Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

lampa

Użytkownik
  • Postów

    601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Posts opublikowane przez lampa

  1. coolboy swisy są zajebiste. Odorosoki, są do bani, a Eco PK mogą szybko sie zużyć.
    konkretnie taki bym Ci polecił.

    filtr-weglowy-swiss-fi125mm-300m3-h

    dodatkowo wentyl, który na 100% będzie najcichszy, ale niestety tez cholernie drogi:
    wentylator-kanalowy-td-silent-fi100mm-250m3-h

    Ewentualnie jak silent za drogi, to prima klima, ale on jest głośniejszy i przy tym filtrze tylko na 1 biegu:
    wentylator-prima-klima-fi125mm-2bieg-220-360m3-h

    dodatkowo możesz też tłumik zamontować jak będzie głośno:
    tlumiki-akustyczne/209-tlumik-akustyczny-miekki-fi125mm-dl-12m

  2. 500 zł? no tak, nie jest pokojowo nastawiony. Jak masz 60 litrów to powinno być ok. Ale rób to mega mega ostrożnie. No i zastanów się jak je przeniesiesz, bo to troche będzie ważyło.

    A gość, to pewnie jakiś gnojek, chociaż z drugiej strony gnojek pewnie by wyrwał wszystko. Gnojek, nie gnoje, napewno debil. Bo "za dwa dni" to pojęcie dość względne.... 2 dni od kiedy?!

    Ja bym sie na gościa zasadził i mu normalnie po ludzku spuścił solidny wpierdol. Nie byłoby to wcale trudne. Zostawiłbym kartke, że bywam rzadko i kase zostawie dnia X i wtedy trzebaby sie przyczaić i czekać aż delikwent sie pojawi. Jak sie pojawi, to wiadomo.... Jak sie nie pojawi, to zostawić pustą koperte celem sprawdzenia czy później nie przyszedł.

    Tak czy siak, teraz musisz mieć oczy dookoła głowy. Bo nie wiadomo, czy policja już się nie interesuje. Sprawdz wszystko dookoła zanim wejdziesz na spot (warto mieć przy sobie koszyk i nożyk niby na grzyby wyszedłeś, ale jak juz cie dupna na spocie to nic nie pomoże). Patrz tez na pnie drzew, bo służba leśna potrafi umieszczać tam kamery (czasami są zamaskowane jako budka dla ptaków), pisze to całkowicie poważnie.

  3. jaką kartkę? jak zostawił kartkę, to raczej jest pokojowo nastawiony i w temacie (pod warunkiem, że na kartce nie było napisane "giń narkomanie")

    Jeśli to ktoś z forum, to potwierdź jego tożsamość i jak wszystko będzie bezpiecznie, to nie masz się czym przejmować. Poważny grower nie zniszczy miesięcy pracy innego growera.

    Co do przeprowadzki, to najprawdopodobniej rośliny porządnie ucierpią, chyba że je wykopiesz z naprawde wieeelką bryłą ziemi, pisząc więlka, mam na myśli naprawde wielką (raczej tak dużych donic nie posiadasz). Tak więc moim zdaniem bardziej się opłaca nawet podzielić z twoim gościem niż je przekopywać.

  4. flip, wisienką to Ty jestes..... gorszy dzień miałeś?? no cóż zdarza sie najlepszym

    Nie wiadomo po CenzurA, odkopujesz post z przed kilku miesięcy, w zasadzie kierowany nie do ogółu, a tym bardziej nie do Ciebie.

    nie lubie sie powtarzać, ale zrobie to: "poczytaj o działaniu dymu na rośliny"
    Nie umiesz szukać, naucze Cie: wpisujesz w przeglądarke www.google.com i w okienku wpisujesz "the effects of smoke on plants" lub dosłowniej "how cigarette smoke affects plants"

    TADAM masz całą mase artykułów o wpływie dymu tytoniowego na rośliny. Czy im pomaga, czy szkodzi? sam znajdź sobie odpowiedź. Gwarantuje, że znajdziesz.

    albo dobra, troche Cie wyręcze, bo widze, że leniwy jak cholera jestes:

    How Cigarette Smoke Affects Plants.

    co prawda zwykły gówniany artykuł z jakiegoś tam portaliku (pierwszy lepszy który wyskoczył w google). publikacji naukowych nie chce mi się szukać. Jak dalej jestes mądrzejszy niż wszyscy, to poszukaj artykułu z lat 80 w jurnal of occu..... (nie pamietam pełnej nazwy) medicine. Tam jest obszerniej. No i ogólnie poszukaj, a znajdziesz.

     

    Cytat

    No sorry ale ja jeszcze z czasów liceum pamiętam, że znaczna część roślin nawet tych tropikalnych pochłania aceton, heksan w ogóle sporo alkanów, jakieś aminy oraz benzen i formaldehyd - te dwie ostatnie substancje są zawarte w dymie papierosowym!!!

     

    To może wróć do liceum. co z tego że rosliny wchłaniają różne substancje z powietrza? Ty tez je wchłaniasz... i co czy np. tlenek węgla (bo wdychasz go sporo jeśli mieszkasz gdziekolwiek gdzie jest cywilizacja, a zakładam że tak jest, bo masz internet) działa na Ciebie pozytywnie??? no wątpie, raczej negatywnie.

    napiałeś to co wyżej zacytowałem, na temat :"czy dym szkodzi roślinom" jeżeli to co napisałeś jest dla Ciebie zaprzeczeniem i w myśl tego nie szkodzi, to ja Napisze swoją teze:
    "Pamiętam z przedszkola, że zdecydowana większość ludności, nawet zamieszkujących tropikalne regiony świata, pochłania z powietrza tlenek węgla,dwutlenek siarki, tlenek azotu, dwutlenek węgla- te dwie ostatnie substancje są zawarte w dymie papierosowym!!!!!!!"

    Czy moja teza świadczy o tym, że palenie nie szkodzi człowiekowi?????? no nie, tak samo jak twoja że dym nie szkodzi roslinom. To ja sie pytam po jaką cholere to pisałeś????



    A w sumie, to wiesz co? je**e mnie co o tym myślisz. Serio, jak chcesz to sobie ognisko rozpal w boksie... Jak pomoże, to zwróce honor. A narazie to sie napinasz jak gimnazjalista. Nie mając wystarczających informacji i wiedzy.

     

  5. Igorek, chyba mamy sporo wspólnego;)

    co do noży, to ja choruje na wszystkie noże praktycznie. No z wyjątkiem typowych sztyletów, bagnetów i typowo taktycznych noży. Nie lubie też noży zdobionych niewiadomo czym. Nóż to nóż. Ma być ostry i wytrzymały, a nie ładny. No i wyznaje zasade NTN (nóż to narzędzie). Moją ulubioną działką są noże bushcraftowe i survivalowe. Kuchenne mi już troche odeszły, bo skompletowałem fajny zestaw. A teraz kombinuje sprzęt, żeby zacząć robić noże. Robota z zasady dość banalna (praktyka potrzebna), ale żeby zrobić cudeńko trzeba mieć sprzęt.
    Co moge powiedziec o kuchennych nożach? nie warto inwestować w noże kute, chyba że masz nadmiar gotówki i będziesz od rana do zmierzchu kroił.
    mój zestaw to santoku do siekania, nóż szefa 26cm do cięższych prac, mały nóż uniwersalny, nóż rzeźnicki (butcher), nóż do trybowania, nóz do filetowania ryb. w zasadzie tym zestawem jestem w stanie zrobić wszystko w kuchni. O ile 3 pierwsze jednak fajnie jak są super jakości, to pozostałe mogą być z gorszej stali, bo zdecydowanie rzadziej się ich używa, a po każdej pracy można naostrzyć bez problemu. Ja nacześciej jednak używam santoku.

    Aha do tego mam kilka sztuk pikutków od victorinoxa, polecam każdemy te nożyki, są mega tanie a mega przydatne.

    do ostrzenia ja używam diamentów 320, 600, 1200 i stalki ceramicznej. tym zestawem możesz zaostrzyć kazde ostrze do stanu golenia. Serio, nawet siekiera może golić włosy.
    Bawiłem się kiedyś w kamienie wodne, ale to moim zdaniem zawracanie dupy. Musisz je moczyć, polewać itp. A ostrzenie na nich wygląda identycznie jak na diamentach. Z tym, że na diamentach idzie kilka razy szybciej. Oczywiście szybciej można tez spierdolić cokolwiek jak nie umiesz ostrzyć. Ale sama nauka ostrzenia, to tak naprawde moment. Jednak nie polecam nauki na dobrych nożach;) lepiej kupić za 15 zł w markecie jakiegoś kuchenniaka i na nim się uczyć. Jak rozjebiesz, to będziesz się uczył jak naprawić.
    Dodatkową przewagą diamentów nad kamieniami (kamienie są różne, różniaste) jest to, że w żaden sposób się nie odkształcają. Pewnie zastanowisz się o czym gadam;) Jak ostrzysz wielką kose, to wtedy problem jest mało zauważalny, bo praktycznie cały czas trzesz o całą powierzchnię kamienia. Ale jak ostrzysz małe noże, to wykorzystujesz jakąś część kamienia. Kamień jest bardziej miękki od stali i będzie się wycierał. Czyli po kilku ostrzeniach może pojawić się problem pofalowanego kamienia. I to dodatkowe zawracanie dupy, bo musisz ten kamień czymś zetrzeć, żeby znów był totalnie płaski i tak w koło macieju.

    co do noży japońskich, to mi nie przypadły do gustu. Oczywiście pisze o tradycyjnych zajebistych japońskich nożach, bo 90% noży sprzedawanych nawet za tysiące i nazywające się japońskimi, niewiele mają z nimi wspólnego. (ale noże japońskie to temat rzeka) Moich podpowiedzi tez nie bierz w 100% za pewnik, bo jako że nie pasują mi te noże (wole szkołe europejską), nie zagłebiałem się jakoś szczególnie.

    Zasadniczy problem z nożami japońskimi to to, że mają szlif chisel, czyli jednostronny. Tylko kilka noży z rodziny japońskich ma prawo mieć obustronny szlif (santoku nakiri). do chisela naprawde ciężko jest się przyzwyczaić i jakoś tak dziwnie tną.

    Dodatkowo noże japońskie często sa wysoko hartowane (są twarde i kruche) czyli możesz je naostrzyć do stanu brzytwy i długo tak zostaną, ale jak zaczniesz nimi rąbać, to krawędź może się wykruszyć. Bo zdecydowana większość noży sprzedawanych jako japońskie są kojarzone z sushi, a tam noż ma być brzytwa. Mocny być nie musi bo ani ryba, ani ryż oporu nie stawiają.

    Oczywiście nie jest to zasada mająca odniesienie do wszystkich noży japońskich.

    W sumie to ja nie tworze osobnej kategorii na noże japońskie. Bo prawdziwych tradycyjnych noży japońskich jest mało w europie. Większość, to zwykłe noże wyglądające jak te tradycyjne i tyle.
    Tak więc ja noże dostępne na naszym rynku wrzucam do jednego wora
    Jak już pisałem nóż ma być z dobrej stali, mocny, ostry, ma sie łatwo ostrzyć, wytrzymały, i najważniejsze wygodny. A czy to będzie nóż polski, chinski, japoński, szwedzki czy nigeryjski... szczerze mnie to wali.

    Prawdopodobnie wiesz troche więcej o nożach niż założyłem pisząc powyższe wypociny. Także sorry za ignoranctwo;) choć z drugiej strony może coś praktycznego się dowiesz czego nie wiesz.


    Ważna sprawa mi się przypomniała.... A w zasadzie rada. przyda się każdemy.

    Nigdy ale to nigdy nie kupuj noża bez pomacania go. Jak chcesz kupić w necie bo taniej, to super. Ale najpierw marsz do sklepu. Taki nóż musisz wziąć do ręki, poprosić o deske i wyobrazić sobie że coś kroisz. Jak czujesz jakąkolwiek niewygode, to znaczy że to nie jest nóż dla Ciebie. Bo skoro przez 5 minut czujesz że rękojeść lekko nie pasuje, to wyobraź sobie jak będziesz gotował dla kilku osób będziesz musiał siekać przez godzine non stop. Łapa odpada.
    To samo się tyczy wszelkich innych noży użytkowych. Duży nóż survivalowy tez musi być wygodny, bo podczas wypadku jak będzie lało przez kilka dni, to będziesz batonował niemal non stop i tez ręką ci odpadnie z niedopasowanym nożem. bushcraftowy nożyk tak samo (zabawa w drewnie przez pół dnia)
    tak więć wygoda przede wszystkim.



    PS>>>>

    bo tak się wydaje ale tępym nożem można zrobić więcej szkody niż ostrym.


    Owszem, tępy nóż jest dużo bardziej niebezpieczny niż ostry. Pracując tępym nożem musisz przyłożyć dużo więcej siły i jest dużo większa szansa, ze ostrze ześlizgnie się z materiału. Tak więc tępym nożem dużo częściej się potniesz niż ostrym. Jednak jak już się dziabniesz ostrym, to niestety dość głęboko...
    Tak więc i tu medal ma dwie strony.

    Fakt faktem, że jeżeli nie przetniesz sobie żadnych ważnych organów, ścięgien, stawów itp, to rana po ostrym nożu (mimo tego że głębsza) zagoi się szybciej ładniej niż płytsza rana z tępego noża.


    Jak coś pojebałem, albo sie powtarzałem, wybacz. Po weekendzie jestem.

  6. sportu nie uprawiam, jedynie chodze na siłownie.

    A na siłowni to tylko dupeczki oglądasz?.... czyli jednak uprawiasz. Sporty siłowe wbrew pozorą wymagają olbrzymich wydolności oddechowych. ale to tak na marginesie.

    Zasuwaj chłopie do lekarza. Ze zdrowiem nie ma żartów. A jak nie masz ubezpiecznia, to idź do prywatnego. Skoro kupujesz palenie od dila i masz kase na vapo, to i kasa na lekarza i chociaż rtg się znajdzie. To nie jest takie drogie. napewno wizyta wyjdzie taniej niż VAPO.

    a wracając do płuc, to może być wszystko. Od podrażnienia, alergii, grzyba, zapalenia, aż do nowotworu. Nie wiem czy doczytałeś sie tematu diesela, jego tata choruje na raka płuc, mój tez chorował. A na początku objawów nie było żadnych. u mojego ojca cudem (prawdziwym cudem według lekarzy) dało się operować. U taty diesela już jest za późno. Stary tu naprawde nie ma na co czekać.

    igorek, mam coś podobnego z nosem,raz jedna raz druga, ale u mnie to przegroda skrzywiona w eske po paru bójkach;) tylko operacja. Ale narazie pod nóz mi się jakoś nie spieszy. chociaż zacząłem chrapać jak cholera i niebawem mnie moja niewiasta na kopach do tego lekarza pośle.

  7. BhuT Jolkia to jest ogień. nigdy nie próbowałem ale sam wygląd już mnie przeraża;) w końcu to milion jednostek..... gdzie habanero mają do 400 000- 500 000 a i tak to jest dosłownie pożar w ustach.
    Jak zależy Ci na rekordach, to postaraj się zdobyć nasiona Trinidad maruga scorpion, ale może być cięzko z nasionkami.

    Widze, że dość ostre odmiany wybrałeś

    A jak lubisz ostro zjeść, ale nie jestes hardkorem, to nie przesadzaj z odmianami. sam się na tym przejechałem, że mam mase habanero a tego wystarczy naprawde minimalna ilość. Domyślam się, że nie jestes "pojebem" (w pozytywnym znaczeniu) co zajada się chilli jak cukierkami. Dlatego, jeżeli jalapeno było ostre, to z podanych przez Ciebie odmian Będzie bardzo ostro, bo żadna nie jest słabsza niż jalapeno. A np habanero jest jakieś 50 razy mocniejsza niż jalapeno (czyli dla uzyskania tej samej ostrości musisz użyć albo 1 papryczke habanero, albo 50 jalapeno) itak dalej. W każdym razie wszystkie odmiany (chyba że coś pomyliłem) są w mojej klasyfikacji zapisane jako bardzo ostre ale to już kwestia gustu i smaku.

    Habanero i podobne ostrości nadają się tylko do gotowania (jako przyprawa), ale coś pokroju jalapeno można śmiało pokroić i na kanapce położyć. Ja przyszłościowo będę bardziej w strone mniej ostrych się kierował. na przyszły rok będzie habanero (ta z zimowania jak przetrwa), kilka jalapeno, scotch bonnet (to tez jest hot, ale mam sentyment) i dalej myśle o anaheim i poblano.

    Lubie ostre papryki np. w formie konserwowej, lub nadziewane serkiem i smażone/pieczone. A tu moim limitem ostrości jest jalapeno. Oczywiście zjem i ostrzejsze, ale jalapeno to limit gdzie mam równowage ostrości i smaku. Powyżej tej ostrości smak znika i czuje tylko ogień. Nie wyobrażam sobie habanero jako przegryzke do wódki.

    PS. Jak z kumplem zabraliśmy się za gotowanie sosu z habanero, to po wrzuceniu do rondelka z 20 habanero, po 10 minutach musieliśmy spieprzać z domu, bo się oddychać nie dało. Jakbyś od policji gazem po oczach dostał.


    Jakbyś chciał jakieś rady, to wal jak w dym. Co prawda ekspertem w uprawie papryk nie jestem, ale coś tam liznąłem.

    Pare fajnych przepisów na ostre dania tez się znajdzie;) a gotowanie to moje drugie popierdolenie zaraz za roślinami;) moje inne fanatyzmy, to zwierzęta (raczej psy) i noże. Tak więc nie moge zyć bez roslin, gotowania, psa i noża. No i ziółka oczywiście. Tak więc najlepiej jakbym się wyprowadził na wieś, miał swój ogródek z warzywami, kilka psów, kuchnie na wolnym powietrzu, kuźnie i ślusarnie;)



    EDIT:


    Przypomniało mi się coś ważnego odnośnie uprawy. Moje papryczki próbowane przez doświadczonych (w jedzeniu, nie uprawie), oceniane były jako dużo bardziej ostre niż kupne tych samych odmian. Później wyczytałem, że im papryczka bardziej dostaje po dupie z braku wody, tym ostrzejsza się robi. Moje papryki były regularnie przesuszane do stanu zwiędniętych liści. Nie umyślnie niechcący. Bo w największe upały (strona południowa) musiałem je podlewać 5 litrami wody 2 razy dziennie, czyli 10litrów na dobe . Oczywiście jak było tak gorąco, to zdarzało się że byłem nad wodą, czy gdzieś poza domem i nie miał kto ich podlać.

  8. słodkie papryki raczej potrzebują folii, chilli są mało wybredne.

    Jeżeli dobrze pamiętam wysiewałem jakoś marzec/kwiecień, na balkon wywaliłem w połowie maja (minimalny przymrozek zabija papryki), po 3 ogrodnikach. Owoce zaczęły dojrzewać w połowie sierpnia, ale to były pierwsze pojedyncze sztuki.

    donice 11l, ale zdecydowanie zalecam większe. balkon ma pełne słońce od rana do wieczora (z pominięciem samego wschodu i zachodu), Oczywiście trzeba się zaopatrzyć w pędzelek i ręcznie zapylać kwiatki, ale to łatwa robota. one zasadniczo rosną same bez większego wsparcia.

    Papryki zarówno z rodziny annum (jalapeno) jak i chinese (habanero) są wieloletnie, także spróbuje je przezimować (nie jest to do końca łatwe) Jak się uda, to owoce będą wcześniej i będzie więcej.

    zasadniczo lipa troche z informacjami na temat uprawy, Na polskich forach są "eksperci" piszącu cuda typu: "zmień jej fotoperiodYK", "nawozu npk 20-20-20 trzeba lać o 20 razy mniej niż nawozu 1-1-1" itp itd Ale to serio są ludzie którzy na polskich forach wiedzą najwięcej. A zdecydowana większość pyta jak wsypywać ziemie do doniczki, żeby niczego nie spaprać.

    Tak więc Panie i Panowie, chyle czoła przed growerami MJ za wiedze. Bo totalne podstawy zna każdy z nas, nawet typowo początkujący. A tam..... ile to growlogów widziałem, że ktoś w boksie zamontował żarówke (taką zwykła) 100W i się dziwi, że nic nie rośnie.

    WIęcej info można znaleźć na anglojęzycznych forach, ale najczęściej amerykanskich i to najczęściej piszą ludzie z florydy lub californi. Czyli inny klimat mają i ich doświadczenia mają się nijak do polskich warunków.

    PS> W przypadku habanero radze zachować dużo ostrożności. zarówno podczas gotowania jak i jedzenia. Ale jak już ktoś sie dorobi swojej papryczki, to śmiało można się zakładać " jak zjesz całą, to kupuje Ci krate piwa" nie ma szans, żeby ktoś zjadł całą papryczke. Cieniutki (jak papier) plasterek dla 99% osób to już za dużo, w tym dla mnie. Jedną papryczke używam na danie dla 4 osób i jest bardzo ostro (ale dalej czuć smak, nie tylko ognień)

    Pawlos, póki co doczytałem, że zimowanie musi być w temp 0-10 stopni. Bo powyżej 10 rośłina rośnie, poniżej zdycha. A okres spoczynku musi być, bo inaczej najprawdopodobniej zdechnie. Doczytałem tez na zagramanicznym forum, że ostre przycięcie, tez nieraz jest dla rośliny substytutem zimowania, czyli trzymasz ja dalej na dworze, temperatura w nocy teraz spada dość nisko (rośłiny już wiedzą, że idzie zima) i któregoś dnia ją poprostu ciachasz prawie do zera. Z tego co zetniesz można robić klony. a praktycznie samą łodyge zostawiasz w domu na oknie z mała ilością słonca. Na pełne słońce dajesz styczeń-luty (i tak jest mało słońca) i pierwszymi owocami można się wtedy cieszyć koło czerwca.

  9. Za cholere nie wiedziałem gdzie to umieścić. Jak jakiś mod zna lepsze miejsce, to prosze przenieść.

    Jako, że nie mam obecnie warunków do uprawy MJ (a coś uprawiać musze, bo inaczej jestem chory), postanowiłem pouprawiać sobie papryczki. i pochwalić się tutaj.

    Jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma. A że ja lubie na ostro... i jakby nie patrzeć kapsaicyna też poprawia humor;)

    Wysiałem po 5 nasion habanero i jalapeno. Zostawiłem sobie po 3 rośliny, reszte sprezentowałem.

    a tu foteczki:

    siewki
    gallery_19852_37_224230.jpg





    gallery_19852_37_19085.jpg


    Już na dworze:
    gallery_19852_37_306801.jpg


    gallery_19852_37_242768.jpg



    pierwsze owoce:
    gallery_19852_37_218098.jpg

    gallery_19852_37_130205.jpg


    dojrzałe owoce:

    gallery_19852_37_266725.jpg


    gallery_19852_37_193284.jpg


    gallery_19852_37_286222.jpg

    gallery_19852_37_99662.jpg


    Wydaje się, że papryk jest dużo ( bo jest) ale to tylko połowa, bo drugie tyle już z nich zerwałem.


    PZDR

    • Upvote 2
  10. Z tego co słyszałem z testosteronem to był mit i został obalony. ale 100% pewności tez nie dam. Po MJ napewno mój popęd seksualny się zwiększa, także testosteronu mi chyba nie brakuje po joincie.

    Nie mam pojęcia jak MJ ma się do kondycji. Nigdy nie znalazłem żadnych badań potwierdzających jakikolwiek wpływ MJ na sport.

    Bo jakby rzetelnie na to spojrzeć, to na portalach, forach itp. związanych ze sportem można przeczytaj jedynie "MARIHUANA TO NARKOTYK I JEST ZŁA", tak więc MJ jest zła dla zasady.

  11. Długo sie wzbraniałem przed pisaniem tutaj, ale w sumie...

    Mój pierwszy raz miał miejsce kilkanaście lat temu. Miałem wtedy maksymalnie 13 lat. Graliśmy w piłkę na boisku i z kumplem poszedłem do niego do domu po pompkę do piłki. Wracając na bojo weszliśmy do oligocenki się napić. On wyjął lufke i złapał bucha. Ja nie bardzo chciałem, bo zaraz miałem iść do domu na obiad. No ale jak on złapał pierwszego, to jakoś nie mogłem się powstrzymać.

    Złapałem duuużego bucha z fifki, a raczej szklanej fajki bo cybuch był dosc spory. Nawet nie zakasłałem. Po 5 minutach- nic, oprócz potwornego pragnienia. Napiłem się wody (nie pomogło) i wyszliśmy. W drodze na boisko tak strasznie chciało mi się pić, że przed oczami pojawiło mi się moje gardło (dosłownie, migdałki i język) Jakoś się tym nie przejąłem, bo humor miałem znakomity i wmówiłem sobie, że mi się wydawało. Doszliśmy na boisko. Na boisku zacząłem się polewać ze wszystkiego co widziałem, głupawka/śmiechawka. Po kilkunastu minutach miałem wracać do domu. W drodze spotkałem innego kolege, a że czułem jak mnie pieką oczy to spytałem jak wyglądam. Kolega powiedział, że masakrycznie i tu zaczeła się paranoja, że wpadne przed rodzicami. stresik był spory.

    Wszedłem do domu. zapytałem za ile obiad (miałem wrażenie, że normalnie sie wypowiadałem, ale jakbym musiał długo myśleć nad tym co powiem). Mama odpowiedziała, że za 10 minut.

    Usiadłem w pokoju i wziąłem do ręki zabawke, taką maskotke pingwinka co to kiedys był twarzą TAK TAK ERA, pobawiłem się chwilke i mama zawołała na obiad. Nie specjalnie chciało mi się jeść, ale chciałem jak najszybciej się oddalić od stołu i od rodziców, tak więc wpieprzałem szybciutko patrząc się tylko w talerz (coby moich oczu nie widzieli). Tak sobie szamie, aż w pewnym momencie schabowy zamienił się na wspomnianego wcześniej pingwinka. A mądry ja zamiast to zignorować, zacząłem go dźgać nożem (dość namiętnie). Tata zapytał co robie, w tym momencie pingwin zniknął i pojawił się podziurawiony kotlet. "jakaś żyłka tu jest". Niby nie skumał, że cos nie tak, ale zapytał gdzie byłem, z kim byłem, czy przypadkiem jakiegos piwa ktoś nie przyniósł. Odpowiedziałem, że nie. Skończyłem obiad i poszedłem do pokoju. Oczywiście chwile powkręcałem się w różne rzeczy i dosłownie padłem na środku pokoju tak jak stałem. Przespałem ze 3 godziny i obudziłem się cholernie rozbity.

    Tak więc można powiedzieć, że za pierwszym paleniem miałem halucynacje. Za drugim też pojawiały się obrazki i to nawet bardziej przekonujące. Ehhh ile ja bym dał, żebym znów mógł się tak upalac jak kiedyś. Teraz to tylko zmieniona świadomość, bardziej kolorowy świat i podziwianie wszystkiego bardziej filozoficznym okiem. Kiedyś to były jazdy, zwidy, paranoje, wkrętki.

  12. Skoro Lampa nie stosowałeś to dlaczego od razu mówisz że to nie działa ?

    Wg mnie w takich chwilach najważniejsze łapać się wszystkiego co możliwe, co pomoże, wzmocni organizm, wiara w siebie.

    Film nic nie uświadamia. Pamiętaj, że prawdopodobnie powstał za pieniądze i na zlecenie producenta tego środka.

    Ja na szczęście nie musiałem. Bardzo dużo czytałem na temat działania "cudownych środków". Owszem są osoby, które twierdzą że dzięki środkowi X wyzdrowiały. Ale to efekt placebo. Coś jak modlitwa do boga, allaha, jahwe itp. Bo i są ludzie, którym się cudownie poprawia po wizycie w częstochowie i napiciu się wody święconej. I żeby było jasne nie naśmiewam się z żadnej religii, tylko podkreślam fakt, że religia nikogo jeszcze nie uzdrowiła sama z siebie. Jak ktoś jest wierzący, to modlitwa napewno podtrzyma go na duchu.

    A tak apropo jak lekarze uratują pacjenta to statystyczny polak powie "dzięki bogu", a jak się nie uda uratować mimo wszelkich prób to napewno ten sam ktoś powie "to przez tego konowała"

    Wpisz w wyszykiwarke hasło b17 i zobacz czy jakieś rzetelne badania lub artykuły naukowe znajdziesz na pierwszych 5 stronach. Raczej nie. same strony powiązane ze sprzedawcami.

    Poza tym witamina b17 (która defacto nie jest witaminą) może znacznie pogorszyć stan chorego. Sam pisałes że rozbija się na cyjanowodór, wszystkie cyjanki są silnie toksyczne.

    Cyjanowodór który się wytworzy (o ile sam nie zabije pacjetna jako silna trucizna), to dodatkowo obciąży watrobę i nerki, które i tak dostaną ostro po dupie od chemii.

    Nie chce mi się dalej pisać wyjaśnień. Ale serio zagłębiałem się w ten temat dość solidnie. jako zdawkowa informacja potwierdzająca moje zdanie http://pl.wikipedia....wiki/Amigdalina

    Nie odbieraj tego jako jakas pretensja, fajnie że chcesz pomóc, a warto wszelkie informacje sprawdzić. Faktycznie dla kogoś, kto nie jest w temacie bo nie musi (oby nikt nigdy nie musiał) może to wyglądać jak cudowny lek. w rzeczywistości bujda na resorach.

    PS. oczywiście kazdy może się mylić, a ja moge mieć nieaktualne informacje, także zawsze warto spytac lekarza. Jednak jestem niemal przekonany, że potwierdzi moja opinię. Niemniej jednak jeśli badania kliniczne będą dowodziły, że z pozoru głupie terapie pomagają, to będe strasznie szczęśliwy.

    tu filmik przedstawiający metode na cieciorke

    w necie znajdziecie mase opini, które opisują cudowne działanie tej terapii. ale zauważcie, że na większości blogów itp które opisują wyzdrowienia jest zawsze zdjęcie książki (chcą sprzedać książke). Jak już pisałem możliwe, że ktoś faktycznie wyzdrowiał stosując te dziwne metody. Jednak w moim przekonaniu jakby ich nie stosowali to też by wyzdrowieli.

  13. Dzieki za rade w sprawie kontaktu z wolnymi konopia. Jednak bez poparcia osob z forum ktore mnie tu znaja watpie zeby zdecydowali sie pomoc gdyz to dosyc niebezpieczna sprawa dla nich jezeli nie znaliby mnie.

    I tak i nie. Powołaj się na forum. Napewno nie jeden z growerów którzy Cie znają mają coś wspólnego z WK i za Ciebie poświadczą. Odezwę się do kolegi, bo on coś działa z Wolnymi. Ale nie mam pojęcia czy ma jakąś siłe przebicia tam. Jakby coś mógł zrobić to dam znać. Dodatkowo choroba jest zdiagnozowana, a nie wymyślona. Pamiętam jak jakiś czas temu ktoś (nie wiem czy to były konkretnie WK) szukał ludzi z różnymi chorobami, które chcą się leczyć konopiami. Pisz do kogo możesz, wreszcie się uda. A My tu na forum napewno wystawimy Ci świadectwo. Przecież Cie znamy (mniej/bardziej) wiadomo, że nie podpierdolisz nikogo.

    No i przypomniała mi się akcja a w zasadzie happening jak gościowi na wózku Wolne konopie dały przed sądem (chyba) jakieś palenie na medyczne potrzeby. Można zawsze zorganizować taki happening dla twojego taty.

    Próbuj jak się da. Jeśli tata jest przekonany do takiej terapii i uda się go wyleczyć lub chociaż zahamować rozwój je*****o skorupiaka, dodatkowo sprawa będzie odpowiednio nagłośniona, to dla wolnych konopii młyn na wode. Niemalże darmowa reklama, także raczej powinni coś w tą stronę zrobić. A jeśli po przedstawieniu dowodów choroby WK nie zareaguje, to będzie znaczyło że wolne konopie to banda debili, a nie wyzwoliciele.

    Edit:

    Jak już będzie chemia, to pamiętaj o diecie. Z dobrą dietą przejdzie chemioterapie duużo łatwiej. Zasadniczo niech tata wtedy je na co ma ochote, a tej raczej na nic nie będzie (przyda się mj) i co wazne, regularnie 5-6 razy mały posiłek.

    Jak już zacznie w miare normalnie jeść, to ogranicz węglowodany (kasze, ryż biały, mąka-makarony), zwiększ zdecydowanie białka (jaja, ryby, białe mięso, ser biały), tłuszcze też zwiększ i zmień na zdrowe (oliwa z oliwek, orzechy, tłuste ryby) . O masie owoców i warzyw nie musze wspominać (warto kupić sokowirówkę, fajne soczki można robić). I najważniejsze!!!!!! ale to jest absolutnie najnajnajnajważniejsze, pić dużo wody. Butelka 1.5l dziennie to absolutne minimum. Może być zielona herbata (oby nie czarna i nie kawa, chyba że to jedyne co go nie mdli), soki (najlepiej z sokowirówki, marchewka, burak, jabłka, maliny, truskawki), nie wliczaj w to zup i dań. Oczywiście woda z zupy jest tak samo wartościowa, ale nawet jak jadł cały dzień zupe (no bez przesady), to te 1,5l wypić musi.

    napewno pojawią się problemu z trawieniem, dlatego na śniadanie obowiązkowo miska płatków owsianych (ale takich prawdziwych górskich, żadne błyskawiczne). Bierzesz garsć płatków i zalewasz wrątkiem tak żeby były przykryte, ale nie pływały. Zostawiasz na 5-10 minut. później dodajesz jogurt (najlepiej naturalny, ale jak kto lubi) Do tego wsypujesz orzechy (jakie lubisz, włoskie, laskowe, pekany itd, nawet może byc masło orzechowe), kilka suszonych śliwek i inne owoce (suszone, świeże, mrozone), jak ma być słodko to miód.

    płatki dadzą dużo błonnika, cynku i wolno wchłanialnych węgli, chyba o zaletach nie ma się co rozpisywać.

    jogurt da białko, co prawda niewiele, ale na śniadanie dużo nie trzeba, w koncu za 2-3 godziny nastepny posiłek

    orzechy mase mikroelementów i zdrowy tłuszcz

    suszone śliwki... no każdy wie co się dzieje jak sie zje suszoną sliwkę i popije jogurtem,

    inne owoce, szybko przyswajalne węgle i cała swoją dobroć

    takie śniadanie napewno pozwoli na dobry start w kolejny dzień

    A dalej jak tam tata lubi, najważniejsze żeby smakowało i nie mdliło.

    Jak potrzebujesz jakies porady dietetyczne lub kulinarne, pisz śmiało. Sporo na ten temat wiem.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+