Skocz do zawartości
nasiona konopi

grower

Kolorado Eldorado. Gra o marihuanę warta miliony


Recommended Posts

Opublikowano
Cytat

 

Od momentu całkowitej legalizacji "trawki" w amerykańskim stanie Kolorado, turystyka marihuanowa rozwija się w najlepsze. - Popyt na nasze usługi jest wręcz przytłaczający. Fala zainteresowania niemal nas przerasta - mówi Onetowi Peter Johnson, właściciel firmy oferującej wycieczki do nowej stolicy "maryśki". Konkurencja nie daje spać, dlatego spółki prześcigają się wymyślaniu oryginalnych pomysłów na przyciągnięcie klienta. Wiedzą, że to gra warta miliony dolarów.
 
Denver. Urocze miasto u podnóża Gór Skalistych, które pamięta czasy, gdy było stolicą nie tylko stanu, ale także górnictwa złota i srebra. Kiedy wydawało się, że lata "prosperity" są bezpowrotnie stracone, tak naprawdę mogą one powrócić i to ze zdwojoną siłą. Niegdyś blask cennego kruszcu przyciągał wielu śmiałków, dziś "złoto" ma kolor zielony, jest rośliną, do niedawna wykorzystywaną na terenie stanu tylko w celach medycznych. Tu na "dzień dobry" na przylatujących na międzynarodowe lotnisko czeka szczegółowa informacja o 20 miejscach, w których legalnie można kupić "zioło".

 

Sklepy w mieście przeżywają prawdziwe oblężenie, mimo że od wejścia nowego prawa w życie minęły dopiero dwa miesiące. Kolejek, by wreszcie kupić legalnego jointa nie ma końca. W ciągu zaledwie tygodnia wartość handlu przekroczyła pięć milionów dolarów, a przez pierwsze kilka dni na zakupy ruszyło ponad 100 tys. osób.

 

- Spodziewaliśmy się, że temat będzie nośny, dlatego odpowiednio się zabezpieczyliśmy, mając stałe dostawy ze zbiorów jeszcze z poprzedniego roku. Teraz towaru nam nie zabraknie, ale może się to stać przed kolejnymi "żniwami" – tłumaczy mi Greg Ward ze sklepu Telluride Green Room z miasta Telluride w południowo-zachodniej części stanu Kolorado. – Nasze doświadczenie jest nieco inne niż w Denver. Jesteśmy wakacyjnym kurortem, przyjeżdża do nas nieco inny rodzaj turysty – dodaje Ward.

 

Nie odstrasza nawet cena. Legalnie zakupiona marihuana kosztuje aż 400 dolarów za uncję, czyli ok. 30 gramów, a na "czarnym rynku" za podobną ilość zapłacimy "tylko" 150 dolarów. Podstawowy argument zwolenników legalizacji legł w gruzach. Liberalizacja prawa w tym zakresie miała, jeśli nie wyeliminować, to przynajmniej ukrócić nielegalną produkcję "trawki" i jej sprzedaż, a walczące z przestępcami oddziały policji miały zostać przerzucone do walki z twardymi, a zatem bardziej szkodliwymi narkotykami, takimi jak kokaina czy heroina.

 

Co zatem stoi za tak wysokimi cenami? Legalnie sprzedawany towar został bowiem od razu obłożony 15-procentowym podatkiem hurtowym oraz, dodatkowo, 10-procentowym podatkiem od sprzedaży. W sumie zapłacimy dwukrotnie więcej aniżeli za marihuanę używaną w celach medycznych. Ta "chodzi" po 200 dolarów za 30 gramów.

 

Mimo to piękny sen handlowca stał się rzeczywistością. – Ludzie są zadowoleni, mimo tak dużego opodatkowania – Ward patrzy optymistycznie w przyszłość i dodaje, że mieszkańcy są podekscytowani już samym myśleniem, że prędzej, czy później wojna z gangami narkotykowymi zostanie wygrana, a zwolennicy legalizacji marihuany będą mogli święcić tryumfy.

 

– Nie miałem żadnych problemów z prawem. Wszelkie wątpliwości omówiłem z lokalnym szeryfem – zapewnia właściciel jednego z rosnących jak grzyby po deszczu sklepu w regionie. Wygrywa ten, którego produkty będą oryginalne. Tripp Keber z Dixie Elixirs oferuje np. napoje gazowane z marihuaną, czekolady z "ziołem", cukierki o smaku waniliowym czy cynamonowym z dodatkiem "trawki".

 

Biznes się kręci, a mieszkańcy stanu wciąż zastanawiają się, czym jeszcze zaskoczyć przybysza, nieraz z dalekich krajów, do nowej mekki krzaków konopi. Matt Brown jest od niedawna właścicielem My420Tours, jednej z wielu powstałych ostatnio firm świadczących usługi związane z "ziołową" turystyką w Kolorado. Już za 1200 dolarów klienci spoza stanu, a nawet spoza kraju mogą spędzić cztery dni na podróżowaniu do stolicy legalnych plantacji marihuany, by spróbować jej różnych odmian. Gości z lotniska odbierze luksusowy autokar, w którym będzie można zapalić jointa. Obejrzą oni halę, w której powstają sadzonki i miejsce, w którym rosną i dojrzewają rośliny.

 

Marihuany nie sprzedają, podobnie jak inne tego typu, firmy. Turyści mogą ją kupić wyłącznie u licencjonowanych sprzedawców, ale prawo stanowe zezwala na podarowanie drugiej osobie trzech gramów bez jakiejkolwiek opłaty. Luka w prawie, czy zamierzone działanie? To nie jest ważne. Istotne jest to, że Brown i inni mają zamiar to wykorzystać - tym bardziej, że jest kogo kusić prezentami.

 

W samym styczniu cztery tysiące osób poprosiło przez internet o powiadomienie o pierwszej czterodniowej wycieczce o nazwie "Colorado Cannabis Sampler". Idąc za ciosem, Brown oferował również pakiety tematyczne na Walentynki. Zainteresowani otrzymali bilety na spektakl baletowy czy też wejściówkę na masaż dla par. Do tego lekcja tworzenia kieliszków do wina, z których potem w romantycznej atmosferze zakochani mogli uczcić swój związek pijąc trunek z dorodnych szczepów winogron. Takie atrakcje zaczynają się od 3 tys. dolarów nawet do 5 tys. "zielonych".

 

Ceny mniej szokują, kiedy spojrzymy w statystyki. W 2011 roku stan zarobił na turystach 9,4 mld dolarów. Rok później Kolorado odwiedziło 60 mln osób, zostawiając na miejscu niemal dwukrotnie więcej. Na samej marihuanie, dotąd wykorzystywanej w celach medycznych, stan zarobił prawie 330 mln dolarów, sprzedając ją zarejestrowanym pacjentom. Było ich ok. 113 tys. Teraz do nich będzie trzeba doliczyć tych, którzy będą chcieli zapalić dla relaksu.

 

Fortunę na legalizacji marihuany zamierza również zbić Peter Johnson z Colorado Green Tours. – Popyt na nasze usługi jest wręcz przytłaczający. Fala zainteresowania niemal nas przerasta – mówi w rozmowie z Onetem. Spółka oferuje również wycieczki autokarowe w cenie ok. 400 dolarów, które obejmują wizyty w nowo otwartych poradniach prawnych udzielających informacji w związku z legalizacją "rekreacyjnej" marihuany. - Oferujemy klientom wszystko to, czego potrzebują. – kontynuuje pewnie Johnson. On wie, że sukces jest w zasięgu ręki.

 

Podobne przeczucia panują zapewne w Colorado HighLife, którego właściciel od kwietnia będą oferować "tanie i dyskretne wycieczki" za 1200 dolarów. Oferta obejmuje podwiezienie luksusową limuzyną do hotelu, pobyt w kurorcie narciarskim, w którym swobodnie będzie można się raczyć przekąskami, napojami i bezpłatną marihuaną. W sieci dowiemy się, że bogaty fan miękkiego narkotyku może zapłacić nawet 10 tys. dolarów za ekskluzywną wycieczkę do ośrodków narciarskich. Podczas pobytu jedną z atrakcji jest również dmuchanie szkła w celu stworzenia dla siebie wymyślnych fajek do palenia "zioła".

 

Fanom "marychy" nie przeszkadzają obostrzenia prawne. Poprawka 64 do stanowej konstytucji, która legalizuje posiadanie i sprzedaż marihuany w Kolorado, zastrzega, że nie może być ona palona w miejscach publicznych. W przeciwnym razie wiąże się to z otrzymaniem mandatu w wysokości 150 dolarów. Regulacje są bardzo wyraźnie widoczne na stronie internetowej stanu. Czytamy na niej, że marihuany nie wolno wywozić poza stan, nie można prowadzić pojazdu pod jej wpływem, a "zabawę" rozpoczyna ten, kto ukończy 21 lat.

 

Nie to jednak jest dla Johnsona czy Browna problemem, a to gdzie przyjezdni mogliby zapalić, skoro w miejscu publicznym jest to zakazane. Obecnie w Denver znajduje się zaledwie 600 mających balkony pokoi hotelowych, na których palenie jest dozwolone. Inną sprawą jest to, że nie wszyscy są do tego przekonani, ale przekonujący może być za to znów kolor zielony i wcale nie chodzi tu tym razem o marihuanę, a dolary. O nią też będą się upominać, gdy w końcu zacznie jej brakować. Popyt jest, z podażą nieco gorzej. Kolorado czeka zatem na swego noblistę, który problem rozwiąże. Kategoria: "ziołowa" ekonomia.

 

 

 

 

Gość
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+