Nie nazwałbym tego kryzysem palacza. Dla mnie jest do dojrzenie do całej ceremonii palacza. Podam swój własny przykład. Kiedyś paliłem jak głupi , nawet w te wakacje i w pewnym momencie stwierdziłem ze palenie nalezy uwazac bardziej jako ceremonie a nie zycie codziennie. Prosty przykład na alkoholu, czesto widze jakis zulów pod biedra, kiedys byli normalnym ludzmi, zaczeli chlac codziennie i tak to sie skonczyło. Tak samo z MJ. Wszystko jest dla ludzi i powinno sie to traktowac to z szacunkiem i rozwaga. Bless Ya
PS: Moze troche ciezko sie to czyta ale jestem juz troche spalony , no ta godzina tez robi swoje