Siemano. Mam pytanie. Mam taką dziwną akcę jak jestem sama i jaram, że wszystko jest takie zajebiste. W momencie, gdy się z kimś zjaram (szczególnie przykład z ostatniego piątku - z tego tygodnia, co piątek trzeźwa była tylko niedziela) strasznie 'zamulam', chodzę np. wkurwiona albo - że jestem osobą nieśmiałą - dostaję totalnego paraliżu przed ludźmi, odbiera mi mowę, mam poczucie, że najlepiej bym przed nimi uciekła, bo nie czuję się przy nich komfortowo i bezpiecnie. Jak jestem sama jest zupełnie inaczej. Zarzucę jakieś reggae, jakieś czasem nawijki się wkręcą i śmiechowo. Dlaczego przy ludziach nie potrafię tak wychillować? To bardzo męczy, a lubię sobie walnąć słup w płuco.