Siema, O Japko... przerażasz mnie! Napisze historię która przydarzyła się mojemu koledze, szczególnie do Ciebie Japko bo może odnajdziesz coś wspólnego z Twoim epizodem.
Był wieczór paliliśmy MJ, nie dużo. Rozeszliśmy się do domów, następnego dni Tomek, bo tak ma na imię bohater opowieści, przychodzi i opowiada. Położył się spać normalnie jak co dzień (wtedy miał małego pieska-afazje) w środku nocy budzi go bardzo głośne szczekanie psa odwraca się otwiera oczy i widzi, że ktoś nad nim stoi w pierwszej chwili pomyślał, że to jego wujek i mówi
-Piotrek wypad!
Postać stoi, pies ujada. Popatrzył jeszcze raz, dokładniej i kompletny ZONK mówi, że zesztywniał ze strachu. Przed nim stała czarna postać w kapturze, przerażony schował się pod kołdrę. Pies nadal szczekał, za 5 min wyjrzał z pod kołdry i postać nadal stała. nad nim a potem znikła. Zapamiętał tylko tyle, że była cała czarna bez szczególnych linii jedyne co zapamiętał to tylko szyje miała gługą i chudą. Jak pokazywał rękami to obwodem była jak szklanka.
Rano budzi się i wygląda przez balkon a tam 3 kruki... pokój był zamknięty, zamek jest tylko z jednej strony- wewnętrznej był zamknięty także wujek lub kto kolwiek inny nie mógł wejść do pokoju. Potem pytał się wujka czy coś słyszał (a on mieszka w pokoju za ścianą) i nic nie słyszeli. Dziwna historia, kolega raczej prawdomówny nie ma zwyczaju opowiadać bajek także mogło się to wydarzyć na prawdę.
Znam jeszcze jedeną opowieść która miała miejsce jakieś 3-4 lata temu (teraz mam 18 a to był w gimnazjum) tylko to tyczy się czegoś dla mnie nie zrozumiałego. Kumpel też bajek nie zmyślał bo wtedy bał się jak cholera...
Michał zamówił sobie na allegro "nie śmiertelniki" jest taka opcja, że można wybrac sobie napis na blaszcze, on wybrał sobie "ze po jego śmierci pozwala na pobranie narządów" chłopak wtedy miał motor i taka moda...wiadomo. Kiedy założył wisiorek (nie smiertelnik) i jechał gdzieś tam, po poboczu szła dziewczyna (jak ją później opisywał młoda, ładna ciemne włosy, ciemno umalowana) no i jedzie miją ją a ta mu na ulice wyłazi, mówi, że prawie wpadł na barierkę. Inny raz tego samego dnia, jedzie w innej sytuacji a ta sama dziewczyna stoi mu na drodze tak jak by próbowała spowodować wypadek. Kolega się wystraszył nie na żarty. Jako, że to działo się na jednym osiedlu (w spokojnej odludnej okolicy-małe miasteczko) odprowadził motor do innego kolegi i za jakiś czas poszedł do domu, nie śmiertelniki miał nadal na szyi. Wiec idzie do domu na piechote było koło 20 godziny patrzy a tu na popiele po ognisku klęczy ta kobieta z rękami złożonymi jak do modlitwy. Michał przeraził się okropnie odrazu pobiegł do rodziców wszystko im opowiedział (heh jego mama porąbała siekierą blaszki) pare dni później w jakiejś lokalnej gazecie wyczytali, że dziewczyna z wypadku motocyklowego zmarł w skutek uszkodzenia jakiś narządów wew. Od tamtej pory nie usiadł na motor do dziś, a był to zapalony motocyklista, od najmłodszych lat na 2 kółkach.
Rozpisałem się trochę ale to może dowodzić, że pewne zachowania, czyny, błędy mogą doprowadzić do sytułacji kiedy ludzka wiedza nie jest w stanie wyjaśnić tych zjawisk.
Jak się od tego ustrzec jak zapobiegać?
Pozdrawiam.