Skocz do zawartości
thc-thc

grower

HolenderskiSkun.pl

Użytkownik
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez HolenderskiSkun.pl

  1. Rodzina Boba Marleya wprowadziła na rynek nową markę - Marley Natural. Produkty sygnowane w ten sposób zawierać będą marihuanę. Będą to m.in. toniki, kremy i inne preparaty. Artysta reggae z Jamajki Bob Marley zmarł na raka w Miami już 33 lata temu. Palił marihuanę przez wiele lat. Marka Marley Natural została wprowadzona na rynek przy współpracy firmy Privateer Holdings ze stanu Waszyngton. Produkty będą sprzedawane w USA i w świecie od przyszłego roku. Marihuana zażywana w celach rekreacyjnych jest dozwolona w stanach Waszyngton i Kolorado. W innych można ją dostać tylko na receptę. Cedella Marley, córka Boba, powiedziała, że "tata cieszyłby się z takiego ruchu. Byłby szczęśliwy, że ludzie zaczynają rozumieć na czym polega lecznicza działalność zioła". źródło: http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/marihuana-boba-marleya-w-tonikach-i-kremach,2058904
  2. Kłótnia pary młodych ludzi zakończyła się na komisariacie.
Chłopak zadzwonił po policje, bo jego dziewczyna demolowała wspólne mieszkanie. Ona w odwecie dała policjantom krzak marihuany należący do ukochanego. Do zdarzenia doszło 1 listopada ok. godz. 20.30 w jednym z mieszkań w Lidzbarku. — Do miejscowych policjantów zadzwonił mężczyzna informując, że jego dziewczyna zniszczyła mu przewód od anteny satelitarnej i awanturuje się — mówi oficer prasowy Justyna Nowicka. — Na miejsce pojechał patrol. Policjanci ustalili, że między młodymi doszło wcześniej do kłótni, w wyniku której 18-letnia mieszkanka Lidzbarka zaczęła przewracać i niszczyć rzeczy we wspólnie wynajmowanym mieszkaniu. 23-latek w obawie przed wyrządzeniem jeszcze większych szkód przez swoją ukochaną poprosił o pomoc policję. Dziewczyna w odwecie pokazała policjantom lekko zasuszoną zieloną roślinę. Powiedziała, że roślinka należy do jej chłopaka i że trzymał ją w piwnicy do zasuszenia. — Mężczyzna potwierdził słowa 18-latki. Przyznał, że roślinę zerwał ok. 3 tygodni temu z pola przy drodze, gdy wracał samochodem z Warszawy — dodaje oficer prasowy. — Okazało się, że to krzak konopi indyjskiej o wadze 45 gramów. Obie osoby zostały zatrzymane i przewiezione do Komisariatu w Lidzbarku. Mężczyznę z uwagi na stan upojenia alkoholowego przewieziono i osadzono w pomieszczeniach działdowskiej komendy. 2 listopada policjanci postawili mężczyźnie zarzut nielegalnego posiadania substancji odurzającej. Za to zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii sprawcy grozi kara nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Przeczytaj cały tekst: Wezwał policję, bo narzeczona niszczyła jego rzeczy. Ona pokazała marihuanę... - Lidzbark http://lidzbark.wm.pl/228036,Wezwal-policje-bo-narzeczona-niszczyla-jego-rzeczy-Ona-pokazala-marihuane.html#ixzz3I0tjbLDF
  3. Gdzie obowiązują tak drakońskie przepisy, żeby wydać wyrok dożywotniego pozbawienia wolności za marihuanę? Kambodża, Singapur, Arabia Saudyjska? Pudło. Takie rzeczy tylko w "Krainie Wolności" - USA. Amerykanie lubują się we wtrącaniu ludzi do więzień. Karę pozbawienia albo ograniczenia wolności na jakimś etapie swojego życia odbywał co 30 Amerykanin (!), a co czwarty więzień świata jest mieszkańcem "The Land of the Free". Przyczyn jest wiele, pośród nich m.in. prywatyzacja więzień, ale głównym czynnikiem pozostaje prohibicja. Najczęściej popełnianym "przestępstwem" w USA są naruszenia przepisów dotyczących narkotyków, a piekielnie surowe wyroki powodują, że nowe więzienia powstają jak grzyby po deszczu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby chodziło o groźnych przestępców, których sprawne służby izolują od praworządnych obywateli. Rzecz w tym, że nie zawsze tak jest. Regułą jest bowiem zamykanie osób, które posiadają, produkują czy handlują w niewielkiej skali, a poza tym wiodą przykładne życie. Jedną z takich osób jest Jeff Mizanskey, który od 20 lat siedzi w więzieniu za posiadanie kilku uncji marihuany. O ile nie nastąpi cud i nie dojdzie do gruntownej zmiany przepisów, Jeff nie zobaczy już świata z innej perspektywy niż przez więzienne kraty. "Zbrodnia" jakiej dokonał była bowiem trzecim naruszeniem przepisów z rzędu, co zgodnie z obowiązującym w stanie Missouri prawem zafundowało mu dożywocie bez prawa do przedterminowego zwolnienia. Jeff nigdy nikogo nie skrzywdził. Sprzedawał niewielkie ilości pełnoletnim amatorom marihuany. Pierwszy raz w konflikt z prawem wszedł w 1984, kiedy został przyłapany na sprzedaży uncji (28g) marihuany, a w jego domu znaleziono prawie pół kilograma suszu. Kolejny raz, w 1991, został przyłapany na posiadaniu kilku uncji. Gwoździem do trumny był rok 1993, kiedy Jeff podwiózł znajomego na miejsce transakcji. Prokurator uznał to za współudział i skazał go na dożywocie. Co ciekawe, osoby bezpośrednio zaangażowane w transakcję dawno już wyszły na wolność - tylko nie Jeff, który suszu nawet nie widział. W czasie swojego pobytu w więzieniu Jeff żegnał się już z wieloma mordercami i gwałcicielami, którzy wychodzili na wolność po odbyciu wyroku. On sam tego nie doczeka - nieludzkie przepisy wiążą bowiem ręce nawet sędziom i prokuratorom. Takich przypadków jak Jeff jest w Stanach na pęczki. Życiowe tragedie i przejaw bezduszności systemu "sprawiedliwości" na koszt podatników. Tak wygląda w praktyce "wojna z narkotykami". źródło: http://maciejkowalski.natemat.pl/121959,dozywocie-za-marihuane
  4. Codzienne palenie marihuany podwaja ryzyko wystąpienia psychozy oraz w mniejszym stopniu zwiększa ryzyko zachorowania na przewlekłe zapalenie oskrzeli i raka płuc. Tak wynika z ustaleń prof. Wayne’a Halla, który przeanalizował wyniki badań nad wpływem marihuany na zdrowie, jakie wykonano w latach 1993-2013. Prof. Hall, który pracuje na Uniwersytecie Queensland, stwierdził, że długotrwałe, codzienne stosowanie marihuany podwaja ryzyko wystąpienia symptomów psychotycznych, szczególnie w przypadku osób, które w przeszłości cierpiały już na to zaburzenie lub posiadają krewnych chorujących na psychozę. Ponadto osoby, które regularnie paliły marihuanę w okresie młodzieńczym, mają dwukrotnie większą szansę na zachorowanie na schizofrenię. Z analizy prof. Halla wynika również, że regularne zażywanie marihuany przez kobiety w ciąży może skutkować stosunkową małą wagą nowo narodzonego dziecka, ponieważ palona marihuana wytwarza tlenek węgla, a ten ogranicza dopływ tlenu do tkanek płodu. Osoby w średnim wieku, które regularnie palą marihuanę, są zaś bardziej narażone na zawał mięśnia sercowego. Prof. Hall zauważył przy tym, że marihuana jest środkiem uzależniającym. Mniej więcej 9 procent osób, które spróbowały marihuany, uzależniło się od niej. Dane dotyczące innych używek są wprawdzie bardziej niepokojące (32 procent w przypadku nikotyny, 23 procent w przypadku heroiny i 15 procent w przypadku alkoholu), niemniej nie ulega wątpliwości, że od marihuany można się uzależnić. Pisząc o krótkotrwałych skutkach zażycia marihuany, prof. Hall stwierdził, że po wypaleniu jointa nie należy prowadzić samochodu. W wyniku obniżonej koncentracji podwaja się bowiem ryzyko spowodowania wypadku samochodowego. Szczególnie niebezpieczne pod tym względem jest łączenie marihuany z alkoholem. źródło: http://natemat.pl/119681,marihuana-szkodzi-zdrowiu-codzienne-palenie-podwaja-ryzyko-wystapienia-psychozy
  5. Po udanych eksperymentach z legalizacją w Kolorado i Waszyngtonie, kolejne amerykańskie stany organizują referenda w tej sprawie. Jeszcze tej jesieni prohibicja może przejść do historii na Alasce, w Oregonie i Waszyngtonie DC. Na 2016 podobne plany mają Maine, Kalifornia, Nevada, Arizona i Massachusetts. Sytuacja amerykańskich stanów jest unikatowa na skalę światową. Poza Urugwajem, nie ma na świecie państwa, które w pełni sankcjonuje handel marihuaną - nawet Holandia, kojarzona z liberalną polityką i wszechobecnymi coffee-shopami, formalnie zakazuje jakiejkolwiek styczności z konopiami (obowiązująca de facto legalizacja jest efektem "zerowego priorytetu" ścigania przypadków łamania prawa w tym zakresie). Amerykańskie stany Kolorado i Waszyngton, których obywatele w listopadzie 2012 roku opowiedzieli się za pełną legalizacją, działają na nieco innym gruncie. Jako, że nie są państwami, nie wiąże ich międzynarodowa konwencja ONZ, która od 1961 r. stanowi główną przyczynę trwającej, nieskutecznej wojny z narkotykami. Zawiły porządek prawny w USA sprawia, że jednocześnie egzystują przepisy federalne rządu centralnego, który prowadzi politykę pełnej prohibicji, oraz przepisy stanowe, które stają się coraz odważniejsze. Ustępujący prokurator generalny USA Eric Holder dał swego rodzaju zielone światło dla tych eksperymentów, publikując notatkę, z której wynika milcząca zgoda dla legalizacji na poziomie stanowym. Choć firmy działające w branży dalej borykają się z szeregiem utrudnień, jaki ta schizofreniczna sytuacja powoduje (m.in. nie mają prawa korzystania z usług finansowych), to dla przeciętnego obywatela rozwiązanie takie gwarantuje swobodę dostępu do czystej, sprawdzonej używki. W listopadzie 2014 do stanu Waszyngton i Kolorado dołączą prawdopodobnie Alaska, Oregon, oraz dystrykt stołeczny. W Oregonie odbyło się już podobne referendum przed dwoma laty - wówczas zwyciężyli przeciwnicy legalizacji (56%% przeciwko, 44% za), jednak pozytywne sygnały płynące z sąsiedniego Waszyngtonu sugerują, że tym razem sytuacja może się odwrócić. Jeszcze ciekawszym przypadkiem jest daleka Alaska, w której, jak twierdzą niektórzy, marihuana jest legalna już od prawie 40 lat. W 1975r. alaskański sąd zadecydował bowiem, że prawo do prywatności implikuje możliwość posiadania marihuany na własny użytek. Poddanie zagadnienia pod referendum pozwoli jednak wyklarować sytuację i da miłośnikom cannabis pewność, że nie łamią prawa. Jednocześnie do zmian przygotowuje się Floryda, która prawdopodobnie dołączy do ponad 20 amerykańskich stanów, gdzie marihuana dostępna jest do celów leczniczych. Wszystko to wydaje się być pięknym snem z perspektywy Polski, w której na poważnie prowadzi się dyskusję, czy 7 gramów marihuany, z którą złapany został ostatnio jeden z tysięcy palących aktorów, to "znaczna ilość". Niedługo o polskich przepisach będą za granicą pisać tak, jak o poznańskich osiołkach i pisowskiej radnej - z pobłażaniem i nutką egzotyki w stylu Borata. Prędzej czy później wiatr zmian dotrze przez Atlantyk nad Wisłę i zdmuchnie funkcjonujące w społeczeństwie zabobony i opór politycznej konserwy. Póki co, będziemy zaś dalej marnować setki milionów złotych publicznych pieniędzy na prowadzenie nieskutecznej i bezsensownej walki z uczciwymi obywatelami. źródlo: http://maciejkowalski.natemat.pl/118915,kolejne-stany-zalegalizuja-marihuane
  6. Dopóki jestem premierem, nie będziemy współpracować - mówił o Sławomirze Nowaku Donald Tusk. Okoliczności się pozmieniały, więc i Nowak coraz śmielej wraca do polityki. Niedawno wycofał się z deklaracji, że zrzeknie się mandatu. Skoro nawet on, niespętany tuskową retoryką, korzysta z wyjazdu premiera do Brukseli, również ja chciałbym przypomnieć jedno "dopóki". Dopóki będę premierem, nie będzie legalizacji marihuany. Koniec, kropka - mówił w sejmie Tusk. Koniec, kropka. Tusk przestaje być premierem, więc polecam rozejrzeć się świecie. Minęło parę lat, a tam… zmiany. Polityka prohibicji jest w odwrocie. Dwa amerykańskie stany zalegalizowały rekreacyjne używanie marihuany. Kolorado wyliczyło, że opodatkowanie narkotyku przyniosło w pół roku 70 mln dolarów, które będą przeznaczone na edukację. Choć za wcześnie na triumf i lepiej zaczekać na kolejne dane, to trzeba już dziś odnotować, że w ciągu 6 miesięcy spadła liczba przestępstw z użyciem przemocy. Powstało też 9 tysięcy nowych miejsc pracy związanych z narkobiznesem. Z drugiej strony wzrosła liczba zatruć (szczególnie marihuaną w jedzeniu) i kierowców prowadzących po narkotykach. Warto śledzić i wyciągać wnioski z doświadczeń USA, podobnie jak Urugwaju, Hiszpanii czy Czech. Warto też posłuchać. Apelowali już nobliści, tym razem apelują - nie pierwszy raz - światowi przywódcy zebrani w Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej. Wzywają, by w ciągu dwóch lat skończyć z karaniem użytkowników narkotyków, a wziąć się za nieprzymusowe leczenie i zapewnić wolny dostęp do terapii opioidowej (np. metadonu). By to państwa regulowały i kontrolowały narkotykowy rynek. Tak się składa, że w Polsce premierem ma zostać lekarz i była minister zdrowia. Ewa Kopacz powinna więc rozumieć różnicę pomiędzy przestępcą, użytkownikiem rekreacyjnym a uzależnionym. Powinna też być wrażliwa na argumenty zwolenników medycznego zastosowania marihuany. Na razie dała się zapamiętać z walki z Januszem Palikotem, który straszył, że zapali marihuanę w Sejmie. Krucjata to była na dużą skalę, z udziałem policji. Z pewnością godna toczącej się narkotykowej wojny. I zrozumiała, bo trudno, żeby marszałek tolerowała łamanie prawa na terenie Sejmu. Happeningi pozwalają trywializować problem, gdy potrzebna jest odważna polityczna decyzja, by rozpocząć odpowiedzialną debatę. Ale brakuje odwagi, bo lada moment wybory. Kto by chciał politycznie zginąć pod ostrzałem merytorycznych argumentów Beaty Kempy o "popieraniu mafii", podczas gdy przestępcy będą spokojnie liczyć pieniądze z handlu narkotykami? W końcu mają monopol. źródło: http://www.tokfm.pl/blogi/ozga/2014/09/koniec_kropka_czas_porozmawiac_/1
  7. Te "wyjątkowo relaksujące" - jak podaje producent - napoje z 10 miligramami marihuany będą dostępne w trzech smakach: wiśni, granatu i cytryny. Napój na bazie konopi wchodzi na amerykański rynek. Na początek będzie sprzedawany w stanie Waszyngton, gdzie dwa miesiące temu zalegalizowano marihuanę. Drink o nazwie "Legal" zawiera 10 miligramów płynnych konopi. Jego koszt to około 10 dolarów. Ma być on alternatywą do palenia. Jako kolejny produkt amerykańska firma chce wprowadzić kawę z płynnymi konopiami. Drinki będą sprzedawane w certyfikowanych przychodniach. Producent chce jednak przeforsować ich sprzedaż w supermarketach. Stan Waszyngton zalegalizował marihuanę w lipcu i stał się drugim stanem po Kolorado, gdzie "relaksacyjne" palenie nie jest karane. Stany Oregon i Alaska też dążą do legalizacji. Referendum odbędzie się w listopadzie. (MM) źródło: http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/marihuana-w-drinkach-juz-wkrotce-w-sklepach/c1m73
  8. Ta roślina ma swoich zagorzałych przeciwników oraz zwolenników. Naukowcy dokładnie zgłębiają jej tajniki. Zobaczcie, nad czym teraz trwają badania. Marihuana jest zabroniona w naszym kraju, lecz nie da się ukryć, że mimo wszystko ma swoich stałych konsumentów. Zdania na jej temat są podzielone. Ciągle trwają badania, które już potwierdziły, iż łagodzi ona m.in. zespół stresu pourazowego. Jak podaje Huffington Post, naukowcy z University of South Florida przypuszczają, że marihuana może być najskuteczniejszym środkiem w leczeniu Alzheimera w historii. Okazuje się, że związek THC, który w niej znajdziemy, ma właściwości antyoksydacyjne i spowalnia produkcję białka, którego odkładanie w mózgu prowadzi do zachorowania na Alzheimera. Badania nad leczeniem m.in. THC trwają. Być może niedługo zostanie opracowany lek na coraz częstszą chorobę cywilizacji. Takie gwiazdy, jak Miley Cyrus, czy Maciej Rock oficjalnie przyznają się, że palą "trawkę". Wierzycie, że marihuana może prozdrowotnie wpływać na nasz organizm? źródło: http://www.milionkobiet.pl/zdrowie/marihuana-zapobiega-rozwojowi-alzheimera,17080,1,a.html
  9. Muzyk, który ze sceny rymuje o gandzi, a po koncercie nie kiwnie palcem dla legalizacji, jest dla mnie szkodliwym hipokrytą. "Hajs się zgadza" - to niestety motto dużej części polskich hiphopowców. Artysto - śpiewasz o legalizacji, zaproś swoich fanów do podpisania Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej na rzecz legalizacji marihuany. Kto nie z nami, ten przeciwko nam. "Wiecie chłopaki, sponsor mi umowę wypowie...". Reklamodawcy, burmistrzowie i sołtysi dysponujący gminnymi budżetami - prorocy Mamona, którego wiernymi wyznawcami są w dużej mierze czołowi polscy hiphopowcy. To dla nich, nie dla was, gra i śpiewa sporo topowych hiphopowców, reggaeowców itp. Jako osoba odpowiedzialna za akcję Milion podpisów za legalną marihuaną codziennie otrzymuję wiadomości tego typu: "Dlaczego nie poprosicie o współpracę najbardziej znanych hip hopowców? Oni są wszyscy za!". No i tu jest pies pogrzebany. Czy są za, czy przeciw, to różnie, ale łączy ich jedno - paniczny strach przed stratą sponsora i kontraktu na koncert na festynie dożynkowym. Są wyjątki. Są artyści, którzy są z nami na dobre i na złe. Są muzycy tacy jak Metrowy, którzy poświęcają swój czas i energię, a nagrodą za zaangażowanie jest często właśnie utrata możliwości zarobkowania. Dzięki takim aktywistom jesteśmy w stanie docierać do odbiorców, edukować ich i tłumaczyć zalety legalizacji. Z pewnością jest was więcej; wyjdźcie z szafy. Pokażcie swoim fanom, że nie jest wam obojętna sprawa, o której śpiewacie. Nagrajcie 30 sekundowy filmik, w którym zapraszacie do podpisania Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej na rzecz legalizacji marihuany (https://ec.europa.eu/citizens-initiative/REQ-ECI-2013-000023/public/), udostępnijcie go na Facebooku, namawiajcie ludzi na koncertach. Nie ma żadnych "ale". Nie wykpicie się swoją "apolitycznością", "nie mieszaniem się" czy czymkolwiek innym. Inicjatywa jest wolna od jakichkolwiek koneksji, powiązań i obciążeń - zrzesza wszystkich zwolenników legalizacji z całej Europy. Wybór jest prosty - albo jesteście z nami, albo przeciwko nam. Albo walczycie o legalizację, albo składacie hołd Mamonowi. Hiphopowcy-celebryci docierają do setek tysięcy osób, w dużej mierze młodych. Różowy obraz marihuany, prezentowany w ich utworach, jest bezpośrednio związany z ogromnym zainteresowaniem tą używką - często pośród osób, które z racji wieku nie powinny się nią jeszcze interesować. Pokażcie, że nie jest wam to obojętne, że popieracie legalizację - jedyne rozwiązanie, które może ograniczyć dostęp do podłej jakości marihuany dla nieletnich. Podpiszcie inicjatywę i pomóżcie nam ją promować. Pokażcie, że nie jesteście tytułowymi hipokrytami. źródlo: http://maciejkowalski.natemat.pl/114547,polscy-raperzy-hipokryci-bez-zasad
  10. W najnowszym "Newsweeku" znajdziecie tekst Piotra Milewskiego "Ameryka oswaja marihuanę". Już dziś na łamach Newsweek.pl autor zdradza w jakich okolicznościach powstał materiał. W tekście „Ameryka oswaja marihuanę” starałem się pokazać punkt widzenia obu stron debaty. Jednak najfajniejszym z moich rozmówców był niewątpliwie zwolennik legalizacji trawy, Steve Wishnia – dawny szef działu informacyjnego miesięcznika „High Times” przeznaczonego dla miłośników marihuany. Magazyn ukazywał się legalnie nawet w okresie największego nasilenia wojny z narkotykami, bo wolność słowa gwarantuje Amerykanom pierwsza poprawka do konstytucji nadrzędna wobec wszystkich innych przepisów. Założony został w roku 1974 przez Thomasa Kinga Forçade – „pół rewolucjonistę, pół bezczelnego naciągacza żyjącego na bakier z prawem” (określenie Wishni). Forçade mieszkał jakiś czas w hipisowskiej komunie, kontestował, przyjaźnił się ze słynnym anarchistą Abbiem Hoffmanem. Początki magazynu były okresem jego największej świetności. W drugiej połowie lat 70. nakład „High Times” dochodził do miliona egzemplarzy. Później, dopóki internet nie osłabił prasy drukowanej, miesięcznik sprzedawał się równie dobrze jak „Cigar Afficionado” czy „Wine Spectator”. Reklamy zamieszczali w nim m.in. producenci sprzętu do hydroponicznej hodowli roślin, dystrybutorzy olejków aromatycznych, legalnych używek ziołowych (dopalaczy) i płukanek oczyszczających organizm z toksyn (przed testami antynarkotykowymi), a także producenci odzieży konopnej. W połowie lat 90., gdy władze najbardziej szykanowały dziennikarzy, zastanawiali się oni czy nie zmienić nazwy na „Tomato Times” i nie uczyć ludzi jak hydroponicznie hodować „pomidory”. Wishnia zaczynał karierę jako reporter „Hudson Dispatch” wydawanego w New Jersey, gdzie doszedł do stanowiska wiceszefa działu informacji. Pracował też dla „The Record”, „Village Voice”, „Nation” i „The Guardian”. Brał udział wielkich protestach politycznych lat 70., grał punk rocka w zespołach False Prophets i Los Gates Unides. Dziś jest dziennikarzem portalu „The Daily Beast”. Mówi, że jego dzień pracy w „High Times” wyglądał tak samo jak w innych pismach. „Przychodziłem do redakcji na 8 godzin. Redagowałem materiały przygotowane przez innych, pisałem własne teksty, robiłem wywiady, konsultowałem się ze specjalistami, szperałem w internecie, jeździłem w teren rozmawiać ze świadkami wydarzeń. Ale miałem większą swobodę niż dziennikarze innych pism. Nie obowiązywała nas cenzura obyczajowa. Jeśli uważałem, że ktoś jest ku****m, to pisałem, że jest ku****m”. Dziennikarze „High Times” nie uznają też hipokryzji. Kolega Wishni brał kiedyś udział w telewizyjnej dyskusji na temat legalizacji marihuany. Póki kamera była włączona, pozostali goście walili w niego jak w bęben. Po nagraniu dwoje wzięło go bok i spytało czy mógłby załatwić jakiś dobry towar. Dziennikarz nie zawahał się opisać tego wydarzenia z podaniem nazwisk. Na pytanie czy pracownicy miesięcznika poddawani są okresowym badaniom na zawartość THC w organizmie jak dziennikarze innych gazet (także „New York Timesa” publicznie głoszącego potrzebę legalizacji marihuany), Wishnia, odparł: „Nie trzeba nikogo sprawdzać. Wszyscy palą razem.” źródło: http://swiat.newsweek.pl/marihuana-o-marihuanie-w-usa-newsweek-pl,artykuly,346317,1.html
  11. Mieszkanka Olsztyna wybrała się do miejscowego centrum krwiodawstwa. Chciała oddać krew, ale nie przeszła weryfikacji. Lekarz dożywotnio zdyskwalifikował kobietę, bo przyznała się do zapalenia marihuany. Decyzję umotywował przepisami, których... nie ma. Jak się okazuje, w Polsce to praktyka całkiem popularna. Od widzimisię lekarza zależy, czy będziesz mógł oddać krew, czy też nie. Sprawę drobiazgowo opisał "Kurier Olsztyński". Dziennikarza lokalnego serwisu zainteresował nietypowy wpis, który w połowie lipca pojawił się na facebookowym profilu Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Olsztynie (RCKiK). "Czy ktoś z państwa oddawał krew w krajach, gdzie palenie marihuany jest legalne? Czy posiadacie wiedzę, jak traktuje się dawców krwi przyznających się do zażywania marihuany na przykład w Holandii?" - pytał autor. Precyzował, że interesuje go zwłaszcza "stała dyskwalifikacja". - Mamy przypadek kobiety, która chciała zostać dawcą, ale w ankiecie, którą wypełniła, zaznaczyła, że korzystała kiedyś ze środków psychoaktywnych, a konkretnie marihuany. Próbowałem rozpocząć dyskusję na ten temat - wyjaśniał w rozmowie z "Kurierem Olsztyńskim" Sergiusz Bruś z RCKiK. - W świetle obowiązujących przepisów kobieta została na stałe zdyskwalifikowana przez lekarza oceniającego ankiety. Ale odwołuje się od decyzji. Chcieliśmy zapytać internautów, jakie oni mają doświadczenia - dodał. Decyzja o "stałej dyskwalifikacji" krwiodawczyni z Olsztyna nie była w olsztyńskim RCKiK pierwszą. - Mamy mało takich przypadków - przyznaje dyrektor Grażyna Kula. Zaznacza, że "najważniejsze jest tu bezpieczeństwo biorcy". Dlatego RCKiK "nie polemizuje z przepisami, tylko ściśle ich przestrzega". Problem w tym, że przepisów zakazujących pobierania krwi od palaczy marihuany w polskim prawie... nie ma. We Wrocławiu nie przyjmują. W Warszawie nie będzie problemu To, od kogo można pobierać krew, szczegółowo określa rozporządzenie ministra zdrowia z 2005 roku w sprawie warunków pobierania krwi. Przepisy drobiazgowo wyliczają wymagania zdrowotne i przeciwwskazania, a także w którym przypadku potencjalny dawca może zostać czasowo lub na stałe zdyskwalifikowany. Taki los czeka ludzi cierpiących na wiele rozmaitych chorób albo biorców przeszczepów. O narkotykach rozporządzenie wspomina w jednym zdaniu: "Stale dyskwalifikują dawców zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane używaniem środków psychoaktywnych". - Zapisy tego rozporządzenia nie określają kwestii zażywania w przeszłości marihuany - przyznaje w rozmowie z "Kurierem" Jolanta Antoniewicz-Papis, dyrektorka Narodowego Centrum Krwi, które koordynuje krwiodawstwo w Polsce. Mimo to rozporządzenie jest podstawą informacji, jakie na swoich stronach internetowych publikują punkty, a także centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa rozsiane po Polsce. Z tą różnicą, że w informacjach dla potencjalnych dawców nie ma nic o "zaburzeniach zachowania". Nie ma też krzty konsekwencji - informacje udzielane w poszczególnych miastach znacząco się od siebie różnią. - Palenie marihuany wyklucza z oddawania krwi - definitywnie stwierdza RCKiK we Wrocławiu. Tak zdecydowany nie jest już na przykład szpital powiatowy w warmińsko-mazurskich Bartoszycach: "Osoby, które nie zażywają narkotyków, a tylko kilka razy paliły marihuanę, mogą oddać krew po upływie 6 miesięcy". Jeszcze inne wymagania stawia Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Tu ważne jest, w jakim akurat stanie znajduje się dawca. Nie można oddać krwi, "będąc pod wpływem alkoholu, narkotyków oraz w stanie nadmiernego pobudzenia nerwowego". Mam wrażenie, że robicie ogromną łaskę palącym To jednak nic w porównaniu z tym, co dzieje się na stronie Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi. Internauci korzystający z forum zadali tam specjalistom RCKiK 13 pytań o marihuanę. I nie uzyskali jednej jasnej odpowiedzi. Jakby odpowiedź zależała od widzimisię odpisującego. Raz "osoby biorące narkotyki nie mogą oddawać krwi". Innym razem: "Jeśli nie będzie pani już paliła, proszę się zgłosić do oddania". Jeszcze innym: "Proszę poinformować lekarza o paleniu, on podejmie decyzję po rozmowie z panem". Albo: "Jeśli rzeczywiście to był tylko raz, to zapraszamy". Internauta o imieniu Karol pyta, czy może zostać dawcą szpiku, a do niedawna palił regularnie. "Uważam, że nie powinien pan nim zostać" - odpisuje pracownik Centrum. Zdezorientowani krwiodawcy-palacze nie dają za wygraną. Jeden napisał nawet "manifest. "Oddawanie krwi jest niezwykle cennym darem i wspaniałym czynem. Wielu młodych ludzi nie może doczekać się pełnoletności, aby pomóc innym. Jednocześnie wielu pali marihuanę. Tymczasem po odpowiedziach, jakie państwo prezentujecie, mam wrażenie, że robicie ogromną łaskę palącym. Odpowiedzi są wymijające, pogardliwe i pouczające, a osoby je formułujące nie mają pojęcia o wpływie marihuany na krwiodawstwo - pisze autor, zapewniając, że i tak krew odda. "Dlaczego tak tępicie za palenie?" - pyta kolejny i słyszy wyświechtaną formułkę: "Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami osoby używające środki psychoaktywne nie mogą oddawać krwi". Krajowy konsultant transfuzjologii: Za narkotyki to się idzie do więzienia Dopytywana o przepisy dyrektor RCKiK w Olsztynie odesłała dziennikarza "Kuriera Olsztyńskiego" do Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Tego samego, który na swojej stronie internetowej informuje, że nie można być pod wpływem podczas oddawania krwi. - Próbowaliśmy się dowiedzieć, na jaki konkretny zapis powołuje się lekarz, dyskwalifikując osobę, która kiedyś zażywała marihuanę. Jaka jest różnica między osobą, która pije alkohol, zaliczany również do substancji psychoaktywnych, a osobą, która kiedyś zażyła marihuanę. Czy Instytut posiada wiedzę na temat zapisów prawnych regulujących oddawanie krwi w krajach Europy Zachodniej, gdzie posiadanie marihuany nie jest karane. Niestety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi na żadne z nich - opisuje dziennikarz "Kuriera". Na pytania "nie odpowiedział" dr hab. med. Ryszard Pogłód, krajowy konsultant w dziedzinie transfuzjologii klinicznej. Zamiast przepisów dotyczących krwiodawstwa przytoczył ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. - W świetle aktualnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej posiadanie i obrót środkami lub substancjami psychotropowymi, a w szczególności ułatwianie lub umożliwianie ich użycia lub nakłanianie do niego podlega karom pozbawienia wolności. Stojąc na gruncie prawa, nie można więc wyrazić akceptacji dla używania marihuany przez krwiodawców - tłumaczył. A "Mydlin", krwiodawczyni z Warszawy, na forum Krewniacy pisze tak: "Byłam dzisiaj oddawać krew w Warszawie w szpitalu MSWiA i zapytałam o to lekarza. Okazało się, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Dawcę dyskwalifikują tylko narkotyki podawane dożylnie (zresztą w ankiecie znajduje się pytanie dotyczące właśnie narkotyków dożylnych). Tak więc można oddawać krew, popalając trawkę, tak samo jak można, paląc papierosy czy pijąc alkohol". - W dodatku lekarz wcale nie wyglądał na zaszokowanego moim pytaniem. Nie wyrzucił mnie z sali ani nie zwyzywał od nieodpowiedzialnych ludzi, którzy swoją 'najaraną' krwią chcą szkodzić innym - dodaje. A tymczasem w Holandii... "Kurier Olsztyński" zauważa, że gdy miejscowe RCKiK dyskwalifikowało dawczynię, biło też na alarm: w naszych zasobach brakuje krwi! My zaś znaleźliśmy odpowiedź na pytanie zadane przez pracownika Centrum. Jak do palenia marihuany podchodzą centra krwiodawstwa w Holandii. "Możesz oddać krew, jeśli palisz marihuanę albo haszysz od czasu do czasu. Krwiodawca nie może jednak być pod wpływem narkotyków podczas oddawania krwi. Krwi nie przyjmujemy od dawców, którzy są uzależnieni (zażywają narkotyki codziennie)" - informuje na swojej stronie internetowej Sanquin Bloedvoorziening Home, który odpowiada za krwiodawstwo w Holandii. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,16468321,Dozywotni_zakaz_oddawania_krwi_dla_palaczy_marihuany_.html#ixzz3AG7YwwCZ
  12. Stany Kolorado i Waszyngton mają spore problemy z przepisami i tworzącym się nowym rynkiem. W Kolorado pot shops, jak się tam popularnie nazywa sklepy z marihuaną, rozpoczęły działalność wraz z początkiem tego roku. Do 1 lipca władze stanowe wydały niewiele ponad 200 licencji na ich działalność, przy czym w gestii poszczególnych hrabstw pozostawiono decyzję, czy życzą sobie sprzedaży narkotyku na swoim terenie. Bez względu jednak na stosunek lokalnych władz do handlu używkami, na terenie całego stanu każda osoba w wieku 21 lat i więcej może mieć przy sobie jedną uncję, czyli około 28 gramów marihuany. Z początkiem lipca legalizacja ruszyła także w Waszyngtonie, gdzie odbywa się to mniej sprawnie. Chociaż władze stanowe ustaliły limit licencji na sprzedaż na poziomie 334 sztuk, to otrzymało je zaledwie 20 punktów, które i tak nie mogły uruchomić sprzedaży z powodu... braku towaru. W Waszyngtonie bowiem, inaczej niż w Kolorado, stan wprowadził także kontrolę nad procesem produkcji. Chociaż potencjalni wytwórcy złożyli ponad 2600 wniosków, urzędnicy przez pierwszych kilka miesięcy tego roku zatwierdzili tylko 80, a w dniu uruchomienia sprzedaży legalną marihuanę mógł zapewnić tylko jeden dostawca. źródło: http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/813915,marihuana-legalna-ale-klopotliwa.html
  13. Przystanek Woodstock trwa. Nie pojadą na niego pseudokibice z Kalisza, którzy planowali sprzedawać podczas festiwalu narkotyki. Policjanci z Poznania i Kalisza odkryli w ich samochodzie prawie pół tysiąca tabletek ecstasy, pół kilograma marihuany oraz 150 gramów amfetaminy. - Pseudokibice kaliskiego klubu sportowego od dłuższego czasu przygotowywali się do przystanku Woodstock w dość nietypowy sposób. Planowali sprzedawać podczas festiwalu narkotyki. Do tego celu zorganizowali profesjonalną uprawę konopi indyjskich - informuje poznańska policja. Policjanci z Poznania, Kalisza i Turka odnaleźli w powiecie kaliskim plantację konopi indyjskich. Było tam ponad pół tysiąca krzewów w różnych fazach rozwoju. - Policjanci zabezpieczyli tam ponad pół tysiąca krzewów - podaje KWP w Poznaniu. Zarzuty usłyszało czterech mężczyzn. Grozi im do 8 lat więzienia. źródło: http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/galeria/przystanek-woodstock-nie-dojada-do-kostrzyna-kibole-z,2372736,t,id.html
  14. Negatywne odczucia i zmiany percepcji spowodowane paleniem marihuany mogą u niektórych osób prowokować wystąpienie krótkotrwałej paranoi - czytamy w czasopiśmie ,,Schizophrenia Bulletin". Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego (W. Brytania) stwierdzili, że za uczucie paranoi wśród osób używających marihuanę odpowiadają w głównej mierze negatywne myśli i zmiany percepcji. Badacze zaprosili do laboratorium 121 uczestników w wieku 21-50 lat, którzy choć raz w życiu palili marihuanę i nie posiadali historii zaburzeń psychicznych. Następnie 2/3 z nich wstrzyknęli THC (tetrahydrokannabinol) - aktywny składnik narkotyku - w ilości odpowiadającej dużemu skrętowi, a pozostałym podali placebo. Wybrali tę drogę wprowadzenia substancji, aby upewnić się, że wszyscy badani będą posiadali tę samą ilość THC w krwiobiegu. Podczas 90 minut działania marihuany zanotowano, że połowa osób pod wpływem THC doświadczała myśli paranoicznych, podczas gdy w grupie kontrolnej odsetek ten sięgał 30 proc. Wraz z osłabieniem działania narkotyku, myśli paranoiczne również zanikały. Stwierdzono, że aktywny składnik marihuany wywoływał niepokój, uczucie zmartwienia, negatywne myśli na własny temat, obniżony nastrój oraz zmiany w percepcji zmysłów i czasu - badani deklarowali na przykład, że dźwięki są głośniejsze, a chmury jaśniejsze. Naukowcy uznali, że to właśnie negatywne myśli i zmiany percepcyjne wywołują uczucie paranoi. ,,Paranoję opisuje się jako nadmierne występowanie myśli na temat tego, że inni ludzie próbują nas skrzywdzić. Uczucie paranoi pojawia się zazwyczaj w momencie, gdy jesteśmy zmartwieni, źle o sobie myślimy i doświadczamy zakłóceń percepcji" - mówi prof. Daniel Freeman, jeden z badaczy. (PAP) źródło: http://tech.money.pl/medycyna/artykul/marihuana-wywoluje-paranoje,140,0,1585292.html
  15. Miasto Berkeley w północnej Kalifornii chce zapewnić najbiedniejszym mieszkańcom bezpłatny dostęp do marihuany w celach medycznych Według uchwalonego przez radę miasta i wzbudzającego kontrowersje w reszcie kraju prawa, każdy ośrodek sprzedający marihuanę na receptę ma obowiązek przeznaczyć 2 proc. swoich zapasów na bezpłatne wykorzystanie przez najmniej zarabiających mieszkańców, w tym bezrobotnych i bezdomnych. W grupie tej mają mieścić się wszyscy ci, którzy zarabiają mniej niż 32 tys. dolarów rocznie (średni roczny dochód w Kalifornii to 61 tys. dolarów). - To okrutna sytuacja: kiedy jesteś poważnie chory, łatwo o trudności w pracy i trudno o jej utrzymanie. W rezultacie cierpią twoje finanse i nie masz pieniędzy na leki, których potrzebujesz - wyjaśnia cytowany przez telewizję NBC Sean Luce, kierownik jednego z licencjonowanych punktów sprzedaży marihuany w Berkeley. I choć prawo zostało przyjęte przez radę miasta jednogłośnie, ustawa wzbudziła dyskusję poza miastem nad zatoką San Francisco. Przeciwnicy wskazują na łatwość, z jaką można dostać receptę na medyczną marihuanę. Według prawa, uprawnieni do korzystania narkotyku w celach leczniczych są ludzie cierpiący na jedną z 19 chorób: oprócz schorzeń takich jak stwardnienie rozsiane, alzheimer i rak, są na niej migrenowe bóle głowy, "chroniczny ból" oraz "nudności". Kalifornia jest jednym z 19 stanów, w których dozwolone jest korzystanie z marihuany w celach medycznych. Szacuje się, że z prawa tego korzysta 2,5 miliona ludzi. W dwóch kolejnych stanach - Kolorado i Waszyngtonie - używanie narkotyku jest dozwolone także w celach rekreacyjnych. źródło: http://www.rp.pl/artykul/11,1125653-Kalifornia--Marihuana-dla-ubogich-za-darmo.html
  16. Według najnowszego raportu ONZ dotyczącego spożycia narkotyków na świecie jedna czwarta polskich piętnastolatków paliła marihuanę. Co dziesiąty robi to przynajmniej raz w miesiącu. W spożyciu amfetaminy jesteśmy niezmiennie europejskim liderem. Według najnowszego raportu Biura Narodów Zjednoczonych ds. narkotyków i przestępczości (UNODC) około 243 miliony ludzi na całym świecie w ciągu ubiegłego roku przynajmniej raz zażywało któryś z popularnych narkotyków - marihuanę, kokainę, amfetaminę lub opiaty. To około 5 proc. światowej populacji między 15. a 64. rokiem życia. Wśród nich 27 milionów to nałogowcy - czyli jedna na 200 osób. Jak odnotowuje raport, najważniejszą zmianą w stosunku do zeszłego roku jest wzrost produkcji opium w Afganistanie i Birmie. Mimo to ogólne spożycie narkotyków jest na stałym poziomie, a marihuanę na świecie pali mniej osób niż kilka lat temu. Polacy palą mniej marihuany? Na pewno nie nastolatki Ten spadek widoczny jest również w Polsce. Według raportu z 2012 roku marihuanę paliła przynajmniej raz w roku co dziesiąta osoba, a dwa lata później już około 4 procent. Jednak jak tłumaczą autorzy raportu, "spadek spożycia konopi w Polsce można przypisać różnicy w sposobie przeprowadzania badań w przeciągu dwóch lat". W Polsce, która oceniona jest jako państwo o długiej i utrwalonej tradycji palenia marihuany, spadek jej spożycia może być "spowodowany przez wzrost spożycia dopalaczy i innych produktów marihuanopodobnych, które pojawiły się w regionie Europy Środkowej" - zauważa raport. Według raportu Polacy są również europejskim liderem, jeśli chodzi o spożycie amfetaminy i jej pochodnych. Wśród osób pomiędzy 15. a 64. rokiem życia "speeda" brało według najnowszych ustaleń 1,9 proc. osób - to ponad 750 tys. Polaków. W innych krajach UE amfetaminę zażywa mniej niż 1 proc. społeczeństwa. Mimo to najpopularniejszym narkotykiem w Polsce i innych krajach kontynentu pozostaje marihuana. Co dziesiąty gimnazjalista pali marihuanę raz w miesiącu Wśród młodzieży w wieku 15-16 lat marihuanę paliło już w swoim życiu 25 proc. - czyli jedna na cztery osoby. Natomiast według danych z 2010 roku, które wtedy przeprowadzono na 18- i 19-latkach, wyszło, że marihuanę w tym wieku paliła już co trzecia osoba. 20 proc. nastolatków kończących gimnazjum paliło marihuanę (bądź brało inne narkotyki) tylko w ciągu ostatniego roku, a co dziesiąty pali przynajmniej raz w miesiącu. Więcej nastolatków palących marihuanę raz w miesiącu było w Unii Europejskiej tylko w Hiszpanii, Danii i Czechach. W Holandii, gdzie marihuana jest legalna, raz w miesiącu pali ją o połowę mniej nastolatków. Kolejnym znaczącym trendem w Europie Zachodniej (do tej grupy należy w raporcie Polska) jest wzrost spożycia marihuany produkowanej z konopi uprawianych w kraju lub ewentualnie w jednym z najbliższych państw regionu. "Lokalna marihuana wypiera tę importowaną, najczęściej z Maroka" - stwierdza raport. "Posiadanie w większości spraw nie powinno być uznawane za wykroczenie" Raport chwali również kroki podjęte ostatnio w niektórych krajach m.in. w Urugwaju i amerykańskim stanie Kolorado w celu dekryminalizacji i legalizacji marihuany. - Większość wykroczeń związanych z posiadaniem marihuany najprawdopodobniej w ogóle nie powinna być traktowana jako wykroczenia - twierdzi Juri Fedotow, szef UNODC. Nasze prawo narkotykowe jest, obok prawa obowiązującego na Białorusi, najbardziej restrykcyjne w Europie. Przez obecne zapisy prawne w Polsce co 3 minuty zatrzymywana jest osoba podejrzana o posiadanie narkotyków. Rocznie liczba ta przekracza 30 tys. W Polsce są postępy, ale zbyt małe Znowelizowana w 2011 roku ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii wprowadziła co prawda możliwość odstąpienia w niektórych przypadkach od ścigania za posiadanie nieznacznej ilości narkotyków na własny użytek, ale ten przepis jest nieregularnie stosowany. - W zależności od tego, gdzie się toczy postępowanie, mamy mniejszą lub większą szansę na umorzenie. Wydaje się, że z punktu widzenia równości wobec prawa taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Przepis jest taki sam dla całego kraju i należy oczekiwać, że tak samo będzie stosowany - twierdzi Piotr Kubaszewski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Mimo to od 2011 roku, kiedy ustawa weszła w życie, widać pewien postęp w umarzaniu spraw dotyczących posiadania narkotyków - tych najdrobniejszych, w których chodzi o niewielkie ilości. - W pierwszym roku obowiązywania znowelizowanej ustawy umorzeń na etapie postępowania przygotowawczego było 2145. W drugim roku to było mniej więcej o tysiąc więcej - 3123. Ale mimo tego mamy ponad 10 tys. skazań rocznie - twierdzi Kubaszewski. Potrzeba tabela wartości granicznych Aby przepis umożliwiający odstąpienie od ścigania posiadaczy nieznacznych ilości narkotyków był częściej stosowany, musi zostać określona tabela wartości granicznych - uważa Fundacja Helsińska, która przygotowała raport na temat ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Fundacja sprawdziła, jak działa nowela, a przede wszystkim, jak stosowany jest art. 62a, który wprowadził możliwość umarzania tego typu spraw. Raport dotyczący tej kwestii ma zostać opublikowany 10 lipca. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,16246816,Swiatowy_raport_o_narkotykach__Co_piaty_polski_pietnastolatek.html#ixzz36CeyJVNh
  17. Brytyjka policja przeciwko hodowcom marihuany. Od dziś na Wyspach rozdaje zdrapki wydzielające zapach tej rośliny. Policja pragnie, by obywatele byli wyczuleni na ten zapach, a po napotkaniu się na hodowle konopi indyjskich, powiadamiali o tym władze. Zdrapki imitują aromat świeżych roślin, a nie palonej marihuany. Policji chodzi bowiem o tropieniu ludzi, którzy zajmują się hodowaniem używki na przemysłową skalę. Posiadanie marihuany jest na wyspach nielegalne. Z reguły jednak, służby nie interweniują, gdy ktoś używa jej w celach rekreacyjnych, nawet jeśli robi to w miejscach publicznych. Zdrapki rozdawane są przez policję w 17 okręgach Anglii i Walii. Oprócz szkodliwości społecznej, hodowle marihuany wywierają także negatywny wpływ na brytyjską gospodarkę. Wedle dostępnych danych, 1/3 kradzionej na Wyspach energii elektrycznej używana jest ogrzewania tej rośliny w szklarniach i prowizorycznych, domowych hodowlach. Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/ciekawostki/news-policja-rozdaje-zdrapki-z-marihuana,nId,1449075#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other
  18. "Związek między marihuaną i schizofrenią jest bardziej skomplikowany, niż sądzono. Kiedyś większość ekspertów uważało, że trawka może wywołać psychozę u każdego, teraz grupę ryzyka ogranicza się do osób z uwarunkowa­nia­mi genetycznymi. Jednak nowy raport wskazuje na zupełnie inną zależność - informuje theverge.com. Psychiatrzy z Kings College w artykule w najnowszym numerze magazynu "Molecular Psychiatry" przekonują, że te same czynniki neurobiolo­gicz­ne mogą odpowiadać za wystąpienie schizofrenii, jak i podwyższać ryzyko sięgnięcia po skręta. "Takie osoby palą częściej i więcej. Ta zależność w genach jest bezsporna. Jednak związek przyczynowo­-skut­ko­wy wcale nie jest już taki jasny, jak twierdzono wcześniej - mówi Robert Power, autor opracowania. Inni psychiatrzy są ostrożni w swoich opiniach. Przykładowo prof. Eden Evins z Uniwersytetu Harvarda nie wyklucza, że zależność jest obustronna, ale związki mogą być zupełnie od siebie niezależne i istnieć równolegle. źródło: http://www.sfora.pl/swiat/CZY-WIESZ-ZE-po-trawke-ludzie-siegaja-przez-geny-a69235
  19. Elektroniczna trawka - to brzmi niewiarygodnie? Już nie! Holendrzy wynaleźli urządecznie, które można wypełnić... marihuaną w płynie! Czy elektroniczne jointy powtórzą sukces papierosów elektronicznych? E-jointy, produkowane w Holandii, umożliwiają ich użytkownikom wypełnienie urządzenia marihuaną w płynie lub suszonymi ziołami. Producentem e-jointów jest firma E-Njoint BV, która wypuszcza na rynek 10.00 owocowych jointów dziennie! Urządzenia są wysyłane do krajów całej Europy. Nie zawierają tytoniu, a ich używanie jest w stu procentach legalne. - Holandia jest znana w Europie ze swojej tolerancji i luźnego podejścia do tzw. narkotyków miękkich. Wprowadzenie na rynek tego nowego produktu jest przypieczętowaniem naszej filozofii - powiedział dyrektor generalny E-Njoint, Menno Contant. Liczba osób w Wielkiej Brytanii, korzystających z papierosów elektronicznych, potroiła się w ostatnich dwóch latach do 2,1 mln! Jednak niektórzy naukowcy, politycy i autorzy kampanii prozdrowotnych twierdzą, że używanie papierosów zasilanych bateriami jest łamaniem zakazu palenia i zachęca młode osoby do palenia. Ich promowanie umniejsza wagę szkód spowodowanych paleniem. Papierosy elektroniczne miały na celu pomóc palaczom rzucić palenie. Tymczasem ostatnie badania pokazują, że 11-latki w Ameryce są uzależnione od papierosów elektronicznych o smaku owocowych koktajli i gumy do żucia. - Dowody na bezpieczeństwo papierosów elektronicznych nie zostały przedstawione. Mnóstwo toksyn, które trafiają do naszego organizmu przy okazji palenia papierosów elektronicznych nie zostało przebadanych - powiedział przedstawiciel Światowej Organizacji Zdrowia, Glenn Thomas. źródło: http://www.se.pl/wydarzenia/ciekawostki/e-trawka-do-nabycia-w-europie_408504.html?photo=317008
  20. 54-letni mieszkaniec Puław miał przy sobie oraz schowane w piwnicy łącznie ponad 120 gramów marihuany. Jak tłumaczył podczas zatrzymania narkotyki wyhodował na własny użytek w 2002 roku. Marihuana została znaleziona podczas interwencji w jednym z domów w gminie Janowiec, gdzie doszło do awantury. - W poniedziałkowe popołudnie policjanci zostali wezwani na interwencję w gminie Janowiec, podczas której dowiedzieli się, że w domu znajduje się marihuana. W odnalezionym słoiku było 30 gram narkotyku do którego nie przyznał się nikt z 3 osób znajdujących się na miejscu - wyjaśnia Marcin Koper, oficer prasowy puławskiej policji. Cała trójka czyli 59-letnia kobieta oraz dwóch mężczyzn w wieku 54 i 60 lat zostali zatrzymani w policyjnym areszcie, a mundurowi przeszukali ich miejsca zamieszkania. - W piwnicy 54-letniego mieszkańca Puław znaleziono kolejny słoik z marihuaną, której tym razem było ponad 90 gram - dodaje Koper. 54-latek przyznał się, że marihuanę wyhodował w 2002 roku na własny użytek. Teraz za posiadanie znacznej ilości narkotyku grozi mu do 10 lat więzienia źródło http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3476031,pulawy-54latek-mial-ponad-120-gramow-marihuany,id,t.html?cookie=1
  21. Wbrew kasandrycznym zapowiedziom konserwatystów legalizacja marihuany nie pogrążyła Kolorado. Przestępczość nawet spadła. Od początku roku Kolorado zezwoliło nie tylko na swobodne spożywanie, ale również wolną sprzedaż marihuany. I dlatego stało się rodzajem laboratorium, któremu przygląda się cała Ameryka. Szczególnie zainteresowane są stany, które rozważają podobną zmianę prawa - 20 z nich zalegalizowało już tzw. marihuanę leczniczą. Gdyby śledzić lokalne media w Denver, stolicy Kolorado, łatwo byłoby dojść do wniosku, że skutki eksperymentu są opłakane. Można w nich przeczytać o odurzonych dzieciach, które przywożone są do szpitali, ponieważ przez nieuwagę rodziców zjadły zbyt dużo marihuanowych ciasteczek. Lub o mężczyźnie, który spożywszy cukiereczki nasączone marihuaną, wpadł w szał i zastrzelił żonę z rewolweru. Lub o kierowcach, którzy odurzeni wracają z Kolorado do sąsiednich, bardziej restrykcyjnych stanów i stają się utrapieniem tamtejszych szeryfów. Lub o coraz częstszych eksplozjach w domach spowodowanych tym, że amatorzy marihuany używają wybuchowego butanu, żeby w chałupniczych warunkach wyrabiać olejek haszyszowy. Wszystko to są jednak przypadki jednostkowe, jeśli zaś wziąć pod uwagę chłodne statystyki, obraz jest diametralnie odmienny. Przestępczość w Denver spadła o 10 proc. Wśród kierowców zatrzymanych w Kolorado "pod wpływem" ok. 12 proc. spożywało trawkę (w tym przypadku ubiegłorocznych danych nie ma, dopiero teraz zaczęto prowadzić taką klasyfikację). Drogówka z sąsiedniego Kansas, gdzie marihuana jest nielegalna i karana, w pierwszych czterech miesiącach skonfiskowała 490 kg trawki, czyli 61 proc. mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. - Wszyscy mówili, że będzie strasznie, przemoc i krew na ulicach. Tymczasem nic się nie stało. Świat się nie zawalił - mówi dziennikarzom "New York Timesa" Brian Vivente, jeden z promotorów nowego prawa. Jedynie w kwestii eksplozji butanu w domach statystyki są niepokojące - przez pierwszych pięć miesięcy tego roku było ich już 31, przez cały rok poprzedni - tylko 11. Jeśli chodzi o pieniądze i ruch w interesie, jest znakomicie. Powstało 3 tys. nowych miejsc pracy. Pod boom podłączyła się nawet orkiestra Colorado Symphony, organizując cykl koncertów Classically Cannabis (Klasyczne Konopie), na których widownia spożywać będzie marihuanowe ciasteczka. Konopni przedsiębiorcy narzekają jedynie na to, że - zgodnie z prawem federalnym, które teoretycznie obowiązuje wszystkie stany USA - spożycie i sprzedaż marihuany są zakazane i karane. Teoretycznie agenci FBI powinni zrobić nalot na wszystkie sklepy w Kolorado i wszystkich kupców i sprzedawców aresztować. Rząd Obamy obiecał, że tego nie zrobi - w imię autonomii stanów - ale biznesy marihuanowe nie mogą otworzyć konta w banku ani przyjmować płatności kartą. Akceptują tylko gotówkę, dlatego boją się napadów rabunkowych (a władze stanu również wolałyby płatności elektroniczne, które łatwiej kontrolować i opodatkować). Na razie jednak plagi napadów na kasy sklepowe nie ma. - Wszystko przebiega bardziej spokojnie, niż się spodziewaliśmy - mówi Lewis Koski, szef stanowego działu ds. marihuany, który nadzoruje wszystkie sklepy. Szacuje się, że biznes marihuanowy w Kolorado zarobi w tym roku ponad 100 mln dolarów. Władze stanu zabiorą z tego ok. 30 mln dol. w podatkach, które zostaną wydane na nowe szkoły i programy walki z uzależnieniem młodzieży od narkotyków. Naturalnie nie wszystkich to przekonuje. - Jedźcie sobie do Denver - przestrzega gubernator stanu New Jersey Chris Christie, który przez wielu typowany jest na kandydata Republikanów w wyborach prezydenckich 2016 r. - Zobaczcie, czy chcecie żyć w mieście, w którym na każdym rogu są sklepy z trawką, a ludzie z lotniska jadą prosto do nich, żeby się upalić. Jeśli chodzi o mnie, to żadne dochody z podatków nie są tego wszystkiego warte... Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,16132291,Konopny_sukces_Kolorado.html#ixzz34KIIadF0
  22. Według najnowszych ustaleń naukowców już nie papierosy, nadużywanie alkoholu czy noszenie ciasnej bielizny szkodzą na spermę, ale palenie marihuany. To właśnie przez trawkę wielu mężczyzn może być bezpłodnych. Badania z udziałem ponad dwóch tysięcy mężczyzn prowadzili naukowcy z uniwersytetów w Sheffield i Manchesterze. Zaobserwowali oni, że panowie, którzy palą marihuanę są dwukrotnie bardziej narażeni na bezpłodność. Trawka powoduje zniekształcenia plemników i w efekcie utrudnia zapłodnienie. Najgorsze wyniki, jeśli chodzi o jakość spermy, mieli wolontariusze, którzy przez co najmniej trzy miesiące przed badaniem palili marihuanę. Uczeni zauważają również, że latem mężczyźni mogą mieć trudności z poczęciem dziecka. Wysokie temperatury i okresowe zmiany hormonalne w organizmie panów negatywnie wpływają na ich płodność. Wyniki badań zostały opublikowane na łamach „Human Reproduction”. źródło: http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/461280,marihuana-powoduje-bezplodnosc.html
  23. Z Journal of Biological Chemistry dowiadujemy się odkryciu, które daje nadzieję na wykorzystanie marihuany do stłumienia odpowiedzi układu odpornościowego. Odkrycia dokonał zespół z University of South Carolina, pracujący pod kierunkiem Mitzi Nagarkatti, Prakasha Nagarkatti i Xiaominga Yanga. Uczeni z Południowej Karoliny zauważyli kolejną właściwość marihuany, która być może przyda się w medycynie. Ich badania bazują na niedawnych odkryciach, podczas których stwierdzono, że środowisko, w jakim żyjemy może prowadzić do zmian funkcjonowania genów. Nagarkatti i Yang postanowili sprawdzić, czy tetrahydrokannabinol wywołuje zmiany epigenetyczne w DNA. Okazało się, że THC może wywoływać zmiany w histonach, prowadząc do stłumienia stanu zapalnego. Z jednej strony może być to niekorzystne dla osób palących marihuanę, gdyż stan zapalny jest przejawem obrony organizmu przed zagrożeniem. Z drugiej jednak, nauka może spróbować wykorzystać tę właściwość THC do leczenia chorób autoimmunologicznych, takich jak artretyzm, stwardnienie rozsiane czy toczeń, w których centralną rolę odgrywa chroniczne zapalenie. źródło: http://kopalniawiedzy.pl/marihuana-uklad-odpornosciowy-zapalenie-DNA,20414
  24. Twórcy gry o nazwie Weed Firm poinformowali, że Apple usunął ich aplikację ze sklepu iTunes. Wszystko po tym, jak znalazła się ona na pierwszym miejscu pod względem liczby pobrań - podaje CNN Money. W Weed Firm gracze wcielają się w dilera marihuany Teda Growinga. Uprawiają oni sadzonki marihuany i sprzedaje je unikając policji i gangsterów. Apple nie odpowiedział na prośbę o komentarz do sprawy. "Domyślamy się, że problemem było to, że gra była zbyt dobra i została numerem jeden we wszystkich kategoriach" - poinformował twórca gry Manitoba Games. Chcą powrotu CNN Money podaje, że Apple nie usunął ze swojego sklepu innych aplikacji związanych z marihuaną. Na przykład Weed Maps pozwala znaleźć najbliższy sklep z "trawką" w pobliżu, z kolei Weed Tycoon umożliwia graczom rozwijanie wirtualnej sieci sklepów z marihuaną. "Z pewnością jest duża liczba podobnych aplikacji, opierającej się na często nielegalnej działalności" - ocenia Manitoba Games. Chociaż działalność przedstawiona w grze jest nielegalna, to od pewnego czasu całkowicie legalnie można kupić marihuanę do celów rekreacyjnych w stanach Kolorado i Waszyngton. Przepisy nadal jednak pozostają niejasne, szczególnie w zestawieniu z prawem federalnym. Producent gry podkreślił, że planuje zabiegać o przywrócenie aplikacji do sklepu Apple po wprowadzeniu zmian źródło: http://tvn24bis.pl/informacje,187/apple-usuwa-popularna-gre-przez-marihuane,432193.html
  25. Grudniowy wieczór. Igor z Natalią stoją na placu na tyłach IV LO w centrum Gorzowa. Chłopak pali trawkę. Widzą to policjanci. Rozpoczyna się śledztwo, które prokurator kończy aktem oskarżenia i ustala z Igorem karę. Ale wszystkich zaskakuje sędzia Łukasz Gawdziński. Umarza sprawę, choć chłopak przyznał się do winy. Jeszcze trzy lata temu było tak: policja ścigała każdego, sąd karał każdego. Nieważne, czy znaleziono przy nim gram marihuany, dziesięć czy sto. Nawet za jointa. Co oczywiste, im więcej narkotyków, tym większe było zagrożenie srogą karą (małe ilości - rok, znaczne - kilka lat więzienia). - Ba, kiedyś stawiano zarzuty za to, że ktoś miał narkotyk nie przy sobie, a... w sobie! Trzymam jeden taki wyrok z 2006 r. w archiwum, żeby później potomnym pokazywać, jak to kiedyś było - uśmiecha się Błażej Kowalczyk, adwokat z Gorzowa, który na co dzień prowadzi kilka spraw narkotykowych. Zmiana była, ale tylko na papierze Prawo zmieniło się w grudniu 2011 r. Od tego czasu Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii pozwala na zakończenie sprawy już na etapie prokuratorskiego śledztwa, gdy ktoś "wpadł" z niewielką ilością np. marihuany. Artykuł 62 Ustawy został rozszerzony o podpunkt "a" dający możliwość bezwarunkowego umorzenia postępowania. Aby prokuratura lub sąd skorzystały z tej możliwości, w jednym przypadku muszą naraz wystąpić trzy przesłanki: osoba posiada niewielką ilość narkotyku, na własny użytek i można stwierdzić niską szkodliwość społeczną czynu. - Tylko w samym Gorzowie jest naprawdę sporo spraw, w których można tak zdecydować. Zwłaszcza policjanci, a także nadzorujący ich prokuratorzy powinni mieć więcej odwagi i nie pisać tak dużo aktów oskarżenia za samo posiadanie narkotyków. Przecież chodzi o to, by zapobiegać. Trzeba edukować, a nie z młodych ludzi robić od razu kryminalistów - zauważa mecenas Kowalczyk. Zwraca uwagę na zmianę w "spojrzeniu sędziów". Sprawdziliśmy statystyki. W tym roku z artykułu 62a umorzono aż cztery z 12 spraw za posiadanie narkotyków. To dane tylko z wydziału VII karnego Sądu Rejonowego w Gorzowie (tam trafiają przestępstwa m.in. z Górczyna, Piasków i centrum). W tym samym wydziale w ostatnich dwóch latach były 73 takie sprawy. Bezwarunkowo umorzono... dwie. Równolegle - od początku 2012 r. do dziś - do wydziału II karnego tego samego sądu (zajmuje się osiedlami: Staszica, Słonecznym, Zawarciem oraz m.in. gminami Witnica i Lubiszyn) skierowano 104 sprawy dotyczące posiadania narkotyków. Postanowienie o umorzeniu było... jedno. Sędzia ze świeżym spojrzeniem Bezwarunkowo umarza sprawy głównie sędzia Łukasz Gawdziński - najmłodszy w wydziale, 33 lata. W ciągu kilku ostatnich miesięcy wydał pięć takich postanowień. W komplecie podtrzymanych w drugiej instancji w sądzie okręgowym. Ostatnie, już prawomocne, jest z kwietnia. To sprawa Igora K., ps. "Kostek". Policjanci nakryli go na paleniu marihuany kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia w 2011 r. (miał wtedy 19 lat). Przyznał się. Powiedział, że kupił pół grama trawki za 13 zł. Ostatecznie policjanci znaleźli w jego kieszeni ledwie 100 mg marihuany (samo "zawiniątko" z gazetki reklamowej - wg policyjnej wagi - miało 300 mg!). Ale to wystarczyło, żeby ruszyć ze sprawą. Kilka miesięcy później znów został zatrzymany: wtedy powiedział, że wypalił kolejne cztery gramy marihuany (przez trzy miesiące). Na akt oskarżenia musiał czekać jednak aż do stycznia tego roku, bo prokuratura sprawdzała kilka wątków, w które mógł być zamieszany. Jak w większości podobnych przypadków, prokurator "dogadał się" z oskarżonym. Ustalili, że K. dobrowolnie podda się karze trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Decyzja sądu miała być formalnością. Ale sędzia Łukasz Gawdziński zaskoczył i prokuraturę, i oskarżonego. Sprawę Igora K. umorzył bezwarunkowo, i to z własnej inicjatywy! W kilkustronicowym pisemnym uzasadnieniu, do którego dotarła "Wyborcza", gorzowski sędzia rozprawia się z definicją "nieznacznej ilości" narkotyku. - To pojęcie względne - pisze Gawdziński. - Ale pięć gram, biorąc pod uwagę ustawodawstwo w krajach Unii Europejskiej [ten wątek jest dokładnie opisany na przykładach - dop. red.], mieści się w tych ramach. W rozporządzeniu czeskiego ministerstwa sprawiedliwości za nieznaczną ilość uznaje się posiadanie poniżej 15 gram marihuany. Do tego, przy podziale na działki, istotne są indywidualne predyspozycje zażywającego, a także jakość narkotyku: im gorsza, tym więcej potrzeba go zażyć - wyjaśnia sędzia. Jeśli Igor K. kupował po gramie narkotyku i używał go przez kilka miesięcy, to - zdaniem sądu - działa to na jego korzyść. Dalej czytamy, że wyrok za posiadanie tak małej ilości narkotyku "nie budowałby właściwego autorytetu wymiaru sprawiedliwości". Sędzia Gawdziński nawiązuje też do badań Instytutu Psychiatrii w Pittsburgu (USA). Konkluzja jest mniej więcej taka, że alkohol i tytoń są groźniejsze dla zdrowia niż marihuana. Wreszcie gorzowski sędzia zaznacza, że takie sprawy - podobnie jak kiedyś ściganie pijanych rowerzystów - mogą stanowić dla organów ścigania "idealny czyn dla poprawienia statystyki wykrywalności przestępstw". Prokurator: przyglądamy się każdej sprawie - Gdyby tak było, wszystko byśmy pchali do sądu. A tak nie jest. Oceniamy każdą sprawę indywidualnie - odpowiada Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. Dlaczego w sprawie Igora K. zdania prokuratury i sądu są tak rozbieżne? - pytam. - My liczymy tak: z pięciu gramów marihuany można zrobić 10 działek. A to już więcej niż kilka. Nie można mówić o nieznacznej ilości, bo mężczyzna miał tego narkotyku tyle, że mógł się nim podzielić. W grę - naszym zdaniem - nie wchodziła też mała szkodliwość czynu. K. przyznał się, że palił marihuanę nie tylko w grudniu 2011 r., ale też już po zatrzymaniu, do marca następnego roku. I takiego okresu dotyczyły zarzuty - wyjaśnia rzecznik gorzowskiej prokuratury. Domarecki broni się, że art. 62a nie jest dla gorzowskiej prokuratury tylko martwym zapisem. - W każdej sprawie dążymy do ustalenia dilera. I nie jesteśmy bezduszni - zaznacza. Na dowód podaje liczby. Od grudnia 2011 r. sama Prokuratura Rejonowa w Gorzowie prowadziła 298 spraw za posiadanie narkotyków. - Tylko 171 zakończyliśmy aktem oskarżenia, a 65 bezwarunkowo umorzyliśmy. Nie można więc powiedzieć, że ta furtka jest martwa - podkreśla prokurator Domarecki. źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16015584,Igor_zapalil_trawke_na_szkolnym_boisku__Prokurator.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Polityka prywatności link do Polityki Prywatności RODO - Strona tylko dla osób pełnoletnich, 18+