Nie jestem palaczem, choc lubie zapalic. Nie pamietam kiedy ostatnio palilem, kilka miesiecy minelo. Za soba mam jednak nadzwyczaj bogaty zyciorys, ktorym moglbym z powodzeniem obdzielic kilka osob. Przeczytalem wszystie posty powyzej i nasunela mi sie mysl, ze WSZYSTKO JEST DLA LUDZI, ale z umiarem. Z umiarem ze wszystkim moi drodzy. 10 lat tem "latalem" po miescie i nie bylo na mnie ch**a, imprezy, dziewczyny, wszystkie lokale w 250 tys miescie byly mi znane jak wlasne mieszkanie. Speed? dropsy? czemu nie, zapalic tez sie zapalilo no i morze alkoholu. Kasa zawsze byla bo zawsze sie kombinowalo. Ale potem nadszedl moment otrzezwienia, dosc bolesny w moim przypadku. Przyszla tzw dojrzałość(zadna wpadka, nic z tych rzeczy). I wszystkie te atrakcje przestaly byc atrakcyjne.
Ktos pisze ze ma kryzys? A ile masz lat kolego? Czy przypadkiem nie jestes nadal na utrzymaniu rodzicow? Bo jesli tak, to prawdziwe zycie jeszcze przed toba. Jeszcze bedziesz mial czas by wybrac swoja droge. A narazie szanuj przede wszystkim swoje zdrowie.
Martwilbym sie postem annymarii, ktora dzieki marihuanie nie stracila chlopaka. Tutaj jest cos nie halo. Moim skromnym zdaniem : nie tedy droga, nie ta kolejnosc.
Na koniec podsumowanie dziadka (30 lat skonczone) : dopóki MJ jest tylko dodatkiem , relaksujaca rozrywka, doputy nie ma sie czym martwic. Gorzej gdy MJ wyznacza nam rytm dnia, tygodnia...gdy przez palenie rezygnujemy z czegos lub zaniedbamy cos waznego, czego nie zrobilibysmy gdyby nie upalenie. Wtedy jest to sygnal ostrzegawczy moi drodzy.
Ps. życie jest krotkie, mlodosc jeszcze krotsza. Postarajmy sie zapamietac z niej jak najwiecej, zrobic i zdobyc jak najwiecej (Dziadkow to niedotyczy;))