Skonstruowałem ostatnio filtr węglowy na bazie węgla aktywnego CTC-80 (leżakował u mnie z 1,5 roku szczelnie zamknięty, nieużywany) mat węglowych, obudowy z wiadra lekko stożkowatym kształcie o średnicy ~28-30cm i rury kanalizacyjnej PCV fi-125. Rura ma ponawiercane otwory, przyklejona do dna wiadra, rurę owinięta matą węglową do okapów a wewnętrzne ściany wiadra wyłożone zostały drobną siatką, coś a'la moskitiera. przestrzeń między rurą a ścianą wiadra wypełniłem węglem aktywnym (8kg). Rura wypuszczona 10 cm nad pokrywę w której wycięty jest otwór. Wszystko uszczelnione zostało sylikonem. Wzorując się na oryginalnych filtrach myślałem że taka grubość złoża filtracyjnego jest nadto ale postanowiłem przetestować to na niedocelowym wencie łazienkowym 180m3/h i trochę się rozczarowałem podczas małego testu. Test polegał na wydmuchiwaniu dymu z fajki oraz bonga w filtr a kumpel stał 2 metry dalej przy wylocie z rury spiro i rezultat oczyszczania powietrza jest delikatnie mówiąc bardzo bardzo skromny. Z rury niemalże jebało jakbym dmuchał mu prosto w twarz. Dodam że docelowym wentem miał być najprawopodobniej któryś z silent'ów 125 o przepływie około 350m3/h. Ktoś ma jakiś pomysł czemu tak się dzieje?