Witajcie, mam nie mały problem.
Moja historia z marihuaną zaczęła się kilka lat temu w Holandii. Od tamtej pory paliłem dość często, miewając nawet 3 miesięczny maraton. Czasami bywały kilkumiesięczne przerwy.
Jakiś czas temu zioło stało się za słabe i palę Salvie x10.
Zauważyłem, że podczas każdej fazy mam chore jazdy, że palę ostatni raz, że zniszczę w ten sposób swój związek itd (dziewczyna nie wie). I zawsze podejmuje decyzję, że już nie zapalę ani Salvi ani zioła. Jednak w postanowieniu tkwię kilka godzin, by wieczorem przed snem znowu zapalić.
Nie mam siły z tym walczyć, źle się czuję psychicznie, mam dola, filmów nie chce mi się oglądać. czuję się uzależniony. Z drugiej strony nie mam problemów, aby nie palić przez kilka dni jak wyjeżdżam do rodziny, na wakacje albo do dziewczyny. Więc przypuszczam, że te uzależnienie jest spowodowane nuda lub przyzwyczajeniem.
Gdy mam, całą swoja myśl skupiam na tym, że zapalę, zamiast poświecić czas na książki, siłownię itd.
Czy macie jakiś sposób albo doświadczenie, jak zebrać silną wolę i przestać palić mając jeszcze towar albo nie kupować nowego, gdy ten się kończy?