylam nic bo nie bede robil przypalu sobie, prosze o wyrozumialosc i zrozumienie.

    Po otwarciu paczuszki, naszła mnie ochota na konsumpcje czegos
    Padło na salvie x20
    Lecz wypadło mi coś i tego dnia nie mogłem zapalić tak więc mamy 22 Grudzień i czas zacząć smile.png


    Dzięń zaczął się zwyczajnie, wstałem wypoczęty, do roboty nie trzeba było iść, życ nie umierać a w głowie myśl: " zapale dziś salvie w końcu"
    Nie będę opisywał całego dnia bo to nie ma sensu. Około godziny 17 było juz ciemno, sam w domu. Dziewczyna gdzieś u koleżanki więc mam czas dla siebie.
    Włączyłem muzyczke tym razem śpiewy szamanów czy tez mnichów w sumie to nie śpiewy ale nucenie jakby chyba wiecie o co kaman. Światło zgaszone, świece się palą brrr nastrój piękny aż ciarki przechodzą.

    Rozkładam dwa koce jeden na drugi żeby było miekko i siadam na nich.
    Zmierzyłem sobie ciśnienie: 118/74 puls 71

    Przygotowuje bongo, zapalniczke żarową, troche suszu salvi który mieszam z ekstraktem x20.
    No to do dzieła. Odpalam, przykładam płomien do cybucha, zatykam palcem sprzęgiełko i ciągniemy dyyyymek. Bongo wypełnia się gęstym biało-szarym dymem, ściągam kilka małych buchów około 5-6 i trzymam w płucach po czym wypuszczam dym. Napuszczam do bonga reszte dymu, puszczam sprzęgło i Fuuuuuuuu opróżniam całe bongo. Ledwo powstrzymuje się od kaszlu, łzy mi napływaja do oczu, czuje już jak salvia zaczyna działać, wypuszczam dyyyymmmmmmmmm..................

    Wszystko wiruje, zaraz się zacznie, lekkie poddenerwowanie, czuję się jakbym było mocno pijany, wszystko faluje i przybiera na sile z sekundy na sekunde, wyciągam przed siebie ręce i widze na nich tysiące, miliny małych kwadracików jakby klocki lego, które nagle się rozsypuja na jeszcze mniejsze....nie mam rąk ale wcale mnie to nie dziwi to takie naturalne, wogóle się tym nie przejmuje bo mimo, że ich nie widze nadal je czuję, gdy już skończyłem tą myśl, byłem daleko stąd. Leciałem pośród gwiazd, tysiące myśli cisnęło mi się do głowy.
    Śmiałem się, czerpałem z tego radość, jeszcze przed chwiła byłemw pokoju a teraz lece wśród gwiazd i mijam kolejne galaktyki z ogromną prędkością i jestem tego na 200% świadom!!!
    Gdzie dolece? dokąd zmierzam? jak daleko jestem od domu? takie pytania ciągle przychodzily mi do głowy.
    Nagle tor lotu skierowal się na jedną z galaktyk, wleciałem w nia mijając mgławice gwiazd, jakieś planety, słońca BUM ciemny obraz nic nei widziałem czułem natomiast , że już sie nie unosze, leże na czymś twardym.
    Obraz zaczął sie rozmywać i ujrzałem sufit, podniosłem sie i dostrzegłem kontury swojego pokoju BUM wszytsko zaczęło się rozmywać i znalazłem się w miejscu mi nie znanym. Nademną przechodziły jakieś istoty, bez przerwy. Podniosłem się i ujrzałem ogromną metropolie w jakiej się znalazłem. Ludzie byli dziwni, ich ciała były jakby rozciągniete, wszyscy byli bardzo wysocy, ciężko mi określić ich wzrost ale coś pomiędzy 2,5 a 3,5m.
    Mieli na sobie czarno-szare kombinezony które opinały ich ciała. Twarze mieli bardzo blade a zrenice czarne. Przechodzili obok mnie kazdy w swoja strone, patrzyli na mnie i slyszalem szepty ale w jezyku mi nie znanym, nie rozumailem nic.
    Calkowicie bylem zdezorientowany: isc? zostac tu gdzie jestem? co robic? takie pytania przechodzily mi przez mysl w tym momencie. Dodam ze czulem i bylem swiadom wszytskiego jak w zyciu codziennym.
    Postanowiłem iśc przed siebie w głowie ciągle setki myśli, ile potrwa TRIP jeszcze? a jak sie zawiesilem i juz nie wroce? a jesli wszytsko bylo fikcją a to jest prawdziwy swiat a ja poprostu tu zylem i szedlem sobie jak codzien ale upadlem uderzylem sie w glowe a cale zycie na ziemi poporstu bylo po urazowym snem i teraz sie ocknalem? co wtedy???? Oszalałbym!! Wkrety po grzybach to nic w porownaniu z tym co dzieje sie w takim stanie na salvi!!
    Szybko uporalem sie z dreczacymi myslami, szedlem przed siebie w strone centrum metropoli. Budynki szare, ulice czarne, niebo szaro-czarne, ludzie czaro-blado-czarni. Jezu mozna tutaj dostac depresji w kilka minut!!
    Wszystko mnie przytłaczało, cała ta atmosfera dziwna, i ta cisza!!! o tak cisza!!! teraz do mnie dotarło , że tu jest cholernie cicho!!! nie slychac nic!!!
    Tylko szepty przechodzących istot. Nie ma pojazdów żadnych, tylko tysiące tych istot. Każda gdzieś idzie, coś robi, nikt nie stoi w miejscu. Nikt z nikmi nie rozmawia. Ciągle się przemieszczają.
    Idę przed siebie ciągle, obok chodników były kładki jakieś i gdy ktoś na niej stawał kładka jechała, więc tez stanąłem i zacząlem sunąc na niej. Kładka unosiła się w powietrzu naprawde nie wiele nad ziemią 5-10cm. Poruszała się zpredkoscia moze 20km/h. Bardzo fajhny i wygodny srodek transportu ale jak tym sterowac? kiedy to sie zatrzyma? Lekko spanikowałem.
    Przedemną 50m gdzieś, istota tez sunęła na takiej kładce podobnie jak i za mną. Więc narazie postanowilem nic nei robić a jakby co to zeskocze, nie ma co się przejmować......spokojnie.
    Sunąłem cały czas pod górkę, na końcu drogi dostrzegłem wynurzającą sie kopułe, zaczęła robić się coraz większa im bardzij zbliżałem się do wierzchołka górki.
    Rosła i rosła, pod kopułą zaczęły ujawniać się kolejne elementy budowli, robiła się naprawdę przerażająco ogromna, jej cień dosięgnął mnie, zrobiło się chlodno. Dojechałem do samego wierczhołka wzniesienia i doznałem szoku. Ujrzałem ogromną metropolie u podnóży przeogromnej budowli!!!! Mogła mieć 4-5km wysokości napewno. Unosiły się dookoła niej czarne chumry. Metropolia u jej podnóża wyglądała jak czarna plama. Sunąłem na tej kłade w jej kierunku ale była daleko odemnie. Ciezko mi okreslic odleglosc ale moglo to byc dobre 3-4km. Chcialem zatrzymac kladke ale nei wiedzialem jak: mowilem STOP! Stój! Zatrzymaj się! nic nie skutkowało. Więc zeskoczyłem z niej. Odbiegłem troche od drogi w kierunku drzew rosnących niedaleko. Stanąłem i porzyglądałem się tej ogromnej budowli.
    KTo ją wybudowal i po co? Do czego służy? Kopuła na jej szczycie się kręciła, raz wolniej raz szybciej, gdy przyśpieszała niebo robiło się ciemniejsze. Przyśpieszała w coraz to krótszych odstępach czasu. Czułem niepokój.
    Stałem tam dobre 10min w sumie nie wiem ile dokładnie, straciłem poczucie czasu. Kopuła kręciła się cały czas szybko już, niebo zrobiło się czarne, zapadł zmrok, było słychać dośc wyraźne buczenie i widać było świecącą na fioletowo kopułę, świeciła coraz bardziej i kręciła się coraz szybciej. Buczenie było już naprawde strasznie głośne, nie słyszałem własnych myśli, kopuła rozświetliła wszytsko wokół na fioletowo.
    Istoty jadące na kładkach zatrzymały się, zeszły z kładkem i przykócły zakładając ręce na głowe. Byłem przerażony.
    Czułem, że zaraz kopuła eksploduje, buczenie było tak głośne, że rozsadzało mi głowe, złapałem się za nią i zacząłem krzyczeć z bólu........!!!!!
    Ciągle natomiast patrzyłem co się stanie. Kopuła zaczęła niszczyć budynek na którym stała i zapadła się pod ziemie.....nastąpiła cisza!!! totalna cisza i piszczenie w uszach.
    Z ziemi, gdzie kopuła się zapadła wystrzelił z niebo jasny biały promien światła. Po chwili niebo zrobiło się jasne, biało-niebieskie.....istoty weszły na kładki i pojechały dalej jakby nigdy nic.
    Co to było???
    Nie mogłem pojąć o co tu chodzi? I czym była ta kopuła?
    Zacząłem rozglądać sie wokól i dostrzeglem inne takie same budynki ale daaaleko odemnie, naliczylem ich 12 a napewno jest ich jeszcze wiecej, na kazdym byla taka kopula.
    Zacząłem isc w ich kierunku, coraz wolniej i wolniej, ruchy staly sie strasznie ciezkie i meczace, obraz niewyrazny, czulem ze wracam, poddalem sie temu.
    Widziałem białe przebłyski i że się przemieszczam.
    Buczenie w głowie, sufit, podłoga, moja ręka, słysze swój oddech, szybki oddech. Coś mamrocze, nie moge wydusić z siebie ani słowa, nie umiem sklecic zdania jak uposledzony.
    Doczągałem się do łóżka, wszedłem na nie, połozyłem się na plecach i głosno wypuscilem powietrze z pluc. MASAKRA!!!
    Czułem ze jestem caly spocony a ubrania sa przemoczone do suchej nitki.
    Założyłem na nadgarstek aparat do mierzenia cisnienia ( wprowadzilem to do swoich eksperymentow, zby wiedziec co i jak po TRIPIE )
    Ciś. 155/107 Puls 91

    Znacznie przekroczone normy. Ale nie dziwie sie.
    Dochodziłem do siebie około 15-20min. Po czym zwlokłem się z łóżka, przebrałem i zapisałem to co zapamiętałem z TRIPA.

    Uważam, że x20 poradziła i to aż nad to smile.png Piękna podróż, dużo przemyśleń mam teraz. Jest nad czym myśleć. No nic mam nadzieje, że dobrze się czytało i że każdy rozkmini to na swój sposób i zachęcam do podróżownia.

    Pozdrawiam JapkoDre

  11. Witam.
    Po dłuższej nie obecności uderzam z kooejnym TRIPEM.
    Będzie to opis najmocniejszego mojego dotychczasowego przeżycia i spotkania z Salvia
    A więc zapraszam do lektury.....trzymajcie sie mocno przypalone? Nie? to poczekam...............
    Zaczynamy.

    9 Kwiecień 2011 rok godzina 8:30

    Dzień zaczął się jak każdy inny tyle, że to była sobota i nie tzreba iśc do roboty, przynajmniej tak sobie załatwiłem

    No iw planach miałem na dziś coś naprawdę konkretnego..... o czym rozmyślałem dzien wcześniej wieczorem przy piwku i ładnym skręciku
    Mianowicie miałem dziś zapalić salvie ale nei byle jakabo ekstrakt x60 przypalony wczesniej marihuaną no i w ilości większej niż kiedykolwiek bo miało pojść całe 0,5g
    Wstałem zjadłem śniadanie, niezbyt ciężkie bo serek twarogowy z ciemnym chlebem popite kefirkiem. Nie lubie jak mi coś ciąży na żoładku przed tripem i w trakcie..może to wywołać nei pożądane efekty, którch naprawde chcielibysmy uniknąc

    Dochodziła juz 10:00 a ja nadal się zastanawiałem gdzie zapalić. Czy na dworze czy może wdomu hmmmm...padło na dom jednak bo bezpieczniej a przy tej ilości ekstraktu będie naprawde mocno. Zadzwoniłem do zaufanego przyjaciela by potowarzyszył mi. Ziomek juz zapoznany i dokładnei wiec oc ma robić a czego nie wię cnei bede tu juz pisal co i jak, wazne ze on wie ;p
    Przyszedl ziomeczek do mnie po 11....usiedlismy skrecilismy lolka i spalilismy, pogadalismy chwile i jakos sie tak zlozylo ze wyszlismy do znajomych jeszcze a TRIP zaplanowalem na wieczor...bedzie bardziej klimatycznie.
    Po 17 bylem w domu...zjadlem znowu lekki posilek i skrecilem lolka.
    O 18:20 wbil znowu ziomek saplilismy lolka i czekalismy spokojnie.
    Ja o 19:00 zaczalem medytacje i relaksacja oraz oczyszczanie umyslu z niepotrzebnych mysli.
    O godzien 20:00 jeszcze nie bylo zbyt ciemno ale churki byly juz mocno pomaranczowe i szarawe...ten moment wydal mi sie najlepszy do ropoczecia TRIPU zycia
    Przygotowalem na spokojnie caly sprzecik:

    Salvia x60 w ilości 0,5g
    Susz Salvi w ilości 2 średnie liście
    Zapalniczka żarowa
    Bongo duże 75cm

    Rozłozylem dwa koce na podlodze jeden na drugim by zwiekszyc komfort...to wazne....nic nie moze nam przeszkadzac..szczegolnie przy tak wyskoch ekstraktach. W tle cicho leciala melodia szumu lasu, strumyka, wodospadu i spiewu ptakow. Caly dzien wesoly bez spiec i nerwow. Same pozytywy to tez bardzo wazne. Nic mnie nie meczylo, zadne nei zalatwione sprawy, klopoty itd Bylo idelanie. Nie czulem nawet lekkiego poddenerwowania moze jedynie adrenaline ktora rosla z minuty na minute
    Bylem podekscytowany tym co mialo sie wydarzyc.
    Nabilem susz wymieszany z ekstraktem do cybucha..wzialem gleboki oddech i powiedzialm po cichu sobie swoją afirmacje:

    "Duchu Salvi, prowadź mnie od początku wizji do jej zakonczenia, ufam Tobie całym sercem i umysłem, ciałem i duszą. Poddaje się Twojej woli jednocześnie prosząc o bezpieczną podróż przez Twój świat"

    Po kilku modyfikacjach taka afirmacje teraz zawsze przed podroza odmawiam oczywiscie wierzac w nia a nie oklamujac sie ze ona cos pomoze.

    Po Afirmacji przytsapilem do odpalenia działa

    Przypalam zapalniczka zarowa cybuch, wciagam powoli dym ktory wypelnia bongo, kilka strzalow i trzymam, nic nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam i nie wypuszcam, powtorka i znowu trzymam ale teraz wypuscilem dym......pierwsze efekty nadeszly niespodziewanei szybko...spocone dlonie...kolysanei na boki....otumanienie, oszolomienie.
    Szybko ciagne...bongo napelnia sie na max dymem..puszczam sprzegielko i caly dym wlatuje mi prosto do pluc...ogromna chmura. Ledwo trzyma dym w plucach i bronie sie przed kaszlaniem. Nie pamietm juz czy wypuscilem dym ale wiem ze w miejscu gdzie siedzial moj przyjaciel....obraz nagle sie zatrzasl...wibracje nie ustawaly..narastaly z sekundy na sekunde..trach....obraz pekl jak lustro uderzone kamieniem. Obraz rozsypal sie na dziesiatki kawalkow w ktorych widzialem mojego przyjaciela.....kawaleczki zaczely sie krecic wokol wlasneij osi coraz szybciej i szybciej...uslyszalem straszny swist ktorego nie moglem wytrzymac AAAAA zaczalem krzyczec i zatykac uszy BUM
    Czulem ze sie przemieszczac z ogromna predkoscia....balem sie otworzyc oczy ale w koncu sie przelamalem....dookola czern i biale linie...z poczatku nie wiedzialem gdzie jestem i co to jesta ale gdy po paru chwilach zwolnilem a linie przestaly byc liniami ale galaktykami, uswiadomilem sobie ze lecialem z ogromna predkoscia przez wszechswiat.

    Zatrzymalem sie..stalem na krawedzi wszechswiata!! Tak to dobieralem..przedemna byla czern i gdzie niegdzie ogromne galaktyki ktore pooowoli sie obracaly....za mna i po bokach bylo biale tlo i czarne plamki, jakis pyl....ktory latal dookola mnie. Zastanawialem sie co to jest ale po chwili cos zaczelo mnie ciagnac do siebie.....byl to walnei jeden z tych malutkich pylkow...bronilem sie probowalem isc w druga str ale nie dalo rady.....zaczal mnie pochlaniac...czulem jak sie rozciagam ale nie czulem bolu...bylo to nawet mile uczucie. Nagle oderwalem sie od wlasnego ciala..tak to odebralem i wpadając w ten pył dostrzeglem siebie stojącego nadal w tym miejscu gdzie opisywalem.
    czulem ze znowu sie przemieszczam ale bylo inaczej, nie czulem sie soba do konca, czulem jakby swoje Ja ale gdzies w oddali, teraz bylem jakby bardziej kims innym.
    Nagle znalazlem sie w dziwnym miejscu....dziwna kraina Drzewa rosly z gory do dolu i byly cale fioletowe....chmury byla pod moimi stopami a domy byly bo bokavh jakby na scianach w pokoju. Wszytsko to sprawialo ze nie umialem utrzymac koordynacji ruchowej i krecilo mi sie w glowie. Nadal nie umialem oswoic sie z samym soba cos nie gralo. Po chwili mialem dziwne rozne odmienne mysli nakladajace sie na siebie prawie jednoczesnie co powodowalo totalny chaos w mojej glowie. Podeszly do mnie dwie osoby i zapytal sie gdzie tak dlugo bylem i ze czekaly na mnie Zdziwiony odparlem ze chyba mnei z kims pomylili bo ja ich nie znam.
    Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem i jedna z nich zapytla czy sie dobrze czuje i wszytsko ok ( byla to kobieta sredniego wzrostu, wlosy miala granitowe a twarz bardzo blada. Bradzo przykuly moja uwage jej oczy!! Filoetowo-niebieskie ale kolor byl taki pelny czysty, nie do opisania, bystre spojrzenie, mądre, oczytane, przeszywając en awylot jakby wiedziała wszysto i jeszcze wiecej niz ja sam ). Odpowiedziale, ze tak, wszytsko w porzadku tylko kreci mi sie troche w glowie.
    Druga postac to chlopak ( wiek moze cos kolo 16-19 lat wysoki szczuply, twarz rowniez bardzo blada, oczy takie same, wlosy granitowe. Bardzo byli do siebie podobni..moze to rodzenstwo albo matka z synem? Nie wiem.
    Poszedlem z nimi.
    Pytali mnie o dziwne rzeczy o ktorych nie mialem pojecia.

    - Znalazles Odwróconych?
    - Jak sie miewa Zaher?
    - Pamietam tez slowa: Tranyg, Pamiętliwi, Nabreh

    Odpowiadałem, że nie pamietam, nie wiem. To chyba pomyłka jakaś.

    Znowu patrzyli na mnie i się uśiechneli i powiedzieli, że chyba zle zniosłem podróż i to skutki uboczne.
    Zaprowadzili mnie do domu o kształcie poł księżyca. Wszedłem do środka inie mogłem uwierzyć własnym oczom ale na środku "pkoju" stał jakby ogromny globus. W sumie on lewitował..tyo była nasza ziemia..obracała się powoli...wyglądała idebtycznie jak z programow dokumentalnych. Miala gdzies srednice 5-7m.
    na scianach byly jakies rysunki, szkice, wzory...mnóstwo wzorów. Kim oni byli? Gdzie ja jestem? O co tu chodzi? Te i dziesiątki innych mysli przeplataly moja glowe.
    Usiadlem. Kobieta przyniosla mi jakis wywar czy cokolwiek to bylo w miseczce i kazala wypic Najdziwniejsze w tym wszytskim bylo to ze gdy do mnie mowila np. Wypij to to jej usta mowily cos innego calkowicie inny wyraz dluzszy i tak bylo z kazdym slowem jakby nie dopasowany lektor do filmu.
    Wypilem i odrazu poczulem sie inaczej, pobudzony lekko. ozywiony. euforia
    Zasnalem.
    Obudzilem sie i wpadlem w panike, totalne oszolomienie. koniec tripa? uffff ale moc!!! Ale co to?! Gdzie ja jestem?
    Szok. Jestem dalej w tym domu. Przez drzwi ktore otwieraly sie do gory takie rozsuwane ale wsuwaly sie w gore futryny wbiegl chlopak i zapytal czy wszytsko ok bo uslyszal halasy.
    Odpowiedzialem z etak, ze mialem dziwny sen. Popatrzyl na mnie lekko zdziwiony i powiedzial ze chyba jeszcze nei doszedlem do siebie. Przytaknalem.
    Gdy wyszedl...zaczalem rozmyslac ile tu juz jestem, i dlaczego to jeszcze trwa? Czy sie zawiesilem? Ale jakby tak bylo to przyjaciel by mnie obudzil czy cos, cokolwiek. Moze wszytsko ok, moze TRIP trwa dopiero kilka minut..nie wiem. Musialem sie ogarnac choc nie bylo to latwe w koncu bylem gdzies w innej galaktyce n akrancu wszechswiata i nie bylem soba ale jakas inna postacia ktorsa oni uwazali chyba za swojego ojca, meza. Musialem improwizowac. Zszedlem kretymi schodami do duzego pomieszczenia gdzie juz czekali na mnie.
    Usiadlem przy stole. To chyba bylo sniadanie.
    Kobieta sie usmiechnela i zapytla jak sie regenerowalo? hehe regenerowalo;p Zasmialem sie...niekontrolowany odruch.
    Spojrzeli na mnie znowu. Opowiedzialem dziekuje, dobrze sie regenerowalo. Na stole lezaly jakies trzy galarety jedna filoetowa, druga niebieska a trzecia zielona i tyle. Zadnych sztuccow ani talerzy. Co ja mam z tym zrobic pomysalem?
    Odparle z nie jestem glodny.
    Znowu na mnie popatrzyli dziwnie. Chlopak wstal i dotknal galarety niebieskiej a kobieta fioletowej i popatrzyli na mnie jakby chieli mi dac do zrozumiena ze czekaja az dotkne trzeciej. No wiec nie czekajac dlugo dotknalem trzeciej glarety. I wtedy stalo sie....WIR!!! lece w jakims tunelu widze chlopaka i kobite mowia cos do mnie, ja totalnie oszolomiony nie wiem co sie dzieje i nei wiem jak sie z nimi komunikowac, patrza na siebie ze zdziwieniem i BUM znowu jestem w tym pomieszczeniu z galaretami..oddycham szybko i glosno. Podnioslem glowe i widze za patrza na mnie. Kobieta zapytal kim jestem i co tu robie?!
    Lekko przestarasozny odparlem ze wszystko im wytlumacze.
    Usiadlem i zaczalem mowic co i jak. Ze palilem salvie u siebie na ziemi hehe i przenioslo mnie gdzies na skraj wszechswiata i tam wciagnal mnie pylek i rozsczepilo moja osobowosc lub zamienilo i wrzucilo w cialo kogo kogo znaja a tamten jest w moim ciele teraz lub Bog wie gdzie?!
    Chyba nie uwierzyli w to co mowie bo wyszli pospiesznie z domu. Zoastlem sam, nei widzialem co robic, czy uciekac czy poczekac az wroca.
    Wybieglem na zewnatrz...moim oczom ukazal sie niezmieski widok ogromnego statku kosmicznego....byl gladki jak szklo, przynajmniej tak mi sie wydawalo. Byl ogromny.
    Wyladowal jakies 300-400m odemnie a i tak robil kolosalne wrazenie. Nie wiem ile mogl miec dlugosci ale cos kolo kilometra na bank.
    Widzialem jak Ta kobieta z chlopcem biegli w jego kierunku i cos krzyczeli. Postanowilem jednak uciekac...zaczalem biec w kierunku drzew tyle ze one byly na gorze szybko zmienilem kierunek i pobieglem w str, jakis ruin. Bylo ich tam mnóstwo i wszytskie porosniete krzakami, mchem. latwo bylo sie ukryc, Bieglem dosc dlugo az poczulem sie "bezpieczny".
    Ulokowałem się na jednym z dużych kamieni.....na wprost mnie była duża polana z niebieską trawą....w oddali horyzont z pod którego wyłaniały się trzy planety...niesamowity widok. Siedziałem tam az się ściemniło. Na niebie pejzaż kolorów..miliardy gwiazd...galaktyki, każda w innym kolorze/kolorach....spadające gwiazdy....kilka księżyców. Patrzyłem jak dziecko zapatrzone w ulubiona bajke i nie mogłem wyjśc z podziwiu...całkowicie zapomnaiałem że to TRIP. Masakra. Poprostu obłęd...nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Rano obudził mnie dziwny chrobot..otworzyłem oczy i spostrzegłem dziwne zwierze..ni to pies ni to kot..ni to nie wiem co hehe chodziło sobie i kopało w ziemi. Było koloru niebiesko-pomarańczowego, przednie łapy dłuższe od tylnych, do połowy ciała sierść granitowa a druga połowa w jakimś pancerzu. Głowa jakby od psa ale taka wydłużona.
    Popatrzyłem chwile na niego i udałem sie przed siebie. Ciągle mysalem ile juz czasu minelo "tam", dlaczego jeszcze się nie ocknąłem z tej podrózy. Pewnei salvia znowu zakrzywia mi poczucie czasu ale i tak czułem strach i obawe, że coś jest nie tak. Przecież tutaj już drugi dzien mija....ale w sumie nie wiem ile tu doba nawet trwa i czy tutaj jest coś takiego :( Straciłem już poczucie czasu, nie miałem zadnego odniesienia.

    Doszedłem do jakieś wioski. Kilka domków i po środku jakaś wieża.
    Obserwowałem chwile i zobaczyłem jak nadlatuje mały "statek". Wylądowałem między domkami...po chwili z jego wnętrza wyszła istota. Miała około 3m wzrostu jak nie więcej, strasznei chuda, cała szaro-granitowa i dookoła niej unosiła się lekka poświata. Stałem i patrzyłem na nią ze zdumieniem. Nagle poczułem jakby ktoś wkradał się do mojej głowy, poczułem ucisk z tyłu głowy i lekki pisk w uszach. Usłyszałem w głowie glosy:
    - Kim jestes?!
    - Co tu robisz?!
    - Gdzie jest Daher? Chyba dobrze zapamiętałem to imię ale nie dam sobie ręki uciąć.

    Popatrzyłem przed siebie i zobaczyłem jak ta istota się zbliża do mnie. Nie mogłem się ruszyć, nic powiedzieć. coraz bardziej piszczało mi w uszach. Zacząłem krzyczeć i BUM nastała ciemność.
    Obudziłem się nei wiem po jakim czasie ale w jakimś dziwnym pomieszczeniu.
    Dookoła były szyby, nademną znajdowała się jakaś kopuła a podemną również była szyba ale jakby taka popękana i fioletowa i dostzregałem pod nią jakieś ruchy jakby jakiegoś wahadła, które przemieszczało się raz w lewo i raz w prawo bez końca.
    Po chwili wszedł do środka jakiś starzec i podszedł do mnie mówiąc:
    - Zaraz Cie odeślemy tam skądd przybyłeś.

    Odpowiedziałem: jak chcą to zrobić?

    - Odeślemy Cie.

    I wyszedł.

    Zaniepokojny zacząłem chodzić po tym pomieszczeniu i szukac wyjścia. Nagle poczułem wibracje i ujrzałem jak wahadło coraz szybciej się rusza. Wystraszyłem się lekko. Wahadło coraz szybciej się ruszało i szybciej i szybciej. Usłyszałem coarz głośniejsze buczenie. nademną na samym czubku kopuły który był skierowany do dołu w moja stronę zaczęly tworzyć się małe wyładowania elektryczne.
    Już poważnie wystraszony zacząłem krzyczeć i wołac żeby przestali, że nawewt nei wiedzą skąd przybyłem itd.

    Wahadło ruszało się tak szybko że wydawało sie, że stoi w miejscu, widziałem tylko jedną ciągła jasną linie. Wyładowania były już bardzo duże i nagle rozległ sie ogromny HUK!!!
    Promien uderzył we mnie i zrobiło się strasznie jasno, biało, żółto, pomaranczowo. Czułem dziwne uczucie jakbym się rozpadał na kawałki, atomy. Każda moja myśl a było ich tysiące żyła własnym życiem, każdą w ciągu jednej sekundy mogłem zbadać na tysiące sposobów, każda po kolei w sekunde i rozumiec ją, rozpracować. To było niesamowite, nie do opisania. Wszystko co było tylko możliwe do zrozumienia, rozkminienia co zajełoby człowiekowi całe zycie a może i by nawet zabrakło ja rozkminiłem w jedną sekunde.

    Poczułem, że się przemieszczam z ogromną prędkością. Poczułem dziwne znane mi uczucie, myśli, odczucia i BUm zderzyłem się z czymś lub kimś. Przeplatały mi się myśli dziwne nie zrozumiałe z myślami które znałem z odczuciami i wspomnieniami które miałem od dawna. Poczułem jak coś we mnie wnika w całe moje ciało a jednocześnie coś ze mnei wychodzi, ulatnia się. Straszne uczucie zdobycia czegoś i uciechy z jednoczesny utraceniem czegoś i smutkiem strasznym. Nigdy nie odczuwałem czegoś podobnego. Nie wiem ile to trwało, straciłem calkowicie poczucie czasu. To mogły być nawet wieki a mogła to byc sekunda, nie byłem w stanie tego ogarnąć.

    Zatrzymałem się.

    Usłyszałem znany mi głos a jednocześnie nie znany. Znowu uczucie pływania, kołysania. Otworzyłem oczy. Ktoś był przedemną, kucał i coś mówił. Kto to jest? Gdzie ja jestem?
    Oszołomiony i ogłuszony nie wiedziałem co się dzieje. probowalem wstac ale nie umialem.
    Osoba cos mowila do mnie ale widzialem tylko jak rusza wargami, nic nei slyszalem tylko glucha cisze. Po chwili piiiiisk iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
    szszszszsszssz eeeeeeeptyyyyyyyyyyyy. niiiiiiicccc Ci nie jest? Zyjesz? hej jak tam? Halo!! Popatrz na mnie!!
    Patrzyłem ale kto to jest?
    halo to Ja. O stary ale poleciales. Hej wracaj!!
    To byl moj ziomek oczywiscie, wrocilem.
    Takie cucenie i doprowadzenie mnei do jakiesgos stanu komunikatywnosci trwalo dobre 3-4h
    Po tym czasei zaczalem rozmawiac, Ale dziwnei mi sie zdania kleilo i przeplatalem slowa i wychodzil jakis belkot.

    Około godziny 2 w nocy ziomek poszedł bo mu kazałem i mówiłem że juz jest ok.
    Stoper ktory wlaczyl ziomek od poczatku TRIPA do jego konca pokazał 32 min. hehe jak dla mnie to trwało kilka tygodni albo i dłużej. Tego nie da się opisac słowami żeby to odczuć to tzreba samemu przeżyć.
    Nadal jednak miałem lekkie powidoki i czasem przez mojaglowe przechodzily dziwne mysli, niezrozumialem, jakby nie moje bo nie wiem o co chodziło. Do teraz mi się zdarzy ze takie mysli przelatuja mi przez glowe czy jakies wspomnienia nie moje.
    Wiem, że to była chyba juz granica moich możliwosci jak narazie, moglo sie skonczyc zle ale naszczescie skonczylo sie dobrze. Dochodziłem dlugo do siebie. Do teraz jeszcze tego nei ogarniam istaram sie to wszytsko pojac. Ale warto bylo, bo ta podroz byla niesamowita.
    Pewnie sie zastanawiacie jak ja to wszytsko pamietam tak dobrze. Otoz kiedys tez TRIPY moje przypominaly mix wszytskiego na raz i jak wracalem to pamietalem pare szczegolow ale z czasem to sie wyrabialo a tripy sie wydluzaly a ja coraz wiecej zapmaietywalem no i nie bylo juz mixow ale wszytsko zaczelo tworzyc piekna calosc. I etraz mam TRIPY takie jak opisalem. A pamietam je tak jak np. wyjscie do znajomego na kilka godzin i po powrocie do domu przeciez wiem co robilem, oc zym gadalismy itd. Z tym mam tak samo.

    To tyle. Mam nadzieje ze nei zanudzilem i ze ktos moze cos wyciagnie z tego albo pomoze mu to w jego podrozach.

    Pozdrawiam.

  12. Witam.

    Już niedługo nowe TRIPY....zbierałem doświadczenie i naprawdę jest dużo lepiej. Ja juz nie wiem czy podróże były tak dalekie czy poprostu to juz jest nie do pojęcia, tego nie można juz mierzyć w odległościach hehe.

    Pozdrawiam.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+