Skocz do zawartości
nasiona konopi

grower

Trawka, a chrzescijanstwo


Recommended Posts

Opublikowano

ja jestem ateista i bardzo sie z tego ciesze.Nie musze sie z niczego spowiadac jakiemus 30 letniemu prawiczkowi i wszystko robie świadomie.Przestudiowalem wiele materialu na temat chrzescijanstwa i samego boga ( jestem historykiem) i doszedlem do wniosku ze to wszystko to jeden wielki bubel wciskany ludziom zeby nimi manipulowac (prz. islam) gdzie ludzie ida niby na swieta wojne itp. a po czesci religia niektorym jest potrzebna tylko dlatego ze nie dopuszczaja mysli ze po smierci poprostu sie rozpadna i nie bedzie zadnego zycia po smierci.

Kiedys nie bylo czego takiego jak granica wiekowa, nie bylo zadnych osiemnastek tylko ludzie po prostu sporzywali piwo i wino nawet przed osiemnastka i nikomu sie z tego nie spowiadali, to samo sie tyczy np seksu przedmalzenskiego ze to niby ciezki grzech :o Widze na codzien co religia robi z ludzimi i to jest straszne =/

dobra nie bede juz sie wiecej rozpisywac bo trzeba spadac na imprezke :smoke::happy:

  • 3 tygodnie później...
  • Replies 44
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Opublikowano

Od czasu bierzmowania nie chodze do kościoła, bo niby po co, dobrze znam już te bajki, są nudne nawet troche śmieszne. Równie dobrze mógłbym wierzyć w muminki. Wszystkie wierzenia są oparte na tym by "bezkarny święty kapłan" nie musiał robić nic a żeby utrzymywali go wierni. To dopiero grzech! Nie robić nic i żyć za cudze pieniądze na które inni ciężko pracują! Okłamywać bez skropułów i czerpać z tego korzyści! To jest dopiero tupet. To jest właśnie szczyt Babilonu, no może oprócz bankierów i kredytów ale to już offtopic

Cytat

 

Gigantyczne kościoły. Komu są potrzebne?

KOŚCIÓŁ | RELIGIA | ARCHITEKTURA | LICHEŃ | ŚWIĄTYNIA OPATRZNOŚCI
 
Od stuleci kościoły należą do największych budowli wzniesionych przez człowieka. Wyłączając słynny chiński mur (podobno jedyną budowlę widoczną z kosmosu) to świątynie przez wiele wieków dzierżyły tu absolutne rekordy w architekturalnym gigantyzmie.
Teraz, choć przewyższają je drapacze chmur i hale fabryczne, jak ta największa w zakładach Boeinga, budynki sakralne wciąż plasują się w czołówce.
Bezsprzecznie największym kościołem świata jest bazylika Matki Boskiej Królowej Pokoju wzniesiona w 1988 w Jamasukro w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ta świątynia jest naprawdę "po trzykroć naj" - to największy kościół świata, największy pokryty kopułą kościół na świecie, wreszcie – największy katolicki kościół na świecie.
Od początku jednak poddawano w wątpliwość jej położenie w środku afrykańskiego buszu. W dodatku powstała w kraju, którego tylko mniejszość mieszkańców ma takie "luksusy" jak dostęp do bieżącej wody i innych udogodnień sanitarnych. I jeszcze jedno - katolicy stanowią w WKS tylko 30 proc. ludności. Nie napawa też entuzjazmem fakt, że koszty poniesione przez państwo przy budowie bazyliki (300 mln dol.) podwoiły narodowy dług.
Tuż za afrykańskim gigantem w długiej kolejce stoją kościoły niemieckie. Najwyższą wieżą (ponad 161 m) może poszczycić się katedra ewangelicka w Ulm. Najwyższy budynek kościelny na świecie to katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii. Dalej jest kościół św. Mikołaja w Hamburgu, parę innych świątyń europejskich, a wśród nich nasza bazylika w Licheniu (o czym poniżej). Watykańska bazylika św. Piotra zaledwie zamyka pierwszą dziesiątkę sakralnych gigantów. Nie ulega wątpliwości, że pod względem liczby gigantycznych świątyń Polska plasuje się na jednej z pierwszych pozycji w Europie i świecie.
Czy to dobrze?
Większy niż Kongresowa
Jednym z "trójcy" największych polskich kościołów zbudowanych bądź wznoszonych współcześnie jest krakowska bazylika związana z sanktuarium Bożego Miłosierdzia na Łagiewnikach. Patronką tej świątyni jest święta siostra Faustyna Kowalska, która okresie międzywojennym mieszkała i zmarła w tutejszym klasztorze. Po jej śmierci miejsce to stało się celem wielu pielgrzymek. Jednak dynamiczny rozwój sanktuarium, rozpoczął się z beatyfikacją w 1993 r. oraz kanonizacją w 2000 r. siostry Faustyny i pielgrzymkami Ojca Świętego. Łagiewniki stały się światowym centrum kultu Miłosierdzia Bożego.
W 1996 r. Metropolita Krakowski Franciszek kard. Macharski powołał Fundację Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, która zaczęła zbierać środki na rozbudowę świątyni. W miejscu kultu miała stanąć budowla wyróżniająca się z krajobrazu Krakowa i dominująca nad miastem. Projekt bazyliki i pozostałych obiektów wykonał prof. Witold Cęckiewicz z Politechniki Krakowskiej. Już 5 lat później w dniu 17 sierpnia 2002 r. Jan Paweł II konsekrował wzniesioną przy klasztorze bazylikę, a cztery lata później modlił się w niej papież Benedykt XVI.
Świątynia została wybudowana w kształcie łodzi i składa się z kościoła górnego, mogącego pomieścić około 4 tysięcy wiernych (dla porównania w warszawskiej Sali Kongresowej mieszczą się 3 tysiące widzów) oraz części dolnej, w której mieści się kaplica centralna poświęcona św. Faustynie oraz cztery boczne kaplice narodowe. W kaplicy bazyliki umieszczono wizerunek Jezusa Miłosiernego a pod obrazem spoczęły relikwie św. Faustyny. Nad całością góruje futurystyczna, przypominająca wieżę kontroli lotniska, wieża widokowa o wysokości 77 m (nota bene wieża kontroli na warszawskim Okęciu jest znacznie niższa). Budowla posiada 315 schodów i galerię widokową na poziomie 41,60 m. Dzięki umiejscowieniu na wzgórzu wieża przerasta znacznie symbol Krakowa – wieże Kościoła Mariackiego i stanowi najwyższy punkt w mieście, z którego przy dobrej widoczności można zobaczyć Tatry. Projektanci i budowniczowie nie zapomnieli też o wygodzie wiernych i przy świątyni powstał parking na 4 tysiące samochodów a chętni na zakupy mogą liczyć na małą sieć sklepów i punktów usługowych. Full service...
Matka Boska z odkręcaną główką
Kolejny "sakrogigant" – największy kościół w Polsce i jeden z największych w Europie stanął na pustkowiach przy niepozornej wielkopolskiej wsi Licheń. To od lat mekka pielgrzymów, którzy chcą nabrać wody z tutejszego cudownego źródła. Wokół olbrzymiej świątyni powstała sieć punktów usługowych, noclegowni i sklepów, gdzie można kupić m.in. szklaną butelkę na świętą wodę w kształcie Matki Boskiej z odkręcaną głową.
Inicjatorem i spiritus movens budowy rekordowego kościoła jest duchowny z pasją - ks. Eugeniusz Makulski. Swoje credo i motywy podjęcia się tak monumentalnego dzieła oraz odczucia po jego zakończeniu tak wyjaśnia on sam: - Dziękuję Bogu za Jego troskę o stronę ekonomiczną tego przedsięwzięcia i za Jego Błogosławieństwo. Dzięki Bożej Opatrzności na budowie nie było żadnego wypadku, a pracowało przecież czterystu, a czasem nawet pięciuset ludzi.
Ksiądz Eugeniusz Makulski rozpisał najpierw konkurs wśród architektów, ale jak sam określił, nadesłane projekty były "pseudonowoczesne". Chciał by świątynia trzeciego tysiąclecia była hołdem wobec przeszłości, a jednocześnie przesłaniem dla przyszłych pokoleń. Miała skupiać w sobie tradycje z przełomu 2000 lat i nowoczesne rozwiązania XXI wieku. Okazało się, że według proboszcza te kryteria spełnia najlepiej projekt Barbary Bieleckiej. Oto, co o współpracy z księdzem Makulskim mówi ona sama: - Podczas całego procesu projektowania i realizacji licheńskiej Bazyliki moje kontakty z księdzem Kustoszem były dla mnie wielkim przeżyciem. Potrafiłam słuchać jego wizji i przelewać je na kalkę. To wyłącznie jego zasługa, że w tak krótkim czasie powstała tak piękna świątynia. Dzisiaj już chyba nikt nie odważyłby się podjąć takiej decyzji, mając na uwadze koszty realizacji.
Gdy projekt był już gotowy przyszedł czas na rozpoczęcie gigantycznej budowy.
- 22 czerwca na pustym polu odprawiłem Mszę świętą - wspominał ks. Makulski - poświęciłem narzędzia pracy i tak zwaną "pierwszą łopatą" rozpocząłem kopanie ziemi pod fundamenty Był słoneczny, piękny letni dzień. Przybyło wielu pielgrzymów. Z kościoła św. Doroty przed godziną 12 wyszła procesja na miejsce budowy. Ustawiono tam mały ołtarzyk do odprawienia Mszy świętej. Gdy procesja dotarła na miejsce i miała się rozpocząć Msza św. nagle zerwał się silny, huraganowy wiatr. Czarne chmury pokryły niebo. Tumany kurzu wirowały nad placem. Wicher złamał cztery drążki przy chorągwiach procesyjnych, powywracał feretrony, szarpał ołtarzykiem, zawijał dywan, wywracał wazony z kwiatami, gasił świece. Przerażeni ludzie kulili się patrząc co się dzieje.
Po żmudnych pracach projektowych za budowę sakralnego giganta zabrał się zespół firm z Budimexem na czele. Licheńscy zakonnicy i sam ksiądz Makulski na każdym kroku podkreślają, że na budowę nie wydano ani złotówki z kasy Watykanu, dotacji rządowych czy donacji bogatych sponsorów, a odwiedzający Licheń cudzoziemcy dziwią się jak taką świątynię można było wznieść tylko ze składek zwykłych ludzi. Rzeczywiście trudno w to uwierzyć.
- Tutaj jedno okno kosztowało 350 tysięcy złotych – mówi znajoma dziennikarka z Poznania. - Oczywiście oficjalnie nikt tego nie potwierdzi.
Młynek na betonowym stołku
Historia kolejnego giganta architektury sakralnej - Świątyni Opatrzności Bożej jest równie obszerna jak jego przyszłe wnętrze i liczy ponad 200 lat. Jest związana z Konstytucją 3 Maja z 1791, kiedy to uchwałą posłów Sejmu Czteroletniego podjęta została decyzja o wybudowaniu Świątyni, jako Wotum Wdzięczności za Konstytucję. Kamień węgielny wmurowano wówczas w miejscu dzisiejszego Ogrodu Botanicznego UW w pobliżu Łazienek. Kolejne zakręty historii, zabory i wojny stały na przeszkodzie realizacji kolejnych projektów. Niektóre z nich, pochodzące z lat trzydziestych przypominały raczej projekty biurowca na Manhattanie niż świątynię "o polskim sercu". Dopiero po 1989 roku w III Rzeczpospolitej roku prymasowi Józefowi Glempowi udało się to, co nie wyszło jego poprzednikom – w Wilanowie ruszyła budowa kolejnego "sakrogiganta". 2 maja 1999 roku, na terenie przeznaczonym pod budowę świątyni uroczyście pobłogosławiono krzyż. Inicjatywę budowy wspierał nie byle kto, tylko sam papież Jan Paweł II oraz Sejm i rząd RP - szczególnie jego prawicowe składy.
I to właśnie prawica postanowiła wesprzeć kościelną inwestycję kwotą 40 mln zł (pieniądze z prawno-proceduralnych nie zostały do dzisiaj wykorzystane). Państwową dotację skrytykowali ostro posłowie SLD, którzy argumentowali, że jest to łamanie wynikającej z Konstytucji zasady świeckości państwa. Posłowie, którzy głosowali za dotacją odpowiadali, że pieniądze te są przeznaczone na muzeum Jana Pawła II, które ma powstać w świątyni, a to już nie dotowanie kościoła tylko wspieranie kultury. A to przecież Konstytucja wręcz nakazuje. Do realizacji wybrano projekt Marka Budzyńskiego, który wyróżniał się powiązaniem pomnikowej skali z romantycznym założeniem krajobrazowym.
Tymczasem przez media przewinęła się fala krytyki monumentalnej betonowej budowli. Co ciekawe, do grona krytyków dołączył nawet ksiądz prof. Andrzej Luft, diecezjalny konserwator zabytków, który stwierdził, że projekt "swoim kształtem przypomina >słowiański kurhan lub egipską piramidę<". Ostatecznie konkurs powtórzono i wybrano projekt zespołu Wojciecha i Lecha Szymborskich. I on nie został przyjęty entuzjastycznie. Najbardziej zagorzali krytycy twierdzili wręcz, że świątynia będzie wyglądać jak żelbetonowy stół olbrzyma, na którym ktoś postawił młynek do kawy. Najważniejsza jednak była opinia biskupów. 23 listopada 2002 roku prymas Glemp wbił pierwszą łopatę na placu budowy. Gorący orędownik budowy gigantycznego kościoła, ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński osobiście przekazał prymasowi Kardynałowi Józefowi Glempowi, pozwolenie na budowę świątyni.
Telebimy i betonowa Opatrzność
Monumentalny kształt świątyni tworzą przede wszystkim masywne żelbetonowe słupy o wysokości 26 m, w których znajdą się m.in. klatki schodowe i windy. Łączą je także wykonane z betonu "mosty", przez które będzie się można przejść z jednej klatki do drugiej i będzie można dojść do okrągłego Muzeum Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego (właśnie zaplanowanie w kościele tego muzeum przesądziło o przyznaniu kościołowi 40 mln dotacji z budżetu państwa). W założeniu projektanta w kształt betonowego sześcianu wpisane będzie okrągłe wnętrze świątyni, które ma przypominać...rzymski Panteon. Na parterze znajdzie się przestrzeń sakralna z ołtarzami i kaplicami upamiętniającymi najważniejsze wydarzenia z historii Polski a nad ołtarzem zawiśnie gigantyczny krzyż. W nawie głównej będzie 1500 miejsc siedzących a poniżej, w kościele dolnym, stworzony zostanie tzw. Panteon Wielkich Polaków. Na górze, pomiędzy kaplicami rozmieszczonych będzie dziesięć ołtarzy. W części sakralnej pojawią się m.in. ciekłokrystaliczne telebimy wyświetlające prezentacje multimedialne.
Świątynia Opatrzności Bożej to zgodnie z ostatnimi trendami, nie tylko kościół, ale i cały kompleks sakralno-kulturalno-usługowy. Znajdą się w nim instytucje charytatywne jak hospicjum dla ok. 30 osób i stacja krwiodawstwa, Instytut Odrodzenia z amfiteatrem i place dla zgromadzeń religijno-patriotycznych.
Osiemset ton betonu wciągnięto wczoraj na szczyt Świątyni Opatrzności Bożej na wysokość 10 piętra, czyli 26 m – pisała kilka dni temu "Trybuna". - Jest to element symbolizujący Opatrzność. Skomplikowana operacja trwała 14 godzin. Budowa gigantycznej świątyni w Wilanowie trwa już sześć lat. Pochłonęła ponad 100 milionów zł, ale nadal daleko jej do ukończenia. Ambitne przedsięwzięcie prym. Józefa Glempa od początku nie miało szczęścia. Hojność wiernych w przekazywaniu pieniędzy na ten cel okazała się niespodziewanie mała.(...) Teraz jednak gdy blisko 800-tonowa Opatrzność osiadła na konstrukcji, chyba już nie zniknie z pola widzenia.
Kto za to płaci?
W 2004 roku senatorowie SLD z Ryszardem Jarzębowskim na czele postanowili wesprzeć budowę Świątyni Opatrzności Bożej kwotą 20 mln złotych z budżetu IPN. Dwa lata później Sejm zapisał w budżecie państwa kwotę 20 mln zł na dofinansowanie ochrony dziedzictwa narodowego, w tym budowy Świątyni Opatrzności Bożej. Ostatecznie jednak Świątynia nie otrzymała pieniędzy. Zapis o dofinansowaniu projektu – tym razem kwotą 40 mln zł – znalazł się ponownie w budżecie na rok 2007. Wśród krytyków dotacji znaleźli się nie tylko lewicowi politycy, ale i sami katolicy, którzy twierdzili, że w Warszawie jest już dość kościołów. Ostatecznie pieniądze nie zostały wykorzystane.
Małe jest boskie
Większość krytyków gigantycznych kościołów zaznacza, że nie są wrogami Kościoła, jako takiego. Wielu z nich deklaruje silną wiarę chrześcijańską. Autor tego artykułu, także nie jest wrogiem Kościoła – wręcz przeciwnie. Najbardziej jednak, zamiast sakralnych mamutów lubię mały kościółek o.o. Palotynów w Gdańsku. Nie ma tam złoconych obrazów ani strzelistych kolumn, a za skromnym ołtarzem przez spore okno widać ścianę drzew. Latem jest zielona, zimą przyprószona bielą, a jesienią mieni się paletą barw. Architektura tej świątyni nie przytłacza, ale zaprasza do wnętrza. Można tam wysłuchać głębokiego kazania albo pośpiewać, ale nie przy akompaniamencie monumentalnych organów, tylko... zwykłej gitary. W tym "domu Boga" człowiek czuje się jak... u siebie w domu. Dlatego pewnie autor woli małe kościółki niż "sakrogiganty".
A jak jest z wami?

 

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Ja jestem chrześcijaninem ,ale wierzę również w reinkarnację. Miałem pare razy w życiu Déjà vu i wydaje mi się ,że to bierze się ta chcwila z innego życia ,które przeżyłem ,ale inaczej się ułożyło i tylko niektóre momenty się pokrywają... Mam nadzieję ,że w innym następnym życiu jakie będę przeżywał nie będę tyle jarał a jeśli tak to ,żebym w takim razie odcisnął swoje piętno w hip - hopie i sporcie. Możliwe też ,że zostaje się zwierzęciem ,w chińskich filmach widziałem takie motywy. To byłaby średnio zadowalająca obcja z punktu widzenia człowieka, ale pewnie jako pies czy jaszczurka nie myślałbym o tym jeśli w ogóle bym o czym kolwiek myślał no chyba ,że skołować jakąś kość do szamy czy wywąchać jakąś kupe...

Opublikowano
Ja jestem chrześcijaninem ,ale wierzę również w reinkarnację.

Jeśli jesteś chrześcijaninem-katolikiem to mam złą wiadomość, niestety jesteś heretykiem, każdy katolik musi wierzyć w to co nakazuje głowa kościoła czyli B16 obecnie. Nie wiem jak sytuacja wygląda w innych ale wątpię żeby którzykolwiek chrześcijanie uznawali reinkarnacje

Jak widzisz że coś jest nie halo to próbujesz to naprawić. Jeśli uważasz że wszystko jest OK, to dlaczego nawet sobie normalnie trawki na ulicy nie możesz zapalić?

Dokładnie, od razu widać że jest źle, a jak jest źle i nic się z tym nie zrobi to to będzie się ciągnąć i ciągnąć...

podobno to de ża wi (czy jakos tak) to po prosu taki "błąd" mózgu, który przypisuje obecny moment - który wydarzył się gdzieś w przeszłości. jest to udowodnione i sprawdzone naukowo.

pozdrawiam

:ganja:

Ta, dokładnie, mózg dostaje dwa razy ten sam obraz do mózgu i uznaje że to kiedyś się stało. Czasem mam takie że aż chce się wierzyć w reinkarnacje i ciarki po plecach przechodzą. Ale to absurdalne

  • 1 rok później...
Opublikowano

Chciałem nawiązać do swojego postu wcześniejszego w tym topicu gdzie pisałem o "drzewie życia" i tym podobnych rzeczach. Takie tam moje różne przemyślenia (słuszne czy niesłuszne). Natknąłem się teraz na taki o to tekst Czakry gdzie piszą, iż:

""Drzewo Życia" jest starsze od Judeo/Chrześcijaństwa o tysiące lat. "Drzewo Życia" jest tak właściwie mapą ludzkiej duszy. Pień symbolizuje kręgosłup, a gałęzie 144.000 nadi w których krąży chi/'moc'. Wąż widziany w kaduceuszu, który jest symbolem m.in. American Medical Association i Veterinary medicine, reprezentuje kundalini. Niestety ten jakże święty symbol reprezentujący uzdrawianie został na wszystkich poziomach bezlitośnie zbluźniony i zniekształcony przez Judeo/Chrześcijaństwo.
Odnosi się do nich także jako do "pieczęci", ponieważ wróg zapieczętował je w ludzkości, aby zapobiec zdobywaniu przez nas boskiej mocy i wiedzy. Zostaliśmy odcięci od duchowości i świata astralnego. Tysiące lat temu byliśmy jak Bogowie, dopóki Ziemia nie została zaatakowana i miała miejsce "wojna w niebie."
Nasza zapieczętowana istota spowodowała degenerację ludzkiej rasy. Blokady i nierównowaga tej energii, razem z dziurami w aurze powodują uzależnienie od alkoholu i narkotyków, depresję, brak przejmowania się uczuciami innych ludzi i innych form życia, krzywdzące zachowanie i wiele innych rzeczy które są teraz plagą ludzkości...."

A w ogóle to zaczne sobie joge trenować. Kiedy czakry są "obudzone" i "żywe" to lepiej się czujemy:)

1 ćwiczenie - stymuluje narząd równowagi w uchu.

Stopy na szerokośći bioder. Ręce na wysokośc i barków. Rozciągamy się
tzn. dłonie jak najdalej od środka ciała. Skupiamy wzrok na środkowym
palcu prawej ręki. Robimy wdech przy stąpaniu na prawą stopę a wydech -
na lewą. Obracamy się. Robimy 21 obrotów, gdyż to "magiczna liczba" ...
Rozluźniamy ramiona:) Po 21 obrotach zatrzymujemy się i chwile
pozostajemy w takiej pozycji skupiając wzrok na środkowym palcu prawej
ręki - dopóki przestanie nam się kręcić w głowi - o ile w ogóle nam się
kręci:)

2 ćwiczenia - budzi czakre 1-szą, 2-gą i 3-cią.

Kładziemy się na plecach. Podczas unoszenia stóp i ramion (na wysokość
około 30cm) robimy wydech. Wdech przy opadaniu. Robimy 21 powtórzeń.
Przy podnoszeniu się można patrzeć na palce u nóg a przy opadaniu można
zamykać oczy. Na koniec odchylamy ręce do tyłu za głowe i zamykamy oczy
pozostając chwile w takiej pozycji, wypychamy pięty jak najdalej do
przodu , rozciągamy brzuch. Podnosimy sie tak jakbyśmy się zwijali w
kłębek i dotykamy rękami nóg. I przy tym ćwiczeniu ta babka mówi, żeby się skupić na pierwszej czakrze o ile jesteśmy zaznajomieni z tematem czakramów bla bla bla...

3 ćwiczenie - Przenosi energie z pierwszych 3 czakr do czakry serca.

4 ćwiczenie - Przenosi energie z pierwszych 3 czakr do czakry serca.

5 ćwiczenie - Przy opadaniu wypychamy klatkę do przodu i rozciągamy
brzuch, górną część stopy i palce kładziemy na ziemi - robimy to na
wdechu. Podnosimy się robiąc wydech, teraz z ziemią ma się stykać dolna
cześć stopy, i dolna cześć palców stóp. Możemy zrobić więcej niż 21
powtórzeń.

Gość
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+