Mój pierwszy raz był w trzeciej klasie gimnazjum tak gdzieś styczen/luty, paliłem z obecnie jednym z moich najlepszych kumpli i jedną dziewczyną, to był chemik z tego co pamiętam, 2 buchy, a ja nie wiem co się dzieje, no ale co tam, szliśmy akurat na rozdanie nagród za udział w turnieju, od budynku w którym była cala ta impreza dzieliło nas może ze 300m a wydawało mi się że co najmniej 2 km. Kumpela szła jeszcze o kulach i powiedziała żebym z nią szedł, szliśmy jakieś 30 minut bo co chwile robiła przerwy, w tym czasie miałem takie rozkminy, a najdziwniejsza z nich( zawsze tak miałem na początku) myślałem, że to co się dzieje to sen a tak naprawdę to dusze komara na miejscówce. Doszliśmy na miejsce, tak mi się chciało spać że to jest nie do opisania, usiadłem w tłumie ludzi i cały czas myślałem że każdy na mnie patrzy i wiedzą, że jestem zaj****y na szczęście było dużo żarcia to później tylko przy stole stałem i jadłem. Z MJ i haszem na początku palenia po prostu żyłem w swoim czasie i z każdym kolejnym razem bardziej miałem beke niż życie w swoim świecie