Skocz do zawartości
thc-thc

centrummarihuany

Jabolak

Użytkownik
  • Postów

    174
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Posts opublikowane przez Jabolak

  1. Właśnie przeczytałem wywiad gazety "NIE" i postanowiłem go tutaj przepisać. Myślę że jest w miare obiektywny chociaż tytuł trochę mi się nie podoba;) Powinno się jak najczęściej dopuszczać nas do przedstawienia swojego zdania. Artykuł mówi o temacie który dla nas jest już stary, ale gazeta jest datowana na 1 październik. Myślę że jednak coś się dzieje...

    "

    Kto przypala ten kapuje

    O perfidnych politykach tygodnik "NIE" rozmawia z Andrzejem Dołeckim, koordynatorem organizacji Wolne Konopie.

    - Nareszcie będziecie mieli nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Zadowoleni?

    - Nie. Z projektu ustawy wynika, że nie ma to być nowelizacja, lecz zwykły szantaż.

    - W spokoju ducha będzie można posiadać zioło na własny użytek. Gdzie tu szantaż?

    - Nie ma się co spuszczać nad liberalnością rządu. Ze słów ministra Czumy wynika, że posiadanie niewielkiej - choć nie sprecyzowano, ile to jest - działki narkotyku może być odpuszczone, jeśli posiadacz pójdzie na współpracę z policją. Na czym polegać może współpraca?

    - Na wsypaniu kumpla, który sprzedał towar?

    - Dokładnie. Czyli w gruncie rzeczy nic się nie zmieni. Do tej pory za posiadanie jakiejkolwiek ilości zioła groziło do 3 lat pozbawienia wolności, ale gliny puszczały wolno tych, którzy się pucowali. Chociaż, nie mogę powiedzieć, mnie samemu dwa razy trafili się spoko policjanci, którzy znaleźli przy mnie gram, ale nie chcieli zauważyć...

    - Połowa moich kumpli, którzy są policjantami, sama pali. Dzięki temu lepiej widać absurd 62. artykułu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii: "kto posiada nieznaczne ilości, podlega karze" ...

    - Z drugiej strony w tym roku podczas manifestacji za dekryminalizacją marihuany policja pierwszy raz pozwoliła sobie na bezpośrednią interwencję. Zatrzymano 49 osób, przeszukano ich mieszkania, niektórzy dostali zarzuty.

    - Kolejny raz politycy chcą Wam zrobić dobrze. Staliście się wdzięcznym elektoratem...

    - Dziwisz się? Szacujemy, że w Polsce jest około pół miliona palaczy marihuany. Na naszych corocznych manifestacjach, których żadna telewizja nie pokazuje, zbiera się po sześć tysięcy ludzi. Nawet górnicy nie strajkują tak licznie.

    - Politycy ślinią się do Was?

    - Zależy, co nazwiemy ślinieniem. Na przykład pan Pałucki z SDPL, prosił nas o podłączenie jego partii do którejś z naszych akcji. Mówił, że są na granicy progu wyborczego i chcieliby gdzieś zaistnieć...

    - Tusk palił. Myślisz, że wstawił się za Wami?

    - Z niego jest niezły ananas. Sam palił, musi więc mieć pojęcie o działaniu marihuany, jednak pozwolił, aby legalizacją posiadania w komisji zdrowia zajęła się taka osobliwość jak posłanka Mucha.

    - Największa laska Sejmu, która chciałaby przypomnieć, że jest nie tylko ładna.

    - Słabo jej idzie. Na debatę z użytkownikami narkotyków przyszła jako przedstawiciel rządu. Już na początku zaznaczyła, że niewiele wie o temacie, ale chętnie nauczy się czegoś nowego.

    - Prawie jak Jarosław Kaczyński, który, będąc premierem, oświadczył, że nic mu nie wiadomo o tym, by marihuana robiona była z konopi.

    - Po tej wypowiedzi złożyliśmy do prokuratury pismo. Zarzuciliśmy premierowi, że wprowadza obywateli w błąd. Sprawę umorzono ze względu na brak poszkodowanych. Jakiś palacz z nazwiska musiałby nim być. Brakowało samobójców.

    - Tyle fikołków, a nadal nie udało się Wam nic wywalczyć.

    - Teraz najbardziej zależy nam na polityce redukcji szkód. Fajnie by było, gdyby wolontariusze, którzy rozdają na Dworcu Centralnym w Warszawie czyste strzykawki, aby narkomani nie zarażali się HIV, nie dostawali wpierdol od policji.

    - Jasne, chciałbyś, żebyśmy byli drugą Holandią.

    - Na razie Holandia staje się drugim domem dla polskich palaczy. Po północy w amsterdamskich coffeeshopach słychać głównie język polski.

    Rozmawiała Malina Błańska

    malina@redakcja.nie.com.pl

    "

  2. No i Rodriquez znowu muszę się zgodzić. Oni powinni się leczyć, nie możliwe żeby takie coś było wrodzone. Geje są efektem złych kobiet i innych gejów, a lesbijki są efektem złych mężczyzn i innych lesbijek. Propagowanie takiego czegoś powinno być jak najbardziej zakazane. Jak już napisałem powinni się leczyć ale nie powinno się ich do tego zmuszać. Piszesz o pedofilach i zoofilach. Zoofilia to znęcanie się nad zwierzętami czyli krzywdzenie innych (chociaż widziałem kiedyś w tv reportaż o zwierzętach które są hodowane do tego celu, ale normalne zwierzęta cierpią), pedofilia to ewidentne krzywdzenie innych. A tym właśnie powinni zajmować się :pies: , właśnie powinni bronić nas społeczeństwo przed tym żeby nikt nam nie robił krzywdy a nie ganiac tych którzy w ich mniemaniu krzywdzą sami siebie... Pewnie zaraz ktoś napisze "a co z nekrofilią? przecież nie można skrzywdzić kogoś kto nie żyje" to odpowiem za wczasu: taaa ale w ten sposób krzywdzisz rodzine nieboszczyka, no i napewno on za życia nie chciał być po śmierci "użytkowany". Co innego jakby ktoś sam taką zgodę za życia zawarł...

  3. Najpierw był alko. Potem po pijaku jakoś mj, potem bylo znowu czasami mj i alkohol. A potem przerwa z mj, i potem wrodzona ciekawość do doznań skłoniła mnie to spróbowania... gałki muszkatałowej! Taaa to była bania, 3 dni chodziłem zmiażdżony xd Ale ogólnie to nie było przyjemne, wręcz paskudne, chociaż jeszcze kiedyś może bym sobie spróbował;p Potem szałwia wieszcza, dużo dużo. W między czasie jakoś gaz rozweselający, poppers też był (he to było fajne nawet;) ). Potem znowu powrót do mj, czasami sd, a potem to już codziennie mj. Chociaż od czerwca było dużo długich przerw w tym i taka trzytygodniowa. Gdybym teraz nie był chory to bym sobie zibenów troche zarzucił i zobaczył co to warte;) Pixy co miałem okazje to odmawiałem, fety wole nie ruszać, tak samo nic bardziej uzależniającego. Chociaż jako chemik mówie wam że rzeczy naturalne mogą być bardziej nie zdrowe niż niektóre chemikalia

  4. Prawica = konserwatyzm, klerykalizm, brak postępu, państwo bezdusznych koncernów.

    Troche mnie dziwi postawa tutaj ludzi na forum. Bo każdy by chciał żeby państwo "nie zabraniało nam szkodzić swojemu zdrowiu" a za to każdy chce żeby państwo "zabraniało nam robić z własnym odbytem co się chce". Jestem za legalizacją, przeciw pedałom, ale zakazywanie im nie ma sensu z tych samych przyczyn co zakazywanie palenia. Czyli żeby wszystkich nas czy ich pomieścić we więzieniach zabrakło by miejsca

  5. Jak dobry weed i umie sie opalac to lufa po 0,5 potrafi pierdolnac jak wiaderko z tego samego weedu. W wypadku lufy po gramie, to jest standard.

    Mnie to jedna sztuka ważona tak na ziemie nie kładzie jak nawet kiepsko zbita lufka z wiaderka...

    Oczywiście że dzidkę się opie*dala;) Raz widzialem goscia co umiał tak opalić że o ile ja opalam do czarności to on tą czerń opalil tak że lufa znowu była przezroczysta :roll: Ale czy takie coś ma sens? Chyba nie.

    Ktoś tam pisał o micie robienia makumby z luf. Hmmm interesujące;) Wrodzona żyłka naukowca każe mi to sprawdzić ;))

  6. Chemik by się tu jakiś przydał , coś do końca mi się nie chce wierzyć że alkohol zabije te wszystkie pleśnie grzyby. Jeśli jest tak na prawdę to jest to dobra alternatywa dla zepsutego ziółka, a na pewno wielu osobom na tym forum zdarzyło się zakopań lekko mokre zioło które się zepsuło. :bigblant:

    No właśnie jestem chemik;) Pleśni ani żadnego innego grzyba do końca etanolem ani butanem za nic w świecie nie pokonasz. To są organizmy wyżej w ewolucji niż bakterie, trudniej żeby takie coś powstało ale jak już sie uczepi to strasznie ciężko wyplenić. Palenie pleśni jest silnie rakotwórcze bo niektóre gatunki pleśni gromadzą promieniotwórcze izotopy i do tego produkują różne związki. Nawet niekoniecznie jakieś mega szkodliwe ale przy paleniu taki skomplikowany związek może rozbić się na kilka bardzo toksycznych. Jeśli pleśń się pojawi na jednym małym topku to już prawdopodobnie cała reszta jest pokryta zarodnikami które tylko czekają żeby zacząć rosnąć. Jedzenie pleśni to też zły pomysł, jednak należy pamiętać że w średniowieczu jedzenie spleśniałego chleba to była zupełna normalka i jakoś specjalnie ludziom nic się nie działo. Czyli z takiego spleśniałego najlepiej byłoby zrobić makumbe i jakieś ciastko z tego. A co do olejku to etanol rozpuszcza chlorofil :( A butan to też jest nie za bardzo dla zdrowia. Osobiście zrobię spirytusem ale trzeba się będzie jakoś głębiej zastanowić żeby było smaczne zdrowe i przypie*dalalo ;)

  7. Hmmmm pedały. Temat bardzo ciężki. Homosie istnieli od zawsze, dziwne bo rozmnażać ze sobą się nie mogą... Mimo że walenie się w odbyt między mężczyznami jest obrzydliwe, żenujące i nienaturalne to państwo w żaden sposób nie może tego kontrolować. Każdy może z własnym odbytem robić co chce tak więc nielegalność tego zupełnie nie ma sensu. Czyli gejom niestety z przyczyn logicznych powinno sie zalegalizować te ich związki. Gorzej z adopcją dzieci, jak są tacy mądrzy to niech sobie sami je płodzą. Inną sprawą jest to co się dzieje np w angli że jak ktoś jest gejem to jak coś takiemu się zrobi to od razu homofobia, i rosną tacy nietykalni. To jest okropne.

    Ogólnie to NISZCZYĆ KAPITALIZM, babilon = kapitalizm = nieludzki pościg za pieniądzem ! Budujmy Socjalizm, tylko że z głową!

  8. Ludzie edukacji troche. To że mj poprawia odporność organizmu napewno tutaj wie każdy. Ale to że leukocyt to komórka układu odpornościowego pewnie tylko wybrańcy. Wzrost odporności musi być wzrostem ilości komórek układu odpornościowego, niekoniecznie akurat leukocytów. Mj powoduje wzrost ale na pewno nie aż taki żeby wynik krwinek ci wyskoczyl na nadmiar, lekarz sie znaczkiem zasugerowal. Należy pamiętać o tym że lekarz jeśli osobiście na sobie nie przetestował działania, po czym nie siadl do czytania publikacji moze równie małe pojęcie jak każdy zwyczajny społeczniak

  9. Ja jestem chrześcijaninem ,ale wierzę również w reinkarnację.

    Jeśli jesteś chrześcijaninem-katolikiem to mam złą wiadomość, niestety jesteś heretykiem, każdy katolik musi wierzyć w to co nakazuje głowa kościoła czyli B16 obecnie. Nie wiem jak sytuacja wygląda w innych ale wątpię żeby którzykolwiek chrześcijanie uznawali reinkarnacje

    Jak widzisz że coś jest nie halo to próbujesz to naprawić. Jeśli uważasz że wszystko jest OK, to dlaczego nawet sobie normalnie trawki na ulicy nie możesz zapalić?

    Dokładnie, od razu widać że jest źle, a jak jest źle i nic się z tym nie zrobi to to będzie się ciągnąć i ciągnąć...

    podobno to de ża wi (czy jakos tak) to po prosu taki "błąd" mózgu, który przypisuje obecny moment - który wydarzył się gdzieś w przeszłości. jest to udowodnione i sprawdzone naukowo.

    pozdrawiam

    :ganja:

    Ta, dokładnie, mózg dostaje dwa razy ten sam obraz do mózgu i uznaje że to kiedyś się stało. Czasem mam takie że aż chce się wierzyć w reinkarnacje i ciarki po plecach przechodzą. Ale to absurdalne

  10. Tak jak było dawno temu wiadomo, PO = PIS - paranoja - ojciec dyrektor + łagiewniki + bycie politycznymi prostytutkami . Robią wielkie łał że coś robią a jak nie daj boże to co robią miałoby zabrać im jakieś głosy to jak chorągiewka w tv zmieniają zdanie, to są c*py a nie faceci co trzymają się jednego zdania. Osobiście jestem za SLD, jednak oni są jak ślimaki i zanim by coś zmienili zeszło by dużo czasu... UPR osobiście bym nie zaufał bo bądź co bądź są konserwatywni i nie wiadomo czy byłoby jak to mówił Korwin-Mikke.

    Moim zdaniem trzeba założyć "Podziemny Krąg" i co nieco rozjebać w tym kraju :)

    :zliscia: Typowo babilońskie myślenie, takie metody to w rosji 92 lata temu...

    Zróbmy zielone miasteczko pod domem premiera :zbakany:

    O to już jest jakiś pomysł. Tylko by trzeba dużo luda, i do tego byloby niebezpiecznie z :pies:

    No dobra ale lepiej iść na leczenie niż do paki

    Czy ja wiem?? Myśle, że na jakimś leczeniu, terapii bardziej pierze beret człowiekowi niż odsiadka na puszce

    W sumie nie wiadomo co gorsze... Na pewno lepsza "terapia bez wydawania kogokolwiek"

  11. Od czasu bierzmowania nie chodze do kościoła, bo niby po co, dobrze znam już te bajki, są nudne nawet troche śmieszne. Równie dobrze mógłbym wierzyć w muminki. Wszystkie wierzenia są oparte na tym by "bezkarny święty kapłan" nie musiał robić nic a żeby utrzymywali go wierni. To dopiero grzech! Nie robić nic i żyć za cudze pieniądze na które inni ciężko pracują! Okłamywać bez skropułów i czerpać z tego korzyści! To jest dopiero tupet. To jest właśnie szczyt Babilonu, no może oprócz bankierów i kredytów ale to już offtopic

    a i jeszcze to http://www.pardon.pl/artykul/9527/gigantyc...mu_sa_potrzebne

     

     

    Gigantyczne kościoły. Komu są potrzebne?

    KOŚCIÓŁ | RELIGIA | ARCHITEKTURA | LICHEŃ | ŚWIĄTYNIA OPATRZNOŚCI
     
    Od stuleci kościoły należą do największych budowli wzniesionych przez człowieka. Wyłączając słynny chiński mur (podobno jedyną budowlę widoczną z kosmosu) to świątynie przez wiele wieków dzierżyły tu absolutne rekordy w architekturalnym gigantyzmie.
    Teraz, choć przewyższają je drapacze chmur i hale fabryczne, jak ta największa w zakładach Boeinga, budynki sakralne wciąż plasują się w czołówce.
    Bezsprzecznie największym kościołem świata jest bazylika Matki Boskiej Królowej Pokoju wzniesiona w 1988 w Jamasukro w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ta świątynia jest naprawdę "po trzykroć naj" - to największy kościół świata, największy pokryty kopułą kościół na świecie, wreszcie – największy katolicki kościół na świecie.
    Od początku jednak poddawano w wątpliwość jej położenie w środku afrykańskiego buszu. W dodatku powstała w kraju, którego tylko mniejszość mieszkańców ma takie "luksusy" jak dostęp do bieżącej wody i innych udogodnień sanitarnych. I jeszcze jedno - katolicy stanowią w WKS tylko 30 proc. ludności. Nie napawa też entuzjazmem fakt, że koszty poniesione przez państwo przy budowie bazyliki (300 mln dol.) podwoiły narodowy dług.
    Tuż za afrykańskim gigantem w długiej kolejce stoją kościoły niemieckie. Najwyższą wieżą (ponad 161 m) może poszczycić się katedra ewangelicka w Ulm. Najwyższy budynek kościelny na świecie to katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii. Dalej jest kościół św. Mikołaja w Hamburgu, parę innych świątyń europejskich, a wśród nich nasza bazylika w Licheniu (o czym poniżej). Watykańska bazylika św. Piotra zaledwie zamyka pierwszą dziesiątkę sakralnych gigantów. Nie ulega wątpliwości, że pod względem liczby gigantycznych świątyń Polska plasuje się na jednej z pierwszych pozycji w Europie i świecie.
    Czy to dobrze?
    Większy niż Kongresowa
    Jednym z "trójcy" największych polskich kościołów zbudowanych bądź wznoszonych współcześnie jest krakowska bazylika związana z sanktuarium Bożego Miłosierdzia na Łagiewnikach. Patronką tej świątyni jest święta siostra Faustyna Kowalska, która okresie międzywojennym mieszkała i zmarła w tutejszym klasztorze. Po jej śmierci miejsce to stało się celem wielu pielgrzymek. Jednak dynamiczny rozwój sanktuarium, rozpoczął się z beatyfikacją w 1993 r. oraz kanonizacją w 2000 r. siostry Faustyny i pielgrzymkami Ojca Świętego. Łagiewniki stały się światowym centrum kultu Miłosierdzia Bożego.
    W 1996 r. Metropolita Krakowski Franciszek kard. Macharski powołał Fundację Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, która zaczęła zbierać środki na rozbudowę świątyni. W miejscu kultu miała stanąć budowla wyróżniająca się z krajobrazu Krakowa i dominująca nad miastem. Projekt bazyliki i pozostałych obiektów wykonał prof. Witold Cęckiewicz z Politechniki Krakowskiej. Już 5 lat później w dniu 17 sierpnia 2002 r. Jan Paweł II konsekrował wzniesioną przy klasztorze bazylikę, a cztery lata później modlił się w niej papież Benedykt XVI.
    Świątynia została wybudowana w kształcie łodzi i składa się z kościoła górnego, mogącego pomieścić około 4 tysięcy wiernych (dla porównania w warszawskiej Sali Kongresowej mieszczą się 3 tysiące widzów) oraz części dolnej, w której mieści się kaplica centralna poświęcona św. Faustynie oraz cztery boczne kaplice narodowe. W kaplicy bazyliki umieszczono wizerunek Jezusa Miłosiernego a pod obrazem spoczęły relikwie św. Faustyny. Nad całością góruje futurystyczna, przypominająca wieżę kontroli lotniska, wieża widokowa o wysokości 77 m (nota bene wieża kontroli na warszawskim Okęciu jest znacznie niższa). Budowla posiada 315 schodów i galerię widokową na poziomie 41,60 m. Dzięki umiejscowieniu na wzgórzu wieża przerasta znacznie symbol Krakowa – wieże Kościoła Mariackiego i stanowi najwyższy punkt w mieście, z którego przy dobrej widoczności można zobaczyć Tatry. Projektanci i budowniczowie nie zapomnieli też o wygodzie wiernych i przy świątyni powstał parking na 4 tysiące samochodów a chętni na zakupy mogą liczyć na małą sieć sklepów i punktów usługowych. Full service...
    Matka Boska z odkręcaną główką
    Kolejny "sakrogigant" – największy kościół w Polsce i jeden z największych w Europie stanął na pustkowiach przy niepozornej wielkopolskiej wsi Licheń. To od lat mekka pielgrzymów, którzy chcą nabrać wody z tutejszego cudownego źródła. Wokół olbrzymiej świątyni powstała sieć punktów usługowych, noclegowni i sklepów, gdzie można kupić m.in. szklaną butelkę na świętą wodę w kształcie Matki Boskiej z odkręcaną głową.
    Inicjatorem i spiritus movens budowy rekordowego kościoła jest duchowny z pasją - ks. Eugeniusz Makulski. Swoje credo i motywy podjęcia się tak monumentalnego dzieła oraz odczucia po jego zakończeniu tak wyjaśnia on sam: - Dziękuję Bogu za Jego troskę o stronę ekonomiczną tego przedsięwzięcia i za Jego Błogosławieństwo. Dzięki Bożej Opatrzności na budowie nie było żadnego wypadku, a pracowało przecież czterystu, a czasem nawet pięciuset ludzi.
    Ksiądz Eugeniusz Makulski rozpisał najpierw konkurs wśród architektów, ale jak sam określił, nadesłane projekty były "pseudonowoczesne". Chciał by świątynia trzeciego tysiąclecia była hołdem wobec przeszłości, a jednocześnie przesłaniem dla przyszłych pokoleń. Miała skupiać w sobie tradycje z przełomu 2000 lat i nowoczesne rozwiązania XXI wieku. Okazało się, że według proboszcza te kryteria spełnia najlepiej projekt Barbary Bieleckiej. Oto, co o współpracy z księdzem Makulskim mówi ona sama: - Podczas całego procesu projektowania i realizacji licheńskiej Bazyliki moje kontakty z księdzem Kustoszem były dla mnie wielkim przeżyciem. Potrafiłam słuchać jego wizji i przelewać je na kalkę. To wyłącznie jego zasługa, że w tak krótkim czasie powstała tak piękna świątynia. Dzisiaj już chyba nikt nie odważyłby się podjąć takiej decyzji, mając na uwadze koszty realizacji.
    Gdy projekt był już gotowy przyszedł czas na rozpoczęcie gigantycznej budowy.
    - 22 czerwca na pustym polu odprawiłem Mszę świętą - wspominał ks. Makulski - poświęciłem narzędzia pracy i tak zwaną "pierwszą łopatą" rozpocząłem kopanie ziemi pod fundamenty Był słoneczny, piękny letni dzień. Przybyło wielu pielgrzymów. Z kościoła św. Doroty przed godziną 12 wyszła procesja na miejsce budowy. Ustawiono tam mały ołtarzyk do odprawienia Mszy świętej. Gdy procesja dotarła na miejsce i miała się rozpocząć Msza św. nagle zerwał się silny, huraganowy wiatr. Czarne chmury pokryły niebo. Tumany kurzu wirowały nad placem. Wicher złamał cztery drążki przy chorągwiach procesyjnych, powywracał feretrony, szarpał ołtarzykiem, zawijał dywan, wywracał wazony z kwiatami, gasił świece. Przerażeni ludzie kulili się patrząc co się dzieje.
    Po żmudnych pracach projektowych za budowę sakralnego giganta zabrał się zespół firm z Budimexem na czele. Licheńscy zakonnicy i sam ksiądz Makulski na każdym kroku podkreślają, że na budowę nie wydano ani złotówki z kasy Watykanu, dotacji rządowych czy donacji bogatych sponsorów, a odwiedzający Licheń cudzoziemcy dziwią się jak taką świątynię można było wznieść tylko ze składek zwykłych ludzi. Rzeczywiście trudno w to uwierzyć.
    - Tutaj jedno okno kosztowało 350 tysięcy złotych – mówi znajoma dziennikarka z Poznania. - Oczywiście oficjalnie nikt tego nie potwierdzi.
    Młynek na betonowym stołku
    Historia kolejnego giganta architektury sakralnej - Świątyni Opatrzności Bożej jest równie obszerna jak jego przyszłe wnętrze i liczy ponad 200 lat. Jest związana z Konstytucją 3 Maja z 1791, kiedy to uchwałą posłów Sejmu Czteroletniego podjęta została decyzja o wybudowaniu Świątyni, jako Wotum Wdzięczności za Konstytucję. Kamień węgielny wmurowano wówczas w miejscu dzisiejszego Ogrodu Botanicznego UW w pobliżu Łazienek. Kolejne zakręty historii, zabory i wojny stały na przeszkodzie realizacji kolejnych projektów. Niektóre z nich, pochodzące z lat trzydziestych przypominały raczej projekty biurowca na Manhattanie niż świątynię "o polskim sercu". Dopiero po 1989 roku w III Rzeczpospolitej roku prymasowi Józefowi Glempowi udało się to, co nie wyszło jego poprzednikom – w Wilanowie ruszyła budowa kolejnego "sakrogiganta". 2 maja 1999 roku, na terenie przeznaczonym pod budowę świątyni uroczyście pobłogosławiono krzyż. Inicjatywę budowy wspierał nie byle kto, tylko sam papież Jan Paweł II oraz Sejm i rząd RP - szczególnie jego prawicowe składy.
    I to właśnie prawica postanowiła wesprzeć kościelną inwestycję kwotą 40 mln zł (pieniądze z prawno-proceduralnych nie zostały do dzisiaj wykorzystane). Państwową dotację skrytykowali ostro posłowie SLD, którzy argumentowali, że jest to łamanie wynikającej z Konstytucji zasady świeckości państwa. Posłowie, którzy głosowali za dotacją odpowiadali, że pieniądze te są przeznaczone na muzeum Jana Pawła II, które ma powstać w świątyni, a to już nie dotowanie kościoła tylko wspieranie kultury. A to przecież Konstytucja wręcz nakazuje. Do realizacji wybrano projekt Marka Budzyńskiego, który wyróżniał się powiązaniem pomnikowej skali z romantycznym założeniem krajobrazowym.
    Tymczasem przez media przewinęła się fala krytyki monumentalnej betonowej budowli. Co ciekawe, do grona krytyków dołączył nawet ksiądz prof. Andrzej Luft, diecezjalny konserwator zabytków, który stwierdził, że projekt "swoim kształtem przypomina >słowiański kurhan lub egipską piramidę<". Ostatecznie konkurs powtórzono i wybrano projekt zespołu Wojciecha i Lecha Szymborskich. I on nie został przyjęty entuzjastycznie. Najbardziej zagorzali krytycy twierdzili wręcz, że świątynia będzie wyglądać jak żelbetonowy stół olbrzyma, na którym ktoś postawił młynek do kawy. Najważniejsza jednak była opinia biskupów. 23 listopada 2002 roku prymas Glemp wbił pierwszą łopatę na placu budowy. Gorący orędownik budowy gigantycznego kościoła, ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński osobiście przekazał prymasowi Kardynałowi Józefowi Glempowi, pozwolenie na budowę świątyni.
    Telebimy i betonowa Opatrzność
    Monumentalny kształt świątyni tworzą przede wszystkim masywne żelbetonowe słupy o wysokości 26 m, w których znajdą się m.in. klatki schodowe i windy. Łączą je także wykonane z betonu "mosty", przez które będzie się można przejść z jednej klatki do drugiej i będzie można dojść do okrągłego Muzeum Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego (właśnie zaplanowanie w kościele tego muzeum przesądziło o przyznaniu kościołowi 40 mln dotacji z budżetu państwa). W założeniu projektanta w kształt betonowego sześcianu wpisane będzie okrągłe wnętrze świątyni, które ma przypominać...rzymski Panteon. Na parterze znajdzie się przestrzeń sakralna z ołtarzami i kaplicami upamiętniającymi najważniejsze wydarzenia z historii Polski a nad ołtarzem zawiśnie gigantyczny krzyż. W nawie głównej będzie 1500 miejsc siedzących a poniżej, w kościele dolnym, stworzony zostanie tzw. Panteon Wielkich Polaków. Na górze, pomiędzy kaplicami rozmieszczonych będzie dziesięć ołtarzy. W części sakralnej pojawią się m.in. ciekłokrystaliczne telebimy wyświetlające prezentacje multimedialne.
    Świątynia Opatrzności Bożej to zgodnie z ostatnimi trendami, nie tylko kościół, ale i cały kompleks sakralno-kulturalno-usługowy. Znajdą się w nim instytucje charytatywne jak hospicjum dla ok. 30 osób i stacja krwiodawstwa, Instytut Odrodzenia z amfiteatrem i place dla zgromadzeń religijno-patriotycznych.
    Osiemset ton betonu wciągnięto wczoraj na szczyt Świątyni Opatrzności Bożej na wysokość 10 piętra, czyli 26 m – pisała kilka dni temu "Trybuna". - Jest to element symbolizujący Opatrzność. Skomplikowana operacja trwała 14 godzin. Budowa gigantycznej świątyni w Wilanowie trwa już sześć lat. Pochłonęła ponad 100 milionów zł, ale nadal daleko jej do ukończenia. Ambitne przedsięwzięcie prym. Józefa Glempa od początku nie miało szczęścia. Hojność wiernych w przekazywaniu pieniędzy na ten cel okazała się niespodziewanie mała.(...) Teraz jednak gdy blisko 800-tonowa Opatrzność osiadła na konstrukcji, chyba już nie zniknie z pola widzenia.
    Kto za to płaci?
    W 2004 roku senatorowie SLD z Ryszardem Jarzębowskim na czele postanowili wesprzeć budowę Świątyni Opatrzności Bożej kwotą 20 mln złotych z budżetu IPN. Dwa lata później Sejm zapisał w budżecie państwa kwotę 20 mln zł na dofinansowanie ochrony dziedzictwa narodowego, w tym budowy Świątyni Opatrzności Bożej. Ostatecznie jednak Świątynia nie otrzymała pieniędzy. Zapis o dofinansowaniu projektu – tym razem kwotą 40 mln zł – znalazł się ponownie w budżecie na rok 2007. Wśród krytyków dotacji znaleźli się nie tylko lewicowi politycy, ale i sami katolicy, którzy twierdzili, że w Warszawie jest już dość kościołów. Ostatecznie pieniądze nie zostały wykorzystane.
    Małe jest boskie
    Większość krytyków gigantycznych kościołów zaznacza, że nie są wrogami Kościoła, jako takiego. Wielu z nich deklaruje silną wiarę chrześcijańską. Autor tego artykułu, także nie jest wrogiem Kościoła – wręcz przeciwnie. Najbardziej jednak, zamiast sakralnych mamutów lubię mały kościółek o.o. Palotynów w Gdańsku. Nie ma tam złoconych obrazów ani strzelistych kolumn, a za skromnym ołtarzem przez spore okno widać ścianę drzew. Latem jest zielona, zimą przyprószona bielą, a jesienią mieni się paletą barw. Architektura tej świątyni nie przytłacza, ale zaprasza do wnętrza. Można tam wysłuchać głębokiego kazania albo pośpiewać, ale nie przy akompaniamencie monumentalnych organów, tylko... zwykłej gitary. W tym "domu Boga" człowiek czuje się jak... u siebie w domu. Dlatego pewnie autor woli małe kościółki niż "sakrogiganty".
    A jak jest z wami?

     

  12. tusk jest polityczna prostytutka, sprzedaje sie za poparcie wyborcow, i to jest jedyne na czym mu zależy, przecież już przed wyborami było wiadomo że po to taki drugi pis tylko bardziej liberalny, a tak naprawde jedni i drudzy są sługusami katabasów, na łańcuchach ksieży, niewolnicy babilonu ku**a mać

  13. To prawda jeździ się wolniej ale nie powiedzialbym że lepiej. Zdarzalo sie prowadzic zarowno po paleniu jak i po piciu, a ostatnio palilem mj rozrobioną z szałwią wieszczą (wiem wiem poje*ane, ale cuż akurat nie mielismy tytu za to wielki wor szalwi xddd) no i potem jechalem, to zawadzilem o kraweznik z jednej i z drugiej strony co normalnie za nic by sie nie stalo. A rozbraja znajomy co 15 godzin po piciu wodki boi sie wsiasc za kolko a pol godziny po spaleniu wsiada za kolko i jedze ladnych parenascie kilometrow do dupy -.- Zdecydowanie lepiej jezdzic na trzezwo bo to nie sa jaja

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+