To był tak naprawdę mój drugi raz ale można zaliczyć go jako pierwszy bo dopiero wtedy coś poczułem . Paliliśmy gieta na 4-ech na łonie przyrody . Dwaj kumple byli już doświadczeni wiec wzięli wodę i mieli jakieś jabłka czy coś (nie pamiętam). Zaczęliśmy palić , 1 buch -nic, 2 buch -nic , trzeci tak samo , aż tu nagle po czwartym tak mnie walnęło ze musiałem sobie usiąść . Koledzy nie zwracali na to uwagi i częstowali mnie dalej a ja w pewnym momencie już nie mogłem . Serce szybko mi biło i każde uderzenie odczuwałem na całym ciele . Ruchy miałem zajebiście powolne , a minuta trwała całą wieczność . Do głowy non stop napływały mi nowe myśli , jedna za drugą .Były one tak bezsensowne że aż śmieszne . Pierwszy raz mnie tak wzięło więc myślałem sobie że mój organizm nie toleruje MJ . Czułem się trochę ch****o ale na szczęście wtedy złapał mnie śmiech i te złe odczucia minęły . Czułem się lepiej ale nadal byłem mocno zjarany . Miałem trochę opóźniony zapłon bo gdy zobaczyliśmy światła samochodu zmierzającego w naszą stronę ziomek powiedział głośno i wyraźnie że zadzwonił po kumpla i on nas odwiezie do domu a ja nadal chciałem uciekać bo myślałem że to policja. Podwiózł nas tam gdzie chcieliśmy . Wysiadłem i się zrzygałem na drogę (nigdy więcej tak nie miałem) i wtedy faza momentalnie znikła. To wszystko wydarzyło się w przeciągu 3,5 godziny . Nie mam najlepszych wspomnień po pierwszym zjaraniu ale nie było tak najgorzej ...