Pale trawke od czerwca zeszlego roku wiec nie jestem jakos wybitnie doswiadczona. Wiele razy palilam z kumplami i bylo nawet wszystko okej, jedynymi negatywnymi skutkami byla sennosc. W grudniu palilam pierwszy raz od ponad miesiecznej przerwy. Palilam na mrozie z osobami ktorym nie bardzo ufalam i od poczatku mialam wrazenie ze dziwnie na mnie patrza. Pozniej zaczely sie coraz gorsze schizy. Na szczescie byla ze mna w miare zaufana kolezanka i probowala mnie uspakajjac. W pewnym momencie zimno stalo sie dla mnie nie do zniesienia, czulam az bol. Faceci szli przed nami i gadali o jakis pierdolach a ja zaczelam czuc ze calkowicie odlatuje i to nie w tym dobrym sensie. Nie moglam sie ogrzac. Im sie wlaczylo gastro wiec poszlismy cos zjesc. Ja caly czas mialam schize ze wszyscy wiedza co robilam i sie na mnie patrza. Balam sie o siebie bardzo. Nie pamietam kiedy to przeszlo ale na drugi dzien odczuwalam niepokoj. Nie jestem w stanie okreslic kiedy to ustapilo calkowicie. Wczoraj za namowa zyczliwego kolegi spróbowałam znowu zapalic. Palilam w piwnicy wiec mozs to tez mialo jakis wplyw na moje odczucia. Bylo dobrze az w pewnym momencie, momentalnie nawet nie wiem skad pojawila sie mysl "co by bylo gdyby mi sie te schizy powtorzyly". I wtedy sie znowu zaczelo. Zaczelam przepraszac kolege, chcialam isc do domu bo czulam ze to jest dla mnie najbezpieczniejsze miejsce. Po powrocie polozylam sie w lozku i wtedy zaczelam odczuwac bol w pachwinach. Nie wiem jak to dokladnie opisac bo czuje sie na prawde jak wariatka. Dzisiaj jakos przetrwalam caly dzien ale wieczorem przyszly mysli "co jak to juz tak zawsze zostanie" i rozmyslanie nad tym czy juz wrocilam do normalnego myslenia czy nie.