Skocz do zawartości
thc-thc

darmowe nasiona marihuany

Jamajka.Rrz

Użytkownik
  • Postów

    62
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

1 191 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Jamajka.Rrz

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputacja

  1. No to chyba znam juz swojego kandydata na prezydenta A wynik ankiety ... jest inponujacy Oby wszytsko szlo w ta strone
  2. Migrena jest to ostry ból głowy mogący trwać wiele godzin lub dni, któremu towarzyszyć mogą zaburzenia wzroku, nudności i wymioty. Ataki najczęściej pojawiają się pod wpływem stresu, konkretnych rodzajów żywności, jasnego światła, głośnych dzwięków, a nawet silnych zapachów. Migreny doświadczyło około 20% populacji, a jej występowanie częściej notuje się u kobiet. Zwykle pierwszy atak migreny pojawia się poniżej 20 roku życia, rzadko po raz pierwszy doświadcza się go powyżej 50-tki. Leki mogą być używane, aby zapobiec nawrotom migreny w długim horyzoncie czasowym, lub aby skrócić lub zneutralizować ból. 10-20% cierpiących na migreny nie odczuwa ulgi po przyjęciu medykamentów, bądź ulga ta jest niepełna albo występują poważne skutki uboczne. Marihuana cieszyła się znacznymi względami w leczeniu migren w XIX wieku. Dr J.B. Mattison napisał, że najważniejszym zastosowaniem marihuany było wtedy właśnie stosowanie jej w leczeniu migren. Na podstawie doświadczeń swoich i innych lekarzy doszedł do wniosku, że marihuana nie tylko uśmierza ból, ale także zapobiega dalszym atakom. W 1913 roku William Osler wyraził swoje poparcie dla tej tezy mówiąc, że kanabis to prawdopodobnie najlepsze remedium na migreny. W literaturze medycznej XX wieku od tamtej pory nie pojawiło się więcej informacji o roli marihuany w leczeniu migren. Jednakże pojedynczy ludzie eksperymentowali z marihuaną na własną rękę. Wskazywali, że zapalenie niewielkiej ilości kanabisu tuż po pierwszych objawach zbliżającego się ataku (takich jak migotanie obrazu), pozwalało na jego całkowite uniknięcie. Może to być wpływ zarówno przeciwbólowych właściwości marihuany (połączonych z działaniem zapobiegającym mdłościom), jak i wpływ nieznanych procesów biochemicznych związanych w jakiś sposób z migreną. Opinie pacjentów: Pierwsza opinia opublikowana została w książce "Marijuana - The Forbidden Medicine" (Marihuana - Zakazane lekarstwo), drugą był list wysłany do ACT przez członka UKCIA. Opinia Carol Miller jest szczególnie istotnym głosem ponieważ wszystkie kobiety w jej rodzinie cierpią na migreny. Kobieta ta kontroluje od 18 lat swoją migrenę za pomocą marihuany. Członek UKCIA, Terwur cierpi na klasyczną migrenę, ale stosowanie marihuany blokuje atak i to bez skutku ubocznego w postaci upalenia. Fakty naukowe: Wpływ działania marihuany na migreny może mieć swe źródło zarówno w przeciwbólowych jej właściwościach jak i antywymiotnych - dowody na powyższe były przedmiotem dyskusji przy innej okazji. Ale wpływ marihuany na migrenę może mieć inną naturę. Napady migreny mogą mieć związek z neurotransmiterem - serotoniną. W 1985 roku Volfe i in. zauważyli, że THC powstrzymuje wydzielanie serotoniny z krwi ludzi cierpiących na migreny w momencie ataku (ale tylko wtedy). Może to być istotna wskazówka co do kierunków przyszłych badań, które bez wątpienia są niezbędne.
  3. Jamajka.Rrz

    THC Nie Uzależnia!!

    Dadexix, hazard, seksoholizm, itd owszem jest uzalezniem, lecz ja na mysli mialem bardziej glebsze przemyslenie ... postaram sie to wytlumaczyc ... uzaleznienie to jest choroba, ''silnie genetycznie uwarunkowana'' To jest przekazywane pootomstu niezaleznie od tego czy rodzic byl alkoholikiem, cpunem, hazardzista ... to jest tak jak by bylo to nam pisane, i czlowiek nie jest temu winny, tak jest w genetyce najebane , to tak glebiej jak by w to wchodzic ... Niektorzy ida za moda, lecz to tez wydaje mi sie uzaleznieniem ... A wracajac tak naprawde do tematu, marihuana nie uzaleznia fizycznie.
  4. Jamajka.Rrz

    THC Nie Uzależnia!!

    Puszkaa, Polecam tobie jak i innym do przeczytania ksiazki ''POlityka narkotykowa, przewdonik krytyki politycznej'' Tak jak bylo powiedziane, gdy uuzalenisz sie od heroiny to potrzebujesz jej, bez nij nie funkcjonujesz, zas bez baczki da rade wytrzymac a to ze musisz jarac to sam sobie wmawiasz...
  5. Jamajka.Rrz

    THC Nie Uzależnia!!

    To tak jak kawa czy papieros
  6. Jamajka.Rrz

    Książka

    RozpalOgien, Nie bylem myslami jeszcze tak daleko ... temat ucichl, lecz powstraja kolejne linijki tekstu. Napisalem do pewnego wydawnictwa, lecz oni nie odpisali ... rozgladam sie dalej, jak tylko bede mial wiecej informacji to bede pisal A jak inni stoja z swoja praca ? wywiady ? rysunki ? idzie to ?
  7. Jamajka.Rrz

    Książka

    5. Co da nam legalizacja ? zarabiajmy jako państwo ! 6. Komu zależy aby niezalegalizować Marihuany 7. Ziołolecznicto czyli medycyna nielegalna (zastosowanie MJ w medycynie) No i jak kolezanko jestes chetna to wywiady, masz pomysly kogo by tu zaprosic ? Po co i dlaczego legalizować konopie? Jak było przed czasami prohibicji i jak może być w przyszłości? Szybka lekcja historii - jak doszło do delegalizacji? Człowiek zna psychoaktywne własciwości marihuany od około 5000 lat, a już od blisko stu wieków używa włókna konopi do produkcji tkanin i sznurów. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku konopie uprawiano masowo na wszystkich kontynentach, a ich przetwórstwo było ważną gałęzią gospodarki w wielu krajach. Wielu lekarzy przepisywało marihuanę na najróżniejsze dolegliwości, a rzesze ludzi paliły ją dla przyjemności. Wówczas nikomu to jeszcze nie przeskadzało. Dlaczego więc w ciągu kilkudziesięciu lat sytuacja tak się zmieniła? W 1917r. pojawiły się pierwsze sygnały o nadchodzącej rewolucji. Dwaj amerykańscy wynalazcy, Henry Timken i George Schlichten opublikowali projekt maszyny (ang. decorticator) pozwalającej na masowe oddzielanie włókna konopnego od miąższu. Dzięki temu produkcja tkanin i papieru miała stać się o wiele tańsza. Pierwsze eksperymenty dały rewelacyjne wyniki, a wynalazcy ogłosili że maszyna będzie niezwykle pożyteczna dla całej ludzkości, a przede wszystkim dla inwestorów. Nowy wynalazek zaniepokoił szefów firmy DuPont, która dzięki ogromnym zamówieniom ze strony rządu, była jednym ze strategicznych koncernów papierowo-włókienniczych w USA. DuPont, producent pierwszego włókna sztucznego - Rayonu i czołowy wytwórca papieru drzewnego, poczuł na plecach oddech konkurencji. Nowa technologia przetwórstwa konopi dawała możliwość produkowania większych ilości papieru za mniejszą cenę i przy użyciu mniejszej ilości szkodliwych dla środowiska substancji. W 1931r. Andrew Mellon, sekretarz skarbu oraz właściciel banku, z którego usług korzystał DuPont, zatwierdza kandydaturę swego przyszłego zięcia, Harry'ego J. Anslingera na stanowisko szefa nowopowstałego Federalnego Biura d/s Narkotyków. Era Anslingera Anslinger wypowiada wojnę marihuanie. Rozpętana przez niego propaganda pojawiała się w poczytnych brukowcach oraz na ulotkach rozpowszechnianych w całym kraju. Marihuanę nazwano "zabójczym narkotykiem", a postacią "przyjaznego nieznajomego" (ang. friendly stranger) wręczającego jointa, straszono zarówno młodzież, jak i rodziców. Wielkie plakaty głosiły, że "marihuana zamienia chłopców w bestie w 30 dni" i tym podobne bzdury. W rozpowszechnianiu plotek Anslingerowi pomagał William Randolph Hearst, właściciel wielkiego wydawnictwa płodzącego brukowce. W jego gazetach artykuły przeciwko marihuanie sąsiadowały z tekstami rasistowskimi, a nieraz łączono oba te wątki, ostrzegając przed "naćpanymi marihuaną czarnuchami gwałcącymi białe kobiety". Dziś trudno uwierzyć, że ludzie dali nabrać się na te wyssane z palca brednie (a najgorsze jest to, że część z nich jest nadal powtarzana). Faktem jest jednak, że w 1937r. w 46 stanach zdelegalizowano marihuanę. Jedyny głos sprzeciwu pochodził od Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego - dr James Woodward stwierdził, że w ten sposób pozbawia się społeczeństwo jednego z najbardziej obiecujących lekarstw. Niestety, emocje wygrały ze zdrowym rozsądkiem. Przez następne 2 lata około 3000 lekarzy zostało ukaranych za stosowanie konopi. W 1961r. prohibicja rozszerza się na prawie cały świat. 60 państw, członków ONZ, podpisuje "Uniform Drug Convention", przez co zobowiązują się do wycofania konopi z użycia w ciągu 25 lat. Ciekawe jest to, że Anslinger, choć osiągnął swój cel, nie zakończył wojny z trawką. Agenci Biura d/s Narkotyków na jego zlecenie śledzili muzyków jazzowych, by aresztować ich gdy tylko pojawią się podejrzenia, że są pod wpływem marihuany. Na szczęście przełożeni szybko powstrzymali Anslingera przed tym szaleństwem. Mimo to, nie dał on za wygraną i w 1948r. próbował przekonać kongresmanów, że kanabis nastraja ludzi pokojowo i może byc wykorzystywany przez komunistów do osłabienia ducha bojowego amerykańskiej młodzieży. A przecież jedenaście lat wcześniej ten sam człowiek, także przed całym Kongresem, głosił że "Marihuana jest jednym z narkotyków, które wywołują najsilniejszą agresję i przemoc.". Anslinger w 1962r zostaje wysłany na emeryturę przez prezydenta Kennedy'ego. Umiera w 1975r. Powrót do normalności Wraz z końcem ery Anslingera, rozpoczął się powrót do normalnego stanu, sprzed czasów jego propagandy. W USA powoli liberalizowano przepisy dotyczące marihuany - w niektórych stanach pozwolono na posiadanie niewielkich ilości do własnego użytku. Niestety, "War on drugs" nadal trwa, a poziom represji zależy od tego, kto w danym momencie piastuje władzę. W 1972r w Kopenhadze na obszarze dzielnicy Christiania, opanowanej przez hippisowskie komuny, zezwolono na posiadanie miękkich narkotyków na własny użytek. W 1976r rząd Holandii zezwala na posiadanie i handel marihuaną i haszyszem. Nie jest to równoznaczne legalizacji - marihuana w Holandii nadal jest nielegalna, ale posiadanie do 30g i handel w wyznaczonych do tego celu miejscach są tolerowane przez policję i władzę. Szkodzi czy nie? O marihuanie powiedziano już wiele kłamstw, nie tylko w czasie propagandy Anslingera. Do dziś funkcjonują w mediach różne plotki, niektóre obalone przez naukę wiele lat temu. Niestety, większość ludzi czerpie informacje o narkotykach z telewizji i gazet, a dziennikarze, szukając dobrze sprzedającej się sensacji, notorycznie demonizują marihuanę (i nie tylko), przypisując zarówno jej samej, jak i palaczom najróżniejsze negatywne cechy. Tymczasem... Od tego jeszcze nikt nie umarł! Tak, to prawda. W całej historii marihuany nie zanotowano ani jednego przypadku śmierci od przedawkowania. Przez te lata tysiące ludzi zmarło od legalnego alkoholu i tytoniu, a także od tak "bezpiecznych" lekarstw jak aspiryna. Co więcej, znane są przypadki śmiertelnego przedawkowania wody! Tymczasem marihuana nie zabiła jeszcze nikogo. Przyjemnie łaskocze w móżdżek? Do niedawna większość obaw dotyczących palenia trawki wynikała z braku wiedzy na temat sposobu jej działania. Dopiero w 1989r. naukowcy z Akademii Medycznej w St. Louis odkryli receptor reagujący na THC. Oznacza to, że w naszym mózgu znajdują się specjalne komórki nerwowe, które są pobudzane przez THC - najważniejszy składnik psychoaktywny marihuany. Wygląda to tak, jakby człowiek został stworzony z myślą o paleniu marihuany i wyposażony przez naturę w elementy, które pozwolą mu czerpać z tego przyjemność. Raport WHO Raport WHO (Światowa Organizacja Zdrowia, oddział ONZ) stał się sławny za sprawą skandalu, jaki mu towarzyszył. Wszystko zaczęło się od tego, że WHO powierzyła zespołowi naukowców porównanie szkodliwości marihuany z alkoholem, tytoniem i opiatami. Przeprowadzono w tym celu szereg badań i zrewidowano wyniki poprzednich tego typu doświadczeń. Był to pierwszy od 15 lat raport na temat marihuany, tym bardziej oczekiwany, że od czasu opublikowania poprzednich, sytuacja bardzo się zmieniła (np. odkryto wspomniany już receptor kanabinoidowy). WHO otrzymała raport i po zapoznaniu się z wynikami... postanowiła go zataić. Cała sprawa wyszła na jaw, gdy "British Medical Journal" w numerze 2/98 opublikował pochodzący z przecieków fragment opracowania. Wybuchł skandal i WHO nie miała innego wyjścia, jak tylko ujawnić pełną treść wyników badań. Naukowcy po przeprowadzeniu wielu testów i sprawdzeniu wiarygodności wcześniejszych doświadczeń, ogłosili że: Przez 5000 lat nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego przedawkowania marihuany (najprawdopodobniej przedawkowanie poprzez palenie jest niemożliwe). Nie stwierdzono, by palenie kanabisu, nawet w duzych ilościach, w zauważalny sposób uszkadzało ludzki mózg lub trwale upośledzało psychikę. Palenie marihuany nie powoduje wzrostu agresji ani skłonności do łamania prawa (poza samym faktem palenia). Marihuana jest w ogólnym rozrachunku mniej szkodliwa dla zdrowia niż alkohol i tytoń. Nie stwierdzono żadnego działania marihuany, któro skłaniałoby palacza do sięgnięcia po inne środki odurzające. "British Medical Journal" podsumował wyniki badań stwierdzeniem: Jeśli chodzi o legalizację marihuany, to pytanie nie brzmi "czy?", lecz "kiedy?". Trawka vs. twarde narkotyki Nieraz słyszeliśmy, że marihuana to wstęp do twardych narkotyków. Tymczasem naukowcy przeczą tej teorii. Jak więc wytłumaczyć fakt, że część palaczy sięga po inne środki? Przede wszystkim nie powinniśmy demonizować tego zjawiska. W Polsce oszacowanie liczby palaczy jest niemożliwe, ale w krajach, gdzie prowadzi się tego typu badania, okazuje się, że naprawdę niewielki odsetek palaczy próbuje innych narkotyków. Cały problem polega na tym, że ten niewielki margines, który przeszedł na twarde narkotyki i wpadł w uzależnienie, jest najbardziej widoczny. To właśnie o nich, a nie o zwykłych palaczach trawki mówi się w telewizji i pisze w gazetach. Co więcej, ludzie, którzy po odwyku zerwali z nałogiem, całą winą za swoje nieszczęście obarczają właśnie marihuanę, zamiast przyznać się do własnej głupoty i słabej woli. Niemniej jednak nie można zaprzeczyć, że część palaczy spróbuje "czegoś mocniejszego". Naukowcy z WHO podali dwie, chyba najbardziej prawdopodobne przyczyny takiego postępowania: - Po trawkę sięgają ludzie, którzy mają wrodzony pociąg do używek i prędzej, czy później, i tak spróbowaliby twardych narkotyków. - Do zażycia silniejszych środków zachęcają dilerzy, u których palacze zaopatrują się w trawkę. Dla dilera klient uzależniony np. od amfetaminy jest o wiele lepszy niż zwykły palacz trawki, nie zmuszony nałogiem do regularnych zakupów. O ile w pierwszym przypadku nie można nic poradzić, to w drugim rozwiązanie jest proste - legalizacja. Gdyby marihuana była sprzedawana w sklepach, handlem przestaliby zajmować się dilerzy. W ten sposób oddzielono by ją od twardych narkotyków i palacze nie wchodziliby w kontakt z mafijnym środowiskiem zajmującym się ich sprzedażą. Takie założenie przyjęto w Holandii i jak widać, nie było ono błędem. W 1976r. gdy zezwolono na handel marihuaną w "coffeeshopach", około 10% osiemnastolatków miało kontakt z twardymi narkotykiami. Od tego momentu wskaźnik ten zaczął szybko spadać, a ostatnio Holendrzy zamknęli największy ośrodek leczenia heroinistów z powodu... braku pacjentów. Co ciekawe, samo spożycie marihuany wcale nie wzrosło tak znacznie, jak można było się tego spodziewać (dziś średnio co czwarty Holender przyznaje, że spróbował w swoim życiu trawki). Najbardziej niepokojące jest to, że nasze dotychczasowe działania profilaktyczne, polegające na zakazywaniu, mogą okazać się bardziej szkodliwe, niż wolny dostęp do marihuany! Czy prohibicja ma sens? W 1920r. w USA wprowadzono całkowity zakaz sprzedaży alkoholu. Zwolennicy prohibicji twierdzili, że dzięki niej "Dzielnice slumsów wkrótce już będą tylko w pamięci. Więzienia zamienimy na fabryki, magazyny i zbożowe elewatory. Mężczyźni będą chodzić wyprostowani, kobiety będą się uśmiechać, a dzieci - śmiać. Piekło będzie odtąd na zawsze pustą przestrzenią do wynajęcia." (Bill Sunday, lider kościelnej koalicji antyalkoholowej). Życie pokazało jednak, jak bardzo się mylili. To właśnie w czasie prohibicji powstała w Stanach przestępczość zorganizowana - największe gangi (m.in. pod wodzą Ala Capone) kontrolujące czarny rynek i korumpujące policję. Dzięki fortunie zdobytej na handlu nielegalnym alkoholem, przestępcy szybko opanowywali inne gałęzie nielegalnej "gospodarki" - prostytucję, hazard, wymuszenia haraczy. Szybko okazało się, że mafia opływa w luksusy, a państwo nie może już nic zrobić, by przeszkodzić gangsterom. Jednak mafia nie była jedynym problemem, z którym borykał się rząd. Zwyczajni obywatele, którzy dotychczas lubili sobie czasem wypić drinka, bez skrupułów łamali prawo i pili coraz więcej i, co gorsza, wszystko co dostali w ręce. Przed wprowadzeniem zakazu większość Amerykanów gustowała w piwie, a whisky nie cieszyła się zbytnią popularnością. Prohibicja odwróciła te proporcje, gdyż przemyt wysokoprocentowych trunków był po prostu bardziej opłacalny. Brak kontroli nad czarnym rynkiem sprawił też, że tysiące ludzi zatruło się śmiertelnie alkoholem metylowym, bądź przez pomyłkę, bądź za sprawą nieuczciwych handlarzy. Prohibicja skończyła się po 13 latach, ale jej skutki nie przeszły do historii. Zamiast obiecanego raju na ziemi, pozostawiła po sobie powszechny alkoholizm, potężne gangi i więzienia pełne ludzi skazanych tylko za to, że posiadali przy sobie butelkę whisky. Wtedy właśnie ludzie dowiedzieli się, że żadne zakazy i najsurowsze nawet kary nigdy nie zmuszą ludzi do odstawienia używki. W wielu państwach azjatyckich za posiadanie narkotyków grozi kara śmierci, a mimo to głównym źródłem dochodu dla tamtejszej biedoty jest produkcja haszyszu i opium. Uczmy się na błędach Dziś podobną sytuację mamy z marihuaną. Mimo zakazu uprawy, sprzedaży, a nawet posiadania, pali ją coraz więcej osób. Jeszcze w latach osiemdziesiątych mało kto o niej słyszał, a palaczy prawie nie było. Tymczasem anonimowe ankiety przeprowadzone przez Instytut Psychiatrii i Neurologii mówią, że w 1995r co szósty osiemnastolatek przyznał się, że przynajmniej raz w życiu zapalił trawkę. W roku 1999 okazało się, że marihuanę paliła już blisko jedna czwarta trzecioklasistów! Jak na razie nic nie wskazuje, żeby liczby te miały się zmniejszyć. Wręcz przeciwnie - rosną one nadal w oszałamiającym tempie. Reguły ekonomii mówią, że za popytem idzie podaż. Oznacza to po prostu, że rosnąca liczba palaczy jest coraz atrakcyjniejszą klientelą dla dilerów. Ponieważ marihuana jest najpopularniejsza ze wszystkich nielegalnych używek, handel nią przynosi najłatwiejszy zysk. Dlatego mafia zajmująca się przemytem i rozprowadzaniem trawki zbija wielką fortunę i umacnia swoją pozycję, by podobnie jak amerykańskie gangi z czasów prohibicji, przejąć potem inne formy działalności. Przedsmak tego, co może nas czekać, widzimy już dzisiaj - gazety i telewizja codziennie donoszą o schwytanych przestępcach, którzy parali się przemytem lub uprawą marihuany, a zazwyczaj ich działaność nie ograniczała się tylko do tego. Niestety, ci złapani, to tylko wierzchołek góry lodowej, gdzyż policja po prostu nie jest w stanie śledzić reszty kryminalistów. Jednym ze sposobów na zmniejszenie tego problemu jest legalizacja marihuany. Dziś handlarze po opanowaniu nowego terenu, dyktują dowolne ceny, bo dobrze wiedzą, że palacze mogą kupić trawkę tylko u nich. Zjawisko konkurencji nie istnieje na czarnym rynku, bo wszystkie porachunki załatwia sie tu siłą. Gdy handel trawką zostanie objęty regułami wolnego rynku, po prostu przestanie być opłacalny dla mafii. W ten sposób możemy odciąć przestępcom główne źródło dochodów. "- i kto za to płaci? - pan płaci, pani płaci, my płacimy. społeczeństwo płaci!" To jednak nie koniec problemów. Mafia, choć żyje z przestępstw, przeciętnemu obywatelowi bezpośrednio nie szkodzi. Pora jednak zdać sobie sprawę, że koszty prohibicji i tak ponosimy wszyscy. To z naszych podatków płaci się policjantom, którzy łapią przestępców i sądom, które ich skazują. Co więcej, przestępcy odbywający kary w więzieniach też są utrzymywani z naszych wspólnych pieniędzy. Legalizacja mogłaby nie tylko zlikwidować wielką gałąź przestępczości, ale też zwolnić siły policji i sądów zajęte jej zwalczaniem, by mogły wziąć się za przestępstwa bardziej szkodliwe społecznie, takie jak morderstwa, napady i kradzieże. Prohibicja nie ma sensu Naukowcy wysnuli teorie o niewielkiej szkodliwości trawki, a Holendrzy sprawdzili je w praktyce - legalnie dostępna marihuana nie wiąże się z żadnymi strasznymi konsekwencjami. Tymczasem w Polsce i wielu innych krajach na siłę walczy się z trawką, choć wojna ta jest z góry przegrana. Jak na razie zakazy dotyczące marihuany nie przyniosły żadnych pozytywnych skutków. Nie można nawet powiedzieć, że dzięki temu liczba palaczy jest mniejsza. Dziś każdy, kto ma ochotę, może bez problemu kupić marihuanę u jednego z wielu dilerów, często z błyskawiczną dostawą do domu. Nie łudźmy się też, że wielu ludzi ma taki szacunek dla prawa, że nie sięgnęło po trawkę tylko dlatego, że nie wolno. Wręcz przeciwnie! Wielu nastolatków pali marihuanę tylko dlatego, że jest nielegalna, bo przez lata stało się to swoistym symbolem buntu. Skoro doszliśmy do dość poważnego problemu palenia wśród młodzieży, warto się nad nim trochę zastanowić. Powszechnie wiadomo, że dilerzy największy zysk widzą w handlu w szkołach średnich. Nie oszukujmy się - teraz już w każdym liceum czy technikum jest przynajmniej kilku, jeśli nie klikunastu dilerów. W ogromnej większości przypadków, to sami uczniowie zajmują się sprzedażą marihuany, a ich kilentelą są zazwyczaj niepełnoletni rówieśnicy. Tak więc młodzież poniżej osiemnastego roku życia może kupić trawkę bez najmniejszych problemów, nie wychodząc nawet ze szkoły. W tej sytuacji nawet kupno alkoholu jest trudniejsze - trzeba przecież pójść do sklepu monopolowego, a tam coraz częściej zdarza się, że sprzedawcy sprawdzają wiek klienta. Wniosek jest prosty - rozwiązaniem, przynajmniej częściowym, dla tego problemu jest też legalizacja. Trzeba tylko legalny handel marihuaną obłożyć podobnymi do alkoholu ograniczeniami. Nawet jeśli nie uda się zmniejszyć liczby palaczy wśród młodzieży, możemy przynajmniej ustrzec wielu młodych ludzi przed tragicznymi konsekwencjami. Nieraz bowiem zdarza się, że dilerzy do sprzedawanej trawki dodają toksyczne chemikalia w celu "wzmocnienia towaru". Często też, nawet nieświadomie, rozprowadzają marihuanę z plantacji spryskanej szkodliwymi środkami owadobójczymi. Legalizacja nie pozwoliłaby na takie wypadki, gdyż kontrolą składu chemicznego zająłby się sanepid. Wszystkich traktować równo Najważniejsze w tym wszystkim nie są jednak pieniądze, które możemy zarobić, lecz tolerancja. Na jakiej podstawie wprowadza się przepisy, które decydują, co wolno zażywać, a czego nie? Z jakiej racji palacze trawki mają być traktowani jak przestępcy? Każdy z nas może pójść do sklepu i nabyć całkowicie legalnie wódkę lub papierosy, więc dlaczego nie mógłby też kupić trawki? Największym absurdem jest fakt, że obecne przepisy są bardziej szkodliwe niż samo palenie marihuany! Człowiek zatrzymany przez policję za palenie trawki, jest poddawany długotrwałym przesłuchaniom, a w jego domu przeprowadzana jest rewizja, mająca na celu sprawdzenie czy nie zajmuje się handlem. W razie jakichkolwiek podejrzeń, sprawa kierowana jest do sądu. Nawet jeśli okaże się, że podejrzenie o handel jest fałszywe i oskarżony zostaje uniewinniony, proces na pewno dezorganizuje jego życie. Niejeden młody człowiek stracił pracę, studia i sporo nerwów nie przez palenie trawki, ale przez nieżyciowe przepisy. Nie ma się co łudzić - obecne prawo nie zniechęca młodych ludzi do palenia, lecz jedynie podważa autorytet rządu i wydawanych przezeń przepisów. Respektu dla demokratycznej władzy nie można budować na bezpodstawnych zakazach. Zastosowania Mieli rację Hindusi, uznając konopie za święty dar. Na całej Ziemi nie ma chyba tak uniwersalnej i mało wymagającej rośliny. Konopie bowiem nie wymagają specjalnych zabiegów, by dobrze rosnąć. Pozostawione same sobie, świetnie sobie radzą i potrafią wysiać się na wiekiem obszarze. Najlepiej obrazuje to fakt, że na terenie wielu byłych republik radzieckich i w Afganistanie pola dzikich konopi zajmują tysiące hektarów. Jak na razie w żaden sposób nie udało się ich zniszczyć, a produkcja haszyszu nadal jest głównym źródłem zarobku dla miejscowej ludności. Nie chcę tutaj rozwodzić się o konkretnych zastosowaniach konopi, bo ogromna ilość danych, jakie musiałbym przytoczyć, mogłaby zanudzić najbardziej wytrwałego czytelnika. Nie sposób jednak nie wspomnieć, przynajmniej pobieżnie, o sposobach, na jakie moglibyśmy wykorzystać tę niezwykłą roślinę. Już tysiące lat temu konopie miały wiele zastosowań, a ich lista, wraz z postępem nauki, ciągle się wydłuża. Największym absurdem jest to, że mimo tak wielu zalet, które nam oferują, konopie nadal są nielegalne. Medycyna Marihuana już od dawna była przepisywana przez różnej maści znachorów i medyków na najróżniejsze dolegliwości. Z czasem odkrywano coraz nowsze zastosowania tego lekarstwa. Poniżej znajduje się lista tych, które potwierdziła współczesna nauka. Oczywiście badania nadal są prowadzone i jest pewne, że lista ta znacznie się wydłuży. - środek przeciwbólowy - To chyba najstarsze zastosowanie kanabisu i jednocześnie najciekawsze z tego powodu, że u każdego pacjenta wygląda to inaczej. Można pokusić się o ogólne stwierdzenie, że marihuana bardziej pomaga łagodzić bóle tępe, wywołane np. przez skurcze, niż ból ostry wywołany zranieniem lub oparzeniem (w tych ostatnich przypadkach może nawet pojawić się efekt odwrotny do zamierzonego). Znane są też liczne przypadki, gdy marihuana łagodziła silne bóle towarzyszące nowotworom, z którymi nie radziły sobie inne środki. - środek przeciw wymiotny - THC jest jednym z najskuteczniejszych środków zapobiegających nudnościom. Ma to szczególne znaczenie dla ludzi leczonych chemioterapią, u których odruchy wymiotne praktycznie uniemożliwiają jedzenie. - jaskra - Kanabinole zmniejszają ciśnienie wewnątrz gałki ocznej, a więc łagodzą bezpośrednio objawy choroby. - AIDS - Pobudzając apetyt, marihuana zapobiega utracie masy ciała, a co za tym idzie - osłabieniu organizmu. - stwardnienie rozsiane - THC nie tylko łagodzi bóle spowodowane nagłymi skurczami mięśni, ale zapobiega samym skurczom towarzyszącym schorzeniu. Według ostatnich doniesień, marihuana może znacznie spowolnić rozwój tej strasznej choroby. Jeśli okaże się to prawdą, dalszy zakaz jej stosowania będzie wyrokiem na tysiące ludzi dotkniętych stwardnieniem rozsianym. Intensywne badania nadal trwają. Odkrycia te nie zmieniły jednak prawa. Dlatego zamiast marihuany, pacjentom podaje się THC doustnie, w postaci kapsułek. Marinol, bo tak nazywa się syntetyczne THC (inna nazwa to Dronabinol), nie cieszy się jednak powodzeniem u pacjentów, którzy wytknęli jego poważne wady: - Działa z dużym opóźnieniem. Kapsułki, by zostały strawione i zaczęły działać, potrzebują 2-4 godzin, gdy tymczasem palenie marihuany pozwala osiągnąć odpowiednie stężenie THC we krwi już po 5 minutach. - Zawiera wyłącznie THC. W konopiach można znaleźć cały zespół kanabinoidów, różnie wpływających na psychikę. Wielu pacjentów skarżyło się, że Marinol wywołuje u nich silny lęk i inne nieprzyjemne doznania, których nie doświadczają, paląc marihuanę. - Jest przyjmowany doustnie, co sprawia że pacjenci z silnymi nudnościami (a Marinol ma właśnie te nudności leczyć) mają problem z utrzymaniem lekarstwa w żołądku do momentu strawienia. Marihuana pozwoliłaby zapomnieć o tym problemie. - Zawiera olej sezamowy, który często wywołuje reakcje alergiczne. - Jest drogi. Z tych właśnie powodów, część pacjentów poddanych kuracji Marinolem, zdecydowała się na palenie marihuany na własną rękę. W USA kilkanaście osób wywalczyło nawet prawo do uprawy konopi na własny użytek. Przemysł Jak już wspomniałem, konopie były uprawiane dla włókna i papieru. To jednak nie wszystkie, choć najważniejsze, zastosowania tej rośliny. Konopie skupiają w sobie wiele zalet właściwych innym gatunkom i praktycznie żadna część rośliny nie jest marnowana. Dzięki temu ich uprawa może być bardziej wydajna i opłacalna niż hodowla kilku różnych gatunków roślin o tylko jednym przeznaczeniu. Plantator jest też mniej zależny od aktualnych cen skupu konkretnych półproduktów. Obserwując tragiczną sytuację polskiego rolnictwa można przypuszczać, że uprawa konopi mogłaby być niezwykle pomocna dla naszych rolników. A oto lista najważniejszych przemysłowych zastosowań konopi: - włókno - Konopie dają jedno z najmocniejszych włókien naturalnych. Nie chodzi tu jedynie o jego wytrzymałość na zrywanie i przecieranie, ale też wyjątkową odporność na gnicie i pleśń, dzięki czemu przez wieki było podstawą funkcjonowania floty. Dziś już prawie nie ma żaglowców, a na pozostałych produkty syntetyczne z powodzeniem zastąpiły konopne żagle i liny. Nie oznacza to jednak końca przydatności konopi. Większość ludzi nadal lubi nosić bardziej przyjazne dla organizmu ubrania z tkanin naturalnych. Dziś najpopularniejszym surowcem włókienniczym jest bawełna. Ma ona, niestety, wiele wad, których nie mają konopie. Przede wszystkim jest bardzo wymagająca jeśli chodzi o środowisko - rośnie tylko w wysokich temperaturach, nie jest odporna nawet na krótkotrwałe mrozy, wymaga ogromnej ilości środków chwasto- i owadobójczych, co pociąga za sobą ogromne koszta. Konopie są niezwykle odporne i świetnie adaptują się do różnych warunków klimatycznych, dzięki czemu z ojczystych Chin dotarły do niemalże wszystkich zakątków świata. Są też mniej atrakcyjne dla szkodników, a dzięki szybkiemu wzrostowi skutecznie konkurują z chwastami. Dzięki temu nie wymagają inwestowania w drogie i szkodliwe środki chemiczne. Z konopnego włókna można robić nie tylko tkaniny, ale też bardzo wytrzymałe nici i sznury, a także materiał izolacyjny. - papier - Do XX wieku papier produkowano prawie wyłącznie z konopi. Nowe technologie pozwoliłyby na wytwarzanie ogromnych jego ilości za niewiarygodnie małe pieniądze. I to właśnie, jak już napisałem, było przyczyną bezwzględnej wojny o pieniądze, na której najgorzej wyszły same konopie, stając się rośliną nielegalną. Tymczasem papier konopny jest nie tylko tańszy, ale przede wszystkim bardziej ekologiczny od drzewnego. Dziś na Ziemi brakuje lasów, a mimo to nadal wycina się drzewa by zamienić je w masę papierową, która potem wymaga jeszcze przetworzenia przy pomocy bardzo szkodliwych chemikaliów, np. chlorowych wybielaczy. Skutki takiego działania są opłakane, o czym chyba każdy mógł się przekonać. Nowy las rośnie bardzo wolno, wolniej niż wycina się dorosłe drzewa. Konopie, jak każda roślina jednoroczna, kończą swój żywot po roku. Wtedy też, zamiast pozwolić im zwiędnąć i zgnić na polu, można je zebrać i przetworzyć na papier. Taka procedura, to niewielka szkoda dla środowiska - wystarczy że nawozami uzupełni się niedobór składników pokarmowych i w następnym sezonie na tym samym polu można wysiać kolejne pokolenie konopi i otrzymać następną porcję papieru. Drzewa tymczasem rosną wolno, dają papier raz na kilkadziesiąt lat, a przede wszystkim mogłyby żyć o wiele dłużej, niż pozwalają im na to drwale. Wycinając las, zmniejsza się produkcję tlenu przez rośliny na całe dekady, do momentu, gdy nowe drzewa osiągną pełną wydajność. Regularnie wysiewane konopie dostarczają tlenu na stałym poziomie przez wiele lat, niezależnie od tego, czy są potem zbierane, czy nie. Drewno przy przetwarzaniu na papier jest wykorzystywane tylko w 40-50% masy. Reszta jest zazwyczaj marnowana i wyrzucana. Za to konopie można wykorzystać w około 80%, a pozostałe po produkcji włókno (papier wytwarza się z miąższu rośliny) jest nadal przydatnym surowcem. Co więcej, papier konopny wymaga mniejszej ilości chemikaliów niż drzewny. Dzięki temu produkcja papieru może być w przyszłości najważniejszym zastosowaniem konopi, bo zmusi nas do tego troska o środowisko. - paliwo - Konopie ze względu na ogromne ilości produkowanej biomasy, mogą być obfitym źródłem metanolu i etanolu, czyli ekologicznie czystego paliwa. Co prawda, trudno sobie wyobrazić, żeby pola konopne mogły teraz zastąpić szyby naftowe, ale zapasy ropy kiedyś się wyczerpią i będziemy zmuszeni poszukać innego źródła energii. Czas więc zacząć o tym myśleć. Produkty spalania alkoholi, czyli woda i dwutlenek węgla, są nie tylko bezpieczne dla środowiska, ale przede wszystkim nie są wprowadzane do biosfery z zewnątrz, tak jak ropa naftowa. Dzięki temu nawet masowe stosowanie tego rodzaju paliwa nie powoduje zachwiania równowagi ekologicznej. - olej - Olej konopny to źródło paliwa, a także surowiec do produkcji nieszkodliwych farb i lakierów oraz kosmetyków (mydła, szampony). Jedzenie Nasiona konopne zawierają 25% białka, 30% węglowodanów, 15% błonnika, karoten, fosfor, potas, magnez, siarkę, wapń, żelazo i cynk oraz witaminy E, C, B1, B2, B3. Nasiona są też doskonałym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych, dzięki czemu pozwalają obniżyć poziom cholesterolu we krwi. Ważne jest też, że ziarno konopne zawiera wzmacniające układ odpornościowy kwasy omega-6-linolowy i omega-3-linolowy w proporcji 3:1, idealnej dla naszego organizmu. Należy tu zaznaczyć, że nasiona są częścią konopi, w której nie występują żadne związki psychoaktywne; mogą być więc bez obaw spożywane nawet przez przeciwników marihuany. Spośród ponad 3 milionów znanych nam roślin, jedynie soja ma podobne do konopi wartości odżywcze. Niestety, jest ona bardziej wymagająca, jeśli chodzi o warunki uprawy. Ma to znaczenie szczególnie dzisiaj, gdy dziura ozonowa pozwala przeniknąć większej ilości promieni ultrafioletowych, na które soja, w przeciwieństwie do konopi, jest bardzo wrażliwa. Ocenia się, że z tego powodu światowe plantacje soji zmniejszą się nawet o 30-50%. Tak więc powstaje luka, którą konopie mogą bez problemu wypełnić, szczególnie że mogłyby być tanim źródłem pokarmu dla najbiedniejszych (i nie tylko). Nasiona konopne można jeść nieprzetworzone, zmielić na mąkę, dodać do mleka na wzór owsianki lub do mięsa jako przyprawę albo zapiec w ciastach. Można też wycisnąć z nich bardzo zdrowy, ale, niestety, nietrwały olej lub zrobić margarynę. Sposobów jest wiele, wszystko zależy tylko od wyobraźni kucharza. Na doskonałych walorach nasion już dawno poznały się zwierzęta. Ptaki uwielbiają ziarno konopne, któro jest dla nich bardzo zdrowe. Dlatego też wchodzi ono w skład wielu pokarmów dla papug i kanarków. Przepadają za nim nie tylko ptaki. Wśród wędkarzy konopie cieszą się opinią rewelacyjnej przynęty na wszelkie ryby nie drapieżne. Czas na zmiany! Jak widać, wszystko wskazuje na to, że przez dziesięciolecia byliśmy w wielkim błędzie. Niesłusznie oskarżaliśmy marihuanę o wiele złego, nie starając się nawet wykorzystać jej zalet. Tymczasem otrzymujemy coraz więcej dowodów na to, że jej szkodliwość jest niewielka, a co więcej, zwykła "trawka" jest nadzieją medycyny na to, że najciężej chorym ludziom uda się wreszcie złagodzić cierpienia. My też możemy z konopi skorzystać - dostać tanie i niezwykle trwałe ubrania, oszczędzić lasy wycinane dla papieru, zyskać wiele nowych miejsc pracy przy uprawie. A przede wszystkim możemy odebrać przestępcom źródło dochodu i wykorzystać je samemu, w dużo lepszy i w pełni kontrolowany sposób. Pamiętaj - na legalizacji TY też możesz skorzystać. Sporo tego, zapewne ksiazka nie bedzie nalezec do tych szczuplych ... pomalu zaczynam sie orientowac na temat wydawnictw, jakie wymogi tekst bedzie musial spelniac itd... Kochani jestesmy blizej niz dalej Oczywiscie jest jeszcze sporo pracy, a chetnych brakuje ... jest garstka ludzi ktorzy aktywnie dzialaja nad projektem za co wam dziekuje ! Wracajac do tematu napisalem do pewnego wydawnicta z zapytaniem jak to wyglada, sadze ze w poniedzialek dostane odpowiedz, a wiec odrazu was poinformuje, zapewne nie obejdzie sie bez skladki, no chyba ze znajda sie sponsorzy ! Jakies sugestie pomysly ?
  8. Jamajka.Rrz

    Książka

    Bardzo bardzo pieknie, widze ze sie postaralas I jeszcze rysunki masz zamiar dodac ? Slicznie ! Ja zabieram sie za pisanie kolejnego rozdzialu, a mianowicie : Co da nam legalizacja ? zarabiajmy jako państwo !
  9. Jamajka.Rrz

    Książka

    Troszke zaniedbalismy temat ... no ale wracamy Jesli chodzi o mnie to sadze ze material mam zebrany, a teraz pomalu zaczne klepac to w jedna calosc ... jak pozostali stoja z praca ? No i co do wywiadow, A.Kwasniewski, K.Wojewodzki do teraz mi nie dali odpowiedzi, spr raz jeszcze do nich napisac, jesli nie oni to kto jeszcze moze byc zaproszony do wywiadu ? RozpalOgien, Twj temat da sie szybko wyczerpac ? Jak to ;> ? Cos oslablo zainteresowanie nad ksiazka :? No ludzie przyczyncie sie, pomozcie !
  10. Jamajka.Rrz

    Książka

    Hemp100, Spokojnie, prace trwaja
  11. Jamajka.Rrz

    Książka

    Ej ze kolego, powiedz mi co ty robisz dla dobra sprawy ? Bo jak dla mnie to jestesmy na dobrej drodze do skromnego sukcesu.Nie chce krzyczec krytykowac, ale brzydko postapiles :wink: :? :zliscia: No a tego nie musiales pisac
  12. Jamajka.Rrz

    Książka

    A wiec list do do pana Aleksandra zostal wyslany ... czekamy na odpowiedz ! Mam pytanie, czy jest ktos kto pisze jakis rozdzial, jesli tak to jaki ;>
  13. Jamajka.Rrz

    Książka

    Stuff, Mile widziana pomoc by byla Widac ze wszytskim sie podoba oklada, a wiec zastwierdzamy Co wy na to zeby zaprosic nana Kwaśniewskiego do wywiadu ?
  14. Jamajka.Rrz

    Książka

    Reptile, Dokladnie ... pierw musimy miec ta tresc glowna, jak juz ona bedzie to mozemy kombinowac nad ''dodatkami''
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+