Witam wszystkich serdecznie. Nie mam pojecia czy taki temat juz powstal, mam nadzieje ze nie i bede tym pierwszym ktory go zalozyl A wiec w tym temacie chcialbym zebyscie sie podzielili o swoich najgorszych a raczej najmniej przyjemnych sytuacjach podczas palenia , jak wiadomo chodzi o bad tripy. Wraz z kumplami pewnego pieknego wieczora postanowilismy sobie zapalic, kumepel mial sztuke wiec nie bylo zbednych klopotow z ogarnieciem. Kumple zyczyli sobie zajarac z kaczuchy, ja wolalem tradycyjnie fifeczke (to bylo moje pierwsze palenie jak sie potem okazalo z tej "besti") ale namowili mnie. Gdy kolejka doszla do mnie wzielem wielka chmure ze ledwo to w plucach zmiescilem , zobaczylem ze kumple dobijali to jeszcze jednym buszkiem wiec nie chcialem byc gorszy... Zaciagnelem sie i BUM, zaczelem sie krztusic, musialem odrazu usiasc bo nogi mi sie same uginaly. Po okolo minucie przestalem kaszlec. Tradycyjnie jak to u mnie zaczelo szybko bic serduszko, ale po ok 5 min cos mi nie gralo... Mialem wrazenie ze cale moje wnetrznosci sie trzesa, pikawka walila jak mlotem. To co czulem to jest nie do opisania, mialem wrazenie ze moje cialo jest jak szarpnieta struna od gitary (wiem to brzmi smiesznie ale tak bylo). Potem kupilem sobie cos do picia. Wypilem troche i mialem wrazenie ze cos wewnatrz mnie sie wylewa i takie schizy . PS. Tak na marginesie dodam bo nie chce zakladac nowego tematu, Od tamtej pory palenie nie jest juz takie same , nie wiem czy to wina psychiki czy jaki dzwon ale jakby w mostku mam czasami takie wrazenie ze jakas zyla czy cos podobnego mi sie pogrubia, robi mi sie slabo i pikawka wali mocniej. Mam tak nie tylko po spaleniu , od tamtego mometu co tutaj opisalem mam tak czasami nawet jak jestem czyms zajety, np czytaniem ksiazki gdzie jestem w totalnym bezruchu Dziekuje i pozdrawiam