Pierwsze palenie w lesie, byłem trochę zestresowany i szczerze mówiąc trochę się bałem Palimy, palimy i nic w sumie ciekawego nie czułem, jakby trochę inaczej czułem przestrzeń, szczegóły, potem jadłem snickersa i wyszliśmy z lasu. Jem, jem, jem... cisza. Co się działo w mojej głowie to nie wiem, ale doszedłem do takiego momentu, w którym się zorientowałem, że jestem zapierdolony jak szpadel Ciężko jadło mi się batonika, a kolega zapytał: "a co sądzisz o wojnach?" i zacząłem mu coś mówić i sam do końca nie wiedziałem co i zapominałem. Nie wiedziałem co mnie czeka i nie potrafiłem się wyluzować, czułem się jak we śnie i bałem się, że zrobię coś głupiego (np. wpadnę pod samochód). Bałem się odpłynąć, czasami czułem się jak w komiksie albo jakby wszystko się tak zacinało, nie był to zbyt przyjemny raz. Ale kolejne palenie było już tym, czego się spodziewałem