Witam. Panowie... Ratujcie! Jest to moja pierwsza hodowla i już mam z nią zaj****ste problemy. Część z mojej winy na pewno ale nie wiem jak "to" powstrzymać. Dziewczyny wykiełkowały w pod koniec lutego. ładnie pięknie bez problemów na waciku. Po zasadzeniu rosły jak głupie. Żadnych chorób, przebarwień czy robactwa. cieszyły się wiosenną pogodą za oknem (stały na parapecie od strony południowej). Zasadzone w ziemi uniwersalnej o odczynie PH w wodzie 5.5-6.5 dodatkowo wymieszaną w stosunku 1:4 ze "starym" końskim obornikiem (wyczytałem, że świetnie napowietrza i użyźnia ziemie). PH utrzymuje na poziomie 7. Podlewane wodą z biedronki (tak polecił znajomy twierdząc, że ta woda nie jest droga. A nie ma problemu z chlorem i podobnym syfem): nawożona naturalną gnojowicą pochodzenia bydlęcego, z dodatkiem nawozu mineralnego a jako odżywka (cztery zabiegi po połowie dawki w odstępie 8 dni) roztwór na bazie boru i manganu dla lepszego absorbowania azotu. I tu powstały problemy. Ponieważ nie przesadziłem ich na czas rośliny mocno wstrzymały wzrost. Jednocześnie po pijaku wpadłem na "genialny" pomysł zakwaszenia lekko ziemi.... octem. Idiotyczne wiem, ale pomysłowość ludzka czasem nie zna granic. Od tamtej pory ciągle mam problem z usychaniem roślinek w dolnych jej partiach. A przesadzenie do nowej ziemi nic nie dało. Dodatkowo w trzy dni po wsadzeniu ich do szafy borykam się z wyżółkłymi i ostatnio usychającymi na końcówkach liśćmi w górnej części rośliny. Oraz (co mnie bardziej nie pokoi) młode liście tez już są po przypalane. Napisałem po przypalane, ponieważ wydaje mi się, że to wina za mocnej lampy. Założyłem więc ściemiacz i delikatnie ująłem światła. Dodam tylko jeszcze, że używam lampy CFL 200W, szafa ma wymiary 40x90x170, lampa jest ustawiona na wysokości ok 150cm nad nią wyciąg powietrza a rośliny są zraszane 2-3 razy dziennie czysta wodą.
